387. DUO Sanderson Gill - Za horyzontem.pdf

(473 KB) Pobierz
QPrint
5815534.001.png 5815534.002.png
ROZDZIAý PIERWSZY
KtoĻ wtargnĢþ w jej przestrzeı!
Poza tym jest cudownie. Nie straciþa umiejħtnoĻci nurkowania, a woda ma
odpowiedniĢ temperaturħ. W radosnym podnieceniu wykonaþa parħ przewrotw
do tyþu i przesuwaþa siħ miħdzy wodorostami, ktre delikatnie muskaþy jej ciaþo.
Wynurzaþa siħ szybkim ruchem na powierzchniħ, by zaczerpnĢę powietrza, i
opadaþa z powrotem w dþ.
Teraz, rozluŅniona i nieruchoma, z rħkami wyciĢgniħtymi wzdþuŇ ciaþa,
pozwalaþa wodzie siħ unosię. Miaþa wraŇenie, jakby tu, pod powierzchniĢ, nie
dziaþaþy prawa grawitacji. Nagle poczuþa za sobĢ ruch wody, jednoznacznie
ĻwiadczĢcy o tym, Ňe bardzo blisko znajduje siħ jakiĻ inny nurek. A przecieŇ
pragnħþa byę sama!
Zanim zdĢŇyþa siħ obrcię, by sprawdzię, kto siħ do niej zbliŇa, chwyciþo
jĢ pod pachĢ czyjeĻ ramiħ i zacisnħþo siħ wokþ klatki piersiowej. Zostaþa
przyciĢgniħta do czyjegoĻ torsu, czyjeĻ nogi mocno uderzaþy wodħ, a wolna rħka
rozgarniaþa fale. KtoĻ na siþħ ciĢgnĢþ jĢ na powierzchniħ, choę ona wcale nie
miaþa na to ochoty.
CŇ, skoro za wszelkĢ cenħ chce jĢ wydostaę, nie spytawszy uprzednio o
pozwolenie, ona mu w tym nie pomoŇe. Niech siħ mocuje sam. Byþa zþa, ale jak
wszyscy nurkujĢcy nauczyþa siħ panowaę nad emocjami, nie wykonywaę
gwaþtownych ruchw, nie podejmowaę pospiesznych decyzji, jednym sþowem -
zachowywaę spokj. To jest sposb na przeŇycie pod wodĢ.
Byþa pewna, Ňe trzyma jĢ mħŇczyzna. Kobieta opþynħþaby jĢ, by nawiĢzaę
kontakt wzrokowy. Poza tym nie miaþaby takiej siþy ruchw. Wreszcie z
gþoĻnym pluskiem wynurzyli siħ oboje na powierzchniħ. Ktokolwiek to byþ,
podtrzymywaþ jĢ teraz jednĢ rħkĢ, a drugĢ siħgnĢþ po jej maskħ.
OczywiĻcie domyĻlaþa siħ motyww postħpowania mħŇczyzny. Zapewne
sĢdziþ, Ňe straciþa przytomnoĻę i postanowiþ pospieszyę jej z pomocĢ. CŇ,
dobrze to o nim Ļwiadczy. Ale powinien byþ najpierw sprawdzię, czy siħ nie
myli.
Zaczħþa poruszaę nogami i podniosþa rħkħ, ukþadajĢc kciuk i palec
wskazujĢcy w znak kþka, stosowany przez pþetwonurkw na caþym Ļwiecie
sygnaþ, Ňe wszystko w porzĢdku. Ramiħ usunħþo siħ z jej plecw. Spojrzaþa w
twarz swemu potencjalnemu wybawicielowi.
No tak, mħŇczyzna. OdgarnĢþ wþosy z oczu i potrzĢsnĢþ gþowĢ. Byþ trochħ
starszy od niej, mgþ mieę niewiele ponad trzydzieĻci lat. Miaþ opalonĢ skrħ i
najbardziej ciemnoniebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widziaþa. W jego gþosie
pobrzmiewaþ tþumiony gniew.
- Czy pani nie wie, Ňe nurkowanie w pojedynkħ jest niebezpieczne?
Mogþa pani zginĢę. Abbey od nikogo nie potrzebowaþa lekcji bezpiecznego
nurkowania. Podejrzewaþa, Ňe jest takim samym ekspertem w tej dziedzinie jak
ten mħŇczyzna.
- Po pierwsze - parsknħþa - to byþo swobodne nurkowanie, bez
oprzyrzĢdowania. Po drugie, mam za sobĢ dziesiħę lat praktyki i doskonale
wiem, co jest, a co nie jest niebezpieczne. Po trzecie, zasiħgnħþam informacji u
tutejszych mieszkaıcw, ktrzy zapewnili mnie, Ňe w tej zatoce nic mi nie
grozi.
- Byþa pani pod wodĢ o wiele za dþugo! - MħŇczyzna nie dawaþ za
wygranĢ.
- Wiem, na ile mnie staę. Znam siħ na tym. MħŇczyzna nie wydawaþ siħ
przekonany.
- Ale kiedy po paniĢ popþynĢþem, wyglĢdaþa pani na nieprzytomnĢ, byþa
pani jakby zawieszona w wodzie.
CŇ, mgþ odnieĻę takie wraŇenie.
- Niekiedy lubiħ zrelaksowaę siħ w ten sposb - oznajmiþa. - Po prostu
przez parħ sekund pozwolię wodzie, Ňeby mnie swobodnie unosiþa. Pan tego nie
robi?
- Nie. MħŇczyzna powinien zawsze pamiħtaę o tym, Ňe jego miejsce nie
jest pod wodĢ.
- Kobieta rwnieŇ - odrzekþa Abbey ostrym tonem.
Dopiero teraz zauwaŇyþa, Ňe jej potencjalny wybawiciel nie ma na sobie
kombinezonu nurka, a nawet kĢpielwek. Zobaczyþa biaþĢ koszulkħ polo, a gdy
spojrzaþa pod wodħ, spostrzegþa, Ňe ma na sobie dŇinsy. Byþ boso.
- MyĻlaþ pan, Ňe tonħ, i wskoczyþ po mnie, tak jak staþ - stwierdziþa. - ņe
teŇ udaþo siħ panu wyciĢgnĢę mnie z tej gþħbiny bez pþetw - dodaþa z niejakim
podziwem.
- DuŇo trenujħ - wyjaĻniþ.
- CŇ, dziħkujħ. RzeczywiĻcie mogþam potrzebowaę pomocy. I przykro
mi, Ňe ma pan przeze mnie mokre ubranie - dokoıczyþa z uĻmiechem.
Wyschnie - stwierdziþ lakonicznie. - Zamierza pani jeszcze samotnie
ponurkowaę?
Abbey miaþaby na to ochotħ, ale uznaþa, Ňe w jej sytuacji byþoby to
nietaktem wobec tego mħŇczyzny.
- Nie, chyba wystarczy - odparþa. - Wracamy do brzegu?
MħŇczyzna odwrciþ siħ na brzuch i pomknĢþ w kierunku plaŇy w
zaskakujĢco szybkim tempie. Abbey, choę byþa wytrawnĢ pþywaczkĢ, a w
dodatku miaþa na nogach pþetwy, z trudem za nim nadĢŇaþa.
Dopþynħþa do brzegu wkrtce po nim, zdjħþa pþetwy i maskħ. Gdy
podchodziþa do swego niedoszþego wybawcy, ten akurat zdejmowaþ przez gþowħ
koszulkħ. Zobaczyþa muskularnĢ klatkħ piersiowĢ i silne ramiona. Byþa lekarkĢ,
wiħc widziaþa niejednego dobrze zbudowanego mħŇczyznħ. Ten jednak byþ
zbudowany doskonale.
Przyjrzaþa mu siħ uwaŇnie. DuŇe ciemnoniebieskie oczy þagodziþy nieco
rysy twarzy. W przeciwnym razie wysokie koĻci policzkowe, wyraziste brwi i
cienkie wargi nadawaþyby mu groŅny wyglĢd.
- Doktor Abbey Fraser? - spytaþ.
- Tak. SkĢd pan wie, jak siħ nazywam? - Popatrzyþa na niego zdumiona.
- Przyjechaþem tu, Ňeby siħ z paniĢ zobaczyę. Abbey rozejrzaþa siħ dokoþa
i nagle poczuþa siħ nieswojo. PlaŇa nad zatokĢ byþa pusta.
Trzy godziny wczeĻniej zjechaþa z gþwnej szosy do Aberdeen i
skierowaþa siħ w stronħ morza, do portowego miasteczka Dunlort. Zaparkowaþa
na szczycie wzgrza, wysiadþa z samochodu i po raz pierwszy poczuþa
orzeŅwiajĢcy zapach morskiego powietrza.
Byþa rozgrzana i spocona. PodrŇ z Londynu do Szkocji trwaþa dþugo, ale
warto byþo siħ trudzię. Abbey musiaþa wyrwaę siħ z miasta, ze szpitala, uwolnię
od haþasu, zaduchu i ciĢgþego poĻpiechu. Potrzebowaþa nowego Ňycia i byę
moŇe wþaĻnie teraz je zacznie.
Przez ostatnie osiemnaĻcie miesiħcy pracowaþa na peþnym etacie na
oddziale ratunkowym i opiekowaþa siħ ojcem, ktrego stan nieubþaganie siħ
pogarszaþ. Byþa szczħĻliwa, Ňe nie ma czasu na Ňycie towarzyskie. Kiedy jednak
ojciec zmarþ, to choę pogrĢŇyþa siħ w rozpaczy, musiaþa przyznaę, Ňe ta Ļmierę
stanowiþa wybawienie.
Dwa lata wczeĻniej pochowaþa mħŇa, ale... ZadrŇaþa. To caþkiem inna
historia.
Teraz zaczyna wszystko od poczĢtku.
Popatrzyþa na rozciĢgajĢcy siħ w dole port. W przystani staþ zacumowany
dawny trawler. DomyĻliþa siħ, Ňe to áHilda Esme", statek, ktry przez najbliŇsze
szeĻę czy osiem tygodni bħdzie jej miejscem pracy, a czħsto i domem. Sprawiaþ
wraŇenie sprawnego i zdatnego do Ňeglugi.
Za dwa dni miaþa zgþosię siħ do pracy. Zarezerwowaþa wiħc pokj w
hotelu, by najpierw zapoznaę siħ z miasteczkiem i pozwiedzaę trochħ okolicħ.
Od razu poczuþa, Ňe to miejsce bħdzie balsamem na jej duszħ.
Pokj w hotelu byþ wygodny i przytulny. Wyjħþa z torby zdjħcia ojca,
brata i dwch bratanic. Rodzina brata mieszkaþa na Florydzie, lecz Abbey
utrzymywaþa z niĢ bardzo bliskie kontakty. WþĢczyþa laptopa i sprawdziþa
Zgłoś jeśli naruszono regulamin