Homo eroticus erectus.doc

(215 KB) Pobierz
"Homo eroticus erectus"

"Homo eroticus erectus"


Homo eroticus erectus, (2001) – sztuka w czterech aktach.

Grzegorz Górski

Tytuł: Homo eroticus erectus

Komedia fanastyczno naukowa w IV aktach.

 

Osoby:

Dzidzia - niezamężna, ma narzeczonego
Lilka - kosmetyczka, przyjaciółka Dzidzi i Agi – trochę starsza wiekiem, zamężna, ostra w języku i bezpruderyjna w poglądach.
Aga – w tym samym wieku co Dzidzia, zamężna, młodsza stażem małżeńskim od Lilki.
(Wszystkie przyjaciółki spotykają się raczej na pogaduszki, ale przy okazji korzystają z zabiegów kosmetycznych. Bez zahamowań opowiadają o swoich sprawach, problemach.)
Wojtek – mąż Lilki
Teodor - radiowiec
Basia – wpółpracownica Teodora
Bogumił - szalony naukowiec
Kelnerka
Kierownik kawiarni
Ponadto nagrane głosy siedmiu osób na taśmie magnetofonowej (dwa kobiece i pięć męskich), oraz spikera telwizyjnego na video.

 

Akt I

 
(Wnętrze zakładu kosmetycznego, dużo luster, kilka foteli, szklane półki z całą masą różnych kolorowych butelek, tubek, małe przenośne radio. Stolik do manicure. Po prawej szklany stolik z bukietem suchych kwiatów. Wnętrze wygląda nowocześnie. Na jednym z foteli leży Dzidzia –  z maseczką kosmetyczną na twarzy, powieki przykryte plasterkami ogórka. W głębi Lilka. Z lewej strony wchodzi Aga)

 

Dzidka: (do wchodzącej Agi, podnosząc plasterki ogórków z powiek i kładąc je zpowrotem)
No i co? W końcu cię przeprosił?

Aga:
Ciągle udaje, że jest obrażony. Męskie ambicje.

Lilka:
Potrzymasz go jeszcze trochę na dystans, nie dasz mu przez kilka dni, to cię przeprosi…

Aga:
A co ty! Jemu chyba to nawet na rękę. W łóżku tyłkiem się obróci i może spać ..

Dzidka:
Mówisz tak jakbyś już była na małżeńskiej emeryturze. Ile lat jesteście po ślubie?, trzy?, pięć?

Aga:
Pięć. Ale czas chyba nie płynie z tą samą prędkością teraz co na początku.

Lilka: (staje przed lustrem i wklepuje sobie krem w policzki, smaruje czoło)
Co? Odkrywamy teorię względności? Skąd ja to znam. Dziewczyny, mówię wam świetny krem, działa bardzo odmładzająco.

Dzidka:
No to ładne perspektywy. (zabiera słoiczek, ogląda) Z łożyska?

Lilka:
Pożyjesz – zobaczysz. Myślisz, że stale będziesz miała miesiąc miodowy? Poczekaj, najpierw wyjdź za mąż. Teraz to wszystko - to tylko gra, przedstawienie, taniec godowy….

Aga: (pokazując palcem na usta)
Liluś, zobacz, coś mi tu wyskoczyło…

Lilka:
Zimno. Połóż ten krem (podaje jej z półki), ale i tak nie pomoże.

Dzidka:
Uważaj z kim się zadajesz.

Aga: (pokrzywiając się do Dzidki)
Przynajmniej wiedziałabym skąd to mam.

Dzidka:
To aż tak źle? Lilka, zmyj mi tę maseczkę, bo tu poważnie trzeba porozmawiać.

(Lilka usuwa maseczkę z twarzy Dzidki stojąc za jej fotelem. Dzidka unosi się do pozycji siedzącej, po czym wstaje. W tym czasie Aga siada na drugim fotelu przed lustrem i smaruje usta kremem podanym wcześniej przez Lilkę)

Aga: (Mówi do Dzidki z wpółotwartymi ustami, patrzy się w lustro)
Az tach śle to nie est (zakręca krem), ale mogło by być lepiej. Ty to masz teraz dobrze, przed ślubem…., nie Lilka? Inne to było życie. Pewno twój Rysiu – kwiatuszki codziennie do domu przynosi, kolacyjki serwuje, na księżyc spogląda, jakby tam miał być wasz domek z ogródkiem…

(Dzidka uśmiecha się tajemniczo, wzrusza ramionami)

Aga:
No, no przyznaj się, sami swoi….

Dzidka:
A co ty taka odromantyzowana. Wiadomo, że się stara. Taki o mnie zazdrosny. Stale chce wiedzieć gdzie jestem, co robię, ale kolacja przy świecach też mu się zdarzyła - wyszukane potrawy, orientalne przyprawy - on ma na ten temat jakąś swoją teorię. Na księżyc i gwiaździste niebo też spoglądaliśmy. Wiecie, że on to się nawet zna na gwiazdach. Pokazywał mi Niedźwiedzicę….

Lilka:
Oni wszyscy znają się na gwiazdach. Spece od Oriona, Plejad, a potem…. witamy w klubie. Niedźwiedzicę jej pokazywał - pewnie był w harcerstwie. Minie kilka latek to zobaczysz, niebo?, jakie niebo? Przedstawienie skończone, zaczęły się schody…., a na dodatek każdy ma węża w kieszeni, no nie?

Aga:
Właśnie dlatego pokłóciliśmy się. Kupiłam sobie te ciuchy, pamiętacie pokazywałam wam w gazecie, a on od razu naburmuszony, że niby on to sobie nie kupuje, a czy to moja wina? To niech sobie kupi…

Lilka:
Oni o czym innym myślą, ktoś napisał w jakiejś mądrej książce, że oni inne mózgi mają, podobno jakoś tam inaczej jest ułożone, czy od innej małpy pochodzą….

Dzidka:
Mój pewnie od gibona…

Aga:
Od początku wiedziałam, że kogoś mi przypomina, wiesz, że ty masz rację….
(na głowie Agi ląduje ręcznik rzucony przez Dzidkę)

Lilka: (śmiejąc się)
No, salonu mi nie demolować.

Aga: (zdejmując ręcznik, poprawiając włosy patrzy w lustro)
Teraz będę musiała robić fryzurę.

Lilka:
A jednak, chcesz się mu przypodobać…

Aga: (wzruszając raminami, dalej poprawia fryzurę)
Dlaczego koniecznie jemu, a nuż za rogiem wpadnę na jakiegoś mięśniaka, w lekko rozpiętej na piersi koszuli,… nigdy nic nie wiadomo, trzeba być przygotowaną…

Dzidka:
Wróć ty lepiej na ziemię.

Aga:
A po co?

Dzidka:
Co „a po co”?

Aga:
Po co mam wracać na ziemię?

Lilka:
Właśnie! (do Dzidki) Pomarzyć sobie nie można? (do Agi) Mów dalej, wysmukły, opalony, jak z reklamy w telewizji.

Dzidka: (stając przy lustrze, przeczesując włosy palcami, marzycielskim głosem)
Tacy nie istnieją. To wszystko podróbka.

Lilka: (do Dzidki)
Żeby tylko twój Rysiu tego nie usłyszał. (układa dłonie jak kot wystawiający pazury) Ryś – drapieżny zwierz. (przez chwilę jeszcze syczy jak rozwścieczony kot, machając w powietrzu paznokciami)

Aga: (do Lilki)
A tobie co?

Lilka:
Co? A nie wiem.

Dzidka: (w dalszym ciągu stoi przed lustrem, przeczesuje  palcami  włosy, mówi)
Liluś, zrobisz mi pasemka?

Aga:
Czerwone, zielone, czy siwe?

Dzidka:
A jak myślicie? W takim samym kolorze co moje włosy, tylko jaśniejsze…

Aga:
To po co w ogóle robić. Nie będzie widać.

Lilka:
Mój to by pewnie nawet nie zauważył, gdybym położyła sobie czerwone z zielonymi końcami.

Dzidka:
Nie udawaj, nie udawaj….

Lilka:
A co ty myślisz? U nich to po pewnym czasie wzrok i słuch stają się wybiórcze.

Aga:
Wszystko staje się wybiórcze, tylko, że Dzidka nam i tak nie uwierzy.

Lilka:
To kwestia doświadczenia życiowego, a nie wiary…

Dzidka:
I właśnie to doświadczenie życiowe, którego podobno nie mam, mówi mi, że Aga nie wpadnie za rogiem na mięśniaka w rozpiętej koszuli, może ewentulanie na łysawego faceta z brzuszkiem…..

Aga:
To taka przyjaciółka jesteś? Nawet pomarzyć mi nie pozwalasz. No Dzidzia, wyobraź sobie, opalony tors, srebrny łańcuszek….

Dzidka:
Trafił mi się taki jeden i to bardzo niedawno.

Aga:
Przecież ty już od ponad roku jesteś z Rysiem.

Dzidka:
No właśnie sama nie wiem co mnie napadło. To stało się tak nagle i tak naturalnie zarazem. Ryś by mnie rozszarpał jakby się dowiedział.

Lilka:
Teraz to mówisz. Ewentualnie, mogła byś dorzucić troszeczkę szczegółów….?

Dzidka:
I takie błękitne niebo….

Aga: (przybliża się, bardzo zaciekawiona)
No opowiadaj, opowiadaj, jak było…

Dzidka:
To było jakieś miesiąc temu, na spływie kajakowym. Był ze mną w jednej łodzi, gdzieś tam pobłądziliśmy. Słońce świeciło, niebo było takie niebieskie, że takiego nieba to ja chyba nigdy już nie zobaczę…..

Aga:
Daj spokój z niebem. Co z mięśniakiem?

Aga: (Aga rozmarzona siada przy stoliku z bukietem suchych kwiatów)
Nie wywracaj mojego mięśniakowatego spojrzenia na ten sflaczały świat, bo tego ci nie daruję.

Dzidka:
Smarował mi plecy olejkiem do opalania, potem jego ręce powędrowały nieco ... dalej …. no w każdym razie stało się.

(Lilka stoi wpatrzona w sufit z rękami na sercu. Aga wzdycha przesuwając dłonią wzdłuż zasuszonej pałki wodnej w bukiecie)

Aga:
Tak na jeziorze, też by mi to pasowało. Jak mi się chce chłopa. Idę do domu.....(gwałtownie przerywa i podskakuje na fotelu. Kładzie palec na usta, macha ręką w stronę pozostałych nakazując im ciszę)

Dzidka:
A co ja znowu takiego powiedziałam?

Lilka:
Trafiłaś pewnie na jej słaby punkt z tym olejkiem….

(Aga nie przestaje machać rękami, puka się w głowę słysząc ich komentarze, w końcu podbiega do półki, na której stoi radio. Zdejmuje radio z półki, włącza muzykę, radio ustawia na stoliku koło kwiatów skierowując głośnik na bukiet. Podbiega do pozostałych, bierze je pod ramiona i prowadzi na lewą stronę sceny, bliżej widowni)

Aga: (mówi głośnym szeptem,jakby zdradzała wielką tajemnicę)
Tam jest mikrofon, ktoś nas podsłuchuje….

Lilka:
Bredzisz, jaki mikrofon? Pomyliło ci się z pałką wodną….

Aga: (mówi przez zęby)
Pałką, co ty myślisz, że ja pałki od mikrofonu nie odróżnię

(Dzidka idzie w kierunku wazonu i dokładnie go ogląda, Po chwili wraca)

Dzidka: (bardzo poważnie)
Tam jest mikrofon, ktoś nas podsłuchuje…

Aga:
Przecież przed chwilą mówiłam.

(Dzidka idzie w kierunku wazonu i dokładnie go ogląda, Po chwili wraca)

Lilka: (bardzo poważnie)
Tam jest mikrofon, ktoś nas podsłuchuje…

Aga:
Coś takiego? Uwierzyłaś w końcu?

Lilka:
Ale kto?

Dzidka:
Że mnie podkusiło mówić o tym… (ścisza głos jeszcze bardziej) mięśniaku. Ryś mnie zabije….

Aga:
Od kiedy to tam może być?

Lilka: (wzrusza ramionami)
Przecież to suchy bukiet, to wody nie zmieniam. A stoi od kiedy pamiętam.

Dzidka:
To Rysiu podłożył. On jest taki zazdrosny. Te ciągłe pytania: co robiłaś, gdzie byłaś…a ja z tym jeziorem, zatłucze mnie….

Aga:
Gibon….

Dzidka: (łapie się za głowę)
No to już sobie wyobrażam….

Lilka:
Przecież to mój podstawił. Tylko on miał dostęp do zakładu. Chce pewnie wiedzić, czy forsy przed nim nie chowam, żeby mógł wydawać na ten cholerny samochód.

Aga:
Nie mów mi, że trzeba mieć klucz, żeby tu się dostać w nocy. Ja myślę, że to Krzyś. Nasłuchał się co my tu opowiadamy, a właściwie, co ja tu opowiadam, a potem chodzi ciężko obrażony i udaje, że to o ciuchy mu poszło. Oooo! kawał drania, już ja mu powiem…

(zaczyna iść w kierunku kwiatków, obie pozostałe panie odciągają ją)

Lilka:
Poczekaj, musimy się zastanowić.

Dzidka:
Komu chcesz nagadać? Nie wiemy, który to tam wsadził, bo Lilka twierdzi ...

Lilka:
Twierdzi? Ja wiem, że to on, stary sknera….

Dzidka:
Więc myślicie, że to nie Ryś? (nagle uśmiecha się) Ale musiał mieć ubaw jak Aga opowiadała o leśniczówce….

Aga:
Ja to mówiłam? Z detalami?

Lilka: (kiwa głową)
To ja stara mężatka się czerwieniłam….

Dzidka:
A ja niedoszła mężatka, nawet nigdy nie będę wiedziała o czym ona mówiła….że mnie podkusiło o tym kajaku….

Aga:
Cichooo! To trzeba sposobem. Tego co już poszło w eter nie da się zmienić, ale zawsze to można odkręcić….

Dzidka:
A co, może staniemy teraz grzecznie przed mikrofonem i po kolei odszczekamy wszystko. To tylko utwierdzi ich w przekonaniu…

Lilka:
Jakich ich? Myśłisz, że ich jest więcej? Jakaś szajka?

Dzidka: (z płaczem w głosie)
Nie wiem…

Aga:
A kto ci każe odszczekiwać. Dajcie pomyśleć….

Lilka:
Jak się dowiedzieć, który drań to podstawił?

Dzidka:
Wiem! Każda z nas powie coś takiego, żeby ich ruszyło, a potem będziemy obserwować.

Lilka:
Ich nic nie ruszy.

Dzidka:
Mojego ruszy…

Aga:
Cicho! Odszczekiwać nie ma po co, bo i tak to nic nie pomoże. Zgoda?

Dzidka i Lilka: (przytakują)
No….

Aga:
Czyli musimy dalej opowiadać co się da i udawać, że nie wiemy nic o mikrofonie…

Dzidka:
Co?! Mam opowiadać różne ….. intymne sprawy, wiedząc, że ktoś słucha….

Lilka:
Mam się mu podstawiać?

Aga:
Dajcie mi skończyć! Musimy opowiadać różne niestworzone, i to coraz bardziej niewiarygodne historie i albo ich ruszy i wyłapiemy który to, albo …

Lilka:
Albo ich nie ruszy…..i dalej nie będziemy nic wiedziały

Aga:
Ruszy, ruszy, jak dojdziemy do UFO, napadu na bank, zabójstwa z premedytacją…. to ruszy

Dzidka:
No właśnie i wtedy powiemy, że o mikrofonie wiedziałyśmy od początku, i to prawdziwe było też wymyślone, aby ich wyprowadzić z równowagi…

Lilka:
Jakich ich?

Dzidka:
Nie wiem!, ale to powinno zadziałać…

Aga: (do Lilki)
No co ty, nie rozumiesz? Dzidka już załapała cały plan. Opowiesz o swojej intymnej przygodzie z jakimś….. przystojnym Marsjaninem … i jak go to nie ruszy, to …. to nic go już nie ruszy…

Lilka:
Ruszy! Jak dodam, że on wziął za to pieniądze, to go ruszy….

Aga:
Czyli mamy plan. Tylko dziewczyny, nie oszczędzać się, co złego – to my.
W końcu - pomarzyć sobie nie można? Czy co?

Dzidka:
Raz czytałam taki numer w gazecie….. (zasłania usta)

Aga:
Nic z gazety, nic z książki, nic z życia, on to także mógł czytać, widzieć w kinie. Nic z tego …. to musi być oryginalne…., niepowtarzalne.

Dzidka:
To będzie ciężko… coś wymyśleć.

Lilka:
Rusz głową. Co, mam ci podpowiadać? Przecież ty najlepiej wiesz co twojego wkurzy. No nie? Teraz możesz sobie fantazjować do woli…. Wszystkie chwyty dozwolone….

Aga:
Mojego zwali z nóg jak opowiem, że jestem kleptomanką, te wszystkie ciuchy to nie kupione, ale ukradzione z różnych sklepów, a pieniądze to rozdaję dla niepoznaki, żeby ubywało….

Lilka:
Może ja to powinnam powiedzieć….

Aga:
To był mój pomysł, ty masz swojego Marsjanina, któremu płacisz za usługi, no wiesz dodasz trochę detali, pikantnych drobiazgów …..

Lidka:
Niech ci będzie, ale  Marsjanin? Tam nie ma nikogo, mój musi być z innej planety. Może z Wegi, może z ….

Dzidka:
A dlaczego nie z Ziemi?

Lidka:
Eeeee,

Aga:
Marsjanin z Ziemi? Ale przystojny nie z tej ziemi…. Taki ulotnie bezcielesny.
 
Dzidka:
Coś w tym stylu miałam na myśli.

Lilka:
O tak, w duchy to on wierzy, a jak nie wierzy, to uwierzy….

Aga:
A ty Dzidzia, masz już coś na myśli?

Dzidka:
No właśnie z tym duchem ….

Lilka:
Duch już zarezerwowany….

Dzidka:
Ale ja myślę o …. wyprodukowaniu ducha…

Lilka:
Ciut...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin