05.Dzieje.doc

(696 KB) Pobierz
Szbalon dokumentów

William Barclay

DZIEJE
APOSTOLSKIE

 

Poznań 2002

140

 


Tłumaczyli:
Ruth Kowalczuk, Witold Zachanowicz,
Aleksander Błażowski, Aleksander Kircun

Wydanie poprzednie ukazało się nakładem

Wydawnictwa „Słowo Prawdy” w 1979 r.

Redakcja: Adam Ciorga


WPROWADZENIE

Cenna Księga

Można powiedzieć, że Dzieje Apostolskie są najważniejszą księgą w Nowym Testamencie. Gdybyśmy jej nie posiadali, to poza tym, co można by było odtworzyć z listów Pawła, nie mielibyśmy żadnych informacji o wczesnym Kościele. Istnieją dwa sposoby pisania historii. Jednym posługuje się kronikarz, który stara się przedstawić bieg wydarzeń w porządku chronologicznym, tydzień po tygodniu, dzień po dniu. Drugim posługuje się pisarz, który jak gdyby otwierając szereg okien, daje nam możliwość spojrzenia na ważne momenty i wielkich ludzi danego okresu. Autor Dziejów Apostolskich posługuje się tym drugim sposobem. Pomimo przyjętego powszechnie sformułowania tytułu tej księgi, nie mamy do czynienia z wyczerpującym opisem dziejów apostołów. Oprócz apostoła Pawła księga wspomina tylko trzech innych apostołów. W rozdziale dwunastym (w. 2) w jednym zdaniu znajduje się wzmianka, że Jakub, brat Jana został ścięty przez Heroda. Postać Jana pojawia się tylko w narracji, nieliczne odcinki Dziejów Apostolskich mówią o Piotrze. Grecki tytuł tej księgi należałoby raczej przetłumaczyć jako „Dzieła Mężów Apostolskich”, ponieważ przekazuje ona typowe czyny, okoliczności i dzieła wielkich bohaterów wczesnego kościoła.

Autor Księgi

Od najwcześniejszych czasów uważa się, że autorem Dziejów Apostolskich jest Łukasz, chociaż sama księga nie wspomina o tym fakcie. O Łukaszu wiemy mało. W Nowym Testamencie znajdujemy o nim zaledwie trzy wzmianki (Kol 4,14; Flm 24; 2 Tm 4,11). Na podstawie tych trzech wzmianek możemy stwierdzić na pewno dwie rzeczy, po pierwsze, że Łukasz był lekarzem i po drugie, że był jednym z najbardziej cenionym przez Pawła pomocników i najwierniejszym z jego przyjaciół oraz, że towarzyszył mu w czasie ostatniego uwięzienia. Jednego szczegółu możemy się tylko domyślać, mianowicie tego, że Łukasz pochodził z pogan. Jedenasty wiersz czwartego rozdziału Listu do Kolosan zamyka listę pozdrowień od tych, „którzy są z obrzezania”, to jest od Żydów. Wiersz dwunasty rozpoczyna nową listę i można przypuszczać, że ta nowa lista obejmuje osoby pochodzące z pogan. Okazuje się, że Łukasz jest jedynym autorem ksiąg Nowego Testamentu pochodzącym z pogan. Używane przez niego zwroty medyczne sugerują, że był lekarzem. W swojej Ewangelii, pisząc o człowieku opętanym przez ducha nieczystego, Łukasz używa określenia „demon rzucił go na środek”. Było to prawidłowe medyczne określenie konwulsji. Również w Ewangelii (9,38) Łukasz opisuje człowieka, który prosił Jezusa, aby „wejrzał” na jego syna. Przy pomocy takiego zwrotu zwykle określano wizytę lekarza u pacjenta. Najbardziej interesującym przykładem wskazującym na skłonność Łukasza do używania zwrotów medycznych jest wypowiedź o wielbłądzie i uchu igielnym. Występuje ona u trzech ewangelistów (Mt 19,24; Mk 10,25; Łk 18,25). Marek i Mateusz używają greckiego słowa raphis, które było słowem powszechnie używanym dla określenia igły krawieckiej lub igły używanej w gospodarstwie domowym. Jedynie Łukasz używa słowa belone, które było fachowym określeniem igły chirurgicznej. Dla lekarza rzeczą naturalną było posługiwanie się słownictwem lekarskim.

Odbiorcy Księgi

Łukasz zadedykował zarówno swoją Ewangelię jak i Dzieje Apostolskie człowiekowi zwanemu Teofil (Łk 1,3; Dz 1,1). Możemy jedynie domyślać się, kim był Teofil. W Ewangelii (1,3) imię Teofil poprzedzone jest słowem „ dostojny”. Wyrażenie to dosłownie znaczy „wasza dostojność”. Teofil musiał być osobą wysoko postawioną w służbie Cesarstwa Rzymskiego. Istnieją trzy hipotezy co do tego, kim był Teofil.

1. Być może imię to nie było prawdziwym imieniem człowieka, któremu księga były zadedykowana. W tamtych czasach przynależność do chrześcijan mogła być niebezpieczna. Imię Teofil albo Teofilus w oryginale pochodzi od dwóch greckich słów: teos, które znaczy Bóg i philein, które znaczy – miłować. Być może Łukasz napisał swoją księgę dla jakiegoś człowieka miłującego Boga, a nie użył jego prawdziwego imienia ze względu na niebezpieczeństwo, jakie taka decyzja mogła spowodować.

2. Jeżeli Teofil był faktycznie osobą, do której zwracał się Łukasz, to, jak już powiedzieliśmy, musiał być wysokim urzędnikiem rzymskim. Być może Łukasz napisał tę księgę po to, aby pokazać mu, że chrześcijaństwo jest piękne i godne przyjęcia, a chrześcijanie są dobrymi i szlachetnymi ludźmi. Możliwe, że Dzieje Apostolskie są obroną chrześcijaństwa, napisaną w celu przekonania jakiegoś dostojnika rzymskiego, aby nie prześladował chrześcijan.

3. Istnieje jeszcze jedna teoria, bardziej romantyczna od poprzednich. Łukasz był lekarzem, a w starożytności lekarze często byli niewolnikami. Być może, Łukasz był lekarzem Teofila. Być może, Teofil był śmiertelnie chory, a umiejętności i poświęcenie Łukasza pomogły mu wrócić do zdrowia. Być może, Teofil z wdzięczności obdarzył Łukasza wolnością, a Łukasz chciał potem odwdzięczyć się za ten dar. Historia o Jezusie była czymś najdroższym, co posiadał. Napisał ją i posłał Teofilowi.

Cel napisania Dziejów Apostolskich

Spróbujmy zastanowić się, co skłoniło Łukasza do napisania tej księgi.

1. Jednym z powodów była chęć obiektywnego ukazania chrześcijaństwa przedstawicielom rządu rzymskiego. Wiele razy autor odchodzi od głównego tematu, aby podkreślić jak uprzejmi byli rzymscy stróże porządku w stosunku do Pawła. Wspomina, że Sergiusz Paweł, prokonsul Cypru, nawraca się na chrześcijaństwo (Dz 13,12), w Koryncie, Galion jest całkowicie bezstronny (Dz 18,12), pretorzy w Filippi odkrywają swoją pomyłkę i publicznie przepraszają Pawła (Dz 16,35), przedstawiciele władzy w Efezie są życzliwi w stosunku do Pawła i dbają o to, żeby nie stała mu się krzywda (Dz 19,31). Łukasz wykazuje, że w latach poprzedzających napisanie Dziejów Apostolskich, władze rzymskie często były bezstronne, sprawiedliwe i pozytywnie ustosunkowane względem chrześcijan. Stara się też wykazać, że chrześcijanie byli dobrymi i lojalnymi obywatelami i za takich byli uważani przez władze. Na przykład Galion odpowiadając na skargę Żydów na Pawła, orzeka, że nie chodzi tutaj o żadne bezprawie lub zły czyn (Dz 18,14), pisarz miejski z Efezu wydaje dobrą opinię o chrześcijanach (Dz 19,37), Klaudiusz Lizjasz specjalnie podkreśla, że nie ma nic przeciwko Pawłowi (Dz 23,29), Festus orzeka, że Paweł nie uczynił niczego zasługującego na karę śmierci, a wraz z Agryppą zgadzają się, że Paweł mógłby być zwolniony, gdyby nie odwołał się do cesarza. Łukasz pisał Dzieje Apostolskie w czasach, kiedy chrześcijanie byli nielubiani i prześladowani i pragnął wykazać, że rzymscy urzędnicy i funkcjonariusze uważając chrześcijan za dobrych ludzi i lojalnych obywateli, byli obiektywni w swoich sądach i postawach. Wysunięto nawet kiedyś interesującą sugestię, że Dzieje Apostolskie są listem przygotowanym w celu obrony Pawła w czasie jego rozprawy przed rzymskim cesarzem.

2. Innym celem Łukasza było wykazanie, że chrześcijaństwo jest religią dla wszystkich ludzi z wszystkich narodów. Była to jedna z tych prawd, których Żydzi nie mogli zrozumieć. Wierzyli, że tylko oni są narodem wybranym i że u Boga nie ma miejsca dla innych narodów. W swojej Księdze Łukasz pragnie udowodnić, że tak w rzeczywistości nie jest. Dlatego pokazuje Filipa głoszącego ewangelię Samarytanom, Szczepana, który głosi „chrześcijaństwo dla wszystkich” i za to ponosi męczeńską śmierć; opisuje także, jak Piotr akceptuje Korneliusza jako członka Kościoła, jak chrześcijanie głoszą ewangelię poganom w Antiochii, jak Paweł w wielu krajach zdobywa różnych ludzi dla Chrystusa. Podkreśla również, że Kościół podjął historyczną decyzję, zgodnie z którą w społeczności chrześcijańskiej poganie mają być traktowani na równi z Żydami (Dz 15). Chciał pokazać, że chrześcijaństwo jest religią nie znającą granic i znoszącą wszelkie podziały.

3. Opisane cele można jednak uznać za drugorzędne. Najważniejszy cel Łukasza zawiera się w słowach Zmartwychwstałego Pana: „Będziecie mi świadkami w Jerozolimie i całej Judei i Samarii i po krańce ziemi” (Dz 1,8). Tym wielkim celem Łukasza było pokazanie rozwoju chrześcijaństwa, przedstawienie w jaki sposób religia, która miała swój początek w dalekim zakątku Palestyny, w niespełna trzydzieści lat dotarła aż do Rzymu. C. H. Turner zwraca uwagę, że Dzieje Apostolskie można podzielić na 6 części, z których każda kończy się sprawozdaniem o postępie misji chrześcijańskiej. Podział ten przedstawia się następująco:

a. (Dz 1,1–6,7) – relacje o zborze w Jerozolimie i o zwiastowaniu Piotra, jest zakończona następującym podsumowaniem: „A Słowo Boże rosło i poczet uczniów w Jerozolimie bardzo się pomnażał, tak, że znaczna ilość kapłanów przyjmowała wiarę”.

b. (Dz 6,8–9,31) – rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa w Palestynie i męczeństwo Szczepana, zwiastowanie ewangelii w Samarii. Ten etap jest podsumowany słowami: „Tymczasem kościół, budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się po całej Judei, Galilei i Samarii pokojem i wspomagany przez Ducha Świętego pomnażał się”.

c. (Dz 9,32–12,24) – opis nawrócenia Pawła, rozszerzenie Kościoła aż po Antiochię, przyjęcie poganina Korneliusza do społeczności chrześcijańskiej. Zakończenie tej części brzmi: „A Słowo Boże rosło, i rozszerzało się”.

d. (Dz 12,25–16,5) – początki Kościoła w Azji Mniejszej i podróż misyjna po Galacji, podsumowane słowami: „Zbory zaś utwierdzały się w wierze i z każdym dniem rosły w liczbę”.

e. (Dz 16,6–19,20) – dotarcie Kościoła do Europy, misja Pawła w wielkich miastach pogańskich, takich jak Korynt i Efez. Podsumowanie tej części brzmi: „Tak to potężnie rosło i zyskiwało na mocy Słowo Pańskie”.

f. (Dz 19,21–28,31) – przybycie Pawła do Rzymu i jego uwięzienie. Przy końcu tej części widzimy Pawła „głoszącego Królestwo Boże i nauczającego o Panu Jezusie Chrystusie śmiało i bez przeszkód”.

Ten podział Dziejów Apostolskich wyjaśnia jednocześnie pewien fakt, który na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo zagadkowy, a mianowicie, fakt dziwnego zakończenia tej księgi. Przedstawia ono Pawła w więzieniu, oczekującego na wyrok. Chcielibyśmy wiedzieć, co potem działo się z Pawłem. Ale dalsze jego dzieje okryte są tajemnicą. Łukasz zakończył swoją relację, ponieważ został w niej osiągnięty cel. Pokazał, w jaki sposób chrześcijaństwo rozpoczęło się w Jerozolimie i przetoczywszy się przez dużą część świata dotarło do wielkiego Rzymu. Opisał cudowne rozprzestrzenianie się Ewangelii, i odłożył pióro, kiedy ukazał chrześcijaństwo założone w stolicy świata.

Źródła, z których korzystał Łukasz

Łukasz pisał historię, a źródła, z których historyk czerpie informacje są sprawą bardzo istotną. Skąd Łukasz znał opisane przez siebie fakty?

1. W pierwszych piętnastu rozdziałach Łukasz opisuje wydarzenia, o których nie posiadał informacji bezpośredniej, tzn. nie uczestniczył w nich osobiście. Najprawdopodobniej miał dostęp do dwóch źródeł. Pierwszym były historie miejscowych zborów. Każdy zbór miał swoją historię, chociaż mogła ona nie być utrwalona na piśmie. Możemy wyróżniać trzy bloki lokalnych przekazów. W rozdziałach 1-5 oraz w 15 i 16 opisana jest historia zboru w Jerozolimie. Historia zboru w Cazarei zawarta jest w rozdziałach 8,26-40 oraz 9,31–10,48, a historia zboru w Antiochi w rozdziałach 11,19-30 i 12,25–13,28. Drugim źródłem były opowiadania o wielkich postaciach wczesnego Kościoła. Najprawdopodobniej istniały cykle opowiadań o działalności takich mężów jak Piotr, Jan, Filip i Szczepan. Z pewnością przyjaźń Łukasza z Pawłem umożliwiała mu poznanie starszych wielu zborów, a ich opowiadania o wydarzeniach z niedalekiej przyszłości stanowiły dla niego rozległe źródło wiedzy.

2. Na temat większości opisów zawartych w rozdziałach 16-18 Łukasz posiadał osobistą, bezpośrednią wiedzę. Czytając uważnie Dzieje Apostolskie zauważymy, że w niektórych miejscach autor pisze np. „przybyli, modlili się” itp., potem niespodziewanie zmienia osobę podmiotu i kontynuuje np. „przybyliśmy, modliliśmy się”. W pierwszej osobie liczby mnogiej pisane są następujące fragmenty księgi dziejów Apostolskich: 16,10-17; 20,5-16; 21,1-18; 27,1–28,16. Łukasz musiał być obecny przy wszystkich tych wydarzeniach. Jeśli chodzi o wydarzenia, przy których nie był obecny, to musimy pamiętać, że spędził on z apostołem Pawłem wiele godzin w więzieniu i Paweł zapewne wiele mu opowiedział. Poza tym, nie było chyba ważniejszej postaci związanej z misją i pierwszymi zborami, której by Łukasz osobiście nie znał. W każdym więc wypadku czerpał informację od naocznych świadków.

Czytając Dzieje Apostolskie możemy być absolutnie pewni, że żaden historyk nie był w posiadaniu lepszych źródeł i żaden nie wykorzystał swoich źródeł w sposób bardziej uczciwy niż czynił to Łukasz.


DZIEJE APOSTOLSKIE

Moc do wytrwania (1,1-5)

Księga Dziejów Apostolskich stanowi drugi rozdział kontynuowanej historii w dwojakim sensie. Po pierwsze, jest to dosłownie drugi tom dzieła wysłanego przez Łukasza Teofilowi. W pierwszym tomie, to znaczy w Ewangelii, Łukasz opowiedział historię życia Jezusa na ziemi, teraz przechodzi do opisania historii kościoła chrześcijańskiego. Po drugie, Dzieje Apostolskie stanowią drugi tom historii, która nie ma końca. Ewangelia była opowiadaniem zaledwie o początkach tego, co Jezus czynił i czego nauczał. Ziemskie życie Jezusa było jedynie początkiem działalności, która nie ma końca. Są różne rodzaje nieśmiertelności. Istnieje nieśmiertelność sławy. W „Henryku V” Szekspir wkłada w usta króla następujące słowa, w których władca przewiduje nieśmiertelną pamięć, jeżeli bitwa pod Agincourt zostanie wygrana.

„Synowi starzec pamięć tę przekaże,

I dzień świętego Kryspina nie minie

Od dzisiejszego dnia do końca świata,

By imię nasze z ust do ust nie brzmiało....”[1]

Niewątpliwie Jezus zdobył taką nieśmiertelność, ponieważ jego imię nigdy nie zostanie zapomniane. Istnieje też nieśmiertelność oddziaływania. Niektórzy ludzie wywierają na świat wpływ, który nigdy nie ustaje. Sir Francis Drake był jednym z największych angielskich żeglarzy i nawet dzisiaj Koszary Marynarki Królewskiej w Plymouth są jego imieniem nazwane. W ten sposób zawsze będą istnieli marynarze noszący to „chlubne i zwycięskie imię”. Bez wątpienia Jezus zdobył i taką nieśmiertelność, ponieważ jego wpływ na świat i na życie ludzi nie może się skończyć. Ale przede wszystkim istnieje nieśmiertelność obecności i mocy. Jezus nie tylko pozostawił nieśmiertelne imię i pewien wpływ, On żyje, działa i jest nadal pełen mocy. On nie jest tym, który był, On jest tym, który jest, a Jego życie trwa nadal.

W pewnym sensie cała lekcja zawarta w Dziejach Apostolskich streszcza się w tym, że życie Jezusa jest kontynuowane w Jego Kościele. Dr John Foster opowiada nam, w jaki sposób pewien Hindus poszukujący prawdy przyszedł do pewnego biskupa w Indiach. Bez niczyjej pomocy przeczytał Nowy Testament i historia ta zafascynowała go, a Chrystus zachwycił. „Czytał dalej... i czuł, że wkracza do nowego świata. W Ewangeliach był Jezus, Jego czyny i Jego cierpienia. W Dziejach Apostolskich występują uczniowie, ich czyny, myśli i nauka. Kościół kontynuował dzieło Jezusa z chwilą Jego odejścia. „I dlatego właśnie” – powiedział ten człowiek do mnie – „muszę należeć do Kościoła, który kontynuuje życie Chrystusa”. Księga Dziejów Apostolskich opowiada nam o Kościele, który żyje życiem Chrystusa.

Ten fragment mówi nam o tym, w jaki sposób Kościół został wyposażony w moc potrzebną do tego zadania. A został on w nią uzbrojony dzięki pracy Ducha Świętego. Ducha Świętego często nazywamy Pocieszycielem. W języku angielskim słowo to pochodzi od łacińskiego słowa fortis, które znaczy odważny. Duch Święty jest tym, który napełnia ludzi odwagą i mocą. W Dziejach Apostolskich, jak zresztą w całym Nowym Testamencie, trudno jest dokonać wyraźnego podziału pomiędzy dziełem Ducha Świętego i dziełem zmartwychwstałego Chrystusa. Nie powinniśmy nawet tego czynić, ponieważ zesłanie Ducha Świętego jest wypełnieniem obietnicy danej przez Jezusa: „A oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Zauważmy jeszcze jedną rzecz: apostołom nakazane było czekać na zesłanie Ducha. Otrzymywalibyśmy więcej mocy, odwagi i pokoju, gdybyśmy nauczyli się czekać. W krzątaninie życia musimy nauczyć się oczekiwać. „Którzy oczekują Pana nabierają nowych sił”. (Iz 40,31). W pośrodku nawału zajęć musimy znaleźć czas na rozsądną bierność. W walce musi być czas na posilanie się.

Królestwo i jego świadkowie (1,6-8)

W ciągu całej swojej służby Jezus działał w niesprzyjających okolicznościach. Centrum jego poselstwa stanowiło zwiastowanie o Królestwie Bożym (Mk 1,14). Niestety, jego słuchacze całkiem inaczej pojmowali to Królestwo. Żydzi zawsze byli bardzo świadomi tego, że są narodem wybranym przez Boga. Uważali, że oznacza to, iż są nieodzownie przeznaczeni do szczególnych honorów, przywilejów i do panowania nad światem. Jednak cała ich historia dowodziła, że z ludzkiego punktu widzenia, nigdy się to nie spełni. Palestyna była malutkim krajem, nieprzekraczającym 120 mil długości i 40 mil szerokości[2]. Niegdyś byli Żydzi państwem niepodległym, ale później popadli kolejno w niewolę Babilończyków, Persów, Greków i Rzymian. W ten sposób zaczęli oczekiwać dnia, w którym sam Bóg wkroczy w ludzkie dzieje, kiedy swoją mocą uczyni to, czego oni nigdy nie mogli osiągnąć. Oczekiwali dnia, kiedy dzięki boskiej interwencji spełni się ich wymarzone panowanie nad światem. Królestwo pojmowali w kategoriach politycznych. A w jaki sposób zrozumiał je Jezus? Przyjrzyjmy się modlitwie Pańskiej. Znajdujemy w niej obok siebie dwie prośby. „Przyjdź Królestwo twoje, bądź wola twoja jako w niebie tak i na ziemi”. Cechą charakterystyczną stylu hebrajskiego, o czym można przekonać się na podstawie wielu Psalmów, było wypowiadanie myśli w dwóch paralelnych wierszach. Drugi z tych wierszy powtarzał lub podkreślał myśl zawartą w pierwszym. I tak ma się rzecz z tymi dwiema prośbami. Druga z tych próśb jest definicją pierwszej. W ten sposób widzimy, że przez Królestwo Jezus rozumiał społeczność ludzi na ziemi, w której boża wola jest wykonywana tak jak w niebie, w sposób doskonały. I dlatego właśnie miało to być Królestwo zbudowane na miłości, a nie na przemocy.

Aby to zrozumieć, ludzie potrzebowali Ducha Świętego. Łukasz już poprzednio wspominał o czekaniu na przyjście Ducha. Nie powinniśmy jednak sądzić, że Duch Święty zaczął istnieć dopiero wtedy. Moc może istnieć zawsze, ale ludzie mogą jej doświadczyć lub skorzystać z niej dopiero w pewnym momencie. Ludzie na przykład nie wynaleźli energii atomowej. Ona zawsze istniała, ale dopiero w naszych czasach ludzie wyzwolili ją i doświadczyli jej. Podobnie i Bóg jest odwiecznie Ojcem, Synem, i Duchem Świętym, ale przyszedł taki czas, kiedy ludzie doświadczyli w całej pełni Jego mocy, która zawsze istniała.

Moc Ducha miała uczynić ich świadkami Chrystusa.. To świadectwo miało obejmować swoim zasięgiem coraz to szersze kręgi, najpierw Jerozolimę, potem całą Judeę, następnie pół-żydowski kraj – Samarię, która miała być pomostem do przejścia na teren świata pogańskiego, a w końcu świadectwo to miało dotrzeć do krańców ziemi.

Rozważmy kilka cech wyróżniających świadka chrześcijańskiego.

Po pierwsze, świadkiem może być człowiek, który powie: „wiem, że te fakty są prawdziwe”. W sądzie nie może człowiek powoływać się na zasłyszaną historię; musi świadczyć na podstawie osobistych przeżyć. Był taki czas, kiedy John Bunyan nie był całkowicie pewny swoich przekonań. Niepokoił go fakt, że Żydzi uważali swoją religię za najlepszą, a Mahometanie swoją. A jeżeli chrześcijaństwo też pozostaje w sferze przypuszczeń? Świadek nie mówi, „wydaje mi się”, lecz „ja wiem”.

Po drugie, prawdziwy świadek nie świadczy słowami, lecz czynami. Kiedy H. M. Stanley odnalazł Dawida Livingstone’a i spędził z nim trochę czasu, powiedział: „Gdybym przebywał z nim trochę dłużej, byłbym zmuszony zostać chrześcijaninem, a przecież on nigdy nie rozmawiał ze mną o tym”. Samo świadectwo życia tego człowieka było nieodparte.

Po trzecie, wiele mówi fakt, że w grece jest tylko jedno słowo na określenie świadka i męczennika (martus). Świadek musiał być gotowy stać się męczennikiem. Być świadkiem oznaczało być wiernym bez względu na konsekwencje.

Chwała odejścia i chwała powrotu (1,9-11)

Ten fragment wprowadza najtrudniejsze pojęcia w Nowym Testamencie. Po pierwsze, mówi o Wniebowstąpieniu. Jedynie Łukasz opowiada o tym, tutaj i w swojej Ewangelii (Łk 24,50-53). Nie mamy żadnych powodów, aby wątpić w fakt wniebowstąpienia. Z dwóch przyczyn było ono absolutnie konieczne. Po pierwsze, musiał przyjść taki moment, kiedy Jezus powrócił do swojej chwały. Minęły już te czterdzieści dni, w ciągu których Jezus pojawił się po Zmartwychwstaniu. Był to oczywiście szczególny stan, który nie mógł trwać zawsze. Równie oczywistym wydaje się, że okres ten musiał zakończyć się w jakiś wyraźny sposób. Źle by się stało, gdyby pojawienia się Jezusa po zmartwychwstaniu powoli zaniknęły, jak gdyby, mówiąc potocznie, cała sprawa rozwiała się. Było rzeczą konieczną, żeby Jezus, który w określonym czasie przybył na świat, w określonym też czasie z niego odszedł. Aby wyjaśnić drugą konieczność, musimy przenieść się w wyobraźni do czasów, kiedy to się wydarzyło. Dzisiaj za niebo nie uważamy jakiegoś konkretnego miejsca za chmurami. Przez niebo rozumiemy ten błogosławiony stan, kiedy już na zawsze będziemy przebywali z Bogiem. Ale te wydarzenia miały miejsce prawie dwa tysiące lat temu. Wtedy wszyscy ludzie, nawet najmądrzejsi, sądzili, że ziemia jest płaska, a nad nią, poza chmurami, znajduje się niebo. Jeżeli więc Jezus miał dać swoim naśladowcom nieodparty dowód na to, że powrócił do swojej chwały, to wniebowstąpienie było konieczne. To był jedynie możliwy dowód na to, że Jezus powrócił do swojej chwały. Musimy jednak zwrócić uwagę na jeszcze jeden szczegół. Łukasz opowiadając o tym w swojej Ewangelii, dodaje jeszcze: „A oni wrócili do Jerozolimy z wielką radością” (Łk 24,52). Pomimo wniebowstąpienia, albo raczej dzięki niemu, uczniowie byli całkowicie pewni, że Jezus nie odszedł od nich, lecz, że pozostaje z nimi na zawsze.

Ten fragment stawia nas też w obliczu pojęcia powtórnego przyjścia. Jeżeli chodzi o powtórne przyjście, to musimy pamiętać, że spekulacje na temat czasu i sposobu przyjścia Jezusa, są zarówno niemądre jak i niepożyteczne, ponieważ sam Jezus powiedział, że nawet On sam nie zna dnia ani godziny, kiedy Syn Człowieczy przyjdzie (Mk 13,32). Spekulacje na temat czegoś, co było zakryte nawet przed Chrystusem wydają się być prawie bluźnierstwem. Po drugie, podstawową nauką chrześcijańską jest to, że Bóg ma plan dla każdego człowieka żyjącego na świecie. Wierzymy, że historia nie jest przypadkowym zbiorem przypadkowych wydarzeń, które donikąd nie prowadzą. Wierzymy, że świat zmierza do jakiegoś celu, że celem historii jest przyszłe, zaplanowane wydarzenie, ku któremu zmierza całe stworzenie. Wierzymy, że kiedy wypełni się czas, Jezus Chrystus okaże się Sędzią i Panem wszystkiego. Powtórne Przyjście nie jest tematem do spekulacji i niezdrowego zainteresowania. Stanowi ono wezwanie do oczekiwania na przyjście tego dnia i do przygotowania się na tę chwilę.

Los zdrajcy (1,12-20)

Zanim przejdziemy do losu zdrajcy, Judasza, zwróćmy uwagę na kilka innych szczegółów w tym fragmencie. Sabat był dla Żydów dniem całkowitego odpoczynku. W tym dniu wszelkie prace były całkowicie zakazane. Podróż w dzień sabatu była ograniczona do dwóch tysięcy łokci (ok. 1 km), a odległość tę nazwano sabatnią podróżą.

Ciekawe jest to, że bracia Jezusa znajdują się tutaj w towarzystwie uczniów. Podczas życia Jezusa znajdowali się oni po stronie Jego przeciwników (Mk 3,21). Być może w ich przypadku, tak jak w wielu innych, śmierć Jezusa otworzyła im oczy i poruszyła ich serce bardziej niż Jego życie.

Łukasz podaje, że liczba uczniów wynosiła około stu dwudziestu. Jest to jeden z najbardziej pokrzepiających faktów w Nowym Testamencie. Było tam jedynie stu dwudziestu ludzi deklarujących się po stronie Chrystusa. Jest rzeczą wysoce nieprawdopodobną, aby ktokolwiek z nich był kiedyś poza obrębem niewielkiego obszaru Palestyny. Jeżeli weźmiemy ludność samej Palestyny, w której w owym czasie mieszkało cztery miliony Żydów, to zauważymy, że chrześcijan było mniej niż jeden na trzydzieści tysięcy mieszkańców. Porównując to moglibyśmy powiedzieć, że było to tak, jak gdyby w całym Glasgow było około trzydziestu chrześcijan, albo dwunastu w ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin