Miniatrua 1.doc

(14 KB) Pobierz

Siedziałam w obrotowym fotelu przed komputerem. Miałam na sobie szare dresy i fioletowy sweter, w których mam zwyczaj spać. Moje włosy prezentowały rozczochrany kok w nieładzie. W kuchni słyszałam trzask palonego drewna w piecu oraz taniec pojedynczych kropli, które spadając z kranu pozostawiały po sobie cichy plusk; hałasy braci, którzy znowu kłócili się o piłkę;

- Oddawaj to! - krzyczał jeden.

- Ja byłem pierwszy! - odcinał się drugi.

Czasem czułam się, jak więzień we własnym domu. Malutka przestrzeń, którą mi wydzielono mieściła dwa regały z książkami, dwa biurka, piętrowe łóżko z szafą i słupkiem na książki oraz dywanik, mający siedem tysięcy centymetrów kwadratowych. Jedynym światłem, jakie do mnie docierało, była świetlna mgiełka pochodząca od laptopa oraz pomarańczowa smuga wytwarzana przez lampkę. Lecz gdy spojrzałam na sufit widziałam w nim odbicie światła słonecznego.

W moim małym pokoiku czułam się dobrze, jednak przez liczne szpary, wychodzące na resztę świata, nie czułam niezbędnej dyskrecji. Każde skrzypnięcie fotela, drzwi, czy zwykłe kaszlnięcie, niosło się echem po całym domu. Czułam jednak zapach książek, skórki od banana i kwitnących róż. W powietrzu unosił się jeszcze lakier do włosów, nadając mojej arkadii charakterystycznej woni.

Siedziałam i pisałam to, kiedy z kuchni usłyszałam pukanie do drzwi. Bracia umilkli na moment i zaczęli się pchać do drzwi.

- Ja otworzę! - rzucił się pierwszy

- Nie, bo ja! - przekrzykiwał drugi.

Gdy wreszcie otworzyli przywitała ich nieznajoma uprzejmym głosem.

- Witam chłopcy, czy jest Daria w domu? - spytał wysokim barytonem, którego dźwięk pieścił moje uszy.

- Jest. Daria! Do ciebie jakiś pan!

Wiedziałam, kto to jest. Siedziałam sparaliżowana; przez moją głowę przewijało się tysiące myśli. Co on tu robi? Czemu ja? Jakim cudem? Powoli nie trafiałam palcami w klawiaturę, bo ręce tak mi się trzęsły. W dołku pojawiła się znajome uczucie – zniecierpliwienie połączone ze strachem i oczekiwaniem.
- Już chwilka...- wykrzyknęłam jakimś cudem.

Wstałam z fotela podeszłam do lustra leżącego pionowo na biurku. Pięknie, pomyślałam. Wyglądam jak zombie... Rozpuściłam włosy i delikatnie je przeczesałam grubym grzebieniem. W świetle lampki nabrały kasztanowo - miedzianych refleksów. Twarz przemyłam wodą utlenioną, jak zwykle zresztą, potem podeszłam do regału z kosmetykami i psiknęłam się perfumami. Musiałam wyglądać głupio... Dresy i pachnidła – po prostu bosko.
Kurcze, on stoi cały czas na korytarzu, nie pomyślałam, żeby go wpuścić, czy coś... Głupia, głupia! karciłam się w myślach, idąc na spotkanie. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
- Witaj. – zaśpiewał melodyjnym głosem.

- Wiedziałam, ze przyjdziesz. - czułam go. Swoją postawą zdradzał wszystkie uczucia. Nawet rudym blaskiem rdzawobrązowych włosów zdawał się mówić.
- Dlaczego ja? - spytałam.

- Bo jesteś wyjątkowa.



Napisałam to, co każdy z nas chciałby przeżyć. Bety nie ma.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin