Zmiana Siebie.rtf

(13 KB) Pobierz

Zmiana siebie

 

Zmiana siebie nie jest wcale łatwym zadaniem, dlatego nie zawsze się udaje. Jednakże jeśli ktoś czytając powyższe akapity odnalazł cząstkę siebie, nie ma raczej wątpliwości, że trzeba coś z tym zrobić.

 

Najczęściej ludzie oczekują pigułki, która wszystko zmieni. Wiara w jej szybkie i skuteczne działanie jest tak mocna, iż często występuje tzw. „efekt placebo”. Polega on na ustępowaniu np. bólu mimo podania pacjentowi pigułki zupełnie niedziałającej na ośrodki bólu, a nawet substancji zupełnie nieaktywnej w organizmie np. soli fizjologicznej. Efekt ten wzmacnia się zasadniczo, jeżeli środek jest bardzo niedobry lub terapia bolesna (nakłuwanie igłami, bolesne masaże czy też uciążliwe ćwiczenia). Na tej zasadzie funkcjonują „wszelkiej maści” szamani i cudotwórcy. Ok. 33% ludzi poddanych jakimkolwiek działaniom terapeutycznym uważa, że znacznie się im poprawiło, mimo iż terapia nie miała żadnego sensu medycznego (fizjologicznie stwierdzonych zmian), a nawet jeśli się nie odbyła (sławne bezkrwawe operacje!).

 

Zatem ludzi niekoniecznie trzeba leczyć, aby im się poprawiło, często wystarczy przekonać, że się leczy i to już wystarczy do poprawy zdrowia i wzmożenia działania naszego układu immunologicznego (to jest już sprawdzalne fizjologicznie np. badaniami krwi). Jednakże nas interesuje raczej poważna terapia psychologiczna, oparta jak najbardziej o racjonalne myślenie i mierzalne efekty terapii. Przez 100 lat psychologii wynaleziono wiele sposobów pomiaru i opracowano dość ścisłą metodologię badań. To tylko osobom niezwiązanym z psychologią wydaje się, iż to dziedzina niezwykle labilna i niekonkretna (podstawą jest tu matematyka, a jeszcze częściej szczególny jej dział - statystyka). Jeżeli odpowiedź na jakieś pytanie jest zbyt długa i ma zawarte wiele warunków wykluczających, ludzie przestają ją rozumieć i po prostu się gubią. Zatem najczęściej, jeśli czegoś nie rozumiemy, odrzucamy to lub określamy jako „niepewne”. Tak bardzo chcielibyśmy, aby wszystko było czarne lub białe, a świat jest dość skomplikowany, pewnie nawet bardziej niż nam w tej chwili (z tym zaawansowaniem nauki) się wydaję. Pomijam ostrzejsze określenia, wypowiadane nawet przez wydaje się wykształconych ludzi typu: „to jest głupie”, gdyż sądy te określają dobitnie sądzącego, a nie materię, o której sądzi. Sam ile razy powiem, że coś jest „głupie”, to zastanawiam się, czy właśnie teraz nie pokazuję dobitnie, że tego nie rozumiem.

 

Zmiana nie następuje łatwo, gdyż nasza osobowość i przekonania powstają w ciągu wielu lat życia, poprzez ciągłe doświadczanie nowych sytuacji. Zatem z tego, co nam się zdarzyło, wyciągamy wnioski (uogólniamy) częściowo nieświadome i według tych przekonań postępujemy. Żeby więc coś zmienić, trzeba by doświadczyć czegoś nowego, czegoś tak drastycznego, że zmieni wiele lat innych doświadczeń. Np. wystarczy, że nas raz pies pogryzie, to niejako automatycznie unieważniamy wszelkie przekonania na temat zachowania się psów, choćby były niezwykle pozytywne i piękne. Szczególnie jeśli się to zdarzy małemu dziecku, które jeszcze nie ma wielu innych doświadczeń z psami.

 

Opisywane tu zdarzenie jest niezwykle przydatne przy terapii behawioralnej (zachowawczej). Dawno już zauważono, iż nasze reakcje są wyuczalne, tj. warunkowane (tu - spowodowane) przez zdarzenia lub konkretne obiekty. Możemy nauczyć się reagować na te same zdarzenia negatywnie lub pozytywnie w zależności od tego, jak zakodowaliśmy je w poprzednich sytuacjach. Zatem możliwe jest przewarunkowanie, tzn. zmiana oceny czy reakcji na dany bodziec (zdarzenie). I tak osoba, która boi się psów po ugryzieniu, co naturalne, może przestać się ich bać (nawet tego konkretnego psa), jeżeli pokażemy jej, iż są spotkania z psem niekończące się pogryzieniem. Problem polega na tym, iż osoba ugryziona ma fobię, czyli nie chce nowych doświadczeń z psem. Obchodzi je „wielkim kołem” i panicznie unika. Nawet myśl o spotkaniu z psem może boleć, a na pewno napawać panicznym lękiem!

 

Zatem terapia behawioralna polega na tym, aby uzyskać pożądany efekt skojarzenia poprzez wyuczenie takiej reakcji, takiego zachowania, jakie jest pożądane. Fizjolog rosyjski Pawłow odkrył warunkowanie klasyczne sto lat temu i do dziś doskonale się tym spostrzeżeniem posługujemy świadomie w terapii lub nie, w codziennym warunkowaniu się na zdarzenia i osoby. Inną odmianą warunkowania jest „warunkowanie instrumentalne” (Skinner), gdzie zwierzę, a też człowiek reaguje na wzmocnienie (nagrodę) lub karę. Na tej zasadzie wyucza się zwierzęta różnych sztuczek cyrkowych, a ludzie reagują np. na większą wypłatę lub pochwałę lepszą pracą. Nie jest to niestety tak proste, jak napisałem, gdyż wzmocnienie (nagroda) z czasem się dewaluuje. Zatem aby uzyskać ten sam efekt, trzeba by dawać coraz większą nagrodę (pracownik stale nagradzany przestaje odczuwać to jako nagrodę, lecz należne mu wynagrodzenie. Motywowanie ludzi jest niezwykle skomplikowane i nie należy do tematu, który teraz poruszam).

 

Oba te mechanizmy pozwalają na zwalczanie fobii, motywowanie ludzi do założonych celów czy też zmianę nawyków. Nasze działania są przeważnie przyuczonym nawykiem i jako takie mogą być przeuczone (przewarunkowane). Dlatego jeżeli jest nam z nimi źle, nieefektywnie czy też prowadzą do niezamierzonych skutków, można podjąć terapię behawioralną i je zmienić.

 

Niestety, zmiana na poziomie zachowań jest efektywna przy bardzo prostych zachowaniach, gdyż zupełnie nie uwzględnia tego, co człowiek myśli, jakie wartości i wyobrażenia nim kierują. Najczęściej też trudno by było zrozumieć postępowanie ludzi, kiedy nie wzięlibyśmy pod uwagę tego, co myślą i tego, jak widzą świat. Takie spojrzenie na ludzi nazywa się redukcjonizmem, gdyż redukuje nasze wnioski tylko do tego, co jest obserwowalne, czyli zachowania. Na szczęście dawno już zauważono, iż behawioryzm to niekompletna – niepełna psychologia i następne nurty takie jak psychologia poznawcza wydatnie to poprawiły.

 

W terapii poznawczej zmiana myśli i wyobrażeń jest głównym punktem. Przykre uczucia zaczęto traktować jako wskazówkę do zmiany kierunku myślenia. Wymaga to jednak solidnego i dogłębnego analizowania naszych myśli, a raczej „modeli myślowych”, jakimi się posługujemy. Tu już nie wystarczy prosta obserwacja i wyciąganie wniosków, trzeba dotrzeć do niewidocznych wyobrażeń rzeczywistości (właśnie modeli myślowych), jakimi posługuje się dany osobnik. To one determinują jego myślenie, a w konsekwencji i postępowanie. Psychologia poznawcza (kognitywna) ma niezwykłą przyszłość przed sobą, gdyż wydaje się, iż jesteśmy na samym początku tej drogi.

 

Popularne i bardzo efektywne są terapie poznawczo–behawioralne, które łączą oba te kierunki psychologii. W zasadzie to właśnie terapia poznawczo–behawioralna zdominowała w ostatnich latach świat terapeutów i mnie jest ona bardzo bliska. Dlatego w swoich szkoleniach stosuję wiele technik tu występujących.

 

Niezwykle pomocne w dokonywaniu zmian, szczególnie w terapii behawioralnej, jest w psychologii podejście psychofizjologiczne, czyli badania zależności psychicznych na fizjologię i odwrotnie. Dzięki temu podejściu szeroko stosuje się metody „biofeedbecku”, tj. sprzężenia zwrotnego naszych reakcji fizjologicznych i psychicznych, np. monitorowanie akcji serca, fal umysłu czy napięcia mięśni i świadome wpływanie na nie siłą woli, czyli wywoływanie pożądanych zmian w tych procesach, które przecież nie podlegają zazwyczaj świadomej kontroli. Sprzężenie zwrotne, obserwowanie procesów fizjologicznych niezwykle szybko uczy nas je kontrolować i nimi sterować do pewnego stopnia! (Dalej nie możemy zatrzymać całkowicie akcji serca, ale możemy wydatnie ją zwolnić). Umiejętności takie niezwykle są przydatne np. przy obniżaniu ciśnienia pacjentom z nadciśnieniem, nauki koncentracji u osób z osłabioną koncentracją i generalnie niezwykle zmieniają poczucie kontroli nad naszym organizmem, co owocuje w szybkiej poprawie odporności psychicznej na stres i poprawie odporności immunologicznej.

 

Coraz częściej zdajemy sobie sprawę z tego, iż badanie jednej tylko dziedziny czy organu nie daje rzetelnego i dostatecznie kompletnego obrazu całości. Dlatego zdobywa sobie popularność systemowe podejście do zagadnienia, zgodnie z założeniem: każdy system jest częścią innego systemu (np. organy składają się z tkanek, tkanki z komórek, komórki z cząstek, cząstki z atomów itd. A w górę idąc to organy są częścią człowieka, człowiek częścią rodziny, społeczności, środowiska, ziemi itd.). Tylko brak wiedzy i narzędzi, np. odpowiednich mikroskopów czy teleskopów, ograniczają nasze poglądy na współzależność poszczególnych systemów.

 

Obecna wiedza mocno jest skoncentrowana na poziomie komórkowym, a nawet już molekularnym organizmów. Dzięki niej wiemy, iż to, co jeszcze parę naście lat temu było „cudem”, dziś jest już poznanym mechanizmem obronnym organizmu np. mechanizmów neurohormonalnych. (Możemy przyjąć potoczne powiedzenie, iż cud to tylko technologia, której jeszcze nie znamy – mechanizm funkcjonowania jeszcze niewyjaśniony).

 

W drugą stronę patrząc, jednostka jest zanurzona w środowisku, które dla niej jest pewnym nadrzędnym systemem. Środowisko determinuje jednostkę, zatem to ono również odpowiada za stany chorobowe tej jednostki. Dlatego badania laboratoryjne, szczególnie w psychologii, mogą dawać niewielkie, a może nawet błędne rezultaty. Na pewno ekonomiczniej byłoby tak budować środowisko, aby nie powstawały chore jednostki (np. nie tyle leczyć alkoholików, co na poziomie środowiska eliminować patologię, która prowadzi do alkoholizmu).

 

Podobnym systemem jest rodzina. Nie sposób zrozumieć jednostki, jej motywów działania, dopóki nie poznamy systemu „rodziny”, w której ta jednostka funkcjonuje. To system na poziomie rodziny wytwarza np. frustracje czy stres permanentny, zatem na nic się zdadzą indywidualne terapie pacjenta żyjącego w złym (frustrującym, stresującym) systemie.

 

Na koniec wspomnę jeszcze o podejściu egzystencjalno-fenomenologicznym i holistycznym w psychologii. Ten pierwszy zakłada, iż każdy człowiek posiada pewne możliwości, które poprzez swoje życie chce rozwijać. Brak ich ekspresji (wyrażenia), samospełnienia powoduje patologię. Zatem terapia w tym podejściu ma za zadanie odkryć jego możliwości i je wyrazić w swobodny i zdrowy sposób.

 

Holistyczne podejście w psychologii kładzie nacisk na aspekt duchowy przyjmując, że człowiek funkcjonuje na co najmniej trzech poziomach: fizycznym, psychicznym i duchowym. Choroby somatyczne mają oprócz przyczyn bezpośrednich – biologicznych również przyczyny psychiczne i duchowe. Np. zmiana postawy wobec innych ludzi, wybaczanie sobie i innym czy zmiana celu życiowego – zmienia postawę. Zatem buduje bardziej duchową postawę i oddaje część własnych problemów w ręce istoty wyższej.

 

Jakiejkolwiek terapii chcemy użyć (choć wymieniłem tylko nieliczne i to pobieżnie), to widać, iż to zadanie złożone i dość skomplikowane działanie. A chcąc zastosować je zgodnie wszystkie tak, aby maksymalnie wywrzeć wpływ na pacjenta, to umiejętność dostępna tylko nielicznym. Tu liczy się również wiek, a raczej lata doświadczenia. Każdy psychoterapeuta przechodzi przez różne obszary fascynacji nowymi nurtami psychologii, jednak tylko niewielu udaje się to poskładać w całość tak, aby nie ulec złudzeniu jednej „cudownej” metody na wszystkie choroby i dolegliwości.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin