John Fisher
OKIEM PSA
PORADNIK PSIEJ PSYCHOLOGII
SPIS TREŚCI
Wprowadzenie
Część I. Czym jest pies?
1. Pochodzenie psa
Przodkowie
Wilcze ścieżki
2. Jak rozwijała się psychika psa?
Noworodek (O do 13 dni)
Faza psiej socjalizacji (14 do 49 dni)
Faza socjalizacji z człowiekiem (7 do 12 tygodni)
Faza ustalania hierarchii (12 do 16 tygodni)
Faza ucieczek (4 do 8 miesięcy)
Okres dojrzewania (6 do 14 miesięcy)
Wiek dojrzewania (l do 4 lat)
3. Miejsce psa w ludzkim stadzie
Zamieńmy się miejscami
4. W jaki sposób psy się uczą?
Negatywna tigmotaksja
Wrażliwość na dotyk
Wrażliwość na dźwięki
Wrażliwość wzrokowa
Wrażliwość psychiczna
Zachowania charakterystyczne dla różnych ras
5. Sztuka stosowania nagród
Zasady postępowania
Zastosujmy to w praktyce
6. Sztuka stosowania kar
Cześć II. Pozytywne podejście do problemów behawioralnych
7. Trudności wychowawcze
8. Stresy
9. Kłopoty żywieniowe — wskazania
10. Kłopoty żywieniowe — fakty
Eukanuba
Dieta Hilla
Dieta naturalna
Jak czytać etykiety
Podsumowanie
11. Uboczne skutki leczenia
12. Kłopoty wychowawcze: spojrzenie tresera
13. Kłopoty z hierarchią stada
Psy i niemowlęta
Psy i dzieci
Psy i dorośli
Psy i psy
14. Agresja
Agresja dziedziczna
Agresja nerwicowa
15. Nadmierna pobudliwość
16. W co się bawić z własnym psem?
Zabawy w domu
Zabawy w ogrodzie
Zabawy w parku
Część III. Porady dla właścicieli psów od A do Z. Kłopoty z psem: jak się ich pozbyć
Agresja
Brudzenie w domu
Ciągnięcie na smyczy
Dieta
Goście
Gonienie innych zwierząt
Gryzienie przedmiotów
Kopanie
Lizanie
Nadaktywność
Nadmierne poczucie własności
Nadpobudliwe zachowanie
Nerwowość
Niszczycielstwo
Obrona
Obrona terytorium
Ogryzanie
Odruchy kopulacyjne
Przywoływanie
Podniecenie jazdą samochodem
Szczekliwość
Ucieczki
Gryzienie
Walka
Wskakiwanie na ludzi
Wycie
Zjadanie odchodów
Znaczenie terenu
Żebractwo
WPROWADZENIE
Czy jest przyjaciel równy mu,
co ścieżkę wskaże ci.
Uczciwe serce, wierny druh,
duch wielki w oczach lśni.
Artysta w pracy,
w sportach mistrz,
rodziny i stad stróż.
Faworyt królów,
pieszczoch dam,
to przecież pies i już!
choć ciałem raczej mały,
to podbił on świat cały...
Wiersz ten jest uroczym hołdem wyrażającym uwielbienie milionów ludzi dla nieodłącznego towarzysza, dzielącego z nimi dom i los — psa. “Przewodnik wskazujący ścieżki" — przywodzi na myśl psa przewodnika wiodącego ślepca. “W pracy swej artysta" to choćby border collie pędzący stado owiec. “Strażnik rodziny i stad" — toż to owczarek niemiecki stróżujący u furtki czy bobtail czujnie obserwujący obejście. Psy z łatwością spełniają nie tylko te zadania, ale też wiele, wiele innych. Pozwala nam to przypuszczać, że rozumiemy te zwierzęta z taką samą łatwością, jak one pojmują, czego od nich oczekujemy. Ale czy naprawdę rozumiemy psy? Podejrzewam, że jednak nie. Co więcej, powstaje pytanie, czy psy rzeczywiście rozumieją nas? I znów obawiam się, że odpowiedź brzmi — nie.
Kiedy jednak zupełnie bezstronnie zastanowimy się, czym właściwie jest pies, łatwo zauważymy, jak naiwne jest przypisywanie mu ludzkiego systemu wartości czy ludzkiego sposobu rozumowania w postępowaniu. Ta książka ma za zadanie pomóc w zrozumieniu psa takim, jaki on jest w rzeczywistości. Kiedy nauczymy się, jakie są psie motywacje, system wartości, dlaczego postępuje tak, jak postępuje i w jaki sposób się uczy, wtedy nasze stosunki z czworonogim przyjacielem staną się w pełni satysfakcjonujące. Niestety, nader często dbający o swoich podopiecznych
właściciele są błędnie informowani o tym, jak mają postępować. Recenzowałem ostatnio książkę, której autor zalecał używanie cienkiego, bambusowego pręta przy uczeniu psa chodzenia przy nodze. Prętem tym należy uderzać psa po pysku, ilekroć spróbuje wysunąć się przed przewodnika. Ten sam autor ma prostą receptę, jak oduczyć psa przyjmowania smakołyków od obcych. Otóż w kawałek mięsa należy zawinąć ni mniej ni więcej tylko pinezkę, tak aby ostry szpikulec wystawał nieco na zewnątrz. Kiedy pies spróbuje zjeść smakołyk, ukłuje się w nos! Z podobnym skutkiem można użyć widelca. Ostre zęby wystające podstępnie ponad smaczny kąsek skutecznie mają zniechęcić psinę do przyjmowania czegokolwiek do jedzenia od obcych. Na okładce tego dzieła widnieją nazwiska wielce czcigodnych i zasłużonych kynologów, którzy poniewczasie odżegnują się od jego treści. Książka jest atrakcyjnie wydana, a jej cena nader umiarkowana. Moją negatywną recenzję pominięto milczeniem, a książka jest dostępna tak w sklepach, jak w bibliotekach. Jakże wiele szkody ta ogólnie dostępna publikacja wyrządzi dbałym o psy właścicielom i ich podopiecznym, którzy zechcą oprzeć się na “fachowej" literaturze!
Jako psi behawiorysta upatruję źródła większości problemów, jakie mają właściciele ze swoimi psami, w fałszywym rozumieniu normalnego psiego zachowania. Zdarzają się, bez wątpienia, psy o chwiejnej psychice i złym temperamencie, u których cechy te są uwarunkowane genetycznie, ale ich liczba jest znacznie mniejsza niż wskazywałaby liczba eutanazji, dokonywanych z wymienionych powodów. Nie zawsze też wina złych psich zachowań spoczywa jedynie na właścicielu. Twierdzenie, że “nie ma głupich psów, są tylko źli właściciele" niekoniecznie musi być prawdziwe.
Dlaczego psy objawiają czasem zaburzenia zachowania, które z pozoru wydają się być nie do rozwiązania? Czytając tę książkę przekonacie się, jak wiele okoliczności trzeba wziąć pod uwagę przed postawieniem diagnozy, czy to pies jest przebiegłym szelmą, czy też właściciel głupcem.
Książka podzielona jest na trzy części. Część pierwsza wyjaśnia zachowania psów i ich przyczyny. Druga traktuje o najczęściej występujących zaburzeniach zachowania psów i sposobach ich rozwiązywania. Część trzecia to łatwy w użyciu przewodnik dla tych, którzy mają kłopoty z zachowaniem się ich podopiecznych. Jako właściciel, trener, wystawca i sędzia znam doskonale blaski i cienie, jakie przynosi zajmowanie się trudnymi zwierzętami. Wiem też doskonale, że wiele z tych problemów można rozwiązać, o ile uda się ustalić jakie są ich przyczyny. Tylko wtedy, gdy rozumiemy w jaki sposób pies się uczy, będziemy w stanie nauczyć go prawidłowego reagowania na nasze komendy, co zdecydowanie różni się od wpajania mu naszego systemu wartości. Aby postępować właściwie, musimy spojrzeć na życie psa w ludzkim stadzie z jego punktu widzenia. Innymi słowy musimy zacząć myśleć jak pies!
CZĘŚĆ I
CZYM JEST PIES?
1
POCHODZENIE PSA
W książce zapisów miałem zanotowane: poniedziałek, 9 rano — pani Gort z dwuletnim samcem rottweilerem — agresywny w stosunku do ludzi. “Cóż za radosny początek nowego tygodnia" — zdążyłem pomyśleć, a już usłyszałem zajeżdżający samochód. Zupełnie wtedy nie przypuszczałem, jak ważny będzie ten przypadek dla dalszej mojej działalności. To on uświadomił mi, że w leczeniu zaburzeń beha-wioralnych znacznie ważniejsze jest ustalenie przyczyn złego zachowania, niż koncentrowanie się li tylko na objawach.
Kiedy wyszedłem, aby powitać moich pacjentów, uderzył mnie widok kruchej starszej pani, dobrze po sześćdziesiątce, trzymającej się zderzaka i desperacko usiłującej utrzymać się na nogach. Od razu zobaczyłem przyczynę tych rozpaczliwych wysiłków — w drugiej ręce trzymała smycz, na której wisiał wielki, rozwścieczony rottweiler. Sytuację pogarszało to, że jego złość była skierowana wyraźnie przeciwko mnie. Jednocześnie nawiedziły mnie dwie myśli “Czy ona będzie w stanie go utrzymać" i “Czemu kobieta w jej wieku wybrała sobie tak dużego psa".
Żeby nie przedłużać tej historii nadmiernie — jakoś udało się psa opanować. Okazało się, że obecna właścicielka nie tyle wybrała sobie takiego potwora, ile go odziedziczyła. Pani Gort była gospodynią domową emerytowanego oficera. Rudi, bo tak nazywał się pies, był jego własnością. Kiedy pan zmarł, zapisał swojej gospodyni w testamencie zarówno dom, jak i rottweilera. Zapisowi testamentowemu towarzyszyła instrukcja, że Rudiemu nie może zbywać na niczym. Nie minęło wiele czasu, a Rudi okazał się nieznośny. Pani Gort przypuszczała, że przydałoby mu się trochę ćwiczeń. Ale kiedy tylko wstałem, by przygotować dla nas herbatę, Rudi szarpnął się tak, że pani Gort znalazła się na podłodze razem z krzesłem. Stało się oczywiste, że jakikolwiek trening jest ostatnią rzeczą, na którą miałby ochotę. Na szczęście pani Gort udało się utrzymać smycz, nie jestem bowiem wcale pewien, czy Rudi wstał z miejsca tak gwałtownie, aby pomóc przynieść mi filiżanki. Mieliśmy tu do czynienia z sytuacją, kiedy po śmierci swego pana Rudi był jedynym dorosłym samcem w domu. Z racji wieku i kondycji pani Gort nie była w stanie zapewnić mu niezbędnej porcji codziennych ćwiczeń. Ponadto, stosując się do ostatniej woli właściciela, staruszka zapewniała psu trzy razy dziennie porcję świeżego mięsa.
Zanim cokolwiek można było postanowić, Rudi musiał na powrót znaleźć się pod kontrolą. Ograniczenie jego praw w domu i odebranie pewnych przywilejów miało prowadzić do zaakceptowania przez niego nowych reguł postępowania. Pomóc miała jednocześnie wprowadzona zmiana diety na mniej energotwórczą i niskobiałkową. Pewną sumę pieniędzy trzeba było wydać na zaangażowanie doświadczonej w postępowaniu z psami osoby, która zapewniłaby psu codzienną porcję ruchu, zabierając go na długie spacery. Miały one spożytkować nadmiar energii i dostarczyć nowych bodźców psychicznych, rozpraszając nudę. Doradzane długie spacery miały na celu ograniczenie nadmiernie rozwiniętego instynktu terytorialnego Rudiego i, według mojej opinii, było znacznie sensowniej szym sposobem wydawania pieniędzy niż płacenie gigantycznych, cotygodniowych rachunków u rzeźnika. (Wszystkie elementy mojej porady zostaną później omówione dokładniej).
Ten nowy sposób postępowania z Rudim przyniósł spodziewane rezultaty w bardzo krótkim czasie. Rudi stał się miłym, delikatnym w obejściu olbrzymem, jak zresztą większość przedstawicieli tej rasy. Nie sądzę, aby podobnie dobre rezultaty udało się uzyskać, próbując konwencjonalnych metod tresury ze znudzonym, przekarmionym i pełnym niespożyt-kowanej energii psem. Jedynym rezultatem byłaby prawdopodobnie próba sił, z której wyszlibyśmy oboje, tak jak ja i pani Gort, ciężko pogryzieni. Tego roku otrzymałem kartkę świąteczną od pani Gort ze zdjęciem Rudiego. Stał na tylnych nogach przy kuchennym zlewie, najwyraźniej pomagając przy zmywaniu. Czyż nie miało to znaczyć, że wreszcie udało się jej obłaskawić swego domowego samca! Rudi nie był psem z natury agresywnym, on jedynie zachowywał się agresywnie i na tym polegał problem. Mam nadzieję, że uda mi się uzmysłowić państwu różnice tych dwóch postaw. Lubię rottweilery i jestem pewien, że ich fatalna opinia jest niezasłużona. Na takie a nie inne zachowanie się Rudiego miał niewątpliwy wpływ fakt, że oddano mu przewodnictwo stada. Postępował on zatem tak, jak powinien odpowiedzialny za stado przewodnik. Na pierwszy rzut oka mówienie o rodzinie jako o stadzie może się wydawać dziwactwem, bowiem my, ludzie, postrzegamy to zupełnie inaczej. Psy, jako zwierzęta z natury stadne, rodzą się z potrzebą bycia członkiem stada z zachowaniem całej jego hierarchii. Tak też patrzą na rodzinę, w której przyszło im żyć.
Aby w pełni zrozumieć zachowania psów, niezbędna jest znajomość zachowań gatunków, od których się one wywodzą. Poznając wzorcowe zachowania, możemy sobie wyrobić jasny pogląd na przyczyny takiego, a nie innego postępowania psów. Zdaję sobie przy tym sprawę, że choćby ze względu na różnice rozmiarów przyjęcie założenia o wspólnym pochodzeniu doga niemieckiego i chihuahua może wzbudzać niejakie opory. Istnieją dostatecznie pewne dowody na to, że pies pochodzi od jednego gatunku, który żył na terenach Europy Północnej ponad dziesięć tysięcy lat temu. To bynajmniej nie wyklucza możliwości, że współczesny pies mógł równolegle rozwinąć się z innych, blisko spokrewnionych gatunków, prowadzących wędrowny tryb życia w innych regionach. Choć współczesne psy domowe różnią się znacznie wielkością, to wykonane w 1937 roku przez E. Dahra pomiary czaszek psich wykazały, że niezależnie od rasy i wielkości stosunek szerokości szczęki w najwęższym jej punkcie do jej długości jest stały. Co więcej, takie same rezultaty otrzymał on mierząc czaszki psów z epoki kamiennej. Mierząc długość rzędu zębów trzonowych i porównując ją z wysokością żuchwy uzyskał zbliżone rezultaty. Jego badania dowodzą, że w okresie początkowego udomowiania psów ich wielkość była zbliżona, a ich wygląd ulegał późniejszym zmianom w obrębie tego samego typu.
Podbudowaniu tej teorii może służyć także fakt, że mózgoczaszka wszystkich psów ma zbliżoną objętość. Zatem różnica pomiędzy dogiem a chihuahua jest świadomie wykreowaną przez człowieka różnicą wielkości i kształtu ciała. Skoro wszystkie psy wywodzą się od jednego wspólnego przodka, zastanówmy się, który z dziś wolno żyjących gatunków ma posłużyć nam za model do naszych behawioralnych obserwacji? Miałżeby to być (jak chce większość naukowców) wilk czy może szakal? Szukając podobieństw pomiędzy psem a oboma tymi gatunkami, dochodzimy do Wniosku, że jednak raczej wilk jest prawdopodobnym przodkiem. Przede wszystkim wzór zębowy psa i wilka jest zbliżony, podczas gdy u szakala jest on różny od obydwu. Znamienne, że kiedy w roku 1965 Fuller i Scott ustalili dziewięćdziesiąt wzorów zachowań psów, aż osiemdziesiąt jeden było charakterystycznych też dla wilków. Dźwięki wydawane przez psy i wilki są podobne, a wydawane przez szakale — różne od obydwu. Podobnie ma się rzecz z zachowaniami stadnymi.
W świetle tych faktów wydaje się, że to właśnie wilk jest tym zwierzęciem, na którym powinniśmy skoncentrować naszą uwagę.
Wilki są zwierzętami stadnymi o silnie rozwiniętym poczuciu hierarchii stada. Wilk Alfa jest przewodnikiem stada. Wbrew obiegowym opiniom nie utwierdza on swojej pozycji w stadzie nieustannym okazywaniem agresji wobec pozostałych jego członków. To inne, słabsze osobniki podbudowują jego autorytet nieustannym demonstrowaniem uległości. Oczywiście, kiedy w stadzie pojawi się osobnik na tyle silny, że może zagrozić pozycji lidera, natychmiast pojawia się agresja i rzecz cała kończy się walką. Ale są to nader rzadkie przypadki. Na ogół stado żyje w harmonii i spokoju. Niejedno ludzkie skupisko mogłoby się wiele nauczyć obserwując współdziałanie stada wilków w walce o przetrwanie. Badania nad zdziczałymi psami wykazały, że ich sposób życia i wzory zachowania są niezwykle podobne do tych, jakie występują u wilków. Kiedy na przykład samica wilka rodzi miot młodych, jednocześnie dwie lub trzy inne w stadzie zaczynają produkować mleko, na wypadek gdyby naturalna matka została zabita. U psów domowych stosunkowo często spotykamy się ze zjawiskiem ciąży urojonej. Ostatnio spotkałem się z tym, że suka dobermanka zaczęła produkować mleko, gdy kocica najbliższych sąsiadów urodziła młode. Zgoda — to nader rzadki przypadek, ale dowodzi, jak silne są instynkty macierzyńskie u psów.
Wilki mają bardzo silny instynkt terytorialny. W walce o przeżycie każde stado broni zajętego przez siebie terytorium. Wilki znakują jego granice kałem i moczem, pozostawianym w punktach o strategicznym znaczeniu. Specyficzny zapach stada stanowi ostrzeżenie dla innych stad czy pojedynczych osobników, że wkroczyły na obcy teren. Podobne zachowania przy znakowaniu własnego terytorium możemy zaobserwować u psów, chociaż wydawać by się mogło, że dostępność pożywienia powinna znieść konieczność obrony własnego terenu.
Zwykle wyprowadzamy nasze psy na spacery w miejsca uczęszczane przez ich większą liczbę i od wczesnego wieku staramy się je socjalizować i na ogół nie mamy większych kłopotów z poskromieniem instynktu obrony własnego terytorium przez psy. Jednak, kiedy dwa o silnej osobowości psy spotkają się na terenie, który każdy uważa za własny, łatwo może dojść do walki, zwłaszcza kiedy oba są głodne.
Postawa ciała wilka i psa są niemal identyczne. Jako właściciele nie mamy na ogół kłopotów z odczytaniem mowy ciała naszego domowego ulubieńca. Orientujemy się kiedy jest zły, zadowolony, kiedy nam się poddaje. Ale rzadko kiedy potrafimy prawidłowo odczytać subtelne znaki, jakie wymieniają między sobą dwa psy. Zresztą często podkładamy pod nie własne, z gruntu fałszywe interpretacje. Kiedy golden retriever macha
łagodnie nisko opuszczonym ogonem, dla większości ludzi oznacza to dokładnie to samo, co wysoko zadarty ogon owczarka niemieckiego, szybko kiwający się na boki.
Fakt, że stykamy się z tak dużą liczbą ras, powiększa zamieszanie powstałe w wyniku błędnych interpretacji psich zachowań. Mieszkając pod jednym dachem z golden retrieverem, który radośnie macha ogonem, możemy być nieco zaskoczeni, kiedy ugryzie nas owczarek niemiecki, którego próbowaliśmy pogłaskać, bo tak radośnie machał wysoko zadartym ogonem.
Gdybyśmy znali primitywne wzorce zachowań byłoby jasne, że o ile pierwsza postawa jest podyktowana poddańczą postawą i oznacza, jestem miły dla ciebie, ty bądź miły dla mnie", o tyle druga, odstraszająca mówi — “nie podchodź bliżej, bo cię ugryzę". Jeszcze trudniej odczytać mowę psa, który zgodnie ze standardem rasy ma obcięty ogon.
Nieliczne są takie zachowania psów, których nie spotykamy u ich dzikich kuzynów. Powstały one, jak sądzę, w wyniku świadomych działań hodowców, którzy nader chętnie utrwalali dziwne czy oryginalne cechy, jakie ujawniły się u szczeniąt w ich hodowli. Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że niektóre z tych wyprodukowanych przez człowieka ras pozostawione same sobie nie mogłyby przeżyć w stanie dzikim. Prawa natury są być może okrutne dla odmieńców, ale dzięki nim przeżywają osobniki najlepiej przystosowane. Nic nie zmieni też faktu, że choćbyśmy nie wiem jak starali się wpłynąć na wygląd i psychikę rozmaitych psich ras, i tak w ostatecznym rozrachunku okaże się, że drzemią w nich instynkty i wzory zachowań dzikiego wilka.
2
JAK ROZWIJAŁA SIĘ PSYCHIKA PSA?
...
malagota