Christianitas i Rewolucja.docx

(29 KB) Pobierz

Christianitas i Rewolucja

Kościół jest Tradycją. Zasadniczym elementem jego misji uświęcania, rządzenia i nauczania jest przekazywanie - z pokolenia na pokolenie, aż do końca czasów, bez zmiany w istocie tego, co sam otrzymał od swego Boskiego Założyciela. To właśnie: Tradidi quod accepi -(przekazałem co otrzymałem) abp Lefebvre uznawał za swoją własną życiową misję i zadanie założonego przez niego Bractwa św. Piusa X.

W tym więc sensie artykuł ten ma być "tradycyjny", a nie "oryginalny". Nie ma on na celu przekazać bardziej lub mniej mądrych refleksji autora na temat historii, ale koncepcję Kościoła odnośnie do jego miejsca w świecie i życia w świecie wokół niego, w świetle niezmiennych objawionych prawd, których jest on strażnikiem. Jest to chrześcijańskie spojrzenie na historię, które nie ma nic wspólnego z głupotami, których jesteśmy nieustannie uczeni. Jest to "teologia historii", wizja sub specie aeternitatis, interpretacja czasu w terminach wieczności i ludzkich wydarzeń w świetle Boskiego objawienia. Kościół odczytuje następstwo wydarzeń w świetle wiary i dostrzega w nim różnorodność oznak opatrznościowego planu Boga, nieuchronnie dążąc ku celowi wyznaczonemu przez Stwórcę na początku czasów: naszego zbawieniu. Niestety, wielu katolików ignoruje lub po prostu odrzuca taką wizję. Życie w świecie ukształtowanym przez protestantyzm pozwoliło przeniknąć niektórym jego zasadom nawet do naszych katolickich umysłów i serc. Dotyczy to zwłaszcza twierdzenia, że rzeczywistość Boga musi być teologicznie odróżniana od rzeczywistości poznawanej empirycznie, aby zachować transcendentną świętość chrześcijańskiej prawdy; że rzeczywistość religijna jest zjawiskiem wewnętrznym, a Kościół jest zasadniczo niewidzialną społecznością "prawdziwych wyznawców", rzeczywistością duchową, która musi być oddzielona od spraw ziemskich ze względu na ich wzajemną integralność i wolność. Niektórzy katolicy zaczęli w ten sposób traktować swą wiarę - jako prywatną sprawę własnej duszy i Boga, jako coś obcego ich codziennej aktywności i w praktyce całkowicie niezależnego od życia politycznego, ekonomicznego i kulturalnego. Mogą oni wciąż mówić o "społecznym panowaniu Chrystusa", a nawet modlić się o jego nadejście, stało się to jednak dla nich pojęciem abs-trakcyjnym, terminem bez treści, obiektem "nabożeństwa", ale nie możliwą do osiągnięcia rzeczywistością.

Ponadto, poczynając od rewolucji francuskiej, świat, w którym żyjemy, zdominowany został przez liberalizm, doktrynę, dla której wolność jest zasadą fundamentalną, według której wszystkie rzeczy mają być osądzane i organizowane. W filozofii i religii liberalizm jest systemem naturalistycznym, który wynosząc godność ludzką ponad jej granice głosi, że każdy człowiek posiada wolność i prawo do wyboru dla siebie tego, co czuje, że jest prawdziwe i dobre.

"Liberalizm w dziedzinie religijnej jest doktryną głoszącą, że w religii nie ma obiektywnej prawdy, ale że jedno wyznanie jest tyle samo warte co inne (...), że objawiona religia nie jest prawdą, ale uczuciem i kwestią gustu, że nie jest ona obiektywna i potwierdzona cudami, że każda osoba ma prawo do czynienia tego, na co mu przychodzi ochota" (kard.Newman).

Te antychrześcijańskie poglądy, które tak długo potępiane były przez Kościół, są obecnie powszechnie przyjmowane. Jak pisze dr Jan Rao - doprowadziło to wielu katolików do konkluzji, że brak zgody Kościoła na dostosowanie się i pogodzenie ze współczesnym światem jest absurdalny i bezcelowy, więc stanowisko katolickie w tej sprawie powinno zostać albo odrzucone jako irracjonalne, albo zrewidowane, by zmusić Kościół do wyjścia z szańców kontrreformacji i kontrrewolucji.

W rzeczywistości, pomimo wielu optymistycznych prognoz i oczekiwań, mamy obecnie w Kościele i w świecie kryzys, będący po prostu kontynuacją odwiecznej bitwy. Mamy nowe potyczki, nowe bronie, armie wciąż mobilizują nowe siły, ale jest to ta sama wojna. W ubiegłych stuleciach nasi antykatoliccy adwersarze sprzeciwiali się zastosowaniu katolickich zasad w życiu społecznym i politycznym, podczas gdy dzisiaj celem ataku jest sam katolicyzm, jego istota, jego cel. Tryumfujący dziś rewolucyjny liberalizm zapewnia, że nie ma powrotu do tych kwestii, które zostały według niego rozstrzygnięte raz na zawsze. Tradycyjny katolicyzm jest krytykowany jako beznadziejnie zacofany, jako "fundamentalizm", niemal na równi z islamskim terroryzmem. W przeszłości ataki przychodziły z zewnątrz, z jawnym zamiarem zniszczenia Kościoła i wiary katolickiej, podczas gdy dzisiaj pochodzą one z wewnątrz, od ludzi Kościoła, ludzi, którzy "z nas wyszli, ale nie byli z nas", używających bardziej przebiegłej i skutecznej broni, kryjącej się pod pozorami dobra.

Być może nieświadomie i bezwolnie od dawna już współpracujemy z widzialnymi i niewidzialnymi wrogami, którzy walczą przeciw Chrystusowi i Jego jedynemu prawdziwemu Kościołowi. Bitwa wciąż trwa. Tak długo, jak jego wrogowie spiskują i intrygują, Kościół musi walczyć przy użyciu tych broni, w jakie wyposażył go Bóg: prawdy i łaski, doktryny i cnoty. "Kościół zachowa Ducha Bożego tylko pod warunkiem, że będzie toczył wojnę przeciw duchowi przeciwnemu, duchowi człowieka. Atakowany, musi się bronić: jest to jego prawo i jego obowiązek. To, co powiedziano o jego Boskim Oblubieńcu, odnosi się również do jego historii: Dominare in medio inimicorum. Zawsze królujący, zawsze atakowany, na ziemi musi być Kościołem walczącym".

Czas już otworzyć oczy i dostrzec rzeczywistość. Pierwszym krokiem w tym kierunku jest poznanie i rozważanie katolickiej wizji historii - tego, jak ludzkie wydarzenia powinny być postrzegane w świetle wiary. Bez jej światła ciąg wydarzeń wydaje się pozbawiony wzajemnych związków, co uniemożliwia studiowanie historii. A skoro zobaczymy, będziemy musieli wybrać...CHRISTIANITAS

Tajemnica wiary

 

Bóg nieskończenie nas przerasta. Jest nieskończenie święty, żaden człowiek nie może zbliżyć się do Niego i pozostać przy życiu. Objawił nam On jednak największą tajemnicę, tajemnicę Trójcy świętej. Nie wiedzielibyśmy o niej nic, gdyby sam Bóg nas o tym nie po-uczył. W tym właśnie sensie mówimy o zniżeniu się Boga do nas, Jego "który (...) mieszka w światłości nieprzystępnej; którego żaden z ludzi nie widział, ale i widzieć nie może". Jednak objawienie to ma miejsce pod zasłoną wiary i dostępne jest jedynie dla pokornych i czystych serc, które On sam wybrał. Pyszny i pogański świat w wielkiej mierze objawienia tego nie przyjmie. Objawienie Bożych tajemnic postępowało stopniowo w historii narodu wybranego, osiągając swój szczyt wraz z przyjściem samego Boga w ludzkim ciele, "tajemnicę, która była zakryta od wieków i wobec pokoleń, a teraz objawiona została świętym Jego"5. Syn Boży stał się człowiekiem i w sposób, który wymyka się naszemu pełnemu pojmowaniu, objawił pełnię swego Ojca: "kto Mnie widzi, widzi i Ojca"6.

To właśnie tę tajemnicę Chrystusa Kościół przekazuje wszystkim pokoleniom. On sam jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, który ,jest głową ciała Kościoła". Misja Syna Bożego kontynuowana jest przez misję Apostołów (a więc Kościoła) w świecie: "jak Ojciec mnie posłał, i Ja was posyłam"8. Tak jak Chrystus odsłania nam swoje Bóstwo, a Kościół, Mistyczne Ciało Chrystusa, daje poznać tajemnicę Chrystusa nam - tak też Christianitas jest w analogiczny sposób manifestacją czy objawieniem tajemnicy Zbawiciela. To właśnie tym jest, mówiąc ściśle, Christianitas: manifestacją tajemnicy Chrystusa w społecznym ciele narodów. Jest ono wcieleniem Chrystusa w porządku socjopolitycznym.

Christianitas

 

Christianitas jest "tkaniną społeczną, w której religia przenika do najgłębszych zakamarków doczesnego życia (zwyczaje, przyzwyczajenia, zabawa i praca...), cywilizacją, w której doczesność jest nieustannie przepojona wiecznością"(Gustaw Thibon). Bardziej konkretnie, jest ono grupą ludów, które chcą żyć publicznie według powierzonych pieczy Matki Kościoła praw Ewangelii świętej.

W Christianitas "religia i życie, zjednoczone, tworzą nierozdzielną całość. Bez porzucania świata, ale też bez tracenia z oczu prawdziwego sensu życia, kieruje ono całą ludzką egzystencję ku jej ostatecznemu celowi, adhaerere Deo, prope Deum esse, ku kontaktowi z Bogiem, przyjaźni z Nim, ku przekonaniu, że poza Nim nie ma trwałego pokoju ani dla serca człowieka, ani dla społeczeństwa, ani dla wspólnoty narodów" (Pius XII).

Christianitas postrzega życie na ziemi jako podróż ku życiu wiecznemu. Zasady wiary są ka-mieniami węgielnymi cywilizacji - kierując umysłami, moralnością, instytucjami, całą ludzką aktywnością. Najwyższą nauką jest teologia, która wyciąga wnioski z prawd wiary i sądzi wszystko w jej świetle. Filozofia zachowuje należne jej miejsce, wypływając z naturalnych pobudek, ale filozof w świetle wiary może uniknąć błędów, do których jest skłonny w wyniku grzechu pierworodnego. Nauki ścisłe, dzieła ludzkiego rozumu, są jednak pożyteczne do podziwiania wielkości dzieł Boga w Jego stworzeniu. Literatura i sztuka pochodzą z naturalnych uzdolnień, ale ich inspiracja zakorzeniona jest w inteligencji i wrażliwości przenikanej wiarą i poruszanej miłością Boga i bliźniego. Technika i rzemiosło pozostają w służbie życia ku wieczności. Życie polityczne ukierunkowane jest na swój właściwy cel - dobro doczesne - i regulowane przez władze świeckie różne od Kościoła. Państwo jest władcą suwerennym, niepodporządkowanym bezpośrednio Kościołowi, jednak w wykonywaniu swych doczesnych zadań korzysta z nauczania Kościoła, wspierając i ułatwiając jego pracę apostolską, nie zapominając przy tym, że celem ziemskiego życia człowieka jest życie wieczne.

Christianitas istniała od nawrócenia Konstantyna do rewolucji francuskiej, kiedy to duchowe zwierzchnictwo Kościoła zostało całkowicie i formalnie odrzucone. Od tego czasu Christianitas stopniowo zanika. Pozostał jedynie Kościół, który jest jej zewnętrzną organizacją, ale nawet on został poważnie wstrząśnięty przez obecny kryzys. Wiele ludów pozostało po rewolucji katolickimi, przetrwały również, chociaż stopniowo zanikają, pozostałości zwyczajów chrześcijańskiego ładu. Jednak Christianitas nie jest po prostu związkiem ludów, w których dominuje chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo może istnieć bez Christianitas, ona natomiast istnieje jedynie wtedy, kiedy indywidualne i społeczne działania katolików kształtują ład polityczny, tworzą samo życie narodu. W kategoriach społecznych więc nawrócić świat - znaczy doprowadzić go z powrotem do Christianitas.

Christianitas i Kościół

 

Christianitas nie jest Kościołem. W konsekwencji, chociaż jest tylko jeden Kościół, mogą istnieć różnorodne christianitas, z powodu różnorodności właściwej ziemskiemu życiu człowieka, różnorodności czasu i miejsca. Kościół nie jest związany wyłącznie z jedną konkretną realizacją Christianitas. Kościół istnieje, nawet jeśli nie ma Christianitas (tak jak podczas pierwszych trzech wieków ery chrześcijańskiej), nadal prowadząc do zbawienia i uświęcając ludzi całkowicie różnych kultur, mentalności, zwyczajów i instytucji: "Historia pokazuje, do jakiego stopnia Kościół zawsze szanował odmienności, będące indywidualnym i wartościowym wkładem różnych ludów. Wierny Bożemu nakazowi niesienia zbawienia duszom, zawsze sprzeciwiał się religijnemu partykularyzmowi, głoszącemu, że objawienie i zbawienie są prerogatywami raczej tej cywilizacji niż innej".

W Kościele nie ma grzechu; cokolwiek jest grzesznego w jego członkach, nie odnosi się do niego. Christianitas jednak ranione jest przez grzechy ludzi, którzy mogą narzucać mu poważne wady i odchylenia. Wszystkie Christianitas są niedoskonałe, ponieważ niedoskonali są ludzie. Kościół będzie kontynuował po wszystkie czasy swą misję zbawiania i uświęcania, ale Christianitas, jak wszystkie rzeczy tego świata, jest zniszczalne. Tylko Kościół przetrwa wszystkie zmienne koleje historii aż do końca czasów.

Rewolucja

 

W potocznym znaczeniu termin "rewolucja" jest synonimem fundamentalnego przewrotu, doniosłego i nagłego, wywołującego gwałtowną zmianę w rządzie i strukturach społecznych. Rewolucja jest wyrazem sprzeciwu wobec istniejącego ładu i prowadzi w rezultacie do ustanowienia nowego porządku, radykalnie różnego od poprzedniego. W tym sensie jest ona tryumfem zasady wywrotowej . W ludzkich społecznościach rewolucje miały miejsce zawsze, ale Rewolucja (przez duże "R") jest (paradoksalnie) zjawiskiem współczesnym. Rewolucja francuska na wszystkich swoich etapach, od najbardziej umiarkowanego do najbardziej okrutnego, jest jedynie manifestacją Rewolucji, będącej raczej zasadą niż wydarzeniem. Rewolucja jest metodyczną negacją prawowitej władzy, jest buntem podnoszonym wobec praw i zasad.

"Nie jestem tym, za co uważają mnie ludzie. Wielu mówi o mnie, ale znają mnie słabo. Nie jestem karbonaryzmem (...), nie jestem zamieszkami ulicznymi (...), zmianą monarchii na republikę, zastąpieniem jednej dynastii przez inną czy chwilowym zaburzeniem porządku publicznego. Nie jestem wyciem jakobinów (...), walkami na barykadach, grabieżami, podpaleniami, prawem rolnym, gilotyną czy masakrami. Nie jestem Maratem, Robespierrem, Babeufem, Mazzinim czy Koshutem. Ludzie ci są moimi dziećmi, nie są jednak mną. Te dzieła są moimi dziełami, ale nie są mną. Ludzie ci i te działania są przelotnymi epizodami, podczas gdy ja jestem stanem permanentnym (...). Jestem nienawiścią do każdego porządku, który nie został ustanowiony przez samego człowieka i w którym nie jest on królem i bogiem równocześnie. Jestem proklamacją praw człowieka, bez żadnego odniesienia do praw Boga. Jestem Bogiem zdetronizowanym i człowiekiem zajmującym jego miejsce. Dlatego właśnie nazywam się Rewolucją, czyli przewrotem."

Tajemnica nieprawości"

 

Z religijnego punktu widzenia Rewolucję można zdefiniować jako ustawowe zakwestionowanie panowania Chrystusa na ziemi, jako dążenie do społecznego zniszczenia Kościoła. Rewolucja w sposób nieunikniony dotyka wiary. Nasi współcześni stracili zdolność religijnego postrzegania świata i biegu wydarzeń. Rewolucja jawi się więc im zasadniczo jako zjawisko polityczne, mające jedynie uboczny wpływ na religię. Taki punkt widzenia jest błędny, ponieważ jakkolwiek Rewolucja dostosować się może do każdego ustroju politycznego, pozostaje jednak zawsze wroga katolicyzmowi. Ten, kto wierzy w Bóstwo Chrystusa i boskie posłannictwo Kościoła (jeśli potrafi myśleć logicznie), nie może być rewolucjonistą. Wszelka władza pochodzi od Chrystusa, tak w niebie, jak i na ziemi, i powierzył On hierarchii kościelnej misję nauczania tego, co potrzebne jest do pełnienia woli Boga. Żadna społeczność nie może więc tego nieomylnego nauczania odrzucić. Państwo, tak samo jak poszczególne osoby i rodziny, musi być posłuszne Bogu w swych prawach i instytucjach. Z drugiej strony ten, kto nie wierzy w boskie posłannictwo Kościoła, zwykle wyciąga wniosek, że Kościół ingeruje w sposób tyrański w wolność i prawa człowieka, zatem stara się go obalić, by wyzwolić człowieka. Kości zostały więc rzucone i nie ma miejsca na neutralność. "Kto nie jest ze Mną, przeciwko Mnie jest, a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza".

Sama Rewolucja jest wiarą. Jest wiarą w nieunikniony postęp rodzaju ludzkiego na drodze ku nowemu porządkowi, lepszemu światu, możliwemu do osiągnięcia przez sam tylko ludzki wysiłek, bez interwencji Boga. Jest to wiara w możliwość zbudowania na ziemi, za pomocą naturalnych środków, tego, co może być urzeczywistnione jedynie w wieczności, za pomocą środków nadprzyrodzonych.

Rewolucja jest "tajemnicą nieprawości". Szatan jest ojcem wszystkich rebelii. "Non servami". Rewolucja, rozpoczęta w niebie poprzez działanie szatana, przeniesiona została w dzieje rodzaju ludzkiego. Upadek pierwszych ludzi zasiał ducha pychy i buntu, które są zasadą Rewolucji. Zło narastało, wgryzając się coraz głębiej w serca i umysły ludzi oraz w strukturę społeczeństw, począwszy od starożytnych herezji i średniowiecznego laicyzmu, po humanizm i protestantyzm, po oświecenie i Rousseau, aż przybrało formę instytucjonalną w postaci rewolucji francuskiej. W ten sposób rebelia przybliżyła się do swego ostatecznego celu: "Rewolucja francuska jest prekursorką większej rewolucji, bardziej doniosłej, która będzie rewolucją ostatnią" (Franciszek Babeuf).

Zasada Rewolucji jest szatańska, jej celem jest zniszczenie królestwa Bożego na ziemi. Pius IX powiedział to wprost: "Rewolucja jest inspirowana przez samego szatana. Jej celem jest zniszczenie gmachu Christianitas i odtworzenie na jego ruinach pogańskiego porządku społecznego".

Rewolucja jest więc tajemnicą religijną - jest antykatolicyzmem. Jej własne dzieci mówiły o tym otwarcie: "Katolicyzm musi upaść! Nie chodzi tu o samo tylko obalenie papizmu, ale

jego wykorzenienie - nie tylko o jego wykorzenienie, ale zhańbienie - nie tylko zhańbienie, ale jego zduszenie w błocie" (Edgar Quinet). Kościół, oświecany przez Chrystusa i jako jedyny pojmujący prawdziwy charakter Rewolucji, był więc od samego początku jej naturalnym wrogiem.

Wieczny konflikt

 

Chrześcijańskie spojrzenie na historię obejmuje nie tylko wiarę we wpływ Bożej Opatrzności na wydarzenia historyczne, ale też wiarę w Bożą interwencję w życie ludzkości przez bezpośrednie działanie w pewnych określonych miejscach i chwilach. Wcielenie, centralna prawda wiary, jest również centrum historii, nadając duchową jedność całemu procesowi historycznemu. Jak wskazuje św. Ireneusz, istnieje konieczny związek pomiędzy Boską jednością a jednością historii: "Jest jeden Ojciec - Stwórca człowieka, jeden Syn, który wypełnia wolę Ojca, i jeden rodzaj ludzki, w którym działają tajemnice Boga w taki sposób, że stworzenie przyporządkowane i wcielone w Jego Syna doprowadzane zostaje do doskonałości".

Chrystus przyszedł w "pełni czasów" po opatrznościowym przygotowaniu w dziejach Starego Przymierza. Od momentu zwiastowania, Kalwarii, zmartwychwstania i zesłania Ducha świętego żyjemy w tym czasie absolutnego wypełnienia. Chrystus jest osią historii, pokazując, że następstwo wydarzeń nie jest fatalistycznym łańcuchem przyczyn i skutków, ale zostało zrządzone przez Boga przed początkiem czasu. Mówiąc językiem teologii: historia świata nie jest niczym, innym, jak realizacją Bożego planu dla i w ludzkości, a równocześnie historią konfliktu pomiędzy Chrystusem a szatanem, pomiędzy Jego Kościołem a Rewolucją.

Trzy rzeczywistości

 

W historii istnieją obok siebie trzy rzeczywistości. Po jednej stronie - miasto Boga, jakim Chrystus uczynił je raz na zawsze: święte, niepokalane, niezwyciężone, przeznaczone do połączenia z Nim poprzez krzyż i miłość, ale i do niesienia swego własnego krzyża przez cały czas swej ziemskiej pielgrzymki, pewne jednak ostatecznego zwycięstwa poprzez krzyż. Po drugiej stronie jego wróg - miasto szatana ze swymi fałszywymi doktrynami i pokusami, podzielone wewnętrznie miasto konfliktów i nienawiści, złączone jedynie w swym sprzeciwie wobec Stwórcy, zawsze dyszące nienawiścią wobec miasta Boga, niekiedy pozornie zwycięskie, ostatecznie jednak skazane na klęskę. Pomiędzy nimi zaś znajdują się "światowe miasta", nasze doczesne państwa i cywilizacje, które chociaż posiadają cel jedynie ziemski, nie są jednak nigdy neutralne: świadomie czy nie, pozostają w zależności albo od miasta Boga, albo od miasta szatana.

Ponieważ żyjemy w "pełni czasów", nie możemy oczekiwać czegoś nowego po zbawczym wcieleniu Syna Bożego, nie możemy poprawiać niezmiennych konstytucji Kościoła, danych przez samego Boga. Kościół będzie zawsze miał wśród swych dzieci grzeszników i zdrajców, będzie zawsze nieść krzyż wraz ze swym Oblubieńcem. Ziemskie miasta nigdy nie staną się ziemskim rajem; diabelska trucizna będzie je zawsze zatruwać, a Kościół będzie nieustannie usiłował je leczyć, pobudzając do odnowy w zgodzie z prawem Chrystusa. Ciąg dalszy historii, nieszczęścia i zwycięstwa Kościoła, wysiłki Christianitas - wszystko to istnieje ze względu na pełny rozwój Ciała Mistycznego. "Nawet wojny, prześladowania i całe inne zło, które czynią historię imperiów straszną w lekturze i jeszcze straszniejszą w życiu, miały tylko jeden cel: były młocką, przez którą Bóg oddzielał pszenicę od plew, wybranych od potępionych. Były narzędziami kształtującymi żywe kamienie, które Bóg umieścił w murach swego miasta".

Następstwo wieków ma również ziemski, doczesny, drugorzędny cel: ma pozwolić ludzkiej naturze rozwinąć wszystkie swe zdolności w dziele cywilizacyjnym. Ostateczny cel historii jest jednak niezmienny: jest nim manifestacja, poprzez Kościół, chwały Chrystusa i mocy Jego krzyża, "aż nadejdzie wytęskniony dzień, kiedy wierność Kościoła dopełni się w udrękach końca czasów, Pan położy kres historii, wprowadzi swą Oblubienicę do niebieskiego Jeruzalem i strąci diabła oraz jego sługi w wieczne jezioro ognia i siarki, w miejsce drugiej śmierci.

Etapy

 

Można wyróżnić pewne etapy w tej nieustannej wojnie pomiędzy Chrystusem a szatanem. Już w 1310 roku opat Engelbert z Admont scharakteryzował, zgodnie z myślą św. Pawła, zasadę secesji mającej miejsce w obrębie Christianitas w jego czasach: umysł bez wiary, społeczność chrześcijańską oderwaną od Stolicy Apostolskiej, królestwa odrzucające ład chrześcijański i idące każde swoją własną drogą. Począwszy od XIV wieku ataki skierowane na przemian w Christianitas i w Kościół następowały jeden za drugim.

W etapie pierwszym umysły i serca ludzi zostały pozbawione przewodnictwa Kościoła. Racjonalizm - począwszy od średniowiecza, poprzez humanizm i oświecenie - uczył ludzi polegać jedynie na swym własnym intelekcie, podczas gdy wiara była coraz bardziej poddawana w wątpliwość, a protestancka rebelia kwestionowała i odrzucała powszechny autorytet moralny. Skoro zostało to osiągnięte, Rousseau i romantycy wystąpili przeciwko rozumowi, ucząc człowieka ufać jedynie swym uczuciom i namiętnościom. Pod koniec tego procesu ludzie rzuceni zostali na pastwę poruszeń swej własnej upadłej natury, nie uznając żadnego autorytetu i żadnego prawa mającego źródło poza nimi samymi.

W etapie drugim podkopane zostały katolickie państwa. Zepsucie dotknęło najpierw jednostek należących do klas wyższych, postępując od arystokracji do intelektualistów i burżuazji. Trzeba było jedynie popchnąć spróchniałe drzewo, niszczejące w niedostrzegalny sposób przez długi czas: dokonały tego rewolucja francuska, podboje Napoleona, powstanie nowych królestw i zatrucie nowych ludów zasadami Rewolucji.

W etapie trzecim, kiedy zdobyte zostały katolickie królestwa, będące szańcami Kościoła, nastąpił atak wymierzony w samo jego serce. Najpierw Kościół został zaatakowany od zewnątrz w swej doczesnej suwerenności i wydany na pastwę wrogich mu sił politycznych. Cofnęło go to do jego początków, do czasów prześladowań i mieszania się władz świeckich w jego wewnętrzne sprawy. Gdy zaś Kościół znalazł się w stanie oblężenia przez wrogi mu świat, zaczęto na niego wywierać nacisk poprzez jego elitę - przez duchowieństwo. Na tym

polegało (i polega) dzieło pragnącego dostosować Kościół do współczesnego świata modernizmu, który doprowadził do aggiornamento II Soboru Watykańskiego i obecnego zeświecczenia.

Złuda kompromisu

 

Rewolucja francuska skonsolidowała zasady Rewolucji i nadała im instytucjonalną formę, kształtując w ten sposób nasz współczesny świat. Od tego momentu wielu katolików poszukuje na próżno sposobu na pogodzenie tego, co jest niemożliwe do pogodzenia: zasad katolicyzmu i Rewolucji. Po Vaticanum II tendencja ta przybrała postać oficjalnego światopoglądu większości katolików (duchowieństwa w większym jeszcze stopniu niż świeckich), wyrażanego w różnorodnych formach, ale zakorzenionego w tych samych ideach - pogodzenia rewolucyjnych "praw człowieka" z prawem Bożym, przyjęcia zasad sekularyzmu i tolerancji oraz przekonania, że taki kierunek działania jest jedynym możliwym, że jest w obecnych czasach jedyną nadzieją dla Kościoła.

Obecny kryzys nie jest czymś nowym, nie zaczął się on od Vaticanum II, jest końcowym rezultatem długiej historii spisków i błędów, podstępów i stopniowego osłabiania Christianitas. Jego przezwyciężenie nie może dokonać się więc po prostu przez przestawienie zegara historii na "stare dobre czasy" poprzedzające sobór.

Z Rewolucją nie jest możliwy żaden kompromis. Katolicka prawda jest ze swej natury nietolerancyjna. Nie może współistnieć ze swą negacją. Rewolucja jest antychrześcijańska. Nie zna pojęcia prawdy czy dobra wspólnego; nie może więc czynić prawdy ani dobra, wszelka prawda czy dobro są w niej jedynie przypadkowe. Wiele razy katolicy ulegali iluzji, zakładając dobrą wolę u swego przeciwnika. Obiektywnie jednak taka "dobra wola" nie istnieje (chociaż przeciwnik może wydawać nam się szczery i miły).

Rewolucji nie da się zwalczyć jej własną bronią. Istnieje organiczny, nierozerwalny związek pomiędzy drzewem a jego owocami - agere sequitur esse - działanie każdego bytu wynika z jego natury. Instytucje i prawa odpowiadają zasadom, od których pochodzą. Nie mogą być użyte do osiągnięcia skutków sprzecznych z tymi, dla których zostały stworzone. Nowoczesne "wolności" i "demokratyczne" instytucje, które je chronią, nie odbudują chrześcijańskiego społeczeństwa. Może się zdarzyć, że osiągnie się przy ich pomocy jakieś dobre skutki, ale będzie to jedynie wyjątek, a nie reguła.

Przeciwnie, posługiwanie się nimi splami nasze zasady. Rewolucja potrafi się nimi posługiwać perfekcyjnie, podczas gdy dla nas broń ta jest czymś obcym. Droga do kompromisu jest równią pochyłą. Skoro zawrzemy kompromis, będziemy musieli iść dalej tą drogą - jeśli tego nie zrobimy, nasze poświęcenia pójdą na marne. Ta potrzeba osiągania widocznych rezultatów doprowadzi nas do jeszcze poważniejszych kompromisów. (...) Ostatecznie ci, którzy pójdą na kompromis, postrzegać będą jako najgorszych wrogów wspólnego dobra tych, którzy trzymają się prawdziwych zasad.

Kontrrewolucja

 

Jeśli świat ma zostać nawrócony, Christianitas musi zostać odbudowana - nie jako niewolnicza kopia przeszłości, ale jako "twórcze naśladowanie", dostosowane do naszych czasów tego samego, wiecznego modelu. "Kościół nie musi odrywać się od swej przeszłości, musi jedynie zająć się znów organizmami zniszczonymi przez Rewolucję i w tym samym chrześcijańskim duchu, który je zainspirował, dostosować je do nowej sytuacji, wytworzonej przez rozwój materialny współczesnego społeczeństwa: gdyż prawdziwi przyjaciele ludu nie są nigdy re-wolucjonistami ani innowatorami, ale tradycjonalistami" (św.Pius X).

Doktryna musi być przekazywana bez uszczerbku i kompromisów. Szczególnie katastrofalne skutki ma odchodzenie od niej w celu zachowania pokoju. "Przegrywamy prawdopodobnie bardziej przez fakt, że ludzie dobrzy nie mają odwagi bronić prawdy do końca, niż w wyniku szerzenia błędów przez ludzi złych".Te słowa Ludwika Veuillota są upomnieniem dla współczesnych katolickich przywódców, wplątanych w "dialog" bez wyjścia z wrogami Kościoła (...).

Przemilczanie doktryny katolickiej w imię źle pojętej "miłości" do tych, którzy są w błędzie, oznacza zniżenie się do ich poziomu. "Każdy widzi i uznaje poniżenie, w jakim znalazły się wszystkie rzeczy, odtąd porzuciliśmy szczyty, na które wzniosło nas chrześcijaństwo - nikt nie może zaprzeczyć temu poniżeniu ducha, serc, charakterów, rodziny, władzy politycznej, społe-czeństw, mówiąc krótko: całkowitemu poniżeniu człowieka i jego instytucji. Nie może to jednak dotknąć na koniec również prawdy, która jest jedyną zasadą, mogącą dać osobom i instytucjom impuls do odrodzenia. Musimy błagać tych, którzy są strażnikami doktryny, by nigdy nie osłabli, by nie popadli w samozadowolenie, by nie godzili się na kompromis. Musimy błagać ich, by przekazywali nam w przyszłości całą prawdę, prawdę, która zbawia tak poszczególne osoby, jak i narody. Ich słabość będzie zwieńczeniem naszej klęski. Tak więc nie żądajmy, by Kościół Jezusa Chrystusa zniżył się do nas ad ima de summis, ale chciejmy, by pozostał tam, gdzie jest, i wyciągnął do nas dłoń, byśmy mogli wstąpić razem z nim ad summa de imis, z krainy niskiej i wstrząsanej niepokojami do tej, którą utraciliśmy, z krainy, w której możemy spaść jeszcze niżej, do krainy wzniosłej i pogodnej, gdzie [Kościół] mieszka wraz z duszami i narodami, które pozostają mu wierne".

Do istoty prawdy należy brak tolerancji dla jej przeciwieństwa - stwierdzenie prawdziwości danej tezy wyklucza jej negację. Kiedy prawda jest znana, jest ona w sposób konieczny nietolerancyjna. Tolerancja jest samounicestwieniem, ponieważ prawda nie może współistnieć ze swoją negacją. Prawda religijna, będąc najbardziej absolutną i doniosłą, jest równocześnie najbardziej nietolerancyjna.

Ale chociaż Kościół niezmiennie naucza prawdy i cnoty, nigdy nie przyzwalając na błąd i zło, usiłuje przekazywać je w sposób łagodny, traktując z pobłażaniem błąd spowodowany słabością. Kochająca Matka Kościół zawsze odróżnia błąd od człowieka, który błądzi, a grzech od grzesznika. Walczy z grzechem, ale z grzesznikiem postępuje z łagodnością; pragnie, by całkowicie pogodził się on z Bogiem, chce przywrócić jego sercu pokój i cnotę. Tak więc Kościół wymaga od nas, byśmy byli nietolerancyjni w kwestiach doktryny, byśmy głosili tę doktrynalną nietolerancję i byśmy byli z niej dumni. Równocześnie jednak wzywa nas, byśmy za św. Augustynem modlili się: "Panie, wlej w moje serce słodycz i łagodność Twego Ducha, bym porwany umiłowaniem Twej prawdy, nie doszedł do utraty prawdy o Twej miłości" - gdyż jedność umysłów w wierze jest nierozerwalnie związana z jednością serc w miłosierdziu i sprawiedliwości.

W rękach Boga

 

Rewolucja, ze swym naturalizmem, sekularyzmem i liberalizmem, jest zawsze żywotna, ekspansywna i przenika coraz głębiej. Obecnie wydaje się tryumfować. "W ostatnich czasach zewnętrzne panowanie [Kościoła] zdaje się zanikać. Prorok powiedział: ŤBellabunt adversus te et non praevalebuntť (Jr l, 49) - Będą prowadzić przeciw mnie wojnę, ale nie przemogą. Ale prorok czasów ostatecznych używa innego języka: Datum est bestiae ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin