Niezapomniana przeszłość rozdz. 1 - rozdz. 2.doc

(153 KB) Pobierz



 

 

 

 

 

Beta: Moniaaa2712

 



                                                       

                                                  Rozdział 1                                              str. 2

                                                Rozdział 2                                              str. 6                           

                                         

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 1

 

Szedłem właśnie do mojej dziewczyny Katherine. Była taka opuszczona, sama na tym świecie. Jej matka Isobell, zmarła 4 miesiące temu. Katherine załamała się po tym nieszczęsnym wypadku. Jechały razem samochodem i tylko ona wyszła z tego jedynie ze łamaną ręką. Ojciec Allan, nie był dobrym przykładem dla swoich dzieci. Baa! Wręcz okrutnym. Gdy Pani Isobell miała 15 lat zgwałcił ją, wmawiając wszystkim, że ona sama tego chciała. Niestety, mama Katherine zaszła w ciążę i wyszła za mąż za tego łajdaka.

 

W ostatnich latach bycia razem, Katherine opowiedziała mi, że od 5 lat tata ją molestuje. To był dla mnie szok. Wspaniała rodzina z ulicy sławnych gwiazd, znany producent, a okazał się prawdziwym dupkiem.

 

Właśnie dotarłem do olbrzymiego białego domu, z 2 garażami znanych marek aut, basenem i ogrodem, którym niegdyś zajmowała się pani Connors. Wyciągnąłem z kieszeni plik kluczy. Ten był do mojego domu, ten zaś do nowego mieszkania, które kupili mi rodzice na moje 17 urodziny. Mieliśmy zamieszkać za rok w nim z Kathe. Och, jest duży mosiężny klucz. Wszedłem do ogromnego holu. Na środku umieszczony był stół, a na nim wszelakie nagrody pana Connors’a. W kącie były dwurzędowe, zakręcone schody, prowadzące najpierw na pierwsze piętro, potem na drugie. Po obydwu stronach ścian widniało 8 par drzwi. Jedne do salonu, drugie do kuchni, trzecie jadalni, czwarte biura Isobell, biura Allan’a, szóste ciemni fotograficznej, w której Kathe uwielbiała wywoływać zdjęcia, siódme na taras, ósme prowadziły do podziemnego garażu. Wbiegłem po schodach na piętro i pognałem do pokoju mojej ukochanej. Zastałem ją w łóżku. Była przykryta kocem od stóp do głów.

Kochałem ją jak wariat.

 

Miała długie czarne włosy, duże orzechowe oczy, przykryte pod zasłoną gęstych rzęs. Figurę miała modelki. Wszyscy chłopcy w naszej szkole oglądali się za jej długimi nogami. Była osobą strasznie nieśmiałą.

Gdy wprowadziłem się do L.A. wszystkie panny ze szkoły za mną latały. Za zabójczo pięknym blondynem, o jasnych zielonych oczach, sylwetce boga (tak sądzili moi koledzy, a przede wszystkim koleżanki). Ona zostawała za nimi i to mnie urzekło.

 

Lecz dziś to nie była moja Katherine. Była obcą kobietą. Od śmierci matki Kathe popadła w depresje. Mama była jej jedyną bliską osobą. Po wypadku często mówiła, że nie miała po co żyć. Ojciec zaczął ją jeszcze bardziej dręczyć. Bił na każdym kroku, za to, że przyniosła mu za ciepłą zupę lub inne duperele. Byłem raz tego świadkiem. Nie mogłem patrzeć jak ona się meczy. Zadzwoniłem po policję. Pana Connors’a aresztowano i dostał wyrok 10 lat pozbawienia wolności za molestowanie i znęcanie się nad córką, lecz zanim pójdzie odsiedzieć swoje, musi przejść terapię, gdyż jest alkoholikiem. Nie wiem, jak taka osoba mogła być w swoich czasach, aż tak dużą gwiazdą. Było - minęło. Kathe na 10 lat była uwolniona od tego człowieka. Nie wspominałem, że ma też siostrę, ale taka siostra jak jej, nie jest tego warta. Ma 30 lat, w wieku 13 lat wyjechała do Polski do babci, nie wytrzymując atmosfery w rodzinie. Po wypadku matki powiedziała, że takiej gówniary nie będzie brać, bo będzie mieć same kłopoty przez nią. Chętnie dałbym jej po pysku. No więc ma mnie. Tylko mnie.

 

Podszedłem do łóżka. Pogłaskałem ją po policzku. Był taki wychudzony.

Sama skóra i kości. Niestety jej ciało całe tak wyglądało. Ostatnio, gdy lekarz ją badał warzyła 42 kilo. Jak na 15-latke to bardzo mało. I cały czas chudła.

- Kochanie musisz coś zjeść. To cię zabija. Nie możesz tak żyć – mówiłem spoglądając na pełną tacę, którą zostawiłem rano. Była tam nietknięta bułka z masłem ziołowym, serek brzoskwiniowy i kakao.

- Ja nie chce. Ja nie chce tak żyć. Jeśli on ucieknie. Boże święty! – powiedziała cichutko, słabiutkim głosikiem. Odezwała się po raz pierwszy od jakiś dwóch tygodni.

Nareszcie jakiś postęp” – pomyślałem w duchu

Już nie raz Kathe odbierała sobie życie. Po raz pierwszy zażyła leki nasenne jej gosposi, potem chciała się postrzelić, ale na szczęście zdążyłem wyjąć pistolet z jej ręki, zdarzyło się też, że podcięła sobie żyły.

- Cii. Teraz coś zjedz – włożyłem jej do buzi łyżeczkę z serkiem.

Zjadła niechętnie, ale dostrzegłem, że jej posmakowało, więc nabrałem kolejną porcję jedzenia, potem znów i znów, aż w pudełeczku nie zostało nic. Ucieszyło mnie to, ponieważ przez ostatnie cztery dni nic nie jadła.

Spróbowałem nakarmić Katherine bułeczką, lecz odepchnęła mnie. Zrobiła to tak delikatnie, że nic nie poczułem.

             

Przesiedziałem tak z nią do 10 wieczorem. Byłem tak strasznie zmęczony. Mama kazała mi dziś przyjść na noc do domu, ponieważ razem z tatą wyjeżdża do Nowego Jorku na jakieś spotkanie, a ja muszę zostać z moją dwuletnią siostrą Cameron. I tak o tej porze moje kochanie wyrzucało mnie z pokoju, lecz dziś tego nie zrobiła.

- Michael zostań proszę. Był tu szeryf, gdy byłeś dziś w domu i powiedział mi, że ojciec wychodzi z psychiatryka - usiadła na łóżku lekko się chwiejąc. - Będzie miał 2 dni przerwy. Boje się, nie o mnie o ciebie. Przecież wie, że to ty zawiadomiłeś policję. Błagam nie odchodź.

Zatkało mnie. Po pierwsze, że zdołała tyle od siebie powiedzieć, a po drugie, ten bandyta jest gdzieś na wolności. Zabije nas. Oboje.

              Wstałem gwałtownie z łóżka i zacząłem chodzić w te i z powrotem po miękkiej niebieskiej wykładzinie. Chciałem zostać, musiałem zostać, ale co mam zrobić z Cameron?

-Rodzice wyjeżdżają za godzinę. Pójdę teraz szybko po małą i przyjadę, gdy już ich nie będzie. Cameron nic nie powie . Wytrzymasz sama?

- Muszę, a teraz już idź – wyszeptało moje kochanie. – I przyjdź zaraz.

             

Wybiegłem z domu pospiesznie, by jak najszybciej znaleźć się u boku Katherine. Mieszkałem 2 przecznice dalej, więc droga zajęła mi 10 minut.

- Michael Brandon Smith, gdzieś się ty podziewał?! – wrzasnęła moja matka. Stali na werandzie domu. Był malutki i drewniany. – Za pół godziny mamy lot. Jeśli się spóźnimy, to zabronię ci się widywać z tą… - wiedziałem co chciała powiedzieć ‘wariatką’.

- Przepraszam mamusiu, już jestem i życzę wam udanego lotu – ucałowałem ich policzki i pobiegłem do pokoju siostry. Spała już smacznie, więc szybko spakowałem jej najpotrzebniejsze rzeczy, wziąłem ją na ręce i ułożyłem wygodnie w foteliku w moim aucie.

             

Po drodze były straszliwe korki. Auta przede mną wlokły się w niemiłosiernym tempie.

Włączyłem cichutko radio, żeby nie myśleć, że mogłoby coś jej się stać. Nie wytrzymałbym tego. Była moją 3 dziewczyną i nie chce ani jednej więcej. Ona zawsze będzie tą jedyną, która zostanie w moim sercu. Pani Katherine Elizabeth Smith. Kiedyś śmialiśmy się razem z tego. Dziś już jej nic nie rozśmieszało. Brakuje mi tego.

             

Byłem już niedaleko domu Kathe, gdy zobaczyłem stojący na podjeździe czarny karawan. Serce stanęło mi jak wryte.

Wyszedłem z samochodu nawet nie zamykając go. Usłyszałem nieopodal krzyki. Rozpoznałem głos Katherine i pana Connorsa.

              - …Nie zrobisz, to tego gorzko pożałujesz !! – wychwyciłem kilka ostatnich słów ojca Katherine.

              - Nie ! Już dość przeżyłam z tobą! – wrzasnęła równie głośno dziewczyna.

Wszedłem na taras i schowałem się za donicą. Stąd miałem świetny widok na kłócących się w środku.

              - Tak? Co ty powiedziałaś do ojca!?! Ty szmato – uderzył moją dziewczynę w twarz.

 

Gotowało się aż we mnie. Chciałem tam wejść i mu solidnie oddać. Lecz tego nie zrobiłem. Za bardzo bałem się o Kathe i o małą w samochodzie. Na pewno nie jest sam, tylko z tą swoją świtą. Jakby dał im chodź jeden znak... Skinienie głowy, a ja, Kathe i Cameron bylibyśmy martwi. Tak, z tej odległości nikt mnie nie zobaczy, i moje dziewczyny były bezpieczniejsze, niż gdybym tam wszedł.

             

Wszystko potoczyło się szybko, za szybko. Przez umysł przeleciał mi obraz, w którym Allan wyciąga z kieszeni pistolet. Był wielki, czarny, błyszczący. Nie mogłem odwrócić wzroku od maszyny. Takie urządzenie, a tyle strachu, bólu.

             

Musiałem go jakoś powstrzymać, ale jak!?!

Jeżeli tam wejdę to i mnie zastrzeli. Muszę jedynie zadzwonić po gliny.

Włożyłem rękę do tylnej kieszeni moich spodni, nie odwracając wzroku od ręki pana Connorsa. W kieszeni nic nie znalazłem. Poszperałem w każdym zakamarku, gdzie malutka Nokia mogłaby się zmieścić, kurde! Przecież aparat leży na fotelu w samochodzie.

 

Co ja mam zrobić?! – biłem się ze swoimi myślami.

Ona umrze. Ona umrze na moich oczach. Moja miłość zostanie zabita przez jakiegoś obleśnego chłopa . . .

Z zamyślenia wyrwał mnie ruch Katherine. W swojej granatowej piżamie z misiami na piersiach, z ogromnymi podkowami pod oczami i włosami w totalnym nieładzie, wyglądała jakby ktoś ją rozjechał, podpalił i potem posklejał.

Podbiegła żwawym ruchem do taty i zaczęli się przepychać o broń. Serce mi stanęło. O oddechu całkowicie zapomniałem. Na pewno, któreś nie wyjdzie z tego cało.

             

Lecz w jednej chwili Katherine odepchnęła swojego ojca o parę kroków.

Skąd ona ma tyle siły? Gdy byłem przy niej, zawsze była taka wyczerpana, mizerniutka. Nawet talerza wydawała się nie ponieść, a teraz odepchnęła takiego mężczyznę? Nie spodobało mi się to. Wcale a wcale.

Kathe zaczęła się cof, by znaleźć się jak najdalej od tego człowieka. Kierowała lufę prosto w klatkę piersiową.

              - Katherine, kochana zostaw tą zabawkę w spokoju, jeśli nie chcesz zrobić tatusiowi nic złego – powiedział łagodnym tonem. Boże, skąd u niego taka troska pomyślałem,misiu odłóż to.

Kathe jedynie się uśmiechnęła, pokazując białe zęby.

              - Nie ojcze. To już trwa za długo. Tyle lat zabijałeś nas psychicznie i fizycznie. To przez ciebie łajdaku mama nie żyje. Codziennie, gdy musiała na ciebie patrzeć, czuła ból a zarazem wstręt. Jak mogłeś robić mi to wszystko? To już nie wystarczają ci kochanki!? - powiedziała smutnym tonem – Muszę to zrobić. Bardzo przepraszam. To jedyne rozwiązanie na dalsze życie, szczęśliwe życie nas obojga. Żegnaj Tato.

Allan wyglądał jakby zobaczył ducha. Pobladł i zaczęły trząść mu się ręce.

Nie wieżę ! Moja Katherine chce zabić swojego ojca. Wiem, to zły człowiek ale to jej ojciec.

Drążącymi rękami pociągnęła za spust. Rozległ się przeraźliwy strzał.

 

Connors dostał prosto w serce.

 

Allan osunął się na ziemię, ale reszty nie pamiętam.

Chyba biegłem gdzieś, by znaleźć się daleko stąd. Te obrazy były tragiczne słowa młodej morderczyni „To jedyne rozwiązanie na dalsze życie, szczęśliwe życie nas obojga. Żegnaj Tato

Dźwięk strzału, krew na podłodze salonu i koszuli ofiary. To nie do wiary. Młoda 15latka, popadnięta w depresję po śmieci matki zabiła swojego ojca.

 

                            Chcę o tym zapomnieć !                           

                                          I nigdy więcej jej nie widzieć !

                                                        Choć dalej wielbię ją tą samą miłością co przedtem!

 

              Co się ze mną dzieje ?

 

 

 

Rozdział 2

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin