skarby30.pdf

(5598 KB) Pobierz
P o d k a r P a c k i e
Numer 1 czasopisma wydanego w ramach projektu „Produkty tradycyjne szansą na rozwój”, współfinansowanego przez
Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz budżetu państwa za pośrednictwem Euroregionu
Karpackiego w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolita Polska – Republika Słowacka 2007–2013
768907857.076.png 768907857.087.png 768907857.098.png 768907857.109.png 768907857.001.png 768907857.012.png 768907857.023.png 768907857.029.png 768907857.030.png 768907857.031.png 768907857.032.png 768907857.033.png 768907857.034.png 768907857.035.png
2 J udaica
tekst i fot. Andrzej Potocki
Mrzygłodzki klojz
M rzygłód, zwany po-
Patrząc na ten ładnie utrzymany
dom, nikt by się nie domyślił,
że do II wojny światowej był
domem modlitwy miejscowych
Żydów. Ot taka mała, drewniana
bóżnica, zwana też klojzem.
W  tym domu była też mykwa.
W  sali modlitewnej, kiedy nie
służyła odprawianiu modłów,
uczyły się żydowskie dzieci, tak
jak w  bejt ha-midrasz. A  potem
społeczność żydowską unicest-
wili Niemcy, a  bóżnicę zaadap-
towano po zakończeniu wojny
na mieszkanie.
czątkowo Tyra-
wą, był miastem
królewskim lokowanym na
prawie magdeburskim
w  1425 r. Pomimo zlo-
kalizowania tu starostwa
niegrodowego, obejmują-
cego 35 wsi i znajdujących
się w  pobliżu żup solnych,
rozwijał się bardzo wolno.
W  1589 r. miał zaledwie
ok. 210 mieszkańców. Nie
można wykluczyć, że bę-
dąc miastem królewskim,
posiadał przywilej de non
tolerandis Judaeis. Nie można także wykluczyć, że
skoro dopiero od 1616 r. była w użyciu nazwa Mrzy-
głód, to zapis z 1588 r. o Żydzie Moszku
z  Mrzygłodu, który dokonał transakcji
w  Lesku, nie dotyczy tej miejscowości,
lecz Mrzygłodu w ówczesnym powiecie
będzińskim. Wskazówką do takiej inter-
pretacji może być informacja, że trzy lata
wcześniej na jarmarku leskim byli kupcy
żydowscy z  Będzina. 1 Żydzi z  tamtych
miejscowości handlowali żelazem.
Do 1772 r. miasteczko należało do
królewszczyzn, potem do dóbr ka-
meralnych austriackich – Kammeral-
Wirtschaft zu Mrzygłod. W  1785 r.
mieszkało tu 50 Żydów 2 , którzy jesz-
cze wtedy należeli do kahału leskiego
i  na leskim kirkucie byli grzebani. Nie
udało się dociec, kiedy po raz pierwszy
odnotowano ich pobyt w  miasteczku.
W  1799 r. było ich 68 na 800 miesz-
kańców, jednakże nie posiadali tu na własność żad-
nych domów, mieszkali zatem na tzw. komornym.
W  XVIII w. funkcjonowała w Mrzygłodzie fajan-
sarnia, produkująca w oparciu o miejscowe pokłady
glinki ceramicznej, później rozwinęło się garncar-
stwo. Jednocześnie Austriacy po zajęciu Małopol-
ski zasypali okna solne w pobliskiej Tyrawie Solnej,
dokąd przenieśli też urząd kameralny z Mrzygłodu.
W 1824 r. w miasteczku żyło zaledwie 30 Żydów, co
wskazuje na znaczny regres gospodarczy. Znamien-
ny jest fragment pamiętnika Józefa Jakóbowicza
pod tytułem Szlachetny czyn mieszczan z Mrzygło-
du w roku 1846, w którym napisał: „Po odniesieniu
zwycięstwa zabrali nas nasi zbawcy i  powiedli do
miasteczka, gdzie nas ulokowano w  tak zwanym
ratuszu, czyli karczmie, którą zamieszkiwał dzier-
żawca propinacji, jedyny naówczas Żyd w  całym
miasteczku” 3 . Czy jedyny, który został nie oba-
wiając się szalejącego chłopstwa podczas rabacji
galicyjskiej, czy jedyny zamieszkujący tu wówczas?
Dawna bóżnica w Mrzygłodzie, zadaptowana na budynek mieszkalny
Spisywane po latach wspomnienia niekoniecznie
muszą odzwierciedlać stan faktyczny.
Żydzi mrzygłodzcy od poł. XIX w. należeli do sa-
nockiej gminy wyznaniowej i na sanockim kirkucie
byli chowani. W 1880 r. mieszkało w Mrzygłodzie
82 Izraelitów. W  1893 r. zabudowa miasta uległa
znacznemu zniszczeniu przez powódź i pożar. Za-
pewne po tym pożarze i powodzi został zbudowa-
ny istniejący do dzisiaj klojz. Jest usytuowany na
wschód od rynku. W 1900 r. było tu 72 Żydów na
700 mieszkańców, ale już w 1912 r. – jeżeli wierzyć
zapisom księdza Józefa Michałkowskiego – na 888
mieszkańców, było ich 148 4 i to była zapewne naj-
większa liczba Żydów w dziejach Mrzygłodu. Spis
powszechny z 1921 r. wykazał w mieście 675 osób,
w tym 60 Żydów. Ten tak znaczny ubytek ludności
mógł mieć związek z emigracją oraz z I wojną świa-
tową. Na terenie miejscowej parafii rzymskokato-
lickiej w 1938 r. mieszkało 232 Izraelitów, zaś w ca-
łej gminie mrzygłodzkiej było ich 360. Z tej liczby
ponad 300 osób zginęło w  obozach zagłady. Wio-
sną 1942 r. hitlerowcy rozstrzelali w Mrzygłodzie
20 Żydów. Na ich zbiorowej mogile, w  lesie przy
drodze na Końskie, umieszczono prowizoryczną
tablicę pamiątkową. W czerwcu tego samego roku
w sąsiedniej wsi Hłomcza ośmiu Żydów zastrzelo-
no pod lasem. n
Miejsce zamordowania 20 Żydów przez Niemców w 1942 r.
1 Fastnacht A., Dzieje Leska do
1772 r., s. 146, Rzeszów 1988.
2 Budzyński Z., Ludność po-
granicza polsko-ruskiego w drugiej
połowie XVIII wieku, t. 2, s. 251,
Przemyśl – Rzeszów 1993.
3 Jakubowicz J., Pamiętnik, s. 20,
Poznań 1886.
4 Michałowski J., Kronika, www.
mrzyglod.net
Keď sa pozeráme na tento pekne udržiavaný,
drevený dom v obci Mrzyglod, nikto by sa nedo-
vtípil, že do 2. svetovej vojny bol domom modlit-
by miestnych Židov. Je to malá, drevená synagó-
ga, nazývaná tiež klojzom. V dome sa nachádzala
aj mikva. V modlitebnej miestnosti, ak sa v nej
nemodlilo, prebiehalo vyučovanie židovských de-
tí, tak ako v Bejt midraš. Neskôr počas 2. svetovej
vojny židovské spoločenstvo zničili Nemci a po jej
ukončení slúžila synagóga na bývanie.
RZESZÓW
Mrzygłód
Sanok
768907857.036.png 768907857.037.png 768907857.038.png 768907857.039.png 768907857.040.png 768907857.041.png 768907857.042.png 768907857.043.png 768907857.044.png 768907857.045.png 768907857.046.png 768907857.047.png 768907857.048.png 768907857.049.png 768907857.050.png 768907857.051.png 768907857.052.png 768907857.053.png 768907857.054.png 768907857.055.png 768907857.056.png 768907857.057.png 768907857.058.png 768907857.059.png 768907857.060.png 768907857.061.png 768907857.062.png 768907857.063.png 768907857.064.png 768907857.065.png 768907857.066.png 768907857.067.png 768907857.068.png 768907857.069.png 768907857.070.png 768907857.071.png
3
O d R edakcJi
S piS tReści
Drodzy Czytelnicy
4
H iStORie zapOmniane
Dzieło zniszczenia 
Jacek Stachiewicz
Pięć lat pracy i  30 numerów „Skarbów Podkarpackich” za nami.
W  sumie ponad 1320 stron, ok. 4000 zdjęć, blisko 600 tekstów, kilku-
dziesięciu współpracowników z Podkarpacia, z reszty kraju i z zagranicy
(Słowacja i Ukraina). To taki bilans na szybko. Można do tego jeszcze
dodać 60 000 wydanych egzemplarzy trafiających obecnie do blisko
150 instytucji (biblioteki, muzea, parafie, ambasady, konsulaty, centra
informacji turystycznej, instytuty, harcerze, uczelnie, koła i  kluby prze-
wodników, służby konserwatorskie, szkoły, towarzystwa, kurie, redakcje,
wydawnictwa itp.). A do tego olbrzymia grupa czytelników sięgających
co dwa miesiące po nasze „Skarby”. Przeglądając pierwsze numery wydawnictwa widać, że na po-
czątku większość tekstów dotyczyła obiektów zabytkowych. Tylko tu dostrzegaliśmy podkarpackie
„skarby”. Dopiero trzy lata temu „przewaliła” się przez nasze łamy fala tekstów poświęconych przy-
rodzie, a od ponad półtora roku coraz częściej gościmy materiały historyczne. Dostrzegamy skarby
regionu w otaczającej nas przyrodzie, a także w historii, czyli magistra vitae est – nauczycielce życia.
Efektem tych zmian są także wywiady, które z rzadka, ale jednak goszczą w „Skarbach”. W ciągu
pięciu lat publikujemy dopiero trzeci – pierwszy przeprowadzony był z Wojewódzkim Konserwato-
rem Zabytków dr Grażyną Stojak, następny z prof. Michałem Parczewskim i – w obecnym numerze
– z dr Andrzejem Gliwą. Historyk sztuki, archeolog, historyk – to chyba przedni zestaw naukowców,
ekspertów, specjalistów, którzy co najważniejsze, mają coś ciekawego do powiedzenia.
Podsumowań dość, zapraszam do lektury najnowszego numeru. Polecam na wstępie wywiad
z dr Andrzejem Gliwą, którego praca doktorska chyba zmieniła spojrzenie na przyczyny klęsk go-
spodarczo-społecznych I  Rzeczpospolitej, i w  efekcie rozbiory, które zakończyły jej żywot. Kolejny
artystyczny wywód o obrazie z Galerii Dąmbskich, pokazuje nam, jak jedno płótno może nosić dwa
zupełnie różne tytuły, dotyczące zupełnie innych wydarzeń historycznych. Archeologia to przygo-
da dla ludzi szukających prawdy na głębokości sztychu szpadla, co znaleźli poszukiwacze kopiący
w miejscu, gdzie stała kamienna cerkiew w Uluczu. Sztukę obszaru naszego województwa tworzyli
wybitni architekci, rzeźbiarze, malarze. Często zapominamy o  ich dziełach, jak np. o niezwykłych
malowidłach Jana Henryka Rosena w kościele w Krościenku Wyżnym k. Krosna. Przeszłość czeka
na swoich tropicieli i badaczy, czego najlepszym dowodem są efekty prowadzonych wykopalisk
pod katedrą przemyską. Podobnie jak zapomniane klasztory. Zapomniany klasztor, na Podkarpa-
ciu? Tak, znajdziemy go w Łańcucie, gotycko-barokowa budowla jest obecnie hotelem i restauracją
PTTK-u. O dobrach utraconych można pisać bez końca i z żalem czytać o cerkwi w Puławach czy
drewnianej bożnicy w Mrzygłodzie, przerobionej na dom mieszkalny… O tym, że w każdej miejsco-
wości drzemią ślady ciekawej przeszłości, najlepiej można się przekonać zerkając do tekstów o Trzę-
sówce, dworze w Gorajowicach, pałacu w Horyńcu, kamiennym moście w Sołonce, cerkwi w Starym
Dzikowie czy maryjnym sanktuarium w Cieszanowie. Zapraszam do lektury.
16
S pOtkanie z dziełem
Śmierć Kandaulesa 
Barbara Adamska
21
d ObRa utRacOne
Legenda na głębokości sztychu  Damian Nowak
Andrzej Żygadło
24
d zieła zapOmniane
Malowidła Rosena 
Antoni Adamski
27
m uzealnictwO
Czystość i brud. Historia higieny
28
k OnSeRwatORSkie OdkRycia
Odkrycie w podziemiach archikatedry  Janusz Motyka
30
H iStORia
Komiks o historii miasta Jasła
Antoni Bosak
32
d ObRa zagROżOne
Zapomniany konwent
Arkadiusz Bednarczyk
35
d ObRa zagROżOne
Była tu cerkiew
Andrzej Potocki
36
S ylwetki
Naczelny skandalista Galicji
Agnieszka Pajęcka
37
m uzealnictwO
Sakralia osobiste od X do XX w.
38
w ieś pełna HiStORii
Trzęsówka –  
wieś w kolbuszowskiem
Tomasz J. Filozof
42
p OdkaRpackie SanktuaRia
O łaskami słynącym obrazie 
Matki Boskiej Cieszanowskiej
Tomasz Róg
Krzysztof Zieliński
44
d ObRa uRatOwane
Jak powstała legenda 
Agata Chmura
dwumiesięcznik bezpłatny
nr 5(30), IX–X 2011, Rzeszów
ISSN 1898-6579
47
n a tuRyStycznym Szlaku
Tutaj powstawał  Katyń
Izabela Fac
P o d k a r P a c k i e
48
p Olecane l ektuRy
Przystanek Bieszczady. Bez cenzury
Solina. Tam tak było…
Głogów Małopolski w datach i dokumentach
Leksykon drewnianej architektury sakralnej
Podkarpacia
Wydawca: Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju i Promocji Podkarpacia „Pro Carpathia”
Redakcja: 35-074 Rzeszów, ul. Gałęzowskiego 6/317, tel./fax: 017 852 85 26
e-mail: krzysiek@procarpathia.pl; www.skarbypodkarpackie.pl; www.procarpathia.pl
Redaktor naczelny: Krzysztof Zieliński
Współpraca: B. Adamska, A. Adamski, A. Bednarczyk, A. Bosak, A. Chmura, I. Fac, T. Filozof, R. Mazurek,
J. Motyka, D. Nowak, A. Pajęcka, A. Potocki, T. Róg, J. Stachiewicz, J. Stankiewicz, A. Żygadło
Opracowanie graficzne, łamanie: KORAW Dorota Kocząb
Druk: RESPRINT Rzeszów Nakład: 2000 egz.
Tłumaczenie na jęz. słowacki: Agencja Usług Językowych
TRANSLATOR Roman Golesz
Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie
prawo redagowania nadesłanych tekstów.
Kopiowanie i rozpowszechnianie publikowanych materiałów
wymaga zgody Wydawcy.
© Copyright by Stowarzyszenie „Pro Carpathia”
Numer 1 czasopisma wydanego w ramach projektu
„Produkty tradycyjne szansą na rozwój”, współfinansowanego
przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego oraz budżetu państwa za pośrednictwem
Euroregionu Karpackiego w ramach Programu
Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolita
Polska – Republika Słowacka 2007–2013
Na okładce: alabastrowa rzeźba przedstawiająca Mikołaja Spytka Ligęzę
z prezbiterium kościoła bernardynów w rzeszowie
(fot. Jacek Stankiewicz)
768907857.072.png 768907857.073.png 768907857.074.png 768907857.075.png 768907857.077.png 768907857.078.png 768907857.079.png 768907857.080.png 768907857.081.png 768907857.082.png 768907857.083.png 768907857.084.png 768907857.085.png 768907857.086.png 768907857.088.png 768907857.089.png 768907857.090.png 768907857.091.png 768907857.092.png 768907857.093.png 768907857.094.png 768907857.095.png 768907857.096.png 768907857.097.png 768907857.099.png 768907857.100.png 768907857.101.png 768907857.102.png 768907857.103.png 768907857.104.png 768907857.105.png 768907857.106.png 768907857.107.png 768907857.108.png 768907857.110.png 768907857.111.png 768907857.112.png 768907857.113.png 768907857.114.png
 
4
H iStORie zapOmniane
dzieło zniszczenia
przeciętnych Polaków na ten temat została ukształ-
towana przez powieści Henryka Sienkiewicza, któ-
re powiedzmy sobie szczerze, nie zawsze oddawały
skomplikowane realia tamtej epoki.
Ale przecież Tatarzy najeżdżali ziemie polskie
już w średniowieczu, w XIII w.
To nie byli ci sami Tatarzy, lecz ogromna armia
mongolsko-tatarska, która przybyła do Europy
z Azji Środkowej. Jedna część tych wojsk w 1241 r.
spustoszyła okrutnie Małopolskę, Wielkopolskę
i Śląsk, a w bitwie pod Legnicą pokonała połączo-
ne siły książąt polskich. Natomiast Tatarzy, którzy
notorycznie napadali na Rzeczpospolitą w  XVI
i XVII w., reprezentowali podmioty polityczne, któ-
re wyłoniły się po upadku Złotej Ordy. Rozpadła się
ona na wiele mniejszych grup, które tworzyły nie-
zależne Chanaty: Krymski, Astrachański, Kazański.
Ci, którzy osiedlili się na Krymie oraz orda budżac-
ka, stanowili w XVII w. największe zagrożenie dla
płd.-wsch. ziem koronnych.
Dlaczego Pan w  ogóle zainteresował się tym
zagadnieniem?
W 1995 r. obroniłem na Uniwersytecie Jagielloń-
skim pracę magisterską. Jej tematem były skutki
ekonomiczne najazdów tatarskich na ziemie prze-
myską i  sanocką w  latach 1620–1629. W  trakcie
przygotowywania tej pracy pojawiły się nowe wąt-
ki, dotyczące najazdów tatarskich na nasz region
i  mój promotor, prof. Kazimierz Przyboś, nama-
wiał mnie na dalsze, bardziej dogłębne już badania
tej problematyki. W  tym czasie skłaniałem się do
zajęcia problemem rozwoju osadnictwa w  ziemi
przemyskiej, ponieważ badawczo to nieomal terra
incognita. Po wstępnym rozpoznaniu materiałów
archiwalnych, co zajęło mi rok, zadecydowałem, że
zmieniamy temat, że zajmę się zniszczeniami wo-
jennymi na obszarze ziemi przemyskiej w XVII w.
Tym bardziej, że podczas wstępnej, rocznej kwe-
rendy dotyczącej kwestii osadnictwa, którą pro-
wadziłem między innymi w archiwum we Lwowie,
natrafiłem na wspaniałe materiały źródłowe, które
mogły stanowić świetne wejście w badania dotyczą-
ce zniszczeń wojennych.
Wyniki kwerendy, trwającej kilka lat, przerosły
moje najśmielsze oczekiwania i  nie ukrywam, że
wpadłem w stan pewnej euforii zetknąwszy się z tym
dziewiczym w  dużej części i  nieznanym innym hi-
storykom materiałem. Najważniejsze materiały
znalazłem w  Centralnym Państwowym Archiwum
Historycznym Ukrainy we Lwowie. Są w  nim akta
pochodzące od XII do XX w. To jest ogromne ar-
chiwum, niesamowity wręcz zasób informacji i zna-
komity warsztat pracy dla historyków. W latach 90.
ubiegłego wieku jeździła tam tylko garstka polskich
historyków. Natomiast w Lwowskiej Narodowej Bi-
bliotece Ukraińskiej Akademii Nauk imienia Wasyla
Dr Andrzej Gliwa – historyk,
pracownik Narodowego
Instytutu Dziedzictwa
w Rzeszowie, autor pracy
doktorskiej o zniszczeniach
wojennych dokonanych w XVII w.
na terenie ziemi przemyskiej
Jacek Stachiewicz: – Kiedy zasiała się w Panu
wątpliwość, że to nie Szwedzi, a Tatarzy znisz-
czyli w XVII w. w większym stopniu polską go-
spodarkę, co w konsekwencji przyczyniło się do
upadku Rzeczypospolitej w następnym stuleciu?
Dr Andrzej Gliwa: – Problem zniszczeń wojen-
nych z  XVII  w. to bardzo skomplikowane zagad-
nienie badawcze zarówno pod względem teore-
tycznym, metodologicznym, jak i  warsztatowym.
Pogląd o  zniszczeniu polskiej gospodarki przez
Szwedów w  okresie „potopu” jest w  naszej histo-
riografii bardzo silnie zakorzeniony. Źródła tego
stereotypu sięgają początków XX  w., kiedy opu-
blikowana została praca znakomitego historyka
Jana Rutkowskiego, współtwórcy polskiej szkoły
historii gospodarczej. W  artykule opublikowanym
w „Kwartalniku Historycznym” w 1916 r. stwierdził
on, że na terenie ziemi sanockiej zdewastowano
w okresie „potopu” szwedzkiego grubo ponad po-
łowę wszystkich gospodarstw rolnych. Teza o  ka-
tastrofalnym wymiarze zniszczeń spowodowanych
przez inwazję armii szwedzkiej to żelazny paradyg-
mat, wykładany nadal od szkół podstawowych po
uniwersyteckie aule. Pierwsze wątpliwości w  tej
kwestii zacząłem mieć w trakcie badań. Żadnej te-
zy z góry oczywiście nie zakładałem. Celem mojej
pracy było zbadanie zniszczeń wojennych dokona-
nych na obszarze ziemi przemyskiej w XVII w. Gdy
do niej przystępowałem, nie wiedziałem, co z tych
badań wyniknie, i  czy w ogóle znajdę odpowiedni
materiał źródłowy dotyczący wszystkich obcych
inwazji na przestrzeni całego XVII w.
Dlaczego wybrał Pan akurat wiek XVII, a nie
wcześniejszy czy późniejszy?
Można było objąć badaniami okres wcześniej-
szy, bo pierwsze najazdy Tatarów na nasze tereny
miały miejsce na przełomie XV i  XVI  w., po klę-
sce wyprawy bukowińskiej króla Jana Olbrachta.
Ale XVII w., szczególnie jego połowa, to niezwykle
zmitologizowany i zideologizowany okres w naszej
historii. W  dużym stopniu wiedza i  świadomość
768907857.115.png 768907857.116.png 768907857.117.png 768907857.118.png 768907857.002.png 768907857.003.png 768907857.004.png 768907857.005.png 768907857.006.png 768907857.007.png 768907857.008.png 768907857.009.png 768907857.010.png 768907857.011.png 768907857.013.png 768907857.014.png 768907857.015.png 768907857.016.png
5
H iStORie zapOmniane
dzieło zniszczenia
Stefanyka, która mieści zbiory dawnego Ossolineum,
odnalazłem również wiele ciekawych źródeł.
Moje badania objęły akurat XVII w. przede wszyst-
kim dlatego, że... jest to okres wbrew pozorom bardzo
mało znany i słabo przebadany, a który tak napraw-
dę jest kluczem do zrozumienia naszych dziejów,
do tego, co się stało wiek później, czyli w XVIII w.
Wydarzenia w XVII w. są podstawą do zrozumienia
przyczyn rozbiorów Rzeczypospolitej. Mówi się, że
rozszarpali nas drapieżni sąsiedzi – ale dlaczego?
Szkoły krakowska i warszawska, mówiąc o upad-
ku Rzeczypospolitej, podają zazwyczaj przyczy-
ny polityczne, podkreślając kwestie degeneracji
ustrojowej, niewydolności systemu parlamentar-
nego, upadku obyczajów. A milczą o…
…przyczynach gospodarczych. Pisze się, że w  II
poł. XVIII  w. nastąpiło odrodzenie polskiej go-
spodarki, i  to jest fakt. Ale zupełnie przemilcza
się kwestie, z  jakiego poziomu ta odradzająca się
gospodarka Rzeczypospolitej startowała w  po-
czątkach XVIII w., w  jakim stanie była w XVII w.
A była odbudowywana na niektórych terenach z
poziomu niemal spalonej ziemi. Aby poznać do-
kładniej tę kwestię, zająłem się badaniami znisz-
czeń wojennych w  dłuższej perspektywie chrono-
logicznej (zwanej przez znakomitego francuskiego
historyka Fernanda Braudela longue durée ), czyli
obejmującej w  moim przypadku cały XVII  w. Bo
dotychczas, owszem, badano w  polskiej historio-
grafii kwestię zniszczeń wojennych w XVII w., ale
głównie zajmowano się okresem „potopu” szwedz-
kiego, czyli wojną polsko-szwedzką z  lat 1655–
–1660, a pomijano czasy I poł. XVII w., co całkowi-
cie zaciemniało obraz rzeczywistych strat.
Profan powie: cóż to była za gospodarka? Rol-
nictwo i  trochę rzemiosła w miastach. Czyż ta
gospodarka, w wydaniu XVII-wiecznym, to był
potencjał, którego zniszczenie mogło zagrozić
upadkowi państwa?
Bardzo ważna jest kwestia skali tych zniszczeń.
Bo jeśli mówimy o zniszczeniach rzędu 15–20%, to
jest zrozumiałe, że nie mogły one znacząco zawa-
żyć na kondycji gospodarczej kraju. Ale zniszcze-
nia sięgające 70, czy nawet 90%, to zupełnie inna
sprawa. A  wówczas zniszczono praktycznie całą
gospodarkę. Tak, zgadza się, to było rolnictwo
przede wszystkim, ale także rzemiosło i przetwór-
stwo rolne. Na obszarach wiejskich obiektami o du-
żej wartości były na przykład młyny i karczmy. Aby
zrozumieć, jaka była wtedy gospodarka, musi Pan
oderwać swoją świadomość od współczesnego poj-
mowania tego terminu i uznać, że w XVII w. pod-
stawą ekonomiki niemal wszystkich państw euro-
pejskich była wydajność rolnictwa. Płody rolne były
wtedy podstawą przetwórstwa, handlu i bogactwa.
Zwłaszcza w Europie Środkowej i Wschodniej.
Dlaczego zajął się Pan problemem zniszczeń
wojennych akurat dla ziemi przemyskiej? Z dzi-
siejszej perspektywy patrząc, to są peryferia
Rzeczypospolitej.
Popełnia Pan kardynalny błąd patrząc na tam-
te czasy przez pryzmat XXI w. Ziemia przemyska
w  XVII  w. należała do najbardziej rozwiniętych
i najgęściej zaludnionych obszarów państwa polsko-
-litewskiego, i bynajmniej nie były to peryferia Rze-
czypospolitej. Powierzchnia ziemi przemyskiej,
wchodzącej wtedy w skład województwa ruskiego,
wynosiła ponad 12 tys. km 2 , a jej terytorium rozcią-
gało się od Rzeszowa na zachodzie aż po Stryj na
południowym wschodzie. W I poł. XVII w. istniało
tu 931 wsi i 32 ośrodki miejskie, a  liczba ludności
sięgała około 300 tys. Poza tym nikt dotychczas nie
zajmował się zniszczeniami wojennymi dokonany-
mi na tym terytorium w dłuższym horyzoncie cza-
sowym. Z  ciekawości chciałem też zweryfikować
ogólne opinie o  niezwykle niszczących skutkach
najazdu szwedzkiego, który w rzeczywistości objął
zaledwie ok. 25% obszaru Rzeczypospolitej, zaj-
mującej wtedy powierzchnię niemal miliona km 2 .
Było to efektem celowych działań władz komuni-
stycznych w okresie PRL, które chciały ograniczyć
debatę historyczną do ziem znajdujących się w gra-
nicach państwa polskiego po drugiej wojnie świato-
wej. W ten sposób powstały tzw. „białe plamy”, nie
wypełnione do chwili obecnej.
Jest szansa objęcia podobnymi badaniami tak-
że innych wschodnich ziem Rzeczypospolitej
w XVII w.?
Sądzę, że tak. Trzeba tylko
na to chęci, czasu i minimal-
nych przynajmniej funduszy,
choć historia gospodarcza jest
dzisiaj w  Polsce passé. Mnie
zbadanie zniszczeń wojen-
nych dokonanych na terenie
ziemi przemyskiej w  XVII  w.
zajęło 10 lat. Powoli zainte-
resowanie tą problematyką
zaczyna pojawiać się także
wśród młodych historyków na
Ukrainie.
Ale… Muszę powrócić do
kwestii dogmatu, że to znisz-
czenia dokonane przez na-
jazd szwedzki doprowadziły
do załamania gospodarczego
Rzeczypospolitej w  XVII  w.
Te zniszczenia rzeczywiście
były poważne, ja tego nie ne-
guję. W  latach 50. i 60. XX w.
przeprowadzono badania, któ-
re potwierdziły dość wysoki
Młyn wodny z Żołyni, 1897 r.
768907857.017.png 768907857.018.png 768907857.019.png 768907857.020.png 768907857.021.png 768907857.022.png 768907857.024.png 768907857.025.png 768907857.026.png 768907857.027.png 768907857.028.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin