Dąbrowska Przygody człowieka myślącego.txt

(1587 KB) Pobierz
Maria D�browska

Przygody cz�owieka my�l�cego

Czas oswojony (przedmowa) Z pocz�tkiem czerwca 1940 roku, przed wyruszeniem ze 
Lwowa przez Przemy�l do Warszawy, Maria D�browska pozostawi�a u nas na 
przechowanie du�y pakunek, zawieraj�cy raptularzyki, dzienniki, listy Mariana 
D�browskiego z okresu m�odo�ci oraz plik papieru maszynowego g�sto zapisanego. 
By� to pocz�tek nowej powie�ci. Prawdopodobnie o tej powie�ci m�wi w swoim 
"Dzienniku" z roku 1938, 14 sierpnia: "...ca�y dzie� pracuj�, przepisuj�c 
przynajmniej na maszynie moje kawa�ki wakacyjne. M�j Bo�e, jak to ja chcia�am od 
razu si��� i przyst�pi� do powie�ci. A to trzeba przej�� ci�k� Golgot� i nie 
mo�na si� przed ni� cofn��, nie, ani rusz. O lekko�ci, c�ro bog�w, nawied� 
mnie!" Tego ostatniego �yczenia bogowie, zdaje si�, nie wys�uchali, lecz 
wys�uchali wielu innych. Kamienica profesorska we Lwowie nie by�a w latach wojny 
najbezpieczniejszym miejscem, depozyt Marii D�browskiej przele�a� jednak 
bezpiecznie w naszym mieszkaniu a� do jesieni 1941 roku, kiedy pisarka 
przyjecha�a do nas, aby go zabra� do Warszawy. W "Dzienniku" swoim notuje: 
"Poniedzia�ek 1 XII 41. W ubieg�y pi�tek wr�ci�am po trzytygodniowym pobycie we 
Lwowie i odbyciu okr�nej podr�y Warszawa, Krak�w, Rzesz�w, Lw�w, Lublin, 
Warszawa. Do Lublina przyjecha�am ci�ar�wk� "Spo�em"..." "Dziennik" pisarski w 
latach wojny jest bardzo lakoniczny i z powodu lakoniczno�ci mo�e by� nieraz 
niejasny. Ci�kie warunki bytowania, brak czasu, a przede wszystkim l�k, by 
notatki, na wypadek rewizji, komu� nie zaszkodzi�y, wp�yn�y na dob�r 
zapisywanych fakt�w i niekt�re metafory. Znajdujemy tam jednak informacj� w 
sprawie powie�ci. "�roda 28 I 42. Teraz jest dziesi�ta. Wypi�am ogromn� szklank� 
czarnej kawy, zamierzam siedzie� w nocy. Wszystko przy nafcie, bo �wiat�a dalej 
nie mamy". "Czwartek 29 I 42. Jestem przera�liwie zm�czona, bo wczoraj po 
szklance kawy siedzia�am zn�w do pierwszej w nocy. Zacz�am pisa� powie�� pt. 
"Serce cz�owieka". Nie wiem, czy z tego co wyjdzie". "�roda 4 II 42. Dzisiejszej 
nocy wreszcie w prawdziwej m�ce wystartowa�am z moj� powie�ci� - i mo�e B�g da, 
�e si� to jako� potoczy". "Czwartek 9 IV 42. Siedz� ca�y dzie� w domu i usi�uj� 
pracowa� - przezwyci�aj�c �mierteln� nud� obecnego istnienia". Jak mo�na 
dowiedzie� si� z list�w i zapisk�w w "Dzienniku", Maria D�browska ka�dy utw�r 
pisze po trzy, cztery razy. W "Dzienniku" 13 stycznia 1955, gdzie szeroko 
relacjonuje histori� pisania "Na wsi wesele", wyznaje: "Je�li �r�d tortury 
zwanej tw�rczo�ci� istnieje jaka� mo�liwo�� przyjemno�ci, to jej �lad mo�na 
znale�� w owym tzw. trzecim przepisywaniu. Ale w sumie prac� nad tym 
opowiadaniem tak si� przem�czy�am, tak sobie sforsowa�am serce, �e dwa dni 
le�a�am ziaj�c. Dopiero dzi� rano zaczynam patrze� przytomnie. Czemu wi�c pisz�? 
Ot� tu mog�aby znale�� zastosowanie definicja: wolno�� jest przyj�ciem 
konieczno�ci. Pisanie jest dla mnie konieczno�ci�, cz�sto wprost nienawistn� (to 
rzemios�o wydaje mi si� nied�entelme�skie, niedyskretne i nieprzyzwoite), kt�rej 
jednak musz� si� poddawa�, gdy� tylko podj�cie i jakie takie sprostanie zadaniu 
tw�rczemu przynosi mi kr�ciutk� chwil� poczucia wolno�ci, czyli szcz�cia, to 
mgnienie... dla tego mgnienia si� �yje". D�browska nie znosi�a pokre�lonej 
stronicy i bez lito�ci dla siebie po wielekro� przepisywa�a stronic� nawet owej 
trzeciej czy czwartej redakcji. W Warszawie, we Wroc�awiu, w Komorowie maszyna 
wystukiwa�a po kilkana�cie godzin na dob�. D�browska nale�a�a do tych pisarzy, 
kt�rzy, gdy maj� pomys� i zaczn� pisa�, nie ustaj�, a� go zrealizuj�, pracuj�c 
do upad�ego. "Dopiero ostatnia, najostatniejsza redakcja jest u mnie dobra" - 
mawia�a. Pierwsze rozdzia�y powraca�y na warsztat najwi�ksz� ilo�� razy. 
P�niejsze wydarzenia, wszystkie pisarskie proroctwa ex eventu wprowadzone 
zosta�y w miar� powstawania wielkiej powie�ci. W swoim "Zamiast wst�pu" 
D�browska pisze: "...cztery rozdzia�y pocz�tkowe, kt�re w�a�nie maj� by� 
drukowane, powsta�y w czasie ostatniej zimy". Je�li dobrze pami�tam, pierwszy 
rozdzia�, kt�ry autorka da�a mi do czytania jeszcze we Wroc�awiu, rozr�s� si� do 
czterech rozdzia��w. Po napisaniu: "Gdzie ty jeste�, Joanno?" D�browska 
wprowadzi�a w rozdzia�ach opisuj�cych dzieci�stwo Joasi i jej rodze�stwa 
elementy konstruuj�ce problem "m�odszej siostry". Wiecznie roz�alona Joasia 
zapowiada, �e zginie, �e ani J�zio, ani Ewa czego� r�wnie wielkiego co ona nie 
dokonaj�. "M�odsza siostra", ta, kt�rej los u�o�y� si� skromniej, kt�ra otrzyma 
mniejsz� cz�stk�, kt�rej �ycie b�dzie zatrute przez por�wnanie los�w Ewy i 
J�zefa, to niemal biblijny prototyp nier�wnego podzia�u d�br i oczywi�cie nie 
tylko biblijny, ale doskwieraj�co wsp�czesny. Bunt Joanny sko�czy si� dla niej, 
jak to bohaterka dok�adnie przepowiedzia�a na wst�pie, �mierci�. Osi�gnie chwa�� 
i w ten spos�b we�mie odwet na tych dwojgu - s�awnych, tak kochanych i w tak 
sublimowany spos�b nie kochanych. "Przygody cz�owieka my�l�cego" nie zosta�y 
przez autork� sko�czone. Mo�e wzdraga�a si� przed zamkni�ciem ksi��ki �mierci� 
swoich bohater�w - gdy� mieli zgin�� i J�zef Tomyski, i Ewa. Sko�czy� si� dawno 
dla nich "czas oswojony". W ostatnim rozdziale Popio�ek, heros uwielbiany przez 
dzieci, mia� ocale�, ukrywszy si� na cmentarzu Wolskim, i wr�ci�... nad Gop�o. 
Ostatnie zdanie ksi��ki wypowiedziane przez Popio�ka mia�o brzmie�: "Gop�a nie 
wida�". D�browska najpierw da�a powie�ci tytu� "Serce cz�owieka". Waha�a si�, 
czy "Przyg�d cz�owieka my�l�cego" nie zmieni� na "Gop�o". �mier� pisarki ocali�a 
�ycie Ewy i J�zefa Tomyskiego. Maria D�browska mawia�a: "Ostatnia redakcja jest 
dla mnie najlepsza". Trudno powiedzie�, jak wygl�da�aby ta jej ostateczna 
redakcja autorska. Tu los zadecydowa� i "Przygody cz�owieka my�l�cego" 
zako�czone s� - brakiem zako�czenia. Kiedy zacz�y si� ukazywa� w "Przegl�dzie 
Kulturalnym" "Przygody..." w odcinkach, wielu czytelnik�w niemal przestraszonych 
m�wi�o: "To� to s� znowu "Noce i dnie"? Czy D�browska nic innego nie potrafi 
napisa�?!" M�wiono te�, �e forma jest bardzo staro�wiecka. Zdaje mi si�, �e 
pierwsze rozdzia�y "Przyg�d cz�owieka my�l�cego" s� archaizowane. Co do tematu 
za�, to uwaga jest chyba s�uszna. D�browska nigdy nie wysz�a z Russowa. Pierwsze 
poznanie �wiata ol�ni�o j� z tak� si��, �e czas Russowa sta� si� jej czasem 
wewn�trznym, zamkni�tym kr�giem. Miejsce jest tak wa�ne tylko dlatego, �e czas 
jest wa�ny. (Kilka razy by�am z Mari� D�browsk� w Kaliszu, raz w Russowie wraz z 
Mari� i Andrzejem Szypowskimi. W Kaliszu z widoczn� przyjemno�ci� wraca�a do 
cichych ulic i do pi�knego parku nad Prosn�, natomiast bytno�� w Russowie by�a 
przykro�ci�. Skar�y�a si�, �e wyrz�dzoono jej przykro�� przywo��c j� tam.) 
Russ�w i Kalisz to ojczyzna najw�a�ciwsza, najw�a�niejsza, najautentyczniejsza, 
artystycznie �yciodajna. �ni� si� jej bardzo cz�sto, m�wi�a o nim stale. W wili� 
�mierci �ni� jej si� dom rodzinny, a kiedy mi o tym �nie opowiada�a, twarz jej 
rozja�ni�a nieziemska zaiste rado��, ze szcz�ciem powtarza�a, �e byli wszyscy, 
rodzice i rodze�stwo, a na stole russowskiego domu pe�no by�o przepysznych 
wiejskich przysmak�w. D�browska jak z wygnania t�skni�a do swej ma�ej utraconej 
ojczyzny, do kt�rej nie mog�a powr�ci�, gdy� ojczyzna znajdowa�a si� w czasie, 
co min��. D�browska by�a osob� zdoln� do wielkiej koncentracji, wielkiego i 
d�ugo trwaj�cego wysi�ku i ascetycznej cierpliwo�ci w pracy, kt�r� oceni� w 
pe�ni b�dzie mo�na dopiero wtedy, gdy kiedy� uka�� si� wszystkie notatki, 
zapiski, dzienniki, listy. By�a r�wnie� w �yciu codziennym niezwykle czynna. 
Wiele mo�na by m�wi� o jej zami�owaniu do dobrej roboty. Bawi�c w go�cinie na 
wsi lubi�a robi� bukiety z kwiat�w polnych, kt�re zachwyca�y i zdumiewa�y. - 
Sk�d te kwiaty - pytali gospodarze. - Z rowu, opodal waszego domu - odpowiada�a 
niezmiernie uradowana z niespodzianki pisarka. Bukiet by� kwietnym arcydzie�em, 
a w u�o�enie jego wchodzi� wielki kunszt. Czym si� r�ni ostatnia redakcja od 
pierwszej, czego si� dopracowuje D�browska? Z tego, co wiem, uwalnia si� od 
konkretnej rzeczywisto�ci, od tego, co by�o naprawd�. Tak malarz bior�cy t� sam� 
osob� za model, nie j� maluj�c maluje. Doszukiwanie si� modeli w powie�ci 
D�browskiej jest daremne, bo chocia� niby wszystko si� zgadza w owym dowodzie 
osobistym i czasem nawet wydarzenia opisane s� "akuratnie", jak mawia� Stanis�aw 
Stempowski, ale stosunek jest podobny jak mi�dzy gar�ci� zerwanych chwast�w a 
bukietem u�o�onym z tych samych kwiat�w i zi�. D�browska opiera�a si� nie tylko 
na zapami�tanych faktach - pami�� mia�a wyj�tkowo dobr� - ale szuka�a 
dokumentacji dla szczeg�u, nieraz, zdawa�o si�, ma�o wa�nego. W "Przygodach..." 
bardziej jeszcze ni� przy "Nocach i dniach" opiera�a si� na notatkach ze swego 
niezmiernie bogatego archiwum, pieczo�owicie przez lata piel�gnowanego przez 
urodzonego archiwist�, jakim by� Stanis�aw Stempowski. Przebada�a i niejedno 
wykorzysta�a z dziennik�w braci i list�w przyjaci�. Porz�dkuj�c archiwum Marii 
D�browskiej raz po raz trafiali�my na jaki� wa�ny dokument. Dla mnie najbardziej 
przejmuj�ca by�a chwila, gdy trafi�am w zwoju "Varia" na wiotki karteluszek, 
zmi�ty, zapisany bladym o��wkiem. Jest to na wyrwanej z notesiku kartce pisany 
list Jadwigi Szumskiej, siostry Marii D�browskiej. List pisany pod koniec 
powstania przed amputacj� nogi przez t�, kt�ra w "Przygodach ..." otrzyma imi� 
Joanna. Wiele jest czynnik�w wsp�dzia�aj�cych przy powstawaniu dzie�a, mi�dzy 
innymi jest t�sknota za utraconym, gniew, poczucie winy i poczucie krzywdy. 
Czasem najwi�ksz� krzywd� jest poczucie winy niezawinionej, jak� dla autorki 
"Gdzie jeste�, Joanno?" by�a �mier� ukochanej m�odszej siostry. Poczucie 
odpowiedzialno�ci za los bliskich, a tak�e tych nie najbli�szych ju�, ale 
ogarni�tych ciep�em wsp�istnienia ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin