Allende Isabel - Dom duchów 03 - Dom Duchów.pdf

(1607 KB) Pobierz
18479114 UNPDF
18479114.001.png
ISABEL ALLENDE
Dom Duchów
Mojej matce, babce i innym niezwykłym kobietom
występującym w tej opowieści
I. A.
W końcu jak długo żyje człowiek? Żyje tysiąc lat czy tylko rok? Żyje tydzień czy kilka wieków? Na
jak długo umiera człowiek? Co to znaczy na zawsze?
Pablo Neruda
PIĘKNA ROSA
Barrabas przyjechał do nas drogą morską, zapisała delikatną kaligrafią mała Clara. Już
wówczas miała zwyczaj zapisywać rzeczy ważne, później zaś, gdy zaniemówiła, zapisywała
również błahostki, nie podejrzewając, że w pięćdziesiąt lat później posłużę się jej zeszytami, by
przywrócić pamięć o tamtej epoce i przetrwać czasy trwogi, które nadeszły. Barrabasa
przywieziono w Wielki Czwartek. Siedział we wstrętnej klatce pokryty własnymi ekskrementami i
moczem i spoglądał zagubionym wzrokiem nędznego i bezbronnego więźnia, lecz po królewskim
sposobie trzymania łba i rozmiarach kości można było się domyślić, że wyrośnie na owego
legendarnego giganta, jakim stał się później.
Rankiem tego dnia panowała senna, przypominająca jesień atmosfera, toteż nic nie
zwiastowało wydarzeń, które opisała dziewczynka, aby nie poszły w niepamięć; miały one miejsce
podczas sumy w kościele św. Sebastiana, w której wzięła udział wraz z całą rodziną. Figury
świętych przykryto na znak żałoby fioletowymi płachtami, które jak co rok o tej porze dewotki
powyciągały z szafy w zakrystii i odkurzyły, i pod żałobnymi prześcieradłami królestwo niebieskie
wyglądało jak stos mebli przed przeprowadzką - tego żałosnego efektu nie mogły zrównoważyć ani
świece i kadzidło, ani jęki organów. Zamiast pełnokształtnych świętych z identycznymi twarzami
cierpiętników, w wyszukanych perukach z włosów zmarłych, rubinach, perłach, szmaragdach z
malowanego szkła i strojach florenckiej szlachty, widać było sterczące groźnie ciemne, zamazane
sylwetki. Jedynym, któremu żałoba wychodziła na korzyść, był patron kościoła, św. Sebastian,
ponieważ podczas Wielkiego Tygodnia oszczędzano wiernym widoku jego nieprzyzwoicie
wygiętego ciała, przeszytego pół tuzinem strzał, ociekającego krwią i łzami niczym cierpiący
homoseksualista, którego rany, cudownie świeże dzięki pędzlowi ojca Restrepo, budziły w Clarze
wstręt.
Był to długi tydzień skruchy i postu: nie grano w karty, nie słuchano muzyki, która mogłaby
zachęcać do rozpusty lub sprzyjać zaniedbaniu, i na tyle, na ile było to możliwe, okazywano smutek
i przestrzegano czystości, choć właśnie w tych dniach diabeł szczególnie natrętnie wodził słabe
ciało katolickie na pokuszenie. Post polegał na spożywaniu delikatnych ciastek z ciasta
francuskiego, smakowitych duszonych warzyw, puszystych placków kukurydzianych i wielkich
serów przywiezionych ze wsi, którymi rodziny upamiętniały Mękę Pańską, wystrzegając się
kosztowania nawet najmniejszego kawałka mięsa lub ryby pod groźbą ekskomuniki, przed którą
ostrzegał ojciec Restrepo. Nikt nie odważyłby się okazać mu nieposłuszeństwa. Ksiądz był
wyposażony w długi oskarżycielski palec, którym publicznie wskazywał grzeszników, i w język
wyćwiczony w targaniu uczuciami wiernych.
- Ty złodzieju, który okradłeś Kościół! - krzyczał z ambony wskazując na młodzieńca
usiłującego zasłonić twarz kołnierzem. - Ty bezwstydnico, która prostytuujesz się w dokach! -
oskarżał zniedołężniałą, dręczoną artretyzmem i oddaną Matce Boskiej z Karmelu dońę Ester
Truebę, która zaskoczona przecierała oczy, gdyż nawet nie znała znaczenia tego słowa ani nie
wiedziała, gdzie znajdują się doki.
- Kajajcie się, grzesznicy, nieczysta padlino, niegodna ofiary Naszego Pana! Pośćcie!
Okazujcie skruchę!
Kapłan musiał powściągać gorliwość, z jaką wypełniał swoje powołanie, aby nie okazać
otwartego nieposłuszeństwa zwierzchnikom kościelnym, którzy uginając się przed wiatrami
modernizmu byli przeciwni noszeniu włosiennicy pokutniczej i biczowaniu się. On sam był
zwolennikiem garbowania skóry jako środka walki ze słabościami duszy. Słynął z rozpasanego
krasomówstwa. Najwierniejsi chodzili za nim z parafii do parafii i pocili się słysząc, jak mówi o
cierpieniach grzeszników w piekle, ciałach rozszarpywanych przez wymyślne maszyny do tortur,
wiecznych ogniach, hakach, które przebijały członki męskie, obrzydliwych gadach, wchodzących w
otwory kobiece, i o wielu innych rodzajach kaźni, którymi ubarwiał każde kazanie, by siać strach
boży. Opisywał nawet najintymniejsze anomalie samego szatana, a wszystko to czynił z akcentem
galisyjskim; jego misją kapłana na tym padole było potrząsanie sumieniami zobojętniałych
Kreolów.
Severo del Valle był ateistą i masonem, lecz miał ambicje polityczne i nie mógł pozwolić sobie
na luksus nieobecności na najbardziej uczęszczanych mszach w niedziele i święta kościelne. Jego
żona Nivea wolała porozumiewać się z Bogiem bez pośredników, żywiła głęboką nieufność do osób
w sutannach i nudziły ją opisy nieba, czyśćca i piekła, lecz towarzyszyła mężowi powodowanemu
parlamentarnymi ambicjami, ponieważ miała nadzieję, że jeśli zasiądzie w Kongresie, to ona
uzyska dla kobiet prawo głosu, o które walczyła od dziesięciu lat, nie tracąc animuszu mimo
wielokrotnego zachodzenia w ciążę. W ten Wielki Czwartek ojciec Restrepo doprowadził słuchaczy
swoimi apokaliptycznymi wizjami do granic wytrzymałości i
Nivea dostała mdłości. Zastanawiała się, czy znów nie jest w ciąży. Mimo podmywania się
octem i gąbką nasączoną żółcią wydała na świat piętnaścioro dzieci, z których żyło jedenaścioro, i
miała powody sądzić, że dochowała się już całego potomstwa, ponieważ najmłodsza córka, Clara,
miała dziesięć lat. Wyglądało na to, że jej zdumiewająca płodność wytraca wreszcie impet. Skłonna
była upatrywać przyczynę złego samopoczucia we fragmencie kazania ojca Restrepo, w którym
wskazał na nią mówiąc o faryzeuszach chcących zalegalizować bękarty i śluby cywilne,
spowodować rozkład rodziny, ojczyzny, własności i Kościoła, przyznać kobietom tę samą pozycję
społeczną co mężczyznom i rzucić otwarte wyzwanie prawom boskim, które są w tej dziedzinie
bardzo precyzyjne. Nivea i Severo zajmowali wraz z dziećmi cały trzeci rząd ławek. Clara siedziała
obok matki, która z niecierpliwością ściskała jej rękę, ilekroć ksiądz rozwodził się zbytnio nad
grzechami cielesnymi, ponieważ wiedziała, że pod wpływem jego wywodów mała skłonna jest
tworzyć w swojej wyobraźni obrazy nawet najbardziej nieprawdopodobnych zboczeń, o czym
świadczyły pytania, które zadawała i na które nikt nie umiał odpowiedzieć. Clara była
przedwcześnie dojrzała i miała bujną wyobraźnię, którą wszystkie kobiety w rodzinie dziedziczyły
po matkach. W kościele podniosła się temperatura i przenikliwy zapach świec, kadzidła i zbitego
tłumu potęgował nudności. Nivea pragnęła, by uroczystość skończyła się wreszcie i by mogła
wrócić do chłodnego domu, usiąść w korytarzu między paprociami i delektować się popijaną z
dzbana orszadą, którą Nana przygotowywała w dni świąteczne. Przyjrzała się dzieciom; najmłodsze
były zmęczone, sztywne w niedzielnych strojach, a uwaga starszych zaczynała się rozpraszać. Jej
wzrok padł na Rosę, najstarszą z żyjących córek, i jak zwykle doznała uczucia zaskoczenia.
Dziwna uroda Rosy miała w sobie coś niepokojącego, przed czym nawet ona nie mogła uciec;
wydawała się ulepiona z innej niż rasa ludzka gliny. Nim Rosa przyszła na świat, Nivea wiedziała,
że będzie to dziecko nie z tego świata, bo widywała je w snach, toteż nie zdziwiła się, gdy położna
krzyknęła z wrażenia na widok noworodka. Rosa urodziła się biała, gładka, bez zmarszczek, jak
fajansowa lalka, z zielonymi włosami i żółtymi oczyma i - jak powiedziała położna żegnając się
znakiem krzyża - była najcudowniejszym stworzeniem, jakie pojawiło się na ziemi od czasów
grzechu pierworodnego. Od pierwszej kąpieli Nana myła jej włosy wywarem z rumianku, co
złagodziło ich barwę, nadając im odcień starego brązu, i kładła nagą na słońcu, aby wzmocnić
skórę, która w najbardziej delikatnych okolicach brzucha i pod pachami była niemal przezroczysta,
tak że widać było żyły i ukrytą tkankę mięśniową. Okazało się jednak, że te cygańskie wybiegi nie
wystarczą, i szybko rozeszła się pogłoska, że oto urodził się anioł. Nivea miała nadzieję, że
niewdzięczny okres dorastania przysporzy córce pewnych niedoskonałości, lecz nic takiego nie
nastąpiło - przeciwnie, osiemnastoletnia Rosa nie przytyła i nie dostała pryszczy na twarzy,
przybyło jej natomiast morskiego wdzięku. Miękki lazurowy połysk skóry, kolor włosów,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin