fakty_i_mity_2002_142_47.pdf

(2367 KB) Pobierz
str_01_47.qxd
Aresztowanie księdza pedofila
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 47 (142) 22 – 28 listopada 2002 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Str. 7
Według Biblii, Bóg tworzył świat sześć
dni, siódmego zaś odpoczywał.
Wszystko, co powołał Przedwieczny,
było dobre. Kto zatem wymyślił
BIEDĘ i jednocześnie antidotum na tę
plagę – WYSYPISKA ŚMIECI?
Str. 10, 11
Lekcja polskiego
„Człowiek zawsze żywił głębokie pragnienie zoba-
czenia Boga”, „Na mapie Polski narysuj trasę wędrówek
Jana Pawła II”, „Zastanówcie się, jakie trudności języko-
we stoją przed katechetą podejmującym trud ewangeli-
zacji” – czy to cytaty z podręczników do nauki religii, geo-
grafii lub erystyki? Skądże! To tylko trzy wyimki (wśród
setek podobnych) z książek do nauki języka polskiego,
zatwierdzonych przez świeckie MEN. Wszystko dzieje
się w konstytucyjnie laickim kraju na początku XXI wie-
ku – w czasie, gdy rządzi lewica.
Gorący interes
Str. 9
Po osławionym Stoenie nastała moda na
pozbywanie się dalszych, strategicznych „źró-
deł energii”. Zakład Energetyki Cieplnej
w Żninie (woj. kujawsko-pomorskie) wart, we-
dług rzeczoznawców, 4,5 miliona złotych – wła-
dze miasta sprzedały prywatnej firmie Fluid
Corporation z Krakowa za... 900 złotych pol-
skich!!! Spośród pięciu oferentów krakowska
firma miała najgorszą sytuację finansową. Dla-
tego została wybrana...
Str. 8
96287093.023.png 96287093.024.png 96287093.025.png 96287093.026.png 96287093.001.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 47 (142) 22 – 28 XI 2002 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Czarne i ryje
W szelkiej maści pi-
POLSKA Do UE przyjmą nas 1 maja 2004 r. Opóźnienie pozwo-
li nam zaoszczędzić 1 mld euro z przypadającej na nas składki
członkowskiej, a wpływy z unijnej kasy mają pozostać bez zmian.
Ile byśmy zaoszczędzili, nie wstępując do Unii w ogóle?
Andrzejowi Milczanowskiemu, który publicznie oskarżył przed
siedmiu laty premiera Oleksego o szpiegostwo, grozi obecnie
5 lat więzienia za zdradę tajemnicy państwowej. Miał on się te-
go dopuścić w słynnym oskarżycielskim przemówieniu sejmowym.
Do siedmiu lat bezkarności dojdzie jak nic jeszcze z pięć.
Do sądu trafił wniosek o upadłość franciszkańsko-biznesowej
Telewizji Familijnej, producenta TV Puls. Przyczyną są długi.
Stacja nadaje obecnie tylko powtórki programów.
Przerżnęli 182 państwowe miliony, z Bożą pomocą!
WARSZAWA Katolicy, pracownicy telewizji, radia i serwisów
internetowych założyli stowarzyszenie Signum Temporis, którego
celem jest promowanie WC (wartości chrześcijańskich, czyt. ka-
tolickich) w mediach. Nowej organizacji szefuje jezuita, ks. Krzysz-
tof Ołdakowski – kościelny cenzor z redakcji katolickiej TVP.
Polskie media jeszcze bardziej watykańskie! Kto to przeżyje?
Bóg da siłę swojemu ludowi. Rusza budowa drugiej Świątyni Bo-
żej Opatrzności (jedna taka stoi już od 40 lat w Warszawie, na
Ochocie). Realizacja ma potrwać trzy lata. Pierwsze podejście
do budowy przerwała zagłada I RP, drugie – najazd hitlerowców.
Co dobrego teraz szykuje nam glempowa opatrzność?
Były premier Tadeusz Mazowiecki odszedł z Unii Wolności.
Powód: zawiązywanie lokalnych porozumień samorządowych
pomiędzy działaczami UW i Samoobroną oraz współpraca
z SLD. Mazowiecki nie zgadza się na liberalne oblicze partii.
Ani liberalna, ani klerykalna, ani... Po co komu ta partia?
POZNAŃ Watykan zakazał sprawowania przez abpa Paetza
posługi biskupiej w diecezji poznańskiej (bez zgody abpa Gon-
deckiego). Inne diecezje stoją przed nim otworem...
„Ukamienowali nam biskupa...” – Biskup Zawitkowski, kaza-
nie radiowe (24 II 2002 r.).
BYDGOSZCZ Działacza Ligi Polskich Rodzin i Młodzieży
Wszechpolskiej Jakuba M. zatrzymano pod zarzutem handlu
narkotykami. Rydzykowiec oficjalnie zwalczał wszelkie używki.
Z pewnością sprzedawał niewiernym, a jeśli jeszcze się z tego
spowiadał...
CZĘSTOCHOWA Nowo wybrany prezydent miasta i pupilek Ko-
ścioła – Tadeusz Wrona – został oskarżony o usiłowanie zabójstwa.
Poszkodowany Romuald Bryła, szef Ogólnopolskiego Zrzeszenia
Emerytów i Rencistów, twierdzi, że został skatowany przez ochro-
niarzy Wrony w jego obecności. Rzecz wydarzyła się w czasie kam-
panii wyborczej, a Bryła od dwóch tygodni przebywa w szpitalu.
Szczyt optymizmu: wygrać z prezydentem klerykałem w często-
chowskim sądzie.
UNIA Po tym, jak Lepper opieprzył unijnych negocjatorów, są
oni skłonni zwiększyć dopłaty dla naszych rolników z 25 nawet
do 30 proc. Przewodniczący Samoobrony groził, że Polska wy-
stąpi z Unii, jeżeli nie będzie miała równych praw.
Dał nam przykład Andrzej Lepper, jak zwyciężać mamy!
Prawicowa Europejska Partia Ludowa przedstawiła w Parlamen-
cie Europejskim projekt konstytucji UE z preambułą zawiera-
jącą odniesienie do Boga. Jej tekst (popiera go Danuta Hüb-
ner i Józef Oleksy) sformułowany przez Edmunda Wittbrodta
i Martę Fogler (cóż za rdzennie polskie nazwiska!), jest wzoro-
wany na konstytucji polskiej. W konstytucji europejskiej miało-
by się także znaleźć zapewnienie praw kościołom.
Teraz wiemy, po co potrzebni są papieżowi „Polacy” w Unii.
WŁOCHY Giulio Andreotti, siedmiokrotny premier Włoch,
działacz Chrześcijańskiej Demokracji, wielki przyjaciel Waty-
kanu i samego Papy, został skazany przez sąd apelacyjny na 24
lata więzienia za zlecenie zabójstwa dziennikarza. Zamordowa-
ny Mino Pecorelli posiadał materiały kompromitujące Andre-
ottiego. Po wyroku sędziemu kilkakrotnie grożono śmiercią.
Andreotti, jako prześladowany, ma zagwarantowane wyniesie-
nie na ołtarze.
Po raz pierwszy w historii papież nawiedził włoski parlament. Nie
był posłuszny ojcu Rydzykowi i wezwał do rozszerzenia Unii Eu-
ropejskiej. Przy okazji dokonał cudu – 50-letni mafiozo Bene-
detto Marciante, skazany zaocznie na 30 lat więzienia za zabój-
stwo i wymuszanie haraczu, dobrowolnie zgłosił się na policję.
Jak wyznał, uczynił to wzruszony papieskim przemówieniem.
Nie ginie wiara... wśród przestępców.
WIELKA BRYTANIA Stosunkiem głosów 3 do 1 synod Kościo-
ła anglikańskiego zniósł zakaz udzielania ślubów kościelnych
rozwodnikom.
Angole są zacofani. W firmie watykańskiej nie trzeba nawet
rozwodu, wystarczy kasa na unieważnienie małżeństwa.
USA Niejaki William Langewiesch zaatakował najnowszy mit
dotyczący nowojorskich strażaków. W swojej książce napisał, że
obok tych, którzy 11 września z narażeniem życia ratowali ludzi,
znaleźli się także tacy, którzy rabowali zrujnowane sklepy i za-
chowywali się niegodnie. Publikacja wywołała szok i sprzeciwy.
Już my wiemy, jak bolą niewygodne fakty i zdemaskowane mity.
CYPR Grecy i Turcy zaakceptowali wstępnie propozycje ONZ
zmierzające do uregulowania trwającego od 30 lat konfliktu na
wyspie. Podzielony Cypr ma stać się państwem federacyjnym.
Oby „federacja” wyszła im lepiej niż Bośniakom.
IRAN Najwyższy przywódca duchowy szyitów, ajatollah Ali Cha-
menei, przychylił się do rewizji wyroku śmierci na intelektuali-
stę Haszema Aghadżariego. Jego winą było wezwanie do refor-
my islamu i wypowiedziane bluźnierstwo: „wierni nie muszą
koniecznie słuchać się przywódców religijnych”.
U nas też myli się Ojca „Świętego” z Niebieskim, a krytykę kle-
ru – z bluźnierstwem.
sarze, a zwłaszcza
felietoniści gazetowi, powinni pisać na tematy dotykające lub
poruszające ich samych. Wszelka pisanina jest zwykle wię-
cej warta, jeśli zajmuje i bulwersuje w pierwszej kolejności
samego autora. Dlatego tak namiętnie, po dziś dzień, zaczy-
tujemy się w tak wspaniałych pisarzach jak Jack London,
Mark Twain, Ernest Hemingway, Arkady Fiedler. Oni po pro-
stu pisali o tym, co widzieli na własne oczy i notowali swo-
je odczucia. Im bardziej realistyczny opis, tym łatwiej czytel-
nik przenosi się oczyma wyobraźni do świata, który dla nie-
go jest nierealny, a o to właśnie temu spryciarzowi chodzi.
W tych dniach również ja sam przeżywam tak wiel-
kie i ważne dla mnie wydarzenia, że gdybym napi-
sał o czymkolwiek innym, wyszłaby z tego kasza-
na, niestrawna nie tylko dla świadków Jehowy.
Co mnie obchodzi religia, polityka, wybory, Ka-
czor w Warszawie, Kropiwnicki w Łodzi, wojna
w Iraku, trzęsienia ziemi, katar papieża, zama-
chy terrorystyczne i inne tragedie. Każdy jest
egoistą i myśli przede wszystkim
o własnym podwórku; ja o swo-
im również.
Wszystko zaczęło się trzy
lata temu, gdy kupiłem dom
pod Łodzią i zacząłem wy-
dawać gazetę. Od tamtej
chwili chcą mnie zniszczyć,
psychicznie złamać, wyprowa-
dzić z równowagi, okrążają, knu-
ją przeciwko mnie. Zastępy czar-
nych gnojków doprowadzają mnie
do czarnej rozpaczy. Ciągle pode
mną ryją, nieustannie szukają no-
wego miejsca, kombinują, gdzie za-
dać kolejny cios. Czarne szkodni-
ki zawłaszczają dla siebie coraz
więcej ziemi. W walce z ni-
mi tracę czas i pieniądze,
a nawet zdrowie. Są inteli-
gentne, jeśli już raz się
gdzieś pojawią i okopią,
niezwykle trudno je
przepędzić. I jesz-
cze jedno, w tym
nieszczęsnym
kraju od dawna są
pod ochroną, a niektórzy
naiwni uważają nawet, iż są po-
żyteczne. Tak, zgadliście, chodzi o kre-
ty. Na swoje nieszczęście mieszkam w samym środku kre-
ciego matecznika, w takim ichnim Nowym Jorku czy Pekinie.
Od trzech lat każdą wolną chwilę poświęcam na walkę z kre-
tami, tj. na wykopywanie ich z ziemi w chwili, gdy stawiają
właśnie swój kolejny wieżowiec. Te moje, na własnej krwi
wyhodowane, pracują najchętniej przed świtem... Wykopa-
łem już około stu czarnych terrorystów, ale ciągle przychodzą
nowi, ryją z podwójną siłą, jakby się mścili za swych braci.
Pojmanych bojowników oczywiście nie zabijam (mrugnięcie
okiem...), tylko wywożę daleko, na łąki pod las.
Zbrodnicza (chroniona prawem) działalność kretów pole-
gająca na niszczeniu trawników nasila się na wiosnę i jesie-
nią, stąd ten komentarz.
Ciągła walka z krecim terrorem zmieniła moje życie. Je-
śli oglądaliście kreskówkę z kojotem i strusiem, wiecie, co
mam na myśli. Największym wyzwiskiem jest dla mnie: „ty
krecie!” albo: „ty ryjcu!”. Złorzeczeniami: „niech cię kret kop-
nie!”, „kret ci mordę lizał” lub „ryj się!”. Gdy widzę reklamę
„kopca kreta” – zmieniam program. Przełączyłem niedawno
na relację spod kopca Kościuszki i... przypomniałem sobie
o świeżym kopcu w truskawkach. Nie dam sobie wmówić,
że Rysy, Giewont czy Kasprowy to są szczyty... Nigdy nie
powiem: ktoś mi chce zrobić krzywdę, tylko: „gość ryje po-
de mną”. Ludzie, których nie lubię, śnią mi się z krecimi gło-
wami. Jest to o tyle łatwe, że i barwa łotrów zwykle się zga-
dza. Na tej zasadzie, zradykalizowała się moja postawa wo-
bec wszystkiego, co czarne, piszę więc coraz ostrzejsze ko-
mentarze. Zwycięskie poranne polowanie ze szpadelkiem
nastraja mnie cudownie na cały dzień, a nawet na wiele dni.
Aż do następnego rycia. Niepowodzenie, wręcz przeciwnie
– dołuje i podcina skrzydła. Jeśli uznacie, że w jakimś nume-
rze „FiM” coś nie gra, będziecie już wiedzieli, co się stało.
Stojąc godzinami nad kopcem, rozmyślam, tak jak daw-
niej w seminarium, w oczekiwaniu na świt. I tak sobie my-
ślę, że każdy człowiek ma swojego własnego kreta. Jego
sprawa, co z nim zrobi – zlikwiduje szkodnika (przeszkodę)
i uporządkuje teren (sytuację), rozwiąże problem; czy raczej
będzie spokojnie patrzył, jak szkodnik podkopuje jego wła-
sny dom, niszczy jego pracę, zakłóca mu spokój. Życie
ludzkie jest ciągiem dylematów, składa się z wyborów. De-
cyzje przy okazji wyborów stanowią o życiu – dobre pro-
centują na korzyść, złe mszczą się mniej lub bardziej do-
tkliwie. Wiem doskonale, jak ważna to zależność, gdyż
kiedyś podjąłem najważniejszą decyzję o zrzuceniu
sutanny. Gdybym tego nie zrobił, nigdy bym nie do-
świadczył, co to znaczy normalnie żyć i być na-
prawdę szczęśliwym.
Dylematy są również udziałem narodu, państwa,
rządu. I tu bywają dobrze lub źle rozwiązywane. Naj-
gorzej, gdy jawne szkodniki sprawiają wrażenie po-
żytecznych i są brane pod ochronę. Taki błąd zro-
bił już Mieszko I, przyjmując zwierzchnictwo
papiestwa. Na tamten czas wydawało się
to najbardziej racjonalne posunięcie.
Dzisiaj my – potomkowie Polan
– możemy pluć Mieszkowi w bro-
dę. Podobnie robią Australijczy-
cy, plując w brodę tym, któ-
rzy sprowadzili im na konty-
nent króliki. Huncwoty miały
uratować populację psów
dingo i ucieszyć myśliwych,
lecz rozmnożyły się ponad
miarę, wyżerając najlepszą
trawę owcom. Podobnie by-
ło z wróblami w Kanadzie.
Wielkie demokracje sto-
ją obecnie przed wybo-
rem: co zrobić z Hu-
sajnem, czy angażo-
wać się w wojnę
z Irakiem?
Chciałoby się
przyklasnąć
antyglobali-
stom i pacyfi-
stom, którzy na ulicach Pragi skandują: mi-
łość i pokój! Ale kto zagwarantuje, czy kiedyś z ty-
mi pięknymi hasłami na ustach sami nie będą musieli umie-
rać rozrywani przez irackie rakiety?
Buzia Paetza jest miła, jego głos ciepły, a posługa, jaką
pełni wśród wiernych, przybliża ich podobno do zbawienia.
Pomimo to jednak Kościół uznał, że „z uwagi na dobro ludu
bożego” arcybiskup powinien być wykopany, aby nie rył pod
nowym szefem w Poznaniu.
Widzimy zatem, że na świecie, a nawet w Kościele, nie
zatracono instynktu samozachowawczego i ciągle żywa jest
wola walki z tymi, którzy szkodzą ogółowi. Jak zwykle od-
wrotnie jest w Katolandzie. Na polski trawnik, miast z niego
wyrzucać, dowozi się wciąż nowych szkodników. Co gorsza,
jak podczas ostatnich wyborów, sam naród łechce ich po fu-
terku, pokazując z satysfakcją – ty będziesz rył tu, tam swo-
ją dziurkę będzie miał ten malutki, a kopczyk dalej będzie dla
tamtego. Naród nasz nie dba o swój własny dom, a co do-
piero o obejście. Łatwiej i pobożniej jest mu troszczyć się
o zastępy pasożytów w sutannach czy choćby tylko patrzeć
z założonymi rękami, jak ryją w polskich sumieniach i kiesze-
niach.
Cóż, strumienie wpadają do rzek, rzeki do morza, krowy
się cielą, drzewa owocują, a... krety ryją. Ludzie mają wiel-
ką władzę – potrafią naginać rzeczywistość do swoich ocze-
kiwań; eliminując zagrożenia – zmieniać uświęconą kolej rze-
czy. Jedni to robią. Innych hamuje zwodnicze słowo „uświę-
cona”, wolą więc liczyć kretowiska pod oknami.
Tym bardziej wznieśmy toast: za tych, co przy kopcach!
JONASZ
96287093.002.png 96287093.003.png 96287093.004.png 96287093.005.png 96287093.006.png
Nr 47 (142) 22 – 28 XI 2002 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
3
„FAKTY I MITY”: – Czy nie
boi się pan udzielić wywiadu na-
szemu czasopismu? Marszałek
Sejmu Marek Borowski na in-
ternetowym czacie „Polityki” i Pol-
skiego Radia powiedział, że nie
podoba mu się prymitywny anty-
klerykalizm „Faktów i Mitów” ro-
dem z magla, bo narusza on je-
go zmysł estetyczny i pan mar-
szałek odradza komukolwiek
współpracę z tym pismem.
ANDRZEJ RODAN: – Nato-
miast mój zmysł estetyczny narusza-
ją pojawiające się tu i ówdzie pra-
sowe prymitywne stwierdzenia ro-
dem z magla, że pan Marek Borow-
ski jest bratankiem osławionego pol-
skiego enkawudzisty Jakuba Berma-
na i że swemu pierworodnemu sy-
nowi dał po stryjku imię Jakub.
Czerwoni wchodzą w d... czarnym,
a oni i tak nie zrobią im dobrze.
– Po wydaniu „Styropianowe-
go gangu” i „Mandarynów” jed-
no z narodowokatolickich czaso-
pism nominowało pana do „Grand
Prix – Świństwo Roku” w kate-
gorii literatura, twierdząc, że jest
to groźna, perwersyjna proza
i działanie ludzi moralnie wyob-
cowanych z narodu. Razem z pa-
nem nominację otrzymali: prezy-
dent Aleksander Kwaśniewski
w kategorii polityka, Jerzy Urban
– prasa, Andrzej Czeczot – sztu-
ka. I bodajże Jerzy Duda-Gracz.
– Jestem więc w wyśmienitym to-
warzystwie! Tak zwana prasa naro-
dowa to nie jest moja chemia, oni
nie są z mojego romansu tylko z La-
tającego Cyrku Monty Pythona. Ku-
powanie moich książek nie jest przy-
musowe. Nikt również nie każe ich
czytać pod lufą pistoletu. Czyż po-
wieści o politycznym barbarzyństwie
solidarnościowych właścicieli kraju,
o tej pożodze wznieconej przez pig-
mejów o karierach rodem z Nikode-
ma Dyzmy, o zachłanności bogate-
go Kościoła, który ma wszystko,
a chce jeszcze więcej złota i marmu-
rów, (przecież zaczynał od ubogiej
stajenki), o nagłym przeistaczaniu się
piskorzy w wieloryby – czy to jest
groźne? To raczej bohaterowie tej
książki są groźni.
– Jednakże zarówno w „Man-
darynach”, jak i w „Styropiano-
wym gangu” uczynił pan szmatła-
wymi bohaterami polityków
z pierwszych stron gazet, pod ła-
two rozpoznawalnymi nazwiska-
mi... Pan ich wyszydza z przyjem-
nością sadysty. Rzecz jednak dzie-
je się w Polsce, naszej ojczyźnie
i może dlatego pana twórczość oce-
niana jest jako antypatriotyczna.
– Eee! Niedługo mnie pan ofla-
guje na biało-czerwono... Jest to prze-
cież political fiction o kastracji umy-
słów, kabotyństwie i hucpie klasy po-
litycznej. Z pewnością nie są to książ-
ki politycznie neutralne. A co do oj-
czyzny i patriotyzmu powiem panu
taką anegdotkę. „Soliter ojciec i so-
liter synek wydostali się na zewnątrz.
– Oj, jak tu pięknie! – zachwycił się
soliter junior. – Słoneczko świeci,
ptaszki śpiewają, zielona trawka, de-
likatny wiaterek szemrze między list-
kami. Jak tu pięknie! Tatusiu, dla-
czego my musimy żyć w dupie?!
A na to ojciec: – Bo to jest, synku,
nasza ojczyzna!”.
– Nikt pana nie zmusza do po-
zostawania tutaj. Zawsze może
pan wyjechać.
– Nie mogę. Moje serce jest za
duże na jedną ojczyznę, a za małe na
dwie. Poza tym lepiej być dużą rybą
w małym stawie niż małą płotką
w dużym stawie.
– Ale w tym stawie zachowuje
się pan jak szczupak rozbójnik.
Nihilistyczny brak poszanowania
dla narodowych i moralnych świę-
tości. Ostro atakuje pan ojca Ta-
deusza Rydzyka, twórcę Radia Ma-
ryja, jednego z „bohaterów” pań-
skiej sagi o polskiej współczesno-
ści. Skąd bierze się ta nienawiść?
– Nie sprzedałbym mu nawet ro-
weru, bo chciałby za darmo, bez po-
datku i z dostawą do domu, ale nie-
nawiść to chyba przesada. Ojca dy-
– U nas wszystko jest możliwe.
– Denuncjuję więc: Madonnę
z brudnymi stopami namalował Mi-
chelangelo da Caravaggio, wybitny
malarz włoski epoki baroku.
– Dlaczego świetnie znane ogó-
łowi postacie naszej sceny poli-
tycznej ukrywa pan pod wymyślo-
nymi nazwiskami? Nie prościej
byłoby z nazwiska?
– Najważniejszym powodem jest,
że nazwisk wczorajszych i dzisiejszych
bonzów nikt nie będzie pamiętał za
lat kilkanaście i więcej, a książka
będzie nadal czytana. Czy pamięta
pan, kto był premierem za czasów
Tołstoja, ministrem spraw wewnętrz-
nych za czasów Balzaka czy szefem
amerykańskiego Kongresu za Hemin-
gwaya? Ja piszę o pruderii, cwania-
kach, którzy rządzą i są nieprzema-
„Styropianowego gangu” i „Manda-
rynów” – sądzę, że twórczość może
powstać na przykład z frustracji, gnie-
wu, niezgody, braku akceptacji zasta-
nego porządku. Ilu twórców, tyle opi-
nii... Z reguły rozbieżnych. Poza tym
sądzę, że tworzenie powieści nie jest
opowiadaniem przygód, ale przygo-
dą opowiadania.
– A dlaczego pan pisze?
– Dla pieniędzy.
– Uznany amerykański pisarz
twierdzi, że wielu pisarzy posia-
da natury demoniczne, co sprzy-
ja twórczości, ale przeszkadza
w życiu prywatnym.
– To prawda. Mają kłopoty nie
wtedy, kiedy piszą, i nie dlatego,
że piszą, ale w każdym aspekcie
swego życia – w małżeństwie, mi-
łości, interesach, we wszystkim. To
zalety... Nie zostawia w łazience pod-
niesionej deski, można się nim roz-
koszować dłużej niż cztery minuty,
dla wibratora nie ma znaczenia, czy
jest jej pierwszym, wibrator nie bę-
dzie się wściekać na nią, że akurat
nie ma ochoty na seks, wibrator nie
chrapie, nie puszcza bąków i nie le-
ci się odsikać cztery sekundy po sto-
sunku. Jeden z filozofów ujął dyle-
mat tej krasawicy lapidarnie, ale chy-
ba najtrafniej. Przeznaczenie, stwier-
dził, oddaje kobietę pierwszemu, przy-
padek najlepszemu, a ambitny wybór
– najczęściej pierwszemu lepszemu.
– Czy uważa się pan za czło-
wieka sukcesu?
– Ja tworzę poza wszelkimi ko-
teriami literackimi i wydawniczymi,
nie biorę żadnego udziału w życiu
literackim kraju, bo tu nie ma życia
literackiego, ani w ogóle życia. Nie
jestem klientem opiniotwórczych cza-
sopism nadmuchujących „wielkości
pisarskie”. Jestem samotnym wilkiem.
Poza tym miałem kilka lat przerwy
w powieściopisaniu. To wystarczy, że-
by wypaść z rynku. A wejść nań po-
nownie, kiedy dzisiejszy Polak, głów-
nie z uwagi na finansową bryndzę,
kupuje przeciętnie jedną książkę raz
na dwa lata, jest trudno. No cóż, suk-
ces przychodzi i odchodzi. Nie moż-
na więc pozwolić, aby rządził twoim
życiem. Ale jeśli umiesz cokolwiek
w jakiejś dziedzinie, to gimnastykuj
mózg i sięgnij po sukces. Bo nawet
odrobina sławy to rzecz niekiepska.
– Jak do tego doszło, że pan,
z wykształcenia historyk kultury,
pisze powieści przepełnione ero-
tyzmem, pełne namiętności i ob-
sesji, antyklerykalne, sprzeczne
z zasadami moralności i kultury.
– Walę prosto z mostu i nie py-
tam o nic... Seks, podobnie jak kino,
książka, morderstwa, terroryzm, je-
dzenie, jest częścią naszego życia i nie
da go się wyeliminować tylko dlate-
go, że oszołomy cywilne i kościelne
są dupkami udającymi prawiczki. Nie
ma książek moralnych i niemoralnych.
Są książki dobrze napisane lub źle.
Kultury nigdy nie można oceniać
na płaszczyźnie moralności. Pro-
szę pana: Safona była lesbijką,
Platon homoseksualistą, Go-
ethe był babiarzem, Nietzsche
i Mickiewicz mieli syfilis,
„fuckujący” hip-hop jest mu-
zyką zrodzoną w murzyńskich
slumsach USA. Czy to nam
przeszkadza w czytaniu Go-
ethego, Nietzschego, ekra-
nizacji „Pana Tadeusza”, stu-
diowaniu dzieł Platona, słu-
chaniu rapujących młodych
gniewnych? Moich książek
nie piszę dla cnotliwych pa-
nienek i oszołomów z okolic
kruchty.
– Nigdy więc nie trafi pan
do lektur szkolnych.
– I dzięki Bogu! Dzieciaki
odetchną z ulgą.
– Co pan najbardziej ce-
ni w kobiecie? Urodę? Inteli-
gencję?
– Piękne kobiety są dla męż-
czyzn bez wyobraźni. Natomiast
inteligencja jest wielką zaletą
kobiety, pod warunkiem że po-
trafi ją ukryć.
Płatny morderca
Andrzej Rodan, pisarz, filozof, historyk kultury, autor
bestsellerów (m.in. „Okolice porno shopu”, „Ostatnie dni
Sodomy”, „Moje życie z Marilyn Monroe”) oraz „Historii
erotyki”, które dały mu ogólnopolską popularność
i zostały wydane w nakładzie blisko 3 mln egzemplarzy.
Niedawno, po kilku latach milczenia, wydał bulwersujące
powieści „Styropianowy gang” i „Mandaryni”
(okładka tej książki przedstawia nagą kobietę wiszącą
na krzyżu), pełne mocnych scen, antyklerykalizmu,
obnażające związki polityki i biznesu z mafią.
aspekt wszystkich osobowości twór-
czych.
– Jedna z popularnych polskich
pisarek (bardzo lansowana przez
prasę kobiecą), z którą niedawno
przeprowadzałem wywiad, powie-
działa, że ma kłopoty z życiem oso-
bistym, ponieważ w doborze męż-
czyzn nie kieruje się przypadkiem,
ale ambitnym wyborem.
– Świruje bidulka! Niech się na-
dal kieruje ambitnym wyborem, to
już do reszty uzależni się od wibra-
tora, chociaż wibrator ma swoje
rektora przecież ja bronię i wychwa-
lam pod niebiosa. Ojciec Mateusz,
twórca powieściowego „Radia-Ma-
riola” jest w moich książkach ze-
wsząd atakowany, miota się boha-
tersko, przerzuca z jednego brzegu
przepaści na drugi i zawsze po dro-
dze zdąży wpaść do banku. A to ra-
dio bardzo cenię, bo łagodzi objawy
menopauzy.
– Na okładce „Mandarynów”
znajduje się kompletnie naga, ru-
bensowska kobieta wisząca na
krzyżu. Nie obawia się pan pro-
kuratorskich zarzutów?
– Żyjemy w jakimś paranoicznym
świecie, w którym prokuratorzy za-
miast ścigać przestępców – ścigają ar-
tystów. Literatura, w ogóle sztuka, nie
może się rozwijać, jeśli nie dotyka
granic. Ale absolutnie nie interesują
mnie granice ustalane przez rodziny
parafialne. Umieszczenie tej ilustra-
cji ma swoje merytoryczne uzasad-
nienie w treści książki. Nie ma
w tym nic obrazoburczego, bowiem
tematyka nagiej kobiety na krzyżu jest
znana w dziełach najbardziej wybit-
nych twórców, takich między innymi
jak Salvador Dali, Felicien Rops czy
Edouard Chimot. Ma ona również
swoje odzwierciedlenie w wizjach nie-
których ascetycznych świętych kato-
lickich, na przykład świętego Anto-
niego. Twórczość – obojętnie w jakiej
dziedzinie – powinna wzbudzać emo-
cje, bo jeśli nie, to oznacza, że jest
nijaka. Ja dostaję obrzydliwe e-ma-
ile, niektóre z wirusami, i bardzo mnie
to cieszy, czuję się jak szczupak, któ-
ry narobił zamieszania w stawie z le-
niwymi karpiami. Czy namalowane
brudne bose nogi Matki Bożej mo-
gą stać się prokuratorskim zarzutem?
kalni jak podpaski ze skrzydełkami
z reklamy telewizyjnej.
– Jak pisze pan swoje powie-
ści?
– Normalnie. Najpierw trzy
setki wódki na czczo. Potem sia-
dam przed monitorem kom-
putera, a po drugiej stronie sie-
dzi Andrzej Rodan. Kłócimy się,
wyzywamy, szczególnie on jest nie-
przyjaźnie nastawiony, bo ta cecha
jest mu przypisana jak psu
wścieklizna, natomiast
ja jestem uosobie-
niem dobroci i sło-
wiczej delikatności
(śmiech...) Zaczy-
nając powieść, ni-
gdy się nie wie,
co zdarzy się da-
lej. To jest jak
początek miło-
ści: nigdy nie
wiesz, jak się za-
kończy.
– Jak więc
zostaje się pi-
sarzem? Ostat-
nio jest coraz
więcej podręczni-
ków na ten temat.
– Na pewno nie
należy czytać podręcz-
ników różnych obla-
tanych pańć i obcy-
kanych kolesiów na
temat „Jak zostać pi-
sarzem”. Jak najda-
lej od tego pierdzie-
lenia wszystkowie-
dzących przygłu-
pów z mitograficz-
nym zacięciem... Po
doświadczeniach
D OKOŃCZENIE NA STR . 4
96287093.007.png 96287093.008.png 96287093.009.png 96287093.010.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 47 (142) 22 – 28 XI 2002 r.
GŁASKANIE JEŻA
nator Marii Szyszkowskiej
z udziału w pracach Komisji
Emigracji i Polaków za Granicą nie
znalazła większego oddźwięku w me-
diach. Nic dziwnego – poszło o fi-
nansowanie katolickiej ekspansji na
Wschodzie z pieniędzy polskich po-
datników. W ojczyźnie papieża nie
wypada mówić o tym, że Kościół doi
wierny naród. Oto nowe informacje
dotyczące afery polonijnej.
W trakcie decydowania o przyznawa-
niu środków – członkowie komisji od-
dawali głosy wbrew wcześniejszym de-
klaracjom i zamierzeniom, ale zawsze
zgodnie z kościelnymi oczekiwania-
mi Stelmachowskiego. Ogromne kwo-
ty przyznawano „Wspólnocie Pol-
skiej”, a ta z kolei inwestowała je
w rozmaite kościelne przedsięwzię-
cia. W ten sposób miliony złotych szły
na pielgrzymki do katolickich cen-
trów religijnych, na spotkania z pa-
wobec potrzeb Kościoła niż w po-
przednich kadencjach. Rzemykow-
ski dopiero po odejściu profesor
Szyszkowskiej oświadczył, że trze-
ba wprowadzić zmiany w działalno-
ści komisji.
Senator Kulak, obecnie z komi-
sji regulaminowej, poparł postawę
profesor Szyszkowskiej i okazał się
inicjatorem dyskusji na ten temat na
forum Senatu. Przypomniał, że tak-
że inni członkowie komisji pracujący
w ostatnich latach dla Polonii wska-
zali „na dziwne zachowania i reakcje
Andrzeja Stelmachowskiego” oraz „je-
go manipulacje i naciski” .
W wywiadzie dla chicagowskie-
go „Nowego Dziennika” senator
Szyszkowska ujawniła, że próbowała
zablokować przydział pieniędzy dla
„Wspólnoty Polskiej”, kiedy prasa le-
wicowa doniosła wiosną o nieprawi-
dłowościach finansowych w stowarzy-
szeniu. O dziwo, przewodniczący Rze-
mykowski (SLD) zignorował zupeł-
nie apel o wstrzymanie pomocy do
wyjaśnienia zarzutów i kontynuował
pracę tak, jakby nic się nie stało! In-
ne organizacje zajmujące się wspo-
maganiem Polaków za granicą, cho-
ciażby Fundacja Semper Polonia, zgła-
szająca sensowne i dobrze skalkulo-
wane ekonomicznie projekty, nie cie-
szą się tak ochotnym wsparciem Se-
natu jak firma Stelmachowskiego.
Dzieje się tak pomimo skandalu z ka-
tolickim Domem Polskim w Wilnie,
instytucji potwornie drogiej i właści-
wie nieprzydatnej, a sfinansowanej
właśnie staraniem „WP”, czyli pol-
skich podatników.
„Wspólnota Polska” jest organi-
zacją kosztowną, dbającą raczej o po-
trzeby ekspansji misyjnej Krk na
Wschodzie, niż o realne potrzeby bie-
dujących tam rodaków („WP” kasu-
je 16 proc. od wartości każdej inwe-
stycji!). Dzieje się tak od lat, wywo-
łując protesty dbających o polską ra-
cję stanu parlamentarzystów. I... nic.
Zmieniają się rządy i kadencje par-
lamentu, a Stelmachowski trwa, od-
biera kościelne odznaczenia i ma się
świetnie. Jak długo jeszcze?!
ADAM CIOCH
Paetz na wodę
W mediach pracuję już kilka-
naście lat. Zacząłem u schyłkowe-
go okresu cenzury, podczas któ-
rego zatrzymywano mi liczne ar-
tykuły i scenariusze teatralne, bo
posługiwałem się w nich np. cyta-
tami z Biblii...
Myślałem wówczas, że gorzej już
być nie może. No... i myliłem się.
Mój czarny humor bierze się stąd,
że kraj, w którym się urodziłem, co-
raz bardziej pogrąża się w kłamstwie,
obłudzie, hipokryzji.
Żaden totalitaryzm na przestrze-
ni dziejów nie potrafił zrobić z mi-
lionami Polaków i ich koryfeuszami
tego, co zrobił w ciągu ostatnich dzie-
sięciu lat Kościół rzymskokatolicki.
Białe jest teraz czarne, fałsz jest praw-
dą, a krętactwo i matactwo mieni się
prostolinijnością.
Oto media podały, że abp Paetz
został odsunięty przez Watykan od
sprawowania duszpasterskiej posłu-
gi, a stało się tak jakoby dlatego, iż
wtrącać się począł w sprawy poznań-
skiej diecezji. Otóż jest to kłamstwo.
Chodzi o to, by pokazać na modelu
już sprawdzonym, jak bezkompro-
misowo postępuje w Polsce Kościół.
Jak skutecznie tępi nieliczne, toczą-
ce go robactwo.
W USA zboczeńcy w sutannach
zostali osądzeni – przynajmniej przez
opinię publiczną – a Kościół wypła-
ca milionowe odszkodowania po-
krzywdzonym. Dla nikogo za oceanem
nie jest tajemnicą, że Watykan o tych
obrzydliwych sprawkach swoich funk-
cjonariuszy wiedział od lat i od lat je
tuszował. Piszą o tym największe ame-
rykańskie dzienniki, jednak informa-
cji tych próżno szukać w PRL (Pol-
ska Rzeczpospolita Liturgiczna). Je-
śli już przy mediach jesteśmy, to dzia-
łają one w myśl goebbelsowskiej dok-
tryny: kłamstwo powtarzane długo
– staje się prawdą.
O Paetzu molestującym klery-
ków napisaliśmy jako pierwsi i jest
to aksjomat. Jednak potrafił przy-
znać to jedynie „Tygodnik Powszech-
ny” (sic!), a wszystkie pozostałe „wol-
ne”, „polskie” media uznały zbó-
jeckie bezprawie kradzieży tematu
przez „Rzeczpospolitą”. Kłamstwo
z „Wyborczej” (17 listopada 2002),
powielone w tygodniku „Angora”:
„Nie wiadomo jak skończyłaby się
sprawa, gdyby nie ujawnienie skan-
dalu przez »Rzeczpospolitą«. Dzien-
nik ten jako pierwszy napisał...”
i tak dalej. W identycznym tonie
utrzymane były doniesienia w pozo-
stałych mediach, gdy Paetz „wybuchł”
po raz wtóry. Pierwszy program TVP
pokazał wiele tytułów prasowych wał-
kujących temat, ale niepodobna by-
ło odnaleźć wśród nich „FiM”. Kłam-
stwo stało się prawdą.
A kłamstwo ma brata – jest nim
tchórzostwo. Taki np. Sławomir
Pietras – kandydat na prezydenta
Poznania z SLD – podpisał list
w obronie Paetza. Później był z nim
tu i ówdzie widywany (?). Teraz mo-
że wycofa swój podpis. Tak jak to
zrobił (choć w drugą stronę) ksiądz
Jacek Stępczak .
Niedawno rozmawiałem z WAŻ-
NYM CZŁOWIEKIEM z kierow-
nictwa BARDZO WAŻNEJ GA-
ZETY. Na moje żale odparł zdzi-
wiony: – Co ty, dziecko jesteś? Wszy-
scy wiedzą, że Paetza mieliście
pierwsi, ale nikt tego nie napisze,
bo każdy chce żyć w zgodzie z wła-
dzą, a ty nie wiesz, gdzie teraz miesz-
ka władza?
Wiem. Tylko że ja odwiedzam
kościół św. Brygidy w Gdańsku po
to, aby ujawnić ciemne sprawki
Jankowskiego , a nie po to, aby mu
dać koncesję na bursztyn. I to nie
dlatego, że akurat nie mam burszty-
nu.
Wszystko, co nasze...
MAREK SZENBORN
Sprawa miała swój początek
w czerwcu bieżącego roku. Wtedy se-
nator SLD-UP Maria Szyszkowska
złożyła na ręce marszałka Senatu,
Longina Pastusiaka , rezygnację
z pracy w komisji otaczającej opieką
Polonię i przekazującą publiczne środ-
ki na jej wsparcie. Dodajmy, że prze-
wodniczącym komisji jest kolega klu-
bowy Szyszkowskiej wicemarszałek
Tadeusz Rzemykowski (SLD-UP).
Jak sama mówi: „moja rezygnacja wy-
nika z poczucia pełnej bezradności
i jest wyrazem protestu w stosunku do
tego, co zachodzi w tej komisji” . Jak
dzielono 45 milionów złotych, który-
mi parlament postanowił obdarować
swojaków za granicą?
Tak się składa, że około 90 pro-
cent tej kwoty przechodzi przez ręce
Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”,
dziwacznego tworu ni to społeczne-
go, ni to państwowego. Na jego cze-
le stoi wierny sługa Kościoła Andrzej
Stelmachowski , ten sam, który na
polonijnych imprezach ciepło wita się
z antysemickim działaczem polonij-
nym Edwardem Moskalem z USA.
Senator Szyszkowska nie akcep-
towała form działalności komisji, któ-
ra nie wypracowała nawet własnej
koncepcji pracy na rzecz Polonii
(sic!). W czasie głosowania (zawsze
jawnego) komisji nad wnioskami fi-
nansowymi na sali często obecny był
Stelmachowski i inni pracownicy
„Wspólnoty Polskiej”, stwarzając at-
mosferę presji i kontroli psychicznej.
pieżem, na różańce, parafiady czy
wreszcie remonty kościelnych dachów.
Nic dziwnego zatem, że Stelmachow-
ski i jego organizacja zostali
31.08.2002 r. odznaczeni Medalem
Jubileuszowym za zasługi dla Ko-
ścioła katolickiego na Ukrainie.
Stelmachowski pełni rolę kogoś w ro-
dzaju nieformalnego ambasadora Wa-
tykanu przy polskim budżecie.
Co ciekawe, Senat pod rządami
SLD-UP jest nie mniej wyrozumiały
D OKOŃCZENIE ZE STR . 3
Płatny morderca
w poprzednich książkach. Jest ja-
kiś szczególny powód?
– Uff! Swymi pytaniami skraca
mi pan życie o kilka lat... Polski Ko-
ściół to mrok średniowiecza, dyskret-
ny urok inkwizycji pachnącej siarką
i stosami, machina zabobonu oraz fu-
ra, komóra i wiernych skóra.
– Czy pan – skandalista – rze-
czywiście tak okrutnie ocenia pol-
ską rzeczywistość, czy jest to mo-
że tylko forma prowokacji intelek-
tualnej? Teoria czy rzeczywistość?
– Wiele teorii się nie sprawdzi-
ło. Mam przekonania zdecydowanie
lewicowe po ojcu, zdroworozsądko-
we po matce i obiektywnie – po so-
bie. Podam owe teorie. Na przykład:
nie sprawdził się komunizm, rząd
AWS, latające żaby, „Solidarność”
z Wałęsą i bez niego, lustracja, tera-
pia szokowa Balcerowicza, polski ka-
pitalizm, teoria o możliwości kopu-
lacji goryla z muchą, exposé pre-
miera Millera o równości szans edu-
kacyjnych dzieci i młodzieży, podczas
gdy swoją wnuczkę wysyła do elitar-
nej szkoły prywatnej z klasą dla trzech
uczniów, a prezydentostwo Kwa-
śniewscy nobilitują córeczkę na pa-
ryskim balu debiutantek wyższych
światowych sfer. Jeśli chodzi o te dwa
ostatnie przykłady: znamionują one
wyjątkowo dobre samopoczucie nu-
woryszów i brak poczucia rzeczywi-
stości, bo przecież już są stawiane ko-
sy na sztorc, a Jakuba Szeli „nie trza”
daleko szukać.
– Jaką radę może pan przeka-
zać swoim czytelnikom?
– Kobietom powiem: nie lekce-
waż swojego mężczyzny i doceniaj
go, bo skończysz samotnie, jeżdżąc
na wczasy odchudzające i wyprowa-
dzając psa na spacer. Natomiast męż-
czyznom: żyj na luzie, chłopie! Osią-
gnij wszystko przed ukończeniem 60
lat! Zostaw coś po sobie. Jeśli tego
nie zrobisz, to po sześćdziesiątce bę-
dziesz wyłącznie starym pierdołą!
– Kim chciałby pan zostać,
gdyby nie był pisarzem?
– Płatnym mordercą!
Rozmawiał
JULIAN PROKOPOWICZ
Fot. archiwum
– Ma pan jakieś marzenia?
– Żeby już nigdy nie wróciła mo-
da na chude dziewczyny.
– Lubi pan zwierzęta?
– Uwielbiam! Dobermany i ko-
biety.
– W „Kto jest kim w Polsce”
– na trzy tysiące biogramów zna-
nych Polaków – znajduje się za-
ledwie dwóch łódzkich pisarzy:
Andrzej Rodan i Andrzej Sapkow-
ski. Dlaczego właśnie pan?
– A dlaczego nie?
– Ma pan jakichś ulubionych
współczesnych polskich pisarzy?
Proszę wymienić kilka nazwisk.
– Nie mogę, bo byłaby to hurto-
wa rzeź! Filozofia tych piszących, za-
durzonych w sobie picusiów i narcy-
zowatych lasek lansowanych przez
niemieckie pisma polskojęzyczne nie
jest w stanie pokryć dna kieliszka
z gorzałką. Powiem bez skrępowa-
nia: pisarzy jest coraz więcej, a lite-
ratury coraz mniej. Powstają „warto-
ściowe książki” nienadające się do
czytania. Twórca musi mieć to „coś”.
Albo to ma i jest czadowy, albo nie
ma i jest knociarzem. Z polską współ-
czesną literaturą jest jak z grzybami:
wszystkie grzyby są jadalne, ale nie-
które tylko raz!
– To mi pachnie brakiem
obiektywizmu. Czy czasem nie
uważa się pan za największego
polskiego pisarza?
– Nie! Skromność to moja naj-
większa wada. Ja jestem czwartym.
– A kto jest pierwszym, dru-
gim i trzecim?
– Nie znam.
– Bliska jest mi opinia o „Se-
ryjnym monogamiście”, gdzie
twierdzi się, że jest to powieść
ekscytująca, o oszałamiającej wy-
obraźni, fajerwerkach pomysłów,
zaskakującym finale. Główny bo-
hater tej powieści reprezentuje
męski agresywny indywidualizm
i szowinistyczny antyfeminizm,
ale to, co może być przestrogą dla
kobiet i informacją, jakich męż-
czyzn powinny unikać, staje się...
zachętą.
– No cóż, każda kobieta kocha
faszystę, but na twarzy, brutala, bru-
talne serce, jak mówi cytowana
w książce poetka. „Seryjny monoga-
mista, czyli historia w pewnym sen-
sie prawie miłosna” odleżała się trzy
lata i dopiero ostatnio nadałem tej
powieści ostateczny kształt. Główny
bohater, pisarz wypalony twórczo, mil-
czący od lat, jest nieczuły, próżny, za-
kochany w sobie i swoim talencie,
a w jego umyśle prawdziwa miłość,
za którą tęskni i której poszukuje, jest
bardziej niebezpieczna od rewolwe-
ru. Ale przy tym wszystkim jest nad-
zwyczaj sympatyczny i urokliwy.
– W „Seryjnym monogami-
ście” nareszcie zostawia pan
w spokoju politykę, a szczególnie
Kościół – tak mocno atakowany
S pektakularna rezygnacja se-
96287093.011.png 96287093.012.png 96287093.013.png 96287093.014.png 96287093.015.png
Nr 47 (142) 22 – 28 XI 2002 r.
NA KLĘCZKACH
5
PAŃSTWO DAJE...
nielegalnie do sieci energetycz-
nej. Kontrolerzy, którzy wykryli
szwindel, nałożyli na wielebnego
karę 7400 zł. Podwładny zaradne-
go bpa Śliwy twierdzi, że nic nie
wiedział o nielegalnym przyłączu.
Po wyłudzeniach Halberdy i le-
wych przyłączach do linii energe-
tycznych – czym jeszcze zaskoczą
nas duchowni z Elbląga? Kradzie-
żami z włamaniem? Skubaniem
portfeli w autobusach?
TO NIE ŻART!
Katolicka Agencja Informacyj-
na na swojej stronie internetowej
e.kai.pl przeprowadziła wywiad z bi-
skupem Wiktorem Skworcem ,
przewodniczącym Rady Ekonomicz-
nej Episkopatu, takim kościelnym
ministrem finansów. Tematem wy-
wiadu był artykuł zamieszczony
w tygodniku „Polityka” pt. „Państwo
daje na tacę – miliard złotych rocz-
nie płynie z budżetu do kościołów”.
Na bardzo ostrożnym i ogólnikowym
tekście hierarcha nie pozostawił su-
chej nitki. Oto najbardziej bezczel-
ne jego wypowiedzi: „Kościół kato-
licki w Polsce utrzymuje się z dobro-
wolnych ofiar wiernych”; „Kościół nie
ma obowiązku rozliczać się ze swych
finansów przed państwem”, „Finan-
se Kościoła katolickiego nie są tabu,
co nie oznacza, że wiedza na ich te-
mat jest publikowana”; „Proponuję
autorowi artykułu wyliczenie, ile pań-
stwo zyskuje dzięki pracy kościołów,
które kształtują prospołeczne posta-
wy obywateli”, „Diecezje i parafie od-
zyskały część utraconych dóbr, jed-
nak w ogóle nie ma możliwości re-
windykacji lasów parafialnych” . Na
pytanie, czy samorządy często prze-
kazują parafiom za bezcen grunty
i działki budowlane, biskup odpo-
wiada: „Nie chodzi o jakieś operacje
mające na celu uzyskiwanie korzyści
majątkowych. Najczęściej na tych
gruntach powstają inwestycje kościel-
no-sakralne” . Bp Skworc wyraził na
koniec nadzieję, że w kwestii finan-
sowania kościołów „pożegnamy się
z trudnym dziedzictwem PRL-u” . Pio-
run nie strzelił...
UKRADZIONE ŚWIĘTO
szefowi Akcji Katolickiej przy jed-
nej z suwalskich parafii. Niedo-
szły radny od kilku miesięcy wy-
jeżdżał do pobliskiego Augustowa,
gdzie zaczepiał i molestował kil-
kuletnie dziewczynki. Pedofil ma
żonę i dwójkę dzieci, jest absol-
wentem teologii. Do rady miał kan-
dydować ze skrajnie prawicowego
komitetu. Ciekawe, czy jego hasło
wyborcze miało brzmieć: „Wszyst-
kie dzieci są nasze”?
100 zł od rodziny – taki poda-
tek muszą zapłacić mieszkańcy Wą-
chocka na rzecz tamtejszego klasz-
toru cystersów. Biali mnisi posta-
nowili bowiem wymienić ławki w ko-
ściele, a to kosztuje. Oczywiście cy-
stersi nie myślą przedstawiać kal-
kulacji czy projektu ławki, za to pro-
boszcz poinformował już, że „kto nie
zapłaci, nie powinien siadać w tych
ławkach” . Bezdomni i ubodzy nie
mają więc szans na usadowienie swo-
ich chudych czterech liter na sza-
nownych siedziskach klasztoru. I po-
myśleć, że protoplasta cystersów
sprzed kilku wieków, opat Bernard
z Clairvaux , sprzeciwiał się pysze
i bogactwu, namawiając mnichów do
ascezy i ubóstwa.
Większość szkół w kraju święto
obchodzone 11 listopada uczciła
wspólnym wyjściem na msze święte.
Uczniowie IX LO w Łodzi przenie-
śli do kościoła całe obchody odzy-
skania niepodległości. Szkolna aula
okazała się niegodna takiej okazji.
Na kościelny pomysł wpadła ger-
manistka Violetta Kruk . Część na-
uczycieli była przeciwna jej propo-
zycji, ale pomysł podchwycił szyb-
ciutko proboszcz, a zgodę wyraził dy-
rektor. Uczniom się podobało.
W końcu nie było lekcji!
A.C.
BEZPIECZNY SEKS
PaS
W Londynie rusza właśnie wy-
stawa tylko dla dorosłych „Ero-
tica 2002” (22–24.11). Gwoździem
programu ma być seksualny eks-
peryment – tysiąc par będzie pu-
blicznie uprawiać... bezdotyko-
wy seks. Instruktorzy medytacji
podobno nauczą wszystkich osią-
gać orgazm bez udziału bodź-
ców fizycznych. Autorzy ekspery-
mentu chcą w ten sposób spraw-
dzić, czy seksualne doznania nie
są sprawką wyłącznie mózgu. Seks
bez seksu – to może być coś dla
kleru.
KLAWISZE U MATKI
PaS
Nie lada wycieczkę zafundował
swoim pracownikom szef Zakładu
Karnego w Sztumie, Tadeusz
Buber-Bubrowiecki . Zamiast po-
kazać im najlepsze więzienia w Pol-
sce, by podpatrzyli przydatne dla
służby penitencjarnej patenty, za-
wiózł poddanych do świętych miejsc,
czyli Częstochowy i Wadowic. W du-
chowej stolicy pan dyrektor z całą
rodzinką, oczywiście w towarzystwie
proboszcza ze Sztumu, zaliczył klasz-
tor paulinów, a następnie pielgrzy-
mował do miejsca narodzin JPII.
Nie ma to jak pomodlić się za pań-
stwowe pieniądze w ramach „wy-
cieczki dydaktycznej”.
R.P.
MNICH CZARODZIEJ
PO ANGLIKAŃSKU
PaS
Stosunek wspólnoty kościelnej
do osób homoseksualnych jest przy-
czyną kontrowersji wśród wyznaw-
ców anglikanizmu. Według porta-
lu IS, w diecezji Vancouver, w Ka-
nadzie, miejscowy bp Michael
Ingham podjął decyzję o włącze-
niu do liturgii kościelnej obrządku
błogosławienia par jednopłciowych.
Natomiast w jeszcze bardziej libe-
ralnym Kościele episkopalnym (an-
glikańskim) w USA rozwiedziony
kanonik Gene Robinson (ojciec
dwóch córek) ubiega się o posadę
biskupa w diecezji New Hampshi-
re. Jego kandydatura cieszy się
znacznym poparciem wśród wier-
nych, choć kanonik nie ukrywa,
że żyje obecnie w związku z miej-
scowym urzędnikiem wydziału
zdrowia.
ANTYKLERYKAŁ
R.P.
Jorge Sampaio , prezydent
Portugalii, publicznie przeciwsta-
wił się próbom klerykalizacji Unii
Europejskiej. Uznał za niebezpiecz-
ne wszelkie „pomieszanie pojęć po-
między Kościołem a państwem”
i podał smutny przykład Irlandii
Północnej. Przywódca jednego
z najbardziej katolickich krajów
Europy nie poparł papieża w dą-
żeniach do umieszczenia religij-
nych zapisów w konstytucji euro-
pejskiej. Szkoda, że prezydent Pol-
ski jest znacznie mniej odważny niż
jego portugalski kolega.
ŁEBSKI MINISTER
R.K.
Mówią, że sukienkowi nie lubią
Harry’ego Pottera. Widzieliśmy jed-
nak na własne oczy sympatycznego
franciszkanina, brata Arkadiusza,
dla którego biała magia to sposób
na niesienie radości dzieciakom
w szpitalach. Zdumione i rozba-
wione obserwują, jak brat Arek wy-
ciąga metry kolorowych wstążek
z rękawa habitu, wyczarowuje kró-
lika z kapelusza lub gołąbki z chu-
sty. Franciszkanin swoimi pokaza-
mi wspiera także rozmaite impre-
zy charytatywne. I... nie bierze za
to ani grosza! Oby tylko kościelna
„konserwa” nie dopatrzyła się w tej
praktyce „potteromanii”! Albo
dumpingu...
Minister Kaczmarek uznał,
że należy prywatyzować wszystko,
co jeszcze przynosi zysk. Pod mło-
tek ma pójść Wydawnictwo Szkol-
ne i Pedagogiczne. Minister Kacz-
marek twierdzi, że firma ta potrze-
buje gigantycznych inwestycji.
Urzędnicy szacowali potrzeby fi-
nansowe WSiP na 200 mln zł. Za-
pomnieli jednak, że samo wydaw-
nictwo ma ponad sto mln zł., z któ-
rymi nie wie, co zrobić.
LOGIKA RYNKOWA
A.C.
„Kościół katolicki w Polsce, któ-
ry doświadcza stałej obecności innych
kościołów i grup religijnych, występu-
jących jako konkurencja na »rynku
religijnym«, powinien pogodzić się
z logiką rynkową” – takiego zdania
jest socjolog religii ks. Mariański ,
uczestnik sympozjum nt. meandrów
wiary. Przyznał też, że dzisiejsza re-
ligijność polega na poszukiwaniu du-
chowości poza Kościołem, co doty-
czy głównie młodzieży, a religia prze-
żywa kryzys. Według niego, wśród
chrześcijan nawet połowa nie wie-
rzy w osobowego Boga, co jest spra-
wą dalece ważniejszą od wiary np.
w czyściec. Jeśli wierzyć księdzu, to
„nawet połowa” katolików nie mo-
że być chrześcijanami, bo chrześci-
jaństwo to właśnie wiara w osobo-
wego Boga. Ale jak się ma papie-
ża...
A.C.
PACYFIŚCI Z UE
WIĘCEJ RELIGII!
„Uważam, że Europa straciła
swój kompas moralny” – zawyroko-
wał doradca Pentagonu Richard
Perle . A wszystko dlatego, że Eu-
ropejczycy nie są zbyt chętni do
bombardowania Iraku. Perle oskar-
ża zwłaszcza Francuzów i Niemców
o niemoralny „drętwy pacyfizm”.
Moralna słabość – zdaniem ame-
rykańskiego polityka – ma polegać
na niereagowaniu na zło dziejące
się na świecie. Perle nie powiedział,
niestety, jak ocenia poparcie wła-
snego kraju dla rozmaitych krwa-
wych i bezwzględnych dyktatur.
A szkoda.
M.P.
Lekcje religii w szkołach (2 go-
dziny tygodniowo) nie wystarczają,
uczniowie powinni być douczani
w parafiach – uważają katecheci,
którzy zebrali się w diecezji tarnow-
skiej na specjalnej konferencji. Krk
już zaczął realizować program ka-
techezy parafialnej dla gimnazjali-
stów. Dodatkową nauką religii chcą
też objąć dzieci szkół podstawo-
wych, szczególnie klas IV–VI. Wie-
dzy nigdy za dużo, wiary też, ale
katechezy?
ROZLICZENIA
R. Kraw.
Fot. archiwum
W „Gazecie Lubuskiej” z 12 li-
stopada lokalni politycy komentowa-
li klęskę lewicy w drugiej turze wy-
borów na prezydenta Zielonej Gó-
ry. Lider lubuskiego SLD, poseł
Andrzej Brachmański , zauważył:
„po pierwsze, Kościół, a szczególnie
proboszczowie prowadzili jawnie kam-
panię za Bożeną Ronowicz (zwycięż-
czyni wyborów – przyp. autora). Nie
mogli jej robić bez zezwolenia bisku-
pa Dyczkowskiego. Dlatego za cztery
lata będziemy rozliczać Ronowicz, bi-
skupa i proboszczów, gdyż robiąc kam-
panię kandydatce, wzięli na siebie od-
powiedzialność za to, co się w mie-
ście będzie działo” . Popieramy i trzy-
mamy za słowo, a z rozliczeniami nie
warto czekać cztery lata... J. Ryb.
ZA 200 LAT
Lech Wałęsa , poprzez Jarosła-
wa Rybaka – dziennikarza „Trybu-
ny Śląskiej” – domaga się pomników
we wszystkich miastach w kraju. By-
ły przewodniczący „Solidarności”
i były, na szczęście, prezydent RP
narzeka, że nie został doceniony za
swoje szlachetne czyny. Odgraża się,
że jeszcze Polakom pokaże, ile jest
wart. „Dziennikarz: – Rodacy jakoś
nie rozumieją, że Pan wszystko robi
dla nich. Wałęsa: – Umawiam się
z Panem za 200 lat. Wtedy w każ-
dym mieście będę miał pomnik ”.
Kudy mu do Wojtyły!
PaS
A.C.
PaS
ZA DUŻO „TRUJĄ”
Kościół traci wpływy wśród mło-
dych mieszkańców stolicy. Z wyni-
ku braku zainteresowania studen-
tów dominikanie zawiesili comie-
sięczne nasiadówki organizowane
w ramach Instytutu Tertio Millen-
nio. Jego szefem jest o. Maciej
Zięba . Kościelnej imprezie nie po-
mogli znani prelegenci ani ostre te-
maty. W Warszawie spada drama-
tycznie frekwencja na mszach aka-
demickich.
J.K.
OSZCZĘDNY
CZY DESPERAT
PEDO-KAT-OLIK
Coś musi być w narzekaniach
hierarchii na złą sytuację material-
ną duchownych. Najwyraźniej zde-
sperowany proboszcz z podelblą-
skiego Jegłownika podłączył się
M.P.
Trzeci już zarzut molestowania
seksualnego dzieci przedstawiła pro-
kuratura Leszkowi S. – byłemu
96287093.016.png 96287093.017.png 96287093.018.png 96287093.019.png 96287093.020.png 96287093.021.png 96287093.022.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin