fakty_i_mity_2002_133_38.pdf

(1925 KB) Pobierz
str_01_38_ok.qxd
Opisaliśmy romans biskupa Karola Wojtyły. Niektórym marzy się zemsta...
KONIEC „FAKTÓW I MITÓW”?
INDEKS 356441
Nr 38 (133) 20 – 26 września 2002 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
ISSN 1509-460X
DZE, co z japońskiego tłumaczy cię jako „boski wiatr”. Coś w tym
jest! Od blisko trzech lat śledzimy, demaskujemy i opisujemy wy-
naturzenia polskiej (i nie tylko polskiej) rzeczywistości. Jako nielicz-
ni – często jedyni – mamy odwagę kruszyć feudalne mury kościelnej obłudy, za-
kłamania, nietolerancji. Te mury nie chcą runąć, choć dzięki nam, od czasu do
czasu pojawiają się w nich rysy i pęknięcia. Kolos zaczyna drżeć, kolos się prze-
budził i... zawył. Wie najlepiej, że ma gliniane nogi, ale całkiem jeszcze ostre kły
– więc gryzie. W tym kąsaniu zawsze może liczyć na spolegliwych i dyspozy-
cyjnych pomagierów i klakierów. Tak było. Tak jest i teraz.
O Kościele watykańskim – kolosie – można bowiem pisać dobrze lub ewen-
tualnie tak, żeby wyszedł na pokrzywdzonego i prześladowanego albo mógł iść
w zaparte. Można – w miarę bezkarnie – prać jego brudy, ale nie wolno podwa-
żać fundamentów, powodu istnienia „nieomylnej instytucji” i jej „nieomylnego”
szefa. To, że „Fakty i Mity” piszą prawdę i tylko prawdę wydaje się niektórym
zupełnie nieistotne. Każde, choćby najmniejsze i niezawinione przekłamanie na-
raziłoby nas na unicestwienie w sądach. Dlatego sprawdzamy wszystko wielo-
krotnie, a większości tematów słabo udokumentowanych po prostu nie publiku-
jemy. Nic to, albowiem w artykule „Och, Karol” („FiM” nr 36 i 37) porwaliśmy
się na narodową świętość – papieża-Polaka. Obok przypominamy tylko niektóre
nasze tegoroczne czołówki. Żaden z tych bulwersujących tematów nie poruszył
ani czcigodnych watykańskich notabli ani kryptokatolickich mediów. Za nic ma-
ją oni gwałcone dzieci, okradane przez siebie samych miasta i wsie, afery go-
spodarcze wykryte przez naszych dziennikarzy. Obudziło ich dopiero to, że papież
miał kochankę. BO MIAŁ! (I JUŻ PRZEZ TO SAMO WYDAJE SIĘ NAM SYMPA-
TYCZNYM FACETEM!) Jesteśmy gotowi udowodnić to przed sądem, o ile ktoś
da nam taką szansę... Obalimy przy okazji podłą insynuację, jakoby autorem tek-
stu był Grzegorz Piotrowski. Widzicie już, Drodzy Czytelnicy, jakim torem chcą
pójść wrogowie wolnej myśli w naszym kraju? Prześledźmy to razem.
http://www.faktyimity.pl
Hipokryzja
Pechowy (?) 13 września, piątek. „Rzeczpospolita” publikuje artykuł „Bez-
przykładny atak na papieża”. Zarzucają nam, iż w tekście o papieżu posłużyliśmy
się „esbeckimi fałszywkami” i suponują, że napisał go Grzegorz Piotrowski – „za-
bójca księdza Jerzego Popiełuszki” po wsze czasy. Nie ma ani dowodu na owe
„fałszywki”, ani na Piotrowskiego. Ale artykuł jest... a co! No i rusza lawina. Do-
piero po tygodniu od opublikowania naszego materiału! Do boju rusza Kazimierz
Michał Ujazdowski z PiS-u, przyrównując nas do hitlerowskiej „gadzinówki” (te-
go pana z faszyzującego Opus Dei zaprosimy w związku z tym do sądu). Następ-
na w kolejce czeka „Wyborcza”, która (niepomna na fakt, że jej dziennikarze są
przez Krk odżegnywani od czci i wiary) przypuszcza atak na wiceministra Wie-
sława Ciesielskiego tylko dlatego, że odważył się u nas pisać o ekonomii.
W chórze zaczyna też sopranem śpiewać Monika Olejnik, zadając w radiu „Zet”
pytanie panom Szymczysze i Nikolskiemu: „Czy wiceminister finansów Ciesielski
powinien publikować w antyklerykalnym łódzkim tygodniku „Fakty i Mity”? Ot,
przewrotne pytanie. Wynika z niego, że gdyby Ciesielski publikował w tygodni-
ku klerykalnym, byłoby wszystko w porządku.
No to jak już „Rzepa”, „Wyborcza” i „Zetka” – to znak, że pomniejsze gryzo-
nie też mogą wyjść na żer. Jakieś „Życia Warszawy”, „Dzienniki Łódzkie”, jakieś
„Expressy” i inne pieski szczekają, że obraziliśmy uczucia religijne Polaków. Cie-
kawe, w jaki sposób?! Czyżby Karol Wojtyła był obiektem kultu religijnego? Co
ja się głupio pytam? Od dawna już przecież jest.
Teraz czas na portale internetowe: „Onet”, „Wirtualna Polska”, „Interia” chcą
krwi, pisząc za Polską Agencją Prasową w podobnym stylu. Lecz co to? Inter-
nauci włączający się do dyskusji przejawiają albo zadziwiającą wstrzemięźliwość
wypowiedzi i niechęć do palenia nas na stosie, albo wręcz sympatyzują z nami.
Kto śledził dyskusję np. na „Interii”, ten wie, o czym piszę...
Stos został już jednak przygotowany i tylko brak pochodni. Lecz i ona zaraz
się znajdzie. Oto Liga Rodzin Polskich informuje prokuraturę, że popełniliśmy prze-
stępstwo i żąda naszych głów oraz... horrendalnego odszkodowania. Ale przecież
w przededniu wyborów LPR nie może być lepsza od Komitetu Wyborczego „Ra-
zem Polsce” Macierewicza. Ten natychmiast przebija radiomaryjowców, denun-
cjując „FiM” w Instytucie Pamięci Narodowej i wnosząc o ściganie mnie oraz
autorów teksu z urzędu.
Wiem, gdzie żyję, i wiem, w jakim kraju założyłem tę gazetę. Panuje tu od
lat podwójna moralność i poczwórna hipokryzja, w której trudno żyć, ale jeszcze
trudniej umierać, bo chciałoby się jednak cokolwiek zmienić. A przy okazji mo-
ralności... W „Moralność pani Dulskiej”, Felicjan Dulski mówi tylko jedno, ale jak-
że wymowne zdanie, które pozwolę sobie teraz za nim powtórzyć:
A NIECH WAS WSZYSCY DIABLI!
JONASZ
C zytelnicy nazywają nas SUMIENIEM, a my sami siebie – KAMIKA-
96287083.019.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 38 (133) 20 – 26 IX 2002 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Niebezpieczne związki
POLSKA Pełnomocnik rządu ds. równego statusu płci – Iza-
bela Jaruga-Nowacka – uważa, że przyszłoroczne sprawozdanie
rządu z realizacji ustawy antyaborcyjnej może być podstawą do
liberalizacji tego aktu.
Przed wyborami ktoś sobie przypomniał o własnym elektoracie?
Ministerstwo Finansów przewidziało w budżecie na 2003 r. pod-
wyżki dla parlamentarzystów. Mają wzrosnąć o 4 proc., czyli
o 360 zł na każdego posła miesięcznie.
Gospodarka kwitnie, czas nagrodzić autorów sukcesu!
Liga Polskich Rodzin usiłowała zablokować w Sejmie ustawę
regulującą zasady używania elektronicznych środków płatni-
czych. Podobno ze względu na... bezpieczeństwo obywateli.
W średniowiecznej wizji świata nie ma miejsca dla kart kredy-
towych!
Redaktorem naczelnym ogólnopolskiego dwutygodnika Samo-
obrony (300 tys. nakładu!) został Leszek Bubel, czołowy w Pol-
sce antysemita. Bubel znany jest z przedrukowywania w swojej
prywatnej gazetce hitlerowskich paszkwili antyżydowskich.
Czyżby Lepper pozazdrościł sukcesów propagandowych Goeb-
belsowi?
WARSZAWA Jak ujawniono, jeden z bossów mafii pruszkow-
skiej, Andrzej Z. ps. Słowik, brał ślub w 1996 r. przy grobie
Chrystusa w Jerozolimie, a błogosławieństwa udzielał mu ks.
Kazimierz Orzechowski, znany z serialu „Złotopolscy”.
Kościół podobno służy najbardziej potrzebującym...
Niektórzy przestępcy w areszcie śledczym na Służewcu wycho-
dzili sobie na całe dnie do pracy w firmach prowadzonych
przez ich rodziny. Zachodzi podejrzenie, że przygotowywali wte-
dy kolejne przekręty lub... powodowali zaginięcie własnych akt
w warszawskich sądach.
Jak do mamra, to tylko w Warszawie, w Warszawie...
CZĘSTOCHOWA Zaledwie 15 tys. osób wzięło udział w piel-
grzymce ludzi pracy na Jasną Górę. Imprezę zorganizowała
konająca „Solidarność”.
Ubodzy robotnicy złożyli dar na remont murów Jasnej Góry,
najbogatszego miejsca w Polsce...
BIAŁYSTOK Powstała w Polsce pierwsza rozgłośnia nadająca
stały program dla prawosławnych – „Radio Ortodoksja”. Ra-
diostacja nadaje przez 2 godz. dziennie i nie może emitować
reklam oraz programów sponsorowanych.
Może to i lepiej. Niekomercyjna „Maryja” przędzie lepiej niż do-
chodowy „Plus”.
NOWY SĄCZ Dzięki akcji rozdawania książki o Faustynie Ko-
walskiej firma Prodox zdobyła bazę danych osobowych, wartą kil-
ka milionów złotych. Chętni na książkę wysyłali swoje dane wraz
ze zgodą na ich przetwarzanie w celach handlowych. Właścicielem
firmy jest jeden z najbogatszych Polaków, katolicki dobroczyńca
Roman Kluska, oskarżany ostatnio o przestępstwa podatkowe.
Jak zarobić, rozdając – oto pierwszy cud świętej Faustyny!
WATYKAN Papież przyjął na audiencji najlepszą w Europie
drużynę piłki nożnej – Real Madryt. Pouczył ich o duchowej war-
tości sportu i o zgubnym wpływie związanych z nim interesów.
Dlaczego podobne gadki nie robią na nikim wrażenia?...
JPII stwierdził, że „powinno się znaleźć miejsce w Unii Euro-
pejskiej dla Boga i chrześcijaństwa”.
Nie do wiary! Ani słowem nie wspomniał o swoim Kościele!
Po „Stolicy Apostolskiej” – również związany z nią włoski pu-
blicysta Messori zaprotestował przeciwko filmowi „Magdalen-
ki” ukazującemu bestialstwo irlandzkich zakonnic (I miejsce na
festiwalu w Wenecji). Zaproponował nawet stworzenie katolic-
kiej ligi przeciwko zniesławieniu.
Prawda o ludziach Kościoła może być tylko zniesławieniem tegoż.
WŁOCHY Setki tysięcy ludzi demonstrowało przeciwko premie-
rowi Berlusconiemu i jego rządowi. Manifestację zorganizowa-
li lewicowi naukowcy i intelektualiści, by oprotestować plano-
wane w prawie zmiany, mające uchronić związanego z Watyka-
nem polityka przed odpowiedzialnością za machlojki finansowe.
Nie on pierwszy korzysta z czarnego parawanu...
Papież poparł obecność krzyża w świeckich budynkach państwa
włoskiego. Wywołało to protesty lewicowych intelektualistów uzna-
jących wypowiedź JPII za wyraz „chrześcijańskiej nietolerancji”.
Wolnego, wolnego... – najpierw trzeba by dowieść, że katolicyzm
ma coś wspólnego z chrześcijaństwem.
SZWECJA Koalicja lewicowa złożona z socjaldemokratów,
postkomunistów i zielonych zostaje przy władzy po wyborach
parlamentarnych. Szwedzi docenili fakt, że w ciągu kilku ostat-
nich lat zredukowano bezrobocie o połowę (do 4 proc.!) bez
znaczących zmian w kodeksie pracy. Nasi północni sąsiedzi
mają także najnowocześniejszą gospodarkę w Europie.
A wszystko to bez Balcerowicza! Czy to możliwe?!
SŁOWACJA Były prezydent i kandydat do tego urzędu, Vla-
dimir Mecziar, pobił dziennikarza. Pechowiec natarczywie do-
pytywał się o pochodzenie pieniędzy na remont willi Mecziara.
Eksprezydent wydał nań 7 mln euro.
Mecziara zapraszamy do Polski – po abolicji Kołodki nie bę-
dzie już żadnych pytań.
IRAK Okazuje się, że obecny sprzęt do produkcji broni che-
micznej i biologicznej rząd Saddama Husajna dostał od... USA.
Amerykanie wspierali Irak w czasie jego wojny z Iranem w la-
tach osiemdziesiątych.
Nic dziwnego, że Bush chce wojny – tyle zainwestować i nic!
ła sobie burdelma-
ma, która nim kierowała, w miarę porządna kobieta. Szefowa
rządziła interesem, jak mogła i jak umiała, nie angażując się
czynnie we właściwe swemu burdelowi powołanie. Jednak,
w miarę upływu kolejnych lat jej rządzenia, kobieta dochodzi-
ła do przekonania, że władza przez nią sprawowana jest po-
zorna. Większym posłuchem i szacunkiem niż ona cieszyli się
mężczyźni w czarnych sukniach. Aby utrzymać choćby pozo-
ry władzy, poczęła więc na stare lata z onymi mężczyznami
flirtować, oddając im (się) to, o co ją poprosili. Kobieta wy-
dała na świat córkę, która szybko przejęła po uległej matce
sposób na rządzenie, a kiedy sama zaczęła rządzić, bez cere-
gieli wchodziła pod czarne suknie i trochę dalej...
Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha.
Burdelem jest niestety nasz biedny kraj, z którego usług
korzystał do woli najpierw wielki brat ze Wschodu, a teraz
wykorzystuje go – do chędożenia maluczkich – mały Waty-
kan, wszelako bez stosunku pokrewieństwa. Burdelmamą by-
ła nieboszczka PZPR, jej córką – obecny SLD, a w czarne
suknie wcielili się sami ich właściciele, czyli kler.
Kiedy świeżo upieczony premier Leszek Miller – mieniący
się „lewicowym” – bił pokłony przed Karolem Wojtyłą w Wa-
tykanie i Józefem Glempem na Miodowej, naród – jak zwy-
kle – podzielił się. Jedni, ciesząc się z dobrych stosunków
państwo-Kościół, wołali: o, cześć wam, panowie magnaci!
Inni, którym nie podobał się seks analny, w którym SLD by-
ła stroną bierną, zgrzytając zębami, dośpiewywali: za naszą
niewolę, kajdany! Osobiście, ponieważ wolę seks w innej for-
mie i innym wykonaniu, zakrzyknąłem: O! I powiedziałem tak
zwanej lewicy: cześć. Mój premier może co prawda spoty-
kać się z gubernatorem nadwiślańskiej prowincji Watykanu,
bo takie są nasze realia. Jednak niekoniecznie musi to być
audiencja u Glempa na dywaniku. Wybitnie nie przystawało
też przywódcy lewicy, a później szefowi lewicowego rządu
stwierdzenie, iż cele Kościoła i lewicy niczym się nie różnią.
Po tym wydarzeniu listonosz przytargał do naszej redakcji już
nie torbę, ale cały worek listów od oburzonych Czytelników.
Czarę goryczy dopełniły niezrealizowane przez SLD obietnice
wyborcze. Polacy mogli też do woli obserwować przejawy
niecodziennego zjawiska, jakim jest przemieszczenie się ser-
ca w piersi prezydenta RP z lewej strony na prawą. Ideowi
członkowie SLD skandowali dalej o sojuszu książąt i prałatów.
A co robił SLD-owski rząd – lewicowa wierchuszka? Cieszy-
li się, że „pojednawcze gesty przywódców państwa wzglę-
dem przywódców Kościoła” poprawiły im społeczne notowa-
nia. Cóż, jeśli komuś zależy na elektoracie Radia Maryja...
Od tamtego czasu marmurowe posadzki prymasowskich
i biskupich pałaców szlifowane są niezmiennie przez marszał-
ków i ministrów na górze, zaś tzw. baronów SLD i samorzą-
dowców na dołach. Ostatnio, na audiencje doczekali się rów-
nież wicepremierzy Pol i Kołodko. Jakie są następstwa tych
wizyt? Kolejne ustępstwa państwa, daniny, dotacje, upoka-
rzające hołdy – dawanie dupy.
Oczywistym momentem szczytowania była ostatnia wizy-
ta papieża. Znów publiczny oglądany przez całą Polskę or-
gazm wywindował PZPR-owski przychówek. Wszystkie ośrod-
ki badania opinii publicznej potwierdzają, że zarówno notowa-
nia SLD, jak i całej koalicji SLD-UP, podniosły się z poziomu
31–33 sprzed pielgrzymki papieża do poziomu 37–39 procent
– po pielgrzymce. Jak komentują ten niespodziewany (bo nie
mający potwierdzenia w sytuacji gospodarczej) wzrost przy-
chylności wyborców sami przywódcy SLD? – Papież podaro-
wał nam kilka miesięcy spokojniejszego życia – powiedział
jeden z doradców premiera. I powiedział prawdę. Niewątpli-
wie, zawsze wierna, katolicka część narodu, widząc prakty-
kujących „lewych”, uwierzyła (na jakiś czas!) w ich prawe in-
tencje. Zgięte kolana komusze to ciągle jeszcze widok robią-
cy wrażenie, zwłaszcza na starszym elektoracie. Problem
w tym, czy w spokojniejszym życiu, wzorem elit, będą mieli
udział również przeciętni zjadacze chleba. A także – do czego
posłuży koalicji, powiększony o głosy wyznawców Ojca
Świętego, mandat zaufania? Jeśli poprawi to, oprócz notowań
Waszej partii, także notowania polskiej gospodarki, odpowia-
dam: – Tak. Zdobywajcie Panowie poparcie, wykorzystując
papieża i Kościół dla naszego dobra (wreszcie!). Obawiam się
jednak, że pobłażliwe spojrzenia biskupów i ich owieczek
w waszą stronę są bardzo krótkotrwałe, a notowania SLD-UP
spadną szybko na łeb na szyję, poniżej 30 procent. Aby
w świadomości praktykującego elektoratu utrwalił się obraz
komucha w worze pokutnym, nie możecie wstawać z klęczek
ani na chwilę! Musicie też niezmiennie spełniać wszelkie żą-
dania biskupów, oddając im za Bóg zapłać resztki majątku
narodowego, aż do wyczerpania tegoż. Kto wie, może dzięki
temu za kilka lat SLD będzie miał dobrą prasę w „Naszym
Dzienniku”...
Tymczasem dobrą i owocną (sic!) współpracą Kościoła
z państwem, prezydentem, rządem i SLD-UP upaja się „Gaze-
ta Wyborcza” w tekście „Ocieplenie stosunków” Rafała Za-
krzewskiego. Zgoda Kościoła na integrację Polski z Unią jest
najcudowniejszym dzieckiem, owocem tychże „ciepłych sto-
sunków”. Autor cieszy się jak Murzyn blaszką, ponieważ „na-
stał czas normalności, i chyba nikt nie czuje, że dziś Polsce
zagraża klerykalny reżim czy ateistyczna dyskryminacja”. Za-
krzewskiego poza tym „cieszy to, że wśród Polaków zmalało
przekonanie o dużych wpływach Kościoła”, choć ciągle za
zmniejszeniem roli Krk w życiu publicznym opowiada się 42
procent (CBOS); w 1999 roku odsetek ten wynosił 61 pro-
cent. Skąd ta istotna różnica? Ano stąd, że „w ostatnich la-
tach Episkopat uczynił naprawdę dużo, aby od polityki uciec”
– twierdzi autor. Zdecydowanie odmiennie rozumiem normal-
ność, ale z ostatnim zdaniem trudno się nie zgodzić. Faktem
jest, że biskupi od paru lat już nie tak czynnie,
a przynajmniej nie tak oficjalnie, angażują
się w rozmaite kampanie wyborcze. Chy-
ba każdy z nich uważa się za wytrawne-
go polityka, więc można sobie wyobra-
zić, ile ich kosztuje ta zmiana frontu.
Więcej jednak kosztowało episkopat
popieranie w przeszłości katopra-
wicowych nieudaczni-
ków i złodziei.
Szabrowanie
majątku
narodo-
wego
wy-
chodzi hierarchom Kościoła o wiele lepiej, daje wymierne ko-
rzyści i nie grozi aż tak wielką kompromitacją.
Seks zbiorowy w wykonaniu SLD, rządu, prezydenta i Ko-
ścioła – uskuteczniany na przedpokojach Unii Europejskiej
– zakończy się wpadką, bo oddziaływanie czarnych sukien na
decyzje Polaków jest znikome. SLD kompromituje się i traci
istotne poparcie własnego elektoratu. Przychylność kruchto-
wej części narodu dla postkomuny jest chwilowa, za to oku-
piona coraz większymi, niezmiennie spełnianymi roszczeniami
watykańczyków. Miller, chcąc mieć spokojniejsze życie, po-
winien podejmować papieża co miesiąc, ale wówczas uzależ-
ni się od niego zupełnie. Stanie się narkomanem ćpającym Pa-
pę. Jaki jest los narkomanów, wiadomo – zanim porządnie
zaczną, już muszą kończyć.
Ci, którzy cieszą się z dobrych stosunków państwo-
-Kościół dają dowód swojej ignorancji i bezmyślności. Tyl-
ko głupcy – zamiast walczyć z szarańczą – ustawiają dla
niej na polach karmniki i poidełka, po czym patrzą z rado-
ścią, jak się rozmnaża.
Oj, kiedyś wybije godzina powstania – magnatom lud ucztę
zgotuje...
BYDGOSZCZ 21.09. godz. 12, ul. Marcinkowskiego 10, kino
„Orzeł” – zapraszamy członków i sympatyków APPR oraz
Czytelników tygodnika „FiM” na spotkanie z zastępcą redak-
tora naczelnego Markiem Szenbornem. Kontakt: 0-505 429 127.
Wstęp – 2 zł. Możliwość zakupienia koszulek „FiM”.
JONASZ
B ył sobie burdel i by-
96287083.020.png 96287083.021.png 96287083.022.png 96287083.001.png 96287083.002.png 96287083.003.png
Nr 38 (133) 20 – 26 IX 2002 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
3
względu na sprawcę także i ona
zostanie umorzona.
– Wypadek drogowy to nie-
jednokrotnie dopiero początek
tragedii...
– Tragedia dotyczy często nie
tylko najbliższych poszkodowane-
go, ale i dalszej rodziny, a także
innych osób uczestniczących w wy-
padku. Na przykład w Gorzowie
Wielkopolskim w wypadku drogo-
wym zginęły trzy osoby i pozostały
aż dwie niepełne rodziny z małymi
dziećmi. A w takich przypadkach
firmy ubezpieczeniowe wykazują
tylko o pomoc pozostawionym
samym sobie ludziom?
– Tak. Trzeba pomagać ofiarom
wypadków drogowych, bo zakłady
ubezpieczeń uzurpują sobie prawo
stanowienia prawa, kierując się swo-
imi odrębnymi przepisami i zarzą-
dzeniami, które nie zawsze w nale-
żyty sposób uwzględniają interes
klientów tych firm. Zdarzają się też
– niestety – sędziowie, których świa-
domość pochodzi z innej epoki.
Otóż myślą oni, że zakłady ubez-
pieczeń to firmy państwowe, a za-
tem powinny płacić jak najmniej-
sze odszkodowania, podczas gdy są
to dziś firmy czysto komercyjne.
– Istniejecie od niedawna i za-
pewne niewiele osób wie o tym,
że może liczyć na waszą pomoc.
– To prawda, funkcjonujemy
niedługo, ale sporo ludzi trafiło już
do nas. Stowarzyszenie zostało za-
rejestrowane pod koniec paździer-
nika 1999 roku. Rocznie ludzie kie-
rują do nas ponad 2 tysiące spraw
na ogólną liczbę około 60 tysięcy
wypadków drogowych. W celu
przybliżenia naszej działalności,
uruchomiliśmy biura regionalne
w Szczecinie i Białymstoku, podob-
ną placówkę chcemy stworzyć
w Łodzi. Do dziś przedstawiciele
naszego stowarzyszenia uczestni-
czyli już w 70 procesach karnych
i 20 procesach cywilnych przeciw-
ko zakładom ubezpieczeń. Wystą-
piliśmy do nich z 800 roszczenia-
mi i udzieliliśmy około 6 tysięcy
porad telefonicznych.
– Trafiają do was również tzw.
beznadziejne przypadki...
– W Myślenicach prokurator
umorzył dochodzenie w sprawie kie-
rowcy, który zabił dziecko jadące
rowerem. Na skutek naszych usta-
leń okazało się, że prowadzący po-
jazd, widząc dziecko na drodze, na-
wet nie przyhamował. Do sądu tra-
fił już akt oskarżenia. Bulwersują-
cy wypadek zdarzył się też we Wro-
cławiu, gdzie na przejściu dla pie-
szych rozjechana została dziewczy-
na. Mimo kontrowersyjnej opinii
biegłego i postanowienia sądu opo-
wiadającego się za umorzeniem,
zwróciliśmy się o pomoc do Pro-
kuratury Krajowej i Rzecznika Praw
Obywatelskich.
– Wewnętrzne przepisy firm
ubezpieczeniowych i nieaktual-
ne cenniki to najpoważniejsze
grzechy. Proszę, kierując się do-
tychczasowymi doświadczeniami
„Alter Ego”, wskazać dobre i złe
firmy.
– Trudno jest porównywać po-
szczególne sprawy, ale niewątpliwie
najbardziej szanują godność poszko-
dowanych: „Generali”, „Alians”
i niektóre jednostki organizacyjne
PZU. Najwięcej spornych spraw
zgłaszają klienci firm: „Polonia”,
„Gerling”, „Samopomoc” oraz Cen-
trum Likwidacji Szkód Osobowych
PZU w Warszawie.
Piraci w sutannach
Rozmowa z Januszem Popielem, prezesem
Stowarzyszenia Poszkodowanych w Wypadkach
i Kolizjach Drogowych „Alter Ego”
zwykle wyjątkową opieszałość.
Znam przypadek, gdy PZU dopie-
ro po 4 latach od wypadku wypła-
cił pierwsze odszkodowania.
– Powiedzmy wprost – ofia-
ry wypadków poszkodowane są
w dwójnasób.
– Nie inaczej! Niejednokrotnie
– bezpośrednio po wypadku – oso-
by poszkodowane nie dysponujące
żadnymi oszczędnościami skazane
są na brak środków do życia, nie
mówiąc o leczeniu. Fikcją jest prze-
cież stwierdzenie, że przy poważ-
nych obrażeniach ciała całe lecze-
nie można załatwić w uspołecznio-
nej służbie zdrowia. Pojawia się też
pytanie: dlaczego całe społeczeń-
stwo ma pokrywać koszty nieod-
powiedzialności czy głupoty spraw-
cy wypadku?
– Dlaczego zatem powstało
stowarzyszenie? Czy chodziło
– Niedawno jeden z księży,
pod wpływem alkoholu, spowo-
dował na Mazurach tragiczny
wypadek, w którym zginęła na-
uczycielka. Nie wiemy jeszcze,
jak zakończy się śledztwo w tej
sprawie, ale na ogół w takich
przypadkach księża traktowani
są jak święte krowy...
– Nie tylko księża piraci dro-
gowi usiłują wymigać się od odpo-
wiedzialności, dotyczy to szczegól-
nie tych ludzi, którzy dysponują
większymi pieniędzmi...
– ...i mają układy...
– W Radomiu sędzia w stanie spo-
czynku zabił kobietę na przejściu dla
pieszych. Dwukrotnie umarzano tę
sprawę. Zajęliśmy się tym przypad-
kiem i na nasze zlecenie powstała
nowa opinia biegłego, zobaczymy
co w tej sytuacji zrobi teraz sąd.
Zdenerwował nas też wyrok w spra-
wie dotyczącej Goleniowa, gdzie po
prawie 5 latach sąd obarczył winą
trzeźwego kierowcę, który zginął
w wypadku, a wybronił... pijanego
kierowcę, który miał we krwi 2,45
promila alkoholu.
– Opinię publiczną zbulwer-
sowała niedawna śmierć dziew-
czynki przejechanej prawdopo-
dobnie przez księdza...
– Ta sprawa nie trafiła jesz-
cze do nas, ale śledzimy jej prze-
bieg. Nie można wykluczyć, że ze
Rozmawiał
RYSZARD PORADOWSKI
Fot. Autor
W Stowarzyszeniu Pomocy Po-
szkodowanym w Wypadkach
i Kolizjach Drogowych bezpłat-
nych porad udzielają: rzeczo-
znawcy, psycholog, prawnik.
Siedziba stowarzyszenia znaj-
duje się w Warszawie, ul. Cioł-
ka 13, pok. 4, tel./faks (0-22)
877-38-10 (12)
wystarczy głośno pomodlić się
w którejś ze świątyń, by wy-
lądować za kratkami. Przekonało się
o tym niemiecko-polskie małżeństwo, któ-
re aresztowano w Krakowie na kilka dni
przed przybyciem papieża. Papież dawno
już wyjechał, a oni siedzą dalej. I tak wy-
gląda ich podróż poślubna, a ściślej po-
ślubne posiedzenie.
Do incydentu doszło 13 sierpnia w godzi-
nach popołudniowych. Według krakowskiej pro-
kuratury, małżonkowie Andrzej i Joanna S.
modlili się głośno w przedsionku bazyliki oj-
ców franciszkanów, wznosząc jednocześnie obe-
lżywe hasła antykościelne i antypapieskie. Wów-
czas, po interwencji jednego z zakonników, mia-
ło jakoby dojść do gorszących scen obnażenia
piersi kobiety. Wkroczenie do akcji strażni-
ków miejskich zakończyło niecodzienną modli-
twę. Małżonkowie S. zostali zatrzymani.
Według podejrzanego Andrzeja S. całe
zajście wyglądało zupełnie inaczej. Co praw-
da małżonkowie modlili się głośno, odma-
wiając „Zdrowaś Mario”, ale nie było mowy
o obrażaniu kogokolwiek. W pewnym mo-
mencie do akcji wkroczyli strażnicy miejscy,
którzy powalili na ziemię mężczyznę i skuli
go. Podczas szarpaniny rozerwana została
bluzka Joanny S. Do incydentu doszło na kil-
ka dni przed wizytą papieża, co zapewne mia-
ło wpływ na przewrażliwienie odpowiednich
służb czuwających nad przygotowaniem i prze-
biegiem pielgrzymki JPII.
– Podejrzanym przedstawiono już zarzu-
ty dotyczące złośliwego przeszkadzania w pu-
blicznym prowadzeniu mszy – mówi rzecznik
prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie
Mirosława Kalinowska-Zajdak . – Małżon-
kowie S. nie przyznają się do popełnienia
jakiegokolwiek przestępstwa. Aresztowano
ich tymczasowo na dwa miesiące, a w tym
– mówi prokurator M. Kalinowska-Zajdak.
– Istnieje jedynie obawa, że małżonkowie S.
mogą ukrywać się lub wyjechać z kraju, utrud-
niając tym samym postępowanie przygotowaw-
w gruncie rzeczy historii zaskakująca (z punk-
tu widzenia Niemca, bo nie Polaka) jest nad-
gorliwość i surowość organów ścigania. Pod-
czas gdy w kraju brakuje takiej samej deter-
minacji w przypadku naprawdę groźnych prze-
stępców (nawet zabójców!) korzystających
z wolności przed rozprawą. Czyżby chodziło
o umacnianie polskiego modelu pobożności,
według którego wszyscy modlą się cicho
i pokornie, a może po prostu sędziowie za
dużo czasu spędzają w kościołach?
PIOTR SAWICKI
PS Przed zamknięciem numeru dotarła do
nas informacja o zwolnieniu Joanny S. z aresz-
tu i umorzeniu postępowania w sprawie zakłóca-
nia mszy. Prawdopodobnie decyzja prokuratury
podyktowana była złym stanem zdrowia kobiety.
Ora et... do pierdla
czasie prokuratura zakończy postępowanie
przygotowawcze. Grozi im kara pozbawienia
wolności do lat dwóch lub grzywna.
40-letni Andrzej S. jest Polakiem mają-
cym niemieckie obywatelstwo. Od 20 lat
mieszka w Berlinie. Wraz z 30-letnią żoną
spędzał w ojczystym kraju miesiąc miodowy.
Do Krakowa małżonkowie przyjechali na spo-
tkanie z papieżem.
Sprawa Andrzeja i Joanny S. wywołała spo-
re poruszenie nie tylko w środowisku prawni-
ków. Losem małżonków interesuje się konsu-
lat niemiecki w Krakowie, organizując im nie-
zbędną pomoc prawną. Z kolei prawników zbul-
wersowała kontrowersyjna decyzja sądu odwo-
ławczego. Zdaniem obrońcy Andrzeja i Joan-
ny S., mecenasa Andrzeja Buczkowskiego , nie
doszło do obrazy uczuć religijnych, lecz obra-
zy prawa. W stosunku do małżonków S. nie po-
winien być stosowany areszt, gdyż nie będą za-
cierać żadnych śladów „zbrodni” i można przy-
puszczać, że sąd orzeknie karę w zawieszeniu.
Czy zatem nie można było zastosować in-
nego środka zapobiegającego ich ewentual-
nemu wyjazdowi z Polski przed zakończe-
niem śledztwa? – pytaliśmy w prokuraturze.
– Areszt tymczasowy w tym przypadku nie
ma związku z ciężarem gatunkowym sprawy
cze. Rozpatrując zażalenie na tymczasowe aresz-
towanie, Sąd Okręgowy podzielił te obawy.
My, niestety, nie podzielamy. Istnieją prze-
cież inne sposoby zatrzymania w kraju oby-
wateli podejrzanych o złamanie prawa, choć-
by proste zobowiązanie ich do nieprzekracza-
nia granic. Naszym zdaniem w tej śmiesznej
Lidze Polskich Rodzin oraz Komitetowi Razem Polsce składamy ser-
deczne Bóg zapłać za to, że złożyli do prokuratury i IPN-u doniesienie
o popełnieniu przez naszą gazetę (w artykule „Och, Karol!” – „FiM”
nr 36 i 37) przestępstwa obrazy uczuć religijnych. Wyrażamy swój
niekłamany podziw dla zbożnego, obywatelskiego czynu obrony nie-
skalanej czci Ojca Świętego, który jest obiektem kultu religijnego człon-
ków LPR. Wdzięczność nasza jest tym większa, że postępowanie pro-
kuratorskie i (co daj Boże!) głośna sprawa karna pozwolą nam wybie-
lić na forum publicznym białą postać Namiestnika Chrystusowego
i udowodnić, iż papież Polak jest zupełnie normalnym mężczyzną, pra-
widłowo reagującym (w przeszłości) na wdzięki niewieście.
Niech żyje Ojciec Rydzyk i Maryja zawsze (!) Dziewica!
Szczęść Boże w dalszym szerzeniu kultu Wielkiego Rodaka!
Redakcja „FiM”
W sklerykalizowanej Pomrocznej
96287083.004.png 96287083.005.png 96287083.006.png 96287083.007.png 96287083.008.png 96287083.009.png 96287083.010.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 38 (133) 20 – 26 IX 2002 r.
GŁASKANIE JEŻA
Bagno
ścigającym go prokuratorem. I co?
I nic! Dla „Rzeczpospolitej” to nie
jest temat. A Ciesielski? A Cie-
sielski... to jest dopiero news, to jest
hit, to jest bomba.
Widzisz już zatem, Szanowny
Czytelniku, że i ja, i Ty, i kilkaset
tysięcy osób sięgających co piątek
po „FiM” – jesteśmy ludźmi nieja-
ko wyjętymi spod prawa. Antyklery-
kalizm jest zbrodnią, a klerykalizm
oraz religijny fanatyzm cnotą... i to
jest Polska właśnie. Czy może prze-
sadzam? Ani trochę! Oto w sobot-
niej „Rzeczpospolitej” felietonista
Józef Życiński (prywatnie arcybi-
skup) pisze o Czytelnikach „FiM”
tak: „(...) Istnieje szeroka rzesza ro-
daków, która uznała błoto za swoje
środowisko naturalne i realizację swo-
ich życiowych marzeń znajduje w tek-
stach na poziomie rynsztoka (...)” . Tak
oto norweska gazeta i watykański
urzędnik określają pół miliona Po-
laków – ludzi, którzy ośmielają się
mieć nieco inne zdanie i trochę od-
mienne poglądy. I to jest właśnie ów
poziom rynsztoka, ich poziom.
Może Leszek Miller nie prze-
straszy się jednak tupania, które sły-
chać z ulicy Miodowej, i nie da uciąć
głowy swojemu ministrowi... Zoba-
czymy. Osobiście wątpię, bo ostat-
nio na każdym kroku widać, jak klę-
czy, całuje pierścienie i biega śmiesz-
nym kurcgalopkiem za papamobi-
le. Tak widocznie powinien zacho-
wywać się w Papalandzie każdy
urzędnik państwowy.
I jeszcze jedno... „teksty na po-
ziomie rynsztoka” – jak to kultural-
nie określił Życiński – ktoś musi
w „FiM” tworzyć. Kim są te potwo-
ry, dla których „błoto jest środowi-
skiem naturalnym” ? To absolwenci
Katolickiego Uniwersytetu Lubel-
skiego, Akademii Teologii Katolic-
kiej, to byli księża (jeden jak najbar-
dziej czynny) oraz zawodowi dzien-
nikarze, piszący czasem pod pseu-
donimami. Bardzo by się zdziwił nie-
jeden redaktor naczelny niejednej
wielkiej gazety, gdyby dowiedział się,
kto pod tymi pseudonimami się ukry-
wa.
nich sondaży badają-
cych preferencje poli-
tyczne Polaków, drugie miejsce
w rankingu partii zajmuje Samo-
obrona z 14 procent poparcia. Po-
lityczne salony, które od miesięcy
nie przestają załamywać rąk nad
popularnością tej formacji, teraz
wpadną z pewnością w histerię.
Masowe poparcie dla „Samo-
obrony”, która poza krytyką esta-
blishmentu i spektakularnymi pro-
testami nie ma, niestety, niczego
społecznych i przy aplauzie tzw. elit,
z intelektualistami solidarnościo-
wymi na czele. Podobnie rabunek
majątku narodowego przez Kościół
dokonuje się przy znikomym i bez-
silnym jak dotąd oporze Polaków.
Zdumiewać może też bezkrytyczne
uwielbienie trzech czwartych spo-
łeczeństwa dla papieża, absoluty-
stycznego monarchy o średniowiecz-
nych poglądach, którego polityka
kościelna poczyniła olbrzymie spu-
stoszenie w życiu całych narodów.
Nieważne, co mówi i robi, liczy się
Być może jest tak, że w chwi-
li, gdy czytasz, Szanowny Czytel-
niku ten tekst, Wiesław Ciesiel-
ski nie jest już wiceministrem fi-
nansów.
Cóż takiego uczynił ów doktor
ekonomii, że w ciągu kilku minio-
nych dni dopadły go makabryczne
kłopoty i gigantyczne przykrości?
Czy Ciesielski gwałcił małych chłop-
ców i kleryków w seminarium?
A może wsławił się jako zajadły kse-
nofob, antysemita – dzielący obywa-
teli Polski na PRAWDZIWYCH
i wstrętną, godną pogardy resztę?
Czy – ślubując ubóstwo – rozbijał
się najdroższymi autkami otoczony
rojem panienek? Może brał udział
w licznych aferach finansowych i po-
społu z mafią okradał państwo i je-
go obywateli? Zapewne był łajda-
kiem wykorzystującym fale eteru wła-
snego radia do siania nienawiści
i dodatkowo, niemal oficjalnie współ-
żył ze swoim służącym? Otóż – zdzi-
wisz się zapewne, Czytelniku – nie.
NIE i jeszcze raz NIE. Jest dużo go-
rzej niż myślisz.
Ciesielski popełnił czyn tak ka-
rygodny, tak obrzydliwy, że inne, naj-
potworniejsze nawet, najohydniej-
sze zbrodnie i występki wydają się
przy nim dziecinnymi psotami nie-
wartymi nawet klapsa. Doktor Wie-
sław Ciesielski zgodził się oto edu-
kować ekonomicznie Czytelników
„Faktów i Mitów”. Przez kilka mie-
sięcy ten zwyrodnialec śmiał pisać
do „Faktów i Mitów” teksty tłuma-
czące posunięcia (często niepopu-
larne) swojego rządu, instytucji fi-
nansowych, giełdy. Objaśniał skom-
plikowany świat fiskusa, akcyzę, cło.
ZGROZA!
Wiele miesięcy potrzebowały
wolne, „polskie” media na wyśle-
dzenie tej kryminalnej działalności
ministra. Jednak dziennikarskie
śledztwo „Rzeczypospolitej” przy-
niosło w końcu rewelacyjne efekty.
Zbrodnia Ciesielskiego, dzięki bez-
kompromisowości dziennikarzy „Rze-
py”, stała się jednym z głównych te-
matów ostatniego tygodnia. Redak-
torzy tego dziennika zapewne już
wkrótce zasłużą na Pulitzera i to
wszystko dzięki wytrwałej i demaska-
torskiej lekturze „Faktów i Mitów”.
Nie tak dawno wyśledzili na na-
szych stronach pedofilskie prakty-
ki biskupa Paetza i niezwłocznie
to u siebie opublikowali. Teraz Cie-
sielski... cóż za dziennikarstwo, jaki
fart! À propos „dziennikarstwa”...
Ostatnio pewien redaktor „Rzecz-
pospolitej” poprosił Jonasza o wy-
wiad. Męczył biedaka godzin kilka,
głowę zawracał, czas zabierał i... nic
się nie ukazało. A dlaczego? A dla-
tego, że to co mówił Jonasz najwi-
doczniej kompletnie nie przystawa-
ło do zamówionego i z góry założo-
nego przez szefów gazety obrazu.
Miast amoralnego szaleńca, potwo-
ra, degenerata, „Rzepa” musiałaby
przedstawić rozmowę ze spokojnym,
kulturalnym i inteligentnym człowie-
kiem – trochę marzycielem i pięk-
noduchem. Co to, to nie... „wolne
dziennikarstwo” też ma swoje grani-
ce – prawda?
Afera Ciesielskiego (już chyba
tak ten cyrk można nazwać) dowo-
dzi jednego: w naszym kraju moż-
na gwałcić, deprawować, kraść – by-
le z wartościami na ustach, byle
z religią katolicką w tle i krzyżem
na ścianie. Od dwóch i pół miesią-
ca opisujemy zboczeńca – pedofila
w sutannie, który gwałcił małe dzie-
ci, nagrywał te zwyrodniałe prak-
tyki na wideo i sprzedawał gotowe
filmiki w Internecie. Mało tego, wy-
pożyczał nawet „swoich chłopców”
innym księżom, a teraz z pomocą
hierarchów skutecznie ucieka przed
Zawsze wierni
pozytywnego do zaproponowania
społeczeństwu, naszym zdaniem nie
jest w Polsce niczym szczególnym.
Wpisuje się ono w długą tradycję
działań tyleż irracjonalnych, co szko-
dliwych i niebezpiecznych. W myśl
zasady: skoro jest bardzo źle, to
niech będzie jeszcze gorzej.
Początki tej tradycji sięgają po-
wstania listopadowego, a być może
nawet kościuszkowskiego, które
przyspieszyło zagładę I Rzeczypo-
spolitej. Potem mieliśmy nieodpo-
wiedzialną awanturę powstania stycz-
niowego, no i słynną insurekcję
z 1944 r., po której Warszawa nie
pozbierała się do tej pory, dzierżąc
tytuł najbrzydszej stolicy Europy.
Z wydarzeń nowszych, większość
z nas pamięta solidarnościową awan-
turę z lat 1980-81, która wykończy-
ła i tak już cherlawą gospodarkę so-
cjalistyczną. Do dziś wielu z nas
dumnych jest z tego osiągnięcia...
A ten zachwyt polskich elit nad rze-
komym geniuszem Wałęsy i dzie-
jową intuicją klasy robotniczej... Po-
tem mieliśmy drugą Solidarność
z jej programem Balcerowicza ,
dziecięcą naiwnością wobec zachod-
nich doradców i zagładą tego
wszystkiego, co w PRL-u jeszcze
jakoś funkcjonowało. Samobójcze
dyletanctwo ekonomiczne panoszy-
ło się przy niewielkich protestach
to, że to znany w świecie swojak
otoczony nimbem dobrze zainsce-
nizowanej świętości.
Cóż więc dziwnego w obec-
nym, masowym poparciu dla par-
tii Leppera (z całym uznaniem dla
jej obrony polskiego rynku), któ-
rej rządy byłyby dla Polski praw-
dopodobnie większym nieszczę-
ściem niż trzy nawet dekady wła-
dzy tandemu Buzek-Balcerowicz ?
Czy ci, którzy wyśmiewają aktual-
ną miłość pokrzywdzonych do Lep-
pera, sami nie mają na sumieniu
naiwnej lekkomyślności? Czy salo-
nowcy z Unii Wolności i PO nie
podkochiwali się bezkrytycznie
w Wałęsie? Czy hasło wyborcze Sa-
moobrony: „Oni już byli! Oni oszu-
kali!! Oni muszą odejść!!!” nie przy-
pomina czasami pełnych świętego
oburzenia głosów solidarnościow-
ców z lat 1980-81 i solidaruchów
z 1989 – najpierw była totalna kry-
tyka wszystkiego i żadnego sensow-
nego pomysłu na przyszłość, a póź-
niej drapieżni nowi „oni” zastąpili
starych „onych”...
Zachowania irracjonalne i au-
todestrukcyjne mają w naszym kra-
ju ogromnie długą – odwieczną,
można by rzec – tradycję. A czy jest
coś, co Polacy hołubiliby bardziej
niż narodowy obyczaj?
ADAM CIOCH
MAREK SZENBORN
nych z toruńskim „imperium”
o. Tadeusza Rydzyka uderza brak
(chociażby próby) analizy stanu psychicz-
nego (anamnezy biograficznej) tego na-
wiedzonego dosłownie i w przenośni za-
konnika.
Mam dostateczny zbiór materiałów, głów-
nie z nasłuchu wystąpień publicznych wspo-
mnianego duchownego, które uzasadniają przy-
puszczenie, że człowiek ten pozostaje w sta-
nie psychopatycznego narcyzmu połączonego
z egocentryzmem, z wiarą we własną dziejo-
wą misję. W szpitalach psychiatrycznych moż-
na spotkać niemało osób, które – podobnie
jak on – trwają w stanie stałej niemalże de-
presji i hipomanii, wiele się modlą, opowiada-
ją o swoich religijnych doświadczeniach, o ob-
cowaniu z Maryją (zawsze dziewicą) czy na-
wet z samym Bogiem, uczestnicząc w nabo-
żeństwach, które sami sobie i na własną chwa-
łę organizują. „Nikt wam nie będzie mówił, ja-
cy macie być, jak macie się modlić, jak....”
– tylko ja – ojciec Rydzyk. Chce być świętym
albo nawet (ostatecznie) męczennikiem. Ma-
rzy mu się jeszcze jedna wielka rewolucja,
a religijny terror psychiczny to też jedna z form
walki. To typowe dla tego rodzaju ludzi.
Do charakterystycznych cech monoper-
ceptozy należy mania wielkości. Ojciec Ta-
deusz jest głęboko przekonany, że jest po-
stacią, która „siłą Ducha Świętego i mocą
niższości, będąca częścią skomplikowanego
mechanizmu obronnego, który pomaga mu
przezwyciężać prześladujące psychikę wątpli-
wości co do swej misji oraz obawę, czy uda
– zmierza do zniszczenia Kościoła katolickie-
go, ale – oczywiście – w toruńskim wydaniu
i zapanowania nad światem. Wielu psychia-
trów określa to jako obłęd, bowiem chodzi
tu o człowieka w zasadzie pod względem
klinicznym zdrowego, który na dobrą spra-
wę nie zdradza wyraźnych objawów schizo-
frenii. Z tej przyczyny – aby od chorób umy-
słowych odróżnić obłęd ludzi zdrowych z je-
go doniosłymi skutkami społecznymi – w li-
teraturze fachowej stan taki określa się ter-
minem monoperceptozy.
Znamienny przy tym charakteryzowa-
niu osobowości jest przykład, jaki o. Tade-
usz przedstawił 12 września podczas kate-
chezy. Opowiadał wtedy, że w okresie se-
minaryjnym, na stacji PKO Jaworzno-Szcza-
kowa (gdzie miał przesiadkę w drodze
z Tuchowa) dziecko jakiegoś młodego mał-
żeństwa na jego widok (w habicie) miało
krzyknąć: „O, Bozia, Bozia...!”. Tak mu to
w pamięci utkwiło?!
Reasumując, uważam, że w pełni uzasad-
nione jest twierdzenie, że mamy do czynie-
nia z jednostką żądną własnego znaczenia,
fanatykiem, którego należy jednak uznać za
w pełni odpowiedzialnego za swoje czyny.
Dr psychiatra M.A.
Kościół Rydzyka
twórczą samotnie dominuje nad współcze-
snym mu światem”. Rozwojowi tej manii wiel-
kości sprzyjał niewątpliwie jego społeczny au-
tyzm połączony z wyobcowanym względem
rzeczywistości myśleniem życzeniowym, jak
również jego wyobrażeniem, że swoje nie-
zwykłe zdolności i misję zawdzięcza wyższej
(Bożej) mocy. Ta mania nie jest klasycznym
objawem choroby umysłowej, lecz wynikiem
długiego procesu psychologicznego, trwają-
cego od czasów młodości. Mimo to w swo-
im społecznym autyzmie jest osobnikiem schi-
zoidalnym, który wprawdzie nie przejawia
jeszcze prawdziwej schizofrenii, ale wykazu-
je już wiele objawów do niej podobnych.
Jego imperium oświatowo-medialne to
jednocześnie hiperkompensacja kompleksu
mu się utrzymać zdobycze, jakie już uzyskał
i jakie jeszcze w przyszłości pragnie zdobyć.
W zasadzie zimny egoista, faryzejsko zado-
wolony z siebie i niezmiernie drażliwy, dąży
do teoretycznego uszczęśliwiania ludzi we-
dług schematycznie doktrynerskich zasad,
ulepszacz świata o altruistycznej ofiarności
w najwyższym stylu, zwłaszcza na rzecz szcze-
gólnego osobowego ideału (którego w życiu
dziecięco-młodzieńczym nie zaznał – kobie-
ty), NMP (zawsze dziewicy).
Wśród głównych natrętnych idei o. Ta-
deusza dominujące miejsce zajmuje choro-
bliwa wręcz maniakalna nienawiść do ate-
istów, innowierców, komunistów, liberałów,
masonów, a w szczególności Żydów – mor-
derców Jezusa. Całe to lobby – jego zdaniem
W edług jednego z ostat-
W relacjach prasowych związa-
96287083.011.png 96287083.012.png 96287083.013.png 96287083.014.png
Nr 38 (133) 20 – 26 IX 2002 r.
NA KLĘCZKACH
5
SZKOŁA CZAROWNIC
również... parom małżeńskim! W sta-
nie Idaho współżycie analne zabro-
nione jest pod karą dożywotniego
więzienia, a w Teksasie nie wolno
uprawiać seksu przy zapalonym świe-
tle. W purytańskiej Georgii mane-
kiny sklepowe wolno rozbierać tyl-
ko przy zaciągniętych zasłonach, a w
Alabamie wydano zakaz używania
przez kobiety wibratorów. Tak dra-
styczne ingerencje w życie prywatne
obywateli – w Europie już od poko-
leń są nie do pomyślenia! Powyższe
przepisy polecamy uwadze tym
wszystkim Czytelnikom „FiM”, któ-
rzy planują pielgrzymkę do „ojczy-
zny wolności”.
Kalwarii Zebrzydowskiej i Wado-
wicach. Krośnianie twierdzą, że
i tym razem będzie podobnie. Na-
wet najbardziej zdewociała część
elektoratu Podkarpacia ma już bo-
wiem dość kłamstw i lukrowanych
słów. Tutejszej przykościółkowej
prawicy, z osławionym byłym wice-
marszałkiem Sejmu Stanisławem
Zającem , prawdopodobnie nie po-
może nawet parasol LPR ani sam
ojciec dyrektor od toruńskiego rad-
maryjka, zakochany z wzajemno-
ścią w Zającu.
Wraz z nowym rokiem szkol-
nym w Austrii ruszyła... szkoła cza-
rownic. Jej absolwentki, zanim do-
staną tytuł „dyplomowanej czarow-
nicy”, przez dwa lata będą się uczyć
m.in. podstaw czarnej i białej ma-
gii, astrologii i kabały. Najpierw
rok teorii, potem rok praktyki.
W laboratorium nauczą się przy-
rządzać napoje miłosne, budować
amulety i wróżyć. Do tajemnic do-
puszczono po raz pierwszy męż-
czyzn i pozwolono panom ubie-
gać się o indeks czarnoksiężnika
(nie mylić z czarnym księżulkiem).
Jak na szkołę czarownic przysta-
ło, rok szkolny zainaugurowano
o północy.
Krk dostają 99 proc. rabatu na za-
kup działki, czy nieruchomości. In-
ne wyznania mogą tylko marzyć
o takim załatwieniu sprawy. A tu
– proszę – niespodzianka w Olszty-
nie. Radni przyznali tylko 65-proc.
zniżkę proboszczowi rzymskokato-
lickiej parafii bł. Arnolda w Redy-
kajnach. I tu pleban się wkurzył. Nie
tyle poszło o „mały” rabat dla Krk,
ale o większy dla konkurencji! Otóż
tylko 1 proc. musiała zapłacić za
lokal parafia Polskiego Autokefa-
licznego Kościoła Prawosławnego.
Proboszcz z Redykajn Wiesław
Krzyżanowski nie może tego znieść
(a swoją drogą wie teraz, jak czują
się zazwyczaj inne związki wyzna-
niowe) i zapowiedział interwencję.
Jeśli nic nie wskóra u wojewody, to
straszy NSA! Pleban – uwaga – do-
maga się równych zniżek dla Kościo-
łów! Warto zapamiętać.
BISKUPIA HISTERIA
R.P.
A.C.
DALEKO OD PRAWDY
PaS
ZA DUŻO CZARNEGO
„Super Express” podczas ostat-
niej papieskiej pielgrzymki ścigał
się w podlizywaniu JPII z „Niedzie-
lą” i „Naszym Dziennikiem”. Teraz
na tapetę wziął „nieprawomyślnych”
kandydatów na radnych. Beacie
Bodnia z wrocławskiej UP poświę-
cił aż dwie bite kolumny, eksponu-
jąc głównie to, iż wystąpiła nago
w jednym z filmów. Z wywodów ga-
zety wynika, iż ten fakt dyskwalifi-
kuje ją jako przyszłego samorządow-
ca. Wcześniej „SE” doniósł, iż na
radnego Opola kandyduje niejaki
Ratajczak , reprezentujący LPR. Nie
wszyscy zapewne pamiętają, iż był
on wcześniej wykładowcą historii
na opolskiej uczelni, ale wywalono
go na zbity pysk, gdy zaczął opo-
wiadać, że komory gazowe w Oświę-
cimiu to wierutne kłamstwo. Poli-
tyczne ambicje tego odrażającego ty-
pa opluwającego mogiły ofiar hitle-
rowców zareklamowano, nie siląc się
nawet na podanie odrobiny prawdy.
Dlaczego? Bo reprezentuje on miłą
„SE” czarną barwę.
WIKARY
CHRZESTNYM
Stanisław Wielgus , płocki bi-
skup, a zarazem profesor KUL, bia-
dolił na Jasnej Górze nad nadciąga-
jącą nad Polskę (wiadomo skąd) cy-
wilizacją śmierci. Jego zdaniem, li-
berałowie chcą przymuszać (sic!) spo-
łeczeństwo do „aborcji, eutanazji
i małżeństw homoseksualnych” , któ-
re wołają o pomstę do Boga, a wszyst-
ko to przez „marksistowską i neo-
marksistowską bezbożną ideologię” .
Nawoływał też do dania odporu ate-
izmowi w Polsce (wyznaje go 2 proc.
obywateli...). Nie jest tajemnicą, że
Wielgus – odkąd na KUL-u zaczął
awansować – miewał napady kazno-
dziejskiej histerii. Kościelna karie-
ra, samotność i ataki fobii zdecydo-
wanie pogorszyły stan jego zdrowia,
tak że wymaga już, naszym zdaniem,
pomocy specjalistów.
Według najnowszego badania
CBOS, aż 42 proc. Polaków uważa,
że Kościół ma zbyt duży wpływ na
życie publiczne w kraju. Tę wiado-
mość polecamy przywódcom SLD,
którzy, sądząc z ich uczynków, zda-
ją się mniemać coś przeciwnego.
Tymczasem zaniepokojenie wpływa-
mi Kościoła wyraża ogromna więk-
szość wyborców tej partii. Czyje za-
tem interesy realizują ich parlamen-
tarni przedstawiciele?
Proboszcz parafii prawosławnej
pw. św. Jana Chrzciciela w Hajnów-
ce wyznaczył w ostatniej chwili na
ojca chrzestnego dziecka parafian...
swojego wikarego. Choć wszystko
było wcześniej uzgodnione, tuż przed
rozpoczęciem ceremonii chrztu pro-
boszcz zastąpił zaproszonego przez
rodziców kuma parafialnym księ-
dzem. Swoją decyzją tak wszystkich
zaszokował, że rodzice nie zdążyli
nawet zareagować. Nagłą przeszko-
dą okazało się bowiem inne wyzna-
nie kandydata na chrzestnego, choć
proboszcz był o tym wcześniej po-
informowany i wyraził zgodę na ka-
tolickiego kuma. Jedynym warun-
kiem miało być dostarczenie zaświad-
czenia o spowiedzi i komunii. Mi-
mo wypełnienia poleceń, ksiądz od-
mówił ochrzczenia dziecka. Co by-
ło robić – żalili się prasie rodzice
– goście czekają, małe dziecko na
rękach, fotograf zamówiony... Szan-
taż proboszczowi się udał, tylko lu-
dzie byli zbulwersowani. Tym bar-
dziej że proboszcz wysłał wikarego
na... rodzinne przyjęcie z okazji uro-
czystości. Jak kum, to kum. PaS
PaS
UPIĘKSZAJĄ?!
W niewielkim Tczewie będą się
modlić w siódmym kościele. Ma
on stanąć między blokami na osie-
dlu Suchostrzygi. Większość miesz-
kańców jest temu przeciwna. Na-
wet osoby wierzące są zdania, że
zamiast budować kolejny kościół,
pieniądze należałoby przeznaczyć
na jedzenie dla biednych i dzieci.
Wciąż są zbierane fundusze na jed-
ną z powstałych niedawno parafii,
więc teraz przyjdzie im płacić na
dwa kościoły. Ludzi bulwersuje też
– oczywisty przecież fakt – że dział-
kę oddano Kościołowi za 1 proc.
wartości. Innych potrzeb jest za
to co niemiara.
Nas głębią myśli powalił bro-
niący decyzji radnych przewodni-
czący RM w Tczewie Kazimierz
Smoliński . Jego najmocniejszy ar-
gument dla prasy brzmi: „Gdyby
w tym miejscu nie powstała świąty-
nia, zapewne wybudowano by tam ko-
lejne bloki mieszkalne. A przecież
kościoły to ciekawe architektonicznie
obiekty, które upiększają, a nie szpe-
cą” . Gratulujemy i radzimy przejrzeć
zdjęcia w archiwalnych „FiM”. PaS
A.C.
WIELEBNY KRAMIK
A.C.
Proboszcz Pruchnika w woj. pod-
karpackim wpadł na iście szatański
pomysł zapełnienia kabzy. Ponieważ
parafianie przygotowują się do przy-
jęcia cudownego obrazu Matki Bo-
skiej, nakazał im, by tylko i wyłącz-
nie u niego kupowali gotowe stroiki
na okna po 20 zł od sztuki. Ludzi-
ska są tu wierne jak... owieczki, więc
zgrzytają zębami i płacą. Wkurza ich
jednak to, że wielebny zachowuje się
niczym kramarz (choć nie płaci po-
datków), a ponadto robi swoją trzód-
kę w bambuko, bo podobne stroiki
w innych miejscowościach można na-
być znacznie taniej.
PIANINO
W PREZENCIE
R.P.
WIELEBNA GOSPOSIA
Kalisz, miasto poświęcone świę-
temu Józefowi, postanowiło zdekla-
sować całą resztę świata. I... udało
się!!! Prawdopodobnie nikt, a już
na pewno żadne inne miasto nie
ofiarowało nigdy papieżowi tak dro-
gocennego prezentu. Jest nim na-
turalnej wielkości... pianino... złoco-
ne i wysadzane szlachetnymi kamie-
niami. Po otwarciu klapy ukazują
się malowane wizerunki kaliskich
biskupów, kandydatów na świętych.
Instrument (na którym papież ni-
gdy nie zagra, bo nie umie) jest
śnieżnobiały, pasujący do wystroju
biblioteki JPII . Według genialnych
pomysłodawców z kaliskiego ratu-
sza, nad tym ósmym cudem świata
o przeogromnej wartości material-
nej, pracowało pięćdziesięciu pra-
cowników Calisi przez cały boży rok
(chcieli przed czymś zdążyć?). Za-
pewnione dwa zwycięstwa w dwóch
kategoriach księgi Guinnesa: mar-
notrawstwa i głupoty.
R.P.
Niecodzienne zastępstwo zdu-
miało mieszkańców Oliveto Citra
pod Neapolem, którzy zamiast pro-
boszcza zobaczyli przed ołtarzem
jego gosposię. Ubrana w szaty litur-
giczne kobieta odprawiła zamówio-
ne wcześniej nabożeństwo w inten-
cji zmarłego mieszkańca i udzieliła
komunii św. W mieścinie zawrzało,
a wierni nie kryli oburzenia. Tym-
czasem wszystko odbyło się zgod-
nie z prawem, bo podczas nieobec-
ności proboszcza gosposia, działa-
jąc na mocy specjalnego zezwolenia
biskupa, miała prawo pełnić funk-
cje diakona. Włoski Kościół, podob-
nie jak inne w zachodniej Europie,
nie ma nowych powołań, a księży
wciąż ubywa.
DAREMNE ŻALE
BABA Z WOZU...
Na nic zdały się pokutne nabo-
żeństwa fatimskie w Miejscu Piasto-
wym k. Krosna, do których publicz-
nie namawiał starosta Jan Juszczak
i przewodniczący Rady Powiatu
Kazimierz Krężałek , bo AWS i tak
padła. W tym roku wspomniani „po-
litycy” bez jakichkolwiek skrupu-
łów namawiają więc urzędników Sta-
rostwa Powiatowego w Krośnie, by
na przedwyborcze modły udawali się
do sanktuariów w Łagiewnikach,
Niewielka Kramarzówka, wieś
spod Przemyśla, miała niedawno
swoje pięć minut za sprawą pro-
boszcza, który postanowił opuścić
swoją parafię po 27 latach rządów.
Wywołało to ostry protest części
parafian, ale nie przyniósł on ocze-
kiwanego efektu. Sprawa miała jed-
nak „drugie dno”. Równolegle
z proboszczem zniknęła bowiem
jego gospodyni, która „trzymała
kasę” parafii i ostatnio buntowała
ludzi, by walczyli o pozostawienie
plebana na włościach. Z parafii wy-
parowały duże pieniądze i kosz-
towne materiały budowlane. Wie-
lu parafian dopiero teraz przejrza-
ło na oczy. Twierdzą, że prawdo-
podobnie proboszcz miał już dość
babskich rządów i postanowił zmie-
nić miejsce zamieszkania. R.P.
HONOROWY
Nadgorliwością wykazali się
niedawno członkowie Rady Miej-
skiej w Mogilnie. Jednogłośnie
przyznali tytuł honorowego oby-
watela miasta arcybiskupowi gnieź-
nieńskiemu H. Muszyńskiemu .
On sam prosił, by głosowanie
w tej sprawie odłożyć na później.
Bynajmniej nie ze skromności –
miał cykora, czy aby radni nie od-
rzucą uchwały o nadaniu mu tego
tytułu. A mogliby to zrobić, bo
w Mogilnie trwa protest części
mieszkańców przeciwko budowie
nowego kościoła. Monity w tej
sprawie szły do Muszyńskiego, któ-
ry nie był łaskaw na nie odpowie-
dzieć. Radni jednak, choć często
z ludu, lecz nie zawsze dla ludu
są wybrani.
PaS
R.P.
PO BOŻEMU W USA
Portal internetowy IS opubliko-
wał raport na temat przepisów praw-
nych w USA, ograniczających swo-
bodę życia seksualnego obywateli.
Wyimki ze stanowych rozporządzeń
mogą zburzyć sielski obraz Amery-
ki jako kraju swobody i kultu praw
jednostki. I tak – w 20 stanach nie
wolno uprawiać seksu oralnego,
PO ZNIŻKĘ DO NSA
Rzadko zdarza się, by samorzą-
dy nie forowały Kościoła rzymsko-
katolickiego. Zazwyczaj to parafie
R. Kraw.
96287083.015.png 96287083.016.png 96287083.017.png 96287083.018.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin