Agharti (Agharta) - Podziemne królestwa.pdf

(45 KB) Pobierz
70249256 UNPDF
Agharti (Agharta) – Podziemne królestwa
Zagadki Ameryki
Sporo „podziemnych tropów” wiedzie w kierunku Ameryki. Sekret tajemniczych tuneli
wybiegających „poza granice ludzkiej wiedzy” wykradł ponoć karaibskim plemieniom Krzysztof
Kolumb. Nie zrobił jednak użytku z informacji, że to właśnie w podziemnym labiryncie Inkowie
mieli uktyć legendarny złoty skarb, gdy Francisco Pizarro zamordował ich króla Atahualpę. Władca
zginął z rąk krwawego Hiszpana, ponieważ nie chciał zdradzić wejścia do „podziemnego traktu
biegnącego wiele mil poza obszar królestwa”.
Poszukiwania inkaskiego skarbu zlecił wiele lat później rząd niepodległego Peru. Jedynym efek-
tem dwuletniej ekspedycji okazała się książka Harolda Wilkinsa „Tajemnice dawnej Południowej
Ameryki”. Legendarny skarb Królów Słońca wciąż czeka na odkrywcę...
Podziemne tunele istnieją podobno również w innych częściach Ameryki. Hiszpański misjonarz
z czasów konkwisty, Francisco Guzman, opisując historię Gwatemali, wspomniał o „dziwnych
starożytnych tunelach mających długość wielu mil”. Na ślad podobnych w meksykańskim stanie
Chapas i na Jukatanie natrafił amerykański podróżnik John Lloyd Stephens. Opowieści o nich
słyszał także prezydent Theodore Roosevelt podczas ekspedycji do Ameryki Południowej.
„Tajemnicze tunele, stanowiące wciąż zagadkę dla archeologów, występują pod powierzchnią
Brazylii, mając wyloty w wielu miejscach na powierzchni tego kraju. Najbardziej znany z nich leży
w Górach Roncandor w stanie Mato Grosso” – pisze amerykański archeolog Raymond Bernard w
książce „Podziemny świat”. W tych właśnie górach zaginął, szukając wejścia do podziemi, znany
podróżnik, pułkownik Percy Fawcett. Do poszukiwań skłonił go znaleziony w Narodowej
Bibliotece w Rio de Janerio dokument z 1734 roku, mówiący o odkryciu zaginionej cywilizacji w
Mato Grosso. Według Raymonda Bernarda, pułkownik Fawcett dotarł do ukrytego w
niedostępnych górach podziemnego miasta. Jego mieszkańcy uwięzili intruza w obawie przed
ujawnieniem ich tajemnicy.
Wejście do jednego z podziemnych tuneli, w pobliżu miasta Gualaquiza w Ekwadorze, odkrył
słynny tropiciel tajemnic Erich von Däniken. „Tunel ten stanowił część gigantycznego systemu
długości tysięcy kilometrów, zbudowanego przez nieznanych budowniczych w niewiadomym
czasie i ukrytego głęboko pod kontynentem południowoamerykańskim” – pisze Däniken w książce
„Złoto bogów”. Jego zdaniem, „korytarze” pod Ekwadorem łączą się z biegnącymi pod Peru,
tworząc rozległą podziemną sieć. Tunel, do którego udało się Dänikenowi dostać, miał gładkie,
szlifowane ściany i płaski sufit pokryty warstwą wykończeniową. „Oczywiste jest, że przejścia te
nie zostały utworzone przez siły naturalne” – twierdzi Däniken. Przypuszcza on także, że to nie
Inkowie zbudowali podziemny labirynt. Ci wykorzystali go jedynie, by ukryć w nim skarb przed
hiszpańskimi najeźdźcami. „Najsłynniejszym z tych tuneli jest Droga Inków, która podobno
rozciąga się przez setki kilometrów na południe od stolicy Peru – Limy, a dalej przechodzi przez
Cuzco, Tiahuanaco i biegnie ku pustyni Atacama. Inne odgałęzienia tego tunelu z terenu Peru
biegną pod Andami aż do Chile” – pisze wspomniany już Raymond Bernard.
O podobnych korytarzach mówią legendy Siuksów zamieszkujących amerykański stan Oregon.
Opisał je Eric Norman w książce „Dziurawa Ziemia”. Jedynym człowiekiem, któremu na własne
oczy udało się zobaczyć „podziemną tajemnicę”, był ponoć stary poszukiwacz złota, Frank White.
Wędrując po górach i pustyniach Kalifornii natknął się na szczelinę w skale, która, wedle jego
relacji, zaprowadziła go do tunelu wysokiego na dwa i pół metra, z gładkimi ścianami. W głębi
Frank ujrzał dziwne zielonkawe światełko. Poszedł w jego kierunku i dotarł do olbrzymiej,
wypełnionej fluoryzującym światłem komnaty. Stały w niej kamienne posągi, z twarzami
przypominającymi starożytne bóstwa Inków. Przerażony Frank uciekł, nie znalazłszy źródła
tajemniczego blasku. Jego relację przytoczyło później kilka lokalnych gazet z okolic San Diego.
Niestety, nie można było jej potwierdzić, ponieważ Frank nie potrafił wskazać miejsca swego
odkrycia. Nic dziwnego – na olbrzymim obszarze pustynnych gór Kalifornii odnalezienie powrotnej
drogi do jakiegokolwiek miejsca graniczy z cudem.
Tajemnice Himalajów
Swoją „podziemną tajemnicę” ma także kontynent azjatycki. Legendy tybetańskich lamów
mówią o królestwie Agharti, ukrytym pod Himalajami, połączonym z innymi kontynentami siecią
tuneli. Na ślady tych legend trafił polski geolog Ferdynand Ossendowski, uciekając przed bolsze-
wicką rewolucją z Syberii do Mongolii. Poznał tam Tuszengun Lamę, przyjaciela rządzącego
Tybetem Dalajlamy. Ossendowski – w książce „Przez kraj zwierząt, ludzi i bogów” – pisze, że
zdradził mu on tajemnicę krainy Agharti, rządzonej przez Króla Świata. Tuszengun Lama przyznał
się również, że jako jedyny człowiek był w podziemnym królestwie.
Podczas swej wędrówki polski geolog odnajdywał kolejne elementy „podziemnej układanki”.
Nad rzeką Amil usłyszał od tubylców legendę o mongolskim szczepie, który uciekł przed Dżyngis
Chanem do świata podziemi. Nad jeziorem Nogal Kul poznał zaś historię człowieka, który odnalazł
wejście do Agharti, a lamowie polecili obciąć mu język, by nie zdradził tajemnicy. O podziemnym
świecie opowiedzieli też naszemu rodakowi książę Chaltun Bejli i jego kapłan, Gelong Lama. Ten
buddyjski mnich wspomniał, że: „60 tysięcy lat temu pewien święty wraz z całym plemieniem ludzi
zniknął pod ziemią, aby nigdy więcej nie pojawić się na jej powierzchni”.
Prawdziwa niespodzianka czekała jednak na Ossendowskiego w mieście Urga, gdzie dostał się
na audiencję do wysoko postawionego tybetańskiego kapłana. „Gdy w rozmowie z nim wspomnia-
łem o Królu Świata, dostojnik gwałtownie zwrócił głowę w moją stronę. Mimowolnie zamilkłem.
Milczenie trwało długo. Potem lama poprowadził rozmowę w taki sposób, jakby nie życzył sobie
poruszać tego tematu. Na twarzach pozostałych obecnych zauważyłem przestrach i zdumienie
wywołane moimi słowami” – pisze w swej książce Ferdynand Ossendowski.
Po audiencji udało mu się porozmawiać na ten temat z lamą opiekującym się klasztorną biblio-
teką. „Sam fakt istnienia tego błogosłowionego królestwa i tej wielkiej świątyni świętej nauki jest
tak wielką pociechą dla naszych grzesznych serc, że skrywanie tego przed ludzkością jest
grzechem” – powiedział lama. Dodał też, że wielu lamów było w podziemnym królestwie, jednak
„wszyscy trzymają w tajemnicy to, co tam ujrzeli”.
Tajemnicę Agharti chciał też rozwikłać rosyjski naukowiec Konstanty Roerich. Zorganizował on
trwającą pięć lat ekspedycję do Kaszmiru, Ałtaju i Tybetu. Swoje notatki z niej opublikował w
książce „Ałtaj – Himalaje: Dziennik podróży”. „Wiele źródeł wspomina o podziemnych siedzibach
w rejonie Lhasy i Kokonoru. Mówi się też, że Potala, pałac Dalajlamy, ma ukryte przejścia z bardzo
dawnych czasów” – pisze Roerich.
Udało mu się w Lhasie poznać lamę Tsa-Rinpoche, który zdradził, że stolicą Agharti jest miasto
Szambala. Podał też wiele ciekawych szczegółów, które Roerich wykorzystał, pisząc książkę
„Szambala”.
Wiara wodza
W XIX wieku ekscentryczny angielski lord Bulwer Lytton, opierając się na starożytnych legen-
dach, napisał powieść „The Coming Race”, o podziemnym świecie zamieszkanym przez aryjskie
plemię nadludzi. Książką tą zainteresował się profesor Karl Haushofer, który będąc w Indiach
słyszał o krainie Agharti. Ten były pruski generał połączył tybetańskie legendy z książkową fikcją
angielskiego lorda i zaczął głosić na łamach wydawanego przez siebie „Przeglądu Geopolitycz-
nego” teorię, że królestwo Agharti zamieszkuje aryjskie plemię nadludzi. Zafascynował się nią
zastępca Adolfa Hitlera, Rudolf Hess. Jak pisze Jacek Fishman w książce „Siedmiu ludzi ze
Spandal”, skontaktował on profesora Haushofera z wodzem III Rzeszy. Według niego, teorie
byłego pruskiego generała miały wielki wpływ na ostateczny kształt napisanej przez Hitlera książki
„Mein Kampf”. Hitler tak bardzo wierzył w istnienie Agharti, że po dojściu do władzy wysłał nawet
kilka ekspedycji naukowych na jej poszukiwanie.
Ciągle nie znamy odpowiedzi
Podziemne labirynty wciąż stanowią wielką zagadkę. Jak dotąd, nie udało się jednoznacznie
określić kto i kiedy je zbudował. Erich von Däniken, po zbadaniu podziemnego systemu tuneli w
Ekwadorze, wysnuł hipotezę, że wydrążono je wiertłem termicznym, które zamieniało skały w parę.
Według niego, są one dziełem przybyszy z obcych planet, którzy przeznaczyli je na swe bazy.
– Zadziwiają zwłaszcza idealnie gładkie ściany i tajemnicze zielonkawe światło. W starożytności
taką technologią mogli dysponować tylko przybysze spoza Ziemi. Z pewnością to właśnie oni
zbudowali te tunele. Potem do własnych celów zaczęli je wykorzystywać okoliczni mieszkańcy –
uważa warszawski ufolog Michał Zawadzki.
Być może właśnie ta niezwykła hipoteza jest najbardziej logicznym wyjaśnieniem legend o
tajemniczym podziemnym świecie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin