fakty_i_mity_2005_288_36.pdf

(18206 KB) Pobierz
str_01_36.qxd
MORDERSTWO W WATYKANIE
Str. 15
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 36 (288) 15 WRZEŚNIA 2005 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
Str. 3
K ołobrzeg ma prawicowego do bólu prezydenta, który ma
Str. 3
równie prawicowych współpracowników – Polaków ka-
tolików. Jednym z nich jest związany z PiS-em
Przemysław Dawid – dyrektor Centrum Pro-
mocji i Informacji Turystycznej. W je-
go firmowym komputerze poli-
cja znalazła ponad sto filmów
pornograficznych z udziałem
dzieci. Czy gwałcenie kilku-
latków wpisuje się w prawo
i sprawiedliwość? A mo-
że w promocję i tury-
stykę?
Interwencje „FiM”
Taką nazwę będzie nosiła nowa rubryka w „Faktach i Mitach”. Tele-
fonujcie i piszcie w ważnych sprawach. Jeśli ktoś Was krzywdzi, jeżeli dzie-
je się jawne draństwo – przyjedziemy i spróbujemy pomóc. Na początek zo-
baczcie, co udało nam się załatwić we Włodawie.
Str. 10, 11
96458693.025.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 36 (288) 9 – 15 IX 2005 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
POLSKA Prokuratura zajęła się fałszywą rewelacją Anny Ja-
ruckiej, czyli cudownej broni Platformy Obywatelskiej. Jan Ro-
kita stwierdził cynicznie, że „rozdymanie sprawy Jaruckiej
służy Cimoszewiczowi”. Tymczasem najnowsze sondaże wska-
zują na gwałtowny wzrost popularności Tuska – 41 procent!
Kaczyński ma 23, a Cimoszewicz 17–19.
Sondaże mają oświecać nieoświeconych i niezdecydowanych, jak
mają głosować, żeby „wygrać wybory”. A my dbajmy o to, żeby
nie skompromitować Polski.
Na 100 procent
Z wyścigu prezydenckiego wycofał się jeden z jego dawnych
liderów – profesor Zbigniew Religa. Po wycofaniu wsparł swe-
go najbliższego ideologicznie kolegę – Donalda Tuska.
Jak mógłby zostać prezydentem lekarz, który tak nie lubi leczyć
ludzi, że ciągle gdzieś do czegoś startuje?
a roztropnie i politycznie jest przekuć przegraną w zwycię-
stwo. Po drugie: brzydko jest się chwalić, ale czasem po pro-
stu trzeba dać siebie jako przykład dla innych. No to niech bę-
dzie, że jestem głupi i chwalipięta.
Dokładnie 9 lat temu uznałem, że nie będę poświęcał swo-
jego życia sprawie, w którą przestałem wierzyć – zrzuciłem więc
sutannę. Wtedy jeszcze moim celem było tylko nie być księ-
dzem. A to oznaczało: porzucić mafię, której byłem poślubiony;
zerwać z błędną dogmatyką, przestać nasiąkać obłudą kurialnej
firmy, odciąć własne korzenie, które wrastały w Kościół od nie-
mowlęctwa. Mogłem – jak inni – stać się urzędnikiem, bezmyśl-
nym żołnierzem biskupa, jeszcze jednym plebanijnym hipokry-
tą. W zamian czekały na mnie wygody, pewne i niemałe pie-
niądze, życiowa stabilizacja, szacunek parafian. Poza plebanią
i Kościołem była tylko niepewność jutra, odrzucenie, być może
bieda. Ale zebrałem się w sobie i zrobiłem to, bo wiedziałem,
byłem na 100 procent przekonany, że robię dobrze.
Naprawdę nie wiem, czy to pod natchnieniem jakiegoś du-
cha, czy może po paru drinkach (też spiritus) – postanowiłem,
że napiszę „Byłem księdzem” – mój rozrachunek z przeszło-
ścią. I napisałem. Był rok 1997. Kościół rósł w potęgę, mno-
żył wpływy i przywileje. Żadne wydawnictwo, któremu
przedkładałem maszynopis książki, nie chciało nawet się
z nim zapoznać. Ponadto wszyscy wkoło szczerze od-
radzali mi „rozogniania ran”, „kalania własnego gniaz-
da”. Przecież byli księża siedzą cicho, ukrywają
swoją przeszłość, kamuflują się. Do moich
rodziców ciągle z trudem docierało, że nie
spłodzili kapłana, i dopiero co przełknęli mo-
je małżeństwo. Zaklinali mnie na wszyst-
ko, abym oszczędził im bólu, wstydu i nie
wydawał książki. Któż się oprze zaklę-
ciom rodzicieli? Gdy-
bym nie był przeko-
nany, ale tak na 100
procent , że robię
dobrze – i ja bym
się nie oparł.
Podjąłem jednak
decyzję. Sam
założyłem wydaw-
nictwo książkowe i prawda ujrzała światło dzienne. Podobno
żadna książka beletrystyczna ani wcześniej, ani później w dzie-
jach Polski nie sprzedała się w tak gigantycznym, ponadpółmi-
lionowym nakładzie. Mogłem na tym poprzestać – zgarnąć ka-
sę i żyć spokojnie. Po wydaniu kolejnych dwóch pozycji z serii
„Byłem księdzem” otrzymałem tysiące listów. Część z nich pi-
sali ludzie skrzywdzeni przez kler i cały ten (o)błędny kościelny
system: konkubiny i dzieci księży, parafianie okradzeni przez wła-
snych proboszczów, molestowani przez duchownych. Pisali też
byli księża i klerycy, opowiadali o swoich przejściach „za mu-
rami”. Skonstatowałem, że klerykalizm zbiera w mojej ojczyźnie
wielkie i smutne żniwo. Ktoś powinien to opisywać, demasko-
wać nadużycia, wyłudzanie publicznych pieniędzy, jawne błędy
biblijne i zwykłe ludzkie dramaty. Czy nie tak? Na 100 procent
– tak! Po raz kolejny w życiu postawiłem wszystko na jedną
kartę i założyłem „Fakty i Mity”. Przez pół roku pracowałem po
14 godzin dziennie, nie dojadałem, nie dosypiałem – aż nauczy-
łem się dziennikarstwa i wespół w zespół z całą redakcją wy-
prowadziliśmy gazetę na szerokie wody.
Ujawnienie prawdy to dopiero początek, czasami trzeba zwy-
ciężyć kłamcę, aby upadły jego kłamstwa. W XXI wieku, w przy-
padku Kościoła tylko droga polityczna daje takie możliwości.
Wiedziałem o tym na 100 procent . Ale mimo to, po raz pierw-
szy nie byłem przekonany... Partia to ludzie, różni ludzie – mą-
drzy i głupi, silni i słabi, szczerzy i wredni. Na nieszczęście
mamy demokrację po polsku, która nie oznacza tego samego
co w Niemczech, Szwecji czy w Czechach. W końcu – po
usilnych namowach ze strony mojej żony i Marka Szenborna
– uległem, założyłem partię polityczną i zostałem jej liderem.
I znowu się udało! RACJA na początku liczyła ponad 10 tysię-
cy członków, szybko rosła w siłę, budowała swoje struktury te-
renowe. Ponieważ zwykłem robić tylko to, do czego jestem świę-
cie przekonany i za co jestem w stanie wziąć odpowiedzialność
– a w pewnym momencie przestałem ogarniać gazetę i partię
– zrezygnowałem ze stanowiska przewodniczącego. Wkrótce
zaczęły się sprawdzać moje obawy i wątpliwości. W partii za-
domowiła się sekta (prawdziwa!), pieniacze rozwalali zebrania,
aktyw podzielił się na tych złych, którzy się ze sobą kłócą,
i tych dobrych, którzy ze sobą piją. Zamiast działać – polityko-
wano. Oczywiście nie wszyscy! Szczerze wątpię, aby w in-
nych partiach było tak wielu mądrych, odważnych i oddanych
sprawie ludzi. A jednak są też jednostki przeciętne oraz szkodli-
we, które zaniżają poziom, a także kompro-
mitują nie tylko partię RACJA, ale cały ruch
antyklerykalny, który z tak wielkim trudem
wraz z przyjaciółmi budowałem.
Wróćmy teraz do roztrząsania klęski, którą
było niezebranie 100 tysięcy podpisów pod kan-
dydaturą prof. Marii Szyszkowskiej. Odpowiedzial-
ność spada po trosze na wszystkich antykleryka-
łów, ale w sposób szczególny zawdzięczamy tę
klęskę partyjnym leserom. Kandydaturę pani Ma-
rii poparł Nadzwyczajny Kongres i Rada Krajowa
APPR. Było to poparcie totalne, takie na 100 pro-
cent . A mimo to zaledwie kilkanaście procent człon-
ków zaangażowało się w zbieranie podpisów.
Jakiś miesiąc temu, spacerując po Piotrkowskiej
w Łodzi, widziałem przedstawicieli niemal wszystkich
komitetów wyborczych, zbierających podpisy dla swo-
ich kandydatów. Oprócz RACJI. Dzwonię do łódzkiej sze-
fowej i pytam: co do cholery?! A ona na to: „Owszem,
zbieramy, ale umówiliśmy się, że jak będzie pochmur-
no, to nie przychodzimy, bo może padać”...
Przed nami wybory do parlamentu, w któ-
rych RACJA startuje z listy Polskiej Par-
tii Pracy. Szkoda, że nie samodzielnie, bo
wreszcie można by policzyć polskich an-
tyklerykałów. Wynik może być nie do koń-
ca miarodajny, ale jeśli reszta kampanii wy-
borczej przebiegnie tak jak do tej pory, czyli biernie
– to już dzisiaj możemy płakać nad porażką. Jeśli ktoś nie ro-
zumie, czym powinna być partia antyklerykalna w państwie wy-
znaniowym, takim jak Polska – powinien oddać legitymację,
założyć bambosze i kupić sobie kasetę z Koziołkiem Matołkiem
– to mniej stresujące i nie trzeba wychodzić z chałupy, naraża-
jąc się na deszcz. Partii, szczególnie naszej, nie są potrzebni
członkowie i aktyw, ale fanatycy i wariaci. No i jeszcze parę tę-
gich głów, które nimi pokierują. Na ostatnim kongresie RACJI
(25 czerwca) proponowałem zorganizowanie parady antyklery-
kalnej w centrum Warszawy. Oferowałem pomoc gazety i wła-
sną, np. w kwestii dowozu uczestników z całego kraju. Propo-
zycję przyjęto owacyjnie. Do dzisiaj nic – cisza, żadnego odze-
wu! Proszę się później nie dziwić, że na łamach „FiM” popiera-
my antyklerykałów z innych partii. Poprzemy każdego, bo bli-
ska nam jest idea, a tradycje i sentymenty – obce.
Ruch antyklerykalny ma w naszym kraju wielką szansę, co
najmniej tak wielką jak Samoobrona, która też narodziła się
z niezadowolenia i długo nie była nawet partią, tylko związkiem
i ruchem oporu. Tyle że rolnicy spędzali na blokadach całe ty-
godnie, bez względu na pogodę; byli przepędzani i pałowani przez
policję, ale wracali jak Lech do stoczni i dziś mają dużą repre-
zentację w Sejmie. Jak wielka jest szansa antyklerykałów,
o tym możemy się nigdy nie przekonać...
Nie rozumiem, jak można nie oddać się bez reszty sprawie,
w którą się na 100 procent wierzy. 100 procent przekonania
o własnej RACJI musi się przekładać na 100 procent zaanga-
żowania. Tylko wtedy przychodzi sukces. Chcecie sukcesu?
JONASZ
Dwaj posłowie Samoobrony – Marian Curyło i Henryk Ostrow-
ski – poskąpili grosza na kampanię i w związku z tym nie zna-
leźli się na listach wyborczych, a teraz twierdzą, że od kandy-
datów wymaga się kwot znacznie przewyższających ustawowe
12 tys. złotych, które osoba fizyczna może wpłacić na komi-
tet wyborczy. Lepper – jak zwykle – idzie w zaparte.
Jak tak dalej pójdzie, to partia tytułująca się obrończynią najuboż-
szych może wkrótce zrzeszać elitę finansjery.
Rząd Marka Belki pracuje nad nowym, choć rodem z XIX wie-
ku prawem do lokautu. Polega ono na możliwości wyrzucenia
z pracy wszystkich pracowników w celu zapobieżenia strajkowi.
Ooo, cóż za fatalne opóźnienie! Trzeba było to prawo wprowadzić
na 25-lecie „Solidarności”.
Leszek Balcerowicz zaczyna przegrywać kolejne głosowania
w Radzie Polityki Pieniężnej, która powoli wprowadza bar-
dziej elastyczną politykę. Mimo to Polska i tak jest krajem
o najdziwniejszej w Europie polityce monetarnej – z niezwy-
kle drogimi kredytami i równie drogą złotówką.
Na Balcerowicza są tylko dwa sposoby – Lepper i Samoobrona.
Unia Lewicy przeprowadziła w 11 województwach akcję pro-
testacyjną przeciwko obecności religii w szkołach publicz-
nych. Według sondaży – w dużych miastach większość miesz-
kańców chce usunięcia katechezy z programu szkolnego.
Problem w tym, że Kościół nie słucha głosu ludu, ale głosu Bo-
żego, czyli własnego.
Dyrektorem biura Rzecznika Interesu Publicznego po dziad-
ku Nizieńskim został były oficer SB, pułkownik Waldemar
Mroziewicz. Wywołało to burzę wśród prawicowych dzienni-
karzy (TVN) i polityków, bo biuro sprawdza wiarygodność
oświadczeń lustracyjnych, czyli ocenia, czy ktoś współpraco-
wał z SB, czy nie.
A któż lepiej rozpozna współpracowników SB niż były esbek?
POZNAŃ W wielu poznańskich szkołach zlikwidowano sto-
łówki, a w ich miejsce wprowadzono posiłki z cateringu. Tak
jest podobno taniej, ale z pewnością nie dla uczniów, bo kie-
dyś płacili 2,80 zł, a teraz – 5,10 zł. W ramach reformy do-
stają także mniejsze porcje.
Dzieci mają pecha, bo w Polsce, jak mawiał przywódca „lewicy”
Leszek Miller, „rynek ma zawsze rację”.
WATYKAN Narasta konflikt pomiędzy sekretarzem Stanu kar-
dynałem Sodano a rzecznikiem prasowym Watykanu, Joaqu-
inem Navarro-Vallsem. Sodano próbował załagodzić między-
narodowy skandal, jaki wybuchł po oświadczeniu rzecznika
pod adresem Izraela, że „nikt nie będzie pouczał Stolicy
Apostolskiej, co ma robić”. Navarro-Valls odparł, że oświad-
czenie, które wygłosił, pochodziło właśnie od Sodano, czyli
jego głównego krytyka... Przewiduje się jesienną wymianę wśród
najbliższych współpracowników papieża.
Nasi chłopcy w piuskach zawsze są chętni, aby jechać na misję
pokojową do Watykanu. Ale dawne czasy TKM nigdy już dla nich
nie wrócą... O, święty Wojtyło!
STANY ZJEDNOCZONE Zdumienie wywołała nieporadność
największego mocarstwa świata wobec skutków huraganu Ka-
trina. Także przed nadejściem nawałnicy władze niepodstawi-
ły nawet autobusów, aby ewakuować osoby starsze i nieposia-
dające samochodów. Czujność zachowują natomiast fundamen-
taliści religijni, którzy za katastrofę obwinili gejów i lesbijki,
bo ich festiwal miał się odbyć w weekend po katastrofie.
Kiedyś za takie nieszczęścia obwiniano Żydów lub czarownice. Cóż,
czasy się zmieniają, a głupota pozostaje.
WIELKA BRYTANIA Nowo wybrany anglikański arcybiskup
Yorku, czarnoskóry John Sentamu, oskarżył innych hierarchów
swojego kościoła o rasizm. Sentamu – po arcybiskupie Can-
tenbury drugi co do ważności duchowny anglikański – stwier-
dził, że całe struktury kościelne są zainfekowane rasizmem.
Jeżeli anglikanie mają tylko problem z rasizmem, to gratulujemy – w
Krk dochodzi jeszcze homofobia, mizoginizm i kilka innych -izmów.
IRAN Okazuje się, że solidarny sprzeciw opinii światowej może
wpłynąć nawet na klerykalne dyktatury. Po protestach na całym
świecie odroczono egzekucję dwóch kolejnych homoseksualistów.
Warto zauważyć, że demonstracja sprzeciwu odbyła się również
w Polsce przed ambasadą Iranu, gdzie protestowali także dwaj
posłowie – Piotr Gadzinowski (SLD) i Cezary Stryjak (SdRP).
U nas co prawda nie zabija się (jeszcze) gejów czy np. ateistów,
ale klerykalna dyktatura działa i miło byłoby usłyszeć o jakimś
proteście przed polską ambasadą.
P o pierwsze: tylko głupi roztrząsa publicznie swoją klęskę,
96458693.026.png 96458693.027.png 96458693.028.png 96458693.001.png
Nr 36 (288) 9 – 15 IX 2005 r.
GORĄCY TEMAT
3
W Kołobrzegu rządzonym
przez prezydenta – twar-
dego prawicowca – ist-
nieje bardzo ważne dla
miasta Centrum Promocji
i Informacji Turystycznej,
którym zawiaduje nie
mniej twardy ideologicz-
nie prawicowy dyrektor.
Policja właśnie znalazła
u niego w firmie kompu-
ter z jeszcze bardziej
twardą pornografią
dziecięcą.
„Centrum jest jednostką organiza-
cyjną Gminy Miejskiej Kołobrzeg i bez-
pośredni nadzór nad jej funkcjonowa-
niem sprawuje Prezydent Miasta, któ-
ry osobiście powołuje dyrektora...”
– czytamy w statucie placówki.
Pan prezydent Henryk Bień-
kowski (na pierwszym planie, z pra-
wej) to prawicowiec z krwi i kości,
który wygrał wybory samorządowe
jako kandydat komitetu CentroPra-
wica Razem powołanego przez Plat-
formę Obywatelską oraz Prawo
i Sprawiedliwość.
Pan Przemysław Dawid to też pra-
wicowiec z krwi i kości (z wyraźnym
odchyleniem PiS-owskim), znany
w Kołobrzegu działacz katolicki, uzna-
wany za jednego z najbliższych współ-
z jedynym tamże mężczyzną dyrekto-
rem Dawidem na czele.
– Zrobiła się już z tego sprawa
polityczna, gdyż dotyczy instytucji
miejskiej, czyli ściśle związanej z po-
litykami. Jako policja nie możemy
dać się uwikłać w jakieś awantury
i bardzo zależy nam na szybkim usta-
leniu sprawcy. Oddaliśmy zabez-
pieczone w Centrum komputery do
specjalistycznych badań, które po-
zwolą określić, skąd wzięły się te fil-
my oraz kto je na dysku umieścił.
Ekspertyza biegłego powinna być go-
towa za kilkanaście dni i do tego
czasu nic więcej nie mogę powie-
dzieć – zastrzegł w rozmowie
z „FiM” komisarz Łukasz Chru-
ściel , rzecznik kołobrzeskiej policji.
wyspowiadać katolika Dawida, jedne-
go z filarów kołobrzeskiej prawicy.
Oczywiście nie mieliśmy nadziei, że
zechce coś ciekawego powiedzieć ofi-
cjalnie, więc nasz dziennikarz przed-
stawił się jako „asystent Jarka Kaczyń-
skiego”, dając do zrozumienia, że sam
lider PiS-u jest żywotnie zaintereso-
wany uratowaniem jego dyrektorskie-
go tyłka. Oto fragment rozmowy te-
lefonicznej z 30 sierpnia br.:
– Panie Przemku, niech mi pan
powie szczerze, na czym stoimy w spra-
wie filmów, bo to już robi się groźne
dla partii i musimy problem jakoś spa-
cyfikować – zagaił „asystent”.
– Przed wyjazdem na urlop spraw-
dzałem komputer i na pewno żadnych
filmów w nim nie było. Mam taką pra-
odpowiedzi na pytanie o sytuację
rodzinną.
– Hm, rozumiem, że wciąż jest
pan jeszcze kawalerem. Nie ułatwi
nam to zadania, ale spróbujemy po-
móc, bo partia nie opuszcza swoich
ludzi w potrzebie – zapewniliśmy
wdzięcznego rozmówcę. No cóż,
w końcu nasz chlebodawca Jarek też
upodobał sobie życie kawalerskie i ni-
komu przecież nie przyjdzie do gło-
wy, że mógłby sobie w samotności
oglądać jakieś zakazane filmy.
Zachęceni wrażeniem wywoły-
wanym przez magiczne imię przy-
wódcy PiS-u – postanowiliśmy spraw-
dzić jeszcze, czy pedofilski skandal
w Centrum nie uszkodził aby wize-
runku prawej i sprawiedliwej partii.
Zatelefonowaliśmy do przy-
szłego posła Czesława Hoca:
– To z pewnością jakaś
prowokacja, żeby nam za-
szkodzić – spekulował koło-
brzeski działacz.
– Bardzo byśmy tego
chcieli, ale Jarek woli się
upewnić, czy pan Przemek
ma, a jeśli tak, to jakie, związ-
ki z partią lub sztabem wy-
borczym – dociekał dzienni-
karz „FiM”.
– Tylko takie, że my się
tu wszyscy znamy i często spo-
tykamy. Owszem, dużo nam
pomagał, ale formalnie jego
nazwisko nigdzie u nas w par-
tii nie występuje. W żadnych
dokumentach. Tak samo ze
sztabem wyborczym.
– Czyli jakby co, możemy
spokojnie przedstawić wer-
sję, że nie znamy człowieka?
– Tak. Oficjalnie, na papierze,
nie mamy z nim nic wspólnego
– uspokajał Jarka za naszym pośred-
nictwem doktor Hoc.
No cóż, niezależnie od defini-
tywnej opinii biegłego informaty-
ka, który przesądzi o dalszym losie
Dawida, wszystkim „prawiczkom”
(również politycznym), radzimy:
bierzcie z góry kwit o przynależno-
ści partyjnej, może – jakby co – to-
warzysze się ujmą...
ANNA TARCZYŃSKA
Kołobrzeg ma w sezonie atrak-
cji co niemiara, ale dla tubylców
żadna to nowość. I dopiero pod sam
koniec wakacji w mieście wydarzy-
ło się coś, co naprawdę poruszyło
miejscowych i bezkonkurencyjnie
kandyduje do tytułu hit lata 2005.
Otóż w komputerze lokalnego
Centrum Promocji i Informacji Tu-
rystycznej znaleziono ponad sto
filmów pornograficznych z udzia-
łem dzieci . Dodajmy, że w Cen-
trum pracują raptem cztery osoby
(trzy kobiety i dyrektor placówki),
a filmy były naprawdę ostre – przed-
stawiały m.in. sceny gwałtów...
Rzecz wykryto całkiem przy-
padkowo: 19 sierpnia komputer za-
czął szwankować i pracownice nie
umiały poradzić sobie z usterką.
Ponieważ dyrektor Przemysław
Dawid (specjalista od grafiki kom-
puterowej) przebywał akurat na
urlopie za granicą, kobiety – po
naradzie – wezwały fachowca, któ-
ry maszynę naprawił, ale przy oka-
zji znalazł na twardym dysku pe-
dofilską filmotekę.
Informatyk uzmysłowił paniom
konieczność zawiadomienia policji,
co też jedna z nich uczyniła. 22 sierp-
nia za oglądanie filmów wzięli się
najbardziej odporni psychicznie
funkcjonariusze Komendy Powiato-
wej Policji w Kołobrzegu...
A gdzież ten hit lata? Już odpo-
wiadamy:
Prawiczek
pracowników Bieńkowskiego. Praco-
wał wcześniej jako inspektor ds. pro-
mocji w Urzędzie Miasta, skąd w ra-
mach strategii „Teraz, k...a, my” zo-
stał wypromowany na dyrektora Cen-
trum. No i teraz, skoro już on sam
może promować, bardzo zaangażował
się w kampanię wyborczą, wspierając
m.in. lekarza Czesława Hoca (na
zdjęciu obok Bieńkowskiego) – rad-
nego PiS w Sejmiku Zachodniopo-
morskim, ubiegającego się (z pierw-
szego miejsca w swoim okręgu wybor-
czym) o mandat poselski.
I tak dyrektor Dawid stał się si-
łą rzeczy – w oczach części lokalnej
opinii publicznej – głównym podej-
rzanym o pedofilskie upodobania,
co dla jego politycznych kolegów jest
sytuacją nieciekawą.
Również policja znalazła się
w nadzwyczaj trudnym położeniu, sko-
ro w mieście rządzi kolega Tuska
i państwa Kaczyńskich , a problem
dotyka ich kolegi... Ba, nie było na-
wet odważnego, który podjąłby decy-
zję o zabezpieczeniu domowych kom-
puterów osób pracujących w Centrum,
W sprawie przesłuchano już Mag-
dalenę L ., która zawiadomiła policję
o znalezionych w komputerze filmach,
oraz dyrektora Dawida:
– Oboje niczego do sprawy nie
wnieśli. Ona spełniła tylko swój obo-
wiązek, on zaś poszedł w zaparte i su-
geruje, że pedofilskie filmy to zemsta
owej Magdaleny, którą zwolnił, od-
mawiając przedłużenia umowy o pra-
cę. Trzeba poczekać, co powie biegły
– powiedział nam prokurator.
Żeby jednak nie zasypiać gru-
szek w popiele, postanowiliśmy
cę, że często jestem poza biurem
i ktoś zapewne to wykorzystał. My-
ślę, że to robota Magdaleny L., któ-
ra złożyła doniesienie na policji. Ja je-
stem czysty i nic na mnie nie mają
– zarzekał się Dawid.
– Tak, tak, baby są nieobliczalne...
Proszę jeszcze powiedzieć, czy jest pan
żonaty i dzieciaty, bo jakiś dzienni-
karz już o to pytał.
W tym momencie bardzo dotych-
czas otwarty dyrektor Dawid zanie-
mówił, zaś po chwili całkiem nam się
zbiesił, kategorycznie odmawiając
GŁASKANIE JEŻA
Ludzie listy piszą...
do ostatniej literki. I to dwa razy!” Tak z ko-
lei informuje nas Pani Zofia z Łodzi.
„Pedały pierdolone, chuje (tym razem po-
prawnie) , piorun z jasnego nieba was wkrót-
ce spali. Nasz papież jest teraz w niebie i nie
pozwoli na takie bezeceństwa jak wasza szma-
tława gazeta” – taki oto sympatyczny list do-
staliśmy niedawno od Marty – czytelniczki
z Rudy Śląskiej, deklarującej się jako „chrze-
ścijanka”. Natomiast Martyna z Gdańska
oznajmia, że nie jest chrześcijanką, tylko bud-
dystką, i pisze: „To, że Wy istniejecie, oznacza,
że jakikolwiek Bóg też jest. Bardzo się za Was
modlę, abyście nie przestali walczyć”.
Podobnych listów i ja, i każdy kolega z re-
dakcji mógłby państwu przytoczyć setki. Jed-
ne – zawierające przekleństwa i złorzeczenia
pochodzą od PRAWDZIWYCH KATOLI-
KÓW. Inne (tych na szczęście jest nieporów-
nywalnie więcej) są wyrazami szczerej wdzięcz-
ności i dodają nam skrzydeł.
Składałem sobie te listy na kupkę, na do-
brą sprawę bez celu i potrzeby. Ale... przy-
szedł tydzień temu list szczególny:
„W dobrym tonie, guście oraz w pełni moral-
no-społecznym OBOWIĄZKIEM jest poniżanie,
brak szacunku i POGARDA dla Żydów – całe-
go plemienia żydowskiego, żmijowego plemienia.
JESTEM SERCEM I DUSZĄ ZA PONOWNYM
HOLOCAUSTEM. Świat gardzi Żydami”.
W redakcji „Faktów i Mitów”, tak się aku-
rat składa, nie ma ani jednego Żyda – nad
czym notabene szczerze ubolewam, bo to mą-
drzy ludzie. Ale jednak jest w Polsce ktoś ta-
ki (są tacy ludzie), kto pisze podobny list.
On (oni) na pytanie: kto ty jesteś, odpowie
bez zająknienia: – Jestem Polakiem i jestem
za ponownym holokaustem.
Wstyd mi!
Ostatnio, zgodnie z nakazem Unii, w le-
wym rogu ekranu telewizora pojawia się
trójkącik z cyferką. Mówi ona, ile lat ma
mieć widz, aby mógł program oglądać.
No to, zgodnie z unijnymi regułami, ostrze-
gam: poniższy tekst przeznaczony jest wy-
łącznie dla czytelników bardzo dorosłych.
Dzień w dzień do każdej redakcji przy-
chodzą sterty listów. I tych papierowych, i tych
elektronicznych. Niektóre z nich kolekcjonu-
ję. Dla potomności. Nazbierało się tego na
tyle sporo, że postanowiłem o owej sztuce
epistolografii napisać.
„Wy huje jedne – pisze jakiś dżentelmen
sygnujący się słowem »Katolik« – Pan Bóg
was ukarze, będziecie smażyć się w smole,
w piekle!” Ten „prorok” z Tarnobrzega – choć
z punktu widzenia nauki Kościoła jest debe-
ściak, to nie wie, że brzydkie słowo, którego
użył, pisze się akurat przez „ch”.
„Bardzo Was kocham, nie wyobrażam so-
bie tygodnia bez „Faktów i Mitów”. Piątek jest
dla mnie świętem” – pisze z kolei Ania z Kielc,
która deklaruje się jako antyklerykałka.
„Wy zboczeńcy jebane, wy gnoje i pedały,
przyjdzie czas, że policzymy się z Wami wszyst-
kimi” – przyjemnie donosi ktoś ze Stargar-
du, podpisujący się pseudonimem Anioł.
„Lekturę »Faktów i Mitów« rozpoczynam od
felietonu Jonasza, a potem czytam wszystko,
MAREK SZENBORN
PS Pracę w redakcji każdy z dziennikarzy
„FiM” rozpoczyna od czytania listów. Dzię-
kujemy za nie.
96458693.002.png 96458693.003.png 96458693.004.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 36 (288) 9 – 15 IX 2005 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Prowincjałki
Świry i pawiany
Przed parafią św. Anny w Kolnie (woj. pod-
laskie) doszło do bójki między dwoma or-
ganistami. Pobili się: Piotr K. , zwolniony z roboty przez nowego proboszcza,
i Marek Ch. , wkurzony nie na żarty, bo przez upartego poprzednika, który nie
chce opuścić organistówki, nie ma dachu nad głową. Kuria obiecała zająć
się sprawą. Jest powód do postawienia we wsi jeszcze jednego kościoła.
Artyści złapali wiatr w żagle. Ry-
szard Rynkowski w piosence „Za
młodzi, za starzy” już nie śpiewa
jak za komuny: „Za młodzi na sen,
za starzy na seks”, tylko wychry-
puje: „Za młodzi na sen, za sta-
rzy na grzech”. Inne artychy wzię-
ły się za politykę.
Żyjemy w jakimś dziwnym Rio
de Menażerio, w którym aktorzy,
wokaliści i inni idole masowej wy-
obraźni nagle zaczęli, jak powiada
nieoceniony Ferdynand Kiepski, świ-
rować pawiana!
Ryszard Rynkowski dokonuje
aborcji na tekście piosenki, wycina-
jąc „seks”, i już jest w zgodzie z pa-
pieskim nauczaniem. Wiadomo prze-
cież, że seks jest grzechem.
Michał Wiśniewski
wspiera kampanię An-
drzeja Leppera i wy-
śpiewuje Wodzowi
„Keine grenzen”
(„Żadnych gra-
nic”). Uprzejmie
przypominam, że
cztery lata temu
Wiśniewski z Ich Tro-
je optowali za SLD
– i muzyką, i tek-
stem sugerowali,
jaki to wspaniały jest
Leszek Miller .
Krzysztof Cugowski z Budki Su-
flera sufleruje Lechowi Kaczyńskie-
mu . Podobnie – były kabareciarz Jan
Pietrzak . Niebawem zatańczą razem
na kolejnej konwencji, bo do tanga
trzeba dwojga. Cugowski również
zmienił barwy z SLD-owskich na „ta-
ki mały, taki duży...”.
Nawet śpiewacy operowi wzięli
się do przedwyborczych zmagań. Te-
nor stadionowy Marek Torzewski
wybrał Platformę Obywatelską i gło-
si w telewizji pochwałę Donalda Tu-
ska . Rozumiem
Torzewskiego. Ostatnio nagrał drugą
płytę – „Magnes dusz”, a pokazanie
się w telewizji może nagonić nabyw-
ców. Pietrzak z kolei po zwycięstwie
(wątpliwym) jego idola ma szanse na
biurko w Ministerstwie Kultury – tra-
fi się jak ślepej kurze ziarno. A o co
chodzi Wiśniewskiemu? Wiadomo.
O szmal! Lepper ma – Lepper da!
I takie uczciwe stanowisko pochwalam.
Obserwowałem na szklanym ekra-
nie, jak artyści wychwalali pod nie-
biosa swoich politycznych idolów,
i zaskoczyło mnie pytanie telewi-
dza, który zwięźle podsumował
ich zmagania. Brzmiało ono na-
stępująco: „Czy artyści to pro-
stytutki?”.
I to był nokaut!
Chłopcy zabełkotali
coś nieskładnie jak
po głębszej lufie
royalu.
Co dalej z ar-
tystami? Walduś,
cycu jeden, mam
pomysła! Niech
dalej działają na
scenie politycz-
nej, skoro inne są
dla nich oporne. Szczęść
Boże, chłopaki! A ja tam
wolę Koziołka Matołka.
ANDRZEJ RODAN
14-letni mieszkaniec Lublina postanowił zro-
bić zdjęcie życia. Wdrapał się w tym celu
na słup energetyczny, żeby mieć lepszy widok na okolicę. Niestety, poraził
go prąd. Zdjęć ma teraz pod dostatkiem – rentgenowskich.
43-letni Jerzy Z. bardzo tęsknił za swoją
dziewczyną – aresztowaną kilka dni wcze-
śniej Anetą C. Aby do niej dołączyć, włamał się do księgarni w Kamieniu
Pomorskim, ukradł z niej najdroższe długopisy, a później zgłosił się na poli-
cję, żądając aresztowania. Nie przewidział, biedak, że w miasteczku jest
areszt tylko dla kobiet.
Jan O. , mieszkaniec Kętrzyna, nie otrzymał
należnych mu świadczeń z ZUS. Gdy w koń-
cu nie wytrzymał nerwowo i podszedł upomnieć się o swoje, okazało się,
że nic nie dostanie, bo... nie żyje! A wszystko za sprawą listonosza, które-
mu trudno było zastać adresata w domu. Ponieważ nie chciało mu się
w nieskończoność latać z korespondencją, napisał po prostu, że adresat
zmarł. No i na jakiś czas miał spokój.
Opracowała OH
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Będę zawsze opalonym prezydentem.
(Andrzej Lepper)
Każdy ma takich populistów, na jakich zasłużył (...) Polacy mają chytrego
chłopa w pasiastym krawacie z nieposkromionym apetytem na władzę – bu-
dzącą grozę nielegalną mutację Mateusza Bigdy z Janem Maciejem Wście-
klicą i Jakubem Szelą. (dr Sergiusz Kowalski, socjolog, o Lepperze)
Mój syn ma predyspozycje wodzowskie. Jest do tego przygotowany, a z wy-
kształcenia przygotowany do pełnienia roli w rządzie.
(Maciej Giertych o Romanie Giertychu)
Liga Polskich Rodzin czy Samoobrona to są ruchy, które bazują na totalnej,
nawiasem mówiąc, nieskrępowanej ani rozumem, ani prawem, krytyce in-
nych ugrupowań, zwłaszcza tych, które cokolwiek w życiu zrobiły.
(Andrzej Celiński, SdPl)
od rzeczywistości do świata pragnień i wyobra-
żeń, towarzyszy nam, Polakom, od pokoleń. Nie-
odmiennie jest ono przyczyną frustracji, porażek,
a nawet klęsk osobistych i narodowych.
Przykro mi, ale nie cenię polskiej tradycji roman-
tycznej. Porywanie się z kosą na armaty, z kawalerią na
czołgi i z motyką na słońce nie budzi ani mojego za-
chwytu, ani podzi-
wu, ani szacunku.
Nawet współczucia.
Raczej irytację. Cza-
sem tylko wzbudza
we mnie żal nad czy-
imś zmarnowanym
w ten sposób życiem, pieniędzmi, energią i czasem.
Nie znaczy to bynajmniej, że jestem wrogiem po-
dejmowania zadań trudnych, nawet takich, które wyda-
ją się niemal niewykonalne. Trudno osiągalne cele bu-
dzą moją ekscytację. Zastanawiam się, jak dokonać tych
trudnych rzeczy, nad którymi inni z bezsilności tylko
machają ręką.
Aby dopaść takiego celu, trzeba jednak odpowied-
niego planu, strategii i wykonania rozłożonego w cza-
sie, nieraz bardzo długim, czasami wykraczającym po-
za okres życia jednostki. Takiego celu nie uda się na-
tomiast osiągnąć metodą wściekłego ciskania grudkami
ziemi w księżyc ani dzięki hałaśliwym i histerycznym ak-
cjom i przemowom.
Pozwolę sobie w tym kontekście wrócić do przykła-
du klasycznego wydarzenia wynikającego z myślenia
życzeniowego, czyli powstania warszawskiego. Ponieważ
Niemcy ponosili klęski, a Rosjanie byli tuż-tuż, polskie
dowództwo podziemne z charakterystycznie po nasze-
mu rozpalonymi głowami postanowiło „coś” zrobić,
i to szybko – teraz albo nigdy. Zrobiono więc powstanie
– bez potrzebnych środków i możliwości, nie licząc się
z sojusznikami, na których pomoc jednak (a jakże, na-
wet po wrześniu 1939 r.!) liczono. Finał znamy – tra-
gedia, koszmar, piekło, śmierć i zagłada. Oto wcielenie
w życie zasady romantycznej: „Mierz siłę na zamiary,
nie zamiar podług sił” . Postscriptum też typowo polskie
– ci, którzy piwa nawarzyli, oskarżyli wszystkich dooko-
ła o zdradę i zaprzaństwo, za swoje głupie decyzje
oczywiście nikogo
nie przeprosili,
wręcz przeciwnie
– ubrali się w szaty
bohaterów i mę-
czenników.
Podobne lekcje
przerabialiśmy w historii wielokrotnie, ostatnia wiel-
ka nazywała się „Solidarność”. Mimo to nie brak
w Polsce wyznawców życzeniowego myślenia, a są
i tacy, którzy z dumą się z nim obnoszą, licząc na po-
dziw i szacunek otoczenia. Ponoszą oczywiście klęski,
ale te niczego nie uczą ani, ich ani ich wyborców – je-
dyne, na co ich stać, to obrzucanie pretensjami oto-
czenia: że nie dorosło, że rzekomo zdradziło. Czyżby?
Ignorowanie nierealnych inicjatyw nie jest zdradą, lecz
wyrazem przytomności umysłu. Wydawanie na nie choć-
by złotówki albo marnowanie czasu jest marnotraw-
stwem sił i środków – tak potrzebnych w realizowaniu
innych, racjonalnych inicjatyw.
Inny przykład: niedawno pewien polski pacyfista zor-
ganizował manifestację pokojową i słyszałem, że miał
pretensje do znajomych, że nie przyszli, a do mediów
– że zignorowały. Kiedy zdumiony pytałem, dlaczego
prawie nikomu o swojej akcji nie powiedział, bo i „Fak-
ty i Mity”, i ja sam chętnie byśmy ogłosili i poparli, nie
potrafił odpowiedzieć. Od racjonalnych działań wolał
puste, choć nadęte gesty.
RZECZY POSPOLITE
(...) z punktu widzenia interesów Polski lepiej by było, żebym to ja został pre-
zydentem.
Myślenie życzeniowe
(Donald Tusk)
„Solidarność” była w jakimś sensie darem Boga za pośrednictwem Maryi
i Jana Pawła II. Ta więź duchowa z Papieżem otwarła nową głębię „Solidar-
ności”, która trwa i żyje niezależnie od zawirowań politycznych i historycz-
nych; i ta duchowa „Solidarność” zawiera w sobie zadatek Zmartwychwsta-
nia (...) Temu właśnie dziełu znakomicie służy Radio Maryja – jest to ten
wielki dar nieba, dany nam na te trudne czasy, które przychodzą.
(ks. Jerzy Bajda, „Nasz Dziennik” 202/2005)
To jest eksterminacja. Żeby bogaci byli bogatsi, oligarchowie jeszcze bogatsi,
reszta w nędzy. Platforma chce pedalstwa.
(o. Tadeusz Rydzyk)
Kościół musi się mieszać do polityki, nie tylko w Polsce, ale i w świecie, bo
musi być po stronie sprawiedliwości, musi być po stronie skrzywdzonych, upo-
korzonych, a jest ich w naszej ojczyźnie bardzo wielu. Bez pomocy Kościo-
ła, bez jego znaczącej roli w tym względzie, bardzo trudno będzie wygrać wal-
kę o sprawiedliwość w Polsce. (...) Trzeba ludziom powiedzieć, że powinni
pójść do wyborów i trzeba im powiedzieć, jak mają głosować.
(Lech Stefan, wiceprezes Stowarzyszenia „Pro Cultura Catholica”)
(...) gdy samochód z sukienką (zawierzenia – dop. red. ) dla Matki Bożej
przejeżdżał obok policyjnych patroli, policjanci nagle zdejmowali czapki...
(„Niedziela” 36/2005)
Wybrała OH
ADAM CIOCH
ORGANIŚCI
PAPARAZZI
BEZ GRANIC
„ZABIŁ” Z WYGODY
T ak zwane myślenie życzeniowe, czyli ucieczka
96458693.005.png 96458693.006.png 96458693.007.png 96458693.008.png 96458693.009.png 96458693.010.png 96458693.011.png 96458693.012.png 96458693.013.png 96458693.014.png 96458693.015.png 96458693.016.png 96458693.017.png 96458693.018.png 96458693.019.png 96458693.020.png 96458693.021.png
Nr 36 (288) 9 – 15 IX 2005 r.
NA KLĘCZKACH
5
Z WOLI EPISKOPATU
ani chybi musiałby opowiadać pol-
skiej widowni o cudach na planie.
Mamy nadzieję, że rodzime media
nie będą zadręczać Lee pytania-
mi, jak ta rola odmieniła jego ży-
cie.
JEDNOBIEGUNOWI
Popularny (prawicowy!) portal
internetowy Onet.pl przeprowadził
wśród swoich użytkowników son-
dę z zapytaniem: „Gdzie, Twoim
zdaniem, szkolne dzieci powinny
uczyć się religii?”. Oddano w niej
ponad 70 tysięcy głosów. Aż 67
proc. głosujących odpowiedziało,
że nauka katechezy powinna od-
bywać się w parafiach. Tylko 30
proc. pragnęło, by odbywała się
w szkołach. 3 proc. nie miało w tej
kwestii zdania.
Bez komentarza. KC
niektórzy sąsiedzi Rutkowskiego
usłuchali proboszcza, a być może
nawet szykują się do linczu. RP
CZARY I ŚMIECH
RB
W Islandii obyła się kolejna pa-
rada gejowska. Uczestniczył w niej
co szósty mieszkaniec wyspy. Ten
masowy udział nie wynika z nad-
przyrodzonego rozmnożenia gejów
i lesbijek pod kołem podbieguno-
wym, ale dlatego, że w państwie na-
leżącym do najbogatszych krajów
świata, tego rodzaju święto uważa-
ne jest za dobrą okazję do zabawy
dla całych rodzin.
Najzagorzalsi katolicy z Rzeszo-
wa protestują przeciwko budowie
centrum handlowo-rozrywkowego
w sąsiedztwie sanktuarium patron-
ki miasta Matki Bożej Rzeszowskiej.
Parafianie, podkręceni przez za-
rządzających świątynią bernardynów,
hurtem podpisywali się pod pismem,
jakie ojcowie wystosowali do prezy-
denta i radnych Rzeszowa. Kustosz
sanktuarium, o. Rafał Klimas , wy-
krzykiwał, że bliskość centrum roz-
rywkowego zaburzy modlitewną kon-
templację.
Za obiekcjami zakonnika wyczu-
wamy obawę przed konkurencją. Po-
kusa ziemskich przyjemności dostęp-
nych tuż za płotem mogłaby wycią-
gnąć wiernych z kościoła i znacz-
nie zmniejszyć ich ofiary. MW
SZCZYTOWANIE
RĘKA BOSKA
Powtórka z rozrywki: już drugi
szczyt górski we Włoszech będzie
nosił imię Jana Pawła II . Tym ra-
zem po papiesku ochrzczona zo-
stanie mierząca 3222 m. n.p.m gó-
ra niedaleko miasteczka Sondrio
w paśmie Valtellina w Alpach. Na
skale wmurowano już pamiątkową
tablicę ufundowaną przez lokalne
samorządy i parafie.
Pierwszy papieski szczyt znajdu-
je się w masywie Gran Sasso w Ape-
ninach. Nazwę otrzymał 18 maja br.
– w rocznicę urodzin Wojtyły, a jed-
nym z pierwszych jego zdobywców
był abp Stanisław Dziwisz . A Ta-
try czekają!
AC
SABOTAŻYSTA
MAMY EFEKT...
Pomyślne wieści z USA. Na lot-
nisku w Denver aresztowano puł-
kownika lotnictwa za uszkodzenie
karoserii dziesięciu aut. Właściwie
było to zbezczeszczenie. Pułkowni-
kowi Alexisowi Fectau , który jest...
dyrektorem operacyjnym w National
Security Space Institute w Colora-
do Springs, zarzuca się zamalowywa-
nie farbą w sprayu nalepek popie-
rających Busha oraz ozdabianie we-
hikułów niecenzuralnymi napisami
odzwierciedlającymi to, co pułkow-
nik sądzi o poglądach ich właścicie-
li. Policja nakryła go, przygotowaw-
szy pułapkę – podstawiła wyposażo-
ny w kamerę samochód oblepiony
nalepkami świadczącymi o tym, że
właściciel umiłował Dablju .
Zły to znak dla głównodowodzą-
cego, gdy dowódców ma przeciw so-
bie.
...naszej publikacji. Ogłosiliśmy
ostatnio (i poparliśmy niezbitymi
dowodami), że panowie Giertych ,
Wassermann i Tusk nałgali w swo-
ich oświadczeniach majątkowych tak,
iż Pinokio to przy nich wzór praw-
domówności. Nawet telewizja Pol-
sat zrobiła na ten temat sporą au-
dycję, cytując nas obszernie, choć
oczywiście występowaliśmy tamże
pod nazwą „jeden z tygodników”.
Ale, ale... Po lekturze naszego
artykułu pan Jan Kowalik z So-
snowca tak się wnerwił, że pobiegł
do prokuratury z oficjalnym donie-
sieniem na trzech wspomnianych pa-
nów. GRATULACJE! Teraz pocze-
kamy, co zrobi prokurator. Narobi
w spodnie czy nie? MarS
Fot. DJM
Potworna afera! W stolicy Za-
głębia Miedziowego doszło do nie-
słychanej profanacji figury sakralnej.
Donosi o tym lokalna prasa, in-
formując: „Lubińska policja poszu-
kuje osobę lub osoby, które ułama-
ły rękę figurki Pana Jezusa w para-
fii Najświętszego Serca Pana Jezu-
sa”. Dalej są szczegóły: „Do zda-
rzenia doszło w nocy z 20 na 21 sierp-
nia. Figura wykonana jest z mar-
muru. Straty oszacowano wstępnie
na kwotę ok. 5000 złotych”.
Po cholerę tyle medialnego szu-
mu na temat zdarzenia, które – w
porównaniu z kryminalną codzien-
nością – przyniosło stosunkowo ma-
łe szkody? „Z uwagi na charakter
przestępstwa, dotykającego tak deli-
katnej materii, jaką jest wiara, spra-
wę bada większa liczba funkcjonariu-
szy kryminalnych” – wyjaśnia policja.
I to jest pomysł dla właścicieli
słabo strzeżonych banków. Niech
ustawiają przed sejfami figurkę
Chrystusa – w razie rabunku prze-
stępców ścigać będzie większa licz-
ba funkcjonariuszy.
A wtedy, niech ręka boska chro-
ni złodziei! Ta oderwana... DM
MW
RODZINA
WALECZNYCH
KOSTUCHA POMAGA
Już niedługo niemiecki Kościół
katolicki nie będzie miał wyrzutów
sumienia. Śmierć zabiera bowiem
z tego świata kolejnych Polaków, któ-
rzy w czasie wojny pracowali niewol-
niczo w parafiach i na rzecz insty-
tucji podległych Krk. Ocenia się, że
do dziś żyje zaledwie około 5 tys. ta-
kich przymusowych kościelnych ro-
botników, a kilkakrotnie więcej już
dawno odeszło w zaświaty. Niemiec-
ki Kościół kat. wypłacił dotąd 1,5
mln euro odszkodowań dla zaled-
wie 600 przymusowych niewolników.
Niemieccy katolicy zamierzają po-
nadto wesprzeć kwotą 1 miliona eu-
ro jedną z organizacji charytatyw-
nych zajmujących się opieką nad by-
łymi więźniami obozów koncentra-
cyjnych. Biskup Mainz – kardynał
Karl Lehman – słusznie nazwał te
działania „symbolicznym gestem” na
drodze do pojednania. PS
Jedna z mieszkanek Lublina po-
prosiła policję o pomoc w zażegna-
niu awantury domowej. W mieszka-
niu przy ul. Walecznych rozrabiał
jej 18-letni wnuk, grożąc odebra-
niem sobie życia. Na miejscu funk-
cjonariusze zastali rodziców nasto-
latka, którzy usiłowali okiełznać sy-
na. Kiedy jeden z policjantów pró-
bował zakuć go w kajdanki, oberwał
od ojca chłopaka. Do akcji włączy-
ła się też babunia, która waliła po-
licmajstrów po głowach i szarpała
za mundury. Patrolowi udało się jed-
nak opanować sytuację. Wszyscy tra-
fili tam, gdzie ich miejsce: familia
na komendę, a policjant do szpita-
la.
CS
DRŻYJCIE, KSIĘŻA!
LESBA BEZ KORONY
Rektorzy wyższych uczelni
z Gdańska, Poznania i Białegosto-
ku oraz wielkopolska policja two-
rzą specjalny projekt pod roboczą
nazwą „Platforma Bezpieczeństwa
Publicznego”. Idea jest szlachetna,
chodzi bowiem o stworzenie pro-
gramu komputerowego, który na
internetowych czatach będzie sy-
mulował człowieka. Projekt (w je-
go realizację zaangażowało się już
120 naukowców) ułatwi – jak prze-
konuje koordynator, komisarz Zbi-
gniew Rau – wyłapywanie między
innymi pedofilów, handlarzy nar-
kotyków i innych, którzy są na ba-
kier z prawem.
Biorąc pod uwagę fakt, że cho-
dzi o przestępców wszelkiej maści
(tej habitowo-sutannowej również)
– życzymy powodzenia! OH
KC
Gari McDonald , tegoroczna
miss nastolatek Wysp Bahama, zo-
stała przez jury konkursu pozbawio-
na tytułu i korony po tym, jak ujaw-
niła, że jest lesbijką. Oficjalnie pan-
nę McDonald zdetronizowano z po-
wodów rzekomych niedociągnięć
proceduralnych, które do czasu fe-
ralnego wyznania nikomu nie prze-
szkadzały. Kaczyńscy – na Bahama!
AC
KARDYNAŁ SARUMAN
W Krakowie rozpoczęto zdjęcia
do filmu „Papież Jan Paweł II”.
Najnowsza papochwalcza pro-
dukcja powstaje przy współudziale
międzynarodowej ekipy. W postać
młodego Wojtyły wcielił się Cary
Elwes , ale już dojrzałego Papę gra
laureat Oscara John Voight . Jed-
nak prawdziwą sensację wywołał fakt
powierzenia roli kardynała Wyszyń-
skiego 83-letniemu Christophero-
wi Lee . Młodszej widowni brytyj-
ski aktor znany jest m.in. z ekrani-
zacji „Władcy Pierścieni”, gdzie za-
grał mędrca Sarumana.
„Czuję się trochę łyso” – wy-
znał aktor mediom, po tym jak przy-
gotowanie do roli Prymasa Tysiąc-
lecia zmusiło go do zgolenia cha-
rakterystycznej brody, która nada-
wała jego rysom prawdziwie demo-
niczny wygląd.
Pierwotnie Wyszyńskiego miał
zagrać Marek Kondrat , ale oka-
zało się, że artysta jest zbyt zajęty.
I szczęśliwie udało mu się wymigać.
Gdyby bowiem został kardynałem,
ROZGRZESZENI
Jak zmienić wizerunek łódzkie-
go pogotowia, na którym ciąży
zbrodnicza działalność niektórych
lekarzy i pielęgniarzy – „łowców
skór”? Najlepiej, modląc się i kro-
piąc święconą wodą sprzęt medycz-
ny. Wychodząc z takiego założe-
nia, dyrekcja pogotowia zaprosiła
metropolitę abpa Władysława
Ziółka do uroczystego pokropku 12
karetek. „Stacja ma swoje niechlub-
ne karty – przypomniał dyrektor Wo-
jewódzkiej Stacji Ratownictwa Me-
dycznego w Łodzi, Bogusław Ty-
ka . – Chcielibyśmy więc, żeby za-
równo sprzętem, jak i sposobem po-
dejścia lekarzy i sanitariuszy do pa-
cjentów zmienić ten wizerunek”.
Wcześniej już kropiono łódzkie
karetki, po czym zamiast życia wo-
ziły one śmierć, a pielęgniarze mor-
dujący pacjentów chodzili do ko-
ścioła i... do spowiedzi. RP
O-RACJA KSIĘDZA...
Ksiądz Władysław Kos z Cho-
chołowa koło Zakopanego wpadł
w szał, gdy dowiedział się, że je-
den z mieszkańców jego miejsco-
wości – Stanisław Rutkowski
– został kandydatem na posła An-
tyklerykalnej Partii Postępu RACJA
z listy Polskiej Partii Pracy. Taki
afront na katolickim Podhalu! Wy-
rodka nazwał z ambony buntowni-
kiem i nakazał owieczkom, aby nie
zadawały się z „antychrystem”. Jak
na wiernych katolików przystało,
96458693.022.png 96458693.023.png 96458693.024.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin