Ptaszek z torby wypuszczony śle życzenia w różne strony /H. Łochocka/
Elemelek, jak to wiecie, ciągle kręci się po świecie. Miesiąc na wsi spędził teraz, więc do miasta się wybiera.
Wszędzie światła i choinki, w sklepach piękne upominki, jakiś napis kolorowy… Bo to Święta! Rok Nowy!
Skacze wróbel po ulicach, aż tu nagle – nawałnica: mroźny wiatr napędził chmury, tuman się zakłębił bury, wielkie płaty lecą z nieba… Dokądś by się schronić trzeba!
Domek mały i czerwony jest do ściany przyczepiony. Z boku wejście, nad nim daszek. Gdy przycupnie pod nim ptaszek, to ten daszek go osłania od wilgoci i dmuchania.
– Co też tam być w środku może? Jeśli w szparę głowę włożę, to zobaczę wszystko z bliska.
Chociaż krawędź trochę śliska, Elemelek się przechylił i…
…i właśnie w owej chwili coś od tyłu go trąciło. Białe, sztywne – cóż to było? Elemelek w oka mgnieniu wpadł, ku swemu przerażeniu, w straszną ciemność. Płachta jakaś obsunęła się na ptaka, a dziób ostry czy też rożek w bok go kłuje. Coraz gorzej!
– Chyba ja umarłem sobie i już leżę w ptasim grobie?
Śmiechy słychać dookoła.
– W ptasim grobie? – ktoś zawoła. – Skąd się wziąłeś? Co ty pleciesz? W zwykłej skrzynce siedzisz przecież.
– Więc to skrzynka jest pocztowa? Żem się też nie zorientował! Coś mnie kłuje? Oczywiście, bo tu leży list przy liście. I list wepchnął mnie do środka. To dopiero los mnie spotkał! Ach, nie kłujcie choć przez chwilę! Ale skąd was jest aż tyle?
– Czyż, wróbelku, nie pamiętasz, że to Nowy Rok i Święta? Piszą ludzie tuzinami śliczne kartki z życzeniami: ja na sobie mam choinkę…
– A ja chłopca i dziewczynką pod choinką.
– Ja zająca, który śnieg ze świerka strąca.
– Ja – jemioły bukiet cały.
– A ja kolędników małych.
– Jakżem was chciał zobaczyć! – wróbel rzekł. – Lecz co to znaczy? Domek trzęsie się w posadach? Dziura w skrzynce? Rety, spadam! Pewnie dziś trzęsienie ziemi. Ciemno, ciasno, duszno, źle mi! To więzienie – bieda nowa!
– Ej, nie! To torba pocztowa – szepczą listy. – Skrzydłem nie trzep, znajdziesz jeszcze tu powietrze. Zaraz się ściśniemy w rzędzie i dla ptaszka miejsce będzie.
Szczęściem poczta była blisko, więc niedługo trwało wszystko. Już opróżnia pan listonosz torbę szczelnie wypełnioną: wysypuje listy, karty, a wśród listów – chyba żarty? – wróbel mały, szary, żywy, zmiętoszony, lecz prawdziwy! Ma na piórkach, blisko główki, znaczek: półtorej złotówki: czy od listu się odlepił, czy umyślnie ktoś przyczepił?
Urzędniczka jedna, druga ze zdziwienia rzęsą mruga.
– Ptaka pocztą się nadaje? Nie, doprawdy, coś jak z bajek. I prawdziwy na nim znaczek!
Wróblik cieszy się i skacze:
– Jak to dobrze, ludzie mili, żeście mnie wyswobodzili! Chyba głos mój rozumiecie, bo wyraźnie ćwierkam przecież, że ja także, jak te listy, dziś życzenia składam wszystkim. Chciałbym, żeby w roku nowym każdy wesół był i zdrowy. Chciałbym też, by poczta cała wszystkim dzieciom rozesłała aż na cztery świata strony pozdrowienia i ukłony od wróbelków. Niech wieść leci, że wróbelek lubi dzieci i usłyszałby z radością, że je lubi – z wzajemnością…
Do wszystkich miłych dzieci
Pozdrowienia i życzenia – od wróbelków. Do widzenia.
marza75