Józef Piłsudski.Rok 1920- Michaił Tuchaczewski.txt

(524 KB) Pobierz
J�zefPi�sudski
Rok 1920
Michai� TUchaczewski
Poch�d za Wi�le

Wydawnictwo ludzkie

Tekst przygotowano wed�ug: J�zef Pi�sudski, Pisma zbiorowe, tom VII, Warszawa 1937
Projekt ok�adki l Stron tytu�owych JAN OPAl INSK1
Pos�owiem opatrzy�
prof. dr Arnulfi GARUCKI
Redaktor techniczny
ANI)K/l;f H1(VNK11-.\\'1C'/.
1SBN 83-218- 0777-1
< '('.rpM-i^ht hv Wydawnictwo l.�dzkie, t.�d� 1989
J�zef Pi�sudski
Rok 1920

Przedmowa
Rok 1920 pozostanie w dziejach co najmniej dw�ch pa�stw i narod�w rokiem na d�ugo pami�tnym. Na ogromnej arenie, pomi�dzy brzegami Dniepru, Berezyny i D�winy, a z drugiej strony Wis�y, rozstrzyga�y si� w walce wojennej losy nasze polskie i s�siedniej z nami Sowieckiej Rosji. Rozstrzygni�cie walki rozstrzygn�o zarazem na czas pewien i losy milion�w istot ludzkich, kt�re reprezentowane by�y wtedy przez walcz�ce na tej ogromnej przestrzeni wojsko i jego wodz�w. Nie chc� wchodzi� w dociekania, czy boje toczone w tym roku swym znaczeniem nie obejmowa�y znacznie szerszych kr�g�w, ni� zakre�lone one by�y granicami obu pa�stw, b�d�cych w sporze wojennym, niechybnym jednak jest, �e napi�cie nerw�w w ca�ym �wiecie cywilizowanym by�o niezwykle du�e i ku nam, �wczesnym �o�nierzom, skierowane by�o mn�stwo oczu, nape�nionych to trwog�, to nadziej�, to �z� goryczy, to u�miechem szcz�cia. Nic wi�c dziwnego, �e ciekawo�� dot�d pyta o wyja�nienie zagadek i w�tpliwo�ci, kt�re dr�czy�y ongi� ludzi. Zrozumia�� r�wnie� jest ciekawo�� nasza, g��wnych aktor�w �wczesnych dziejowych zdarze�, w stosunku do dzia�a�, my�li i nawet wszelkich szczeg��w pracy tych, z kt�rymi ongi� skrzy�owali�my szpady. P. Tuchaczewski (nie mog� znale�� innej formu�y, gdy� nie wiem, czybym okre�leniem rangowym nie urazi� w czymkolwiek swego by�ego przeciwnika) wyda� �wie�o ksi��eczk� pt. Poch�d za Wi�le, ja za� zosta�em zaproszony przez polskich wydawc�w tej ksi��eczki o danie dla polskiej publiczno�ci swojej tego dzie�ka oceny i przeciwstawienia my�lom i uj�ciom ka�dorazowej sytuacji wodza jednej z partii walcz�cych my�li i takiego� uj�cia wodza z naszej strony. S�dz�, �e wydawcy mieli w tej sprawie my�l szcz�liw�, gdy� taka jednoczesna obserwacja obu stron walcz�cych daje najwi�ksze zbli�enie do

realnej prawdy i stanowi� mo�e bardzo dobr� podstaw� dla ka�dego z powa�nych badaczy historii. Niechybnie p. Tuchaczewski ma przede mn� przewag� pierwsze�stwa, ze tak powiem - przewag� inicjatywy: zacz�� pierwszy. A z tego powodu zgodnie z celami wydawnictwa jestem z g�ry zwi�zany zar�wno uk�adem pracy p. Tuchaczewskiego, jak je;
metod� i jej konstrukcj�; w pracy za� literackiej r�wnie dobrze, jak i w pracy wojennej, jest to niema�o wa�n� przewag�. Wobec tego jednak, �e i w naszym spotkaniu wojennym losy pod wzgl�dem inicjatywy sprzyja�y nie mnie, lecz partii przeciwnej, zgodzi�em si� ch�tnie na propozycj� wydawc�w, gdy� sama metoda uj�cia pracy przez p. Tuchaczewskiego niezwykle sprzyja zadowoleniu szeroko odczuwanych u nas potrzeb wy�wietlenia wielu Zjawisk, prze�ytych przez nas tak g��boko w prze�omowym dla naszej ojczyzny roku 1920.
Mianowicie - p. Tuchaczewski, wydaj�c pod powy�szym tytu�em swe prelekcje na dope�niaj�cym kursie akademii wojennej w Moskwie, poszed� w ograniczeniu ich tre�ci tak daleko, �e zamkn�� je, jak m�wi� we wst�pie, "w obszczem stratiegiczeskom obzorie opieracji", a "razsmo-trienja stratiegieczeskich dietalej i takticzeskich sojedinienij" zdecydowa� unikn�� zupe�nie. Z tego powodu dzie�ko p. Tuchaczewskiego staje si� dost�pne szerokiemu ko�u czytaj�cej publiczno�ci. Strategia bowiem, tak og�lnie poj�ta, bez zwi�zania jej �ci�lej zar�wno ze szczeg�ami tej dziedziny, jak z taktycznymi dzia�aniami wojska, oswobadza pisz�cego czy m�wi�cego od ci�ko strawnej dla og�u analizy wojennych sytuacji, nie wymaga trudnych do odcyfrowania dla przeci�tnego czytelnika szkic�w i map, a zarazem przenosi czytelnika i s�uchacza do tej dziedziny, gdzie zaczyna panowa� niekiedy wszechw�adnie nieuchwytny nieraz dla �cis�ej analizy czar sztuki wojennej. Dziedzina za� ka�dej sztuki jest t�, gdzie przeci�tnie wykszta�cony cz�owiek obraca si� wzgl�dnie swobodnie, a przynajmniej swobodnie si� czuje; gdy jest wystawa obraz�w, wszyscy memaluj�cy rozpowiadaj� wcale swobodnie o artystach i ich metodach, gdy za� jest wystawa wojny, me ma szerzej omawianego tematu, jak strategiczne b��dy i zalety g��wnych aktor�w wojny, kt�rych w�a�nie udzia�em jest dziedzina strategicznej sztuki wojennej. Gdy wi�c nasz Sta�czyk m�wi, �e najwi�cej na �wiecie jest lekarzy, daj�cych porady chorym, to �miem zaprzeczy� znakomitemu rodakowi, stwierdzaj�c, �e podczas wojen najwi�cej jest m�drych strategik�w, operuj�cych swobodnie w dziedzinie strategicznych operacji. Gdy za� echa wojny ubieg�ej dr�� jeszcze w powietrzu, gdy nieraz starzy i m�odzi uczestnicy tak niedawnych jeszcze kl�sk i zwyci�stw gwarz� w�r�d ch�tnych s�uchaczy
o swych przej�ciach, wdzi�czny jestem p. Tuchaczewskiemu, �e sw� metod� pracy zach�ci� mnie do skrzy�owania jeszcze raz z nim szpady, tym razem niewinnie na papierze, w nadziei, �e w ten spos�b przyczynimy si� do gruntowniejszych i bardziej uzasadnionych rozpraw w�r�d strategicznych amator�w w obu naszych ojczyznach.
Gdy m�wi� o skrzy�owaniu szpad i stwierdzam przewag� p. Tuchaczewskiego, bo ma ich wyb�r, spiesz� od razu zaznaczy�, �e mam swoje przewagi, z kt�rych nie omieszkam skorzysta�. Pierwsz� z nich jest fakt, �e dzieje postawi�y mnie wy�ej od p. Tuchaczewskiego. Dowodzi� on wi�ksz� co prawda, lecz jednak tylko cz�ci� wojsk sowieckich, walcz�cych ongi� z nami, gdy ja by�em naczelnym wodzem wojsk polskich. Gdy wi�c on, jako podw�adny, nieraz z konieczno�ci by� kr�powany w swoich zamierzeniach rozkazem prze�o�onych i wyznaczeniem mu �rodk�w dla prowadzone] przez niego walki, ja tego skr�powania nie mia�em. Z tego te� powodu w dziedzinie najog�lniejszych strategicznych dzia�a� z musu musia�em si�ga� szerzej i obraca� si� w rejonach wojennej sztuki i w my�lach z ni� zwi�zanych w wy�szym kr�gu, ni� to by�o udzia�em p. Tuchaczewskiego. Pocieszam si� tym, �e ta naturalna przewaga jest przez p. Tuchaczewskiego zupe�nie negowana, gdy� czyni on mnie w swoich rozumowaniach tak�e podw�adnym: to generalnemu sztabowi Ententy, to znowu kapitalistom ca�ego �wiata.
Pozostaje do om�wienia inna przewaga z mojej strony, z powodu kt�rej przez d�u�szy czas si� waha�em, czy mam si� podj�� w og�le pracy, o kt�r� mnie proszono. Je�eli p. Tuchaczewski przez celowe, jak zaznaczy�em, ograniczenie siebie do najog�lniejszych strategicznych rys�w operacji przez siebie dowodzonych sta� si� dost�pnym dla wzgl�dnie szerokiego ko�a czytaj�cej publiczno�ci, to r�wnocze�nie z tym wyrz�dzi� sobie krzywd�, gdy m�wi�c i wydaj�c ksi��k� o historycznej swej pracy dowodzenia wielk� ilo�ci� wojsk, obni�y� j� do rozmiar�w jednej tylko funkcji wodza, sprawiaj�c tym cz�sto wra�enie wiatraka obracaj�cego si� w pustej przestrzeni. Nie chc� tym obra�a� lub w czymkolwiek ujmowa� p. Tuchaczewskiemu, lecz nadmierna, zdaniem moim, abstrakcyjno�� wyk�ad�w oddziela p. Tuchaczewskiego od wojska, kt�rym dowodzi�, tak dalek� i tak niczym nie zape�nion� przestrzeni�, �e jedynie z wielkim nak�adem pracy nad sob� m�g�bym i�� w jego �lady i przystosowa� swoj� prac� do jego metody i do jego uj�cia wyk�ad�w.
Przerzuca�em wi�c po kilka razy kartki ksi��eczki, nie zdecydowany ci�gle, czy mam podj�t� prac� wykona�, czy te� zrzec si� )ej ca�kowicie. O pracach bowiem historycznych, rzeczach, kt�re si� dzia�y na

wojnie realnie, nie mog�em si� odwa�y� pisa� w ten spos�b, jak to uczyni� p. Tuchaczewski.
Rozumiem jeszcze, gdy idzie o wyk�ad czy to strategii og�lnej, czy to tej lub innej jej cz�ci, a jako przyk�ad, ilustruj�cy my�l wyk�adowcy, bierze si� og�lnikowo takie lub inne fakty historyczne; metoda p. Tuchaczewskiego by�aby usprawiedliwiona. Lecz ani sama tre�� wydanej ksi��eczki, ani spos�b uj�cia tematu nie dawa�y mi mo�no�ci zaliczy� pracy p. Tuchaczewskiego do takiej w�a�nie kategorii. Tre�ci� w�a�ciw� jest historia my�li przewodniej dow�dcy wojsk sowieckich, stoj�cych przeciw nam na froncie na p�noc od Prypeci w niezaprzeczenie pi�knej operacji w r. 1920. I zaledwie jedna drobna cz�� wyk�ad�w p. Tuchaczewskiego, mianowicie jego rozwa�ania dzia�a� za pomoc� mas taranowych, da�aby si� zaliczy� do prac o charakterze teoretycznym, do czego potrzebn� by by�a ilustracja historyczna. Z chwil� za�, gdy w ca�ej ksi��eczce wymieniona cz�� jest tylko kr�tkotrwa�ym epizodem, a reszta jest histori� w �cis�ym tego s�owa znaczeniu, nie mog�em wymusi� na sobie wyrzeczenia si� praw istotnego dowodzenia i praw historii, ci���cej zawsze nad wodzami wojny, gdybym si� zdecydowa� i�� w �lady p. Tuchaczewskiego.
Niew�tpliwie dla historii ka�dej z wojen nieodzownym �r�d�em jest historia pracy duszy ka�dego z wodz�w, dowodz�cych wojn�. Wp�yw bowiem, jaki ma ta praca na losy wojny, jest tak wielki, �e historia wojny staje si� bez tego niezrozumia��, cz�sto dziwaczn� mieszanin� fakt�w i fakcik�w nie uj�tych w �aden system, tak �e zjawisko zwyci�stwa czy kl�ski nie daje si� przyczynowo uj�� i wisi w jakiej� abstrakcyjnej pustce, nie wiadomo dlaczego upi�kszaj�c jednym g�ow� laurem, a oblewaj�c �arem wstydu twarze innych.
Dlatego te� ksi��eczka p. Tuchaczewskiego jest niechybnie �r�d�em historycznym; spowiada si� w niej p. Tuchaczewski ze swych my�li wodza i daje wyraz tej pracy dowodzenia.
Lecz wtedy ta niezwyk�a abstrakcyjno�� pracy daje nam obraz cz�owieka, kt�ry - jak m�wi�em - miele tylko w�asny m�zg czy w�asne serce, wyrzekaj�c si� lub nie umiej�c dowodzi� codziennie wojskiem w jego pracy, kt�ra to praca nie tylko nie zawsze odpowiada my�lom i zamierzeniom wodza, lecz nieraz mu zaprzecza lub zmuszona jest zaprzeczy� przez dzia�anie i prac� wojsk nieprzyjacielskich.
Nie chc� przez to powiedzie�, �e p. Tuchaczewski istotnie tak dowodzi�, nie chc� w ca�ej pe�ni korzysta� z przewagi, mnie w ten spos�b danej, lecz nie mog� si� oprze� wra�eniu, �e bardzo wiele zjawisk w 
10


operacjach...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin