Bion - Antologia.pdf

(1383 KB) Pobierz
antologia - Bion. Wybór radzieckich opowiadań fantastyczno-naukowych
Wybór radzieckich opowiadań fantastyczno—naukowych
Bion
Wyboru dokonał Piotr Fast
Z języka rosyjskiego przełoŜyli Piotr Fast, Janusz Klimek, Jerzy Litwinów,
Wacław Mucha, Anna Skotnicka–Maj, Barbara StempczyŃska, Michał WołodŹko,
Teresa Zobek
Margarita Bubnowa, Wiaczesław Kiełbasjew
B ION
Wieczorny obchód laboratorium Nikołaj Nikołajewicz zakończył w gabinecie Biona.
Robot, z wyglądu całkowicie przypominający człowieka, siedział przed pulpitem sterowniczym
i obserwował wydarzenia zachodzące na ekranie.
Gdy tylko Bion spojrzał na Nikołaja Nikołajewicza, przekręcił przełącznik. Podporządkowując
się jego rozkazowi automaty w dalekim wiwarium od razu zaczęły dostarczać odpowiednie
roztwory i substancje, tworząc nieodzowną atmosferę. Teraz działał opracowany przez niego kod
rekonstrukcji — w zmieniających się i komplikujących na oczach Nikołaja Nikołajewicza formach
wkrótce juŜ moŜna było dopatrzeć się konturów kończyn, długiego, przechodzącego w ogon
tułowia, głowy z ogromnymi szczękami. Ocalała część szkieletu dawno juŜ umarłego zwierzęcia z
obcej planety przekształcała się w olbrzymią bryłę ciała. Zwierzę przypominało wymarłe ziemskie
karnozaury. Podniosło się na tylnych kończynach, zrobiło kilka kroków, wlokąc za sobą
gigantyczny ogon. Gdy się obejrzało, w jego oczach moŜna było dostrzec przeraŜenie — nie
znajdowało wokół tak dobrze znanego sobie świata: ani zbiorników wodnych, które go
wypiastowały, ani dymiącej parą ziemi, ani Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze z otaczającego go
środowiska na zaginionej gdzieś planecie. Zwierzę zaczęło się miotać w ogromnej sali.
— Nic ciekawego — Bion popatrzył na Nikałaja Nikołajewicza. — Intelekt w zarodku.
— Jestem zadowolony z pańskiej pracy — uchylając się od dyskusji powiedział Nikołaj
Nikołajewicz. — Pozostali współpracownicy są jeszcze dalecy od rozpracowania kodów
rekonstrukcji.
— Myślę, Ŝe i u nich znajdzie się coś w tym rodzaju. — Bion wyłączył ekran. — W kosmosie
nie ma niczego nawet zbliŜonego pod względem złoŜoności do człowieka. Powinniśmy
wskrzeszać nie te stworzenia, a ludzi.
— Na razie tworzymy jedynie najprostsze oŜywające organizmy — zauwaŜył Nikołaj
Nikołajewicz.
— Tak. Ale moŜemy o wiele więcej. — Bion wyczekująco popatrzył na Nikołaja Nikołajewicza
swymi zielonymi oczyma. — I na tych samych zasadach. KaŜda Ŝywa komórka zdolna jest
odtworzyć całość — organizm, którego częścią kiedyś była. Pamięta tę całość w tysiącach
najdrobniejszych i złoŜonych szczegółów. Rzecz polega jedynie na udoskonaleniu techniki
pobudzenia pamięci komórki. Proponuję wydzielić samodzielną grupę badawczą, wolną od spraw
bieŜących, która opracowałaby ogólną teorię rekonstrukcji struktur organicznych i zajęła się
„wskrzeszaczem”.
— I włączyć do niej pana — uśmiechnął się Nikołaj Nikołajewicz. — Na razie nie moŜemy się
zgodzić na utworzenie takiej grupy. Laboratorium jest przeciąŜone. Na Ziemię powracają setki
ekspedycji z róŜnych planet. Dostarczają one niezliczoną ilość szczątków znalezionych tam form
Ŝycia. Ledwo nadąŜamy z ich oŜywianiem. O grupie zajmującej się tylko „wskrzeszaczem” dla
ludzi lub czystą teorią obecnie nie moŜe być nawet mowy. Mówię Panu o tym i sam ubolewam.
— I zabrania mi pan nawet myśleć o „wskrzeszaczu”‘?
— Dlaczego? — Nikołaj Nikołajewicz trzymał się jak lawniej prosto, unikając kłótni Nie mam
zamiaru skorzystać ze swych praw administracyjnych. Ale to nic powinno przeszkadzać w pana
codziennych obowiązkach.
PoŜegnali się.
Bion poszedł do swojego pokoju połoŜonego wewnątrz laboratorium, a Nikołaj Nikołajewicz
postawszy kilka minut w korytarzu, skierował się na drugi koniec ogromnego budynku.
Minęło kilka dni. Bion przy kaŜdej nadarzającej się okazji zaczynał z Nikołajem
Nikołajewiczem rozmowę o „wskrzeszaczu”. Ten, zmęczony sprawami bieŜącymi, postanowił z
nim szczerze porozmawiać. Pod koniec dnia, gdy zobaczył Biona wychodzącego z gabinetu do
swego pokoju, Nikołaj Nikołajewicz poszedł za nim.
Zapukał i od razu przez matowe szkło „spojrzała na niego twarz Biona. Malowało się na niej
przeraŜenie: widocznie Bion zupełnie nie oczekiwał spotkania z kierownikiem laboratorium — u
siebie i w tym czasie. Wargi jego złoŜyły się w jakieś słowo, ale minęło kilka minut, zanim
otworzył drzwi. W pokoju widoczne były ślady pospiesznie zamaskowanego nieporządku: do okna
przysunięto kilka nowiutkich analizatorów biologicznych, zza szafy prowadziły ku nim
—przewody, na stole leŜały porozrzucane schematy logiczne, kodujące mechanizmy, walało się
tam jeszcze mnóstwo innych przyrządów, dobrze znanych Nikołajowi Nikołajewiczowi z praktyki
oŜywiania.
— Ja do pana bez specjalnej potrzeby — wyczuwając niezręczność sytuacji zaczął Nikołaj
Nikołajewicz.
— Proszę wejść — Bion zaprosił go do pokoju. Zaproponował miejsce na tapczanie, na którym
pewnie spał, albowiem oprócz fotela w pokoju niczego więcej nie było. — Wiedziałem, Ŝe pan się
zjawi.
— Ach tak! — brwi Nikołaja Nikołajewicza uniosły się do góry.
— Pana niepokoi „wskrzeszacz”. Pan przyszedł tutaj z obawy, Ŝe mógłbym go stworzyć sam i
zrobić z nim coś
takiego, za co Pan jako naczelnik laboratorium będzie odpowiadać.
— Jest pan przenikliwy — Czując, Ŝe rozmowa moŜe się nie udać, odpowiedział Nikołaj
Nikołajewicz. — Jestem tu właśnie z tego powodu. Dałem panu ogromną samodzielność. I dąŜąc
ku jakimś tam swoim celom, usiłuje p8n skonstruować „wskrzeszacz”. Naturalne; Ŝe mnie to
niepokoi i interesuje.
— Bardziej niepokoi — zauwaŜył Bion.
— Niech będzie i tak — sucho odpowiedział Nikołaj Nikołajewicz. — Ale proszę spojrzeć na
wszystko z mojego punktu widzenia. JeŜeli rzeczywiście kierowałby się pan celami czysto
naukowymi, to nie przejawiałby takiego uporu. Zadręczył mnie pan dosłownie swymi rozmowami
o konieczności prac nad „wskrzeszaczem”. Co panu szkodzi poczekać, wysłuchać moich
dowodów — przecieŜ są oczywiste same w sobie. A teraz jestem po prostu oszołomiony: to, co
widzę u pana, to moŜe gotowe części „wskrzeszacza”, tylko nie zmontowane — ich funkcjonalna
rola jest zbyt jasna. Nic przypuszczałem, Ŝe pan zaszedł juŜ tak daleko. Dlaczego robi pan
wszystko w tajemnicy przede mną?
— Proszę mi wierzyć, nigdy nie przekroczę dopuszczalnych granic. A mówić konkretnie o
swoich celach na razie jeszcze nie mogę.
— I w ramach tego, co dopuszczalne jest wiele dziwnego — zauwaŜył Nikołaj Nikołajewicz. —
Ale cieszę się, Ŝe powiedział pan wreszcie przynajmniej część prawdy.
Po tej rozmowie przez kilka tygodni wszystko odbywało się na pozór normalnie. Nikołaj
Nikołajewicz witał się przy spotkaniu z Bionem, długo rozmawiali o sprawach bieŜących. Ale
pewnego razu, uporawszy się ze swoim zadaniem szybciej niŜ zwykle, Bion podszedł do Nikołaja
Nikołajwicza i poprosił o pozwolenie odejścia do siebie. PrzeciąŜony nawałem spraw Nikołaj
Nikołajewicz odruchowo wyraził zgodę, ale ledwie Bion się oddalił, coś go zaniepokoiło. Zostawił
swoje sprawy i poszedł za robotem.
Widział, jak za Bionem zatrzasnęły się drzwi. Podporządkowując się nieoczekiwanemu uczuciu
niepokoju Nikołaj Nikołajewicz kilka minut stał nieruchomo, potem przeszedł kilkadziesiąt
metrów po olbrzymim korytarzu, zatrzymał się i wolno poszedł z powrotem.
Usłyszał jakiś dźwięk i szybko się odwrócił: z pokoju Biona ktoś wychodził. Nikołaj
Nikołajewicz bez namysłu skierował się na jego spotkanie. Człowiek szedł bardzo szybko patrząc
prosto przed siebie. Jego twarz była blada i skupiona.
..Mało to dziwaków bywa u tego robota” — pomyślał Nikołaj Nikołajewicz, ale gdy podszedł
bliŜej, poznał, Ŝe coś zdecydowanie wyróŜnia tego człowieka, Ale co — nie mógł pojąć. Nikołaj
Nikołajewicz zamierzał zatrzymać go, zapytać. Ale on wyraźnie unikał spotkania z Nikołajem
Nikołajewiczem. Szybko skręcił na schody prowadzące do wyjścia z laboratorium i zniknął.
Minęło jeszcze kilka dni. Obraz tego człowieka nie wychodził Nikołajowi Nikołajewiczowi z
głowy. Zaniedbując inne sprawy starannie obserwował teraz Biona. W ciągu dwóch następnych
tygodni nic się nowego nic zdarzyło. Poczuł, jak niejasna nawet dla niego samego obawa zaczyna
go opuszczać. Ale pewnego razu, stojąc na końcu korytarza, znowu zobaczył, jak z pokoju Biona
wyszedł jakiś człowiek. Tak samo skoncentrowany, spieszący się do wyjścia z laboratorium. Nie
wchodził do pokoju robota — Nikołaj Nikołajewicz był o tym przekonany — ale wychodził z
niego, dziwny, jakby wyrwany z innego świata. Nikołaj Nikołajewicz omal nie krzyknął z powodu
nieoczekiwanego domysłu, który zdumiał nawet jego samego.
Po kilku minutach był juŜ u psychoanalityka laboratorium. Ten wysłuchał jego zawiłego potoku
słów i sucho zauwaŜył:
— Powinien mi pan powiedzieć o swoich podejrzeniach wcześniej.
Po kilku minutach byli juŜ koło pokoju Biona. Psychoanalityk zapukał, ale nikt nie
odpowiedział. Nikołaj Nikołajewicz zapukał ponownie. Ale cisza trwała nadal.
— Proszę otworzyć — krzyknął Nikołaj Nikołajewicz. — Pan nie ma do tego prawa.
— Proszę nie brać na siebie zbyt wiele — zaczął psychoanalityk. Nie jest pan nawet
człowiekiem.
Usłyszeli jedynie pośpieszne kroki za ścianą i miarowy warkot aparatu.
— Proszę otworzyć — krzyknął znowu Nikołaj Nikołajewicz i uderzył w drzwi. — Teraz
wszystko rozumiemy.
Warkot pracującego aparatu ucichł, znowu dały się słyszeć kroki i dźwięk rozłączanych
metalowych części.
Spojrzawszy na siebie Nikołaj Nikołajewicz i psychoanalityk zaczęli wyłamywać drzwi. Kiedy
zatrzeszczały i juŜ prawie się poddały, rozległ się głos Biona:
— Otworzę panom sam.
Blady, lecz uśmiechający się, stał na progu i nie śpieszył się ich przepuścić. Odepchnęli go i
wtargnęli do pokoju.
„Wskrzeszacz” był jeszcze na podłodze — Bionowi w pośpiechu nie udało się go
zdemontować. Ogromne, przypominające elipsę ciało pulsowało pod ciśnieniem mas
biologicznych. Niezliczone mechanizmy obliczeniowe, regulatory kodów biologicznych. Nikołaj
Nikołajewicz i psychoanalityk zatrzymali się przed maszyną.
— Pan oŜywia ludzi — wyszeptał Nikołaj Nikołajewicz. — A ze mną pan rozmawia o wadze i
konieczności badań.
Bion nic nie odpowiedział, widocznie zrozumiał, Ŝe zaprzeczać w tej sytuacji nie ma sensu.
— IleŜ lat, pytam, pan się tym zajmuje, ile lat prowadzi pan z nami tę grę?
— Grę? — Bion popatrzył na Nikołaja Nikołajewicza. Tak. Dlatego, Ŝe z tej maszyny
wychodzili nic ludzie z ludzką powłoką, ale nie ludzie. Prawa rekonstrukcji subtelnych ludzkich
struktur są jeszcze nieosiągalne ze względu na swą złoŜoność. I potrzeba wielu lat, aby je
wyjaśnić…
— Ja juŜ wszystko wyjaśniłem — przerwał mu Bion. — Zanim tacy jak pan rozwaŜali o
złoŜoności.
— Co pan brał do rekonstrukcji? — spytał Nikołaj Nikołajewicz.
— Części czaszki. Według moich obliczeń one się najbardziej nadają.
— Dlaczego wskrzeszeni unikali mnie?
— Dlatego, Ŝe im to wpoiłem. Unikają ludzi w ogóle, nie tylko pana. Powinni najpierw
przyzwyczaić się do ludzi.
— Czy opracował pan równieŜ program przystosowania wskrzeszonych do Ŝycia? — zapytał
psychoanalityk.
— Tak — odpowiedział Bion. — Zmuszony byłem to zrobić. Ich działania są na razie
nieuświadomione, a zachowanie kierowane jest po prostu przez zespół załoŜonych przeze mnie
programów i nic więcej. Ale jest to faza przygotowawcza do skoku w Ŝycie. Niedługo będzie im
się wydawać, Ŝe mieli dzieciństwo, przeszłość, Ŝe są zwykłymi ludźmi. Pracowałem nad tym nie
mniej, niŜ nad samym „wskrzeszaczem”, i proszę mi wierzyć, czegoś tam się nauczyłem.
— Mechaniczny awanturnik — wycedził przez zęby Nikołaj Nikołajewicz. — Nie znamy
jeszcze motywów pańskiego postępowania. Nawet jeśli nie brać tego pod uwagę, to gdzie jest
gwarancja, Ŝe ci ludzie będą zdolni wejść w nasze Ŝycie, Ŝe nie zostaną zgnieceni, zniszczeni przez
zmiany, które w nim zaszły! Dlaczego pan uwaŜa, Ŝe prawo decydowania o losach tych ludzi
naleŜy do pana? Jakie pan miał prawo dawać im drugie Ŝycie — nasz świat nie jest do tego
przystosowany! Czy pan zdaje sobie sprawę z tego, ile problemów rozwiązał od razu za
człowieka? Samodzielnie, bez Ŝadnego prawa do tego.
— Postaram się wszystko wyjaśnić — wymamrotał Bion.
— To zrobi pan później — przerwał mu Nikołaj Nikołajewicz.. — A teraz proszę powiedzieć,
kim są ci ludzie’?
— Nie mogę — Bion wyglądał Ŝałośnie. — Nie mogę, proszę mi wierzyć. Nie mogę tego teraz
zrobić.
— Nie panu o tym sądzić — powiedział psychoanalityk. — Pana obowiązkiem jest
podporządkować się nam.
— Tak. Ale tylko wtedy, gdy to przynosi korzyść.
— Weźmiemy losy tych ludzi w swoje ręce — powiedział Nikołaj Nikołajewicz. I w związku z
tym powinniśmy wiedzieć, jak weszli w nasze Ŝycie, kim są teraz. Jaka jest ich struktura
biologiczna, na czym polega odchylenie ich psychiki od normy. Uwierzyć w to, Ŝe są biologicznie
i psychicznie zdrowi nie mogę.
— Nie moŜecie teraz niczego Ŝądać ode mnie — krzyknął Bion. — Zniszczycie tylko
wszystko…
— Pan nie moŜe nie posłuchać — psychoanalityk chłodno i władczo patrzył na Biona.
Ten kilka minut walczył ze spojrzeniem psychoanalityka, a potem powiedział:
— Zbyt wielu rzeczy nie rozumiecie w zaistniałej sytuacji — w swoim czasie byliście bezsilni
wobec technicznych problemów „wskrzeszacza”, jesteście bezsilni równieŜ teraz wobec
psychologicznych i moralnych. Proszę was, nie przeszkadzajcie mi.
— Pan po prostu wyszedł spod kontroli — rzekł Nikołaj Nikołajewicz. — Idea słuŜby
człowiekowi w laboratorium rekonstrukcji Ŝywych form przybrała u pana postać idei
„wskrzeszacza”. Pan się nią zaraził, w pańskim pojęciu Ŝyć — znaczy wskrzeszać. Będzie pan
wskrzeszać do końca swego istnienia. Pan na siłę wpycha człowieka w drugie Ŝycie i mówi: Ŝyj. I
nie wie pan, czy jest to dla niego dobre, czy złe. Pański wynalazek jest przedwczesny. A moŜe
Zgłoś jeśli naruszono regulamin