Sri Nisargadatta Maharaj - Rozmowy z Medrcem.rtf

(404 KB) Pobierz

 

 

Śri Nisargadatta Maharaj

(1897-1981)

 

 

 

 

 

ROZMOWY Z MĘDRCEM
ROZMOWY              3

16 maja 1970 r.              3

2 czerwca 1970 r.              3

6 czerwca 1970 r.              4

27 czerwca 1970 r.              4

4 lipca 1970 r.              5

11 lipca 1970 r.              6

29 sierpnia 1970 r.              8

5 września 1970 r.              10

19 września 1970 r.              11

26 grudnia 1970 r.              12

2 stycznia 1971 r.              14

7 stycznia 1971 r.              16

16 stycznia 1971 r.              18

4 lutego 1971 r.              20

29 stycznia 1972 r.              21

8 kwietnia 1972 r.              22

NOWE ROZMOWY              25

8 sierpnia 1970 r.              25

15 sierpnia 1970 r.              26

30 stycznia 1971 r.              28

13 lutego 1971 r.              29

14 lutego 1971 r.              31

25 marca 1971 r.              32

3 kwietnia 1971 r.              33

8 kwietnia 1971 r.              35

6 listopada 1971 r.              36

9 listopada 1971 r.              38

13 listopada 1971 r.              39

20 listopada 1971 r              41

27 listopada 1971 r.              43

D O D A T E K              44


ROZMOWY16 maja 1970 r.

R o z m ó w c a: Wszyscy nauczyciele doradzają medytację. Jaki jest jej cel?

M a h a r a j: Znamy dobrze zewnętrzny świat wrażeń i czynności, słabo natomiast jest nam znany wewnętrzny świat, świat naszych myśli i uczuć. Pierwszy cel medytacji polega na tym, aby stać się świadomym swego wewnętrznego życia i dobrze je poznać. Ostatecznym celem medytacji jest dotarcie do źródła życia i świadomości. Umiejętność medytowania oddziałuje głęboko na charakter. Jesteśmy niewolnikami tego, czego nie znamy, zaś panami tego, co jest nam znane. Wszelkie nasze wady i słabe strony przezwyciężamy przez samo ich poznanie, przez wykrycie i zrozumienie przyczyn ich powstawania oraz ich skutków. To, co nieświadome wyzwala energię. Umysł wtedy uspokaja się.

R: Co daje spokój umysłu?

M: Gdy umysł jest uspokojony, poznajemy siebie jako czystych świadków. Zdobywamy dystans w stosunku do doświadczenia i doświadczającej osoby i stajemy z boku w czystej świadomości, która jest między jednym i drugim, ale i poza nimi. Osobowość nasza polegająca na samoidentyfikacji, na wyobrażeniu "jestem tym, jestem tamtym", trwa dalej, ale już jako część świata obiektywnego. Przestaje ona utożsamiać się ze świadkiem.

 

R: Wydaje mi się, że żyję na wielu poziomach, a każdy wymaga nakładu energii. Jaźń prawem swej natury raduje się każdą rzeczą i jej siły uchodzą na zewnątrz. Czy celem medytacji nie jest zatrzymanie energii na wyższych poziomach oraz popychanie jej ku górze, aby umożliwić rozwój tych wyższych poziomów?

M: Jest to sprawa nie tyle poziomów, co sprawa cech (gun). Medytacja jest działaniem harmonijnym (sattwicznym), zmierzającym do zupełnego wyeliminowania ciemnoty (tamasu) oraz namiętności (radżasu). A czysta harmonia (sattwa) to zupełna wolność od gnuśności i niepokoju.

 

R: W jaki sposób można wzmocnić i oczyścić sattwę?

M: Sattwa jest zawsze czysta i mocna. Jest jak słońce, które może wydawać się zaciemnione przez chmury albo kurz - jednak tylko temu, kto spogląda na nie z dołu. Należy zająć się przyczynami zaciemnienia, a nie słońcem.

 

R: Jakie korzyści daje sattwa?

M: A jakie są korzyści z prawdy, dobroci, harmonii czy piękna? Stanowią one cel same w sobie. Pojawiają się spontanicznie i bez wysiłku, gdy sprawy pozostawia się ich własnemu biegowi, bez wtrącania się do nich, bez unikania ich lub dopominania się o nie; gdy są po prostu tylko doświadczane w pełni świadomości. Taka świadomość sama stanowi sattwę. Nie posługuje się ludźmi ani przedmiotami, ale wypełnia je.

 

R: Skoro nie mogę osiągnąć sattwy, to czy powinnam zająć się tamasem i radżasem? Jak mam z nimi postępować?

M: Obserwować je w sobie i ich wpływ na siebie. Należy uświadomić sobie ich działanie, rozpoznawać ich obecność w myślach, słowach i czynach. Stopniowo ich wpływ na panią będzie malał i pojawi się w pani jasne światło sattwy. Nie jest to proces trudny ani długotrwały. Jedyny warunek powodzenia to powaga i żarliwość.

 

 

 

 

2 czerwca 1970 r.

R o z m ó w c a: W dzieciństwie popadałem często w stan pełnej szczęśliwości, graniczącej z ekstazą. Później to ustało. Odkąd jednak przyjechałem do Indii, stany takie pojawiają się znowu, zwłaszcza po nawiązaniu kontaktu z panem. Są one piękne lecz niestety nietrwałe. Pojawiają się i mijają, nigdy zaś nie wiadomo, kiedy wrócą.

M a h a r a j: Cóż może być stałego w umyśle, który sam w sobie nie jest stały?

 

R: W jaki sposób mógłbym umysł swój uczynić stałym?

M: Jakże to niestały umysł mógłby uczynić siebie stałym? Jasne jest, że nie może. Umyśl z natury swej podlega zmiennym stanom. Jedyne, co leży w pana możliwości, to przeniesienie ośrodka świadomości poza umysł.

 

R: Jak to się robi?

M: Należy porzucić wszelkie myśli z wyjątkiem jednej: myśli "jestem". Początkowo umysł będzie się buntował, ale cierpliwość i nieustępliwość powoli spowodują, że podda się i uspokoi. Gdy zaś się uspokoi, wszystko zacznie się dziać automatycznie, w sposób zupełnie naturalny, bez żadnej interwencji z pana strony.

 

R: Czy nie mógłbym uniknąć tej przewlekłej walki z własnym umysłem?

M: Tak, może pan. Niech pan po prostu przyjmie swoje życie takie, jakie ono jest, będąc przy tym czujnym i uważnym. Niech pan pozwoli, aby wszystko działo się tak, jak się dzieje, robiąc naturalne rzeczy w naturalny sposób, cierpiąc i radując się według tego, co życie przyniesie. Również taka może być droga.

 

R: W takim razie mogę ożenić się, mieć dzieci, prowadzić interesy...

M: Oczywiście. Może pan osiągnąć szczęście lub nie; niech pan to z góry założy.

 

R: Ale ja pragnę szczęścia.

M: Prawdziwego szczęścia nie można znaleźć w tym, co się zmienia i przemija. Przyjemności i przykrości nieuchronnie się przeplatają. Szczęście przychodzi z jaźni i wyłącznie w jaźni może być znalezione. Niech pan znajdzie swoje prawdziwe "ja"/swarupa/, a wszystko inne się pojawi.

 

R: Jeśli moje prawdziwe "ja" jest spokojem i miłością, to skąd tyle niepokoju?

M: To nieprawdziwa pana istota jest niespokojna ale jej odbicie w umyśle, ponieważ umysł jest niespokojny. Podobne to jest do odbicia księżyca w wodzie poruszanej podmuchem wiatru. Wiatr pożądań porusza umysł, a wydaje się, że to pańskie "ja", które jest tylko odbiciem jaźni w umyśle, ulega zmianom. Wszystkie te wyobrażenia o ruchu, o niepokoju, o przyjemności i przykrości znajdują się w umyśle. Jaźń jest poza umysłem, świadoma ale niezaangażowana.

 

R: Jak do niej dotrzeć?

M: Pan sam jest jaźnią - tu i teraz. Niech pan oderwie się od umysłu. Przekona się pan, że żyć świadomie lecz z dystansem, obserwując jak zdarzenia przychodzą i mijają, jest cechą pańskiej prawdziwej natury.

 

R: A jakie są inne jej cechy?

M: Cech jest niezliczona ilość. Niech pan osiągnie jedną, a osiągnie pan wszystkie.

 

R: Niech pan mi coś powie, co by mi pomogło.

M: Sam pan najlepiej wie, czego pan potrzebuje!

 

R: Jestem pełen niepokoju. Jak mógłbym osiągnąć spokój?

M: Do czego jest panu potrzebny spokój?

 

R: Do szczęścia.

M: Czy teraz nie jest pan szczęśliwy?

 

R: Nie, nie jestem.

M: Co czyni pana nieszczęśliwym?

 

R: Mam to, czego nie pragnę, a pragnę tego, czego nie mam.

M: Dlaczego pan tego nie odwróci? Niech pan pragnie tego, co pan ma, a nie dba o to, czego pan nie ma.

 

R: Pragnę tego, co jest przyjemne, a nie chce tego co przykre.

M: Skąd pan wie, co jest przyjemne a co nie jest?

 

R: Oczywiście z własnego doświadczenia.

M: Kierując się pamięcią, podążał pan za przyjemnością i wystrzegał się pan przykrości. Czy osiągnął pan sukces?

 

R: Nie. Przyjemności są nietrwałe, a cierpienie powraca.

M: jakiego rodzaju cierpienie?

 

R: Pragnienie przyjemności, lęk przed przykrością - jedno i drugie bolesne. Czy istnieje niczym nie zmącone szczęście?

M: Każda przyjemność, fizyczna czy psychiczna, wymaga jakiegoś podłoża. Podłoże, zarówno fizyczne jak psychiczne, jest materialne, wyczerpuje się i zużywa. Tym samym osiągana przyjemność ma z konieczności ograniczoną moc i trwałość. Cierpienie istnieje u źródeł wszystkich pańskich przyjemności. Pan pragnie przyjemności, ponieważ cierpi. Z drugiej strony samo poszukiwanie przyjemności, to także przyczyna cierpienia. Błędne koło.

 

R: Rozumiem mechanizm moich przywiązań, ale nie widzę drogi wyjścia.

M: Samo zbadanie tego mechanizmu wskazuje drogę. Przecież pańskie błędy są tylko w pana umyśle, który nigdy dotąd nie buntował się przeciwko błędom i nigdy nie próbował się z nimi uporać. Buntował się tylko przeciwko cierpieniu.

 

R: A więc nic mi nie pozostaje, jak żyć tak samo nadal.

M: Żyć czujnie. Niech pan zastanawia się, obserwuje, bada, jak najwięcej dowiaduje się na temat błędów oraz ich wpływu na pana i na innych. Przez poznanie błędów uwolni się pan od nich.

 

R: Kiedy analizuję siebie, dostrzegam, że niczego tak nie pragnę, jak stworzenia jakiegoś wiekopomnego dzieła, które by mnie przetrwało. Nawet gdy myślę o założeniu rodziny, o żonie i dziecku, wynika to z chęci utrwalenia mego istnienia.

M: Niech pan sobie zbuduje pomnik. W jaki sposób zamierza pan to uczynić?

 

R: Nieważne co zbuduję, byle to było trwałe.

M: Z pewnością sam pan dobrze wie, że nic nie jest trwałe. wszystko się zużywa, niszczeje, rozkłada. Sama więc podstawa, na której pan buduje, wskazuje drogę. Czy może pan zbudować coś, co przetrwa wszystko inne?

 

R: Intelektualnie i werbalnie uświadamiam sobie, że wszystko przemija. A jednak serce moje pragnie nieprzemijalności. Chcę stworzyć coś, co pozostanie.

M: W takim razie musi pan budować z trwałym materiału. Czym trwa...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin