Carlos Castaneda - Sztuka Śnienia.pdf

(890 KB) Pobierz
„SZTUKA ŚNIENIA”
„SZTUKA ŚNIENIA”
NOTA OD AUTORA
W ciągu minionych dwudziestu lat napisałem całą serię książek o naukach, które pobierałem u
meksykańskiego Indianina Yaqui, czarownika don Juana Matusa. W książkach tych wyjaśniłem, że
wprowadził mnie on w tajniki magii; nie takiej jednak, jak ją na ogół rozumiemy w odniesieniu do
naszego rzeczywistego świata, polegającej na wykorzystywaniu nadprzyrodzonych zdolności
przeciwko innym czy wywoływaniu duchów poprzez rzucanie zaklęć i uroków albo odprawianiu
rytuałów mających przynieść nadprzyrodzone rezultaty. Dla don Juana magia była aktem
urzeczywistnienia pewnych szczególnych, teoretycznych i praktycznych przesłanek dotyczących
natury i roli postrzegania w kształtowaniu wszechświata, który nas otacza.
Klasyfikując wiedzę don Juana, kierowałem się jego sugestiami i zrezygnowałem z używania terminu
szamanizm, który jest kategorią właściwą antropologii. Nazywałem ją przez cały czas dokładnie tak,
jak on sam ją nazywał: magią. Jednakże po dokładnym zastanowieniu zdałem sobie sprawę, że
nazywanie tej wiedzy magią jeszcze bardziej zaciemnia i tak niejasne zjawiska, które don Juan
przedstawiał mi w swoich naukach.
W pracach antropologicznych szamanizm opisuje się jako zespół wierzeń mieszkańców północnej
Azji, powszechny również wśród pewnych indiańskich plemion w północnej Ameryce. Twierdzą oni, że
dokoła nas roztacza się niewidzialny świat duchów naszych przodków – złych i dobrych – że duchy te
mogą być wzywane lub kontrolowane przez wtajemniczonych, którzy są pośrednikami między
wymiarem naturalnym i nadprzyrodzonym.
Don Juan rzeczywiście był pośrednikiem między światem rzeczywistym a pewnym niewidzialnym
światem, którego nie nazywał nadprzyrodzonym, lecz drugą uwagą. Zadaniem don Juana jako
nauczyciela było udostępnienie mi tej konfiguracji. W moich poprzednich pracach opisałem jego
metody nauczania, które miały doprowadzić do osiągnięcia tego celu, oraz sztuki magii, w których się
ćwiczyłem pod jego kierunkiem. Najważniejsza z nich zwana jest sztuką śnienia.
Don Juan twierdził, że nasz świat, który według naszych przekonań jest niepowtarzalny i absolutny,
stanowi zaledwie jeden element następujących po sobie kolejno światów; przypomina to warstwową
strukturę cebuli. Zapewniał też, że choć jesteśmy energetycznie uwarunkowani do postrzegania
wyłącznie naszego świata, to mamy jednak możliwości przeniknięcia do owych innych wymiarów; są
one równie rzeczywiste, niepowtarzalne, absolutne i pasjonujące, jak nasz własny świat.
Don Juan wyjaśnił mi, że aby móc postrzegać te inne wymiary, musimy nie tylko tego pragnąć, ale
także dysponować wystarczającą ilością energii, by je pochwycić. Ich istnienie jest niezmienne i
niezależne od naszej świadomości, a brak dostępu do nich jest wyłącznie konsekwencją naszych
uwarunkowań energetycznych. Innymi słowy, uwarunkowania te zmuszają nas do uznawania, że nasz
rzeczywisty świat jest jedynym możliwym światem.
Don Juan stwierdził, że czarownicy, którzy żyli w czasach starożytnych, wierzyli, iż te uwarunkowania
można zmienić, i rozwinęli zestaw ćwiczeń mających na celu odmienne uwarunkowanie naszych
energetycznych możliwości postrzegania. Ćwiczenia te nazwali sztuką śnienia. Teraz, z perspektywy
czasu, uświadamiam sobie, że don Juan najtrafniej określił śnienie, gdy nazwał je wrotami do
nieskończoności". Zwróciłem mu wtedy uwagę, iż owa metafora nic mi nie mówi.
– A więc zrezygnujmy z metafor – zgodził się don Juan. – Powiedzmy, że śnienie jest praktycznym
sposobem czarowników na wykorzystanie zwykłych snów.
– Ale jak można praktycznie wykorzystać zwykłe sny? – zapytałem.
– Słowa zawsze nas mylą – powiedział don Juan. – Mój nauczyciel próbował opisać mi śnienie,
mówiąc, że w ten sposób czarownicy mówią światu dobranoc. Starał się, oczywiście, dopasować swój
opis do moich zdolności pojmowania. Ja postępuję teraz tak samo z tobą.
Przy innej okazji don Juan powiedział:
– Śnienia można tylko doświadczyć. Śnienie to nie to samo, co mieć sny. Nie jest to również sen na
jawie ani wyrażanie życzeń, ani też wyobraźnia. Poprzez śnienie możemy postrzegać inne światy,
które, rzecz jasna, możemy opisać, ale nie możemy opisać tego, co pozwala nam je postrzegać.
Możemy jednak czuć, jak śnienie otwiera dla nas te inne wymiary. Śnienie wydaje się wrażeniem –
procesem w naszym ciele, świadomością w naszym umyśle.
W trakcie swoich ogólnych nauk don Juan dokładnie wyjaśniał mi zasady, przesłanki i ćwiczenia w
sztuce śnienia. Jego nauki dzieliły się na dwie części. Pierwsza dotyczyła procedur śnienia, a druga
czysto abstrakcyjnych objaśnień tych procedur. Stosowana przez niego metoda nauczania polegała
na naprzemiennym wzbudzaniu mojego zaciekawienia abstrakcyjnymi zasadami śnienia i później
ułatwianiu mi znajdowania ujścia dla niego poprzez ćwiczenia.
Opisałem to już na tyle szczegółowo, na ile tylko mogłem. Przedstawiłem również środowisko
czarowników, w którym umieścił mnie don Juan, abym studiował Jego sztukę. Moje kontakty z tym
środowiskiem były przedmiotem mojego szczególnego zainteresowania, ponieważ miały miejsce
wyłącznie w drugiej uwadze. W środowisku tym miałem styczność z dziesięcioma kobietami i pięcioma
mężczyznami – czarownikami i towarzyszami don Juana, a także z czterema młodymi mężczyznami i
czterema młodymi kobietami, którzy byli jego uczniami.
Don Juan zebrał tych ludzi krótko po tym, jak ja sam znalazłem się w jego świecie. Wyjaśnił mi, że
tworzą oni tradycyjną grupę czarowników – replikę jego własnej grupy – a ja mam im przewodzić.
Jednakże w trakcie pracy ze mną don Juan odkrył, że jestem inny, niż się tego spodziewał. Wyjaśnił tę
różnicę w kategoriach konfiguracji energii widocznej tylko dla czarowników; nie miałem czterech
komór energetycznych, tak jak on sam, a tylko trzy. Don Juan pomylił się, mając nadzieję, że taką
konfigurację można poprawić; zupełnie nie potrafiłem współdziałać z ową grupą ośmiu uczniów ani jej
przewodniczyć. Don Juan stanął więc przed koniecznością zebrania jeszcze jednej grupy ludzi,
bliższej mojej strukturze energetycznej.
Pisałem szeroko o tych zdarzeniach, ale nigdy nie wymieniłem tej drugiej grupy uczniów; don Juan nie
pozwolił mi na to. Argumentował, że znajdowali się oni wyłącznie w moim polu działania, a według
naszej umowy miałem pisać o jego polu działania, nie moim.
Ta druga grupa uczniów była niezwykle zwarta. Liczyła tylko trzech członków. Należeli do niej Florinda
Grau – śniąca, Taisha Abelar – zwiadowca, i Carol Tiggs – kobieta nagual.
Obcowaliśmy ze sobą wyłącznie w drugiej uwadze. W świecie rzeczywistym nie mieliśmy o sobie
nawet mglistego wyobrażenia. Jeśli zaś chodzi o nasze relacje z don Juanem, nie było tam miejsca na
żadne niejasności. Wkładał wielki wysiłek w to, by wyćwiczyć nas wszystkich jednakowo. Niemniej
jednak, gdy czas don Juana dobiegał końca, psychologiczne napięcie wynikające z jego odejścia
zaczęło burzyć sztywne granice drugiej uwagi. W rezultacie nasze wzajemne kontakty zaczęły w
sposób niezamierzony przenikać w sferę świata rzeczywistego i wtedy się spotkaliśmy, jak nam się
zdawało, po raz pierwszy.
Żadne z nas nie uświadamiało sobie, jak głębokie i żmudne były nasze wspólne działania w drugiej
uwadze. Ponieważ każde z nas pracowało naukowo, byliśmy więcej niż zaszokowani, gdy okazało się,
że spotykaliśmy się już wcześniej. Było to dla nas – i nadal jest, rzecz jasna – rozumowo nie do
przyjęcia, a jednak wiemy, że tego właśnie doświadczyliśmy. I tak pozostała nam nie dająca spokoju
wiedza o tym, że ludzka psychika jest nieskończenie bardziej złożona, niż pozwala nam wierzyć nasze
wykształcenie uniwersyteckie i zdrowy rozum.
Kiedyś razem poprosiliśmy don Juana, by rzucił nieco światła na nasz problem. Odrzekł, że ma dwie
możliwości wyjaśnienia nam tego zjawiska. Pierwsze wyjaśnienie prowadzi do naszej zranionej
racjonalności i składają do kupy – druga uwaga jest stanem świadomości równie iluzorycznym, niczym
słoń latający po niebie, a wszystko to, czego rzekomo doświadczyliśmy w tym stanie, było wytworem
hipnotycznej sugestii. Drugie wyjaśnienie będzie zgodne z rozumieniem czarowników stosujących
śnienie –jest to energetyczna konfiguracja świadomości.
Jednak podczas wykonywania zadań związanych ze śnieniem, bariera drugiej uwagi pozostawała nie
zmieniona. Zawsze, gdy wkraczałem w śnienie, wkraczałem także w drugą uwagę, przebudzenie ze
śnienia niekoniecznie oznaczało wyjście z drugiej uwagi. Przez cale lata pamiętałem jedynie drobne
fragmenty moich doświadczeń w śnieniu. Większość z tego, co robiłem, była dla mnie energetycznie
niedostępna. Potrzebowałem piętnastu lat nieprzerwanej pracy – od roku 1973 do 1988, by zebrać
wystarczająco dużo energii i odtworzyć w moim umyśle kolejność tych wszystkich zdarzeń.
Przypominałem sobie wówczas całe cykle śnienia, jeden po drugim, i w końcu mogłem wypełnić
pozorne luki w mojej pamięci. W ten sposób dostrzegłem wewnętrzną ciągłość łączącą kolejne lekcje
don Juana o sztuce śnienia; ciągłość, którą utraciłem, ponieważ za jego sprawą kluczyłem między
świadomością świata rzeczywistego a świadomością drugiej uwagi. Ta praca jest rezultatem owego
procesu odtwarzania zdarzeń.
Wszystko to prowadzi do ostatniej części mojego wstępu, a mianowicie wyjawienia powodu do
napisania tej książki. Znając większą część nauk don Juana dotyczących sztuki śnienia, chciałbym
wyjaśnić w następnej pracy, jaka jest obecna sytuacja i co pochłania jego ostatnich czterech uczniów
– Florindę Grau, Taishę Abelar, Carol Tiggs i mnie samego. Ale zanim opiszę i wyjaśnię, dokąd
doszliśmy pod kierunkiem don Juana i jaki wywarł on na nas wpływ, muszę zweryfikować – w świetle
tego, co teraz mi wiadomo – te partie lekcji don Juana o śnieniu, do których do tej pory nie miałem
dostępu.
Jednakże ostateczną decyzję, by napisać tę pracę, podjąłem dzięki Carol Tiggs. Uważa ona, że
objaśnienie świata, który dzięki don Juanowi stał się naszym dziedzictwem, jest najwyższym wyrazem
naszej wdzięczności dla niego i naszego oddania dla jego niestrudzonych poszukiwań.
ROZDZIAŁ I: CZAROWNICY STAROŻYTNOŚCI: WSTĘP
Don Juan niezmiennie podkreślał, że wszystko, czego mnie uczy, zostało przewidziane i opracowane
przez ludzi zwanych przez niego czarownikami starożytności. Dał mi wyraźnie do zrozumienia, iż
między owymi czarownikami a tymi z ery nowożytnej istnieją zasadnicze różnice. Czarowników
starożytności określił jako ludzi, którzy żyli w Meksyku prawdopodobnie już tysiące lat przed
hiszpańskimi konkwistadorami i których najważniejszym dokonaniem było stworzenie podstaw magii
ze szczególnym uwzględnieniem jej praktyczności i konkretności. Przedstawił ich jako ludzi
błyskotliwych, lecz pozbawionych mądrości. Współczesnych zaś czarowników don Juan opisał jako
ludzi słynących ze zdrowego rozsądku i zdolności do zmieniania i poprawiania reguł magii, jeśli tylko
uznają to za konieczne.
Wyjaśnił mi, że podwaliny śnienia przynależne magii zrodziły się w sposób naturalny w umysłach
czarowników starożytności i dzięki nim ugruntowały. Z konieczności więc – gdyż owe przesłanki są
kluczem do wyjaśnienia i zrozumienia śnienia – musiałem raz jeszcze o nich napisać. Dlatego też
większa część tej książki jest rozszerzeniem tego, co prezentowałem już w moich wcześniejszych
pracach.
Podczas jednej z naszych rozmów don Juan stwierdził, iż aby ocenić pozycję śniących i samego
śnienia, należy zrozumieć dążenia współczesnych czarowników do przesunięcia magii od
konkretności w stronę abstrakcji.
– Co nazywasz konkretnością, don Juanie? – zapytałem.
– Praktyczną stronę magii – odparł. – Obsesyjne trwanie umysłu przy praktyce i technice, niczym nie
uzasadnione oddziaływanie na ludzi. Wszystko to należało do królestwa czarowników starożytności.
– A co nazywasz abstrakcją?
– Poszukiwanie wolności, wolności postrzegania wszystkiego, co jest dostępne człowieczeństwu, bez
jakichkolwiek obsesji. Twierdzę, że współcześni czarownicy poszukują abstrakcji, ponieważ szukają
wolności; nie interesują ich konkretne zdobycze. Nie pełnią żadnych funkcji społecznych, tak jak to
było w przypadku czarowników przeszłości. Tak więc nigdy nie spotkasz takiego, który byłby
oficjalnym widzącym lub urzędującym czarownikiem.
– Chodzi ci o to, don Juanie, że przeszłość nie ma żadnego znaczenia dla współczesnych
czarowników?
– Z pewnością ma znaczenie. Nie lubimy jedynie jej posmaku. Osobiście brzydzę się ciemną stroną
umysłu i jego obsesją śmierci. Lubię natomiast ogrom myśli. Pomijając jednak moje sympatie i
antypatie, jestem winien czarownikom starożytności należny im szacunek, gdyż właśnie oni pierwsi
odkryli i robili to wszystko, co wiemy i robimy dzisiaj.
Don Juan wyjaśnił, że ich najważniejszym osiągnięciem było dostrzeżenie energetycznej natury
rzeczy. Odkrycie to było tak doniosłe, iż uczyniono z niego podstawową przesłankę magii. W
dzisiejszych czasach czarownicy, poświęciwszy całe swe życie twardej dyscyplinie i ćwiczeniom,
rzeczywiście osiągają zdolność postrzegania natury rzeczy, zdolność, którą nazywają widzeniem.
– Jakie znaczenie mogłoby mieć dla mnie postrzeganie energetycznej natury rzeczy? – zapytałem
kiedyś don Juana.
– Takie, że postrzegałbyś bezpośrednio samą energię – odparł. – Dzięki oddzieleniu społecznej strony
postrzegania, zrozumiałbyś naturę wszystkiego. Cokolwiek bowiem postrzegamy, jest energią.
Ponieważ jednak nie możemy jej bezpośrednio dostrzec, przetwarzamy naszą percepcję tak, by
pasowała do pełnego wzorca. Ów wzorzec jest właśnie społeczną stroną postrzegania, którą musisz
oddzielić.
– Dlaczego muszę ją oddzielić?
– Ponieważ celowo zmniejsza ona zakres tego, co może być postrzegane, i każe nam wierzyć, że
wzorzec, do którego dopasowaliśmy naszą percepcję, jest wszystkim, co istnieje. Jestem przekonany,
że po to, by człowiek mógł przetrwać w dzisiejszych czasach, zmiana postrzegania musi nastąpić u jej
społecznej podstawy.
– A co jest społeczną podstawą postrzegania, don Juanie?
– Naturalne przekonanie, że świat jest zbudowany z konkretnych obiektów. Nazywam to podstawą
społeczną, ponieważ nasze otoczenie nie ustaje w szaleńczych wysiłkach ukazania nam świata
właśnie takim, jakim go widzimy.
– Jak zatem powinniśmy postrzegać świat?
– Wszystko jest energią. Cały wszechświat jest energią. Społeczna podstawa naszej percepcji
powinna być naturalnym przekonaniem, że energia jest wszystkim, co istnieje. Należałoby podjąć
ogromny wysiłek ukazania nam energii jako energii. Wtedy mielibyśmy w ręku obie możliwości.
– Czy to możliwe, by nauczyć ludzi postrzegać w taki sposób? – zapytałem.
Don Juan powiedział, że to możliwe i że właśnie robi to ze mną i innymi uczniami. Naucza nas
nowego sposobu postrzegania. Po pierwsze, poprzez uświadomienie nam, że to, co postrzegamy,
przetwarzamy i dopasowujemy do pewnego wzorca; po drugie, poprzez szaleńcze wysiłki, by ukazać
nam energię bezpośrednio. Don Juan zapewnił mnie, że jego metoda jest bardzo zbliżona do tej,
której używa się, by nauczyć nas postrzegania świata naszej codziennej, powszedniej rzeczywistości.
Według koncepcji don Juana swoiste usidlenie w procesie przetwarzania naszej percepcji w celu
dopasowania jej do społecznego wzorca traci na sile w momencie, gdy zdajemy sobie sprawę, iż
zaakceptowaliśmy ten wzorzec jako dziedzictwo naszych przodków, nie zadając sobie nawet trudu, by
go zbadać.
– Postrzeganie świata jako świata przedmiotów, które były albo pozytywne, albo negatywne, było bez
wątpienia konieczne, aby nasi przodkowie mogli przetrwać – powiedział don Juan. – Obecnie, po
upływie tysięcy lat takiego postrzegania świata, jesteśmy zmuszeni wierzyć, że jest on zbudowany z
obiektów.
– Nie potrafię wyobrazić sobie świata w inny sposób, don Juanie – stwierdziłem z żalem. – Jest to bez
wątpienia świat obiektów. By to udowodnić, wystarczy zderzyć się z nimi.
– Oczywiście, że jest to świat obiektów. Nie kwestionujemy tego.
– Więc o co ci właściwie chodzi?
– O to, że przede wszystkim jest to świat energii, a potem dopiero świat obiektów. Jeśli od samego
początku nie założymy, iż jest to świat energii, nigdy nie będziemy w stanie dostrzec jej w sposób
bezpośredni. Zawsze będzie powstrzymywać nas naturalne przekonanie o realności i twardości
obiektów, na co właśnie zwróciłeś uwagę.
Jego argument był dla mnie całkowicie niepojęty. Wtedy jeszcze mój umysł odrzucał każdy sposób
rozumienia świata różniący się od tego, który znałem. Twierdzenia don Juana były dla mnie zupełnie
obce; nie mogłem ich zaakceptować, lecz również nie mogłem odrzucić.
– Postrzegamy tak, jak postrzega drapieżca – po wiedział mi pewnego razu don Juan. – Jest to
bardzo skuteczny sposób oceniania i klasyfikowania żywność i niebezpieczeństwa. Lecz nie jest to
jedyny sposób postrzegania, z którego potrafimy korzystać. Jest jeszcze jeden: ten, z którym cię
właśnie zapoznaję. Jest to akt bezpośredniego postrzegania istoty wszechrzeczy, energii samej w
sobie. Postrzeganie istoty wszechrzeczy sprawi, że zrozumiemy świat, sklasyfikujemy go i opiszemy
za pomocą całkowicie nowych, bardziej pasjonujących i wyszukanych terminów – stwierdził don Juan.
Do tych bardziej wyszukanych terminów należały wyrażenia, których nauczyli don Juana jego
poprzednicy. Nawiązywały one do prawd magii nie mających żadnych racjonalnych podstaw i
jakichkolwiek związków z faktami świata naszej codzienności, lecz będących oczywistymi prawdami
dla czarowników, którzy postrzegają energię i widzą istotę wszechrzeczy.
Dla takich czarowników najbardziej znaczącym aktem magii jest widzenie istoty wszechświata. Don
Juan uważał, że najlepiej opisali ją czarownicy starożytności, którzy widzieli ją jako pierwsi. Twierdzili
oni, że istota wszechświata przypomina świetliste nici biegnące w nieskończoność we wszystkich
kierunkach; jaśniejące włókna świadome swego istnienia w sposób niepojęty dla ludzkiego umysłu.
Od widzenia istoty wszechświata czarownicy starożytności przeszli do widzenia energetycznej istoty
człowieka. Don Juan twierdził, że opisywali oni człowieka jako jaśniejący kształt przypominający
gigantyczne jajo i nazywali go świetlistym jajem.
– Gdy czarownicy widzą istotę ludzką – powiedział don Juan – widzą unoszący się, olbrzymi, świetlisty
kształt, który poruszając się, ryje głęboką bruzdę w energii ziemi. Wygląda to tak, jakby ów kształt miał
korzeń i wlókł go za sobą.
Don Juan miał wrażenie, że nasz kształt energetyczny nieustannie zmienia się w czasie. Powiedział,
że każdy widzący, którego znał, włączając w to siebie, widzi kształt istoty ludzkiej jako przypominający
bardziej kulę albo kamień nagrobny niż jajo. Jednak od czasu do czasu, z nie znanych sobie przyczyn,
czarownicy widzą osobę, której energia przybiera kształt jaja. Don Juan sugerował, że ludzie w
kształcie jaja są bardziej podobni do ludzi z dalekiej przeszłości niż pozostali.
W trakcie swoich nauk don Juan wielokrotnie prezentował i objaśniał to, co uważał za decydujące
odkrycie czarowników starożytności. Nazywał to fundamentalną cechą istoty ludzkiej jako świetlistej
kuli. Chodziło o okrągły, niezwykle jasny punkt wielkości piłki tenisowej tkwiący na stałe wewnątrz
świetlistej kuli, przy samej jej powierzchni, jakieś dwie stopy za wzgórkiem prawej łopatki.
Ponieważ za pierwszym razem miałem trudności z wyobrażeniem sobie tego, co usłyszałem, don
Juan wyjaśnił, że świetlista kula jest dużo większa od ludzkiego ciała, a punkt niezwykłej jasności jest
częścią tej kuli energii i jest zlokalizowany na wysokości łopatki w odległości wyprostowanego
ramienia za plecami. Potem powiedział, że dawni czarownicy, widząc jego funkcję, nazwali go
punktem połączenia.
– Jaka jest funkcja punktu połączenia? – zapytałem.
– Sprawia, że postrzegamy – odpowiedział. – Dawni czarownicy widzieli, że tam właśnie, w tym
punkcie, świetliste włókna łączą się w percepcję. Widząc, że wszystkie żywe istoty mają taki jasny
punkt, dawni czarownicy przypuszczali, iż wszelkie postrzeganie musi zachodzić właśnie tam, w
sposób właściwy danej istocie.
– A co takiego dawni czarownicy widzieli, że doszli do wniosku, iż postrzeganie zachodzi właśnie w
owym punkcie połączenia? – zapytałem.
Odpowiedział mi, że najpierw widzieli, iż spośród milionów świetlistych włókien wszechświata
przepływających przez świetlistą kulę jedynie nieliczne przechodzą przez punkt połączenia, czego się
zresztą można było spodziewać, gdyż jest on niewielki w porównaniu z całością.
Następnie widzieli, że punkt połączenia otacza zawsze kulista poświata, która wzmacnia jasność
włókien przepływających przez kulę.
W końcu widzieli dwie rzeczy. Po pierwsze, punkt połączenia u człowieka może oddalać się od
miejsca, w którym jest zazwyczaj ulokowany. Po drugie, gdy punkt połączenia znajduje się w swym
zwykłym położeniu, percepcja i świadomość wydają się normalne, sądząc z normalnego zachowania
obserwowanych. Gdy jednak punkt połączenia i otaczająca go kulista poświata zmienią swoje
położenie, niezwykłe zachowanie ludzi z tak przesuniętym punktem zdaje się zaświadczać, iż zmienia
się również ich świadomość i postrzegają oni odmiennie niż zazwyczaj.
Dawni czarownicy doszli więc do wniosku, że im większe jest przemieszczenie punktu połączenia u
człowieka, tym bardziej niezwykłe staje się jego zachowanie i najwyraźniej również jego świadomość i
percepcja.
– Zauważ, że gdy mówię o widzeniu, zawsze używam wyrażenia “przypomina" lub “wydaje się" –
zwrócił uwagę don Juan. – Wszystko, co ktoś widzi, jest tak niepowtarzalne, iż nie można mówić o tym
inaczej, niż tylko porównując z tym, co jest nam znane.
Don Juan powiedział, że najbardziej odpowiednim przykładem owej trudności jest sposób, w jaki
czarownicy mówią o punkcie połączenia i otaczającej go poświacie. Opisują je jako jasność, chociaż
nie mogą być jasnością w dosłownym tego słowa znaczeniu – widzenie nie polega bowiem na
dostrzeganiu za pomocą wzroku. Niemniej jednak muszą uwypuklić różnicę pomiędzy nimi, punkt
połączenia opisują więc jako plamę światła, a otaczający go blask jako aureolę, poświatę. Don Juan
stwierdził, że jesteśmy istotami tak uzależnionymi od wzroku, tak zdominowanymi przez patrzenie
oczami drapieżcy, iż wszystko, co widzimy, musi być wyrażone za pomocą terminów dostępnych
normalnie widzącemu drapieżcy. Don Juan powiedział, że później, gdy czarownicy widzieli już, jaką
rolę może odgrywać punkt połączenia i otaczający go blask, poszli w swych wyjaśnieniach dalej.
Wysunęli przypuszczenie, że punkt połączenia poprzez skupianie swojej poświaty na włóknach energii
wszechświata, które przez niego przechodzą, automatycznie i spontanicznie łączy je w ciągłą
percepcję świata.
– W jaki sposób włókna, o których mówiłeś, łączone są w ciągłą percepcję świata? – zapytałem.
– Tego nikt nie może wiedzieć – odparł z przekonaniem. – Czarownicy widzą ruch energii, lecz
widzenie tego ruchu nie wystarczy, by odpowiedzieć, jak i dlaczego energia się porusza.
Don Juan stwierdził, że dawni czarownicy widzieli, jak miliony włókien świadomej energii przechodzą
przez punkt połączenia, i założyli, że łączą się one i gromadzą w poświacie, która go otacza. Widzieli
także, iż poświata jest mocno zamglona u ludzi nieprzytomnych lub będących u kresu życia, i w ogóle
brak jej w martwych ciałach, doszli więc do przekonania, że owa poświata jest świadomością.
– A co z punktem połączenia? – zapytałem. – Czy jego również nie ma w martwym ciele?
Don Juan odparł, że u nieżywej istoty nie ma nawet śladu punktu połączenia i otaczającej go poświaty,
gdyż są one oznaką życia i świadomości. Czarownicy przeszłości doszli zatem do nieuniknionego
wniosku, że świadomość i percepcja idą ze sobą w parze i są ściśle związane z punktem połączenia i
jego poświatą.
– Czy istnieje możliwość, że czarownicy starożytności pomylili się w swoim widzeniu? – zapytałem.
– Nie potrafię wyjaśnić dlaczego, lecz nie istnieje nawet najmniejsze prawdopodobieństwo, by
czarownicy mogli się mylić w swoim widzeniu – powiedział don Juan nie znoszącym sprzeciwu tonem.
– Co prawda, wnioski, które czarownik wysnuwa ze swego widzenia, mogą być mylne, gdyby okazał
się on człowiekiem naiwnym i prymitywnym. Aby uniknąć takiej katastrofy, czarownicy muszą
doskonalić swoje umysły najlepiej jak potrafią i w każdej dostępnej im formie.
Don Juan spuścił nieco z tonu i zauważył, że niewątpliwie byłoby o całe niebo bezpieczniej, gdyby
czarownicy pozostawali wyłącznie na poziomie opisu widzenia, lecz pokusa wyciągania wniosków i
wyjaśniania, chociażby tylko na własny użytek, jest zbyt silna.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin