To jedzenie ograniczaj !!
Czerwone mięso
Ze względu na białko o wysokiej wartości biologicznej oraz zawartość żelaza i witamin - B12, A i E, czerwone mięso to wartościowy produkt spożywczy. Niestety to też pokarm tłusty, wysokoenergetyczny, o dużej zawartości nasyconych kwasów tłuszczowych i cholesterolu. Spożywanie białka i żelaza w nadmiarze również może mieć negatywne konsekwencje zdrowotne. Czerwone mięso powinniśmy ograniczyć do jednej, maksymalnie dwóch porcji w tygodniu.
Drób ze skórą
Wielu z nas właśnie skórkę z drobiu lubi najbardziej. Szczególnie, gdy jest chrupiąca. Niestety to część najbardziej zasobna w tłuszcz i cholesterol. Zdecydowanie powinny unikać jej osoby z chorobami sercowo-naczyniowymi, a także wszyscy na diecie odchudzającej. Osoby zdrowe i szczupłe muszą pamiętać, że skóra i tłuszczowa tkanka podskórna to miejsca, gdzie gromadzą się toksyny. Oczywiście, jeśli chrupiącą skórkę zjemy raz na jakiś czas - nic się nie stanie, ale robiąc to regularnie - tylko sobie szkodzimy.
Śmietana to wartościowy produkt, ale stosowany w nadmiarze przemyca do diety nadprogramowe kalorie, nasycone kwasy tłuszczowe i cholesterol. Ograniczmy jej stosowanie, 1 - 2 razy w tygodniu w zupełności wystarczy. Wybierajmy też chudsze wersje. Na co dzień można ją zastąpić jogurtem naturalnym lub gęstym - greckim lub bałkańskim.
Z uwagi na obecność witaminy B12 oraz wysoką zawartość wapnia, sery w małych ilościach mogą gościć na naszym stole dość często - chyba że jesteśmy na diecie lub cierpimy na schorzenia przewodu pokarmowego, nadciśnienie czy hipercholesterolemię. Na co dzień najlepiej wybierać chudsze gatunki, a te najtłustsze - zostawić sobie na specjalne okazje i jeść je raz w tygodniu. Dotyczy to szczególnie serów pleśniowych i wędzonych, które nie należą do najzdrowszych produktów. Topione serki, z uwagi na niską wartość odżywczą i wysoki stopień przetworzenia, stosujemy najrzadziej lub eliminujemy całkowicie.
Wszyscy wiedzą że to bomba kaloryczna, zapominamy jednak, że ich wartość odżywcza jest bardzo niska i w zasadzie nie są nam potrzebne do życia. W zależności od rodzaju słodkości - mogą dostarczać nam kwasów tłuszczowych nasyconych oraz trans, dodatków spożywczych oraz różnych rodzajów cukrów prostych. Lepiej zostawić je na specjalne okazje (niedziela) i na ogół zastępować je naturalnymi słodkościami - deserami mleczno-owocowymi, suszonymi owocami czy miodem.
Chociaż większość z nich reklamowanych jest jako pełnowartościowe produkty spożywcze, a nawet zdrowsza alternatywa dla kanapek na śniadanie - trzeba być sceptycznym i czytać etykiety. Część z nich to produkty wysokoenergetyczne o niskiej wartości odżywczej, a konkretnie mieszanina cukru, soli i oczyszczonej mąki - czyli niewiele ma to wspólnego z naturalnymi płatkami zbożowymi. Dodatkowo w procesie prażenia powstają znaczne ilości szkodliwego akrylamidu - tej samej substancji, która obecna jest w słonych chrupkach i innych tego typu przekąskach. W zasadzie najlepiej całkowicie ich unikać, chyba że 1-2 razy w miesiącu zjemy je w charakterze łakoci.
Wędzenie nadaje wyjątkowy smak produktom mięsnym i serom. Niestety pozostałości dymu wędzarniczego, osadzone na żywności, nie pozostają bez wpływu na zdrowie. Cząsteczki te mogą być toksyczne, szczególnie dla żołądka i jelita grubego, przyczyniając się do rozwoju nowotworów. Dlatego jedzmy je z umiarem, nie częściej niż dwa razy w tygodniu i w małych ilościach.
Pyszne i kuszące, szczególnie, gdy rano są jeszcze ciepłe w piekarni. Ale niestety, zawierają przeważnie bardzo dużo cukru i najgorszy rodzaj tłuszczu - kwasy tłuszczowe trans, które sprzyjają tyciu oraz chorobom sercowo-naczyniowym. Jedna drożdżówka w tygodniu zdecydowanie nam wystarczy, a najlepiej będzie, gdy upieczemy ją sobie sami - z mniejszą ilością cukru i bez użycia margaryn kostkowych bogatych w tłuszcze trans.
Zawierają cenne witaminy, są też polecane na przykład w przypadku anemii z niedoboru żelaza. Jednak na co dzień nie są godne polecenia z uwagi na wysoką zawartość cholesterolu i sporą ilość nasyconych kwasów tłuszczowych oraz - co za tym idzie - kalorii. Jeżeli nam smakują - podroby możemy spożywać 2 - 3 razy w miesiącu lub rzadziej.
Produkty zbożowe z oczyszczonej mąki tracą sporo na wartości odżywczej, ponieważ większość błonnika, witamin i składników mineralnych znajduje się w łusce i okrywie ziarna. Po odsianiu tych składników pozostają nam głównie cukry. Wprowadźmy do swojego jadłospisu ciemne pieczywo, bułki grahamki, pełnoziarniste makarony oraz brązowy ryżu. Białe pieczywo - tylko raz na jakiś czas, gdy nie mamy innego wyjścia lub mamy na nie wyjątkową ochotę. Nie częściej jednak niż raz w tygodniu.
Jest to dość zdradliwa grupa produktów - wygodne i szybkie w przygotowaniu, idealne dla zapracowanych i zaganianych osób, którym niekoniecznie chce się gotować. Niestety ich jakość bywa różna, co możemy stwierdzić, uważnie studiując etykiety. Wysoki stopień przetworzenia w praktyce oznacza nie tylko utratę części wartości odżywczych, a także dodatek rozmaitych substancji poprawiających smak, trwałość czy strukturę. Przeważnie możemy też znaleźć w nich szkodliwe tłuszcze trans, dużą liczbę węglowodanów prostych oraz znaczną ilość soli, czasem w połączeniu z glutaminianem sodu. Z tego względu, powinniśmy zostawić je wyłącznie na sytuacje awaryjne, gdy nie mamy czasu na nic innego. Najlepiej nie jeść ich częściej niż 2-4 razy w miesiącu.
Uwielbiamy chrupać je przed telewizorem. Niestety są źródłem olbrzymiej ilości kalorii, a także soli. Sprzyja to niestety nadciśnieniu i chorobom przewodu pokarmowego. Dodatkowym mankamentem jest zawartość znacznych ilości akrylamidu - substancji powstającej podczas przetwarzania, o działaniu toksycznym dla komórek organizmu. Unikajmy ich, a przed telewizorem chrupmy owoce, świeże warzywa (można z nich zrobić w piekarniku zdrowe chipsy!) lub w rozsądnych ilościach - orzechy.
Smalec, łój, słonina - coraz rzadziej, ale wciąż obecne są w polskiej kuchni. Niestety, ze względu na ich kaloryczność oraz wysoką zawartość cholesterolu i kwasów tłuszczowych nasyconych, nie powinny być często spożywane. Ograniczmy je do minimum (1 - 3 razy w miesiącu) stosując smalec w niewielkiej ilości np. wtedy, gdy musimy coś usmażyć - lepiej toleruje wysoką temperaturę niż np. olej słonecznikowy. Margaryny kostkowe, czyli główny tłuszcz piekarniczy, wykreślmy ze swojego menu całkowicie, ponieważ dostarczają szkodliwych tłuszczów trans.
Podczas smażenia tłuszcz utlenia się tworząc wolne rodniki i szereg toksycznych substancji, których nie widać, a które negatywnie wpływają na zdrowie naszego układu sercowo-naczyniowego, a także przyspieszają starzenie i mogą sprzyjać nowotworom. Kotlety, szczególnie mielone, oraz panierki chłoną utleniony tłuszcz i nasiąkają nim jak gąbka. Takie potrawy są nie tylko kaloryczne, ale też niezdrowe. Ryby, zawierają z kolei dobre tłuszcze, które również mogą ulec uszkodzeniu podczas smażenia - można więc zaryzykować stwierdzenie, że smażone ryby tracą bezpowrotnie swą pierwotną wartość odżywczą. Takie produkty powinno się jeść 1 - 2 razy w miesiącu lub rzadziej.
Sytuacja analogiczna do kotletów panierowanych - dania z mąki i ziemniaków (placki, pierogi, frytki) chłoną wyjątkowo dużo tłuszczu, szczególnie podczas długotrwałego smażenia. Najgorzej na wysoką temperaturę na patelni reaguje masło i olej słonecznikowy. Stosunkowo odporne są: olej rzepakowy i rafinowana oliwa z oliwek. Nawet korzystając z tych tłuszczów, należy jednak maksymalnie skracać smażenie i starać się jeść placki czy odsmażane pierogi nie częściej niż raz na dwa tygodnie.
ElusiveWisper