Ernest Jeanette - Grota kochankow.rtf

(2104 KB) Pobierz

Jeanette Ernest

 

Grota kochanków


ROZDZIAŁ 1

 

Szczupły, siwowłosy, lekko przygarbiony mężczyzna ściskał dłonie wysokiej blondynki, której uroda przyciągała spojrzenia wszystkich mężczyzn znajdujących się w hallu ankarskiego lotniska.

Nie przejmuj się tak bardzo; potrafię zadbać o siebie. Powinnam się wreszcie usamodzielnić.

Adriannę Denby Anders nurtowały różne wątpliwości, ale starała się tego nie okazywać, toteż w jej glosie brzmiała pewność siebie, a na twarzy malowało się takie zdecydowanie, że mężczyzna zrozumiał, iż dalsza sprzeczka jest bezcelowa.

Proszę pani...

Przedstawiciel tureckich linii lotniczych przerwał ich pożegnanie. Wszyscy pasażerowie byli już na pokładzie; samolot do Samsun miał trzydzieści minut spóźnienia.

Adrianna objęła ciepłym spojrzeniem kochana twarz, na której kłopoty, mocniej niż wiek, odcisnęły swe piętno. W błękitnych oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Objęła mężczyznę i ukryła twarz w jego zmierzwionych włosach.

Będzie mi ciebie brakowało, wujku Denbypowiedziała. – Ale jestem ci wdzięczna, że pozwoliłeś mi wyjechać. Uważaj na siebie.

Moja mała Adrianna... bądź ostrożna, dziecinko!Edwin Denby niechętnie rozstawał się ze swą siostrzenicą. – Pisz często, bo będę niespokojny.

Oczywiście, wujku!Adrian czule uścisnęła jego ręce.

Mój znajomy, pan Bakir twierdzi, że to miasteczko jest zacofane i znacznie oddalone od większych ośrodków. To niezbyt odpowiednie miejsce dla samotnej, młodej kobiety z Zachodu.

Nie będę sama, wujku. Będę pracowała razem z innymi Amerykankami Adrianna powtarzała to często przez ostatni tydzień.

~ Z żołnierzami! Czy zdajesz sobie sprawę moja droga, co oni mogą...

Nie martw się tymjego staroświeckie obawy rozśmieszyły ja.

Obiecuję, że wrócę do Ankary jeśli nie spodoba mi się to miejsce, ale nie wcześniej niż we wrześniu. Muszę już iść, mój kochany, sentymentalny wujaszku, bo ściemni się, nim wystartujemychwyciła swoją podróżną torbę, odwróciła się na pięcie i zniknęła w sali odpraw.

Denby ujrzał ją ponownie, gdy wspinała się po trapie małego odrzutowca.

Smukły samolot zahuczał i zaczął kołować, by wkrótce wznieść się w jasno-błękitne niebo.

Przyciśnięta pasami do zbyt wąskiego fotela, Adrianna nie zwracała uwagi na niewygody podróży. Wciąż widziała bladobłękitne, pełne smutku i obaw oczy.

 

Wujek Denby, jedyny żyjący krewny, przygarnął ją po śmierci rodziców. Uśmiechnęła się, wspominając swój strach, gdy jako czternastoletnia dziewczynka, samotna w obcym kraju, po raz pierwszy ujrzała brata swej matki. Szybko okazało się, że oboje są równie nieśmiali i pełni rezerwy. Razem starali się przyzwyczaić amerykańską nastolatkę do cichego, wypełnionego książkami życia w kawalerskim domu oksfordzkiego naukowca, zatopionego w studiach nad starożytnymi językami.

Adrianna uśmiechnęła się znowu, gdy wspomniała despotyczną gospodynię wujka, panuj Spence. Początkowo bała się jej, ale okazało się, że mimo pozornej oschłości pani Spence ma dobre i czule serce. Bez niej zginęliby niechybnie, gdyż roztargniony wujaszek każdą chwilę poświęcał swym dawno wymarłym plemionom i ich dziwacznym językom. 6

Jeden z takich języków, ostatnio odkryty, był właśnie powodem ich przyjazdu do Ankary. Wujekbardzo podniecony badaniamitwierdził, że odkrycie i rozszyfrowanie nowego kodu można porównać jedynie z odkryciem nowego księżyca Ziemi.

Było to dla niegoa także dla niejżyciową szansą, niezależnie od tego, co mówił pan Bakir.

Przez ciało Adrianny przebiegły rozkoszne dreszcze, gdy wspomniała, jak bardzo zafascynował ją ten obcy kraj.

Bezwiednie głaskała złotą bransoletkę na prawej ręce. Delikatny kształt i wspaniałe ornamenty przypominały jej bazaregzotyczną, olbrzymią szkatułę z wszelkimi skarbami, jakich kiedykolwiek pożądał człowiek. To cud, że kupiła tylko jedną bransoletę. Gdyby wybór był mniejszy, pewnie nie oparłaby się pokusie. Spośród tylu wspaniałych rzeczykilimów, szlachetnych kamieni, futer, perfum, przypraw, wyrobów z miedzi, mosiądzu i złota, które mieniły się wokółwybrała jedynie tę prostą ozdobę.

Czuła, że rozpoczyna nowy etap swego życia, w którym Turcja odegra znaczną rolę. Z niecierpliwością oczekiwała przyszłości, ale nie traciła przy tym rozsądku. Wiedziała, że wreszcie będzie mogła sama pokierować sobą.

Od pierwszych dni swojego życia pozostawała w ścisłym związku z rodzicamiparą niefrasobliwych ludzi, którzy bez umiaru trwonili czas i pieniądze. Oboje zostali stworzeni do bogactwa, wszystko czego dotknęli zamieniało się w złoto. Szaleli po świecie, wydawali pieniądze i cieszyli się każdą przeżytą chwilą.

Byli szczęśliwi i niezmiennie w sobie zakochani. Jednak Adrianna czuła, że przez cały czas dręczył ich niepokój o nią.

Usłyszała kiedyś, jak służba rozmawiała o tym.

Porwanie..

Zapytała rodziców, co oznacza to słowo i ujrzała przerażenie na twarzy matki. Zrozumiała, że jest dla nich wszystkim.

Miała dziwne życie. Nie chodziła do szkoły, ale nie powiedziano jakie niebezpieczeństwa kryją się w jej murach. W zamian czekał na nią korowód niań i guwernantek. Dom zastępowały jej luksusowe hotele, wynajęte wille i apartamenty w egzotycznych zakątkach świata, długi łańcuch jachtów, samolotów i wspaniałych limuzyn. Pewną stabilizację w życie Adrianny wprowadził dopiero wujek Denby. Ale czuła się obco zarówno w jego domu, jak i w nowym kraju. Gdy oglądała w lustrze swe włosy barwy miodu i ładną cerę, zdawała sobie sprawę, że zawdzięcza je słonecznym wzgórzom Kalifornii.

Z rówieśnikami w Anglii spotykała się równie rzadko, jak wcześniej w Ameryce. Uczyli ją przyjaciele wujka, w większości wykładowcy akademiccy. Najpierw uważano, że jest za młoda, by mogła pasować do studenckiego światka, późniejpo latach spędzonych w towarzystwie przedwcześnie postarzałych mężczyznsądziła, że studenci są zbyt młodzi dla niej.

Sama siebie uważała za przedwcześnie dojrzałą. Ale dopiero podróż do Turcji umożliwiła jej start w nowe życie. Ujrzawszy świat tak inny od znanego dotąd, zapragnęła poznać jego smak.

Uczciwość nakazuje wspomnieć o mężczyznach. Była przecież młodą kobietą, a zainteresowanie jakie towarzyszyło Adriannie gdziekolwiek się pojawiała, potwierdzało jej atrakcyjność. Jednakże obawiała się męskiego rodu. Była przekonana, że chcą ją schwytać, mieć na własność, jak kotka albo ptaszka w klatce.

Adrianna zaciskała pięści, podejmując najważniejszą decyzję swego życia. Nie będzie pasożytem ani zwariowaną dziedziczką fortuny. Nie stanie się ulubioną zabawką jakiegoś mężczyzny. Musi osiągnąć coś sama, zderzyć się ze światem bez tej ochronnej otoczki, jaką daje bogactwo. Wtedy może odnajdzie swe korzenie i spokój.

Instynkt podpowiadał jej, że już czas rozpocząć poszukiwania; rozsadek mówił, że musi zrezygnować z bezpieczeństwa jakie zapewniała opieka wujka Denby.

Jestem gotowa, by to zrobić. I zrobięmówiła do siebie.

Już niedługoszepnęła. Ucisk w uszach zmusił ją do powrotu z tej wyprawy w przeszłość. Samolot zniżał lot. W dole Adrianna widziała ciemnozielone korony drzew, przez które przebijały się miejscami białe wieże minaretów. Dalej była woda.

Morze Czarnepomyślała. – Powinno raczej nazywać się Morze Granatowe.

Po drugiej strome przejścia siedział mężczyzna. Przyglądał się jej, od kiedy wystartowali. Teraz pomyślał, że jej oczy mają barwę morza.

Adrianna zerknęła na niego i uśmiechnęła się. Wiedziała, że wewnętrzna ogłada i mahometański szacunek dla kobiet nie pozwolą mu odezwać się, póki ona nie przemówi.

Oooch! krzyknęła, gdy samolot przechylił się silnie, podchodząc do lądowania.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin