Stół Boga Ojca.rtf

(41 KB) Pobierz
Stół Boga Ojca

Stół Boga Ojca


 

 

 

Scena I

„Boże plany”

 

 

Narrator I:              Na stole Boga Ojca leży serce prostytutki, bukiet polnych kwiatów, który dzieci przyniosły na grób starego proboszcza, kartka z podziękowaniem błagalny list, góra dokumentów do podpisania, czerwono-niebieska piłka pewnej dziewczynki, mała makieta nowo wybudowanego kościoła, oraz projekty naiwnego posła...

Leżało mnóstwo innych rzeczy. Cały nasz świat leżał przed Bożymi oczami…

 

Narrator II:              Na biurku Boga Ojca, jak każdego ranka aniołek sekretarz położył pocztę.

 

(Wchodzi aniołek)

 

Bóg Ojciec:              Och!.. Znowu to samo... (Przeglądając korespondencję)

„Wysłuchaj nas Panie!”, „Pamiętaj o nas Panie!”, „Spraw Panie!”, „Pomóż Panie!”
Tak, tak, ale tymczasem to oni niech słuchają, to oni niech pamiętają, to oni niech działają... Jak polecił im mój dobry Syn!

 

(Wchodzi drugi aniołek)
 

Aniołek II:              To plany do ratyfikowania.
 

(Bóg przegląda plany i staje się coraz bardziej surowy, aniołki chowają się w przestrachu w kąt).
 

Narrator II:              Czasem, gdy Bóg Ojciec przeglądał plany i zapoznawał się z „wolami” Jemu przypisywanymi, niebo zaciągało się chmurami. Bezpieczniej wtedy było zejść z oczu Wszechmocnemu. Mieszkańcy nieba nie lubili takich chwil.

 

Bóg Ojciec:              Z jakąż pewnością ludzie rozpoznają moją wolę! To? Nigdy tego nie chciałem! Tego również...
A tu są projekty, za które powinienem wziąć całkowitą odpowiedzialność:
„Dzieło, które podejmujemy jest Bożym dziełem, widać w tym palec Boży”.
”Ten projekt powstał z Bożego natchnienia..”
”Bez wątpienia jest to plan Boży...”
Nigdy czegoś takiego nie pomyślałem! Nigdy czegoś takiego nie sugerowałem!

(Czyta)
”W imię Boże rozpoczynamy budowę nowego kościoła” – a to, co innego. Sam podsunąłem myśl biskupowi, żeby podzielić tę dużą parafię. Teraz trzeba wznieść nową świątynię. Będzie to trudne i ciężkie. Święty Brat Albert na ziemi miał pod swoją opieką samych tylko biedaków...
(zastanawia się)... Poślę na miejsce jednego z moich aniołów budowniczych.... No i chcę być informowany na bieżąco o postępach w pracy.

(do Aniołka I)
Sprowadź tu Onufrego...

(wychodzi Anioł I, po chwili wraca z Onufrym, Bóg Ojciec dalej przegląda papiery, myśli)

(do wchodzącego anioła)
Mój kochany Onuferku.
Powierzam ci ważne zadanie! Zejdziesz na ziemię i udasz się do Łukowa, tam powstaje nowa parafia. Będziesz czuwał nad budową kościoła i proszę, żebyś mnie o wszystkim informował.

(Onufry kłania się i wychodzi, Bóg Ojciec nadal przegląda plany)

O! Tu znowu: „Pan zawsze był z nami i widomie wspierała nas Jego Opatrzność...”
Ja byłem zawsze z nimi!?
Ja przecież w tym czasie byłem w Afryce z głodującymi dziećmi. Pamiętam, że odwiedziłem też umieralnię Matki Teresy... Nawet nie zauważyłem, że oni budowali nowoczesny, dziesięciopiętrowy ośrodek rekolekcyjny ze wszystkimi wygodami, z basenem, grami video i eleganckim barem...

 

Aniołek I:              Gry video są dla dzieci... W przeciwnym razie jak rodzice mogliby uczęszczać na nauki?

 

Bóg:              Masz rację, dobrze pomyślane...

 

Aniołek II:              A basen ma nawet papież...

 

Bóg:              To prawda.... To prawda... Jeśli trzeba, to nie ma wyjścia...

 

Aniołek II:              Ludzie przyzwyczaili się już do pewnych wygód. Nie chcesz chyba Boże Ojcze, żeby Kościół przypominał kopciuszka? Kto będzie chciał wtedy do niego należeć?
 

(Chwila milczenia, Bóg zastanawia się, do siebie, patrząc w plany)
 

Bóg:              Wszystko piękne, wszystko dobre... Tak, tak niech to zrobią, niech tak postąpią....
(Do aniołków)
Ja jednak nie biorę za to odpowiedzialności.... Nie podpiszę tego!
Menik!!
(Wchodzi Menik)

 

Menik:              Słucham Panie...

Bóg Ojciec:              (dając część papierów)
Menik, powierzam ci te plany, daję ci wszelki kompetencje do ich udaremnia. Możesz z nimi zrobić co chcesz......
Cisza
Menik!!

Menik:              (Czochrając się)
Jestem....

Bóg Ojciec:              No więc.... Chcesz je udaremnić, czy nie....

Menik:              Nie mogę, Boże Ojcze, nie mogę... Te plany.... Ja sam podsunąłem...!


Scena II

Profesor

Profesor:              Dobry wieczór!

Bóg:              (czyta gazety, nie odrywa wzroku)
Czego pragniesz?

Profesor:              Dobry wieczór. Przybyłem tu przed chwilą!

Bóg:              Ach.... Kim pan jest?

Profesor:              Jestem profesorem teologii, a oto mój dyplom.
(Kładzie dyplom na biurku)

Bóg:              No i co z tego?...

Profesor:              Jak to „no i co z tego”? Ja wiem wszystko o Bogu.

Bóg:              Naprawdę? Jesteś więc jak mój Syn umiłowany... Patrzcie go, wie wszystko... Przejdźmy więc do sedna. A to.....(Bierze dyplom) – damy dzieciom – podaje aniołkowi.

Profesor:              Do sedna? Ja.... Ja.... Przetłumaczyłem ewangelię używając języka bardziej przystosowanego do dzisiejszych czasów...

Bóg:              Naprawdę? O ile wiem jest ona już przetłumaczona na ponad trzysta języków.

Profesor:              Tak, masz rację Panie, ale to nie jest wystarczające. Język Ewangelii jest zbyt archaiczny. Owiec nigdzie się już nie widzi, lilie polne nie rosną na asfalcie naszych ulic, również ptaki powietrzne nie zakładają gniazd pośród wieżowców...

Bóg:              Tak.. Wkrótce nie będzie nawet powietrza..

Profesor:              Nie można więc czytać Ewangelii używając starych wyrażeń. Człowiek wykształcony musi posługiwać się innym językiem. Jest tyle Boskich i ludzkich nauk; antropologia, socjologia, językoznawstwo, archeologia, eklezjologia, teodycea, kosmologia.
Po przebyciu tych wszystkich dróg powrót do Ewangelii byłby jakby wejściem do ogrodu z dzieciństwa.

Bóg:              (do siebie) Ogród... Powiedział... Ogród... Dziwne! Raj! Znaczy właśnie ogród...

Profesor:              Mówiłeś coś Panie?

Bóg:              Och tak, przejdźmy do rzeczy!

Profesor:              Oto tu są srebrne plakietki i złote medale, które otrzymałem uczestnicząc w międzynarodowych sympozjach.

Bóg:              Jakie szczęśliwe będą moje dzieci!
(Oddaje plakietkę aniołkowi; do profesora)
To wszystko jest tutaj zbędne.

Profesor:              (zrozpaczony)
Ja prowadziłem także intensywną działalność publicystyczną. Był to prawdziwy sukces.... Nie mówię tego żeby się chwalić, ale za każdym razem moje pozycje cieszyły się nadzwyczajnym powodzeniem. Wypunktowałem także pewnego staroświeckiego biskupa. Zgodzisz się Panie, że jest tam ich na dole zbyt wielu. Och! Nie żalę się, ale gdybym żył dłużej...

Bóg:              Do rzeczy, młodzieńcze, do rzeczy...

Profesor:              „Do rzeczy?” Panie, o co ci chodzi?

Narrator I:              Bogu Ojcu chodzi cały czas o to, co zapisał Mateusz w swojej Ewangelii w rozdziale 25, wersety 31-46. Bóg sądzi nas z tego, co uczyniliśmy głodnym, spragnionym, przybyszom, chorym, uwięzionym.

Bóg:              (Do aniołków)
Kto go tu wpuścił?

Profesor:              Mój anioł stróż Panie!

Bóg:              Ach ci malcy! Przez to, że przebywają pośród ludzi nie potrafią rozróżnić dobro od zła... Menik!
(Wpada Menik)
Menik, zaprowadź tego Pana piętro niżej i każ mu ponownie przeczytać tę „infantylną” Ewangelię mówiącą: „Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”.

(Menik – zadowolony ze zdobyczy – wyprowadza opierającego się Profesora).

(wchodzi Aniołek I i trzyma kopertę)

Aniołek I:              Ojcze, właśnie przyszła depesza...

Bóg:              (Czyta)... Hm...
Dobrze... Dobrze... Mury nowej świątyni już stoją, teraz tylko zdążyć przed zimą z dachem... Pojawiają się problemy z opłatami... Ciężko!...
Gdyby ludzie słuchali mnie bardziej, nie byłoby tak dużych kłopotów.


              Scena III

Babcia

(Wchodzi Babcia)

Babcia:              Jaka jestem szczęśliwa, że Cię ujrzałam! Katechizm mówi: „Ujrzymy Boga twarzą w twarz”. Nauczyłam się go mają 7 lat. Teraz mam ich 90 – wiesz? To tak dużo..

Bóg:              Dla mnie to tak niewiele....

Babcia:              Teraz już nigdy się nie rozdzielimy prawda? Prosiłam o to w swoich modlitwach każdego ranka i wieczora. Czy docierały do Ciebie moje modlitwy?

Bóg:              Zawsze!

Babcia:              Och!... Tak się cieszę!... Powinnam stanąć przed Tobą w lepszym ubraniem Panie! Ale rozumiesz... Od tylu lat.... Nie chciałabym abyś odebrał to jako brak szacunku wobec Ciebie Panie. Nie obraziłeś się, prawda? Byłoby mi przykro, gdybym musiała pozostać z dala od Ciebie czekając na nowe ubranie... Teraz już nigdy się nie rozdzielimy, Panie, nigdy...

Bóg:              Nigdy!

Babcia:              Popatrz, zrobiłam serwetkę dla Maryi. Kiedy będę mogła ją Jej wręczyć? Och, Maryja, jak dobrze się rozumiałyśmy. Miałam nad łóżkiem Jej piękny obraz, a od czasu do czasu, Ona sama odwiedzała mnie we śnie... Dla Ciebie, dla Ciebie mój Boże? Jak mi przykro! (Szuka w kieszeniach)
Tobie nic nie przyniosłam... Cóż mogłabym Ci przynieść.... Cały świat jest Twój...
Ale zawsze Cię kochałam – sam zresztą wiesz...

Bóg:              Wiem... O tym doskonale: z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił.

Babcia:              I zawsze wypełniałam Twoją wolę świętą.

Bóg:              Tak, to też wiem, zwłaszcza, gdy cierpiałaś – pomogłaś mi zbawić wiele dusz.

Babcia:              Mam jednak coś dla Ciebie... To mój modlitewnik i resztki różańca

Bóg:              Och! Jaki wspaniały prezent! Nie, nigdy się nie rozdzielimy!
(Do aniołka)
Zaprowadź tę babcię do moich dzieci.
 

(Aniołek i babcia wychodzą).

 

              Scena IV

Gizela

 

(Bóg Ojciec siedzi przy biurku, na widok wchodzących wstaje wyraźnie zadowolony.)

Aniołek II:              (Wprowadza kobietę ubraną dość kolorowo)
To Gizela z mostu..

Bóg:              Moja córko, nareszcie....

Gizela:              (Wyraźnie zaszokowana)
Panie, jestem...

Bóg:              Tak, cieszę się!.

Gizela:              Ale ja nie wiem nawet, jak się tu znalazłam...
To jakaś pomyłka, Panie... Myślę, że nie jest to miejsce dla mnie... Jak to możliwe, że jestem tutaj?

Bóg:              To ja kazałem cię przyprowadzić.

Gizela:              Ale ja jestem Gize...

Bóg:              Wiem, wiem,... Jesteś tu, ponieważ wiesz, ja również czytałem Ewangelię mojego Syna.... Znam doskonale Twoje serce.. (Bierze do ręki serce z biurka)
 

(wchodzi Aniołek II, podchodzi do Boga)

Aniołek II:              Anioł odźwierny polecił mi przekazać, że u drzwi stoi dyrektorka pobożnej kongregacji, lider chrześcijańskiej organizacji, oraz honorowe przewodniczące fundacji... Bardzo im się, żeby wejść.

Bóg:              Niech poczekają, niech poczekają...

Aniołek II:              Powiedziano mi, że znasz ich bardzo dobrze, a więc... Mają też ze sobą górę walizek, chcą jak najszybciej się rozgościć.

Bóg:              Ja... Znam ich? Kto to? Ach tak... Zdaje mi się... Krótko mówiąc... Niech poczekają... Co powiedziałeś? Przynieśli stertę walizek. Cóż oni w nich przynieśli?

Aniołek II:              Myślę, że są pełne dobrych uczynków i zasług.

Bóg:              Przekaż im tymczasem, że nie ma tu miejsca na walizki... I niech czekają..
 

(Aniołek II wychodzi, Bóg wpatruje się w serce Gizeli)

Gizela:              Moje serce? Cóż chcesz w nim wyczytać? Moje biedne, nieszczęśliwe życie? Och, Panie!! Odpraw mnie.

Bóg:              To serce.... Tak hojne, tak prawdziwe, tak szczere, pokorne.. Bez śladu obłudy... Bez żadnych roszczeń. To serce.... Ach, jakże chciałbym, żeby takie serca miało tylu moich wiernych!
(Bóg z zachwytem (wpatruje się w serce Gizeli)

Aniołek II:              (Podprowadza pod ścianę oczekujących z walizkami)

Przewodnicząca:              Proszę przypomnieć Bogu Ojcu, że czekamy tutaj. Jesteśmy zmęczeni podróżą, mamy furę bagaży, umieramy z gorąca. Zna nas od dawna. Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi... Tyle razy przecież zasiadaliśmy wraz z nim przy jednym stole.

Lider:              Nie rozumiem, czemu nie traktuje nas z większym szacunkiem. Poza tym wydało mi się, że widziałem, iż przed nami weszła Gizela.... Dobrze znana w pewnych rejonach miasta...

Aniołek II:              Bóg Ojciec kazał wam przekazać: „Niech czekają. Niech czekają!” I jeszcze powiedział, że musicie pozbyć się tych bagaży, gdyż w Raju nie ma dla nich miejsca.

Dyrektorka:              Nic nie rozumiem. Zna nas przecież. Przez całe życie na ziemi troszczyliśmy się o Jego sprawy, On natomiast każe nam odbywać taki długi czyściec!

Menik:              Czy nigdy nie czytaliście Ewangelii? Nawet ja znam tę stronicę, na której jest napisane: „Ci a ci wyprzedza was”.

Narrator II:              Menik tym razem powiedział prawdę, gdyż u Mateusza w rozdziale 21 napisane jest: „Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do Królestwa niebieskiego”


              Scena V

Świętokradztwo

Narrator I:              Menik, aby dokuczyć pewnemu proboszczowi sprawił, że w ciągu kilku dni zniknęło około dziesięciu figur spośród tego mnóstwa zapełniającego ołtarze, nisze i nawy. Zniknęły dwie Matki Boże, Święta Rodzina w komplecie, św. Antoni, św. Stanisław, dwaj bracia Cyryl i Metody, mały Pan Jezus Frasobliwy i duże Dzieciątko Jezus, oraz pewna liczba rumianych i dobrze odżywionych aniołków.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin