lacoue-labarthe - bajka.pdf

(189 KB) Pobierz
Pr_34_spis tr i art
PRINCIPIA XXXIV (2003)
PL-ISSN 0867-5392
Philippe Lacoue-Labarthe
Bajka
(Literatura i filozofia)
Przek³ad za: La fable, w: Le sujet de la philosophie, Paris: Aubier-Flam-
marion 1979, ss. 9-30.
Chcielibymy w tym miejscu zadaæ filozofii pytanie o jej formê,
lub, dok³adniej, rzuciæ na ni¹ to podejrzenie: czy jej forma nie jest
ostatecznie literacka? Wiadomo, z jakim naciskiem filozofia, meta-
fizyka okreli³a siê ogólnie przeciwko temu, co nazywamy literatu-
r¹. Wiadomo równie¿, do jakiego stopnia, zw³aszcza po Nietzschem,
walka prowadzona przeciwko metafizyce mog³a iæ w parze, a na-
wet uto¿samiaæ siê z aktywnoci¹ cile literack¹. Chcielibymy wiêc
zapytaæ, czy pragnienie i marzenie o czystej wypowiedzi (o mowie,
dyskursie ca³kowicie przejrzystym dla tego, co powinien on bezpo-
rednio znaczyæ: dla prawdy, bycia, absolutu itd.), podtrzymywane
przez filozofiê od jej pocz¹tku, nie by³y od zawsze nara¿one na ko-
niecznoæ mediacji tekstu, pracy pisma i czy z tego powodu filozofia
nie by³a zmuszona u¿ywaæ rodków wyrazu, które do niej nie nale-
¿a³y (np. dialog czy opowiadanie), a których nie mog³a zdominowaæ
ani nawet rozwa¿yæ. Inaczej mówi¹c, chodzi³oby o zbadanie obsesji
tekstu, która, mniej czy bardziej mroczna i cicha, jest byæ mo¿e jed-
n¹ z najg³êbszych obsesji metafizyki, ods³aniaj¹cej tu jedno ze swych
najbardziej pierwotnych ograniczeñ.
Jeli pozostajemy przy tym jêzyku, to jestemy zmuszeni do
poczynienia kilku uwag:
1. Przede wszystkim oczywiste jest, ¿e to pytanie jest zad³u¿one
w myli Derridy i ¿e w punkcie wyjcia nie mo¿na unikn¹æ wyjanie-
nia tej relacji. W istocie, w granicach, w jakich pragnienie czystej wy-
33
34
Philippe Lacoue-Labarthe
powiedzi wi¹¿e siê z wyparciem pisma i myleniem bycia jako obec-
noci, podejrzenie odnoszone tu do metafizyki jest tym samym, które
rzuca Derrida. Oczywicie z t¹ konsekwencj¹, ¿e tak okrelona meta-
fizyka nie jest ju¿ zupe³nie metafizyk¹ w sensie Heideggera lub, mó-
wi¹c dok³adniej, ¿e Heidegger sam siê w ni¹ wpisuje. W tej jednak
mierze, w jakiej nie wchodzi w grê pismo jako takie, jeli mo¿na tak
powiedzieæ, nie chodzi o dok³adnie to samo pytanie. W gruncie rzeczy
wszystko zale¿y od tego, co rozumiemy przez literaturê albo literê
(gramma, lad, znamiê, inskrypcjê, ..., pismo) albo te¿ tylko przez lite-
raturê w najbardziej utartym i nies³awnym (i zarazem póno powsta-
³ym) sensie tego s³owa, takim jak w zdaniu a ca³a reszta jest literatu-
r¹. Zgodnie z utrwalonym zwyczajem, w tym banalnym i mniej lub
bardziej pejoratywnym, lecz mimo to symptomatycznym sensie, lite-
ratura oznacza przede wszystkim fikcjê.
2. Wyznaczamy wiêc sobie w tym miejscu stosunkowo prosty
cel: chodzi o zbadanie, do jakiego stopnia mo¿na wysuwaæ prze-
ciwko metafizyce oskar¿enie, które ona sama zawsze kierowa³a
w stronê ka¿dego dyskursu, nad którym nie mog³a absolutnie za-
panowaæ lub który do niej nie nale¿a³, o to, i¿ ostatecznie mo¿na
pokazaæ, u¿ywaj¹c rozró¿nienia, za które ona jest odpowiedzialna,
¿e jej w³asny dyskurs nie jest radykalnie ró¿ny od tego, który two-
rzy literaturê. Zwrócimy siê w ten sposób raczej w stronê Nietz-
schego ni¿ Derridy, to znaczy w stronê sporu o bardziej ograniczo-
nym zasiêgu (gdzie metafizyka redukowa³aby siê do platonizmu)
i g³êbokoci (gdzie powstawa³oby jedynie pytanie o pozór) który
jednak mo¿e siê wzmóc, skoro, co Derrida dok³adnie pokaza³, przy-
jêcie pewnego pojêcia metafizyki w celu obrócenia go przeciwko
niej (w niej, powinno siê te¿ powiedzieæ, jeli to mo¿liwe, wewn¹trz
niej) by³oby zakazaniem sobie przekroczenia tego, co w gruncie
rzeczy pozostawa³oby w zamkniêciu i powiêceniem siê bardziej
uparcie i rozpaczliwie ziemi ja³owej, pustyni, która nieustannie
obejmuje w posiadanie sam¹ siebie.
3. To oznacza, ¿e postawione pytanie jest równie¿ pytaniem
o spe³nienie metafizyki i ³¹czy siê z jego trudnociami oraz nie-
uniknion¹ niemo¿liwoci¹: nie mo¿emy zadaæ filozofii pytania o li-
teraturê z zewn¹trz; nie mo¿emy te¿ w pe³ni, a¿ do koñca, tego
pytania rozwin¹æ. Wymaga³oby ono pewnego zewnêtrza, a tak¿e
tego, jeli przypadkiem moglibymy do niego dotrzeæ, by zewnê-
Bajka (Literatura i filozofia)
35
trze dopuszcza³o do rozwiniêcia, to znaczy do cile metafizyczne-
go przedstawienia, Darstellung, prezentacji, ods³oniêcia; inaczej
mówi¹c, do dyskursu prawdy. Przedstawiaæ (wystawiaæ sobie) to
tyle, co nie zadawaæ pytania; pytanie zaprzecza przedstawieniu,
gdy¿ z koniecznoci niemo¿liwe jest przedstawienie samego pyta-
nia o przedstawienie. I nie chodzi tu o to, by z góry usprawiedliwiæ
konieczn¹ nieci¹g³oæ tego tekstu, trudnoci komentarza dotycz¹-
cego przedstawienia czy k³opoty, w których nieuchronnie siê znaj-
dziemy, u¿ywaj¹c jêzyka filozofii (mimo ¿e on równie¿ nie daje siê
wymazaæ, nie znika, nie pozwala po prostu zaistnieæ temu, co ozna-
cza). Chodzi raczej o to, by zaznaczyæ, i¿ nie mo¿emy przekroczyæ
ani tym bardziej odwróciæ tego pytania. Byæ mo¿e jednak w³anie
to powinno siê zrobiæ. Ale czy moglibymy unikn¹æ dialektyki, jeli
podejrzewalibymy literaturê (zreszt¹ czy istnieje ona poza meta-
fizyk¹?) o pragnienie wykroczenia w stronê myli, o ujêcie pracy
pisma w regu³y modelu metafizycznego; jeli odwa¿ylibymy siê,
mówi¹c inaczej, uj¹æ j¹ jako ideologiê
1
***
Praktycznie jedyny tekst, który bêdzie tu komentowany, to znany
sk¹din¹d tekst Nietzschego: jest to notatka z r. 1888, któr¹ mo¿na
obecnie znaleæ w zbiorze zatytu³owanym Wola mocy
2
. Nietzsche
pisze tak:
Parmenides mówi³ nie mo¿na pomyleæ tego, czego nie ma my stoimy na
przeciwleg³ym krañcu i mówimy co mo¿na pomyleæ, musi z pewnoci¹ byæ
fikcj¹.
Ideologi¹ by³aby tu ka¿da metafizyka, która nie zna samej siebie jako takiej.
Z wielu powodów jest to, rzecz jasna, tylko prowizoryczna definicja.
2
Friedrich Nietzsche, Wola mocy, prze³. Stefan Frycz i Konrad Drzewiecki,
Warszawa 1910-1911, s. 309. Pisownia zmodyfikowana.
?
4. Z wszystkich tych powodów powinno byæ ju¿ jasne, ¿e nie-
mo¿liwe jest nie tylko opracowanie tego pytania, lecz równie¿
rozwa¿anie jego prawomocnoci. Mo¿na jedynie siê z nim zwi¹zaæ,
by zobaczyæ, do czego zobowi¹zuje. By³aby to pewnego rodzaju pra-
ca wstêpna, wszelako pod warunkiem, ¿e uniknêlibymy myle-
nia o wypowiedzi o charakterze transcendentalnym dotycz¹cej
warunków mo¿liwoci takiego projektu.
1
36
Philippe Lacoue-Labarthe
Nie mo¿na pomyleæ tego, czego nie ma. Jest to oczywicie, mimo i¿
sformu³owane negatywnie, zdanie tÕ g¦r aÙtÕ noen stin te ka enai
Parmenidesa: w istocie tym samym jest myleæ i byæ. Nietzsche t³uma-
czy: to, co jest, daje siê pomyleæ lub, dok³adniej, myli siê tylko to, co
jest, i nie ma myli o tym, co nie jest. Nietzsche uwa¿a ten fragment za
pewnego rodzaju tekst pocz¹tkowy, inauguracyjny: my stoimy na prze-
ciwleg³ym krañcu. Byæ mo¿e uwa¿a go tak¿e za Tekst pocz¹tkowy w ogó-
le, to znaczy za ca³y tekst filozofii, metafizyki, któr¹ nale¿y odwróciæ
i uniewa¿niæ u kresu, w koñcu, na innym krañcu (am andern Ende)
pewnej historii, która mog³aby równie¿ byæ Histori¹ w ogóle [lHisto-
ire]. Inaczej mówi¹c, ca³a metafizyka od Parmenidesa do Hegla (czy
ten kres móg³by byæ aluzj¹ do kogo innego?) by³aby komentarzem do
tego zdania. Znaczy to (skoro jestemy u kresu, a kres to skrelenie
tego tekstu; historia koñczy siê, kiedy ten tekst nie jest ju¿ w obiegu)
nie tylko, ¿e historia jest histori¹ tego tekstu, ale te¿, ¿e historia mia³a
miejsce, gdy¿ ten tekst wymaga³ komentarza, rozwiniêcia, powtórze-
nia, krytyki, powtórnego potwierdzenia itd., i do tego j¹ zobowi¹za³.
Nietzsche sugeruje zatem pewn¹ interpretacjê historii. Mo¿e-
my odwa¿yæ siê j¹ odszyfrowaæ: Parmenides afirmowa³ (to znaczy
uczyni³ obiektem pragnienia) to¿samoæ bycia i myli, a historia
jest histori¹ spe³niania tego pragnienia. Inaczej mówi¹c, u ró-
d³a le¿y pêkniêcie, odstêp i ró¿nica, które niepokoj¹ To¿samoæ.
Historia jest wiêc histori¹ Tego Samego, które nie jest to¿same:
histori¹ braku, wycofania, powtórzenia innoci.
Ta interpretacja mog³aby uchodziæ za heglowsk¹. Jasne jest jed-
nak to, jak trudno utrzymaæ siê w ten sposób w granicach dyskur-
su heglowskiego. Ca³y problem le¿y w ustaleniu, czy Nietzsche
okrela tymi wieloznacznymi s³owami am andern Ende kres,
i czy odsy³a równie¿ do ród³a historii, s³abn¹cego lub rozdartego.
Wiadomo, ¿e historia koñczy siê dok³adnie wtedy, kiedy ród³owa
ró¿nica przestaje pracowaæ, czyli wtedy, kiedy wiadoma (siebie)
praca przezwyciê¿a pocz¹tkowy podzia³ i kiedy mo¿na na nowo
potwierdziæ to¿samoæ mimo (dziêki) ró¿nicy: to¿samoæ to¿samo-
ci i ró¿nicy. Kres historii to zaspokojone pragnienie, To Samo pod-
dane To¿samemu, w koñcu ró¿nica mylana jako okrelona nega-
tywnoæ. Historia dope³nia siê dialektycznie w Wiedzy Absolutnej.
Ale nie w jej przeciwieñstwie. Nietzsche zatem bardzo chce
mówiæ innym jêzykiem. Ten inny jêzyk nie mo¿e byæ jednak jêzy-
Bajka (Literatura i filozofia)
37
kiem podstêpu, lecz, przede wszystkim, powinien byæ inny inno-
ci¹, która sama by³aby inna ni¿ innoæ dialektyczna. Powinien
byæ wobec tego taki,
1) by nie dotyczy³o go pytanie o ród³o czy o kres,
2) by zaimek my, który daje siê w nim s³yszeæ, nie odsy³a³ do
Hegla, np. do dla nas z Fenomenologii,
3) by uniewa¿nienie to¿samoci parmenidejskiej (a wiêc i he-
glowskiej) nie by³o w nim ani odwróceniem, ani Aufhebung, to zna-
czy, by gra negatywnoci w tekcie nie by³a prost¹ gr¹ negatywno-
ci czy prac¹ negatywnoci,
4) by pojêcie fikcji wymyka³o siê konceptualizacji, to znaczy,
by nie mieci³o siê w dyskursie prawdy.
Te cztery warunki s¹ ze sob¹ nierozerwalnie zwi¹zane. Nie
mo¿emy jednak ich wszystkich tu zbadaæ. Ograniczymy siê do roz-
wa¿enia ostatniego, gdy¿ wi¹¿e siê on z fikcj¹ i tym, co bezpored-
nio dotyka pytania o literaturê
3
Pierwszy z tych warunków do takiego stopnia dominuje nad trzema pozosta³y-
mi, ¿e nie bêdziemy mogli unikn¹æ czynienia aluzji do niego. Co do drugiego, nale-
¿a³oby sporz¹dziæ systematyczny spis u¿yæ zaimka my w jêzyku Nietzschego. Je-
li chodzi o trzeci, tekst w swej zwiêz³oci ryzykuje zwodniczoæ; gra negatywnoci
powstaje w nim w zbyt prosty sposób: jest negatywnie sformu³owan¹ to¿samoci¹
parmenidejsk¹, afirmacj¹ jej odwrócenia. Ale z jednej strony nie mo¿na mówiæ
o czystym i prostym obaleniu, o ile nie wiadomo, co Nietzsche rozumie przez fikcjê,
i z drugiej strony jeli dialektyczny pozór jest efektem szybkoci, lakonicznoci
i elipsy, to nale¿a³oby tu odes³aæ do ogólnego statusu nietzscheañskiej afirmacji.
.
Nale¿y wobec tego zapytaæ o fikcjê. Fikcyjne jest w zasadzie to,
co nie jest prawdziwe, to znaczy, w jêzyku metafizyki, to, co nie
jest rzeczywiste: to, co nie jest. Parmenides powiedzia³: nie ma myli
innej ni¿ myl o tym, co jest; nie ma myli innej ni¿ myl prawdzi-
wa. My stoimy na przeciwleg³ym krañcu i mówimy, ¿e to, co daje
siê pomyleæ, podobnie jak , co mylane (bycie, to, co rzeczywiste,
to, co prawdziwe), jest fikcyjne, nie jest (rzeczywiste, prawdziwe...).
To, co metafizyka okrela jako bycie, a ostatecznie tak¿e sama myl,
to czysta fikcja. Metafizyka nie jest dyskursem prawdy, lecz pew-
nym fikcyjnym jêzykiem. Jasne jest jednak, ¿e fikcja nie wyp³ywa
z samej siebie, nie mo¿e siebie wypowiedzieæ ani potwierdziæ ina-
czej ni¿ przez odniesienie do prawdy. Odwo³ywaæ siê do prawdy,
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin