Antonina Doma�ska Historia ��tej ci�emki 1489-1867 Cenny klejnot starego Krakowa, chluba Polski, arcydzie�o mistrza Wita Stwosza i pomnik jego chwa�y - wielki o�tarz w ko�ciele Panny Marii, fundowany przez bogate mieszcza�stwo krakowskie w r. 1489, chyli� si� ku upadkowi. Blisko cztery wieki rze�ba ta przewspania�a zajmowa�a najcelniejsze miejsce w �wi�tyni, blisko cztery wieki opiera�a si� niszcz�cemu wp�ywowi czasu, wreszcie uleg�a. Oto co powiada sprawozdanie dozoru ko�cio�a Panny Marii z r.1867: ... od chwili gdy si� przekonano o gro�nym stanie o�tarza, zaj�to si� bezzw�ocznie szukaniem �rodk�w uratowania go dobrze obmy�lon� restauracja. Imiona Piotra Micha�owskiego i Karola Kremem wioz�c si� z t� mysi�. Oni pierwsi badali stan i przedstawiali �rodki. A cho� nie doczekali szcz�liwej chwili rozpocz�cia pracy, za pobudzanie i nawo�ywanie do niej cze�� ich pami�ci! Komitet restauracji wielkiego o�tarza sk�ada� si�, pr�cz sta�ych cz�onk�w dozoru ko�cielnego, z nast�puj�cych m��w: prof. Czyrnia�ski, pr. Dunajewski, W. Eliasz, P. Filippi, ks. Grzybowski, prof. Kuczy�ski, prof. J. Kremer, H. Kieszkowski, M. Kukalski, J. ks. Lubomirski, prof. �epkowski, P. Popiel, F. Paszkowski, F. Pokuty�ski, E. Stehiik, H. Seredy�ski, ks. Wilczek. Przytaczam dalej s�owa sprawozdania: ... przyst�piono do zupe�nego rozebrania o�tarza, do wyj�cia. wszelkich rze�b i ornamentyki, kawa�ek za kawa�kiem. Wtedy to ruszy�a si� przez wieki nagromadzona ilo�� kurzu, znalaz�y si� wa�ne od�amki, znalaz� si� osnuty paj�czyn� trzewik �redniowiecznego robotnika, zgubiony przed 400 laty... * * * Wielki, o�tarz, odnowiony i zabezpieczony gruntownie przed zniszczeniem na dalsze setki lat, s�u�y zn�w Bo�ej chwale, zachwyca oczy i serca patrz�cych, g�osi s�aw� nie�mierteln� mistrza Wita Stwosza. * * * Znaleziono za o�tarzem trzewik, ��t� ci�emk�... Sk�d si� tam wzi�a? Do kogo mog�a nale�e�? Czy by� rzemie�lnikiem cz�owiek, co u�ywa� safianowego obuwia? Czy umy�lnie rzuci� trzewik za o�tarz? Ale dlaczego? Czy doros�y m�czyzna m�g� mie� tak� ma�� stop�? A mo�e to by� ch�opiec? Mo�e to by�o dziecko? Odk�d przeczyta�am zagadkowy ust�p sprawozdania i ogl�da�am ��t� ci�emk�, niepokoi�y mi� te my�li, szuka�am na nie odpowiedzi... W domu i w puszczy "Ju� nigdy nie b�d�!" - Co prze�y� i kogo zna� organista Wolanty. - Dok�d mo�na zajecha� na drewnianej jaszczurce. - Zabiakany w puszczy. - Pie�� wieczorna wilka. - O m�j tatusiu, m�j z�ocisty... nie bijcie! Jeszcze mi ten ostatni raz darujcie! Ju� nigdy a nigdy, a nigdy nie b�d�! - Co dzie� obiecujesz, co dzie� bicie bierzesz, ko�ca temu nie ma! - krzykn�� z gniewem ojciec, trzymaj�c ch�opca za ko�nierz u koszuli, a ogl�daj�c si� za rzemykiem. - Ady mu przecie wybacz, kiej tak �wi�cie przyrzeka wstawi�a si� matka, odsuwaj�c garnek z jag�ami od ognia. Taki� zawzi�ty na ono dziecko, a Bogiem i prawd� nie ma o co. Ma�y jest, to si� i bawi; c� ci wadzi, �e se ta kozikiem w deszczu�eczce d�ubie? Sprzykrzy mu si�, rzuci, ano za tydzie� b�dzie nowa zabawka. - A ile razy do ko�ci palce pozacina� i nie rzuci� no�a? Sk�r� pra� rzetelnie, to mo�e us�ucha. Gdzie postronek? - Pu�� go! M�wi� ci po dobroci; obiadowa� pora. Wawrzu�, przysu� tatusiowi �aw�. - Zawdy musi by� babskie na wierzchu - mrukn�� Wojciech. Usiedli wszyscy troje za sto�em i jedli w milczeniu. Pokrzepiwszy si�, gospodarz zwr�ci� si� znowu do synka i m�wi� ju� spokojnie: - Pami�taj�e se, co� sam powiedzia�: "ostatni raz". Ch�oposko dziewi�ci lat si�ga, a bydl�tku nie da rady. Wygo� wszystkie trzy na pastwisko, a dawaj poz�r, co by ci zn�w kt�ra nie uciek�a. Mam co lepszego do roboty, jak za krowami po boru biega�. No, id�. Wawrzek wyskoczy� z cha�upy uszcz�liwiony, �e dzi�ki matusi omin�a go kara, i pe�en jak najlepszych postanowie�, pomaszerowa� z krowami na ��k�. Wojciechowa pomy�a statki, i zasiad�a przed warsztatem tkackim, z kt�rego ju� spory kawa� szarego p��tna a� do ziemi zwisa�. Najwi�ksz� jej dum� by�o, �e jak Por�ba Por�b�, �adna gospodyni tyle lnu nie sia�a, tyle nici nie prz�d�a, tyle p��tna nie tka�a, co ona. Wzi�a si� wi�c ochoczo do roboty, ino raz na jaki� czas poci�gaj�c sznurek od pod�u�nego kosza, zawieszonego na hakach u powa�y. W tym koszu spa�o jej najm�odsze dziecko, trzymiesi�czna Kondusia. Siedmioletnia Marysia ucieka�a raz wraz do "babusi", a rodzice nie bardzo jej tego bronili, bo matka Wojciecha, zgrzybia�a staruszka, potrzebowa�a i pos�ugi, i rozweselenia, a Marysi� okrutnie lubi�a. Wojciech nasadzi� na g�ow� bia�� sukienn� czap�, poprawi� rzemyki u posto��w, przystan�� chwil� we drzwiach, jakby si� namy�laj�c, wreszcie zawr�ci� w prawo i poszed� ku wsi. - Ju�ci tak najlepiej - m�wi� do siebie p�g�osem - do samego proboszcza nie p�jd�, gdziebym ta �mia� zaprz�ta� g�ow� jego wielebno�ci tym nicponiem. Walantego si� poradz� albo i Pietra. Organista, ko�cielny, uczone osoby, na ka�dej ksi��ce znaj� czyta�, pr�dzej umiarkuj� ni� ja, co by za leki skuteczne by�y na Wawrzkow� chorob�. Ale gdzie onych szuka�? Walantowa herod-baba, stary ucieka z domu, kiej ino mo�e; pewnikiem zemkn�� do Pietra i mi�d se oba poci�gaj�. S�usznie si� Wojciech domy�la�: organista i ko�cielny siedzieli w sadzie na darniowej lawie pod roz�o�yst� jab�oni�, kamionka z miodem i cynowe kubki przed nimi. - Niech b�dzie pochwalony... witajcie, kumotrowie! - rzek� kmie� podchodz�c ku nim. - Na wieki wiek�w - odparli razem, a gospodarz doda�: - Siadajcie wedle nas, Wojciechu; Jagu�... jeszcze jeden kubek! Jak�e tam u was, wszystko zdrowe? - Dzi�kowa� Panu Jezusowi, krzepimy si� jako tako - odpowiedzia� go�� i usiad� na zydlu przyniesionym przez c�rk� gospodarza. M�wi� o interesie zaraz po przywitaniu uwa�ane jest na wsi za wielk� nieprzyzwoito�� i brak wychowania; tak samo pojmowano grzeczno�� i przed wiekami. Dlatego te� Wojciech ani wspomnia�, z czym przychodzi, owszem, przeprosi� przyjaci�, �e im przerwa� rozmow�. - A o czym�e pogwarka? - spyta� Piotra. - Spominamy se stare dzieje - odpar� ko�cielny - raczej Walanty opowiada, a ja s�ucham. Cz�owiek to niemal na pami�� umie, a nigdy mu si� nie znudzi, zw�aszcza od naocznego �wiadka s�ysze�. - O czym�e takim? Sprawiedliwie gadaj� Piotr; rozmawiali�my o bitwie pod Warn�.[]Szczeg�y historyczne o btwie pod Warn� wzi�te z "Kroniki" Bielskiego. - O moi�ciewy... nie przerywajcie� sobie; to� i ja strasznie bym rad us�ysza�, jak to by�o. Na wsi ludzie niewiela wiedz� o �wiecie; prawd� rzec, a nie ze�ga�, nawet nie ciekawi; a ju� co nasza Por�ba, to prawie jak za murem. Puszcza niezmierzona od zachodu s�o�ca i od p�nocy, rzeka nas op�ywa w p�kole, w ci�kiej robocie rok za rokiem przemija, cz�ek si� rodzi, �yje i umiera, nie�wiadomy niczego. Jeszcze �aska boska, je�eli zna imi� najmi�o�ciwszego kr�la. Ach, gadajcie, gadajcie... serce mi z ciekawo�ci m�otami bije. - Ju�ci trudno, �eby�cie co z onego czasu zapami�tali - rzek� organista - ani was mo�e na �wiecie jeszcze nie by�o. - A ile� ta temu b�dzie? - spyta� Wojciech. - Czekajcie, zaraz wyrachujemy. Mi�o�ciwy kr�l W�adys�aw dwadzie�cia lat mia�, gdy zgin�� w onej strasznej bitwie. Za wielk� chlub� i cze�� sobie poczytuj�, �e w jednych oba�my leciech byli: dlatego te� �acniej mi to wyliczy�. Tedy dzi� mamy... dzi� mamy... rok pa�ski... Pi�ter? - Tysi�c czterechsetny siedemdziesi�ty dziewi�ty. - Ju�ci, prawiute�ko si� zgadza, bo mi si� na pi��dziesi�ty sz�sty obr�ci�o. Zatem, jak raz trzydzie�ci pi�� lat temu b�dzie w dniu dziesi�tym listopada. - Prawd� gadacie, �e mnie na �wiecie nie by�o, bo mi si� sko�czy w �ytnie �niwa trzydzie�ci cztery roki. Ale co ta o mnie, powiadajcie� od pocz�tku. Pi�trowi ta wszystko jedno��, kiej zna, jak by�o, a ja nie. - A wi�c pos�uchajcie: Jak si� mi�o�ciwy pa� gotowa� na ona wypraw�, wszystkie narody i wszyscy monarchowie radowali si�, �e mieczem polskiego kr�la moc turecka zostanie na proch zgnieciona. W�gierskie wojsko pod dow�dztwem, jak�e mu to by�o... aha... Huniad, wojewoda siedmiogrodzki. Wi�c W�grzy, Siedmiogrodzaany i nasi, a nad wszystkimi hetmanem nasz m�ody kr�l, W�adys�aw. Ale si� mi�o�ciwy pan gryz� nies�ychanie, �e tak niewiele mia� wojska: ino dwadzie�cia tysi�cy. A o Turkach gadano, �e si� ich zebra�o tysi�c�w sto, tedy pi�� razy tyle, co naszych. Walenty �ykn�� miodu i prawi� dalej: - Mnie wzi�to mi�dzy ciury, do pos�ug, alem si� wyprosi� u jednego starszego i pozwoli� mi, jak przyjdzie do bitwy, i�� z �ucznikami. - A umieli�cie si� z kusz� obchodzi�? - Byli ju� tacy, co nauczyli - odpar� organista - a nauczyli niezgorzej, bo w kilku potrzebach cz�ek pos�a� poha�c�w do piek�a diab�u na pociech� z p� kopy, je�li nie wi�cej. Idzie tedy chmara ludu, wszystko zbrojne, wy�wiczone, a takie �akome krwi tureckiej, niczym wina. Po drodze zamki bez wiela k�opotu zdobywaj� nasi, gdzie niekt�re ze strachu same si� poddaj�, a my ino naprz�d a naprz�d. Trzeciego dnia pa�dziernika miesi�ca przeprawili�my si� przez Dunaj. A� tu przyje�d�a z cztery tysi�ce wojska Dragula, wojewoda wo�oski. Odradza� on strasznie naszemu mi�o�ciwemu panu t� tureck� wypraw�; a� p�aka� pono. Wreszcie syna w�asnego z onymi czterema tysi�cami przy kr�lu zostawi�, a sam do dom powr�ci�. M�odym wtedy by�, niczego nie rozumiej�cy, ani mnie o to g�owa nie bola�a, k�dy nas wiod�, szed�em jak baran za inszymi, za �ask� to sobie maj�c, �e mnie, chudzin�, biednego ciur�, cho� czasem mi�dzy �o�nierstwo wetkn�. Pod jednym zameczkiem tom si� tak siepa�, tak dokazowa�, a� mnie rotmistrz zauwa�y� i w nagrod� przeznaczy� do pos�ug mi�o�ciwego pana. - O Jezu... to�cie go mogli z bliska ogl�da�? - No jak�e? Ma si� wiedzie�, �em si� temu cudnemu obliczu do syta napatrzy�... Ilekro� wspomn� o tym wszystkim, to go jak �ywego przed sob� widz�. - O m�j Walanty, powiadajcie�...
Torentos.pl