Autor: JANET KAGAN Tytul: Najlepszy Teoremat Fermata (Fermat's Best Theorem) Z "NF" 3/99 Dla Isaaka, matematyczne opowiadanie i dla Andrew Wilesa, czy tego chce czy nie, za wielki u�miech Gdzie� w oddali Peter Kropotkin m�wi�: - ...podzieli� to wyra�enie przez to... Kreda po�lizn�a si� i zaskrzypia�a. Laurie Adamansky poprawi�a si� na twardym drewnianym krze�le. Z roztargnieniem od�o�y�a o��wek, �eby dotkn�� zapi�cia w kieszeni na piersi. Bezpieczne. Pod jej palcami zaszele�ci� z�o�ony papier, strasznie g�o�no, jak jej si� wydawa�o. Oczywi�cie, nikt inny nie zauwa�y�. Bo i dlaczego? W taki kwietniowy poranek, prze�wituj�cy przez py� kredowy na tablicy pe�nej r�wna�, ludzie nigdy niczego nie zauwa�aj�. Skrzywi�a si� lekko. I dlaczego zachowuj� si� tak, jakby to cholerstwo mog�o wyskoczy� z kieszeni i uciec? Przysz�am tutaj ca�kowicie zdecydowana, �e poka�� to Peterowi po wyk�adzie, prawda? Peter m�wi� dalej. Laurie podnios�a o��wek i pr�bowa�a skupi� si� na jego s�owach. Pospieszne stuk-stuk kredy urwa�o si� nagle, ale g�os wci�� rozbrzmiewa�, kiedy Peter odwr�ci� si� przodem do klasy. Nie przestaj�c m�wi�, si�gn�� pod biurko. Pewnie tylko narobi� sobie wstydu. Kolejne kulawe rozwi�zanie, Laurie... gdzie� tam podzieli�a� przez zero i jest wiosna, i nie zauwa�y�a� b��du. Spod biurka Peter wyj�� du�y cylindryczny przedmiot. Laurie zobaczy�a, w�a�ciwie nie patrz�c, �e to puszka soku pomidorowego. W zesz�ym tygodniu Peter wr�czy� jej w�a�nie takie rozwi�zanie: "Masz, ma�a, zagadka dla ciebie. Kto� twierdzi, �e rozwi�za� tw�j ulubiony problem. �l�cza�em nad tym przez tydzie�... i za choler� nie potrafi� wy�apa�, co jest nie tak". Peter w czasie rzeczywistym, ci�gle m�wi�c o r�wnaniu na tablicy, podni�s� palec wskazuj�cy, jakby chcia� co� pokaza�, ale tylko po�o�y� wyprostowany palec na kraw�dzi biurka. "Na pewno co� jest nie tak?" - zapyta�a wtedy. "Ty mi powiedz". Wyszczerzy� z�by i poda� jej kartk�. Straci�a dwa dni, ale wykry�a, co by�o nie tak. Praw� r�k� Peter podni�s� puszk� soku pomidorowego wysoko nad g�ow�. - Wi�c widzicie - zako�czy� - �e mamy tutaj bardzo proste, ale bardzo eleganckie rozwi�zanie problemu. I po tych s�owach trzasn�� puszk� o blat. Uderzy�a w wyci�gni�ty palec wskazuj�cy z dono�nym BAM!, od kt�rego zadygota�o ca�e biurko. Kreda grzechocz�c potoczy�a si� po blacie, spad�a na pod�og� i zatrzyma�a si� dopiero przy trampku Jimmy'ego Rodrigueza. Jimmy wyprostowa� si� r�wnie nagle jak Laurie, zaszokowany widokiem i odg�osem; kreda rozkruszy�a si� pod jego stop�. - Teraz - ci�gn�� Peter - poka�� wam, co mo�emy z tego wyprowadzi�... Odstawi� puszk� soku pomidorowego, wzi�� do prawej r�ki �cierk� i znowu podszed� do tablicy. Grupa jak jeden m�� zaszura�a nogami i skupi�a uwag�. Jimmy rzuci� Laurie ukradkowe spojrzenie. Podobnie jak ona czeka�, �eby Peter wrzasn�� z b�lu. Laurie omin�a go wzrokiem. Nie, Peter nie zamierza� wrzeszcze� z b�lu. Spojrza�a na puszk� soku pomidorowego; puszka mia�a wgniecenie w miejscu, gdzie trafi�a w palec. Laurie znowu odwr�ci�a si� od Jimmy'ego, u�miechn�a si� i wzruszy�a ramionami. Kolejna zagadka Petera - dlaczego nie rozgni�t� sobie palca na miazg�? Chocia� Peter najwyra�niej pos�u�y� si� t� sztuczk� wy��cznie dla przyci�gni�cia uwagi student�w, zagadka zaprz�ta�a my�li Laurie a� do ko�ca zaj��. Kiedy Laurie wsta�a i pochyli�a si�, �eby zebra� ksi��ki, papier w kieszeni zaszele�ci�. Zanim znowu opu�ci�a j� odwaga, ruszy�a za Peterem, podczas gdy reszta klasy ogl�da�a wgniecion� puszk�. W milczeniu towarzyszy�a mu do gabinetu, ale nawet kiedy wesz�a do �rodka, nie potrafi�a zacz�� rozmowy. - Co� nie tak? Po tych s�owach wreszcie skupi�a uwag� na Peterze i u�wiadomi�a sobie nagle, �e jej zachowanie powa�nie go zaniepokoi�o. - Umm, nic. To znaczy, wszystko w porz�dku i w�a�nie dlatego co� jest nie tak. Peter u�miechn�� si� szeroko. - Nie znosz� wiosny - oznajmi� weso�o. - Wiosna jest szczeg�lnie trudna dla student�w matematyki. - Usiad� w fotelu i odchyli� si� do ty�u pod ryzykownym k�tem. - Siadaj. Udawajmy, �e to zima. Nie mog�a usi���. Zamiast tego rozpi�a kiesze� na piersi i wyci�gn�a kartk�, teraz ju� ca�kiem pogniecion�. Roz�o�y�a j� i daremnie pr�bowa�a wyg�adzi� na kraw�dzi zagraconego biurka. - Masz - powiedzia�a. - Chyba znalaz�am. - Wymawiaj�c te s�owa, skuli�a si� mimowolnie. - Sprawdzi�am, co si� nie zgadza�o w tym, kt�re mi da�e� w zesz�ym tygodniu... ty sprawd�, co si� nie zgadza w moim. - Zamilk�a na chwil�. - Ja nie potrafi�. Pr�bowa�am i pr�bowa�am, i wci�� wydaje mi si� prawid�owe. Peter si�gn�� przez biurko po kartk�, kt�r� tam po�o�y�a. Sterta papier�w zsun�a si� na pod�og�. Laurie skoczy�a na ratunek - dobry pretekst, �eby nie patrze�, jak Peter przegl�da jej prac�. - Aha! - Zerkn�� na ni� zza biurka. Nie zamierza� jej darowa� tak �atwo. - Jeszcze jedno rozwi�zanie Ostatniego Teorematu Fermata! Przynajmniej ma odpowiedni� d�ugo��. To by� sta�y �art. Ostatnio wszystkie proponowane "rozwi�zania" by�y generowane komputerowo, liczy�y sobie kilogramy wydruk�w i dotyczy�y tylko wybranych przypadk�w teorematu. Fermat twierdzi�, �e zna rozwi�zanie ca�kiem �atwe do zapami�tania (poprzez implikacj�), tylko �e "nie zmie�ci si� na tym marginesie". Szurni�ci amatorzy r�wnie� preferowali dowody zajmuj�ce sze�� czy siedem stron, je�li nie liczy� fotografii i podsumowa�, kt�re nieodmiennie do��czali do swoich paczuszek. - Na razie nie widz� �adnego b��du - o�wiadczy� Peter. Laurie wyprostowa�a si� tak szybko, �e ma�o nie upu�ci�a papier�w, kt�re zbiera�a. - Ani ja. Sprawdza�am to tysi�c razy. Ale sam m�wi�e�, �e jest wiosna. Wi�c co� musi si� nie zgadza�. Po prostu nie mog� tego znale��. - Zamaszy�cie zwali�a stos papier�w na biurko. - Co� ci powiem - zaproponowa� Peter. - Id� na rozbieran� randk�, nawet kilka razy, i zostaw to mnie. Znajd� b��d, je�li gdzie� jest. - Lepiej, �eby by� - odpar�a Laurie, u�miechaj�c si� do niego. U�miech Petera zrobi� si� szerszy. - Dlaczego? Nawet si� nie zastanawia�a. W�a�nie tak zawsze post�powa�a. Jakby nie znajdowa�a rozwi�zania, tylko wypuszcza�a kota z worka. Minut� zabra�o jej okre�lenie tego uczucia. - Och. - Odpowied� wprawi�a j� w lekkie os�upienie. - Wi�c dlatego. - Dlaczego? - zapyta� ponownie. - Bo w�a�nie ten problem przyci�gn�� mnie do matematyki. Co�, co wygl�da tak �atwo, a jednak tak d�ugo nie znajdowa�o rozwi�zania. Co�, co mo�na rozwi�za� za pomoc� o��wka i kartki papieru... �adne tam czterna�cie dni czasu komputera. Co� romantycznego... - "Romantyczne"? Rzadko s�ysz� to s�owo w odniesieniu do matematyki. - Romantyczne. Peter, ten cz�owiek nabazgra� to na marginesie ksi��ki, potem wyszed� i zgin�� w pojedynku, i rozwi�zanie zgin�o razem z nim, tak? Je�li to nie jest romantyczne, to co? O wiele bardziej romantyczne ni� tak zwane romantyczne powie�ci! - Nigdy o tym nie my�la�em w ten spos�b. - Peter odchyli� si� do ty�u, zastanawia� si� d�ugo, wreszcie kiwn�� g�ow�. - Masz racj�. Ja te� da�em si� z�apa� na Ostatni Teoremat Fermata. Okre�lenie "romantyczne" nigdy nie przysz�o mi do g�owy, ale chyba masz racj�, r�wnie� w moim przypadku. Pochyli� si� do przodu. - Wi�c dlaczego wolisz, �ebym znalaz� b��d? - Z tych samych powod�w. Z�apa�e� si� na Ostatni Teoremat Fermata; ja te�. Je�li go rozwi�za�am, na co si� z�api� nast�pne pokolenia? - Rozumiem. Jak ju� zacz�a, nie mog�a przesta�. - I pomy�l o wszystkich rzeczach odkrytych przez ludzi, kt�rzy szukali tego rozwi�zania... na przyk�ad teoria idea��w! - Tak. Boisz si�, �e je�li rozwi�zanie jest prawid�owe, zabierzesz ludziom sprzed nosa atrakcyjn�... przyn�t�. - Przynajmniej atrakcyjn� zagadk�. A przecie� nam wszystkim chodzi o rozwi�zywanie zagadek, bo inaczej nie wali�by� si� w palec puszk� soku pomidorowego. W�a�nie, jak tw�j palec? Podni�s� go. - Znakomicie. - Tak my�la�am. No to dzi�ki, Peter. Ju� mi lepiej. Chyba p�jd� si� um�wi� na t� rozbieran� randk�. Zawiadom mnie, jak wykryjesz, w kt�rym miejscu podzieli�am przez zero, okay? Po kilku rozbieranych randkach wiosenne morale Laurie cudownie si� poprawi�o, lecz �adna nie przes�oni�a jej faktu, �e Peter jak dot�d nie znalaz� b��du w jej pracy. Skupi�a uwag� na innych sprawach, g��wnie na puszkach soku pomidorowego. Z�ama�a dwa o��wki, zanim przysz�o jej do g�owy, �eby sprawdzi� wgniecion� puszk�, kt�ra wci�� sta�a prowokacyjnie na biurku Petera. Aha! Puszka u�yta przez Petera by�a innej marki - nie mia�a wzmocnionych kraw�dzi, jak jej puszka. - Nie powiem - o�wiadczy� Peter, kt�ry przyszed� p�no. - Wcale nie chc�, �eby� powiedzia�. Sama to rozwi���. - Tymczasem uwa�aj na palce. - Spojrza� znacz�co na jej d�onie. - Widz�, �e uwa�a�a�. - "Dzieci! Nie pr�bujcie tego robi� w domu!" Uwa�a�am na palce, ale w tym tygodniu widzia�am mn�stwo opatrunk�w. Jimmy Rodriguez mia� dzisiaj dwa! Peter zachichota�. - Wiem. Powinienem si� wstydzi�, ale wstydz� si� tylko za niego. - Potraktuj� to jako wskaz�wk�. Nie mo�na tego rozwi�za� eksperymentalnie. Trzeba zastosowa� podej�cie teoretyczne. Skoro mowa o teorematach... - Musia�em wezwa� pomoc drogow�. Masz samoch�d, prawda? M�j stary przyjaciel przyje�d�a poci�giem o sz�stej. Werner Hochheimer. Mog�aby� go odebra� z dworca? Je�li to zrobisz, zaprosimy ci� na obiad. - To jakby� zapyta�, czy znajd� troch� czasu dla Alberta Einsteina. Oczywi�cie, mog� go odebra�, tylko... Peter, m�j samoch�d to stary grat... - Werner nie zauwa�a takich rzeczy jak samochody. Ani ubrania, ale nie nak�adaj d�ins�w... maitre d' zauwa�y. To taki lokal z pretensjami. - Nabazgra� co� na kartce. - Masz tu poci�g i godzin�; tutaj jest adres restauracji. Spotkamy si� na miejscu. Laurie by�a zbyt oszo�omiona, �e...
vonavi