Trzy, A Może Sto Trzy.doc

(80 KB) Pobierz

TRZY, A MOŻE STO TRZY...

 

 

   

Chłopaków opanował szał pał. Gdzie by nie przysiadł, z kim by nie zagadał, gdzie by ucho nie przyłożył – pała! Michał był mocno zdegustowany międleniem w kółko tego samego tematu; Darek tylko obojętnie wzruszał ramionami. Oliwy do ognia dolał Puma, który...
   


    ... który podekscytowany opowiadał, jak to dziewczyna go wymacała, przez spodnie ma się rozumieć, ale wiadomo, że od razu mu stanął! A tu tyle ludzi naokoło! I co, miał cyrkowca zgrywać? Taką mu palcówkę na flet odstawiła, że przez gacie spermę przecedził! Umówili się na wieczór. Jak będzie mu chciała zrobić loda, to jej da; a może da więcej? – świergotał Puma, gniotąc rozporek.  
    Wtedy Wojtek, z luzacką pewnością siebie, z rękami w kieszeniach, rzekł:
    – Jak masz pałę osiemnaście czy więcej, od razu kładź się na niej. Mały nie musi wchodzić cały, a i tak jest głęboko. A jak masz mniej, piętnaście, szesnaście, bierz ją od tyłu. Mały wjeżdża po same jaja i daje wrażenie dłuższego niż jest. Dziewczyny tak lubią, a mało który chłopak o tym wie. Mówię ci, Puma, spróbuj! – i strzelił go w ramię, aż Pumę przygięło.
    – A ty spróbowałeś? – spytał Bruku z wypiekami na twarzy.
    – A jak! – Wojtek dumnie wypiął pierś.
    – To ile twój ma, piętnaście, szesnaście? – odgryzł się Puma.
    Wojtek się zreflektował, ale żeby nie wyjść na jelenia z obciętym porożem, spokojnie odrzekł:
    – Mój, zauważ, ma dokładnie osiemnaście i dwie dziesiąte, możesz mi zmierzyć, nie wypadłem sroce spod ogona. Twój, jak ma więcej, to mogę ci jaja wydrapać, jak cię będą swędziały. Masz?
    Puma, purpurowy, nie podjął wyzwania. Michał i tak nie uwierzył w te jego osiemnaście i dwie dziesiąte, ale nie zareagował. Natomiast Darek znacząco stuknął się w czoło. Ci dwaj wyraźnie nie akceptowali Wojtka i jego seksi-kosmicznych bajeczek. Tymczasem Wojtek, przewracając małego przez kieszeń kontynuował, jak to dziewczynom kręci loczka z przodu albo z tyłu.
    – Z przodu wiadomo: gdy warunki sprzyjające. A z tyłu to zwykle się robi na stojąco, na przykład w parku – objaśniał. – Albo gdy się nie ma dużo czasu. Na przykład: przychodzisz do pizduchny, a tu starzy. Więc sukienka do góry i za drzwiami raz-dwa, że zanim starzy odpowiedzą na twoje dzień dobry, ty już małego wycierasz, zadowolony.
    Głośny śmiech był reakcją na słowa Wojtka, po czym towarzystwo zaczęło topnieć, aż Puma wypalił, że on też idzie zwalić, bo jak wszyscy, to wszyscy, na co Bruku wydął wargi, że on tylko idzie odcedzić skroplone uczucia. Darek z Michałem skręcili na piwo.
    Tyle co usiedli, gdy pomiędzy nimi wyrósł Wojtek, nie wiadomo skąd.
    – Co tak gruchacie jak dwa gołąbki? – dostawił krzesełko, nachylił się do kufla Michała, pełnego piany, która wysoką grzywą wisiała ponad szklanicą i siorbnął głośno.
    – A co, nie wolno? – Darek na wszelki wypadek swoją szklanicę przyciągnął bliżej siebie.
    – Wolno, wolno – leniwie potwierdził Wojtek, oblizując wargi.
    – Bo jak nie ma żadnej dupy... – rzucił Michał drwiąco, naśladując głos Wojtka.
    – Dupy są w parku, a nie przy piwie – odrzekł Wojtek, czując aluzję. – A co, latasz z zadartą kitą? – roześmiał się nieszczerze. – Chociaż, co prawda, włożyć małego w pulchną dziureczkę, czysta przyjemność.
    – Nie taka czysta. Sam wiesz, ile w gumie zostaje – odciął Michał.
    – Coś mi się zdaje, że już tam jakiejś loczka kręciłeś – Wojtek spojrzał z uznaniem. – Taki skryty, niepozorny, kto by pomyślał, no-no...
    – Myślisz, że tylko ty jeden w portkach coś nosisz?
    – A co się ma afiszować – wtrącił Darek.
    – A ty co, materacem mu byłeś? Mów o sobie – odparował Wojtek.
    – Właśnie – podchwycił Michał. – Ja tam na przykład wcale ci nie wierzę. Jak byś mi udowodnił, że miałeś dziewczynę?
    – Mam ci ją przyprowadzić, żeby ci mogła mojego ch... opisać?
    – Nie wiedziałem, że kładziesz im go na oczy – zadrwił Michał. – Ja wpycham go między uda i jazda.
    – Jaki zadziorny typ! – roześmiał się Wojtek. – Kiedyś musimy o tym pogadać.
    – O tym się nie gada. To się robi – odezwał się Darek.
    – Która krowa dużo ryczy... – dorzucił Michał.
    – Wiem – dokończył Wojtek. – Ale nie w moim przypadku – szurnął krzesłem i wyszedł.
    – Aleś go przygiął – rzekł Darek.
    – Nie lubię go, dupek jeden. U niego grucha jak automat, zawsze sprawna i niezawodna.  
    – Chyba w gębie – Darek oblizał wargi i było to wszystko, co w tym temacie miał do powiedzenia. Był bez doświadczeń i Michał wiedział o tym. Natomiast Darek, co do Michała, nie miał pewności. Domyślał się, że Michał już musiał „to” robić, czego dowody nieraz jakby mimochodem i niechcący zdradzał. Michał zna się na rzeczy – przykładem choćby ta rozmowa z Wojtkiem – i Darek wcale się temu nie dziwił. Michał to przystojniak: wysoki, wysportowany, u niego klata i tors, bary i uda; zapewne i cała reszta, którą Darek widywał co najwyżej w sportowych spodenkach w szatni po zajęciach.
    – Ale twój chyba cię nigdy nie zawiódł – dodał pół żartem, pół serio.
    Michał zawahał się. Wiedział, że dla Darka przeżyć przygodę z dziewczyną, by wreszcie być między chłopakami jak równy wśród równych, to sprawa ambicji i honoru. A że Darek ciągle czuł się gorszy, tym samym zdradzał, że erotyka i seks to dla niego wciąż jeszcze tematy ze sfery marzeń i pragnień. Michał niekiedy zastanawiał się, co jest tego przyczyną. Darek jest przecież niebrzydki, ma ładną twarz o delikatnych rysach, namiętne zmysłowe usta, śliczne błękitne oczy, długie rzęsy – Michał sam siebie strofował, że mu się, jak nienormalnemu, podobają oczy chłopaka – i długie, naturalnie kręcone włosy, związane w koński ogon. Michał nie popierał zniewieściałych młodzianów z długimi włosami, ale innego Darka po prostu sobie nie wyobrażał. Te włosy wspaniale upiększały mu twarz i podkreślały jego niemal dziewczęcą urodę. Jedyną wadą Darka jest wzrost. To znaczy: Darek sam w sobie nie jest mały, ale jego metr siedemdziesiąt parę pomiędzy takimi od metra osiemdziesiąt wzwyż wydaje się niczym. I to, że ma nogi jak kowboj. Ale czy to jest feler? Kitu też ma nogi jak kowboj, a Fiolętyna głośno mówi, że nie nogi, ale to, co między nogami, a to Kitu ma idealnie proste i za to ona go kocha najbardziej... No-no, szczera dziewczyna... I dziwna, głupia wstydliwość Darka. Chłopak z byle powodu się czerwieni. Darek w ogóle mało się odzywa, jakby koledzy go deprymowali, jedynie w stosunku do Michała ma więcej śmiałości, ale przecież nie jest mięczakiem. Kiedyś złapał Oplutka za klapy, bo ten mu powiedział, że ma dupę jak ekran, tak samo białą i tak samo płaską. Nikt z chłopaków nie widział gołej dupy Darka, a ten jakoś go tam podpatrzył. To, że w szatni niekiedy widziało się czyjąś gołą dupę, spoko, normalka i nikt tego nie komentował. A to, że Darek nie ma pulchnej okrągłej dupy, to dobrze, w końcu Darek nie jest dziewczyną i więcej podobieństw do płci niewieściej mu nie potrzeba – myślał Michał, przenosząc wzrok z suwaka swoich spodni na palce Darka obejmujące szkło pełne miodowego trunku. Pomyślał, że Darek ma długie, delikatne palce, jak pianista; oraz, że podobno po wielkości środkowego palca można wnosić o wielkości penisa. Gdyby tak było, pomyślał, miałby Darek ładną pałeczkę: może nie grubą, ale na pewno długą.
    – Czy mój mnie nie zawiódł? – powtórzył. – Zdziwiłbyś się, zawiódł.
    Darek zakrztusił się piwem.
    – Tak – powtórzył Michał. – Raz. Ten pierwszy raz – poprawił. – Zaledwie się na niej położyłem, a tu mały wymknął mi się spod kontroli i...
    – ...I  sobie poleciał – uzupełnił Darek żartobliwie.
    – Ano poleciał – powtórzył Michał wesoło. – Potem pół nocy trzymałem go na baczność i musztrowałem, żeby mi więcej takich numerów nie robił. Jak na razie dotrzymuje słowa – dokończył Michał tym samym tonem, podczas gdy Darek parsknął głośnym śmiechem.
    Dotrzymuje... Niestety, tego Michał już nie miał okazji sprawdzić. Tamto przeżycie było jego jedynym doświadczeniem seksualnym, o czym Darek oczywiście nie wiedział. Było zaborcze, zachłanne, lecz zupełnie nieudane. Zaledwie ją dotknął penisem, wytrysk pomieszał mu szyki. Dziewczyna spanikowała, czy się do niej do wewnątrz nie spuścił, a on trwożliwie zapewniał, że nie, że tylko tu, na włoskach. Mało się ze wstydu nie spalił, gdy nazwała go nieodpowiedzialnym dzieciakiem. Michał nie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji. Doprowadził do tego, że leżała przed nim naga dziewczyna, do nieprzytomności rozpalona jego odważnymi pieszczotami, którymi obdarzał ją zupełnie intuicyjnie – i niecierpliwie czekająca na ten ostatni krok, który teraz należało uczynić i który, biorąc pod uwagę męskie walory Michała, zapowiadał się nadzwyczaj ekscytująco, a on... nie miał gumy! Mimo to podjął to ryzyko i spalił się, zanim do niego doszło. Ale koledzy widzieli, jak wychodziła mu z namiotu niekompletnie ubrana lala, a takie wiadomości szybko się rozchodzą. Reszta to umiejętne brylowanie Michała o jej gorącym biuście i głębokiej wilgotnej dziurze i Michał był „swój”. Z perspektywy czasu Michał nabierał coraz większej pewności, że wtedy dobrze się stało, że... nic się nie stało. Być może uchronił się przed nie wiadomo jak wielkimi życiowymi komplikacjami. Gdyby mu mały wystrzelił w momencie, gdy wsadzał...!
    Chwila milczenia, w czasie której obaj duszkiem wychylili swoje piwo; teraz wstali, skłonili się barmanowi, który nigdy ich o metrykę urodzenia nie pytał, a piwo podawał i wyszli.
    Szli wolnym krokiem. Darek zagarniał stopą szerokie łuki, rysując w chodnikowym kurzu wyraziste ślady, a Michał mu je na powrót zacierał.
    – No co mi psujesz – trącił go Darek.
    – Utrudniam im pościg – odpowiedział Michał wesoło.
    – Komu?
    – Im.
    – Aha... Wyczerpująca odpowiedź – Darek z uznaniem skinął głową. – To gdzie pójdziemy?
    – Na koniec świata.
    – Tylko mi powiedz, kiedy to będzie, żebym nie przegapił.
    – Yhy... Dobrze – potwierdził Michał.
    – Ty aparacie, bez ciebie byłoby strasznie nudno – roześmiał się Darek i obdarował go lekkim kuksańcem.
    – Bez ciebie też – przyznał Michał, oddając mu kuksańca.
    – Dobrze, że jeszcze się jakoś trzymamy – kontynuował Darek. – Bo jak wejdzie między nas dziewczyna, twoja dziewczyna – poprawił...
    – Nie mam dziewczyny – Michał spojrzał zdziwiony.
    – Ale będziesz miał.
    – Ty też.  
    – Ja nie-e...
    – Nie-e – przedrzeźniał go Michał. – Przyjdzie taki moment, że zawładnie tobą baba i koniec.
    – Nie zawładnie.
    – Już to widzę. Mały nie da ci żyć. Będzie walczył o swoje i będziesz musiał.
    – Od dawna walczy – Darek uśmiechnął się pod nosem. – Ale ja mu nie ustępuję.
    – Stosując powszechnie znaną lotniczą metodę antykoncepcyjną.
    – Jaką?
    – Lotniczą. W wyniku której samolot nie ma małych samolocików. Tak, tak; bo się spuszcza na ziemię – dokończył Michał przewrotnie, a Darek z filozoficzną miną spojrzał w niebo. – Ale własna ręka już niedługo przestanie ci wystarczać.
    – Już nie wystarcza – wyznał Darek i ukradkiem poprawił spodnie. – Zazdroszczę ci – dorzucił po chwili. – Jesteś w tym komfortowym położeniu, że już się na dziewczynie wyżyłeś. Jak ci się nazbiera, znów się na jakiejś rozładujesz i po kłopocie.
    – Kto ci broni tak samo? – Michał wzruszył ramionami, chwytając głęboki oddech; Darek nie wiedział, że Michał nawet w tej chwili nie przyznałby się, że tamto jego doświadczenie miało z seksem tyle wspólnego, co klient lokalu ze striptizerką: napatrzył się do woli, nawet mógł sobie pogłaskać; i nie musiał za to wsuwać banknotu za podwiązkę.
    – Nie kto, tylko co. Zasady – odrzekł Darek.
    – Zasady... Dla zasady to ja mogę kopnąć kota w dupę, ale wtedy nie będę mówił, że jestem miłośnikiem zwierząt. Z tego samego powodu nie będę się pieprzył z pierwszą lepszą tylko dlatego, żeby się wyżyć, bo mi się nazbierało.
    – Ani ja – przyznał Darek i lekko uścisnął dłoń Michała.
    – Jaką ty masz gorącą rękę – zauważył Michał i mimo woli zmieszał się. Nie znał tego wrażenia. Na randki nie chodził, nikogo za rękę nie trzymał.
    – Drugą też – Darek oburącz przykrył jego dłoń. – A serce jakie, gdybyś wiedział... Ale ty tego nie zrozumiesz.
    Michałowi krew napłynęła do twarzy; czuł, że mocniej uderza mu puls.
    – Dobrze, że nikt nas nie widzi – wyszeptał, jakby bał się świadków, których przecież nie było.
    – Czy robimy coś złego? – Darek przeniósł jego dłonie na swe ramiona, patrząc mu prosto w oczy.
    – Skądże – przyznał Michał. Jego dłoń chłonęła ciepło dłoni Darka, a oczy tonęły w przepastnym błękitnym spojrzeniu. Michał czuł, że mimo woli wtapia się w przedziwną aurę, którą Darek wokół siebie roztacza i która go pochłania bez reszty; i wiedział, że w tej chwili za nic nie chciałby wyjść poza jej obręb.
    – Masz piękne oczy – wyszeptał.
    – Które od dawna ci ufają...
    – I włosy – dotknął je lekko, zanim zrozumiał tamtą odpowiedź.
    Darek jednym ruchem zwolnił zapięcie, falujące sploty rozsypały mu się na ramiona, a palce Michała w zdumieniu rozpoznawały ich jedwabistą miękkość i delikatność. I moment refleksji:
    – Co my robimy?
    – Nic, naprawdę nic – Darek policzkiem musnął dłoń Michała wspartą o jego ramię, a pod rozpiętą sportową koszulką dostrzegł ten wspaniale wyrzeźbiony tors pokryty ciemnym włosem, na którym dokładnie w pośrodku mostka złożył lekki pocałunek. Michał zadrżał. Chciał wyszeptać: „Darek, co ty?”, ale nie umiał wydobyć głosu. I nie zaprotestował, gdy te usta przeniosły się na koliście uformowaną ciemną plamę ozdobioną grubym sterczącym sutkiem, do którego bez wahania przywarły, zamykając go w gorących wargach. Teraz spojrzał mu w oczy. Michał stał jak skamieniały, nie uczynił żadnego ruchu, nie wykonał żadnego gestu przyzwolenia ani sprzeciwu, nie umiał, nie potrafił i – nie chciał! Więc Darek przeniósł usta na drugą kolistą plamę; teraz na przemian dotykał językiem to tej, to tamtej, pieścił je lekko, a Michał drżał pod naporem świadomie narastającego podniecenia. Z trudem trzymał się w ryzach. Penis od dobrej chwili odmówił mu posłuszeństwa i prężył się mocno, wydatnie, z impetem napierając na spodnie i domagając się natychmiastowego uwolnienia. Michał domyślał się, że wzajemnie znają swój stan, bo przecież u Darka nie może być inaczej, lecz bał się tego sprawdzić choćby przypadkowym dotykiem, bo – co dalej? A dalej coś przecież będzie! Co? – myślał z drżącym niepokojem, podświadomie czując, że tego chce! Już nie obawiał się swego fallusa, który właśnie trafił w odważną dłoń Darka; wystarczyło opuścić suwak, a on sam wydarł się do góry jak oszalały! – i niech tak będzie, bo za chwilę penis Darka też będzie w jego dłoni... Właśnie jest, sam wpłynął pod jego palce, które natychmiast się nim zajęły, rozpoznając jego pulsujący żar i nieugiętą twardość, przemierzyły go od dołu do góry, poruszyły napletkiem, uwalniając koronę żołędzi, na której szczyt wypłynęła kropla gęstego śluzu; Michał zgarnął ją, rozprowadzając wokół napletka, aż cały penis poderwał się pulsującymi zrywami... I znów podświadome pytanie: co oni robią? Michał chciał się oderwać od Darka, uwolnić fallusa z wzajemnego dotyku, przyzwoitość mu to nakazywała, uniósł mu głowę, by mu to oznajmić – i trafił w jego rozchylone usta. Bezwolnie poddał się mocnemu, głębokiemu pocałunkowi, dziwiąc się temu, co doświadcza, by wreszcie, kierowany przez Darka, stopniowo przejmować inicjatywę. Przejął ją i trzymając jego twarz w obu dłoniach – penisy pieściły się same ze sobą – zawładnął jego ustami. Przemieszał język z językiem, wsunął swój mocno, głęboko i odkrył zdumiewającą jedność powstającą z oddechu przez oddech drugiego. Teraz nikt by go od ust Darka nie oderwał, wilgotnych, namiętnych, pełnych i gorących, w których się można zatracić!
    Michał wiedział, z kim jest, wiedział, co robi, nie wiedział jedynie, dlaczego. I nie szukał odpowiedzi, bo gdyby ją znalazł... Zamiast tego spodnie oparły się na udach, penisy szalały same ze sobą uderzając w dwa zwarte napięte podbrzusza, dłonie poznawały biodra i nagie pośladki, aż Darek sprężył się, powstrzymał oddech, jego penis jeszcze mocniej wbił się w podbrzusze Michała, zadrgał pulsująco, lecz Darek w porę go pochwycił kierując w bok, a Michał patrzył, jak długie białe smugi lecą w cienistą zieleń. Wtedy i w nim wszystko się napięło, szarpnęło Michałem, fallus wyprężył mu się do granic, ale dłoń Darka już tam była, przejęła go, przyspieszyła ruchy, aż Michałowi poderwało stopy, podświadomie zacisnął mięśnie krocza – a sperma wystrzeliła z niebywałą mocą i szybując wysoko, spadała wprost pomiędzy liście jaśminu... I cisza; i szum w uszach; i łomot serca; i dziwne rozdygotanie całego wnętrza; a dłoń Darka łagodną pieszczotą pomagała mu przywrócić rytm oddechu. Przywróciła, a fallus, nadal twardy, radośnie zadrgał pod tym dotykiem, jakby domagał się jeszcze, i więcej!... Penis Darka też jest wyprężony; a tuż poniżej dwa jądra; i nagie uda; dłoń w bok i nagie biodra, i męskie, twarde pośladki, które Michał oburącz zagarniał. Dziwił się temu, co w nich odkrywał, a były to włoski: miękkie, drażniące, najbardziej rozkrzewione w głębokim rowku, który łagodnie wprowadzał go wprost do... Nie, to miejsce trzeba opuścić, ominąć, choć samo przyciąga palce i uchyla się przed nimi, pozwala się tam zagłębiać!
    – Już wiesz, kim dla mnie jesteś. Oddałbym ci wszystko, i duszę, i ciało. Możesz je mieć w każdej chwili, nawet teraz. Zakochałem się w tobie i nic na to nie poradzę...  – Darkowi drżał głos, a Michałowi zjeżyły się wszystkie włosy. Wrócił do świadomości.
    – Nie, Darek, co ty... – otrząsnął się mocno i odskoczył jak oparzony. – To nie byłoby fair, przecież ja cię... nie kocham!  
    Dalej Michał nie potrafił słowa wydusić. Trawił go niepokój i wstyd. Dobrze, że był zmrok, że tu, gdzie zawędrowali, latarni już nie było, że parkowa alejka wyprowadziła ich w ten końcowy punkt, z którego należało zawrócić; ale oni przecież nie zawrócili. Teraz, odwrócony tyłem, gorączkowo zapinał spodnie, układając w nich fallusa byle jak, byle szybciej. Chciał być stąd jak najdalej!
    Dopiero w domu próbował sobie wszystko poukładać, przetłumaczyć, ale co tu było do tłumaczenia? To prawda, że zachowanie Darka zaskoczyło go, że od pierwszej chwili było dla niego szokiem, ale nie uczynił nic, by temu przeciwdziałać. Mało tego: cały czas czuł przedziwną nieznaną satysfakcję. Zrozumiał, że padł ofiarą podstępnej złośliwej natury, która dała Darkowi delikatną dziewczęcą urodę, wspaniałe długie włosy, przepastne cudowne oczy i namiętnie wykrojone usta, stworzone do pocałunków. Dlatego wpadł w chwilowy obłęd zapomnienia i nie pojął rzeczy najprostszej: że trzyma w ramionach chłopaka! Lecz nawet we śnie widział błękitne oczy Darka, dotykał jego włosów, całował jego zmysłowe usta, onanizował mu twardego penisa i czuł ogarniającą go rozkosz... i obudził się zlany spermą.
    Rano pojawiło się inne pytanie: czy mógłby to z Darkiem – powtórzyć...? Ale do popołudnia, do zwykłej pory spotkań z chłopakami jeszcze tyle czasu!
    ...Jest Darek! Stoi przy przejściu, przy którym zwykle na siebie czekali. Michał poczuł, że oblewają go rumieńce stokroć gorsze niż wypieki Darka.
    – Cześć – usłyszał.
    Nie odpowiedział; jedynie skinął głową. Milczał.
    Darek nie miał wątpliwości, że przegrał z Michałem; jeszcze nie wiedział, czy tylko tę jedną bitwę, czy całą wojnę. Nie chciał się ujawnić, to prawda, w każdym razie jeszcze nie teraz, tymczasem to samo po prostu tak się potoczyło. Dlaczego rzucił wszystko na jedną szalę? Wiedział, że posunął się za daleko. Michał to stuprocentowy men, dla takich sensem życia zawsze będzie dziewczyna. Co teraz zrobić, jak się zachować, co powiedzieć, żeby nie stracić przyjaciela? Chyba Michałowi należą się jakieś wyjaśnienia? Czy je przyjmie – i jak?
    Nieśmiało podniósł wzrok, a Michał zderzył się z błękitem jego przepastnych oczu. Uścisnął wyciągniętą ku sobie dłoń; była tak samo ciepła, gorąca, przywołując wczorajsze wspomnienie. Natychmiast ją uwolnił.
    – Musiałem ze sobą dojść do ładu – Darek z trudem przepchnął te słowa przez ściśnięte gardło, a Michałowi jakby kto na skroń wciskał ciasną obręcz. – Moja natura odrzuca dziewczyny. Taki jestem, już tego nie zmienię. Możesz mną gardzić. Nic na to nie poradzę.
    Michał mógł się jedynie domyślać, ile Darka musiało kosztować to wyznanie. Słuchał słów tak odległych, a przecież tak prostych w swoim znaczeniu i kamień rósł mu w piersiach. Nawet jeśli by chciał wczorajszą scenę ująć tylko w kategoriach przypadku, teraz rozwiały się wszelkie wątpliwości. Więc Darek jest... naprawdę jest...
    – Niczego od ciebie nie chcę – płynął tłumiony szept Darka. – Żebyś mnie tylko nie odtrącał, żebym mógł być blisko ciebie.
    Michał nadal z uporem milczał. Zawziął się w sobie. Na żadne z jego słów nie odpowie. Jeszcze nie. Nie wiedział, czy ma mu nabluzgać ile wejdzie, czy też machnąć ręką, bo w końcu – co go to obchodzi? Niech sobie Darek będzie, kim chce! Tylko żeby go nie prowokował, nie macał, nie stawia...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin