Smith Lisa Jane - Pamiętniki wampirów 05 - Powrót o zmierzchu.pdf

(568 KB) Pobierz
Smith Lisa Jane - Pamiętniki wampirów - Powrót o zmierzchu
LISA JANE SMITH
POWRÓT O ZMIERZCHU
Pamiętniki wampirów 05
Kathryne Jane Smith
mojej świętej pamięci matce, z wielką miłością
 
PROLOG
Stefano.
Elena była sfrustrowana. Nie potrafiła pomyśleć jego imienia, by zabrzmiało
tak, jak chciała.
- Stefano - powtórzył raz jeszcze. - Czy moŜesz wypowiedzieć moje imię,
najukochańsza?
Elena przyjrzała mu się z namysłem. Złamał jej serce swoją urodą, rzymskimi
rysami i ciemnymi włosami opadającymi niesfornie na czoło. Chciała ująć w słowa
uczucia, jakimi darzyła Stefano, ale zaćmiony umysł nie pozwalał.
O tak wiele spraw pragnęła go zapytać... i tyle mu powiedzieć. Ale nie mogła
znaleźć właściwych słów. Nawet nie mogła mu przesłać myśli. Stefano odbierał tylko
chaotyczne, pojedyncze obrazy.
Ale przecieŜ to był dopiero siódmy dzień jej nowego Ŝycia.
Stefano opowiedział Elenie, Ŝe kiedy po raz pierwszy się obudziła po tym, gdy
umarła jako wampirzyca, potrafiła chodzić, mówić i robić wiele rzeczy, których teraz
nie pamiętała. Nie wiedział, dlaczego tak było - nie słyszał nigdy o nikim, poza
wampirami, kto wróciłby po śmierci.
Elena była wampirzycą, gdy umierała, ale z pewnością nie teraz.
Stefano powiedział jej teŜ, Ŝe bardzo szybko się uczyła. Przesyłała mu
telepatycznie nowe obrazy, nowe słowa.
ChociaŜ łatwiej było się z nią porozumieć, raz trudniej, był pewien, Ŝe
któregoś dnia Elena znów będzie sobą i zacznie zachowywać się jak młoda
dziewczyna, którą jest. Nie będzie juŜ osiemnastolatką z umysłem dziecka. Duchy
najwidoczniej chciały, Ŝeby dorastała jeszcze raz, poznając świat oczami dziecka.
Elena uwaŜała, Ŝe nie było to miłe ze strony duchów.
A jeśli Stefano w tym czasie znajdzie sobie inną dziewczynę? Obawiała się
tego.
To dlatego pewnej nocy, gdy Stefano się obudził, Eleny nie było w łóŜku.
Znalazł ją w łazience, nachyloną nad gazetą. Z wielkim przejęciem wpatrywała się w
tekst, próbując zrozumieć coś ze znaków na papierze, o których wiedziała, Ŝe są
literami, które układają się w wyrazy, które kiedyś znała. Papier był wilgotny od jej
łez. Nie potrafiła przeczytać Ŝadnego słowa.
- Nie płacz, kochana. Nauczysz się znowu czytać. Po co ten pośpiech?
 
Powiedział to, zanim zobaczył, Ŝe połamała ołówek, zaciskając na nim dłoń
zbyt mocno, i podarte papierowe serwetki. Próbowała przerysować litery i słowa.
MoŜe gdyby umiała pisać jak inni ludzie, Stefano przestałby sypiać w fotelu.
Wiedziałby, Ŝe Elena jest dorosła, i kładłby się spać u jej boku.
Patrzyła, jak oczy Stefano napełniają się łzami. On jednak uwaŜał, Ŝe
męŜczyźnie nie wolno płakać, więc obrócił się do niej plecami, by nie widziała jego
łez.
A potem wziął ją na ręce i zaniósł do łóŜka.
- Eleno, powiedz mi, co mam zrobić. Zrobię to, nawet jeśli wydaje się
niemoŜliwe. Przysięgam. Tylko mi powiedz.
Wszystkie słowa, które chciała powiedzieć, tkwiły w jej głowie zaklinowane.
Zaczęła płakać. Stefano bardzo delikatnie otarł jej łzy, jakby obawiał się, Ŝe moŜe jej
zrobić krzywdę.
Wtedy Elena uniosła twarz, zamknęła oczy i ułoŜyła usta do pocałunku. Ale...
- Masz umysł dziecka - powiedział Stefano łamiącym się głosem. - Ni mogę
tego zrobić.
Dawniej porozumiewali się za pomocą znaków, które Elena pamiętała.
Uderzyła palcami w szyję: raz, dwa, trzy razy.
To znaczyło, Ŝe czuła się źle. To znaczyło, Ŝe chce...
Stefano jęknął.
- Nie mogę...
Znów uderzyła trzy razy.
- Nie jesteś jeszcze sobą...
Jeszcze trzy razy...
- Kochanie, posłuchaj...
Kolejne trzy uderzenia. Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem. Gdyby mogła
mówić, powiedziała by: „Proszę, zaufaj mi choć trochę - nie jestem dzieckiem.
Proszę, posłuchaj tego, czego nie mogę ci powiedzieć”.
- Cierpisz. Bardzo cierpisz - szepnął czule Stefano. - Gdybym... tylko trochę...
I nagle pewnym ruchem uniósł jej głowę i obrócił pod takim kątem, jak trzeba,
a potem Elena poczuła ukąszenie, które bardziej niŜ cokolwiek innego przekonało ją,
Ŝe Ŝyje i Ŝe nie jest juŜ duchem.
Przekonało ją teŜ, Ŝe Stefano kocha ją i nikogo innego, i Ŝe w końcu moŜe się
 
z nim porozumieć. Powiedziała, co czuje za pomocą okrzyków. Stefano słuchał
oniemiały.
Elena uznała, Ŝe tak jest sprawiedliwie. Potem juŜ zawsze spał obok niej, a
ona zawsze była szczęśliwa.
ROZDZIAŁ 1
Damon Salvatore właściwie wisiał w powietrzu, lekko tylko przytrzymywał
się gałęzi...
Kto zna nazwy drzew? Kogo obchodzi, co to za drzewo? Było wystarczająco
wysokie, Ŝeby zaglądać z niego do sypialni Caroline Forbes na piętrze, a o szeroki
pień mógł oprzeć plecy. UłoŜył się wygodnie, z rękami załoŜonymi za głowę. Jak
polujący kot czuwał z przymkniętymi oczami.
Czekał na magiczną godzinę czwartą czterdzieści cztery, tuŜ przed świtem,
kiedy Caroline odda się swojemu rytuałowi. Widział to juŜ dwa razy i był
podekscytowany Nagle ukąsił go komar.
To absurdalne, komary nie kąsają wampirów - ich krew nie jest tak poŜywna
jak ludzka. Ale to, co poczuł na karku, z pewnością przypominało ukąszenie komara.
Rozejrzał się, ale niczego nie zobaczył.
Igły sosny. Nic latającego. śadnego owada przycupniętego na gałęzi.
W porządku zatem. To musiała być igła. Tak czy owak, ukłucie bolało coraz
bardziej.
Pszczoła samobójca? Damon ostroŜnie dotknął dłonią karku. Nie wyczuł
Ŝądła. Tylko mały pęcherzyk, który coraz bardziej bolał.
Przestał zwracać uwagę na ból, bo w sypialni Caroline coś się działo. Nie był
pewien co, ale poczuł nagły przypływ mory wokół śpiącej dziewczyny, jakby
buczenie kabli wysokiego napięcia. Kilka dni temu właśnie to odczucie
przyprowadziło go pod jej okno. Nie potrafił jednak ustalić jego źródła. O czwartej
czterdzieści zadzwonił budzik. Caroline obudziła się, chwyciła zegar i rzuciła w kąt
pokoju. Masz dziewczyno szczęście, pomyślał Damon z pewną przekorą. Gdybym był
zwykłym włamywaczem, a nie wampirem, nastawałbym na twoją cnotę - zakładając,
Ŝe jeszcze jej nie straciłaś: Aleja odpuściłem sobie dybanie na dziewice . pięćset lat
temu.
Na ułamek sekundy uśmiechnął się, a potem jego czarne oczy znów stały się
zimne jak lód. Spojrzał w otwarte okno.
 
Tak... Zawsze uwaŜał, Ŝe jego młodszy brat idiota, Stefano, nie doceniał
Caroline Forbes. Dziewczyna była niezłym ciachem: długie, opalone na złoto nogi,
wąska talia, kasztanowe loki. No i jej umysł. Wynaturzony, spaczony. Po prostu
wspaniały. Na przykład, jeŜeli się nie mylił, nakłuwała laleczki wudu. Fantastycznie.
Damon lubił obserwować artystów przy pracy.
Jakaś moc wciąŜ pulsowała w pokoju Caroline, a on nie mógł jej rozgryźć.
Czy dziewczyna była nią obdarzona? Na pewno me.
Caroline w pośpiechu sięgnęła po coś, co wyglądało jak garść jedwabnych
pajęczyn w kolorze zielonym. Zdjęła koszulę nocną i - niemal zbyt szybko, by Damon
to zauwaŜył - włoŜyła seksowną bieliznę. Na co czekasz, dziewczyno? - zastanawiał
się Damon.
Właściwie powinien zachować większą ostroŜność. Nagle rozległ się trzepot
skrzydeł; na ziemię upadło jedno hebanowe pióro, a na gałęzi siedział niezwykłych
rozmiarów czarny kruk.
Ptak uwaŜnie przyglądał się jednym okiem Caroline, która zrobiła krok do
przodu, jakby kopnął ją prąd, z rozchylonymi ustami i wzrokiem wpatrzonym we
własne odbicie.
Potem uśmiechnęła się, jakby z kimś się witała.
Damon zlokalizował źródło mocy. Było w lustrze. Nie w tym samym
wymiarze co lustro, ale wewnątrz niego. Caroline zachowywała się... dziwnie.
Odrzuciła do tyłu długie, kasztanowe włosy. Opadały na plecy, stanowiąc wspaniały
widok. ZwilŜyła językiem wargi i uśmiechnęła się znowu - scena przypominała
spotkanie kochanków Kiedy dziewczyna przemówiła, Damon słyszał ją bardzo
wyraźnie.
- Dziękuję. Ale spóźniłeś się dzisiaj.
W sypialni Damon nie widział nikogo oprócz Caroline i nie słyszał, Ŝeby ktoś
jej odpowiedział. Ale odbite w lustrze usta Caroline otwierały się, mimo Ŝe
dziewczyna miała je zamknięte.
Brawo! - pomyślał, zawsze doceniając kaŜdego, kto robił ludziom takie
psikusy.
Dobra robota, kimkolwiek jesteś! Czytając z warg w lustrze, wyłapał coś jakby
„przepraszam” i „uroczo'' .Pokiwał głową.
- ...nie musisz... po dzisiaj.. - mówiło dalej odbicie Caroline.
- A jeśli nie uda mi się ich oszukać? - zapytała Caroline.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin