Science Fiction 18.pdf

(14199 KB) Pobierz
10073436 UNPDF
10073436.004.png
T ytułowy „Łowca snów" to indiański
przedmiot magiczny, służący do
przechwytywania złych duchów, które mogą
nawiedzić człowieka we śnie. Dreamcatcher
to nic innego jak pajęczyna splątanych ze
sobą nici, rozpięta na obciągniętych skórą
kolistych pałąkach. Można go powiesić na
ścianie, bądź u powały. Czy działa? Trudno
powiedzieć, ale ten, który dostałem na
dworcu w Albuquerque nadal wisi nad moim
łóżkiem, tym bardziej teraz...
Zaśnieżona okolica, niewielka chatka
myśliwska, w niej grupa przyjaciół czekająca
na koniec zadymki. Wymarzony temat do
snucia opowieści grozy. Jeśli dodamy do tego
takt, że powyższa sytuacja jest punktem
wyjścia jednej z najnowszych powieści
Stephena Kinga, mamy już przed oczami
obraz przerażający. Wilkołaki, zombie,
duchy, potwory... A może jednak nie. Co
powiecie na... obcych?
Odcięci przez zadymkę od cywilizacji
ludzie (jest ich czterech: Henry, Pete,
Jonesy i Beaver) wcale nie są tacy
zagubieni. Łączy ich coś
więcej niż tylko przyjaźń,
stanowią paczkę od
dzieciństwa, a to, co wyróżniło
ich to pewna nadprzyrodzona
zdolność - możliwość ko-
munikowania się bez słów, swoisty
rodzaj telepatii, która wiąże ich Z
piątym członkiem zespołu, upośle-
dzonym chłopakiem (Duddits). Ostatnio
go zaniedbali, a to on obdarował ich
swego czasu ową mocą. Właśnie się
rozdzielili, dwójka pojechała do
pobliskiej osady po zakupy, pozostali
byczą się, czekając na ich powrót.
Niestety, nie za bardzo mogą się do-
czekać. Wracający z wyprawy
wypadają z drogi, kierowca zbyt
późno dostrzega siedzącą na
środku leśnej przecinki postać.
Wóz koziołkuje, ale pasażerom,
prócz drobnych zadrapań, nic
się nie stało. Niestety nie będą mogli
jechać dalej. Grozę sytuacji potęguje na
wpół zamarznięta kobieta siedząca na
drodze. Wydaje się chora, niemal
umierająca... Tymczasem w pobliże chaty
dociera inny wędrowiec, zagubiony wśród
śnieżnej burzy. On również nosi na sobie
ślady dziwnej infekcji.
Nie trzeba długo czekać na rozwój
wydarzeń. Teren, na którym stoi chatka
został objęty kwarantanną. Na odludziu
rozbił się statek kosmiczny obcych. Wojsko,
w tym oddziały specjalne dowodzone
przez psychopatycznego pułkownika
Curtisa (Morgan Freeman) - tutaj mała
dygresja, w książce postać ta nosi
nazwisko, przybrane zresztą, Kurtz, co jest
odniesieniem do postaci którą grał Marlon
Brando w Czasie apokalipsy - których
zadaniem jest zlikwidowanie przybyszów.
Wprawdzie kontaktują się oni telepatycznie,
i nie tylko, zapewniając o swojej
nieszkodliwości, ale zaraza jaką roznoszą
jest groźna dla ludzi...
Rozwój wydarzeń prowadzić będzie widza
od jednej skrajności w drugą, rzeczy i
postacie które wydadzą się dobre, w
rezultacie przyniosą zagładę, zło wyda się
dobrem. Kto nie czytał powieści, ten
pewnie da się zaskoczyć i to nie raz
podczas projekcji. A kto czytał, z
przyjemnością obejrzy raz jeszcze
zdarzenia z kart książki. Lawrence Kasdan
dobrze wykonał swoją robotę, podobnie jak
współtwórca scenariusza William
Goldman, który przeniósł na ekran takie
dzieła Kinga, jak Misery czy Heart of
Atlantis. Premiera filmu przewidziana jest na
luty 2003 roku.
ReJS
10073436.005.png
Za każdym razem gdy mamy do czynienia z filmem nakręconym przez M.
Nighta Shalaymana towarzyszy nam nastrój tajemniczości, zagadki i wielkie
zaskoczenie na końcu, gdy zrozumiemy, jak przewrotną grę prowadził z nami
autor scenariusza i zarazem reżyser. Nie na darmo Szósty zmysł stal się
jednym z najbardziej kasowych filmów trzy sezony temu, nie na darmo
zrealizowany niezwykle oszczędnymi środkami Niezniszczalny zarobi! prawie
osiemdziesiąt min dolarów, gdy inne filmy tej klasy nie sięgają nawet po część
takich wpływów. Shalayman, pomimo młodego wieku, ma w sobie tę iskrę
geniuszu, która kiedyś rozpalała widzów na Bliskich spotkaniach trzeciego
stopnia Spielberga Potrafi przykuć widza, omamić go, wodzić za nos i
kompletnie oszołomić w finale.
Trzeci, najnowszy, film Shalaymana nosi tytuł Znaki (Signs) i zapowiada
wyjaśnienie jednej z najciekawszych zagadek z jakimi borykają się badacze
UFO. Kręgi zbożowe, bo to one są owymi tajemniczymi znakami pojawiają się
nieoczekiwanie w najodleglejszych zakątkach świata. Niektóre są dziełem
człowieka, ale o innych nie da się tego powiedzieć z bezwzględną pewnością, ł
takiej pewności zabrakło dawnemu pastorowi, a obecnie farmerowi Grahamowi
Hessowi (Mci Gibson), gdy ujrzał na swoim polu dziwne wzory. Początkowo
podejrzenia Grahama i jego brata Mcrrilla (Joaquin Phocnix) kierowały się ku
synowi sąsiadów, ale wkrótce nowe niesamowite wydarzenia uświadomiły
całej czwórce domowników, że to nie ludzka ręka sprawiła, iż na polu
pojawiają się wciąż nowe znaki. Co one oznaczają? Na wyjaśnienie musicie
poczekać do premiery, która odbędzie się już niedługo. Mogę tylko
powiedzieć, że z pewnością nie będzie to takie wyjaśnienie jakiego się
spodziewacie.
RejS
10073436.006.png
Długo zastanawiałem się nad tym, jak
zacząć niniejszy tekst, bowiem - wbrew
pozorom - nie jest tak prosto napisać o
autorze (w tym wypadku - autorach, ale o tym
niżej) zupełnie w Polsce nie znanym,
zwłaszcza jeśli twórczość owego autora się
lubi, a jednocześnie jest ona na tyle obszerna,
że starczyłoby jej na kilka takich esejów jak
ten. Bo to - myślałem -jak się dobrze sprawię,
to może jakiś polski wydawca tą twórczością
się zainteresuje... Dumałem, dumałem, w
końcu machnąłem ręką na ów genialny
początek, zasiadłem przed komputerem i po
prostu zabrałem się do roboty.
G. L. Oldi, bo o nim będzie mowa, to nie
tylko ukrywający się pod pseudonimem duet
pisarski Dimitrij Gromów & Oleg
Ładyżienskij, to cała instytucja ukraińskiej
fantastyki. Tak, właśnie ukraińskiej, bo choć
obaj wymienieni piszą po rosyjsku, to żyją i
pracują w Charkowie. Poza twórczością
literacką Oldi aktywnie uczestniczy (będę
używał tej formy, bo będzie chyba prościej) w
życiu tamtejszego fandomu, wspomagając
początkujących pisarzy i opracowując
sieciowe Old-news, niezastąpione źródło
wiedzy o rosyjskoję-zycznej sf&f. To on
założył twórczą pracownię „Wtoroj blin", w
skład której wchodzą pisarze, redaktorzy,
tłumacze, ilustratorzy, specjaliści od techniki
komputerowej i składu książek oraz drukarze,
zajmującą się promocją szeroko pojmowanej
fantastyki. Jak dotąd przy współudziale
„Wtorowo blina" ukazało się grubo ponad sto
książek. Etymologii z angielska przecież
brzmiącego pseudonimu „G. L. Oldi" szukać
należy znacznie bliżej, albowiem to po prostu
anagram imion pisarzy: OL(eg) i DI(ma), G i
L natomiast to pierwsze litery nazwisk obu
autorów.
I Gromów, i Ładyżienskij urodzili się w
1963 roku, i to na dodatek w tym samym
miesiącu (marzec). Pierwszy z nich z
wykształcenia jest inżynierem chemikiem,
drugi - reżyserem teatralnym. Ich znajomość
zaczęła się w dniu, w którym Gromów
przyniósł napisaną przez siebie sztukę te-
atralną (fantastyczną oczywiście) do teatru, w
którym Ładyżienskij pracował jako reżyser.
Ten ostatni sztuki nie przyjął, pierwszy
zaś został w teatrze jako aktor, dostarczając
od czasu do czasu swemu przyszłemu
współautorowi kolejne fragmenty prozy.
Trwało to aż do 13 listopada 1990 roku,
kiedy to powstało pierwsze wspólne
opowiadanie, noszące tytuł Kino do groba
i...
Oldi, pytany, jak przebiega jego proces
twórczy, odpowiada, że z całą pewnością
pomaga mu fakt, że jego części składowe są
sąsiadami, mieszkającymi w tym samym
bloku. „Najpierw długo omawiamy nową
powieść, potem dzielimy według zasady:
mam większą ochotę napisać ten rozdział! A
ja - ten! Siadamy i piszemy. Potem wy-
mieniamy się tym, co napisaliśmy, łączymy
części, czyścimy, poddajemy obróbce
redakcyjnej, piszemy dalej - i tak to trwa, aż
do chwili, gdy powieść nie zostanie
zakończona. Potem obaj jeszcze raz
przeglądamy cały tekst, wyłapując nieś-
cisłości. W sumie, nie licząc własnego
pisania, wychodzi po pięć, sześć, a czasem i
po siedem czytań! A jakiegoś szczególnego
<podziału pracy nie praktykujemy. Po prostu
jeden lepiej widzi wpadki i potknięcia
drugiego i na odwrót. Z drugiej zaś strony
przychodzą nam do głów całkowicie różne
pomysły, i, jeśli tylko uda sieje ze sobą
połączyć, czasem wychodzi z tego coś
oryginalnego".
W swojej prozie Oldi porusza stare jak
świat tematy: życie i śmierć, dobro i zło, natura
władzy, twórczości i sukcesu. Wszystko to
rozpatrywane z pozycji dnia dzisiejszego, a
nie wyalienowanego obserwatora, siedzącego
w wieży z kości słoniowej. Sami pisarze
dzielą swą twórczość na trzy etapy: pierwszy
to poszukiwanie własnego stylu i wzajemne
„docieranie się". W tym czasie, trwającym
przez około dwa lata, powstały powieści
Witrażi patriarchów, Żiwuszczij w posłied-nyj
raz, Strach, Wojti w obraz, Doroga i jakieś
dwie dziesiątki opowiadań. Docieranie w
końcu się skończyło, autorzy znaleźli swój
styl, nazwany przez nich samych „filosofskim
bojewikom", co można przetłumaczyć jako
„filozoficzna powieść akcji", i zaczął się drugi
etap - eksploracja dopiero co odkrytej
literackiej przestrzeni. I tak w latach 1992-93
powstały powieści Sumierki mira,
Ożidajuszczij na pieriekriestkach, Wos-
stawszlje iz rają oraz Biezdna gołodnych głaz,
spajająca w jedną całość wszystkie
wymienione utwory. I wreszcie trzeci okres,
rozpoczęty powieścią Gieroj dołżien byt' odin
(1995), w czasie którego powstały kolejno: Put'
miecza (1996), Pasynki wos'moj zapowiedi
(1996), Miessija ocziszczajet disk (1997),
Dajtie im umieref (1997), trylogia Cziernyj
Bałamut {Groza w Biez-naczal 'ie (1997), Siet'
dlia Mirodierżcew ( 1998), Idi kuda chocziesz
(1998)), Ja woz'mu sam (1998), Rubież
(1999, napisany do spółki z Mariną i
Sicrgiejem Diaczenkami oraz Andriejcm
Walentinowem), Nam zdies'żit' ( 1999, do
spółki z Andriejem Walentinowem),
Noperapon, ili po obrazu ipodobiju (1999),
Mag w zakonie (2000), dylogia Odissiej, syn
Laerta [Cziełowiek Nomosa (2000),
Cziełowiek Kosmosa (2001)], nowela Czużoj
sriedi swoich (2001) oraz Bogadieł'nia (2001).
W dużej części powieści trzeciego okresu
twórczości stanowią mieszankę demonologii z
powieścią historyczną, z oryginalnymi
pomysłami, pięknym, soczystym językiem i z
barwnymi, zapadającymi w pamięć postaciami,
w centrum których znajduje się główny
problem: wzajemne stosunki ludzi i bogów.
Zadziwia znajomość realiów i mitologii
opisywanych światów; nie powinno to jednak
zbytnio dziwić, jeśli zważy się, że do pisania
Oldi dokładnie przygotowuje się od strony
merytorycznej, wiele czasu spędzając nad
książkami tyczącymi danego okresu. 1 czy to
będzie świat starożytnej Grecji,
średniowiecznych Chin i Indii czy
osiemnastowiecznych Niemiec, Rosji, Ukrainy,
czuć, że autor dobrze wie, o czym pisze. Jak
widać chociażby z powyższego wyliczenia,
twórczość Oldiego jest obszerna, a zatem
znów, podobnie jak w przypadku Siergieja
Łukianienki, skupię się na bliższym
przedstawieniu jedynie kilku najciekawszych,
moim zdaniem, powieści, nieprzypadkowo
pochodzących z trzeciego, najbardziej
„dojrzałego", i, co tu kryć, najlepszego okresu
z dotychczasowej literackiej działalności
ukraińskiego duetu. Cyklem Biezdna
gołodnych głaz, różnorodnym, wieloznacznym
i niełatwym w odbiorze, zajmować się nie
będę, albowiem uznać go należy za swoiste
laboratorium, w którym poddawane były
dopiero wszelakim próbom autorskie
koncepcje, w pełni obrosłe ciałem w tekstach
powstających w drugiej połowic lat dzie-
więćdziesiątych XX wieku.
Powieść Pasynki wos 'moj zapowiedi
powinna zainteresować polskiego czytelnika
nic tylko ze względu na frapujący pomysł i
zgrabne jego wyłożenie, lecz także dlatego, że
jej akcja toczy się po części w
siedemnastowiecznej Polsce, na Podhalu. To
tu, dokładnie w Szaflarach, osiadł tajemniczy
baca Samuel, Turkiem zwany. Co pewien czas
znikał na kilka miesięcy, a gdy wracał, przy-
woził ze sobą dziecko, które wychowywał jak
swoje. Dzieci dobierane były pod kątem
pewnej szczególnej umiejętności: wszystkie
miały zadatki na empatów, będących w stanie
odczytywać ludzkie uczucia. Samuel, sam
doświadczony empata, wzmacniał te
zdolności poprzez specjalne szkolenie, ucząc
jednocześnie odpowiednio nimi kierować. Jego
podopieczni stawali się znakomitymi
złodziejami, złodziejami jednak szczególnymi:
interesowało ich tylko to, co działo się w
ludzkich umysłach. Potrafili usuwać z umys-
łów złe myśli, potrafili też ukierunkowywać je
na odpowiednie, wybrane przez siebie tory.
Marta, jedna z takich wychowanek, trafia do
Wiednia, na dwór pewnej baronowej. Tam
związuje się ze złodziejem, Joshem, który, gdy
jego ukochana zapada na śmiertelną chorobę,
zaprzedaje swą duszę diabłu w zamian za jej
życie, i to ze skutkiem niemalże
natychmiastowym. Josh popełnia samobój-
stwo; gdy Marta dociera pod pospiesznie
skleconą szubienicę, jest już za późno, by
ratować ciało. Wciąż jednak w umierającym
ciele tli się duch, zrozpaczona kobieta
wykorzystuje zatem swoje umiejętności do
tego, by „przerzucić" owego ducha do innego,
wciąż funkcjonującego ciała. Niestety, w
pobliżu kręci się tylko zapyziały, bezdomny
kundel. Nie ma czasu na ból - trzeba uciekać,
bo właściciel duszy Josha nic zamierza z niej
zrezygnować...
Miessija ocziszczajet disk to moja ulubiona
samodzielna powieść Oldiego. Jej akcja toczy
się po części w średniowiecznych Chinach, po
części zaś... w piekle. Na świecie zaczynają
dziać się dziwne rzeczy: oto w spokojnych,
łagodnych, dobrych ludzi wstępuje nagle jakieś
licho, sprawiając, że zachowują się w sposób
co najmniej dziwny. Chorobę tę nazwano
Szaleństwem Buddy, albowiem ogarnięci nią
sprawiają wrażenie, jakby walkę o ich ciała
toczyło jednocześnie kilka lub kilkanaście
umysłów. Ot, taka schizofrenia do potęgi. Nim
śmierć przerwie cierpienia chorego staje się on
poważnym zagrożeniem dla swego otoczenia,
popełniając czyny, których nikt by się po nim
nie spodziewał, niejednokrotnie przemieniając
się w trudną do powstrzymania maszynę do
zabijania. Po śmierci na rękach biedaka poja-
wiają się piętna w kształcie smoka i tygrysa;
tropy zatem zdają się prowadzić do
starożytnego klasztoru Szaolin.
10073436.007.png 10073436.001.png
kino
Żółte papiery
Obiecaliśmy niedawno, że w tym numerze pojawi się większa informacja na temat
Żółtej Serii. Po enigmatycznej reklamie zamieszczonej na ostatniej stronie numeru
piętnastego rozdzwoniły się telefony redakcyjne, zapełniła się też skrzynka redakcyjnej
poczty elektronicznej. Zgodnie z oczekiwaniami, prócz ciekawych wszystkiego
czytelników, także wielu autorów zgłosiło akces do naszego najnowszego projektu,
którego kulisy pokrótce za chwilę przedstawimy.
Czymże jest legendarna Żółta Serial
Miesięcznik „Science Fiction" znalazł swoje miejsce na rynku, co więcej - rozwija się
i to bardzo dynamicznie, co na stale kurczącym się rynku wydawniczym jest sporym
osiągnięciem. Przybyło nam 16 stron, bez podnoszenia ceny. Dodaliśmy do pisma
dział publicystyczny, w którym możecie znaleźć felietony takich asów jak R. A.
Ziemkiewicz - ubiegłoroczny laureat nagrody Kisiela, bezkonkurencyjny Jacek Dukaj i
wyrastający na gwiazdę nowego tysiąclecia Andrzej Ziemiański. Stworzyliśmy
specjalistyczną księgarnię wysyłkową KKF, z której usług skorzystało w ciągu kilku
miesięcy ponad czterysta osób. Kolejnym krokiem naszego wydawnictwa będzie
otwarcie serii książkowej. Żółta Seria będzie prezentowała powieści i nowele z gatunku
szeroko rozumianej fantastyki: znajdziecie w niej tak Fantasy, jak i klasyczną SF. Nie
zabraknie też Horroru.
Przez ostatnie dwa lata trafiło do naszej redakcji ponad 2000 tekstów, wybraliśmy z
nich już prawie 300, z czego wiele naprawdę długich, których prezentacja na łamach
pisma musiałaby niechybnie prowadzić do dzielenia ich na kawałki, czego
wystrzegamy się jak przysłowiowego ognia. Dlatego, postanowiliśmy stworzyć serię
książkową, w której znajdziecie najlepsze powieści i nowele polskich autorów
młodego pokolenia. Tych właśnie, którzy teraz szturmują pozycje zajmowane przez
dawnych mistrzów.
Nie będziemy, przynajmniej na razie, wydawać zbiorów opowiadań - krótka forma
ma swoje miejsce w „Science Fiction". W chwili obecnej zakwalifikowaliśmy do druku
14 tekstów dłuższych (powyżej 300 tys. znaków) i ponad 20 krótszych, które mają tego
pecha, że są zbyt cienkie jak na osobna książkę, a jednocześnie zbyt grube na
publikację na łamach „Science Fiction" - te ostatnie trafią na rynek w ciekawej formie
łączącej w jednym tomie dwa, trzy tematycznie bądź gatunkowo podobne utwory.
Kilka z posiadanych przez nas powieści to absolutne, ale i zaskakujące debiuty, kilka
to powieści autorów znanych z łamów „Science Fiction", kilka wyszło spod piór
najlepszych pisarzy starej gwardii. Wszystkie mają jednak wspólny mianownik.
Każda z nich bezwzględnie warta jest przeczytania.
Ponieważ jest w tym projekcie odrobina szaleństwa - ale czyż powstaniu „Science
Fiction" nie towarzyszyła taka sama aura - poszliśmy o krok dalej niż inne
wydawnictwa. Znając dokładnie wcześniejsze dokonania wielu autorów,
zaproponowaliśmy im rozszerzenie utworów już napisanych, tych które zdobyły
największe uznanie wśród naszych czytelników, bądź takie, które w oczach
recenzentów aż. prosiły się o kontynuację. I mamy już pierwsze konspekty, pierwsze
ustalenia. A gotowe powieści będą trafiały na rynek tak szybko jak to tylko będzie
możliwe - nie za szybko, nie zapomnimy o porządnej redakcji i składzie, by produkt
jaki dostaniecie do rąk własnych miał markę.
Już tej jesieni, najprawdopodobniej pod koniec października, będziecie mieli okazję
kupić pierwszą książkę z Żółtej Serii. Jaki to będzie tytuł, teraz nie powiem, bowiem
pracujemy nad trzema książkami równocześnie. Zdradzając parę sekretów podrzucę
tylko kilka nazwisk: Ziemiański, Świdziniewski, Szmidt, Koronowicz, Szyda, Kosik,
Guzek, to ci bardziej znani czytelnikom naszego pisma. 1 to by było na tyle, tytułem
pierwszej informacji. Więcej dowiecie się za miesiąc.
Nowości filmowe z kraju i ze świata
literatura
Aleksander Mazin
Michał Rykowski
Rafał Kosik
Wojciech Szyda
Tomasz Bochiński
Wojciech Jerzy Grygorowicz
Henryk Tur
Andrzej „Soulless” Kozakowski
felietony
Jacek Dukaj
Grażyna Pawełczak
Tomasz Pacyński
W tym numerze przedstawiamy nieco dłuższy import. Bug Mazina to rosyjski
cyberpunk. Warto przekonać się jak nasi wschodni sąsiedzi widzą przyszłość sieci,
elektroniki i rozrywek z nich płynących.
Dział polski to sześć długich tekstów i jeden short.
Rafał Kosik gości u nas po raz drugi i zapewne nie ostatni. Tym razem mamy
bardzo aktualny temat. Do Ziemi zbliża się asteroida zwana Czarnym Słońcem. Jej
upadek spowoduje globalny kataklizm. Jedyną szansą uniknięcia katastrofy jest
wystrzelenie rakiet z głowicami nuklearnymi, ale...
Henryk Tur również miał okazję pokazać się ze swojej najlepszej strony na łamach
naszego pisma. Jest miłośnikiem Warhammera i dark fantasy, ale tym razem zabrał
się za temat nieco bardziej uniwersalny. Zmierzch zastaje bohaterów na Dworcu
Centralnym, skąd wyruszą w niesamowitą podróż nocnym pociągiem relacji Szczecin-
Przemyśl w samo serce...
Tomasz Bochiński wielokrotnie publikował w „Fenixie" i w NF. W dorobku ma kilka
bardzo ciekawych opowiadań. Także Parszywa okoliczność, choć jak sam autor mówi,
jest czymś nowym w jego twórczości, ma szansę na znalezienie się wśród
najlepszych. Oto opowieść o mistrzu sztuki cmentarnej, niezrównanym grabarzu, który
otrzymuje zadanie godne najlepszego. Musi przygotować ceremonię pogrzebową dla
dziedzica wielkiego rodu. Tu także spodziewajcie się nie tylko niesamowitego klimatu,
ale i zaskakujących zwrotów akcji.
Coś za nic Michała Rykowskiego to mroczne opowiadanie fantasy, jedno z
najstarszych, jakie zdarzyło nam się do tej pory opublikować. Fakt, że powstało niemal
11 lat temu nie znaczy, że jest słabe. Wręcz przeciwnie. Żal, po prostu żal, że nie
trafiło do rąk wydawców wtedy, gdy wiedźmin młodym był...
Wojciech Szyda lubi poważniejsze tematy. Tym razem przedstawi światy, w których
Narrenturm, czyli Wieże Głupców nabiorą nieco innego znaczenia. Istnieje oto świat
poza światem, w którym w wieżach trwają najbardziej odrażające umysły. Trwają w
spokoju, do czasu gdy jednemu z nich udaje się zbiec... Pościg przez wiele
równoległych rzeczywistości zaprezentuje wizje zdarzeń, które były i będą...
Ostatni tekst był swego czasu publikowany na sieci, ale nie omijajcie go. Autor
opracował go na nowo i tak trafia w wasze ręce opowieść o miejscu Gdzie asfalt jest
równy i gładki Wojciecha Jerzego Grygorowicza w nieco dłuższej i znacznie lepszej
formie.
W shortach powraca niezrównany Andrzej „Soulless" Kozakowski. Niech was nie
zwiedzie ten nick, nie widziałem człowieka o większej duszy niż Andrzej. A najpełniej
widać to w tekstach, które pisze. Tym razem prezentujemy nietypowy dla niego
„króciak" o nieco mniej czarnym zabarwieniu.
Zapraszam do lektury.
Rafał A. Ziemkiewicz
komiks
inne
Robert J. Szmidt
10073436.002.png 10073436.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin