Mark Twain Przygody Hucka Copyright by Tower Press Wydawnictwo �Tower Press � Gda�sk 2001 Dowiaduj� si� o Moj�eszu, w sitowiu Nie znacie mnie, chyba �e czytali�cie ksi��k� pod tytu�em Przygody Tomka Sawyera. Ale mniejsza o to. T� ksi��k� napisa� pan Mark Twain i przewa�nie powiedzia� w niej prawd�. Niekt�re rzeczy zmy�li�, ale na og� przedstawi� wszystko prawdziwie. Zreszt� to niewa�ne, �e zmy�li�. Nie widzia�em w �yciu cz�owieka � pr�cz jednej chyba ciotki Polly i wdowy, no i mo�e jeszcze Mary � kt�ry by nie sk�ama� przy jakiej� okazji. O ciotce Polly � to ta ciotka Tomka Sawyera � i o Mary, i o wdowie Douglas czytali�cie wszyscy w tej ksi��ce, kt�ra przewa�nie jest prawdziwa, tylko troch� w niej blagi, o czym ju� m�wi�em. Wi�c ta ksi��ka ko�czy si� tak: Tomek i ja znale�li�my pieni�dze, kt�re rozb�jnicy ukryli w jaskini, i od razu stali�my si� bogaci. Otrzymali�my ka�dy po sze�� tysi�cy dolar�w, w samym z�ocie. Strasznie tego by�o du�o, kiedy si� tak wszystko zsypa�o na kup�. A potem s�dzia Thatcher wzi�� te pieni�dze i odda� je na procent, i mieli�my z nich doch�d po dolarze na g�ow� co dzie� przez okr�g�y rok � tak �e cz�owiek naprawd� nie wiedzia�, co z tym robi�. Wdowa Douglas wzi�a mnie na syna i powiedzia�a, �e mnie ucywilizuje. Ale ci�ko mi by�o tak �y� dzie� po dniu w jej domu, bo wdowa by�a we wszystkim niemo�liwie porz�dna i systematyczna. Kiedy ju� nie mog�em d�u�ej wytrzyma�, uciek�em. W�o�y�em stare ubranie, stary s�omkowy kapelusz i by�em znowu wolny i szcz�liwy! Ale Tomek Sawyer mnie wytropi� i powiedzia�, �e chce za�o�y� szajk� rozb�jnik�w i �e m�g�bym do niej przyst�pi�, je�eli wr�c� do wdowy i b�d� si� zachowywa� przyzwoicie. Wi�c wr�ci�em. Wdowa rozp�aka�a si� na m�j widok i powiedzia�a, �e jestem biedna zb��kana owieczka, i rzuca�a jeszcze na mnie inne takie wyzwiska, tylko �e wcale nie chcia�a mi nimi ubli�y�. Kaza�a mi na powr�t w�o�y� nowe ubranie i nic ju� nie mog�em na to poradzi�, tylko si� poci�em i poci�em, i czu�em si� tak, jakby mnie kto� zwi�za� sznurami. A potem wszystko zn�w by�o po staremu. Wdowa dzwoni�a na kolacj� i cz�owiek musia� na czas przychodzi� do jadalni. A jak ju� siad�em przy stole, nie mog�em od razu bra� si� do jedzenia, tylko musia�em czeka�, a� wdowa spu�ci g�ow� i co� tam pomruczy pod nosem na wiktua�y, chocia� prawd� m�wi�c, nie by�y wcale takie z�e. To jest z�e mo�e nie by�y, tylko �e ka�d� potraw� gotowali w kuchni oddzielnie. W kocio�ku z r�no�ciami jest ca�kiem inaczej: wszystko si� miesza, sos jakby przechodzi z jednej potrawy w drug� i jedzenie robi si� smaczniejsze. Kt�rego� dnia po kolacji wdowa wzi�a do r�ki ksi��k� i uczy�a mnie o Moj�eszu ukrytym w sitowiu, a ja okropnie nie chcia�em si� wszystkiego o nim dowiedzie�. Ale po chwili wdowa si� wygada�a, �e Moj�esz umar� do�� dawno temu, wi�c ca�kiem przesta�em si� nim interesowa�, bo nic a nic mnie nie obchodz� nieboszczycy. Zaraz potem zachcia�o mi si� pali�, wi�c poprosi�em wdow� o pozwolenie. Ale gdzie tam! Nie pozwoli�a. Powiedzia�a, �e to wstr�tny nawyk i w dodatku bezbo�ny, wi�c powinienem postara� si� nie bra� wi�cej fajki do ust. Tacy ju� s� niekt�rzy ludzie. Wybrzydzaj� si� na rzeczy, o kt�rych nie maj� �adnego poj�cia. Wdowa martwi�a si� o Moj�esza, kt�ry nie by� jej ani swatem, ani bratem i z kt�rego nikt nie mia� najmniejszego po�ytku, bo jak ju� wam m�wi�em, od dawna ju� nie �y�; a jednocze�nie ostro mi przygania�a, �e robi� co�, co mi sprawia przyjemno��. Zreszt� sama za�ywa�a tabak�, tylko �e naturalnie w tym nie by�o nic z�ego, bo to ona robi�a. W�a�nie wtedy wprowadzi�a si� do wdowy panna Watson, jej siostra, do�� chuda stara panna w okularach na nosie, i z miejsca zabra�a si� do mnie z elementarzem w r�ce. Mordowa�a mnie blisko godzin�, a� w ko�cu wdowa kaza�a jej przesta�. Ca�e szcz�cie, bo nie wytrzyma�bym tego d�u�ej. Potem przez godzin� by�o �miertelnie nudno, wi�c si� wierci�em. Panna Watson m�wi�a: �Nie k�ad� tam n�g, Huckleberry�, albo: �Nie ku� si� tak w krze�le, Huckleberry. Sied� prosto!� i zaraz potem dodawa�a: �Nie ziewaj i nie przeci�gaj si�, Huckleberry! Czy ty nie mo�esz zachowywa� si� porz�dnie?� Wreszcie opowiedzia�a mi wszystko o piekle, a ja jej na to, �e bardzo bym chcia� si� tam dosta�. Wtedy ona wpad�a w straszn� z�o��, ale ja naprawd� nie mia�em nic z�ego na my�li. Chcia�em tylko p�j�� sobie gdzie�; chcia�em tylko jakiej� zmiany, wszystko jedno jakiej. Panna Watson powiedzia�a, �e to grzech m�wi� w taki spos�b, �e ona by tak nie powiedzia�a za nic na �wiecie, �e b�dzie �y�a cnotliwie, bo chce p�j�� do nieba. Poniewa� nie mia�em najmniejszej ochoty chodzi� tam, gdzie ona si� wybiera�a, postanowi�em, �e wcale si� o to nie b�d� stara�. Ale jej tego nie powiedzia�em, bo narobi�bym sobie tylko biedy i nic dobrego by z tego nie wynik�o. A jak ju� raz zacz�a, rozgada�a si� na ca�ego i opowiedzia�a mi dok�adnie o niebie. Powiedzia�a, �e cz�owiek nie b�dzie tam mia� nic do roboty, tylko od rana do nocy b�dzie si� przechadza� z harf� i �piewa�, i tak przez ca�� wieczno��. Nie bardzo mi si� to podoba�o. Ale znowu nic nie powiedzia�em. Spyta�em j� tylko, czy my�li, �e Tomek Sawyer p�jdzie do nieba, ale ona na to, �e z ca�� pewno�ci� nie, co mnie ucieszy�o, bo chcia�em, �eby�my byli razem. Panna Watson dalej si� czepia�a, a� mnie to w ko�cu zm�czy�o i ca�kiem mi zbrzyd�o. Po trochu zacz�li si� schodzi� Murzyni na modlitw�, a potem wszyscy wynie�li si� spa�. Wzi��em �wiec�, poszed�em na g�r� do mojego pokoju i postawi�em �wiec� na stole. Potem usiad�em na krze�le obok okna i pr�bowa�em my�le� o czym� weso�ym, ale mi to nie wychodzi�o. Czu�em si� taki samotny, �e prawie mia�em ochot� umrze�. Gwiazdy b�yszcza�y na niebie i li�cie w lesie szele�ci�y jako� �a�obnie. Z daleka s�ysza�em puchacza, kt�ry huka� o czyjej� �mierci, i wycie psa, kt�ry zapowiada� komu� bliski pogrzeb. A wiatr zawodzi� tak dziwnie, jakby chcia� co� powiedzie�, tylko �e ja w �aden spos�b nie mog�em zrozumie�, o co mu chodzi�o, wi�c a� mi przebiega�y po plecach zimne dreszcze. Potem gdzie� w lesie, daleko, us�ysza�em takie zawodzenie, jakie wydaje duch, kiedy chce powiedzie� o czym�, co mu doskwiera, ale nikt go nie mo�e zrozumie�, wi�c zamiast �eby spocz�� sobie wygodnie w grobie � musi t�uc si� co noc i zawodzi� �a�o�nie. Tak mnie to przybi�o i przestraszy�o, �e zapragn��em mie� kogo� przy sobie. Zaraz potem zobaczy�em paj�ka pe�zn�cego mi po ramieniu, wi�c go strz�sn��em i on zapali� si� od p�omienia �wiecy, a zanim zd��y�em palcem ruszy�, ju� spiek� si� ca�y i skurczy�. Nikt mi nie musia� t�umaczy�, �e jest to strasznie z�y znak i �ci�gnie na mnie jakie� nieszcz�cie, wi�c ze strachu tak si� zacz��em trz���, �e o ma�o co nie spad�o ze mnie ubranie. Wsta�em i przeszed�em si� w k�ko trzy razy po w�asnych �ladach, �egnaj�c si� za ka�dym razem, a potem zwi�za�em nitk� kosmyk w�os�w, �eby odegna� z�e duchy. Ale mnie to nie pocieszy�o. Robi si� tak, kiedy cz�owiek zgubi znalezion� podkow� zamiast przybi� j� nad drzwiami, ale nie s�ysza�em, �eby to by� spos�b na odegnanie nieszcz�cia po zabiciu paj�ka. Dygoc�c ca�y usiad�em z powrotem na krze�le, wyci�gn��em fajk� i zapali�em; w domu by�o teraz cicho jak w grobie, wi�c wdowa nie mog�a si� o niczym dowiedzie�. Up�yn�o sporo czasu, a� w ko�cu us�ysza�em z daleka bicie zegara w mie�cie � bum, bum, dwana�cie uderze�; i znowu cisza, jeszcze wi�ksza ni� przedtem. Po chwili us�ysza�em trzask ga��zi w ciemno�ci mi�dzy drzewami � co� si� tam rusza�o. Ani drgn��em, tylko nadstawi�em uszu. Zaraz potem rozleg�o si� w dole cichutkie �miau, miau�. Dobra nasza! Zapiszcza�em te� �,miau, miau�, najciszej jak tylko mog�em, zgasi�em �wiec� i wgramoliwszy si� na parapet, skoczy�em na dach szopy. Potem hyc na ziemi�, wpe�z�em mi�dzy drzewa � a tam, naturalnie, czeka� na mnie Tomek Sawyer. Krwawa przysi�ga wiem, co zrobi�. Usi�d� i pos�ucham, czy znowu czego� nie us�ysz�! naszej bandy Poszli�my na palcach �cie�k� prowadz�c� mi�dzy drzewami za dom, na koniec ogrodu wdowy, schylaj�c si� ca�y czas, �eby nas ga��zie nie bi�y po g�owach. Kiedy�my szli ko�o kuchni, przewr�ci�em si� o jaki� korze� i narobi�em ha�asu. Przypadli�my obaj do ziemi i le�eli�my cicho. W drzwiach kuchni siedzia� Jim, wielki Murzyn panny Watson; widzieli�my go wyra�nie, bo za nim pali�o si� �wiat�o. Wsta� i wyci�gn�wszy szyj� nas�uchiwa� dobr� minut�. W ko�cu powiada: � Kto tam? � S�ucha� jeszcze chwil�, a potem wyszed� na palcach przed dom i stan�� w samym �rodku mi�dzy nami; mogli�my go prawie dotkn�� r�k�. Trwa�o to chyba bardzo d�ugo, a tu ci�gle cisza i my wszyscy trzej tu� obok siebie. Raptem zacz�o mnie sw�dzi� jedno miejsce na kostce u nogi. Ale si� nie podrapa�em. Potem zasw�dzi�o mnie ucho, a po uchu plecy mi�dzy �opatkami. Pomy�la�em, �e umr�, jak si� nie podrapi�. Od tego czasu nieraz to obserwowa�em. Kiedy cz�owiek znajdzie si� mi�dzy lud�mi z dobrego towarzystwa albo jest na pogrzebie, albo stara si� zasn��, kiedy nie jest senny, albo trafi gdziekolwiek, gdzie nie wypada mu si� drapa� � pewne jak amen w pacierzu, �e zaraz poczuje sw�dzenie w najmniej stu miejscach. Po chwili Jim odezwa� si� znowu: � Hej... kto jeste�? Gdzie jeste�? Niech mnie psy zjedz�, jak czego� nie s�ysza�em. Hm... No wi�c usiad� na ziemi mi�dzy mn� i Tomkiem. Opar� si� plecami o drzewo i wyci�gn�� nogi przed siebie, tak �e palcami prawie dotyka� mojej stopy. Zacz�� mnie nos sw�dzi�. Tak mnie sw�dzi�, �e �zy nap�yn�y mi do oczu. Ale si� nie podrapa�em. Z kolei zasw�dzi� mnie nos w �rodku. Zaraz potem poczu�em sw�dzenie pod sob�. Nie wyobra�a�em sobie, �ebym m�g� d�u�ej ule�e� spokojnie. Taka mord�...
Misiaczek4567