Atlantydzkie klimaty.txt

(15 KB) Pobierz
Atlantydzkie klimaty
(Dzia� Rozw�j Duchowy)



W niniejszym artykule b�dzie ma�o na temat tego, co si� zdarzy�o na Atlantydzie. Znacznie wi�cej za� o tym, jakie s� tego skutki. 
Stan��em przed kas� PKP w kolejce po bilet. Za chwil� kolejka rozros�a si� do du�ych rozmiar�w. Znalaz�o si� w niej kilkana�cie os�b. Kupowa�em bilet z rezerwacj�, co zaj�o troch� czasu. Wreszcie jedna z kolejkowiczek z niecierpliwo�ci� podesz�a do kasy i za��da�a, �eby szybciej wydawa� bilety, bo zaraz wjedzie poci�g. Kasjerka odpar�a, �e obok jest ca�kiem pusta kasa. 
Nikt nie zareagowa�, wi�c pomy�la�em, �e nie dos�yszeli. Uprzejmie przekaza�em informacj� o wolnej kasie do stoj�cych w kolejce, na co us�ysza�em: "jak pan taki m�dry, to czemu sam pan tam nie stan��?" I ... nikt si� nie ruszy�. Ludzie denerwowali si� coraz bardziej, wi�c podszed�em do drugiej kasy i pokaza�em: "tu siedzi kasjerka, kt�ra nie ma nic do roboty". 
I zn�w prawie �adnej reakcji. Prawie, bo kilka os�b popatrzy�o na mnie z pogard� wydymaj�c usta: "tyyy, my�lisz, �e nas zrobisz w h...? My nie tacy g�upi, �eby� z nas sobie robi� jaja!" 
Powia�o klimatem atlantydzkim. Jednak nie wszyscy byli a� tak m�drzy i do�wiadczeni przez �ycie. Starsza pani z ko�ca kolejki rozejrza�a si�, czy nikt nie podchodzi, by ewentualnie zaj�� opuszczone przez ni� miejsce i ruszy�a sprawdzi�, czy rzeczywi�cie kasa jest wolna. Ucieszy�a si� i zam�wi�a bilet. Za ni� podesz�y jeszcze dwie starsze osoby. Ale m�odzi nie dali si� "wyrolowa�" starym zgredom. Nawet nie pr�bowali si� ruszy� z zaj�tych wcze�niej i zapewne nale�nych im miejsc w kolejce. 
Powia�o klimatem Atlantydy... 
Jak bardzo trzeba upa��, by �yczliwo�� zacz�� postrzega� jako pr�b� o�mieszenia, czy zrobienia w jajo naiwnych? Jak� trzeba mie� samoocen�, by ba� si� �yczliwo�ci i z tego powodu unika� lepszych, korzystniejszych rozwi�za�? 
Czy� nie to zgubi�o Atlant�w? 
Zajmijmy si� teraz Atlantyd�, a to dlatego, �e wiele os�b w�a�nie w tym temacie si� pogubi�o. Niekt�rzy nawet nie s� w stanie dostrzec, �e by�o jeszcze co� przed ni�. Permanentne nawalenie i ob��d inicjowania si� wszystkich przez wszystkich, uczyni�y swoje i zablokowa�y �wiadomo�� na tysi�clecia. 
Wszyscy tam �pali i hipnotyzowali si� nawzajem, ale nie pami�taj�, po co to czynili, ani z jakimi tre�ciami oraz intencjami! A przecie� odpowied� na te pytania jest zasadnicza dla naszego uwalniania si�. Zamiast zada� sobie te pytania, niekt�rzy szukaj� winnych, sami wybielaj�c siebie. W swoich oczach nie znajduj� winy i czuj� si� w porz�dku. Musz� tylko wreszcie znale�� kogo�, kto ich oszuka�. Jednak w ich oczach ten kto� wydaje si� nikim. G�upkiem czy szaraczkiem bez znaczenia. A jednak maj�cym na nich tak powa�ny destrukcyjny wp�yw, �e a� si� wy� chce z rozpaczy! Ich wyobra�enie o swej wyj�tkowej warto�ci nie pozawala im zaakceptowa�, �e ktokolwiek m�g� mie� nad nimi przewag�! Dlatego nie potrafi� si� rozprawi� ze swymi obci��eniami. Maj� co� od NIKOGO! I s� przekonani, �e nie przyj�liby niczego od KOGO�. Duma im nie pozwala, by si� do tego przyzna�, �e kto� ich m�g� podej��, przechytrzy�. 
A kto ich oszuka�? 
We�my pod uwag� fakty: istoty, kt�re jeszcze pami�ta�y i przejawia�y blask swej chwa�y z czas�w, gdy by�y bli�ej Boga, nie mog�y - ot tak, po prostu - uwierzy�, �e co� z nimi nie tak. Z innymi, owszem, ale nie z nimi! Nie mog�y przyzna� si� do b��du, a tym bardziej zaakceptowa�, �e mog�y - ze sw� inteligencj� i �wiadomo�ci�(!!!) - pa�� ofiarami innych. Duma �wietlistych istot, znajduj�cych si� ongi� tak blisko Boga, nie zanik�a tak �atwo, jak ich moce duchowe. Mog� mie� samoocen� na poziomie d�d�ownicy i unika� wykorzystania mocy, ale duma zawsze ich rozdyma. I nie pozwala dostrzec swych intencji i s�abo�ci. 
"Ludzie tak nie maj�". 
Aby poczu� si� dobrze, wiele owych upad�ych istot fantazjuje ujmuj�c innym i przydaj�c sobie. �eby by�o �mieszniej, nie oceniaj� jako�ci tego, co sobie przypisuj�. Wa�ne, �e to im daje jakie� poczucie wyj�tkowo�ci. Przyk�ad prosty: cudz� g�upi� hipnoz� niekt�rzy uznaj� za swoje wielkie osi�gni�cie. Bo albo wstydz� si� przyzna� do swej g�upoty, albo czuj� si� lepszymi, gdy� uda�o im si� ukra�� przeciwnikowi jego inicjacje! 
Zauwa�enie, jak dzia�a ten mechanizm, nastr�cza trudno�ci, poniewa� ich umys� do dzi� dnia jeszcze nie wytrze�wia�. 
Teraz pora przyzna� si�, jak na spowiedzi, co kto mo�e mie� ode mnie w pod�wiadomo�ci na temat Atlantydy. 
Dobrze pami�tam ko�cow� faz� istnienia tej kultury i atmosfer�, kt�ra tam panowa�a. Narodzi�em si� z misj� uratowania tych osobnik�w przed samozniszczeniem, a w zwi�zku z tym usi�owa�em realizowa� reformy. To nie by�y moje pomys�y, lecz element misji, z kt�r� tam si� pojawi�em. Tym niemniej, widz�, �e mog�yby one uratowa� t� spo�eczno��, gdyby uda�o si� cho� troch� zmieni� intencje tych nieszcz�nik�w. A na to mia�em ma�y wp�yw. O to zreszt� do dzi� toczy si� walka. Tyle, �e ci, co walcz�, musz� ruszy� z kopiami na wiatraki, poniewa� kiedy� powiedzia�em do tych, z kt�rymi walczy�em o dusze Atlant�w, by sobie je wzi�li i dali mi �wi�ty spok�j. To si� powiod�o. Ale tylko do czasu, kiedy zacz�li przychodzi� na sesje ludzie, kt�rzy maj� do odreagowania Atlantyd�. M�j udzia� w uwalnianiu ich od astralu atlantydzkiego zosta� potraktowany jako kontynuacja walki o dusze. A zale�ne dusze �ywych s� potrzebne tym z Atlant�w, kt�rzy przebywaj� od tamtego czasu w astralu i potrzebuj� �wie�ych dostaw energii. 
Zar�czam, �e nikogo wbrew jego woli, nie zamierzam im zabiera�. Niech czcz� swych idoli! Niech ich zasilaj� sw� energi� szerz�c wok� (chcia�em powiedzie�) "mi�o��" z wiadomym skutkiem. Niech dalej pozwalaj� si� op�tywa�! Ja to prze�yj�, tak, jak prze�y�em niejeden kataklizm w dziejach. 
Przed ewakuacj� w astral wszyscy zainteresowani przeszli odpowiednie inicjacje. Ich cz�ci� jest opinia na temat m�j i moich zwolennik�w - pomocnik�w. Przecie� sam nie by�bym w stanie zrealizowa� niczego z planowanych reform! Na dodatek cz�� tych, kt�rzy mieli mi pomaga�, posz�a za szale�cami, kt�rzy obiecywali raj po �mierci. 
Opinia zakodowana w hipnozach inicjacyjnych brzmi: "Nigdy, przenigdy nie wolno uwierzy� w wersj� wydarze� wg Leszka (nie pami�tam, jakie w�wczas mia�em imi�). Wszystkie nieszcz�cia wzi�y si� - oczywi�cie - z pr�b reformowania Atlantydy i jej kultury. By�o to tak wielkie nieszcz�cie, �e wszyscy poczuli s�uszny gniew i przymus opuszczenia tego �wiata, kt�ry nagle sta� si� okropny i wrogi!". 
Rewolta by�a kierowana cz�ciowo przez osobniki, kt�re chcia�y uchroni� Atlant�w przed nieuchronnym kataklizmem, z kt�rym kojarzy�y im si� moje rz�dy. Za ich plecami ukrywali si� ci, kt�rzy w�a�nie takiego rozwi�zania sobie �yczyli. I uda�o im si� zmanipulowa� niezadowolonych tak, �e uczynili w�a�nie to, przed czym chcieli uchroni� siebie i swych najbli�szych! 
Ale kto dzi� si� przyzna, �e pad� ofiar� podst�pu i �e tak naprawd� ma sw�j udzia� w zniszczeniu tego pi�knego miejsca? On przecie� by� tylko pewien, �e opuszczaj�c Ziemi� wraca do raju, albo �e wybiera si� do lepszego �wiata, w kt�rym na jego drodze nie stan� ju� �adne przeszkody, gdzie wszystko poddaje si� woli. Ten lepszy �wiat, to oczywi�cie �wiat astralny, gdzie nie ma materii i cia� fizycznych, gdzie one ju� nikogo nie ograniczaj� i nie kr�puj�. Wydawa�o si�, �e warto si� tam wybra� i ju� nigdy nie wraca�. 
Atlanci uczynili to tak chytrze, �e nie pozostawili po sobie cia�. A to dlatego, �e pewna cz�� upad�ych anio��w - w�a�nie tych, kt�re mia�y misj� ratowania �ycia Atlant�w - wcale nie wylecia�a w powietrze wraz z Atlantyd�. Kieruj�cy puczem doskonale wiedzieli, �e aby si� przed nimi chroni�, trzeba by�o unicestwi� cia�a! A to dlatego, by uniemo�liwi� o�ywienie ich przez specjalne zabiegi! (Niekt�rzy do dzi� potrafi� sprowadzi� dusz� do martwego cia�a). To mia�o zagwarantowa� im �wi�ty spok�j i uniemo�liwi� kolejne inkarnacje. Obietnic� by�o wieczne �ycie w raju... astralnym, gdzie cia�o w niczym nie przeszkadza (bo go nie ma) i gdzie mo�na kreowa� sobie wszystko, czego tylko dusza zapragnie. A najwa�niejsze i najwspanialsze jest w nim to, �e nie ma w nim miejsca dla atlantydzkich reformator�w!!! 
Podoba ci si�? 
No w�a�nie. Jak si� podoba, to znaczy, �e jeszcze nie znasz ceny, jak� za to z�udzenie zap�aci�e�. To znaczy, �e nie rozpozna�e� i nie uwolni�e� swych samob�jczych sk�onno�ci. Prawdopodobnie nadal zasilasz swych astralnych idoli, kt�rzy ci� w to wci�gn�li. I masz pretensje do zupe�nie kogo innego. Tak w�a�nie dzia�a przekierowanie uwagi w umiej�tnie wykonanej hipnozie. 
Nie twierdz�, �e usi�owa�em obj�� w�adz� na Atlantydzie z czystymi intencjami. Misja mnie zobowi�zywa�a do tego, by tak uczyni� nie licz�c si� z kosztami i �rodkami na zasadzie "cel u�wi�ca �rodki". Obietnice nagrody te� by�y niczego sobie, tylko... okaza�o si�, �e nie do spe�nienia, bo moja nagroda wybra�a "szcz�cie wieczne" w astralu, byle tylko nie trafi� w moje r�ce. By�em wi�c po wielokro� zawiedziony i czu�em si� winny. A� wreszcie sobie to odreagowa�em. 
Dopiero w obecnym �yciu dowiedzia�em si�, jak przebieg�a by�a atlantydzka opozycja, kt�ra przede mn� - chyba jako jedynym - ukrywa�a fakt przyjmowania nauk o �yciu "tam", udzielanych przez przyby�ego zza oceanu Proroka - Czcigodnego Starca. Jego istnienie i pobyt na terenie Atlantydy utrzymywano przede mn� w najg��bszej tajemnicy. S� jednak tacy, kt�rzy "pami�taj�", �e ja by�em jego pomocnikiem i do dzi� mam z nim wsp�lne �r�d�o mocy. To� to prawdziwy horror! Nigdzie nie wida� wyj�cia! Pozostaje tylko umrze� z nadziej� na wolno�� absolutn�. 
Pami�tam to szale�cze przekonanie: "�mier� jest ostateczn� gwarancj� mojej wolno�ci". "B�g m�g� mnie stworzy�, ale ja mam pot�niejsz� moc, bo mog� si� zniszczy�. Takiego wa�a, Bo�e! Ha, ha!" 
I w�a�nie o to chodzi�o tworz�cym t� chor� wizj� "lepszego �ycia" w za�wiatach! 
My�l�, �e dzi�ki chytremu zabiegowi przedstawiania mnie jako wsp�lnika Czcigodnego Starca nikt nie m�wi� mi o proroku, bo s�dzi�, �e ja wiem o nim du�o wi�cej i by� ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin