Mika Waltari - Mikael 01 - Mikael Karvajalka.pdf

(2119 KB) Pobierz
24917522 UNPDF
Mika Waltari
MIKAEL
Tom I: Mikael Karvajalka
Tłum: Zygmunt Łanowski
CZ ĘŚĆ PIERWSZA
DZIECI Ń STWO
l
Urodziłem si ę w dalekiej krainie, któr ą opisywacze ś wiata nazywaj ą Finlandi ą . Ten pi ę kny i
rozległy kraj mało jest znany ludziom wykształconym: Na Południu wyobra Ŝ aj ą sobie, Ŝ e kraj
poło Ŝ ony tak daleko na Północy musi by ć surowy i nie nadaje si ę na mieszkanie dla ludzi i Ŝ e
jego mieszka ń cy s ą niecywilizowanymi dzikusami, którzy odziewaj ą si ę w skóry zwierz ą t i
Ŝ yj ą w okowach poga ń stwa i zabobonów. Pogl ą d ten jest zgoła pocieszny.
Finlandia wcale nie jest biedna. Lasy pełne s ą tam zwierzyny, a w wartkich rzekach dokonuje
si ę wsz ę dzie zyskownych połowów łososia. Mieszczanie z Abo prowadz ą ruchliwy handel
zamorski, a ludno ść wybrze Ŝ a Zatoki Botnickiej zna si ę na sztuce budowania okr ę tów
dalekomorskich. Nie brak tam drzewa ani masztowych sosen i z Abo wywozi si ę do innych
krajów, oprócz suszonej ryby i skór oraz artystycznie wykonanych drewnianych naczy ń , tak Ŝ e
surowe Ŝ elazo wytopione z rudy pochodz ą cej z jezior w gł ę bi kraju. Wywóz suszonej ryby i
solonego ś ledzia jest tak bogatym ź ródłem dochodów, Ŝ e herezja pewnie dłu Ŝ ej si ę tu nie
utrzyma, gdy Ŝ lekcewa Ŝ y dni postu, a ś wi ę cenie postu według nakazów Ko ś cioła jest
nieodzownym warunkiem dobrobytu wielu fi ń skich mieszczan.
Tyle o kraju, gdzie si ę urodziłem i wyrosłem, a opowiadam o tym dlatego, Ŝ eby wykaza ć , Ŝ e
nie jestem pochodzenia poga ń skiego.
Pewnej nocy, pó ź nym latem, gdy miałem sze ść czy siedem lat Ŝ ycia, admirał Jutów, Otto
Ruud, przepłyn ą ł z flot ą niepostrze Ŝ enie obok twierdzy w Abo, omijaj ą c ś pi ą ce stra Ŝ e, i
zaskoczył handlow ą cz ęść miasta niespodziewanym atakiem o ś wicie. Straszliwa grabie Ŝ Abo
odbyła si ę w roku 1509, na pi ęć " lat przed beatyfikacj ą ś wi ę tego Hemminga, wi ę c musiałem
zobaczy ć ś wiatło dzienne w roku 1502 lub 1503.
2
Pami ę tam, Ŝ e ockn ą łem si ę w jakim ś ło Ŝ u. Przykryty owcz ą skór ą le Ŝ ałem w mi ę kkich
lnianych prze ś cieradłach, a wielkie psisko lizało mnie po twarzy. Gdy odsun ą łem jego pysk,
pies ogromnie si ę rozbawił i chwyciwszy mnie ostro Ŝ nie z ę bami za r ę k ę , chciał baraszkowa ć .
W jaki ś czas potem do ło Ŝ a podeszła chuda, szaro ubrana niewiasta, spojrzała na mnie
zimnymi szarymi oczyma i nakarmiła mnie zup ą . S ą dziłem, Ŝ e dostałem si ę do nieba, i wielce
byłem zdziwiony, Ŝ e kobieta nie ma skrzydeł anielskich. Tote Ŝ zapytałem nie ś miało:
— Czy jestem w niebie?
Dotkn ę ła moich dłoni, szyi i czoła dłoni ą tward ą jak deska i zapytała:
— Boli ci ę jeszcze głowa?
Obmacałem głow ę i spostrzegłem, Ŝ e jest obanda Ŝ owana. Nie czułem jednak Ŝ adnego bólu.
Zrobiłem wi ę c szybko znak przeczenia, ale natychmiast zabolało mnie mocno w karku.
— Jak si ę nazywasz? — spytała — Mikael — odparłem. Wiedziałem to dobrze, bo
ochrzczono mnie imieniem ś wi ę tego archanioła.
— Czyim synem jeste ś ? — pytała dalej.
Zrazu zawahałem si ę , ale w ko ń cu powiedziałem:
— Mikaela Konwisarza! — I sam spytałem ciekawie:
— Czy naprawd ę jestem w niebie?
— Jedz zup ę — odrzekła zwi ęź le. — Ach tak, to ś ty syn Gertrudy... Przysiadła na brzegu
ło Ŝ a i pogłaskała mnie lekko po bol ą cym karku.
— Jestem Pirjo, córka Matsa z rodu Karvajalka — powiedziała. — Le Ŝ ysz w moim domu
i piel ę gnuj ę ci ę ju Ŝ od kilku dni...
Wtedy przypomniałem sobie nagle Jutów i wszystko, co si ę potem wydarzyło. I tak si ę
zl ą kłem, usłyszawszy jej imi ę , Ŝ e nawet zupa ju Ŝ mi nie smakowała.
— Wi ę c jeste ś czarownic ą ? — zapytałem, cho ć wcale nie miała wygl ą du wied ź my.
ś achn ę ła si ę i zrobiła znak krzy Ŝ a.
— To tak mnie nazywaj ą za plecami? — zapytała ze zło ś ci ą . Ale opanowała si ę i wyja ś niła:
— Nie jestem wcale czarownic ą , tylko lecz ę ludzi. Gdyby Bóg i wszyscy ś wi ę ci nie obdarzyli
mnie zdolno ś ci ą uzdrawiania, i ty, i wielu innych zmarłoby w czasie tej kl ę ski.
Zawstydziłem si ę mojej niewdzi ę czno ś ci, ale z drugiej strony nie mogłem przecie Ŝ prosi ć jej
o przebaczenie, gdy Ŝ wiedziałem, Ŝ e jest na pewno słynn ą w Abo czarownic ą z rodu
Karvajalka.
— Gdzie s ą Jutowie? — zapytałem Odpowiedziała, Ŝ e odpłyn ę li przed kilku dniami,
zabieraj ą c z sob ą jako je ń ców ksi ęŜ y, ławników, radnych miejskich i zamo Ŝ niejszych
mieszczan. Abo było teraz biednym miastem, bo Jutowie w ci ą gu ostatnich lat grabili na
morzu najlepsze jego statki. A obecnie zrabowali nawet najcenniejsze kosztowno ś ci z
katedry. Powiedziała mi te Ŝ , Ŝ e ju Ŝ ponad tydzie ń le Ŝę w jej domu, trapiony gor ą czk ą i
bólami.
— Ale jak si ę tu znalazłem? — zapytałem wpatruj ą c si ę w ni ą , a w tej Ŝ e chwili ujrzałem, Ŝ e
jej głowa zmienia si ę w dobroduszny ko ń ski łeb. Nic si ę jednak nie zl ą kłem, bo wiedziałem,
Ŝ e czarownice mog ą zmienia ć posta ć . Pies podbiegł do mnie, machaj ą c ogonem, i lizał mi
r ę ce, a ja znów widziałem moj ą gospodyni ę w ludzkiej postaci. Nie w ą tpiłem ju Ŝ dłu Ŝ ej, Ŝ e
jest czarownic ą , a równocze ś nie poczułem do niej du Ŝ e zaufanie.
— Masz ko ń sk ą twarz — powiedziałem nie ś miało.
Poczuła si ę tym dotkni ę ta, poniewa Ŝ , jak to zwykle kobiety, była pró Ŝ na, cho ć jej najlepsze
lata min ę ły ju Ŝ bardzo dawno. Opowiedziała mi, Ŝ e wykupiła si ę od grabie Ŝ y, wyleczywszy
ma ś ciami i masa Ŝ em Juta, kapitana okr ę tu, który skr ę cił stop ę , wyskakuj ą c z Ŝą dzy łupu jako
pierwszy na l ą d.
Trzeciego dnia grabie Ŝ y miasta jeden z Jutów przyniósł mnie do niej nieprzytomnego i
zapłacił jej trzy grosze srebrem? Ŝ eby mnie uleczyła. Ten miłosierny uczynek zrobił z
pewno ś ci ą dla zmazania swoich grzechów, bo spl ą drowanie katedry przyprawiło wielu Jutów
o ci ęŜ kie wyrzuty sumienia. Z opisu domy ś liłem si ę , Ŝ e był to ten sam człowiek, który zabił
mego dziadka i babk ę .
Opowiedziawszy mi, w jaki sposób dostałem si ę do jej domu, pani Pirjo dodała:
— Wyprałam twoj ą koszul ę z krwi, a portki wisz ą tam na kołku. Mo Ŝ esz si ę wi ę c ubra ć i i ść ,
dok ą d chcesz, bo ja dotrzymałam obietnicy, a leczenie było warte wi ę cej ni Ŝ trzy grosze
srebrem.
Nie miałem na te słowa Ŝ adnej odpowiedzi. Ubrałem si ę i wyszedłem na podwórko. Pani
Pirjo zamkn ę ła drzwi chaty i poszła opatrywa ć chorych i rannych, którzy nie dostali si ę do
klasztoru lub do Szpitala Ś wi ę tego Ducha, i uznali, Ŝ e jak ju Ŝ koniecznie trzeba umiera ć ,
lepiej to zrobi ć u siebie w domu. Siadłem na schodkach, w sło ń cu, bo nogi wci ąŜ jeszcze
miałem słabe od choroby, patrz ą c bezmy ś lnie na bujn ą letni ą traw ę i dziwne ro ś liny w
ogródku, i nie wiedz ą c, dok ą d mam pój ść . Pies przysiadł koło mnie, obj ą łem go ramieniem za
kark i zapłakałem gorzkimi łzami.
i Tak znalazła mnie pani Pirjo, gdy wróciła wieczorem do domu, ale zerkn ę ła tylko na mnie z
niech ę ci ą i weszła bez słowa do wn ę trza. Po chwili podała mi przez drzwi kawałek chleba ze
słowami:
— Rodzice twojej matki nieboszczki s ą ju Ŝ pochowani we wspólnym grobie razem z innymi
biedakami pomordowanymi przez Jutów. W całym mie ś cie panuje zupełny zam ę t i nikt nie
wie, od czego zaczyna ć na nowo. Kawki skrzecz ą ju Ŝ pod okapem twego domu.
Nie zrozumiałem znaczenia tych słów, ale ona wytłumaczyła mi je ja ś niej:
— Nie masz ju Ŝ domu, biedaku — powiedziała. — Nie mo Ŝ esz go odziedziczy ć , bo jeste ś
nie ś lubnym dzieckiem twojej matki. Według ustnej obietnicy zło Ŝ onej przez Konwisarza
Mikaela, syna Mikaela, i jego mał Ŝ onk ę dla zbawienia ich dusz klasztor zabrał ich dom i
ziemi ę , na której stoi.
Tak Ŝ e i w tej sprawie nie miałem nic do powiedzenia. Ale w chwil ę ź niej pani Pirjo wyszła
do mnie jeszcze raz i wetkn ą wszy mi w dło ń trzy grosze srebrem powiedziała:
— We ź twoje pieni ą dze! Niech mi si ę to liczy na S ą dzie Ostatecznym za zasług ę , Ŝ e z
miłosierdzia i bez ch ę ci zysku uzdrowiłam ci ę , biedaku, cho ć mo Ŝ e byłoby lepiej, Ŝ eby ś
umarł. A teraz ju Ŝ zabieraj si ę st ą d i nie zawadzaj mi dłu Ŝ ej.
Podzi ę kowałem pani Pirjo za jej dobro ć , poklepałem psa na po Ŝ egnanie i zawi ą załem trzy
srebrne pieni ąŜ ki w r ą bek koszuli. A potem powlokłem si ę w kierunku mego domu brzegiem
rzeki, a po drodze widziałem, Ŝ e drzwi w domach bogaczy były te Ŝ powywalane, a z ratusza
powyrywano i pokradziono szklane okna. Nikt na mnie nie zwracał uwagi, bo mieszczki
zaj ę te były rozdzielaniem zastrachanych krów, przyp ę dzonych z kryjówek po lasach, a
s ą siedzi bobrowali po opuszczonych zagrodach, ratuj ą c nadaj ą ce si ę do u Ŝ ytku ruchomo ś ci,
Ŝ eby si ę nie zmarnowały albo nie wpadły w r ę ce złodziei.
Wszedłem do naszego domu i nie znalazłem tam ju Ŝ nic — ani kołowrotka, ani beczki na
wod ę , ani garnka czy ły Ŝ ki, czy cho ć by najmniejszej szmatki dla okrycia ciała, nic oprócz
zakrzepłych kału Ŝ krwi, która nie wsi ą kła w tward ą polep ę . Poło Ŝ yłem si ę na przypiecku i
płakałem gorzko, dopóki mocno nie zasn ą łem.
3
Zbudziło mnie wczesnym rankiem wej ś cie czarno odzianego mnicha. Ale nie przestraszyłem
si ę go, bo twarz miał przyjazn ą i okr ą ą . Pozdrowił mnie w imi ę bo Ŝ e i zapytał; — Czy to
twój dom? — A gdy odpowiedziałem twierdz ą co, dodał: — Raduj si ę , bo klasztor Ś wi ę tego
Olafa przej ą ł to domostwo i oswobodził ci ę w ten sposób od wszelkich trosk, jakie poci ą ga za
sob ą posiadanie dóbr ziemskich. To z pewno ś ci ą cudowne zrz ą dzenie boskie, Ŝ e zostałe ś przy
Ŝ yciu, Ŝ eby ogl ą da ć tak radosny dzie ń , bo musisz wiedzie ć , Ŝ e wysłano mnie tu, Ŝ ebym
oczy ś cił t ę chat ę od wszelkich diabelskich podst ę pów, które czyhaj ą w miejscach, gdzie
nast ą piła gwałtowna ś mier ć .
Zacz ą ł sypa ć sól i kropi ć ś wi ę con ą wod ą z przyniesionego naczynia podłog ę i piec, zawiasy
drzwi i okiennice, kre ś lił znak krzy Ŝ a i mamrotał mocne łaci ń skie zakl ę cia. Potem rozsiadł si ę
na przypiecku, wydobył ze swego zawini ą tka chleb, ser i suszone mi ę so i tak Ŝ e mnie
pocz ę stował jedzeniem, mówi ą c, Ŝ e mały posiłek jest konieczny po tak wyt ęŜ onej pracy.
Gdy ju Ŝ zjedli ś my, powiedziałem, Ŝ e pragn ę kupi ć msz ę Ŝ ałobn ą , Ŝ eby wyzwoli ć dusze
Konwisarza Mikaela i jego Ŝ ony od m ą k czy ść cowych, bo wiedziałem, i Ŝ m ę ki te s ą
okropniejsze od wszelkich ziemskich bólów.
— Masz pieni ą dze? — zapytał mnie zacny mnich. Rozwin ą łem r ą bek koszuli i pokazałem
mu moje trzy srebrne pieni ąŜ ki. U ś miechn ą ł si ę jeszcze Ŝ yczliwiej, pogładził mnie po
włosach i rzekł: — Nazywaj mnie ojcem Piotrem, bo Piotr to moje imi ę , jakkolwiek nie
jestem opok ą . Nie masz wi ę cej pieni ę dzy?
Potrz ą sn ą łem głow ą przecz ą co, a on zasmucił si ę wyra ź nie i powiedział, Ŝ e za tak mał ą sum ę
nie mo Ŝ na kupi ć mszy Ŝ ałobnej.
— Ale — ci ą gn ą ł dalej — gdyby ś my na przykład mogli ubłaga ć ś wi ę tego Henryka, który
sam doznał nagłej ś mierci z r ą k morderców, Ŝ eby wstawił si ę w niebie za dusze tych zacnych
ludzi, nie w ą tpi ę , Ŝ e moc tak ś wi ę tego wstawiennictwa byłaby wi ę ksza od najlepszej mszy
Ŝ ałobnej.
Prosiłem go, Ŝ eby mnie nauczył, jak mam przedstawi ć moj ą pro ś b ę ś wi ę temu Henrykowi, ale
on potrz ą sn ą ł kwa ś no głow ą :
— Twoja skromna modlitewka niewiele wpłynie na ś wi ę tego Henryka. Obawiam si ę , Ŝ e
utonie jak mysz w cebrze z pomyjami w powodzi modłów, które bij ą w tej chwili o jego
ś wi ę ty tron. Gdyby natomiast jaki ś naprawd ę mocny w modłach człowiek, który po ś wi ę cił
całe swoje Ŝ ycie posłusze ń stwu, ubóstwu i czysto ś ci, zaj ą ł si ę twoj ą spraw ą i na przykład
przez tydzie ń we wszystkich godzinach kanonicznych odmawiał modlitwy za twoich
zmarłych dziadków, ś wi ę ty Henryk z pewno ś ci ą nakłoniłby ucha, Ŝ eby posłucha ć , o co
chodzi.
— Gdzie Ŝ znajd ę człowieka tak mocnego w modlitwie? — zapytałem pokornie.
— Widzisz go przed sob ą — o ś wiadczył ojciec Piotr z naturaln ą godno ś ci ą . To mówi ą c,
wyj ą ł mi z r ę ki srebrne monetki i wło Ŝ ył je do swego mieszka. — Eozpoczn ę modły ju Ŝ dzi ś
przy nabo Ŝ e ń stwach o godzinie siódmej i dziewi ą tej, a potem b ę d ę je odmawiał dalej w czasie
pierwszych i drugich nieszporów. Ciało moje nie wytrzymuje nocnego czuwania, tote Ŝ nasz
zacny przeor zwalnia mnie cz ę sto od nocnych modlitw i nabo Ŝ e ń stw. Nie obawiaj si ę jednak,
Ŝ e twoi drodzy zmarli na tym ucierpi ą , pomno Ŝę bowiem odpowiednio ilo ść modlitw w
innych porach kanonicznych.
Nie zrozumiałem wszystkiego, co mówił, ale ton jego był tak przekonywaj ą cy, Ŝ e czułem, i Ŝ
zło Ŝ yłem spraw ę w odpowiednie r ę ce, i kornie mu dzi ę kowałem. Gdy wyszli ś my na dwór,
zaparł drzwi, zrobił kilkakrotnie znak krzy Ŝ a i udzielił mi błogosławie ń stwa. Potem
rozstali ś my si ę , a ja zacz ą łem kr ąŜ y ć koło chaty pani Pirjo, bo nie wiedziałem, dok ą d si ę
uda ć .
Dr Ŝ ałem, Ŝ e pani Pirjo rozgniewa si ę , je ś li mnie zobaczy, bo zd ąŜ yłem ju Ŝ zmiarkowa ć , Ŝ e
była to kobieta surowa. Tote Ŝ trzymałem si ę w ukryciu, ale gdy zacz ą ł pada ć deszcz,
w ś lizn ą łem si ę do obory. Ś ciany jej obrastał mech, na pokrytym darni ą dachu rosła trawa i
kwiaty, a jedynym mieszka ń cem był wieprzek. Patrz ą c na jego tłuste boki, zacz ą łem mu
zazdro ś ci ć , Ŝ e ma dach nad głow ą i nie potrzebuje si ę trapi ć o jedzenie i picie. Z braku
lepszego zaj ę cia zasn ą łem na wi ą zce słomy, a zbudziwszy si ę , znalazłem obok siebie
wieprzka, który poło Ŝ ył si ę przy mnie tak, Ŝ e le Ŝ eli ś my bok przy boku i grzali ś my si ę
nawzajem. W chwil ę potem weszła pani Pirjo z Ŝ arciem dla wieprzka 1 wielce si ę oburzyła
zobaczywszy mnie w chlewiku.
— Czy Ŝ ci nie mówiłam, Ŝ eby ś si ę st ą d zabierał?! — wybuchn ę ła. Wieprzek szturchn ą ł mnie
przyja ź nie ryjem w bok i podniósł si ę do koryta. ś arcie składało si ę ze str ą czków grochu,
buraków, mleka i kaszy. Cicho zapytałem, czy mog ę podzieli ć jedzenie z wieprzkiem.
Powiedziałem to nie tyle z głodu, bo zbyt byłem przygn ę biony, Ŝ eby odczuwa ć głód — ale
dlatego, Ŝ e wieczerza wieprzka wydała mi si ę smaczniejsza ni Ŝ wszystko, co dostawałem do
jedzenia u dziadków od bardzo, bardzo dawna.
— Niewdzi ę czny i bezczelny chłopak z ciebie — powiedziała gniewnie pani Pirjo. —
Uwa Ŝ asz, Ŝ e wieprz powinien mnie uczy ć miłosierdzia, bo grzeje ci ę swoim ciałem i ch ę tnie
dzieli z tob ą posiłek? Czy Ŝ nie dałam ci trzech srebrnych monet? Za takie pieni ą dze nawet
dorosły chłop potrafiłby zapewni ć sobie chleb i dach nad głow ą na par ę mie si ę cy.
Mieszczanin czy brat cechowy dałby ci za to roczne utrzymanie i przyj ą ł na ucznia, gdyby ś
umiał z nim pomówi ć odpowiednio. Dlaczego nie u Ŝ ywasz swoich pieni ę dzy?
Odpowiedziałem, Ŝ e ju Ŝ je zu Ŝ yłem. Zapytała, czy uwa Ŝ am si ę za ksi ę cia albo kardynała, Ŝ e
tak wyrzucam pieni ą dze w błoto. Broniłem si ę , mówi ą c, Ŝ e wcale ich nie wyrzuciłem w błoto,
tylko dałem ojcu Piotrowi, Ŝ eby odmówił modły za biedne dusze moich dziadków i w ten
sposób uwolnił je od czy ść cowych m ą k.
Pani Pirjo przysiadła na progu chlewu, trzymaj ą c z roztargnieniem koryto w jednej r ę ce, Ŝ eby
wieprzek mógł je ść , drug ą za ś podpieraj ą c sw ą dług ą brod ę . Przez chwil ę patrzyła na mnie, a
w ko ń cu zapytała:
— Czy ś ty niespełna rozumu?
Odparłem, Ŝ e nie wiem na pewno, jak z tym jest. Dotychczas nikt nie mówił nic takiego o
mnie, ale odk ą d rozbito mi głow ę , Ŝ ycie wydaje mi si ę bardzo dziwne i zaskakuj ą ce.
Pani Pirjo pokiwała głow ą i rzekła:
— Mogłabym ci ę zaprowadzi ć do Ś wi ę tego Ducha, gdzie by ci ę pewnie przyj ę li z powodu
twego upo ś ledzenia i umie ś cili razem z innymi półgłówkami, ś lepcami i chorymi na
padaczk ę . Ani przez chwil ę bowiem nie w ą tpi ę , Ŝ e usłyszawszy, co mówisz, uwierzyliby, Ŝ e
jeste ś słaby na umy ś le. Ale je ś li potrafisz trzyma ć j ę zyk za z ę bami i udawa ć rozs ą dnego,
mo Ŝ e uda mi si ę dogada ć z cechem Mikaela Konwisarza i skłoni ć cechowych braci, Ŝ eby
zapłacili za twoje utrzymanie a Ŝ do czasu, gdy doro ś niesz na tyle, Ŝ eby zarabia ć na chleb.
Prosiłem o wybaczenie, Ŝ e nie umiem składnie przemawia ć , ale nigdy nie rozmawiałem du Ŝ o
z nikim, bo gdy mówił Mikael Konwisarz, trzeba go było słucha ć bez sprzeciwu, a gdy głos
zabierała babka, prawiła tylko o okropno ś ciach piekła i grozie ognia czy ść cowego, a w tych
sprawach wiadomo ś ci moje były tak nikłe, Ŝ e nie mogłem jej nic odpowiedzie ć .
—- Ale — dodałem — znam za to kilka słów po niemiecku i po szwedzku, a nawet po
łacinie.
Nikt nigdy nie odzywał si ę do mnie tak przyja ź nie i wyrozumiale jak pani Pirjo i tak mnie to
rozpaliło, Ŝ e natychmiast odb ę bniłem wszystkie obce i niezrozumiałe słowa, które z jakiego ś
powodu utkwiły mi w pami ę ci — z ko ś cioła, z mieszcza ń skich kramów, z cechowej gospody,
z portu, jak na przykład salve, pater, benedictus, male, spiritus, pax vobiscum, haltsmaul,
donnerwetter, sangdieu, i heliga kristus. Gdy zadyszany ko ń czyłem wyliczanie, pani Pirjo
zatkała r ę kami uszy. Ale Ŝ e nie miałem nic do stracenia, opowiadałem dalej, Ŝ e wiem, jak
Wygl ą da wiele liter, i umiem napisa ć swoje imi ę . A gdy mi nie wierzyła, Wzi ą łem patyk i
nakre ś liłem w błocie, najlepiej jak potrafiłam, MIKAEL. Pani Pirjo nie umiała wprawdzie
czyta ć , ale zapytała, kto mnie nauczył tej sztuki. Odparłem, Ŝ e nikt, ale Ŝ e z pewno ś ci ą
szybko naucz ę si ę czyta ć , je ś li kto ś zechce mnie uczy ć .
Gdy tak rozmawiali ś my, dzie ń zbli Ŝ ył si ę ku ko ń cowi i zacz ę ło zmierzcha ć . I sko ń czyło si ę
na tym, Ŝ e pani Pirjo zaprowadziła mnie do izby, zapaliła łojówk ę i zacz ę ła obmacywa ć moj ą
ran ę ko ś cistymi palcami. Powiedziała, Ŝ e igł ą i nici ą zszyła mi skór ę na głowie, ale rana
ropieje, wi ę c przemyła j ą , obło Ŝ yła ple ś ni ą i paj ę czynami i obanda Ŝ owała na nowo. Dała mi
tak Ŝ e je ść i pozwoliła spa ć w ło Ŝ u pod derk ą za swoimi plecami, prosiła tylko, Ŝ ebym jej w
nocy nie dotykał, bo jest dziewic ą , cho ć nazywaj ą j ą pani ą Pirjo. Nie rozumiałem, czego si ę z
mojej strony obawiała, ale obiecałem, Ŝ e jej nie tkn ę .
Tak oto doszło do tego, Ŝ e zostałem u pani Pirjo. Pomagałem jej we wszystkim, zbierałem
łajna czarnych kogutów, wycinałem koniom włos z ogona i runo z karków baranów w
mieszcza ń skich oborach oraz szukałem miejsc, gdzie rosły po Ŝ yteczne zioła lecznicze, i
zrywałem je przy nowiu ksi ęŜ yca. Najwa Ŝ niejsze jednak było to, Ŝ e ojciec Piotr na jej pro ś b ę
uczył mnie pisa ć i czyta ć oraz kształcił w sztuce rozwi ą zywania rozmaitych po Ŝ ytecznych
zada ń rachunkowych za pomoc ą Ŝ a ń ca.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin