18.txt

(50 KB) Pobierz
tytu�: "Opowie�� o mistrzu Hasanie el-Habbalu"
Z cyklu: "Ba�ni 1001 nocy"

Kalif Harun ar-Raszid nie m�g� pewnej nocy zmru�y� oka. A kiedy nad ranem
wsta� z �o�a, poczu� wielki niepok�j. Pos�a� wi�c w�adca wiernych po swego
ochmistrza, a skoro ten przyby�, kalif zawo�a�:
- Sprowad� mi bez zw�oki i oci�gania si� wezyra D�afara!
Ochmistrz odszed� i powr�ci� w towarzystwie wezyra. Kiedy ten zasta�
swego w�adc� samego, a zbli�ywszy si� do� pozna�, i� jest w tak ponurym
nastroju, �e nawet nie podni�s� na� oczu, stan�� czekaj�c, a� w�adca raczy
na niego spojrze�. W ko�cu w�adca wiernych spojrza� na D�afara. Ale zaraz
potem odwr�ci� od niego g�ow� i zn�w siedzia� nieruchomo jak uprzednio.
Poniewa� wezyr z wyrazu twarzy kalifa nie m�g� odczyta� nic, co by mog�o
jego samego dotyczy�, wzi�� si� na odwag� i tak do niego rzecze:
- O w�adco wiernych, czy nie raczy�by� zezwoli� mi na zapytanie, sk�d
pochodzi ten smutek?
Tedy kalif odpowiedzia�, rozchmurzywszy nieco swoje czo�o:
- O wezyrze, przygn�bienie jakowe� dr�czy mnie ostatnimi czasy i mog�
obroni� si� od niego jedynie s�uchaj�c niezwyk�ych opowie�ci lub pi�knych
wierszy. Przeto je�li nie masz obecnie pilnych spraw do za�atwienia,
ucieszysz mnie, je�li opowiesz mi co�, aby m�j smutek precz odegna�.
- O w�adco wiernych - odpar� wezyr - urz�d m�j zmusza mnie, abym ci
zawsze wiernie s�u�y�. Przeto chcia�bym ci przypomnie�, i� dzie� dzisiejszy
przeznaczony zosta� na zbieranie wiadomo�ci, czy stolica twa i jej
przedmie�cia s� nale�ycie zarz�dzane. A to, je�li Allach pozwoli, skieruje
w inn� stron� twoje my�li i ponury nastr�j odegna.
A kalif na to:
- Dobrze czynisz, przypominaj�c mi to, bo ca�kiem o tym zapomnia�em. Id�
wi�c i przebierz si� odpowiednio, a ja uczyni� to samo.
Niebawem obaj przebrali si� za cudzoziemskich kupc�w i wyszli ukrytym
wyj�ciem z ogrodu pa�acowego na szerokie pole. Id�c wzd�u� granic miasta
dotarli nad brzeg rzeki Tygrys, niedaleko od bramy miejskiej, stoj�cej po
tamtej stronie rzeki, nie zauwa�ywszy nigdzie �adnego bezprawia ani
nieporz�dku. Po czym przeprawili si� przez rzek� pierwsz� tratw�, na jak�
natrafili. Obszed�szy i po drugiej stronie rzeki wszystko, przeszli przez
most, ��cz�cy obie po�owy miasta Bagdadu.
Zanim jednak kalif dotar� do swego pa�acu, ujrza� przy ulicy, k�dy od
wielu miesi�cy ju� nie przechodzi�, nowo wybudowany dom, kt�ry wyda� mu si�
siedzib� jakiego� bogatego emira. Zapyta� wi�c wezyra, czy zna w�a�ciciela
nowo wzniesionego domu. Lecz D�afar odpar�, i� go nie zna, ale zaraz mo�e
si� o to zapyta�. I rzeczywi�cie zapyta� jednego z s�siad�w, a ten
powiedzia� mu, i� w�a�cicielem nowo wzniesionego gmachu jest niejaki mistrz
Hasan, kt�ry z powodu uprawianego zawodu nosi przezwisko el-Habbal, to
znaczy powro�nik. S�siad doda�, i� sam widzia� owego Hasana w dniach jego
ub�stwa, kiedy musia� jeszcze ci�ko pracowa�. Ale obecnie nie wie, w jaki
spos�b szcz�cie czy umiej�tno�� przywiod�y Hasana do takiego bogactwa. �w
mistrz doszed� bowiem do tak niezmiernej fortuny, i� buduj�c ten dom by� w
stanie wywi�za� si� ze wszelkich zobowi�za�, kt�re z tego wynik�y, nie
tylko uczciwie, ale nawet szczodrze. Tedy wezyr powr�ci� do kalifa i zda�
mu dok�adnie spraw� ze wszystkiego, co us�ysza�.
W�wczas w�adca wiernych zawo�a�:
- Musz� koniecznie tego mistrza Hasana el-Habbala ujrze�! Przeto,
wezyrze, p�jd� do niego i powiedz mu, aby jutro stawi� si� w moim pa�acu!
Wezyr wykona� rozkaz swego pana i nazajutrz, skoro kalif odprawiwszy
popo�udniowe mod�y uda� si� na swoje pokoje, D�afar wprowadzi� do niego
powro�nika Hasana i przedstawi� go kalifowi. Hasan rzuci� si� na ziemi� do
jego st�p, a kiedy podni�s� si�, w�adca wiernych, kt�ry z natury by�
�agodny i mi�osierny, zapyta� go o jego dzieje, m�wi�c:
- Kiedy w�drowa�em ulicami naszego miasta, zwr�ci� moj� uwag� wielki i
wspania�y dom. A kiedy wypytywa�em mieszczan, odpowiadali, �e ten wspania�y
dom nale�y do ciebie, kt�rego zowi� mistrzem Hasanem. Dodawali przy tym, i�
dawniej by�e� ubogi, ale Allach obdarowa� ci� wielk� fortun�, tak �e mog�e�
pozwoli� sobie na wzniesienie tej wspania�ej budowli. Poza tym powiedzieli
mi, �e cho� posiadasz tak� i�cie ksi���c� siedzib� i bezmiar bogactw, nie
wstydzisz si� jednak twego dawnego stanu. Powiedzieli mi r�wnie�, �e nie
marnotrawisz twojego maj�tku na huczne zabawy, ale pomna�asz go uczciwym
handlem. Wszyscy twoi s�siedzi m�wi� dobrze o tobie, �aden z nich nie
wyrzek� z�ego s�owa. Przeto chcia�bym teraz od ciebie samego dowiedzie� si�
prawdy i z twoich w�asnych ust us�ysze�, w jaki spos�b zdoby�e� tak
niezmierne bogactwo. Przywo�a�em ci� wi�c przed moje oblicze, aby�
dok�adnie opowiedzia� mi o swoich losach. Potem za� u�ywaj sobie do woli
bogactw, kt�rymi Allach raczy� ci� obdarzy�. I niech twoja dusza si� nimi
weseli!
Te �askawe s�owa uspokoi�y powro�nika, kt�ry rzuci� si� zn�w na ziemi�
przed w�adc� wiernych i uca�owawszy kobierzec u st�p tronu, zawo�a�:
- O w�adco wiernych, zdam ci dok�adn� relacj� z kolei mojego losu. Bior�
Allacha za �wiadka, i� nie uczyni�em nic, co by sprzeciwia�o si� wydanym
przez ciebie prawom i sprawiedliwym zarz�dzeniom, bo ca�e to moje bogactwo
pochodzi wy��cznie z �aski i dobrotliwo�ci Allacha.
Tedy Harun ar-Raszid rozkaza� mu dalej m�wi� z ca�� otwarto�ci� i
powro�nik zacz�� w te s�owa:
- O dawco wszelkich dobrodziejstw, pos�uszny twemu dostojnemu rozkazowi
opowiem, w jaki spos�b i na jakich drogach �askawy los uszcz�liwi� mnie
tak wielkim bogactwem. Ale przedtem chcia�bym rzec co� nieco� o dw�ch moich
przyjacio�ach, kt�rzy mieszkaj� w Bagdadzie, mie�cie zwanym przybytkiem
pokoju. Obaj jeszcze �yj� i obaj za�wiadczy� mog� o prawdzie tej opowie�ci,
kt�r� tw�j niewolnik ci teraz opowie. Jednego z nich nazywaj� Sad, a
drugiego Sadi. Sadi uwa�a�, �e bez bogactwa nikt nie mo�e na tym �wiecie
by� szcz�liwy i niezale�ny, a poza tym, i� bez ci�kiego trudu i pracy,
czujno�ci i rozumu jest rzecz� niemo�liw� sta� si� bogatym. Przyjaciel za�
imieniem Sad mniema� inaczej i twierdzi�, �e zamo�no�� staje si� udzia�em
ludzi wy��cznie dzi�ki zrz�dzeniu losu oraz z �aski szcz�cia i
przeznaczenia.
Sad by� ubogim cz�owiekiem, a Sadi posiada� wiele pieni�dzy i mia�
znaczny maj�tek. Ale mimo to nawi�za�a si� mi�dzy nimi za�y�a przyja�� i
zadzierzgn�li jak najlepsze stosunki. Nigdy si� o nic nie k��cili krom
jednego, �e Sadi liczy� tylko na spryt i przezorno��, a Sad wy��cznie na
los szcz�cia.
Pewnego dnia, kiedy zn�w o tej sprawie rozmawiali, Sadi powiedzia�:
- Po�a�owania godnym cz�owiekiem jest ten, kto urodzi si� biednym i p�dzi
wszystkie swoje dni w ub�stwie i niedostatku. A r�wnie� i ten, kto urodzi
si� zamo�ny i bogaty, ale w latach m�skich wszystko roztrwoni i popadnie w
n�dz�, tak �e potem nie ma ju� dosy� si�, rozumu i pilno�ci do odzyskania
swych bogactw.
A Sad na to:
- Ani rozum, ani pilno�� nie zdadz� si� tu na nic. Wy��cznie
przeznaczenie mo�e uczyni�, i� kto� bogactwo pozyska lub zachowa. N�dza i
niedostatek s� wynikiem przypadku, a przezorno�� jest niczym. Niejeden
ubogi wzbogaci� si� z �aski losu, a wielu bogaczy pomimo swej m�dro�ci i
zamo�no�ci popad�o w n�dz� i dosz�o do �ebraczego kija.
A Sadi zn�w na to:
- Pleciesz g�upstwa. Najlepiej wynajd�my jakiego� ubogiego rzemie�lnika,
kt�ry �yje z tego, co w ci�gu dnia zarobi. Damy mu pieni�dze, a wtedy
niew�tpliwie wzbogaci si� i b�dzie �y� w spokoju i wygodach. W�wczas
przekonasz si� o prawdzie moich s��w.
Potem obaj przyjaciele wyszli razem na przechadzk� i trafili na ulic�,
przy kt�rej sta�a moja chata, gdzie zobaczyli, jak kr�c� powrozy. Rzemios�o
to rodzina moja uprawia�a z dziada pradziada.
Sad zwr�ci� uwag� swego przyjaciela na mnie i rzek�:
- Je�li chcesz rozstrzygn�� nasz sp�r za pomoc� pr�by, to sp�jrz na tego
oto cz�owieka! Mieszka on tu ju� od wielu lat i powro�nictwem zarabia na
skromne utrzymanie dla siebie i rodziny. Znam dobrze jego po�o�enie i
twierdz�, �e cz�owiek ten nadaje si� ca�kowicie do naszej pr�by. Przeto daj
mu kilka z�otych monet i zobaczmy, co dalej b�dzie.
- Z mi�� ch�ci� - odpar� Sadi - ale przedtem musimy si� z nim bli�ej
zaznajomi�.
Podeszli wi�c obaj przyjaciele do mnie, a ja od�o�y�em prac� i
pozdrowi�em ich. Odpowiedzieli uprzejmie na moje pozdrowienie, a Sadi
spyta�:
- Jak masz na imi�, przyjacielu?
A ja na to:
- Imi� moje brzmi Hasan, ale z powodu rzemios�a, kt�re uprawiam, ludzie
zowi� mnie Hasan el-Habbal, czyli powro�nik.
Sadi za� pyta� dalej:
- Jak ci si� powodzi? Wydaje mi si�, �e jeste� wes� i ze swego losu
zadowolony. Pracujesz dzielnie i od dawna, wi�c niew�tpliwie nagromadzi�e�
du�o konopi i wszelakich innych zapas�w. A poniewa� twoi przodkowie r�wnie�
to samo r�kodzie�o uprawiali, niechybnie pozostawili ci wiele pieni�dzy i
mienie, kt�re nale�ycie zu�ytkowa�e� pomna�aj�c w ten spos�b swoj�
zamo�no��.
A ja na to:
- Efendi, nie mam w moim mieszku pieni�dzy, za kt�re m�g�bym zakupi�
jad�a do syto�ci. Co dzie� od rana do wieczora mozol� si� nad kr�ceniem
powroz�w, nie mam wi�c, ani chwili czasu na wypoczynek. A mimo to z trudem
tylko mog� zarobi� na suchy kawa�ek chleba dla mnie i mojej rodziny. Mam
�on� i pi�cioro nieletnich dzieci, kt�re s� jeszcze za ma�e, aby mi w
rzemio�le moim pomaga�. Nie jest przeto rzecz� �atw� na ich codzienne
utrzymanie zapracowa�. W jaki� wi�c spos�b m�g�bym zgromadzi� zapasy konopi
czy inne mienie? Powrozy, kt�re kr�c�, sprzedaj� natychmiast, a z
pieni�dzy, kt�re za to otrzymuj�, wydaj� wi�ksz� cz�� na bie��ce potrzeby.
Z reszty za� zakupuj� troch� konopi, aby m�c z nich na drugi dzie� zn�w
kr�ci� powrozy. Ale i tak mi�o�ciwemu Allachowi nale�y si� uwielbienie, �e
mimo mego ub�stwa mam zawsze tyle chleba, ile na nasze potrzeby wystarcza.
Kiedy opowiedzia�em obu przyjacio�om dok�adnie o moim po�o�eniu, Sadi
zn�w zwr�ci� si� do mnie:
- Pozna�em twoje po�o�enie, Hasanie. Jest ono rzeczywi�cie inne, ni�
my�la�em. Dam ci zatem sakiewk� z dwustu z�otymi monetami, ty za�
niew�tpliwie pomno�ysz przez to tw�j zarobek i b�dziesz m�g� od tej chwili
�y� w spokoju i dobrobycie. Co na to powiesz?
A ja odpowiedz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin