18. McFadden Marlene Elizabeth - Namiętności 18 - Tacy sami.pdf

(552 KB) Pobierz
159442977 UNPDF
M arlene E lizabeth
M cFadden
T acy sami
159442977.004.png 159442977.005.png 159442977.006.png
ROZDZIAŁ 1
Lot był długi, ale podróż z Manchesteru, mimo że krótka, jeżeli chodzi o dystans,
wydawała się jeszcze dłuższa. Jechały wynajętym samochodem i obie były zmęczone tym
bardziej, że musiały tego ranka bardzo wcześnie wstać.
Gemma żałowała, że było już ciemno. Wolałaby, aby to pierwsze spotkanie z jej
rodzinnym miastem odbyło się w dzień. Wtedy mogłaby zobaczyć, czy coś się tutaj
zmieniło, jeżeli w ogóle jakieś zmiany były możliwe w tak konserwatywnym mieście, jak
Lake District. Ale wszystko, co mogła zobaczyć za szybami samochodu, to ciemne pola,
wyłaniające się z mroku wzgórza i wąskie, wietrzne uliczki rozjaśnione co jakiś czas
reflektorami przejeżdżających aut. W końcu jej oczom ukazało się Bowness, rozświetlone
łuną bijącą od zatoki. Światła palące się na zacumowanych jachtach mrugały do niej poro-
zumiewawczo. Ulice były puste, wyludnione. Gemma podjechała pod hotel i zaparkowała
samochód. Już wcześniej zarezerwowała miejsca i poinformowała kierownika, że przyjadą
późnym wieczorem.
Ewa spała z głową wspartą na podgłówku i przymkniętymi oczyma. Gemma przez
parę chwil patrzyła na twarz matki, po czym szturchnęła ją delikatnie, aby ją obudzić.
Były do siebie bardzo podobne. Na początku, kiedy Gemma przeprowadziła się do matki,
nie znosiła, kiedy ludzie mówili o tym podobieństwie. Drażniło ją to, choć wiedziała, że to
prawda - obie miały jasne włosy, niebieskie oczy i gęste, ciemne rzęsy; obie były szczupłe
i wysokie. To podobieństwo nie ograniczało się jedynie do wyglądu zewnętrznego; miały
również podobne usposobienie - obie ceniły swą niezależność i nigdy nie bały się
wyjawiać otwarcie swoich poglądów. Dawniej, kiedy jako dziecko rzadko miała okazję
widywać się z matką i nie znała jej, myślała, że nie jest do niej podobna. Dopiero potem,
w wieku osiemnastu lat zamieszkała z nią i zaczęła dostrzegać, jak wiele po niej
odziedziczyła.
Ewa poruszyła się nagle.
- Jesteśmy na miejscu - powiedziała Gemma.
W hotelu było cicho jak w kościele. Powygaszano już większość świateł,
pozostawiając jedynie te, które były potrzebne. Grube dywany tłumiły odgłos kroków.
2
159442977.007.png
Nocny portier wyszedł im naprzeciw, przyjaźnie je powitał i dzięki jego pomocy już po
paru chwilach znalazły się w swoim pokoju. Gemma poczuła, że nagle zniknęło całe jej
zmęczenie. Budzik na stoliku obok łóżka wskazywał trzecią dwadzieścia nad ranem.
Dziewczyna zdjęła swój zegarek i przestawiła wskazówki na odpowiednią godzinę.
- Nie sądzę, abyśmy mogły dostać teraz herbatę. - Zabrzmiało to raczej jak pytanie,
niż stwierdzenie. Ewa zdjęła już buty i przysiadła na rogu zaścielonego łóżka.
- Raczej nie - odpowiedziała Gemma. - Cała obsługa hotelu śpi, a ten biedak na dole
wstał na pewno tylko po to, aby nam pomóc. Ale zobacz - wskazała na małą szafkę koło
okna - mamy tu czajnik, herbatę i całą resztę. Możemy się same obsłużyć.
Ewa westchnęła, położyła się na plecach i przymknęła oczy ze znużenia. - Ty to
zrób, kochanie - szepnęła.
Najpierw filiżanka gorącej herbaty, potem szybkie mycie i nareszcie wymarzone,
wygodne, ciepłe łóżko. Walizki będzie można rozpakować rano - przynajmniej te
mniejsze. Z większymi trzeba będzie poczekać do czasu, kiedy wynajmą sobie jakiś dom.
Jeszcze przed pogrzebem będą mogły rozejrzeć się za czymś stosownym. A po pogrzebie
będą musiały zdecydować, czy chcą tu pozostać, czy może wrócą do Ameryki.
Było jeszcze za wcześnie, aby podejmować jakieś wiążące decyzje, ale Gemma ze
swojej strony była pewna, że teraz, kiedy w końcu wróciła do Anglii, kiedy była znowu w
miejscu, którego nigdy nie przestała uważać za swój dom, będzie chciała tu pozostać.
- Mogłybyśmy jechać prosto do domu Duncana. Ledwo rozgościłyśmy się tutaj i już
niedługo trzeba będzie się stąd wyprowadzać - Wydawało się, jakby Ewa czytała w jej
myślach.
- Musimy najpierw odnaleźć tę wioskę. Chyba bez sensu byłoby błądzić po okolicy
w środku nocy, szukając jego domu.
- Winster - powiedziała niechętnie Ewa. - I cóż to za miejsce, na Boga? Na pewno
jakaś dziura! Założę się, że ten dom pozbawiony jest wszelkich wygód.
Gemma zaparzyła herbatę.
- Czy naprawdę sądzisz, że ojciec mógłby mieszkać w domu pozbawionym wygód?
- zapytała.
- Nie - zgodziła się matka. - Nie Duncan Ross, którego znałam. Ale... on się zmienił,
3
159442977.001.png
nieprawdaż, Gemmo? Czy sądzisz, że poznałybyśmy go?
Nie odpowiedziała. Wydawało jej się, że matka zaczynała się roztkliwiać. W tej
sytuacji najlepsze, co mogła zrobić, to pozwolić jej odreagować to. Ale Gemma wiedziała,
że ojca rozpoznałaby wszędzie, we wszystkich okolicznościach, bez względu na to, jak
bardzo zmieniłby się jego styl życia czy zachowania. Upłynęło sześć lat od ich ostatniego
spotkania. Nie mogłaby zapomnieć, jak wtedy wyglądał: jego furii, gniewu w ciemnych
oczach. Ale przedtem, kiedy byli sobie bliscy, kiedy biegała do niego zawsze z otwartymi
ramionami, kiedy byli tylko oni, we dwoje - wtedy Duncan Ross był szczęśliwy. Zawsze
uśmiechnięty, o szpakowatych włosach, wysoki, dobrze zbudowany - dobry, szczery
człowiek. A z drugiej strony stanowczy, doskonale wiedzący, czego chce od życia dla
siebie i dla swojej córki.
Teraz nie żył. Ta śmierć - to była jego własna decyzja - zginął z własnej woli.
Gemma powoli oswajała się z tą myślą. Musiała zaakceptować wiele rzeczy, a żadna z
nich nie była prosta, nie dla niej. Nie były one też proste dla Ewy, mimo że już dawno nie
utrzymywała kontaktów ze swoim byłym mężem i wróciła na pogrzeb tylko ze względu na
córkę. I to właśnie Ewa mówiła teraz o Duncanie drżącym głosem. Gemma podała matce
filiżankę herbaty.
- Proszę, wypij to - poprosiła. - Poczujesz się lepiej. Jesteś po prostu zmęczona.
- Wiesz, to cały czas do mnie wraca - powiedziała Ewa, podnosząc filiżankę do ust.
- Jak on mógł to zrobić? Jestem pewna, że było jakieś inne wyjście. Przecież mogłam mu
pomóc! Wystarczyło tylko poprosić.
Oczywiście, tylko Duncan nigdy nie prosił nikogo o pomoc, a już na pewno nie
zwróciłby się z tym do swojej byłej żony. Owszem, mogłaby pomóc mu finansowo,
spłacić jego długi i on mógłby wtedy zatrzymać dom i całą resztę, ale Duncan prędzej by
umarł, niż poprosiłby ją o tego rodzaju wsparcie. Z sercem ściśniętym bólem Gemma
uświadomiła sobie bezsens tej sytuacji.
Kiedy skończyły herbatę, obie położyły się do łóżek, aby wykorzystać parę godzin
snu - Ewa wzięła tabletki nasenne mimo sprzeciwu córki i wkrótce zasnęła. Gemma leżała
w łóżku - sen nie chciał nadejść. Za oknem powoli zaczęło się rozjaśniać. Jej ciało padało
ze zmęczenia, ale umysł nie mógł uwolnić się od natrętnych myśli, które z kolei odpędzały
4
159442977.002.png
sen. Wspomnienia ciągle powracały do niej. Na próżno próbowała wyciszyć je i
zrelaksować się. Wiedziała, że tabletka mogłaby pomóc, ale nie chciała jej brać. Musiała
sama zwalczyć ten stan. Tylko wtedy mogła być siebie naprawdę pewna.
Te myśli, które do nie powracały, nie były wcale smutne. Miała dobre wspomnienia
ze swego dzieciństwa i lat szkolnych. Matka nie była częścią wspomnień, ale to nie miało
żadnego znaczenia. Były przecież dobrymi przyjaciółkami. Jedyne, nieprzyjemne myśli
wiązały się z ostatnim spotkaniem z ojcem, kiedy wszystko się popsuło. Teraz, z
perspektywy czasu, Gemma zastanawiała się, czy już wtedy, zanim ją odesłał, Duncan
zmagał się z tymi kłopotami, które w efekcie, po latach doprowadziły go, do samobójstwa.
Znając go wiedziała, że nie dałby niczego po sobie poznać. Ale być może te zmartwienia,
ten strach, to poczucie utraty gruntu pod nogami i spraw wymykających się spod kontroli
wpłynęły na jego samopoczucie i zachowanie tak, że jego gniew był wtedy tak wielki, a
konsekwencje tego tak poważne. Prawdopodobnie nigdy nie będzie wiedziała na pewno.
Od kiedy w wieku szesnastu lat pojechała do Szwajcarii i po dwóch latach
przeniosła się do matki, do Chicago, nigdy nie widziała ojca. Nigdy nie wróciła do Lake
District, nigdy nie widziała tych wspaniałych okolic, których piękno wspominała z taką
dumą i miłością. I, oczywiście, James zniknął na zawsze z jej życia...
Przymknęła znużone oczy i wcisnęła głowę w miękką poduszkę. Nie chciała o nim
myśleć, nie chciała nawet wywoływać jego wspomnienia. A jednak nagle zobaczyła go tak
wyraźnie, jakby stał koło niej i widziała znów jego postawną figurę, najeżone, brązowe
włosy, które zawsze były w nieładzie, dłonie duże, kościste i silne, szare oczy, które tak
bardzo jaśniały i ożywiały się, kiedy zaczynał mówić o fascynujących go sprawach. Jego
nieustępliwość i bunt przeciwko wszelkim autorytetom i nakazom. Jego ubranie - stare,
połatane dżinsy i koszulki ze sloganami, które tak bardzo drażniły niektórych ludzi...
Wszystko to, co Gemma tak bardzo w nim podziwiała i za co go w końcu pokochała.
Gdzie mógł być teraz? To pytanie pojawiło się nagle, uświadamiając jej, że wracała
tu po latach pragnąc bardzo, aby mogli się znowu spotkać.
Dzień był piękny i słoneczny. Wydawało się, że dobra pogoda utrzyma się aż do
wieczora. Dopiero dwa tygodnie upłynęły od Wielkanocy, a wiosna rozgościła się już na
dobre w Lake District. Jej oznaki można było znaleźć wszędzie: zakwitały zielone pąki,
5
159442977.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin