8 Adrenalina - Okej, poka� mi, gdzie jest sprz�g�o. Pu�ci�am kierownic�, �eby wskaza� na d�wigni� po lewej strony kierownicy. Nie by� to najlepszy pomys�. Prz�d motoru nagle skr�ci� w bok, omal nie straci�am r�wnowagi. Z�apa�am kierownic�. - Jacob, on nie chce sta� prosto - po�ali�am si�. - Podczas jazdy b�dzie stabilniejszy - obieca�. - A gdzie masz hamulec? - Za praw� stop�. - �le. Z�apa� moj� praw� d�o� i przytkn�� j� do d�wigni przy gazie. - Ale przecie� sam m�wi�e�... - Tamten hamulec - przerwa� mi - nie jest dla pocz�tkuj�cych i na razie u�ywaj tego. Przestawisz si�, jak b�dziesz ju� lepiej panowa�a nad maszyn�. - To brzmi podejrzanie - zauwa�y�am. - Czy oba hamulce nie s� tak samo wa�ne? - Po prostu zapomnij o tamtym, dobra? - Popatrz. - Zacisn�� palce na d�wigni i poci�gn�� j� w d�. - Tak si� ni� hamuje. Zapami�taj! - �cisn�� moj� d�o� raz jeszcze. -Zapami�tam, zapami�tam. - Gdzie jest gaz? Pokaza�am. - Zmiana bieg�w? Obr�ci�am w�a�ciw� d�wigni� lew� �ydk�. - Bardzo dobrze. Wszystkie d�wignie masz ju� chyba obcykane. Czas na w�a�ciw� nauk� jazdy. - Acha. Nie powiedzia�am nic wi�cej, bo co� �cisn�o mnie w gardle, a nie chcia�am zmienionym g�osem zdradzi� swojego stanu ducha. By�am przera�ona. Stara�am wm�wi� sobie, �e nie mam si� czego ba� - do�wiadczy�am ju� przecie� najgorszej rzeczy, jaka mog�a mi si� przytrafi�. Powinnam by�a odwa�nie patrze� �mierci w twarz i jeszcze si� gorzko �mia�. Moje nerwy by�y jednak g�uche na tak� argumentacj�. Spojrza�am przed siebie. Droga by�a piaszczysta i lekko wilgotna (zawsze lepsze to ni� b�oto, pomy�la�am), a po obu stronach porasta�y j� g�ste, zielone zaro�la. - Najpierw sprz�g�o - pouczy� mnie instruktor. Pos�usznie zacisn�am palce we wskazanym miejscu. - To bardzo wa�ne - podkre�li� Jacob. - Nie mo�esz go pu�ci�. Wyobra� sobie, �e poda�em ci odbezpieczony granat. Nie ma zawleczki i przytrzymujesz �y�k�. Zacisn�am palce jeszcze mocniej. - �wietnie. B�dziesz umia�a zapu�ci� silnik z buta? - Je�li oderw� stop� od ziemi, to przewr�c� si� z ca�ym moto�rem - wycedzi�am przez zaci�ni�te z�by, wci�� trzymaj�c sw�j od�bezpieczony granat. - Dobra, ja to zrobi�. Tylko nie pu�� sprz�g�a! Odsun�� si� odrobin�, a potem nagle z ca�ej si�y uderzy� stop� o peda�. Silnik warkn��, ale zaraz zgas�, za to kopniak Jacoha wytr�ci� mnie z r�wnowagi. Na szcz�cie ch�opak zd��y� z�apa� przewracaj�cy si� motor i postawi� go na powr�t w pionie. - Tylko spokojnie. Trzymasz wci�� to sprz�g�o? - Tak - wykrztusi�am. - Przygotuj si�. Spr�buj� jeszcze raz. Na wszelki wypadek po�o�y� d�o� z tylu siode�ka. Po czterech podej�ciach wreszcie si� uda�o. Jedno�lad dygota� pode mn� niczym rozw�cieczone dzikie zwierz�. Od trzymania sprz�g�a rozbola�y mnie palce. - Teraz gaz - rozkaza� Jacob. - Byle delikatnie. I nie puszczaj sprz�g�a! Niepewnie przekr�ci�am r�czk�. Chocia� zachowywa�am ostro�no��, motor warkn�� zaskakuj�co g�o�no. By� teraz nie tylko w�ciek�y, ale i g�odny. Jacob u�miechn�� si� z satysfakcj�. - Pami�tasz, jak si� wrzuca pierwszy bieg? - Tak. - No to wrzucaj i ruszaj. - Dobra. Przez kilka sekund nic si� nie dzia�o, - Lewa stopa - podpowiedzia�. - Wiem - j�kn�am. Wzi�am g��boki wdech. - Jeste� pewna, �e chcesz spr�bowa�? Wygl�dasz na przera�on�. - Wydaje ci si� - sykn�am. Lew� stop� przesun�am d�wigni�. - Bardzo dobrze - pochwali� mnie Jacob. - A teraz bardzo �agodnie pu�� sprz�g�o. Cofn�� si� o kilka krok�w. - Mam pu�ci� granat? - spyta�am z niedowierzaniem. Nic dziwnego �e wola� si� odsun��. - Tak si� w�a�nie rusza. Byle bez po�piechu. Zacz�am stopniowo zwalnia� u�cisk, kiedy nagle przerwa� mi czyj� g�os - Czyj� g�os. - To co robisz, Bello, jest nieodpowiedzialne, dziecinne i g�upie! - Ah! - Z wra�enia pu�ci�am nieszcz�sne sprz�g�o. Motor wierzgn��, wyrwa� si� do przodu, a potem przewr�ci� na bok przygniataj�c mnie do ziemi. Silnik zad�awi� si� i zgas�. - Nic ci nie jest? - Jacob rzuci� mi si� na pomoc. Ale ja go nie s�ucha�am. - M�wi�em ci - mrukn�� w mojej g�owie aksamitny baryton. - Bella? - Jacob potrz�sn�� mn�, �eby mnie ocuci�. - Wszystko w porz�dku - wymamrota�am oszo�omiona. Lepiej ni� w porz�dku. Wr�ci� G�os. Wci�� d�wi�cza� mi w uszach. Przeanalizowa�am sytuacj�. Nie by�o mowy o deja vu - znajdowa�am si� na tej drodze po raz pierwszy i po raz pierwszy siedzia�am na motorze - halucynacje musia�o, wi�c wywo�ywa� co� innego. Tylko co? Hm... Nagle u�wiadomi�am sobie, �e moje �y�y pulsuj� resztk� adrenaliny, i dosz�am do wniosku, �e znalaz�am rozwi�zanie zagadki. Adrenalina plus niebezpiecze�stwo, tak, to by�o to. No, mo�e ewentualnie adrenalina plus sama g�upota. Jacob pom�g� mi wsta�. - Uderzy�a� si� w g�ow�? - Nie, nie s�dz�. - Pokr�ci�am ni�, �eby zobaczy�, czy w kt�rej� pozycji zaboli. - Mam nadziej�, �e nie uszkodzi�am motocykla? - spyta�am szczerze zaniepokojona. Chcia�am jak najszybciej ponowi� pr�b� okie�znania jedno�ladu. Nie przypuszcza�am, �e moim szale�czym wybrykom b�d� towarzyszy� tak fantastyczne atrakcje. Nie musia�am ju� napawa� si� tym, �e �ami� postanowienia umowy. Wystarczy�o napawa� si� mo�liwo�ci� us�yszenia pewnej Osoby. - Nie, nie - przerwa� moje rozmy�lania Jacob. - Tylko zadusi�a� silnik. - Za szybko pu�ci�a� sprz�g�o. - No tak. - Krytyk� przyj�am potulnie. - Daj, wsi�d�. - Jeste� pewna? - W stu procentach. Tym razem zacz�am od nauki samodzielnego odpalania motoru. By�a to dosy� skomplikowana czynno��. �eby uderzy� w peda� z dostateczn� sil�, musia�am podskoczy� w miejscu, a podskakuj�c, traci�am niezmiennie kontrol� nad pojazdem i ten niebezpiecznie si� chybota�. Jacob czai� si� u mego boku, gotowy w krytycznym momencie z�apa� kierownic�. Kilkakrotnie ma�o brakowa�o - kilkadziesi�t razy brakowa�o bardzo du�o - w ko�cu jednak silnik zaskoczy� i rozbudzi� si� na dobre. Pami�taj�c o przytrzymywaniu �granatu�, delikatnie doda�am gazu. Maszyna zach�caj�co warkn�a. Rzuci�am Jacobo triumfuj�ce spojrzenie. - Tylko spokojnie ze sprz�g�em - przypomnia� zadowolony. - Czy mam rozumie�, �e zamierzasz si� zabi�? - spyta� mnie Niewidzialny surowym tonem. - Czy o to w�a�nie ci chodzi? U�miechn�am si� pod nosem - adrenalina nadal czyni�a cuda - ale pytania zignorowa�am. Wierzy�am, �e przy Jacobie nie mo�e sta� mi si� nic z�ego. - Wracaj do domu! - rozkaza� mi g�os. Jego uroda zwala�a z n�g. Niezale�nie od ceny, jak� mia�o mi przyj�� za to zap�aci�, nie mog�am sobie pozwoli� na to, �eby to wspomnienie zblak�o. - Puszczaj stopniowo - zach�ci� mnie Jacob. - Dobrze, dobrze. - Poczu�am si� troch� dziwnie, bo uzmys�owi�am sobie, �e jednocze�nie odpowiadam obu. Usi�uj�c si� maksymalnie skoncentrowa�, by kolejny komentarz Niewidzialnego mnie nie zaskoczy�, rozlu�ni�am u�cisk na sprz�gle. Nagle bieg wskoczy� i rzuci�o mn� do przodu. Polecia�am. Znik�d pojawi� si� wiatr. Silny podmuch wbi� mi sk�r� twarzy w ko�ci czaszki, a w�osy nie tyle odgarn��, co poci�gn�� do ty�u ostrym szarpni�ciem. �o��dek podszed� mi gard�a. Adrenalina rozesz�a si� po �y�ach z charakterystycznym mrowieniem. Rosn�ce wzd�u� drogi drzewa zla�y si� w jeden zamazany, zielony mur. A jecha�am dopiero na jedynce! Kusi�o mnie, �eby wrzuci� drugi bieg. Podekscytowana pr�dko�ci�, doda�am nieco gazu. - Bello! Patrz, co robisz! - rozleg�o si� w mojej g�owie. Gniewny okrzyk troch� mnie ocuci�. Zda�am sobie spraw�, �e droga przede mn� odbija �agodnie w lewo, a ja nadal jad� prosto. Jacob nie powiedzia� mi, jak si� skr�ca. Nie pozostawa�o mi nic innego, jak zahamowa�. Odruchowo u�y�am prawej stopy, tak jak w furgonetce. Motocykl wymkn�� mi si� spod kontroli - przechyli� si� wpierw w prawo, a potem na lewo. P�dzi�am w kierunku zaro�li. Spr�bowa�am skr�ci�, �eby wr�ci� na drog�, ale poruszywszy si�, przenios�am punkt ci�ko�ci w inne miejsce i straci�am r�wnowag�. Maszyna przycisn�a mnie do ziemi. Silnik motoru zawy�, jego ko�a zawirowa�y w powietrzu, a on sam poci�gn�� mnie za sob� (i pod sob�) po mokrym piachu, a� wreszcie zderzy� si� z czym� i stan��. Z czym, tego nie widzia�am - twarz mia�am wduszony w mech. Chcia�am si� podnie��, ale co� sta�o mi na przeszkodzie. Nie wiedzia�am, co si� dzieje. Zewsz�d otacza� mnie warkot a raczej trzy warkoty: motocykla, Niewidzialnego i jeszcze jeden... Jeszcze jeden? To Jacob dogoni� mnie na swoim harleyu. Kiedy zahamowa�, jeden z warkot�w ucich�. - Bella! Ch�opak musia� odci�gn�� m�j motor na bok, bo zrobi�o mi si� l�ej. Przewr�ci�am si� na plecy, �eby zaczerpn�� powietrza. Zapad�a cisza. Ale jazda - szepn�am. To do�wiadczenie bardzo przypad�o mi do gustu. By�am przekonana, �e odkry�am recept� na omamy. Czeg� mog�am chcie� wi�cej? - Bella! - Jacob przykucn�� i pochyli� si� nade mn� z zatroska�n� min�. - - Bella, �yjesz? - Czuj� si� znakomicie. - Gdybym mog�a, wykrzycza�abym to na cale gard�o. Wyprostowa�am r�ce i nogi. Dzia�a�y bez zarzutu. - Poka�, jak si� skr�ca, to postaram si� poprawi�. Obawiam si�, �e nic ci ju� dzisiaj nie poka��. Za to zaraz zawioz� ci� do szpitala. - Nic mi nie jest. - Doprawdy? - spyta� z przek�sem. - Bella, masz wielk� ran� na czole, z kt�rej leje si� krew. Przytkn�am wierzch d�oni do czo�a. Rzeczywi�cie, by�o mokre i lepkie. Zapach wilgotnego mchu t�umi� na razie przykry od�r krwi. Przycisn�am r�k� mocniej, jakby mog�a zatamowa� krwawienie. - Tak bardzo mi przykro. Nie chcia�am. - Przepraszasz mnie za to, �e zrani�a� si� w g�ow�? - zdziwi� si� Jacob. Obj�� mnie ramieniem w talii i pom�g� mi si� podnie��. - Chod�my do auta. Daj kluczyki. Poprowadz�. - A co z motorami? - Wyj�am kluczyki z kieszeni. Jacob zamy�li� si� na chwil�. - Poczekaj. - Posadzi� mnie na poboczu. - Masz tu prowizoryczny opatrunek. - Jednym ruchem zdj�� podkoszulek i cisn�� w moj� stron�. By� ju� ca�y w plamach. Zwin�am go w wa�ek i przycisn�am sobie do czo�a. Zaczyna�am czu� zapach krwi, wzi�am wi�c kilka g��bszych wdech�w i stara�am si� skupi� na czym� innym. - Ch�opak wskoczy� na harleya, odpali� go jednym kopni�ciem i gwa�townie ruszy�. Spod k� wystrzeli�y ziarnka piasku i ...
TaylorekAndPatinsonek