Kto słaby, kto mocny.txt

(17 KB) Pobierz
Kto s�aby, kto mocny?
(Dzia� Rozw�j Duchowy)



Katoliccy ksi�a cz�sto na�miewaj� si�, �e wiara w reinkarnacj� jest dla ludzi s�abych. 
Jako przyk�ad podaj� oni osoby, kt�re twierdz�, �e w poprzednich wcieleniach by�y kim� wa�nym, a dzi� nic nie znacz�. S�usznie zauwa�aj� przy tym, �e takie osoby dowarto�ciowuj� si� w pewien spos�b. 
Prawd� m�wi�c, nie znam nikogo, kto wywy�sza�by si� z powodu tego, �e realnie przypomnia� sobie, i� w kt�rym� z poprzednich wciele� by� kim� wa�nym. 
Znam natomiast wielu takich, kt�rzy dowarto�ciowuj� si� fantazjami o tym, kim mogli by�. Ow� fantazj� tworz� sobie na podstawie opowie�ci dydaktycznych o prawie karmy. Z faktu, �e s� biedni, wyci�gaj� wniosek, �e to skutek tego, i� kiedy� byli bardzo bogaci. Cierpi�c teraz wyzysk dowarto�ciowuj� si� fantazj�, �e kiedy� oni te� musieli wyzyskiwa� innych, �e posiadali nad nimi w�adz�. Ale to tylko fantazje, kt�re wynikaj� z nieznajomo�ci prawa karmy. 
Z mojego punktu widzenia, to w�a�nie chrze�cija�stwo jest dla ludzi s�abych. 
Zbyt s�abych, by byli gotowi wzi�� na siebie osobist� odpowiedzialno�� za skutki swoich czyn�w. 
A czy ty masz odwag� pomy�le�, �e w kolejnych wcieleniach skonsumujesz efekty swoich niecnych uczynk�w? Czy te� wolisz rozgrzeszenie przez spowiednika? 
Mo�e uratuje ci� zbawiciel, albo zbawi od winy twoja religia? 
Spowied� i odpuszczenie winy to wygodna praktyka, kt�ra uwalnia od l�ku przed konsekwencjami niecnych uczynk�w. Takiego komfortu nie zapewnia nauka o prawie karmy (przyczyny i skutku). 
No i jak, masz odwag� ponie�� skutki swych uczynk�w w kolejnych wcieleniach? 
I kto tu jest tch�rzem? 
Religie Wschodu obiecuj� o�wiecenie, pe�ni� szcz�cia, czy doskona�o�ci za cen� �wicze� i zdobywania zas�ug. Chrze�cija�stwo z kolei obiecuje zbawienie od winy i to tylko dzi�ki uczynkowi Jezusa. 
Jeszcze pi�kniejsz� obietnic� zawiera Biblia: i B�g uratuje tych, kt�rych sobie upodoba�, a str�ci w otch�a� tych, kt�rzy mu nie pasuj�. Zas�uga, moralno�� itp., nie maj� �adnego wp�ywu na Jego wol�. Ale dla Narodu Wybranego pono� jest to nowina najlepsza z najlepszych. 
Mo�na si� czu� dowarto�ciowanym przynale�no�ci� do pewnej tradycji religijnej i czerpa� dum� z historii. Jej chwa�� opromieniaj� przecie� bohaterowie, �wi�ci.... Wspania�e przyk�ady do na�ladowania. 
Jednak epoka tych, kt�rzy byli gotowi umrze� za prawd�, to ju� historia i to odleg�a. Mo�na w nich widzie� bohater�w, kt�rzy nie bali si� spojrze� �mierci w oczy, mimo i� wierzyli, �e to jest ich jedyne �ycie. Mo�na te� widzie� ich jako dezerter�w, kt�rzy nie potrafili ud�wign�� ci�aru �ycia tu, na Ziemi. Przecie� wszystko, co najlepsze, obiecywano im TAM. 
Oczywi�cie, kiedy wymarli ci odwa�ni, kt�rzy nie bali si� �mierci, pozostali ci odwa�ni, kt�rzy nie bali si� �ycia. Albo te� ci, kt�rzy bali si� �ycia wybrali �mier�, a ci, kt�rzy umierali z l�ku przed �mierci�, nie odwa�yli si� jej wybra�. 
Takie domys�y mo�na snu� w niesko�czono��, ale �aden z nich nie dociera do sedna sprawy, w zwi�zku z czym nie pomaga w rozwi�zaniu naszych dylemat�w. A najwa�niejszy z dylemat�w polega na tym, �e to nasz cel determinuje dzia�ania. Tak, tak. To, co robimy, zale�y od celu, jaki sobie wyznaczyli�my. 
Oczywi�cie, ten cel musi by� w jaki� spos�b sensowny! 
Obecnie funkcjonuj� dwa skrajne pogl�dy: 
1. �e sens �ycia mo�e ukaza� tylko religia, 
2. �e religia i filozofia tak dalece oderwa�y si� do �ycia, �e obserwujemy powszechne zjawisko deficytu sensu �ycia. 
Okazuje si�, �e oba te pogl�dy s� s�uszne! Wszystko zale�y od tego, o jakiej m�wimy religii i jaki mamy do niej osobisty stosunek. 
Religia, kt�ra ukazuje wszystko co dobre TAM, a to co z�e TU, na pewno nie pomaga �y�. Ona w jaki� spos�b niweluje tylko l�k przed �mierci�. Nasila jednak l�k przed �yciem. Do tego stopnia, �e wychodz�ce z Ko�cio�a Mariackiego w Krakowie staruszki natykaj�c si� na turystyczn� atrakcj� - Bia�� Dam�, widz� w niej Szatana. 
To, �e ten �wiat nie oferuje niczego dobrego, mo�e by� dobr� nowin� dla kogo�, kto zbli�a si� do �mierci. Co jednak oferuje tym, przed kt�rymi jeszcze wiele lat �ycia? 
Je�li dostan� dobr� ofert�, jestem nawet got�w si� nawr�ci�! 
A Ty? 
Je�li chcesz pozosta� przy swoim systemie chorobotw�rczych wyobra�e�, to nie czytaj dalej. 
Cel �ycia jest spraw� indywidualn�, a przyw�dcy duchowi w katolicyzmie boj� si� jakiejkolwiek indywidualno�ci. 
Nie pro� ich wi�c o aprobat� dla twoich cel�w �ycia. 
Cale szcz�cie, �e religia to nie tylko katolicyzm. 
S� bowiem i takie religie oraz nurty filozoficzne, kt�re pokazuj� sens �ycia na Ziemi, kt�re dowarto�ciowuj� cz�owieka. 
Wiele z nich opiera si� o te same �r�d�a religijne, co katolicyzm. 
Inaczej tylko je interpretuje. 
To, jak kto� widzi swoj� religi�, mo�e by� dla niego motywuj�ce, b�d� ograniczaj�ce. 
Je�li w swej religii widzisz ograniczenia, to porzu� j�. 
Wi�ta wio! - �atwo powiedzie�. Kiedy podejmiesz tak� decyzj�, sprzeciwi si� jej ca�y system twoich przyzwyczaje�. Mo�e b�dziesz m�g� najwy�ej pomarzy� o tym, �e ty - taki wyj�tkowy i m�dry - dokonasz reformy swej religii. 
Spokojna g�owa! Inni przed tob� pr�bowali, bo wierzyli, �e to mo�liwe. 
Jako� uda�o si� to Lutrowi, Kalvinowi i jeszcze kilku. Zrozumieli jednak, �e trzeba za to zap�aci� cen� od��czenia si� od g��wnego nurtu, cen� schizmy. A poza tym nic by im nie wysz�o z tej reformy, gdyby nie znale�li wroga, przeciw kt�remu skierowa�a si� nienawi�� ludzi. Tym wrogiem byli �ydzi. Potem dosz�y czarownice. 
Dzi� mamy do czynienia z innymi reformatorami: kto� kilka lat temu chcia� zreformowa� PZPR. 
Wreszcie doczeka� si� jej rozwi�zania. 
Inny kto� chce zreformowa� Ko�ci� Katolicki. I to te� mu si� nie uda, cho� na rozwi�zanie pr�no b�dzie czeka�. Nie da si� bowiem zreformowa� oddolnie struktury, na czele kt�rej stoi nieomylny! 
Jednak z reformowania tego, co niereformowalne, mo�na uczyni� dowarto�ciowuj�cy cel �ycia. Trzeba tylko umie� wkalkulowa� w t� misj� ryzyko, by na ko�cu �ycia nie mie� do siebie �alu o to, �e zosta�o ono zmarnowane na walk� z wiatrakami. 
Czy� nie istniejemy dla czego� lepszego i bardziej sensownego? 
Trzeba pami�ta�, �e wielu ludzi upatruje cel swego �ycia w dzia�aniach bezsensownych, nie przynosz�cych jakichkolwiek korzy�ci (najwy�ej chwilowe zadowolenie), a jest i grupa takich, kt�rzy za cel swego �ycia obrali destrukcj�. Wszyscy oni dorabiaj� do swych d��e� i dzia�a� jak�� tam ideologi�, byle tylko mie� wra�enie sensu tego, co robi�. Przy takim nastawieniu zatraca si� poczucie sensu dzia�a� konstruktywnych, pozytywnych. 
By�y ksi�dz chcia�by zreformowa� Ko�ci�, ale tylko dlatego, �e od dziecka czu� si� do tej instytucji przywi�zany i wi��e z ni� pozytywne do�wiadczenia z dzieci�stwa. 
Ach, gdyby� to by�o mo�liwe, �eby wszyscy ksi꿹 byli tacy, jak jego proboszcz! 
Kiedy jednak zapoznaj� si� z jego wywodami, to nie widz� w nich niczego, co mog�oby da� innym ludziom poczucie sensu religijno�ci w jego wydaniu. B�g w jego wyobra�eniach nie ma �adnego wp�ywu ani na nas, ani na zdarzenia zachodz�ce w �wiecie. 
Ja nie rozumiem, po co wi�c komu taki B�g i jakikolwiek ko�ci�, w kt�rym oddaje Mu si� cze��? 
Wyst�pienie przeciw tradycji i hierarchii niew�tpliwie wymaga odwagi. 
Znacznie wi�kszej ni� os�awione dzia�ania Matki Teresy i jej wielbicielek. 
Mimo pesymistycznej wizji �ycia doczesnego by�y ksi�dz niew�tpliwie ma po swojej stronie tych, kt�rzy czuj� si� zgorszeni postaw� cz�ci kleru. A czuj� si� zgorszeni, poniewa� kler maj�cy prowadzi� do �wiata wiecznego - ugrz�z� w przywi�zaniu do �wiata doczesnego. 
Niekt�rym dobrze by zrobi�o, gdyby zacz�li bra� przyk�ad ze swych pasterzy, zamiast wys�uchiwa� ich �wi�tych nauk o tym, na czym i tak oni si� nie znaj�. 
Dzi�ki temu poprawiliby sobie standard �ycia doczesnego, bo o gwarancje wiecznego trudno. Reklamacji nie przyjmuje si�! 
Aby poczu�, �e �ycie ma sens, wystarczy wyznaczy� sobie jakikolwiek cel. 
Nie musi si� on w og�le nadawa� do zrealizowania. 
Jednak�e w �yciu nie o to chodzi, �eby mie� w og�le jaki� tam cel, tylko �eby �y� coraz lepiej, �eby nauczy� si� korzysta� ze swoich zdolno�ci i umiej�tno�ci. 
To wymaga odwagi znacznie wi�kszej, ni� izolacja w klasztorze. 
Tu jednak trafimy na op�r, poniewa� wielu ludzi nie docenia tego, co umie. 
Nie docenia tego, �e ma jakiekolwiek mo�liwo�ci i zdolno�ci. 
To, oczywi�cie, wi��e si� z perfekcjonizmem, ze zbyt wyg�rowanymi ��daniami wobec siebie, b�d� innych. 
Niekt�rzy nie potrafi� tu patrze� rozs�dnie ani na siebie, ani na innych. Nauczyli si� tylko ��da� i wymaga�. Wydaje im si�, �e na tym polega ich si�a. Ale to tylko z�udzenie, za kt�re p�ac� zbyt wysok� cen�. Cen�, kt�rej nie uwzgl�dniaj� w kalkulacjach. 
Zwykle jest ni� samotno�� na staro��, bo kto by wytrzyma� z tak marudn� osob�, kt�ra ju� nie ma nic w zamian do zaoferowania? 
Ju� jako dziecko zda�em sobie spraw� z dw�ch fakt�w, kt�re pomog�y mi w p�niejszym �yciu. Ot� nauczy�em si�, �e: 
1. nie mo�na wymaga� od innych wi�cej, ni� od siebie. 
2. czasami mo�na od siebie wymaga� wi�cej, ni� od innych. 
To pozwoli�o mi zawsze zachowa� postaw� umiaru. A poniewa� nie ba�em si� eksperymentowa�, to eksperymentowa�em zawsze na sobie. 
Kiedy patrz� na to z obecnej perspektywy mojej wiedzy i �wiadomo�ci, zauwa�am, �e to najpewniej dobra spu�cizna po poprzednich wcieleniach. 
Ale nie tylko. 
W dzieci�stwie nikt nie sta� nade mn� i nie dyktowa� mi, co mam robi�, a czego nie. Mo�e dzi�ki temu mam t� "przykr�" wad�, �e wiem lepiej oraz czasami nie mam ochoty zrobi� porz�dku po sobie, ale za to moja pomys�owo�� nie zosta�a ograniczona do pewnych schemat�w, w kt�rych trzeba si� pomie�ci�. 
Kiedy patrz� na swoje �ycie, to odnosz� wra�enie, �e jaka� inteligentna si�a prowadzi�a mnie krok po kroku po duchowej �cie�ce, po mojej drodze rozwoju. Kiedy patrz� na innych, cz�sto zauwa�am, �e jest podobnie. Zdarzaj� si� jednak przypadki, kiedy odnosz� wra�enie, jakby jaki� dure� stara� si� we wszystkim ich ograniczy� i upo�ledzi�. A oni poddali m...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin