Rozdział 6.doc

(36 KB) Pobierz
6

6.

Ślub

 

- Uspokój się Alice. Już nie śpię. Lepiej wytłumacz, co się dzieje, że tak nagle wtargnęłaś mi rano do pokoju?

- Rano?! Rano?! – wykrzykiwała Alice. – Jest dwunasta! Za cztery godziny twój ślub, a ty jeszcze w łóżku! Jak ja teraz zdążę cię przygotować?! I w ogóle, wszystko?!

Momentalnie oprzytomniałam.

- O czym ty mówisz Alice? Jak to cztery godziny? Przecież jest ranek, a ślub o czwartej, po zachodzie słońca.

- Właśnie, że nie jest ranek! Zaspałaś, rozumiesz?! Zaspałaś!

Wyskoczyłam z łóżka na równe nogi i pobiegłam do łazienki. Szybko odprawiłam poranną toaletę i wróciłam do pokoju. Alice siedziała na łóżku, wyraźnie na mnie zła. Cała Alice. Będzie miała za mało czasu. Chciało mi się śmiać, ale wtedy jeszcze bardziej by się na mnie wściekła. Stwierdziłam, że lepiej już bardziej nie będę jej denerwować.

- Nie martw się Alice. Zdążymy, mamy jeszcze czas.

- Jasne! Jeżeli myślisz, że zdążę w cztery godziny, to się mylisz! I jeszcze będziesz mi marudzić, że to źle a tamto niedobrze.

Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Ona naprawdę strasznie się tym przejmowała.

- Cała zdaję się na Ciebie. Nie będzie marudzenia.

To co powiedziałam wyraźnie spodobało się Alice, bo nawet się uśmiechnęła.

- Czyli to ja zdecyduję o makijażu, fryzurze itd.?

- Oczywiście, ale chodźmy już, bo naprawdę będziesz miała za mało czasu.

Złapałam ją za rękę i pobiegłyśmy na dół. Charlie oglądał telewizję.

- Cześć tato!

- Cześć Bells.

- Jadę z Alice! – zawołałam idąc do drzwi.

- No niezły z ciebie śpioch. Lepiej się pospieszcie – zaśmiał się Charlie. – Myślałem, że wy już dawno się upiększacie, a tu nagle przyjeżdża Alice i mówi mi, że ty śpisz.

- Noo… Tak wyszło… - powiedziałam, ale Alice ciągnęła mnie już do auta.

- Tak wyszło, tak wyszło. Teraz się tłumaczy a trzeba było iść wcześniej spać – mamrotała Alice do siebie.

- Mówiłaś coś do mnie? – zapytałam, ale wiedziałam, że się wykręci.

- Ja? Tylko głośno myślę – odpowiedziała szybko i zrobiła niewinną minkę. Cała Alice.

Gdy przyjechałyśmy do ich domu, nie odstępowała mnie na krok. Szykowała wszystko, upiększała mnie. Na szczęście makijaż zrobiła delikatny. Zaskoczyła mnie też fryzurą, bo spodziewałam się czegoś w jej stylu, czyli włosów upiętych z mnóstwem wsuwek. A Alice po prostu delikatnie je ułożyła, ale zostawiła rozpuszczone. Wszystko było takie naturalne, czułam się fantastycznie.

Po jakimś czasie byłam gotowa. Wszyscy byli już w ogrodzie i czekali aż rozpocznie się ceremonia. Drewniana altanka ozdobiona była mnóstwem polnych kwiatów. Wszędzie zostały rozstawione różnej wielkości wazony właśnie z tymi kwiatami, które najbardziej lubię. W środku stały stoły ustawione w podkowę i nakryte pięknymi obrusami z białej satyny, udrapowanymi po bokach. Całość robiła niesamowite wrażenie. Było skromnie i bardzo romantycznie.

Ceremonia była bardzo krótka. Po niej przyszedł czas na tańce. Już się nie przejmowałam tym, że nie potrafię się nawet ruszać w rytm melodii. W ramionach Edwarda wirowałam niczym zawodowa tancerka. Tego wieczoru nic nie miało dla mnie znaczenia. Liczył się tylko Edward i miłość, jaką mnie obdarzył.

- Czy mogę prosić do tańca?

Z zamyślenia wyrwał mnie męski głos. To był Emmett. Stał obok nas i uśmiechał się radośnie, jak to on potrafi.

- Bardzo chętnie – zgodziłam się i mrugnęłam do Edwarda.

Tańcząc z Emmettem pomyślałam, że to dobry moment aby mu podziękować. Jednak mnie uprzedził.

- Ślicznie wyglądasz Bello – uśmiechnął się figlarnie.

- Dziękuję. W dużej mierze to Twoja zasługa.

- Czyli już się wygadali? Oni nic nie potrafią utrzymać w tajemnicy – zaśmiał się i zaraz dodał – żartuję oczywiście.

- Alice nie pisnęła nawet słówka o tobie. Edward mi powiedział i bardzo dobrze zrobił, bo mogę ci podziękować. Więc jeszcze raz wielkie dzięki za przecudną suknię. A… i również za to, że uratowałeś mnie przed suknią Alice…

Nie musiałam nic więcej dodawać. Emmett sam widział, co szykowała dla mnie jego siostra. Wybuchnęliśmy śmiechem i po chwili przyłączył się do nas Edward.

- Wybacz bracie, ale koniec tego dobrego. Teraz moja kolej i nie wypuszczę Belli z objęć do końca wieczoru.

- Jasne. Już uciekam do Rose, bo będzie zazdrosna – mrugnął do nas i poszedł.

Znów wtuliłam się w Edwarda i chciałam aby ta chwila trwała wiecznie.

Nie mieliśmy zbyt wiele czasu dla siebie, bo już nazajutrz, lecieliśmy na Alaskę, aby zaaklimatyzować się przed rozpoczęciem studiów i załatwić formalności. Edward wolał Darmouth, ale po wizycie Aro i decyzjach, jakie musieliśmy podjąć, stwierdziliśmy, że bezpieczniej będzie na Alasce. Decyzję, którą uczelnię wybierzemy, zostawiliśmy na sam koniec, ale teraz nie było już wątpliwości.

Samolot mieliśmy wieczorem, więc już od samego rana pakowaliśmy nasze rzeczy, żegnaliśmy się z rodziną. Charlie bardzo przeżywał ten wyjazd. W końcu byłam jego jedyną córką, którą tak naprawdę nie zdążył się nacieszyć. A wkrótce miało się stać coś, co będzie dla niego szokiem i musiałam go jakoś na to przygotować. Nie pożegnałam się tylko z jedną osobą. Ale obiecałam sobie, że nie będę go więcej ranić. Postanowiłam, że lepiej będzie jak nie będę go już odwiedzać. Po naszym ostatnim spotkaniu długo nie mogłam dojść do siebie i on zapewne też. Wystarczy. Może jeszcze kiedyś się spotkamy. Ale czy on będzie chciał ze mną rozmawiać po tym, co mu ostatnim razem powiedziałam? Wiedziałam, że nie będzie chciał mnie znać przez to czym chciałam się stać

Po południu byliśmy gotowi do wyjazdu. Było mi trochę smutno, że zostawiamy wszystkich w Forks i przeprowadzamy się aż tak daleko. Ale z Edwardem mogłabym przeprowadzić się choćby na koniec świata.

- O czym myślisz? – zapytał Edward.

Siedzieliśmy w jego pokoju. Właściwie, to ja siedziałam, a Edward leżał obok z głową na moich kolanach..

- Właśnie myślałam o tym, że trochę smutno opuszczać Forks.

- Też przyzwyczaiłem się już do bycia tutaj. Ale cieszę się, że wyjeżdżamy na studia, bo to kolejna rzecz, jaką będziesz mogła poznać, będąc człowiekiem – uśmiechnął się delikatnie.

- Wiem, że jest jeszcze dużo rzeczy, które mogłabym poznać. Ale najważniejszy jesteś dla mnie ty. Ten rok wykorzystamy tak, jak chciałeś, jak najbardziej po „człowieczemu”. Dla mnie nie jest to takie ważne, ale wiem, że ty tego chcesz, więc niech tak będzie. A później… - popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się znacząco.

- Nie wiem czy dam radę, Bello – posmutniał.

- Ale dlaczego nie wierzysz swoje siły, w swoją silną wolę? Przecież jesteś już ze mną tak długo, że zobojętniałeś na mój zapach.

- Ale nie na smak krwi. Pamiętaj, że na smak krwi nigdy nie zobojętnieję.

Bawiłam się jego włosami.

- Ja się nie boję, Edwardzie – spojrzałam mu w oczy. – Ja wiem, że dasz sobie radę.

Pochyliłam się i pocałowałam go delikatnie. Jego zapach był oszałamiający, a zimne usta rozpaliły moje zmysły. Nie chciałam się od niego oderwać.

              - Chyba musimy się pomału zbierać – zaproponował Edward, wstając. – Samolot już za dwie godziny. Naprawdę musimy już jechać na lotnisko, pani Cullen – uśmiechnął się figlarnie.

              Spodobało mi się to, jak mnie nazwał. Ale trochę żałowałam, że przerwał w takim momencie. Spojrzałam na pierścionek na moim palcu. Teraz obok niego widniała delikatna obrączka. Tak, niewątpliwie byłam teraz panią Cullen i bardzo mi się to podobało.

*****

Podróż z Seattle do Fairbanks zajęła nam sporo czasu. W końcu to szmat drogi. W samolocie nie puszczałam ręki Edwarda nawet na sekundę. Była taka zimna, a zarazem taka delikatna. Nie rozmawialiśmy, ale napawaliśmy się swoją bliskością. Nie wiem o czym myślał Edward. Ja myślałam o tym, jak będzie wyglądało nasze nowe życie. Daleko od rodziny, przyjaciół. Jak ułoży się nasze życie przez ten rok, który nam pozostał?

Rozmyślając poczułam się trochę zmęczona. Przytuliłam się do Edwarda i zasnęłam.

Przenikliwe, białe światło… do tego głosy…

Wszystko zniknęło.

Pojawiła się postać w czarnej pelerynie z kapturem. Nie widziałam jej twarzy. Usłyszałam tylko:

- Już niedługo…

Obudziłam się oddychając szybko. Znów sny. Ale tym razem oprócz dziwnego światła, ta postać. Tak – pomyślałam – te różne sny zwiastowały dwa różne wydarzenia.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin