Magia krwi [1-40 z 84] [GatewayGirl].doc

(1801 KB) Pobierz
Magia krwi http://forum

Magia krwi http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=1186

Autor: GatewayGirl

Tytuł oryginału: Blood Magic (84 rozdziały!)

Adres oryginału: http://www.schnoogle.com/authorLinks/GatewayGirl/

Tłumacz: Bogdan

 

Uwaga: tekst nieskończony.

 

 

Rozdział 1

Spalenie

 

Pół godziny przed dniem swoich szesnastych urodzin Harry siedział na łóżku, spo­glądając na dwa listy i rozważając wydarzenia ostatniego roku.

Ten rok był straszny. Począwszy od ataku dementora, co zakończyło jego letnie od­osobnienie w tak fatalny sposób, poprzez śmierć jego ojca chrzestnego, śmierć, za którą Harry był po części odpowiedzialny, aż do listu od Hermiony, przysłanego zaled­wie w tydzień po zakończeniu roku szkolnego, bycie piętnastolatkiem okazało się straszne.

Harry podniósł zwinięty list Hermiony i pogładził palcami. Nie otwierał go - nie musiał. Większość słów pozostała wypalona w jego umyśle. Hermiona krytykowała jego zachowa­nie w stosunku do pewnych zdarzeń z ich piątego roku.

Była na tyle uprzejma, aby oświadczyć, że nie uważa go za jedynego, ani nawet głów­nego winowajcę śmierci jego ojca chrzestnego, której się obawiała jako prawie nieunik­nionej odkąd Syriusz przyszedł z Harrym na stację Kings Cross, ale napisała, nie pozosta­wiając cienia wątpliwości, że nie ma prawa obwiniać Snape’a, Dumbledore­’a, czy też kogokolwiek innego o niepowodzenie w nauczeniu się oklumencji. List był długi, szczegóło­wy i zawierał dużo dobrych argumentów, ale jego istota mieściła się w jednym akapicie:

 

To, że zadaniem nauczyciela jest nauczanie nie powoduje, że twoim zadaniem przestaje być nauczenie się. Nie widziałam żadnych oznak tego, żebyś chociaż podej­mował próbę nauczenia się, kiedy pobierałeś lekcje oklumencji. Poza tym, kiedy od­rzuciłeś profesora Snape’a (nie wiem, w jaki sposób, ale słyszałam, że twoje lekcje skończyły się z powodu kłótni, a nie ponieważ on uważał, że jesteś gotowy), wcale nie próbowałeś ani pozyskać go ponownie jako nauczyciela, ani zdobyć innego nauczy­ciela, ani uczyć się samemu. Zro­zum, nie piszę tego dlatego, że jestem na Ciebie zła, Harry. Piszę to, ponieważ wiem, że stać Cię na więcej i że musisz się bardziej starać, ale nie będziesz w stanie, tak długo, jak będziesz obwiniać innych za swój brak od­powiedzialności.

 

Harry wpadł z tego powodu we wściekłość i posłał Hermionie gniewną trzystronico­wą odpowiedź, opisującą dokładnie, jak wszystko to było winą innych, i jak Hermiona mogła nie pojąć, że normalni ludzie nie uczą się wszystkiego w mgnieniu oka, tak jak ona. Cho­dził wściekły całymi dniami, wdał się w bójkę z Dudleyem, na której oczywi­ście wyszedł gorzej, a takie zachowanie zmieniło ogólną niechęć wujostwa do niego w natychmiastową złość. Gdy siedział zamknięty w swoim pokoju, znalazł brudnopis listu posłanego Her­mionie niecały tydzień wcześniej i wpadł w konsternację, widząc, jak ża­łosnym skom­leniem musiał się wydawać. Przyrównując swoje zachowanie do kolej­nych punktów w jej liście doszedł do przygnębiającego wniosku, że miała rację. Nigdy nawet nie spróbował, a to nie było winą nikogo innego, niż tylko jego. Wysłał jej krótki liścik ("Zignoruj moje wcześniejsze bredzenie - lato mnie ogłupia. Postaram się bar­dziej.") i postanowił spróbować zachowywać się zgodnie z jej wskazówkami.

Przez ostatnie dwa tygodnie kończył każdy dzień gasząc światło, siadając na łóżku i po­wtarzając: "Nie będę unikał lekcji, których nie lubię. To nie jest wina Snape'a, że nie mogłem się od niego niczego nauczyć. To nie jest wina Dumbledore'a, że z nim nie po­rozmawiałem." Potem ćwiczył oczyszczanie umysłu tak, jak powinien to robić wiosną. Ćwiczył zawzięcie, traktując to jako pokutę za śmierć Syriusza. Nie było to przyjemne, ale oczysz­czanie umysłu stało się w końcu łatwiejsze.

 

Wczoraj obudził się z myślą, że powinien uznać ten rok za zakończony i ruszyć z miej­sca. Zaczął pisać list do Hermiony, opowiadając co zamierza zrobić, ale po kilku godzinach męczarni nad nim, zdecydował, że list zabrzmi dużo szczerzej, jeżeli będzie mógł napisać, że coś faktycznie zrobił. Zgrzytając zębami, napisał krótką notę do profesora Snape’a, przepraszając oficjalnie za wtargnięcie we wspomnienia profesora. Po trzech niewiele się od siebie różniących wersjach zrozumiał, że tak naprawdę nie­ważne było, co napisze. Snape nigdy mu nie wybaczy i prawdopodobnie nie może go już bardziej znienawidzieć, tak więc robił to tylko dla Hermiony, a może dla siebie samego. Wziął ostatnią wersję i po­słał poprzez Hedwigę.

Bez sowy nie mógł wysłać listu do Hermiony natychmiast. Uznał, że aby zaznaczyć koniec roku, powinien odprawić jakiś rytuał na przełomie swojego piętnastego i szes­nastego roku życia, a dopiero na końcu napisać do niej. Wziął list Hermiony, jako symbol końca roku oraz pierwsze upomnienie z Ministerstwa Magii, jako symbol po­czątku roku i związał je razem wstążką z prezentu od Syriusza. Leżały teraz przed nim na podłodze, w opróżnionej misce wyjętej z klatki Hedwigi. Czuję się, jakbym rzucał skomplikowane za­klęcie, pomyślał, gdy męczył się z zapałką. Złamał ją ze zdenerwo­wania i wziął następną.

- Tęsknię za tobą, Syriuszu - wyszeptał, gdy przyłożył zapałkę do listów. Papier za­czął się tlić i zajął ogniem. Harry skierował dym ku otwartemu oknu, powtarzając za­pamiętale w myślach:

- Ten rok się skończył. Następny będzie lepszy.

Płomień gasł dwa razy i Harry musiał znowu podpalać listy, ale dym ulatywał na ze­wnątrz i ani detektor dymu, ani jego krewni nic nie wykryli. Kiedy listy obróciły się w popi­ół, Harry przyniósł miskę pod okno, przecisnął przez wąski otwór i wydmuchał po­piół w mrok nocy.

- Odejdź. Jesteś przeszłością.

Po tym wszystkim odłożył miskę z powrotem do klatki Hedwigi i położył się na łóżku. Nie spuszczał wzroku z wyświetlacza małego elektronicznego budzika. Gdy na­dejdzie północ, wypowie swoje nowe motto, napisze nowy list do Hermiony, wykona ćwiczenia i pójdzie spać. Popatrzył na papier, na którym napisał to motto. Chciał umieścić w nim same pozytywne zdania, ale ostatnie budziło żywe emocje:

 

Jestem odpowiedzialny za moje działania.

Nauczę się tego, czego potrzebuję się nauczyć, aby ochronić siebie i moich przyjaciół.

Poproszę o pomoc, kiedy jej będę potrzebować i przyjmę pomoc od wykwalifikowa­nych osób, nawet, jeżeli ich osobiście nie lubię.

 

Wzruszył ramionami. Nie potrafił lepiej ubrać w słowa tego, co miał na myśli. Może za miesiąc lub dwa stanie się jaśniejsze, co jest ważne. Ponownie skupił uwagę na budziku.

 

 

Rozdział 2

Nieoczekiwany list

 

Mrok sypialni rozświetlały jedynie czerwone cyferki i Harry leżąc na boku wpatrywał się w nie z uwagą. 11:58... 11:59. Od lat tak nie czekał na swoje urodziny, ale po­trzebował wyraźnej granicy między przeszłością i przyszłością. Nadchodzi rok, w którym zacznie wszystko od nowa.

Nagle coś przesłoniło mu widok. Harry poderwał się w panice, tylko po to, aby uj­rzeć grubą kopertę upadającą na łóżko. Podniósł ją. Była bardzo gruba, grubsza niż coroczne pismo z Hogwartu, i zapieczętowana woskiem. W przenikającym z ulicy świetle latarni nie mógł określić jej koloru.

Harry wyjął z szafki latarkę i jego wzrok padł na budzik. 12:00. Poczuł, jak wzbiera w nim złość.

- Przegapiłem! Mam nadzieję, że to nie jest zły omen. - Zastanowił się przez chwilę. - Przyjmijmy, że to zależy od tego, co jest w środku.

Powstrzymał się przed natychmiastowym otworzeniem przesyłki.

- Nie, najpierw odprawię wieczorny rytuał. - Szybko powtórzył swoje postanowienia i za­brał się za oczyszczenie umysłu. Okazało się to trudniejsze niż zwykle; ciekawość nie po­zwalała mu się uspokoić. Zdobył się na pięć minut prawie zupełnego wyciszenia, po czym zrezygnował, włączył latarkę i skierował ją na tajemniczą kopertę.

Koperta była czerwona, a zamykająca ją złota pieczęć skrzyła się delikatnie wokół wy­pukłych linii ozdobnej litery "P". Kiedy Harry ją przełamał, rozjarzyła się na chwilę, kąpiąc jego ręce w pięknym złotym świetle. Przejęty wyjął zwinięte w rulon kartki per­gaminu. Tak, jak wywnioskował z grubości koperty, kartek było dużo. Rozprostował je i spojrzał nerwowo na pierwszą.

Mój drogi synu,

Harry stracił na chwilę oddech. Zamknął oczy. Serce zaczęło mu bić szybciej pod wpły­wem tych kilku słów.

- To nie może ... List od taty albo od mamy? Jak to możliwe? - Harry otworzył oczy i spojrzał na pergamin. Wyglądał na nowy. - Na pewno dostałem cudzy list! - pomyślał gniewnie. Pomimo tego ze znaczną obawą spojrzał na kartkę ponownie.

Mój drogi synu,

Ten list został tak zaczarowany, aby się pojawił w dniu Twoich szesnastych urodzin. Do­trze do mnie, a w wypadku mojej wcześniejszej śmierci do Ciebie. Jeżeli ja go dostanę, niewątpliwie będziesz już znał większość zawartych w nim informacji. I tak przyjdę Ci go przeczytać, żeby wyjaśnić te części, do których dopiero teraz do­rosłeś. List pojawi się tak naprawdę chwilę przed Twoimi szesnastymi urodzinami, a to z powodu magii krwi - więcej na ten temat później.

Po pierwsze, pozwól mi powiedzieć, że bardzo Cię kocham. Mam nadzieję, że to niepo­trzebny sentymentalizm, że żyłem wystarczająco długo, abyś sam się o tym przekonał, sercem i duszą. Biorę jednak pod uwagę skłonność Potterów do umierania młodo i to w paskudny (chociaż chwalebny) sposób. Depozyt u Gringotta jest na to, jak sądzę, prze­konywującym dowodem.

Ten akapit kończył się rysunkiem uśmiechniętej buzi z potarganymi włosami.

Harry nie mógł powstrzymać zduszonego śmiechu.

- Nie wiedziałem, ale nie jestem zaskoczony.

Po drugie (i to jest powód, dla którego ten list jest konieczny), nie jestem Twoim biolo­gicznym ojcem.

Harry wpatrywał się w te słowa. Ciepło, które poczuł pod wpływem poprzednich zdań, zaczęło znikać. Rozpaczliwie wrócił do początku listu i przeczytał ponownie. Mój drogi synu ... Bardzo Cię kocham.... Zdał sobie sprawę, że to był powód "sentymenta­lizmu". To dlate­go najpierw pojawiły się te słowa. Ponieważ James Potter (Harry rzucił okiem na ostatnią stronę, aby potwierdzić, że list rzeczywiście pochodził od Jamesa Pottera) chciał, aby zro­zumiał, że chociaż nie był biologicznym ojcem Harry'ego, wciąż pozostawał jego ojcem.

Harry przeczesał ręką swoje wiecznie roztrzepane włosy. Przez całe dwie sekundy leżały płasko, zanim znów ułożyły się w wybranej przez siebie formie całkowitego nieładu.

- Jak James mógł nie być moim ojcem? Każdy mówi, że wyglądam dokładnie jak James. Może mój prawdziwy - Harry powstrzymał się. - Biologiczny - pomyślał sta­nowczo. - Może mój biologiczny ojciec był krewnym Jamesa Pottera?

Cała ta sprawa jest zupełnie porąbana. (No popatrz - próbuję sobie wyobrazić Cię jako nastolatka. Chociaż w tej chwili widzę słodkie maleństwo, z którego Twoja matka próbuje zdrapać groszek - wcale go nie chciałeś jeść. Jesteś pewny, że groszek jest środkiem ar­tystycznego przekazu, a nie, jak sądzi Lily, jedzeniem. Mądry chłopiec!) Myślę, że naj­lepiej będzie, jak przedstawię Ci streszczenie wydarzeń, załączę kilka oddzielnych kartek na temat Twojego ojca (oraz naszych skomplikowanych i często bolesnych stosunków z nim) - za nawiasem kolejna śmiejąca się buźka - i zaklęcia. Lily mówi, że robię z tego listu całą broszurę. Kiedy zlecała mi tę robotę, wiedziała, że nie potrafię się zwięźle wyrażać. Poza tym, bardzo możliwe, że zginę, gdy będziesz jeszcze mały. Dlatego chcę w ten list włożyć tyle siebie i jej, a nawet jego, ile tylko zdołam.

Twoim biologicznym ojcem jest nasz przyjaciel i były ukochany Lily, (nie martw się, to nie był romans, Twoje poczęcie było całkowicie zamierzone) który nazywa się Severus Snape.

Harry upuścił list i latarkę, która upadając uderzyła go w kolano. Zaskowyczał z bólu i pochwycił ją.

- Severus Snape? Profesor Snape? Ale ja wcale nie wyglądam tak jak on! A każdy mówi, że wyglądam całkiem jak James. - Harry skupił się na uspokojeniu oddechu. - A więc po­mylili się. Na pewno się pomylili.

Ożywiony, podniósł znowu list i kontynuował czytanie.

...Severus Snape. Najprawdopodobniej już nie żyje w Twoim "teraz" - nie podej­rzewam, żeby przeżył dłużej niż jeszcze rok lub dwa. Prowadzi bardzo niebezpieczne życie i pragnie śmierci od... - w porządku, zajrzyj do kartki "Severus i Huncwoci: albo, Co My, Cholera, Sobie Myśleliśmy?" (Moja pierwsza wersja miała w tytule coś innego niż "Cho­lera", ale Lily zglosiła stanowczy sprzeciw. Argumentowałem, że znam język szesnastolat­ków, ale upierała się, że jako Twój ojciec muszę Ci dawać dobry przykład. To chyba by wymagało, żebyś nigdy nie spotkał nikogo, kto znał mnie jako nastolatka!)

Wracając do Severusa. Pełna historia jest na tamtej kartce, ale w skrócie: Severus i ja byliśmy wrogami na śmierć i życie, a Lily i ja byliśmy przyjaciółmi. Severus i Lily zostali przyjaciółmi, ja zacząłem być dla niego uprzejmy, Lily zaczęła umawiać się z nim na rand­ki. On został Śmierciożercą i zerwał z Lily. Lily i ja byliśmy wrogami Seve­rusa. Lily zaczęła umawiać się ze mną. Severus opuścił Śmierciożerców. Lily i ja za­częliśmy z nim współpra­cować. Lily i ja pobraliśmy się. Lily i ja zaprzyjaźniliśmy się ponownie z Sevem. (Aha, je­żeli wciąż żyje, nie nazywaj go "Sev". Nienawidzi tego. Ostrzeżony to przygotowany.) (Jest moim najszczerszym życzeniem, aby za Twoich czasów termin "Śmierciożerca" był określeniem jedynie historycznym. Teraz powiem tylko, że Severus na pewno nie był jedy­ny na naszym roku w Hogwarcie. Wbrew po­wszechnemu przekonaniu również nie wszyscy Śmierciożercy pochodzili ze Slytheri­nu.)

Wkrótce po naszym ślubie Lily zaszła w ciążę. Poroniła. Kilka miesięcy później zno­wu zaszła w ciążę, ale zdecydowaliśmy się nie mówić o tym nikomu, dopóki nie stało się to widoczne. To właśnie wtedy Severus nas odwiedził. W tym czasie wykonywał dla Dum­bledore’a bardzo niebezpieczną pracę. (Nie sądzę, żeby jakiekolwiek politycz­ne infor­macje, które tu zamieszczam, miały znaczenie za piętnaście lat. Jeżeli jednak się mylę, proszę, zabezpiecz je dobrze i natychmiast skontaktuj się z Dumbledore’em. Tak czy owak, wszystko to jest związane z Twoją sytuacją.) Śmierciożercy przy­gotowywali właśnie potężny atak i nie był pewien, czy wróci z tej akcji żywy. Ponie­waż nie miał potomków, poprosił mnie o pozwolenie na przeprowadzenie obrzędu He­rem z Lily, moją żoną.

Nie wiem, czy Herem jest Ci znany. To średnio skomplikowane zaklęcie, podczas które­go mężczyzna może ... eee ... (Jeżeli wciąż żyję, muszę pamiętać, aby prze­prowadzić z Tobą "rozmowę" zanim Ci to przeczytam. Z drugiej strony, pamiętam, co sam wypra­wiałem, kiedy byłem na piątym roku. Więc jeżeli nie uczyniłem tego wcześniej, możesz mieć znacznie poważniejsze problemy niż zakłopotanie. W każdym razie - ostrzeżenie, na wypadek, gdybyś nie dojrzał tak szybko: Następny akapit do­tyczy seksu.)

Podczas Herem mężczyzna odbywa stosunek z kobietą, ale czasowo blokuje swoje na­sienie, tak, że ona może je później wyzwolić. Używa się go najczęściej w przypadku mężczyzn wyruszających na wojnę. W najpowszechniejszym wariancie (który i my za­stosowaliśmy) kobieta nie może zdjąć blokady dopóki mężczyzna nie jest martwy lub bli­ski śmierci. Zazwyczaj przeprowadzany jest pomiędzy mężczyzną a jego żoną, ale, zgod­nie z tradycją, nieżonaty mężczyzna nie posiadający dziedzica może poprosić bli­skiego przyjaciela o wykorzystanie do tego celu jego żony lub krewnej.

Harry zatrzymał się u dołu drugiej strony. Może Lily znowu poroniła, potem zaszła w ciążę, a oni w jakiś sposób pomylili się i uwierzyli, że to z powodu tego zaklęcia?

Tak, jak zapewne się domyślasz, ani odmowa, ani zgoda na taką prośbę nie przy­chodzą łatwo. Lily chciała się zgodzić, o ile nie będę się czuł zraniony. Bałem się, bo wiedziałem, że wciąż się kochali (kochają się nawet teraz). Wiedziałem, że kocha mnie równie mocno, ale bałem się zwiększyć jej tęsknotę za przeszłością. Zdecydował następujący fakt: Seve­rus zerwał swoje zaręczyny z Lily ponieważ pochodziła z mugolskiej rodziny. Zgodnie z jego ówczesnymi poglądami, nie była godna noszenia w łonie dziecka czarodzieja czystej krwi. A teraz nie poszedł do jednego ze swoich kolegów Śmierciożerców prosić o rozpłodo­wą klacz czystej krwi (chociaż np. taki Lucjusz Malfoy, o ile pamiętam, miał dwie od­powiednie kuzynki). Przyszedł do nas i poprosił o Lily, co było najszczerszymi przeprosi­nami, jakie mógł jej złożyć. Oboje chcieliśmy zaakceptować ten gest jako ostateczny do­wód zgody między nami. Oczy­wiście wszyscy mieliśmy nadzieję, że to tylko niepotrzebne zabezpieczenie.

Severus wyjechał. Kilka dni później Lily znowu poroniła. Tym razem magomedycy prze­badali nas i ustalili, że Lily nie będzie w stanie donosić większości ciąży ze mną. Jeżeli chcielibyśmy dalej próbować, być może w końcu by się nam udało. Pragnęliśmy dziecka, ale nie chciałem, żeby znowu przez to przechodziła. Żadne z nas nie chciało przez to zno­wu przechodzić.

W czasie gdy wciąż jeszcze próbowaliśmy po tym dojść do siebie, usłyszeliśmy wiado­mości o ataku Śmierciożerców. Setki ludzi zginęły, a dziesiątki zaginęły. Czekaliśmy na wieści od Severusa. Miesiąc później komitet prowadzący w tej sprawie dochodzenie oświadczył, że nie spodziewa się odnalezienia nikogo więcej żywego. Po­czekaliśmy jeszcze jeden miesiąc. Następnym razem gdy Lily była płodna, zwolniła blokadę czasową Herem. Nastąpiło Twoje poczęcie, wzmacniając nasze przekonanie o śmierci Severusa.

Trzymaliśmy jej ciążę w tajemnicy, na wypadek, gdyby były jakieś dodatkowe po­wody poronień Lily. I wtedy wrócił Severus. Musiał być bardzo bliski śmierci, aby zwolnienie blokady było skuteczne. Później wyjaśnił, że faktycznie był bliski śmierci przez kilka tygo­dni. Zaprosiliśmy go na rodzinny obiad planując powiedzieć, że Lily nosi jego dziecko, ale kiedy przybył, wszystko się zmieniło.

Załamał się prawie natychmiast, jak ją zobaczył. Opowiedział, że spotkał się kilka razy, bez poważnych zamiarów, z pewną kobietą. Voldemort jej nie zaakceptował. Kazał ją po­rwać, postawił przed Severusem i zażądał, żeby Severus ją zabił. I Seve­rus ją zabił.

(To jest ogromna różnica między mną a Severusem. Potrafi w takiej sytuacji wszystko przeliczyć. Oceni, ile osób zginie w wypadku jego odmowy i zamorduje jed­ną niewinną osobę, aby ocalić innych. Ja nigdy nie mógłbym tego zrobić. Nie mogę pojąć, jak ktokol­wiek mający jakieś uczucia może zmienić swoje serce w kamień i zrobić rzecz rozsądną z matematycznego punktu widzenia, ale odrażającą z każdego innego.)

Severus ucierpiał z tego powodu, a może z powodu czegoś, co sam zrobił, lub czemu się przyglądał w trakcie masakry. Jego rozgoryczenie jeszcze się zwiększyło. Kiedy tego wieczora przestał się wtulać w ramiona Lily, nigdy już nie widziałem, żeby kogoś choćby dotknął z uczuciem. Nigdy więcej też nie widziałem, żeby wyrażał swój żal czy smutek.

Oboje z Lily zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy mu nic powiedzieć. Nie baliśmy się, że mógłby zabić swoje dziecko (nawet on nie przekraczał pewnych granic), ale było jasne, że nie mógł Cię ochronić przed Voldemortem. Kiedy Lily była w czwartym miesiącu, roz­poczęliśmy rzucanie zaklęcia, które miało przykryć ewentualne odziedzi­czone przez Ciebie jego cechy fizyczne moimi. (Szczegóły na kartce zatytułowanej "Zaklęcie Adopcyjne".)

Harry znowu odłożył list i potarł skronie. Więc może jednak się nie pomylili. Dobrze, że było późno w nocy i że niewiele zjadł przez cały dzień. Dzięki temu wszystko to wy­dawało się trochę mniej prawdziwe. Czuł, że w dziennym świetle list wydawać się będzie przeraża­jąco bardziej rzeczywisty. Wtedy, na szczęście, nie będzie go czytał po raz pierwszy. Seve­rus Snape? Dlatego, że on i mój tata - James - byli wystarczająco tradycyjni, aby prze­prowadzić jakiś dziwaczny rytuał rodzin czystej krwi? Pociągający za sobą wypożyczenie swojej żony jako potencjalnej klaczy rozpłodowej?

Spojrzał na pozostałe kartki. Pozostała jeszcze tylko jedna nieprzeczytana strona tej części listu, a wyjaśnienia dotyczące Zaklęcia Adopcyjnego mieściły się na jednej stronie. "Severus i Huncwoci" był tak długi, jak główna część listu. Harry podciągnął nogi. W po­rządku, od dawna chciał poznać więcej szczegółów na temat zajść po­między Snape’em a Jamesem. Teraz mógł poznać wyjaśnienia Jamesa dotyczące przy­czyn nienawiści Snape’a do jego taty. Harry potrząsnął głową.

- Dlaczego mój ojciec tak bardzo nienawidzi mojego tatę - powiedział głośno i ro­ześmiał się histerycznie. Zakrył usta rękami, aby stłumić dźwięk w obawie, że obudzi wuja. Jednak dom dalej tonął w ciszy, kiedy przestał się śmiać.

Harry zmarzł. Otulił się kocem i powrócił do listu.

Później nie byliśmy już z nim tak blisko - nikt nie był. Byliśmy zajęci ciążą Lily i Twoimi narodzinami. Teraz śpisz przez całą noc (zazwyczaj), a my nie. Ktoś z na­szego otoczenia jest szpiegiem.

Sev jest przekonany, że to Syriusz. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin