Majakowski Włodzimierz - Łaźnia.DOC

(245 KB) Pobierz

 

UTWORY SCENICZNE

ŁAŹNIA              

Przełożył Artur Sandauer

Posłowiem opatrzył Florian Nieuważny

Czytelnik • Warszawa 1985

 

 

 

Osoby

Towarzysz Pobiedonosikow — naczelny dyrektor do uzgadniania pewnych spraw, w skrócie naczdyrdups

Pola — jego żona

Towarzysz Optymistenko — jego sekretarz

Izaak Belwedoński — portrecista, batalista, naturalista

Towarzysz Momentalnikow — reporter

Mister Pond Keatch — cudzoziemiec

Towarzyszka Underton — stenotypistka

Noczkin — defraudant

Towarzysz Welocypedkin — lekki kawalerzysta

Towarzysz Czudakow — wynalazca

Madame Mezaliansowa — współpracownica WOKS-U

Towarzysz Foskin —   robotnicy

Towarzysz Dwojkin —  robotnicy

Towarzysz Trojkin — robotnicy

Petenci

Administrator domu

Reżyser

Iwan Iwanowicz

Tłum Kancelistów

Milicjant

Odźwierny teatralny

Fosforyczna kobieta

 

 

 

 

 

 

Akt pierwszy

Na prawo stół, na lewo stół. Wszędzie wiszą i leżą porozrzucane szkice. W środku towarzysz Foskin lutuje powietrze przy pomocy lamp do spawania. Czudakow przechodzi od lampy do lampy, przeglądając szkice.

Welocypedkin

wbiega

No cóż? Wciąż jeszcze ta podła Wołga wpada do Morza Kaspijskiego^

Czudakow

wymachując szkicem

Tak, ale teraz już nie na długo. Zastawiajcie i sprzedawajcie zegarki.

Welocypedkin

Dobrze, żem go jeszcze wcale nie kupił.

Czudakow

Nie kupuj! Nie kupuj w żadnym wypadku! Już niebawem to tykające płaskie świństwo będzie komiczne jak łuczywo na Dnieprostroju, bezradne jak byk na lotnisku.

Welocypedkin

Znaczy, żeśmy wykończyli Szwajcarów.

Czudakow

Nie kołatajże ty mi językiem po drobnym, aktualnym politycznym liczydle! Moja idea jest wspanialsza. Wołga czasu ludzkiego, w którą jak belki na spław rzucała nas data naszych narodzin, ażebyśmy się w niej taplali i płynęli z prądem, ta Wołga od dzisiaj podlega naszej woli. Sprawię, że czas przystanie lub też będzie mknął w dowolnym kierunku i z dowolną szybkością. Ludzie będą mogli wysiadać z dni jak pasażerowie z tramwajów i z autobusów. Posiadając moją maszynę możesz zatrzymać sekundę szczęścia i radować się nią przez miesiąc, póki ci się nie znudzi. Posiadając moją maszynę możesz puścić cwałem przewlekłe lata nieszczęść, wtulić głowę w ramiona, a nad tobą, nie dotykając cię ani raniąc, sto razy na minutę przepędzi pocisk słońca likwidując czarne dni. Popatrz, jak fantastyczne fajerwerki Wellsa, futurystyczny mózg Einsteina, zwierzęce letargi niedźwiedzi czy jogów — jak to wszystko jest zawarte w stanie skondensowanym w tej jednej maszynie.

Welocypedkin

Prawie nic nie rozumiem, a w każdym razie nic nie widzę.

Czudakow

Nałóżże okulary! Oślepiają cię te literki z platyny i kryształu, ten blask promiennych spojeń. Widzisz? Widzisz?

Welocypedkin

No, widzę...

Czudakow

Czy zauważyłeś te dwie linijki, pionową i poziomą, z podziałkami jak na wadze?

Welocypedkin

No, widzę...

Czudakow

Tym kluczem izolujesz włączoną przestrzeń, odcinasz ją od ziemskiego przyciągania, a przy pomocy tych oto dziwacznych dźwigni włączasz szybkość i kierunek czasu.

Welocypedkin

Rozumiem! Świetnie! Znakomicie!!! A więc zbiera się, dajmy na to, wszechzwiązkowy zjazd w kwestii odwleczenia wszystkich nie cierpiących zwłoki kwestyj, no i oczywiście oddaje się głos celem wygłoszenia mowy powitalnej w imieniu Państwowej Akademii Sztuk Naukowych państwowemu towarzyszowi Koganowi. Ale ledwo ten zaczął: „Towarzysze! Poprzez macki światowego imperializmu przechodzi czerwoną nicią fala..." — ja go natychmiast odgradzam od prezydium i puszczam mu czas z szybkością stu pięćdziesięciu minut na kwadrans. On się poci i wita, wita i poci się przez półtorej godziny, a publiczność patrzy. Ledwo akademik otworzył usta, a już frenetyczne oklaski. Wszyscy westchnęli z ulgą, podnieśli świeżutkie tyłki z krzeseł i dalejże do roboty. Tak?

Czudakow

Tfu, co z obrzydliwość! Czego ty mi się tu z jakimś Koganem pchasz? Ja ci klaruję sprawę względności wszechświata, sprawę sprowadzenia definicji czasu z substancji metafizycznej, z noumenu do konkretu, podlegającego działaniu fizycznemu i chemicznemu...

Welocypedkin

A ja co mówię? Ja właśnie to mówię. Ty sobie zbuduj konkretną stację z pełnym chemicznym i fizycznym działaniem, a my od niej przeprowadzimy połączenia, no, dajmy na to, do wszystkich wylęgarni drobiu i wyhodujemy w ciągu piętnastu minut półpudową kurę, a potem wsuniemy jej wtyczkę pod skrzydełko, wyłączymy czas i siedź sobie, kurko, czekając, aż cię usmażą i zjedzą.

Czudakow

Co za wylęgarnie? Co za kury? Ja ci...

Welocypedkin

No, dobrze, dobrze, myśl sobie chociażby nawet o słoniach, chociażby nawet o żyrafach, jeżeli poniża cię myślenie o drobiu, a my to wszystko zastosujemy sami do naszych szarych kurcząt...

Czudakow

Cóż za trywialność! Czuję, że ty ze swoim praktycznym materializmem wnet ze mnie samego kurę zrobisz. Ledwo się rozpędzę i chcę wzlecieć, a ty mi już pióra wyskubujesz.

Welocypedkin

No, dobra, dobra, nie gorączkuj się. A jeżeli ci nawet jakie piórko wyskubałem, to wybacz, wstawię ci je z powrotem. Leć, wznoś się, fantazjuj, my chcemy przyjść z pomocą twemu entuzjazmowi, a nie stawać mu na zawadzie. No, nie złość się, chłopie, puszczaj w ruch twoją maszynę. W czym ci pomóc?

Czudakow

Uwaga! Jak tylko dotknę tego koła, czas ruszy z miejsca i zacznie kondensować i zmieniać przestrzeń, ujętą przez nas w klatkę izolatora. Teraz zabieram chleb wszystkim prorokom, wróżbichom i wróżbitom.

Welocypedkin

Chwileczkę. Czudakow! Pozwól mi stanąć tutaj. Może w ciągu pięciu minut zmienię się z komsomolca w takiego brodatego Marksa albo też będę starym bolszewikiem z trzechsetletnim stażem. Wtedy ci wszystko od razu załatwię.

Czudakow

odciąga go z przerażeniem

Ostrożnie, wariacie! Jeżeli w przyszłości tędy przebiegnie stalowe rusztowanie kolei podziemnej, to włażąc swoim kruchym ciałem w przestrzeń zajętą przez stal, przeobrazisz się momentalnie w proszek do zębów. Może tam w przyszłości wagony wyskoczą z szyn, a tutaj niesłychane trzęsienie czasu rozniesie do diabła całą piwnicę. Teraz niebezpiecznie się tam zapuszczać, trzeba czekać na tych, którzy stamtąd idą. Przekręcam z niesłychaną powolnością — wszystkiego pięć lat na minutę...

Foskin

Stop. towarzyszu, poczekaj chwileczkę. Ty i tak kręcisz maszynę. Bądź tak uprzejmy, włóż mój bilet loteryjny do swojej maszyny. Nie bez przyczyny zaciąłem się i nie sprzedaję go, może za pięć minut padnie nań ze sto tysięcy.

Welocypedkin

Też pomysł! W takim razie należałoby tu wsunąć całe Ministerstwo Skarbu, bo inaczej ty wygrasz, a oni ci i tak nie uwierzą, tylko na tabelę popatrzą.

Czudakow

Cóż to! Ja wam wywalam drzwi w przyszłość a wy zeszliście na ruble...

Tfu, historyczni materialiści!

Foskin

Głuptasie, przecież to dla ciebie tak mi spieszno z wygraną. Masz pieniądze na swoje doświadczenie?

Czudakow

Tak... Czyja mam pieniądze?

Welocypedkin

Pieniądze?

Stukanie do drzwi. Wchodzą: Iwan Iwanowie z, Pond Keatch, Mezaliansowa i Momentalnikow.

Mezaliansowa

do Czudakowa

Do you speak English? Co? Sprechen Sie deutsch? Parlez-vous francais, w końcu? No, tego się też spodziewałam. To bardzo męczące. Muszę robić traduction z naszego języka na robotniczo-chłopski. Monsieur Iwan Iwanowicz, towarzysz Iwan Iwanowicz. Pan zna oczywiście Iwana Iwanowicza?

Iwan Iwanowicz

Witam, witam, drogi towarzyszu! Proszę się nie krępować! Ja pokazuję nasze osiągnięcia, jak się zwykł wyrażać Aleksy Maksimowicz. Ja sam chwilami, ale, rozumiecie, to przeciążenie... Nam, robotnikom i chłopom, bardzo, bardzo jest potrzebny własny, czerwony Edison. Oczywiście, kryzys wzrostu, drobne niedomagania mechanizmu, gdzie drwa rąbią, tam drzazgi lecą... Jeszcze jeden wysiłek i wszystko to będzie przezwyciężone. Macie telefon? Ach, nie macie telefonu. No, powiem o tym Mikołajowi Iwanowiczowi, ten nie odmówi. A jeśli odmówi, można będzie pójść do samego Władimira Pamfiłowicza, ten oczywiście rozpatrzy przychylnie. Przecież nawet Siemion Siemionowicz wciąż mówi do mnie: „Potrzebny jest — powiada — nam, robotnikom i chłopom, potrzebny jest czerwony, własny, radziecki Edison". Towarzyszu Momentalnikow, trzeba rozpocząć szeroką kampanię.

Momentalnikow

Eccelenzo, zażądajcie! Respekt przed urzędem. Tylko nam zadanie dajcie, Wypełnimy pędem.

Mezaliansowa

Monsieur Momentalnikow, towarzysz Momentalnikow! Współpracownik! Sojusznik! Zobaczył, że przychodzi władza radziecka, przyłączył się. Zobaczył, że my idziemy, przyszedł. Zobaczy, że oni idą, odejdzie.

Momentalnikow

Zupełnie, zupełnie słusznie. Współpracownik! Współpracownik prasy przed- i porewolucyjnej. Tylko rewolucyjna, wiecie, jakoś mi się wymknęła. Tu — biali, tam — czerwoni, tam znów — zieloni. Krym, konspiracja. Musiałem w sklepiku handlować. Nie mój, ojca czy nawet, zdaje się, po prostu wuja. Sam jestem robotnikiem z przekonań. Zawsze mówiłem, że lepiej umrzeć pod czerwonym sztandarem niż pod płotem. Pod takim hasłem można zjednoczyć wielką ilość inteligentów mojego pokroju. Ekscelencjo, zażądajcie — respekt przed urzędem!

Pond Keatch

Kche! Kche!

Mezaliansowa

Pardon! Przepraszam! Mister Pond Keatch, pan Pond Keatch, brytyjski Anglosas.

Iwan Iwanowicz

Wyście byli w Anglii! Ach, ja byłem w Anglii!... Wszędzie sami Anglicy... Kupiłem akurat beret w Liverpoolu i oglądałem dom, gdzie mieszkał Anty-Diihring. Niezwykle ciekawe! Trzeba rozpocząć szeroką kampanię.

Mezaliansowa

Mister Pond Keatch, znany w Londynie i w City filatelista. Filatelista (ce qu'on appelle. po naszemu zbieracz marek), przy tym bardzo, bardzo interesuje się fabrykami chemicznymi, lotnictwem i w ogóle sztuką. Bardzo, bardzo kulturalny i towarzyski człowiek. Nawet mecenas. Ce qu'on appelle... no, jak wam przetłumaczyć? Pomaga różnym filmowcom, wynalazcom... Vous comprenez? Oglądał już Moskwę ze szczytu drapacza „Izwiestii" (Nachrichten), był już u Anatola Wasiliewicza, a teraz powiada, że do was... Taki kulturalny, towarzyski, nawet adres wasz nam podał.

Foskin

Nos ma ten drań. Już coś wietrzy!

Mezaliansowa

Please, sir!

Pond Keatch

Aj, on wyrwał, a sfery obiad dały. Aj, był raj Mac Donald, przewiercił, oj, sfery wynalezejszen.

Mezaliansowa

Mister Pond Keatch chce powiedzieć we właściwym sobie języku, że w jego mglistej ojczyźnie wszystkie wyższe sfery od Mac Donalda do Churchilla są wściekle zainteresowane waszym wynalazkiem i że bardzo, bardzo prosi...

Czudakow

No, oczywiście, oczywiście! Wynalazek mój należy do całej ludzkości i oczywiście natychmiast... Bardzo, bardzo jestem rad. (oprowadza cudzoziemca, który wydobył notes, pokazuje mu i wyjaśnia) To tak... Tak... tak... tak... Tu są dwie dźwignie, a na równoległej, kryształowej podziałce... Tak... tak... tak... tutaj... A to tak... No, tak...

Welocypedkin

odprowadzając na stronę Iwana Iwanowicza

Towarzyszu, trzeba chłopcu pomóc. Chodziłem wszędzie, gdzie „Nie wolno wchodzić bez zameldowania", godzinami sterczałem, gdzie „Urzędowanie skończone" i omal że nie nocowałem pod napisem „Załatw sprawę i żegnaj". Nic z tego. Przez opieszałość i obawę przed wyasygnowaniem kilkudziesięciu czerwońców przepada wspaniały, być może, wynalazek. Wy ze swoim autorytetem, towarzyszu, powinniście...

Iwan Iwanowicz

Tak. to straszne! Gdzie drwa rąbią, tam drzazgi lecą. Ja natychmiast idę do Głównej Dyrekcji dla Uzgodnienia Pewnych Spraw. Niezwłocznie powiem Mikołajowi Ignatiewiczowi... A jeśli ten odmówi, to pogadam z samym Pawłem Warfołomiejewiczem. Macie telefon? Ach, nie macie telefonu! Małe niedomagania mechanizmu... Ach, jakie mechanizmy bywają w Szwajcarii!!! Czy byliście w Szwajcarii? Ja byłem w Szwajcarii. Wszędzie sami Szwajcarzy. Niezwykle ciekawe!

Pond K e a t c h wsuwa notes do kieszeni, ściska dłoń Czudakowa, mówi coś, co brzmi jak angielszczyzna, i kończy słowem: „czerwońce?"

Mezaliansowa

Mister Pond Keatch powiada, że jeśli panu trzeba czerwońców...,

Welocypedkin

Jemu? Jemu nie trzeba, on gwiżdże na czerwonce. Przed chwilą dopiero skoczyłem dla niego do Banku Państwowego i przyszedłem cały w czerwońcach. Aż ohyda bierze. W kieszeni palą. Tutaj mam napchane banknoty dwuczerwońcowe, tutaj — po trzy, a w tych dwu kieszeniach — same dziesiątki. Ali right! Goode bye!

potrząsa dłonią Pond Keatcha, obejmuje go obu rękoma i z zachwytem odprowadza do wyjścia

Mezaliansowa

Bardzo pana poproszę o odrobinę taktu. Na skutek waszych komsomolskich nawyków może powstać, jeżeli już nie powstał, wielki konflikt międzynarodowy. Good bye! Do widzenia!

Iwan Iwanowicz

klepiąc Czudakowa po ramieniu i żegnając się

Ja też w pańskim wieku... Gdzie drwa rąbią, tam drzazgi lecą. Potrzebny, potrzebny nam jest radziecki Edison. (stojąc już w drzwiach) Nie macie telefonu? No. to nic. Ja na pewno powiem Nikandrowi Piramidonowiczowi.

Momentalnikow

drepce nucąc Eccelenzo, zażądajcie...

Czudakow

do Welocypedkina

To dobrze, że mamy pieniądze.

Welocypedkin

Pieniędzy nie mamy.

Czudakqw

Jak to — nie mamy pieniędzy? Nie rozumiem w takim razie, po co chwalić się i mówić... Zwłaszcza zaś odmawiać, kiedy cudzoziemcy robią poważne propozycje...

Welocypedkin

Geniusz z ciebie, a jednak dureń! Chcesz, aby twoja idea obżelaziła się i przyleciała do nas z Anglii jako przejrzysty, czasowładny pancernik i zaczęła niewidocznie walić w nasze fabryki i rady?

Czudakow

Ależ prawda, prawda... Jakżeż mogłem mu wszystko opowiedzieć? A on na dobitkę w notesie zapisywał? Czemużeś mnie nie uszczypnął? Jeszcze odprowadzasz go do drzwi, ściskasz się!

Welocypedkin

Głuptasie, nie bez kozery go ściskałem. Przydało mi się, że kiedyś byłem włóczęgą. Nie jego ściskałem, ale jego kieszeń. Oto angielski notes. Zgubił Anglik notes.

Czudakow Brawo, Welocypedkin. A pieniądze?

Welocypedkin

Czudakow, jestem zdolny do wszystkiego! Będę przegryzał gardziele i połykał grdyki. Będę tak prał, że policzki będą latać w powietrzu. Przekonywałem, wrzeszczałem na tego Optymistenkę. Jest gładki i polerowany jak parkiet. W jego lustrzanej powierzchni odbijają się tylko przełożeni, i to do góry nogami. Nieomal zaagitowałem buchaltera Noczkina. Ale cóż można począć z tym przeklętym towarzyszem Pobiedonosikowem? Po prostu miażdży każdego swoimi zasługami i stażem. Czy znasz jego biografię? Na pytanie: „Co robił przed siedemnastym rokiem?" — odpowiedział w ankiecie: „Byłem w partii". W jakiej — nie wiadomo i nie wiadomo, czy miał „b" czy też „m" w nawiasie, a może ani be, ani me tam nie było. Potem uciekł z więzienia, zasypawszy piaskiem oczy strażnikom. A teraz po dwudziestu pięciu latach sam czas zasypał mu oczy piaskiem drobiazgów, oczy jego łzawią się od zadowolenia i dobrego samopoczucia. Cóż można zobaczyć takimi oczyma? Socjalizm? Nie, jedynie kałamarz i przycisk.

Foskin

Towarzysze! Więc czymże mam lutować? Śliną czy co? Tutaj trzeba jeszcze postawić dwóch ludzi. Dwieście sześćdziesiąt rubli minimalna stawka.

Pola

wbiega wymachując plikiem banknotów Pieniądze! Zabawne!

Welocypedkin

oddaje pieniądze Foskinowi, ten wybiega

No, leć! Weź taksówkę! Weź materiał, pomocników i — z powrotem. (do Poli} No, cóż? Przekonałaś władzę domową?

Pola

A bo to z nim można tak zwyczajnie? Zabawne! On syczy jak papierowy boa, ilekroć wraca do domu brzemienny rezolucjami. To niezabawne. To Noczkin... jest taki buchalterzyna w jego instytucji, pierwszy raz go widzę... Przyleciał dzisiaj podczas przerwy obiadowej, paczkę mi wsunął, niech pani odda, mówi, w tajemnicy. Zabawne! Bo mnie, powiada, nie wolno tam iść... na wypadek podejrzenia o współudział. To niezabawne.

Czudakow

Może te pieniądze...

Welocypedkin

Tak. Nad tym warto się zastanowić. Coś mi się wydaje... Dobra! Wszystko jedno! Jutro się zorientujemy!

Wchodzą F o s k i n. Dwójkin, Trójkin. Gotowe?

Foskin

Gotowe!

Welocypedkin

zbiera wszystkich razem No, żywo! Do roboty, towarzysze!

Czudakow

Tak, tak... Przewody pospawane. Przegrody izolacyjne w porządku. Napięcie skontrolowane. Zdaje się, że już można. Po raz pierwszy w historii ludzkości... Na bok! Włączam... Raz, dwa, trzy!

Bengalski ogień, dym. Cofają się, po chwili podbiegają do miejsca eksplozji. Czudakow parząc sobie rękę łapie strzęp celofanu z oderwanym brzegiem.

Czudakow

Tańczcie! Weselcie się! Patrzcie na to! To list! Napisany pięćdziesiąt lat temu wprzód. Rozumiecie — temu wprzód! Co za niezwykłe wyrażenie! Czytajcie!

Welocypedkin

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin