Rozdział 3.doc

(32 KB) Pobierz
Rozdział 3

Rozdział 3

Kolacja

 

Punkt widzenia Belli

 

              Zadzwonił dzwonek. Jacob powiedział, że pójdzie otworzyć. To był Em.

              A gdzie jest moja przyszła szwagierka?!

              W kuchni, wszystko szykuje – odpowiedział Jake. Emmett od razu przybiegł i mnie przytulił, aż zabrakło mi tchu. Co za niedźwiedź!

              Em... dusi... dusisz m... mnie...

              Bracie, jak udusisz mi narzeczoną, wątpię, że się z nią ożenię. – Wyszczerzył się Jacob. Znowu zadzwonił dzwonek. Pewnie Edward i Alice. Ciekawe czy mnie poznał w restauracji?

              Pójdę otworzyć – powiedział mój chłopak... narzeczony. Po chwili usłyszałam przyjaciółkę z bratem. Poszliśmy więc z Emmettem się przywitać.

              Przez twarz Edwarda przeszło dużo emocji, gdy mnie zobaczył. Szok, zdezorientowanie, gniew, ból... O co chodziło? Podeszłam do Alice i pocałowałam w oba policzki. Emmett podszedł, rechocząc, i przywitał się z Edwardem, po czym ja do niego podeszłam. Byłam zła. Patrzył się na mnie... tak dziwnie.

              Witam Bello, jestem Edward Cullen – przywitał się i pocałował moją dłoń.

              Witaj Edwardzie. – Tak ciężko było mi wydusić te słowa! Był taki miły, grzeczny, słodki... A jego woń! Pachniał cudownie. Spojrzałam na jego usta. Wyglądały przepysznie. Wyobraziłam sobie, jaki mógł być ich smak. Czy taki sam słodki jak jego zapach? Emmett i Jacob byli luzakami, Edward raczej nie.

              Hej, Edzio, chcesz piwo? – zapytał Emmett. To „Edzio” mi się nie spodobało.

              Tak, jasne... wyjąkał. Był taki słodki, gdy to mówił.

              Więc chłopaki wezmą piwo i pójdą do salonu, a my do kuchni, co Bello? – odezwała się Alice.

              Tak ciężko było mi się skoncentrować, gdy patrzyłam na szmaragdowe tęczówki Edwarda. Były takie wciągające, jakby ten kolor był wirem, który pogłębia twój wzrok... Wyglądał na przeciętnego, ale w tym ubraniu wszystkie jego mięśnie były dobrze widoczne (oczywiście przy Jake’u i jego bracie wyglądał cienko), a ciasny t-shirt dobrze okalał jego barki, plecy, klatkę, artystycznie przetarte jeansy...

              Zatapiałam się w diabelskich marzeniach.

              Tak, jasne, chodźmy.

 

Punkt widzenia Edwarda

 

              Jezu... to ona, to Bella... Ona jest piękna. Ona jest aniołem z restauracji. Nie mogę w to uwierzyć. Gdy na nią spojrzałem, czułem tyle emocji naraz! Myślałem, że moje ciało eksploduje z ich nadmiaru. Anioł zaś wcale nie był zdziwiony. Musiała mnie poznać już kilka godzin wcześniej. Jej intensywnie czekoladowe oczy... jej intensywnie brązowe włosy... jej usta, takie pełne, pyszne, smaczne, z pewnością miękkie... On może ich dotykać, może ją dotykać! Co bym oddał, abym mógł znaleźć się na jego miejscu? Musiałem też się jej podobać, skoro pożerała mnie wzrokiem. Jej kochany był tak zajęty żartowaniem, że nawet tego nie zauważył. Musiałem wziąć się w garść.

              To ja idę po piwo. Idźcie do salonu i włączcie telewizor – powiedział Jacob. Podążyłem za jego braciszkiem. Wszystko było już nakryte.

              Więc... czym się zajmujesz, Edzio? – spytał Emmett.

              Jestem prawnikiem – powiedziałem odruchowo i chciałem wyjąć z marynarki wizytówkę. Jasne, nie miałem nawet marynarki na sobie. Uśmiechnąłem się blado.

              Z „garniakiem” raczej się nie rozstajesz – stwierdził.

              Racja.

              Przyszedł Jacob. Podał mi i bratu otwarte piwo. Zdążyliśmy je wypić i akurat wtedy dziewczyny podały do stołu. Kolacja była pyszna i naprawdę miła. Bella poskładała naczynia i chciała zanieść je wszystkie do kuchni.

              Mogę ci pomóc – zaoferowałem się. Wstałem i poszedłem za nią. Odłożyłem talerze i stanąłem koło niej.

              Możesz iść do salonu, tylko ukroję ciasto – powiedział anioł. Delektowałem się jej głosem. Był taki dźwięczny.

              Nie, chcę ci pomóc...

 

Punkt widzenia Belli

 

              Nie, chcę ci pomóc...

              Patrzył na mnie oczami zastraszonego dziecka. Wiem, co to oznaczało. Podobałam mu się... za bardzo. Wydął teraz usta na wierzch. Piękny widok, aż zapragnęłam je pocałować. Stał nieruchomo przy blacie, akurat koło szafki, gdzie były szklanki, a ja chciałam zrobić kawę. Podeszłam więc do niego, ale nie ruszył się z miejsca, przez co dzieliło mnie od jego twarzy kilka centymetrów. Kuchni nie było widać z salonu, a gdyby ktoś do niej szedł, byłoby go wyraźnie słychać. „Trudno, raz kozie śmierć”, pomyślałam. Przybliżyłam się jeszcze bardziej do niego, tak że dzieliły nas milimetry... Nie sprzeciwiał się. Dotknęłam więc swymi ustami jego... Były jeszcze bardziej miękkie niż sobie wyobrażałam! Nagle Edward zerwał się i zaczął mnie całować... wręcz brutalnie!

              Nie... powi... powinniśmy... wyszeptałam. Nagle oderwał się ode mnie.

              Masz rację, naprawdę mi przykro. Wybacz Bello. Chyba jednak pójdę do pokoju. – Ze smutną miną chciał opuścić kuchnię. Po moim trupie! Szarpnęłam go za ramię, czym zmusiłam nasze ciała do ponownego zetknięcia się. Całowałam go, a on tylko stał z zamkniętymi oczami. O co mu chodziło? O to, prawda? Odepchnęłam go od siebie. Pokroiłam ciasto i razem z nim zaniosłam je do pokoju...

              Reszta kolacji minęła spokojnie. Pożegnaliśmy się z gośćmi, obiecując kolejne takie spotkanie. Wszyscy radośnie się śmiali. Nawet Edward udawał szczęśliwego, choć widziałam w jego oczach ból...

              Poczułam ukłucie w sercu. Miałam wrażenie, jakby uczucie do Jacoba zastąpiło coś stokroć mocniejszego... Tak, zakochiwałam się w Edwadzie Cullenie, choć wcale tego nie chciałam! Na miłość boską, właśnie się zaręczyłam! Może to był błąd? Nie, nie, nie. Nie mogę tak myśleć. Może coś czułam do Cullena, ale nie mogłam porzucić ot tak życia, które tak ciężko było mi zbudować przez te wszystkie lata. To było wprost niemożliwe.

              Położyłam dzisiaj się spać z myślą o pewnym mężczyźnie, który akurat wcale nie spał koło mnie. Położyłam się z mężczyzną, który właśnie spał koło mej duszy i serca...

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin