Jadwiga Coulcmahler
Banitka
Tytuł o<yg"lału: "Ie s Yerbannten© TranSlation bj1^ aria Skalska
l
Znaki firmowe Oficyny A»dawniczej “Akapit"oraz znaki sC™ Wyda* jiczych “Akapitu"
zas tr z' > o n e
'l!5-55-X
Projekt okładki i &ot\y typowej: Marek MosińskiRedakcja: Katarzja a WęgrzynekRedakcja t^hniczC1 ^ Jarosław Fali^GiAmaFall
; /r\wszeWydawca: “Akapit" Oficyna \Vy<*fn;tnicza sp. z o.o. Katowice 1993
Ark. druk. $,25. |lr\k. wyd. 9,5Druk i oprawa: Rz^szov'piie Zakłady GraficzneRzeszów, ul. ptt- L~ LisAluli 19. Zam. 1020/93
— Dziękuję, Danielo, proszę już więcej nie czytać.Daniela Falkner wstała.
— Czy życzy sobie pani jeszcze czegoś, pani baronowo? — zapytała.Baronowa Berken, postawna dama w wieku pięćdziesięciu lat, o przy-jemnej, sympatycznej twarzy, potrząsnęła głową.
— Nie, ale chciałabym z panią o czymś porozmawiać.Daniela spojrzała pytająco na starszą panią.
— Drogie dziecko — zaczęła baronowa — wie pani, jak bardzo paniąlubię i cenię, i jak bardzo przyzwyczaiłam się do pani towarzystwa.
— Pani baronowa okazała mi tyle dobroci — odparła Daniela. — Bar-dzo się bałam, kiedy po śmierci matki musiałam zacząć sama zarabiać nachleb i przyjęłam miejsce u pani. Ale dzięki pani szybko pozbyłam sięwszelkiego strachu.
— No cóż, chyba nie zawsze było pani ze mną lekko, samotne starekobiety miewają swoje humory. Lecz pani potrafi być cierpliwa i zachowaćgodny podziwu spokój, co — jak wiem — nie zawsze przychodzi pani•atwo. l dlatego jest mi tak trudno powiedzieć, że musimy się rozstać.
— Pani baronowa chce mnie zwolnić?
— Nie chcę. Zmuszają mnie do tego okoliczności. Kiedy panią anga-żowałam, nie powodziło mi się wprawdzie najlepiej, lecz moje dochodyumożliwiały jeszcze zachowanie dotychczasowego poziomu życia. Samo-tność stała się dla mnie nie do zniesienia, ale mogłam sobie pozwolić nazatrudnienie damy do towarzystwa. Niestety, wzrastająca drożyzna znaczniezredukowała moje dochody i muszę ograniczyć swoje potrzeby. Z personelu
mogę zatrzymać jedynie starą Christinę; gotuje mi od lat. Umowa, którązawarłam z nowym właścicielem willi, pozwala mi dożywotnio zajmowaćdrugie piętro, cztery małe pokoje i kuchnię. Wie pani, że jest tutaj osobnewejście. A więc przeprowadzam się na górę. Ach, i jestem szczęśliwa, żeprzynajmniej mogę pozostać w miejscu, do którego się przyzwyczaiłam.Właściciel willi jest zadowolony, że nadal będę tu mieszkać. Razem z do-mem sprzedałam wszystkie meble, zachowałam tylko to, co potrzebne dotych czterech pokojów. Ostatnio musiałam nawet naruszyć kapitał. PannoDanielo, tak bardzo mi przykro się z panią rozstawać, ale naprawdę jestemzmuszona przestawić się na maksymalnie oszczędne prowadzenie domu.Zdaje się, że na razie nie ma co liczyć na powrót pani brata do Niemiec?
— Niestety, pani baronowo, zupełnie nie. Mój brat jest szczęśliwy, żeznalazł w Sztokholmie pracę jako inżynier.
— Tak... pani brat to dzielny człowiek. Po powrocie z rosyjskiej nie-woli nie wahał się wyjechać za granicę i szukać pracy. Słusznie zrobił. Ach,wiedziałam, że na razie nie będzie mógł pani pomóc i że to wymówieniebędzie dla pani ciężkim ciosem. Kto dzisiaj może sobie pozwolić na damędo towarzystwa? Ja wiem, że pani nie boi się żadnej pracy, Christina niemoże się nachwalić pani pracowitości. Ale mimo to muszę się zdecydować:zwolnić Christinę albo panią, a...
— Proszę zwolnić mnie, pani baronowo! — zawołała Daniela. —Christina nie może stracić pracy. Ona jest stara, ja — młoda, jakoś sobieporadzę.
— Dzielna z pani dziewczyna, wiedziałam, że tak pani powie. Ale niechciałabym, żeby się pani martwiła, jak zapewnić sobie byt.
— Pani jest bardzo łaskawa, ale proszę mnie nie zawstydzać. Skoropani godzi się na wyrzeczenia, to i ja muszę się podporządkować losowi.
— Drogie dziecko... ileż to nocy nie przespałam, ile przepłakałam,zanim zdecydowałam się sprzedać ten dom, z którym wiąże się tyle drogichmi wspomnień. Ale nie chcę znowu odchodzić od tematu. Jak już powie-działam, zwlekałam z tym wypowiedzeniem, gdyż starałam się załatwićpani inne miejsce. Długo szukałam bezskutecznie, ale dzisiaj rano wrazz pocztą nadeszło coś i dla pani, dosłownie spadło z nieba: dostałam list odmojej przyjaciółki, madame Lentikow. Chyba ją sobie pani przypomina?
— Oczywiście, pani baronowo, i muszę powiedzieć, że jest to najbar-dziej interesująca kobieta, jaką kiedykolwiek spotkałam.
2 pewnością, to bardzo interesująai kobieta. Jej losy mogłybynosłużyć za temat do książki. Potem nieco cniiiej opowiem. Ale teraz niechsię oani dowie, że madame Lentikow zawiadomiła mnie dzisiaj, iż zamierzazaangażować panią jako towarzyszkę podijżży. Naturalnie, jeśli pani się
zgodzi.
Delikatna twarz Danieli zaczerwieniła sifggwałtownie.
_ Pani Lentikow chce mnie zaangażo\taoić?... — wyjąkała dziewczyna
zdumiona.
— Napisałam jej, że jestem zmuszona paanią zwolnić i że bardzo mnieboli, iż skazuję panią na niepewny los. Piosszę przeczytać, co mi na toodpisała, o tutaj...
Wskazała odpowiedni fragment i Daniel zzaczęła czytać:
Moja droga Magdo, wiesz, jak chtfnnie bym Ci pomogła, ale zdajęsobie sprawę, że jesteś zbyt dumna, śyy się na to zgodzić. W takimrazie chcę Cię przynajmniej uwolnit > od troski o pannę Daniele.Miałam okazję przekonać się, jak miłai i taktowna jest ta młoda dama,jak potrafi w lot wypełniać, ba, uprzelzzać wszystkie Twoje tyczenia.Szczerze mówiąc, pozazdrościłam Cititakiej towarzyszki. Wiesz, żejestem samotną, rozgoryczoną kobietą,. której trudno się do kogo-kolwiek przyzwyczaić. Dlatego podróyiłję zwykle tylko z moją starąNataszą, chociaż czasem i ja tęsknię :a: towarzystwem wykształconejosoby. Nataszą poszłaby za mną w ogitńa, ale jej możliwości są bardzoograniczone, toteż muszę przy moim miespokojnym, koczowniczymżyciu osobiście pertraktować z mnóstyerm ludzi, gdyż ona zna jedynierosyjski i odrobinę niemieckiego. Pamca Falkner, która włada kilko-ma językami i którą darzę sympatią, tyvłaby dla mnie znakomitą wy-ręką i pomocą. Dlatego proszę, zapylał] ją, czy zechciałaby przyjąćposadę u mnie.
Za mniej więcej czternaście dniporzyjadę do Berlina, żeby sięznowu z Tobą zobaczyć, ale zamieszkani w hotelu, gdyż wiem, że terazstoisz przed koniecznością gwałtownymi zmian w Twoim życiu. Mamnadzieję zastać Cię w dobrym zdrcwriu. Jeśli jeszcze potrafię sięz czegoś cieszyć, to ze spotkania z TorĄ.
Gdyby panna Falkner zechciała frzzyjąć posadę u mnie, może mitowarzyszyć, kiedy będę wyjeżdżać z Etrrlina.
Jeśliby się zgodziła, upoważniam Cię, abyś opowiedziała jej tyleo moich losach, ile musi wiedzieć, by mogła zrozumieć, skąd we mnietyle goryczy. Lepiej, żeby się tego dowiedziała od Ciebie. Dla mnieświadomość, że mój syn nie żyje, jest ciągle jeszcze zbyt bolesna,jeszcze nie potrafię mówić o tym spokojnie. Ciągle mam uczucie,że powinnam go szukać. Może on żyje?... Moje myśli rozpaczliwiekrążą wokół tego jednego pytania... ale lepiej nie myśleć, inaczejzwariuję.
Daniela opuściła list na kolana.
— Ten fragment nie jest chyba przeznaczony dla mnie, pani baronowo— odezwała się.
— Ależ nie, nie zaszkodzi, jeśli pani to przeczyta, przecież i tak mamopowiedzieć pani o losach Kathariny Lentikow, pozna pani także jejprawdziwe nazwisko. Ale zanim opowiem więcej, proszę mi powiedzieć,Danielo, czy zechce pani przyjąć tę posadę?
Młoda dziewczyna odgarnęła z czoła złotoblond włosy.
— Czy zechcę? Ależ to byłoby wielkie szczęście, gdybym od razudostała nową posadę.
— Jednak najpierw powinna się pani zastanowić, czy taki rodzaj pracypani odpowiada. Madame Lentikow to dobry człowiek, jednak ciężkie prze-życia i nieszczęścia załamały ją, napełniły jej serce goryczą i przygnębie-niem. Niekiedy błaha przyczyna powoduje u niej wielkie rozdrażnienie. Alepani Lentikow zawsze stara się naprawić przykrość, którą mogła sprawićkomuś po wpływem złego nastroju.
— Jakoś to zniosę, skoro wiem, że to nieszczęście i cierpienie czyniąją tak drażliwą.
— Jednak proszę zważyć, że nie będzie pani wieść u jej bokuspokojnego życia. Niepokój gna ją dziś do Paryża, jutro do Rzymuczy Madrytu. To prawdziwie koczowniczy tryb życia, ale w luksu-sowych warunkach. Pani jest młoda i zdrowa, zobaczy pani kawałekświata, podróżując wygodnie i o nic się nie troszcząc. Madame Lenti-kow jest bardzo, naprawdę bardzo bogata. Proszę to wszystko dobrzerozważyć.
— Nie muszę się chyba zastanawiać. Skoro nie mogę pozostać u pani,chętnie przyjmę tę posadę.
— Nie będzie pani żałować. Ponadto pani Lentikow, mimo ciągłychdroży i kontaktów z wielkim światem, raczej trzyma się z daleka odpróżnych rozrywek.
_ Doskonale to rozumiem, skoro jest nieszczęśliwa. Spojrzenie jejsmutnych oczu od razu wzbudziło moje współczucie, mimo że nic o niej nie
wiem.
_ Ach, i te oczy nie znajdują ukojenia nawet we łzach. Ale skoro
podjęła pani decyzję, opowiem pani nieco o losach mojej przyjaciółki.
Daniela napełniła filiżanki, podsunęła baronowej poduszkę pod plecy.Potem sama usiadła i przysunęła sobie filiżankę.
_ A więc, drogie dziecko — zaczęła baronowa — po pierwsze musipani wiedzieć, że madame Lentikow naprawdę nazywa się hrabina Smoleń-ska. Jej małżonek był Rosjaninem, posiadaczem iście książęcej fortuny orazwielkich majątków w Kurlandii. Ona sama jest z pochodzenia Niemką,byłyśmy razem na pensji. Tam właśnie zaczęła się nasza przyjaźń, któratrwa do dziś.
Hrabia Smoleński przebywał w owym czasie na niemieckim dworzecesarskim jako towarzysz pewnego rosyjskiego księcia. Zapałał gorącąmiłością do pięknej baronówny Kathariny, wówczas niespełna osiemnasto-letniej, która właśnie po raz pierwszy zaczęła się pojawiać na dworskichuroczystościach, wzbudzając prawdziwą sensację swoją zachwycającąurodą. Po roku odbył się ślub młodej pary.
Hrabia ubóstwiał Katharinę, ich małżeństwo było niezmiernie szczęśli-we. Odwiedziłam ich później dwa razy w ich dobrach w Rosji i miałamokazję sama się o tym przekonać.
W rok po ślubie hrabina obdarzyła małżonka synem. Było to ich jedynedziecko. Chłopiec rósł zdrowo, stając się coraz bardziej podobnym do ojca.Po raz ostatni widziałam go na krótko przed tragedią, która zrujnowała topromienne szczęście. Dymitr miał wówczas dwadzieścia dwa lata. Zachwy-cił mnie jego charakter, jego ujmujący sposób bycia, widziałam, z jakąłagodnością odnosi się do poddanych, zupełnie tak, jak ojciec, który w swo-ich dobrach z prawdziwą wielkodusznością troszczył się o swoich ludzi, cowszakże bardzo nieprzychylnie komentowano w towarzystwie. MłodyDymitr, obdarzony przez naturę inteligencją i zdolnościami, pilnie studiowałnauki inżynierskie. Kiedy jednak widziałam go po raz ostatni, był w armii,chciał przez kilka lat służyć jako oficer, a potem dokończyć studia.
Jego ojciec nie zgadzał się z polityką rządu. Patrzono na to złym okiem,wkrótce stał się osobą podejrzaną, zaczęto przeciwko niemu spiskować.Wiedział o tym i będąc człowiekiem mądrym i przewidującym, wyciągnąłodpowiednie wnioski. Stopniowo zdeponował cały majątek w bankachamerykańskich i angielskich, a kiedy otrzymał ostrzeżenie od jednegoz przyjaciół, po cichu sprzedał swoje dobra. Hrabina powiedziała mi wtedy,że mąż chce zaczekać do końca roku, by potem razem z rodziną na zawszeopuścić Rosję.
Hrabia nie był zachwycony tym, że syn studiuje w Petersburgu. Znającdobrze jego impulsywny charakter, obawiał się, iż Dymitr swoją wolnomyśl-nością narobi sobie wrogów, podobnie jak on sam. Po owym ostrzeżeniu na-legał na syna, aby wrócił do domu i był w każdej chwili gotów do ucieczki.
Wprawdzie hrabiemu udało się wywieźć za granicę majątek, lecz niezdołał uratować syna. Młody hrabia nie zdążył zwolnić się ze służby, zostałaresztowany. Oskarżono go o spiskowanie i zdradę. Na nic się nie zdałaobrona i przysięgi, że jest niewinny. Dymitr został zesłany na roboty dosyberyjskich kopalń, ojcu nakazano wyjazd z kraju z zastrzeżeniem, że oni małżonka mogą zabrać ze sobą tylko tyle, ile zdołają sami unieść. Całymajątek i dobra ziemskie miały przypaść państwu.
Rodzice młodego hrabiego udali się na wygnanie, mając za towarzyszyjedynie starą pokojówkę hrabiny i dwie służące, Niemkę oraz wiernąRosjankę, Nataszę, które nie chciały się z nimi rozstać.
Pokojówka, trawiona chorobą, zmarła podczas podróży, na pewnejmałej stacyjce. Wkrótce rozeszła się wiadomość, że to pochowano hrabinę.Moja przyjaciółka nie zaprzeczała tym pogłoskom. Niech w Rosji wierzą,że zmarła w drodze na wygnanie.
Razem z mężem udali się najpierw do pewnego krewnego w Nie-mczech, wuja hrabiny, który jakoś utrzymywał się z renty.
Ledwie do niego przybyli, a już dosięgła ich wiadomość, że Dymitrpróbował uciec z transportu na Syberię i że podczas ucieczki został zastrze-lony przez strażnika.
Na nieszczęsnych rodziców, którzy ciągle jeszcze mieli nadzieję, iżpewnego dnia uda im się dowieść niewinności syna, ta wiadomość spadłajak grom z jasnego nieba. Dla hrabiego był to śmiertelny cios, zmarł na atakserca. Hrabina omal nie postradała zmysłów. Osiwiała z dnia na dzień,długo chorowała, bliska śmierci.
Stary wuj nie wiedział, co począć, także wierna Natasza nie umiałaobie poradzić. Sprowadzono mnie do łoża nieszczęsnej, pielęgnowałam ją,aż na tyle powróciła do sił, by się podnieść. I zaraz pierwszego dnia, kiedywstała z łóżka, wzięła browning męża i usiłowała się zastrzelić. Zjawiłamsię w ostatniej chwili i zdołałam wytrącić jej broń z ręki. Spojrzała na mniei zapytała: Dlaczego zmuszasz umarłą do życia?
Użyłam całej mojej siły perswazji, by odwieść ją od samobójczychzamiarów. W końcu udało mi się wymóc na niej przyrzeczenie, że więcejnie targnie się na swoje życie. Ale wszystko w niej jakby skamieniało.Często z przejmującą rozpaczą szeptała imię syna. Czasem przyzywała...
sergiuszd