Kot w butach - E. Szelburg - Zarembina.doc

(34 KB) Pobierz

Kot w ButachE. Szelburg – Zarembina

 

Jadą wozy przez groble, przez łąkę: wiozą żyto, pszenicę na mąkę, wiozą jęczmień i proso na kaszę.

-Miel, młynarzu, a prędko miel, nasze!

Całe dzionki i noce młyn nad rzeką terkoce. Woda koło obraca, bez przystanku wre praca. Młynarzowi w jego pracy pomagają dzieci: syn najstarszy, ten syn średni i najmłodszy, trzeci.

Dobrze było żyć we młynie z turkoczącym kołem. Dobrze było we dnie, w nocy tak pracować społem. Ale oto się zdarzyło, co się nieraz zdarza: przyszła śmierć, by zabrać z sobą starego młynarza.

A gdy ojca już nie stało, dzielili się społem trzej synowie. Dwaj usiedli za dębowym stołem, a ten trzeci stał u okna, cały zapatrzony na daleki, cichy cmentarz od brzózek zielony.

Rzecze starszy: -Ja biorę młyn, mąkę i pole.

Rzecze średni: -Wezmę złoto i futra sobole.

A potem do najmłodszego rzekli: -Drogi bracie, toć sam widzisz, że nie stało już majątku dla ciebie. Ot, jest stary kot ojcowy, który już nie może łowić myszy ani szczurów w młynie i w komorze. Nic nam po nim. Ty weź, Jasiu tego darmozjada.

-I zaśmiali się źli bracia. A Jaś tak powiada:

-Niźli ziemię, niźli stroje, niżeli wór złota lepiej dostać przyjaciela, choćby tylko... kota. Więc go wezmę.

Lecz kot bury (posłuchajcie!) nie był zwykłym kotem. Dziesięć lat go znali we wsi - nikt nie wiedział o tym, że ten kot był kotem z bajki, mówił ludzką mową. Więc do Jaśka kot bajkowy szepną słowo w słowo:

-Nie zazdrościsz swoim braciom ojcowskich dostatków, starego kota, wziąłeś na ostatku. Chcę się tobą opiekować, boś jest chłopiec dobry. I ja od dziś dnia dla ciebie będę także szczodry. Od dziś słuchaj mnie we wszystkim, niech cię nic nie dziwi, a będziemy obaj, chłopcze, zobaczysz, szczęśliwi.

-Idź na jarmark, kup mi torbę myśliwską i buty. A but każdy niechaj będzie podkową podkuty.

Tak jak kot chciał, Jasiek zrobił. Wziął się kot pod boki, ruszył wąsem i powiada:

-Chodźmy w świat szeroki.

Poszli. A kot w butach stawiał wielgaśne kroki. A gdy przyszli na rozstaje, rzecze kot do chłopca:

-Zapoluje na przepiórki, sztuka ta ci obca, więc idź, wykąp się w jeziorze, co błyszczy pod lasem.

Jaś się kąpie. A kot poluje. A drogą tymczasem jedzie król w złotej karecie z królewną u boku.

Kot z przepiórek pełną torbą wnet przyspieszył kroku. Na sam środek drogi skoczył, stuknął obcasami:

-Panie królu, stój, stój, proszę! Zlituj się nad nami! - Król wychylił się z karety. –Prr!- woźnica woła. I stanęły cztery konie, w piach wryły się koła.

-Oto niosłem ci przepiórki od mojego pana, każda tłusta, sama w usta wejdzie bez podlania. Ale bieda! Mości królu, pan mój jest w odzieży. Zbóje w wodę go wrzucili odarłszy z odzieży!

(A kot chytry, po kryjomu, wcześniej, na czworakach, złapał szarą świtkę Jaśka i ukrył ją w krzakach).

Król, że serce miał gołębie: -Masz tu szaty - rzecze.

-I siadajcie do karety, kocie i człowiecze. Gdzie cię podwieźć mam młodzieńcze? Gdzie twój dom rodzinny?

Lecz nim Jasiek otwarł usta, kot go ubiegł zwinny:

-Pan mój mieszka w tym zamczysku, co na górze stoi.

-Stąd, o, widać złote wieże.

„W głowie mi się troi”- myśli Jasiek, ale wsiada, bo król grzecznie prosi:

-Siądź, młodzieńcze, przy mej córce, przy królewnie Zosi.

Kot biegł pieszo i karetę wyprzedził o milę, aż napotkał tłum żniwiarzy w złotym zboża pyle. Tym żniwiarzom ze zdziwieniem aż się włosy jeżą:

-Kot, kot w butach! Co za dziwo? - ledwo oczom wierzą.

-Będzie jechał król - zakrzyknie kot- w złotej karecie!

Gdy zapyta: „Czyje łany?”, to wy odpowiecie, że to łany księcia Jana.

-I kot, nie czekając, skacze miedzą, a tak szybko, jakby skakał zając. I kot w butach biegnie dalej, biegnie prostą drogą, a te buty z podkówką niosą go, jak mogą!

Przebiegł wreszcie do wrót zamku. Łapką - stuk! We wrota. Kot podkręcił wąs do góry, stuknął obcasami:

-Rzecz ci powiem niezbyt miłą: źle z czarownikami. Pono mości czarowniku - tak mówią na świecie - już nie umiesz robić czarów. Lada małe dziecię kpi sobie z ciebie. I mnie także śmieszne się wydaje, że ty jeszcze mieszkasz w zamku i rządzisz tu krajem.

-Co?! czarownik z gniewem wrzasnął.

-Roznosić potwarze to jest, kocie, niebezpieczna gra! Ja ci pokaże! - Szast! I w lwa zmienił się zaraz. Widok był tak srogi, że kot skoczył, hyc! Na drzewo, choć miał w butach nogi.

Z czubka drzewa rzecze raźnie:

-Lwem nie sztuka zostać! Lew jest duży. Małej myszki spróbuj przybrać postać! Ale tego nie potrafisz, proszę jegomości!

Lew - czarownik ryknął głośno, pełen strasznej złości:

-Wszystko umiem! Mogę wszystko! i... z lwa stał się myszką.

Na to tylko i czekało przechytre kocisko. Chrup! I znikła mysz bez ślady w burym pyszczku kota.

-To rozumiem! To nazywa się: dobra robota - mruczy kot, sam z siebie rady.

A już w zamku wrota wtacza się kareta z królem, z Jaśkiem i z królewną.

-No, ucieszę ja ich wszystkich. Ucieszę na pewno.

Stanął na progu nasz kot w butach, a król zapytał:

-Czyj ten zamek, kocie w butach?

-Nasz on jest, i kwita!

-Książe Janie, ugość króla, królewnę i lud. Masz napitków i jedzenia tutaj w zamku w bród.

Ale Jasiek rzecze: - Hola, hola bury kocie. Ja nie jestem księciem, który chadza w srebrze, złocie. Zbójcy mnie nie napadli, nie moje to łany, a i nie mój zamek tutaj zbudowany.

-Ja daruje ci go chętnie - mruczy kot strapiony.

-Już schrupałem czarownika: nie wróci w te strony. Teraz możesz Jasieńku, wziąć sobie te włości.

Na to Jasiek rzekł gwałtownie; bo się już rozzłościł:

-Złą przysługę chcesz mi oddać, przyjacielu kocie! Są tu ludzie, co stracili siły na robocie w służbie tego czarownika, który żył z ich pracy. Oni wezmą sobie wszystko.

-A co my, biedacy? kot miauknął i zjeżył się, lecz Jaś go pogładził.

-Jestem zwykłym młynarczykiem i biednym sierotą, nie chce oszukiwać w błąd wprowadzać ludzi, choć i za złoto. Dosyć ciebie już słuchałem, oszustw nie chce więcej. Zapracuję na nas obu. Patrz mam silne ręce. Czyś zrozumiał, kocie w butach? A kot kiwnął głową

-Dobrze, Jaśku, jak chcesz. Daję kocie słowo!

Wtedy pierwszy raz odezwał się głos królewny Zosi:

-Miły Jaśku, chodź na chwilę, mam ja ci rzec cosik!

Był domyślny ten kot w butach, rzekł:

-Królu i panie, gdzie dwoje młodych, ładnych tam bywa kochanie.

Uśmiechnęło się wesoło poczciwe królisko.

-Widzi mi się koci w butach, będzie weselisko!

Na dworze u dziadka - króla kot w butach wnuczęta lula. A że lubi zmyślać i gadać, musi... bajki opowiadać! W bajkach zmyślać to nie grzech, a dzieciakom z tego śmiech.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin