07kwkj_zygmunt.pdf

(1498 KB) Pobierz
lyur/cr 'Warszawski.
6. Zygmunt Zaborowski.
(M. a t e r j a 1 y: „Autobiografia"—rękopis zachowany w archiwum Kurjera.)
Po wyjeździe Kucza z kraju w r. 1863-im redakcję Kurjera objął p.
Zaborowski, jedyny z dawnych redaktorów naszego pisma, dotąd przy ży­
ciu będący, a w Kaliszu stale zamieszkały. Zwróciliśmy się do niego
z prośbą o skreślenie, dla wydawnictwa jubileuszowego, wspomnień wła­
snych, które też otrzymaliśmy w początkach r. 1895-go. W tem miejscu
drukujemy je w całości, tak, jak je cierpiący na oczy p. Zaborowski żonie
swojej podyktował, a podpisem własnym i uzupełnieniami własnoręcznemi
autentyczność ich stwierdził:
„Po wyjeździe Kucza wła­
ścicielka Kurjera, Ludwika Za­
błocka, w trudncm znalazła
się położeniu. Ze współpraco­
wników Kurjera Stanisław Bogu­
sławski, w pewnej części współ­
właściciel pisma, wiekiem i cho­
robą zmęczony, nie mógł podołać
zadaniu redaktora. Janczewski,
co dawał „politykę" do Kurjera,
pracował w Dzienniku Warszaw­
skim. Referendarz stanu, Maksy -
miljan Vidal, którego Kucz pra­
gnął mieć swoim zastępcą, nie
chciał podjąć się tego zadania,
jakkolwiek i z zięciem Zabloc-
Zygmunt Zaborowski kiej, Wysiekierskim, w przyja­
cielskich zostawał stosunkach.
Kuczowa] radaby była te obowiązki redaktorskie po mężu, zięciowi, Ignace­
mu Mrozowskiemu, urzędnikowi wydziału dóbr w b. komisji skarbu, powie­
rzyć, ale.Zabłocka zgodzić się na to nie chciała.
Czy byli inni konkurenci
108
757874546.051.png 757874546.062.png 757874546.073.png 757874546.084.png 757874546.001.png 757874546.002.png 757874546.003.png 757874546.004.png 757874546.005.png 757874546.006.png 757874546.007.png 757874546.008.png 757874546.009.png 757874546.010.png 757874546.011.png 757874546.012.png 757874546.013.png 757874546.014.png 757874546.015.png 757874546.016.png 757874546.017.png 757874546.018.png
KSIĄŻKA
JUBILEUSZOWA.
do tej godności—nie wiem, ale to pewna, że godność ta podówczas pożądaną
nie była.
„Z Kuczem dobrze żyłem, gościnności i uprzejmości jego nieraz dozna­
łem; dawałem mu też od czasu do czasu jakieś wiadomości do Kurjera.
Z właścicielką Kurjera także łączyły mnie stosunki, albowiem żona moja
była siostrą cioteczną Wysiekierskiej, córki Zabłockiej z pierwszego mał­
żeństwa z drem Saiwan, rodzonym jej wujem. Przez życzliwość zatem dla
jednego i drugiej ofiarowałem się czasowo zastąpić Kucza, w przypuszczeniu,
że nieobecność jego krótko potrwa.
„Do piśmiennictwa zawsze miałem, niemal od dzieciństwa, ochotę,
wcześnie bowiem zacząłem czytywać poważniejsze utwory, widując w domu
rodziców moich literatów dawnej szkoły: F. S. Dmochowskiego, ożenionego
z siostrą mojej matki, Dominika Lisickiego, Hrunona Kicińskiego. U tego
ostatniego znowu spotykałem Skimborowicza, Witego. Dla mnie literat
każdy był jakby aureolą otoczony. Niestety, sam na tem polu niewiele
zdziałałem. Zaczynałem pisywać powieści, komedje, ale nie miałem nawet
cierpliwości wykończać ich i niszczyłem te niedojrzałe płody pióra mego...
„Po powrocie z uniwersytetu do Łomży, około r. 1849 czy 1850, da­
wałem do „Księgi świata" Merzbachowi przekłady różnych artykułów z nie­
mieckiego i francuskiego. „Księga świata" wydawana była pod kierunkiem
T. Dziekońskiego, mojego dawnego dyrektora gimnazjum, który wygładzał
moje przekłady. W r. 1856 przeszedłem na urzędowanie do Warszawy.
Tu prędko poznałem się z ówczesnymi literatami, spotykałem się zaś z nimi
w tak zwanej gospodzie literacko-artystycznej, której byłem sekretarzem.
„Literaci i artyści dawno uczuwali potrzebę wzajemnej wymiany myśli
i spostrzeżeń i większego zespolenia we wzajemnych interesach. Głównie
myśl tę podejmowali: Józef Kenig z Gazety Warszawskiej; Kamionoski,
współpracownik tejże Gazety, a później członek komisji sprawiedliwości.
Marcin Olszyński, znany miłośnik sztuki i przyjaciel malarzy, należał wów­
czas do administracji Hotelu Europejskiego; za jego to pośrednictwem najęty
został obszerny numer z dwóch pokojów złożony; postawiono najęty forte­
pian, wszystkie redakcje dostarczyły pism bezpłatnie; co wieczór schodzili
się tam wszyscy dziennikarze, literaci, artyści, i gawędka szła ożywiona,
a muzyka lub śpiew przyczyniały się do rozweselenia zebranych. Posiłków
dostarczała restauracja miejscowa. Składek żadnych nie było, tylko pusz­
ka, w którą każdy wrzucał ofiarę według możności, i tem się opłacało świa­
tło, posługę i lokal; wszyscy członkowie decydowali o przyjęciu nowego
towarzysza. Z początku jedna czarna gałka unieważniała wybór, później
atoli, gdy dwóch powszechnie znanych i szanowanych mężów nie dopuszczo­
no do wyboru, ogólne zebranie wszystkich postanowiło przyjmować kandy-
757874546.019.png 757874546.020.png 757874546.021.png 757874546.022.png 757874546.023.png 757874546.024.png 757874546.025.png 757874546.026.png 757874546.027.png 757874546.028.png 757874546.029.png 757874546.030.png 757874546.031.png 757874546.032.png
J\ar/cr
'\\ afsżawski.
r
datów większością dwóch trzecich głosów. Ułożono następnie Ustawę, ozna­
czono wysokość składki, wybrano urzędników, a tymi byli: profesor Gerson,
Alfred Schouppe, Piotr Umiński, Edward Siwiński i ja. Urządzano wieczo­
ry tygodniowe, miesięczne, ze śpiewem, muzyką i deklamacją. Bywały
i odczyty, między innemi prof. Aleksandrowicza z dziedziny botaniki. Przy­
jeżdżający artyści i uczeni zawsze podejmowani byli w gospodzie ze szcze­
gólną uroczystością. Podejmowano kanonika Sztulca z Pragi.
„Po paru latach gospoda tak się zaludniła, że jej w hotelu Europej­
skim było już za ciasno. AVtedy porozumiano się z resursą Obywatelską,
i ta otiarowała do użytku gospody swoje salony, naprzód w domu Oranow-
skiego, a potem we własnym gmachu, za co gospoda zobowiązała się kilka
razy do roku urządzać dla resursy bezpłatne wieczory muzykalne. W no­
wych salonach wszakże gospoda straciła swój pierwotny charakter i stała
sic jakby klubem, w którym większość żądała ciągłej zabawy od mniejszo­
ści. Wypadki krajowe rozproszyły gospodę, która -lat kilka istniała bez
formalnej sankcji, lecz za zezwoleniem dyrektora głównego komisji spraw
wewnętrznych Muchanowa, wyjednanem przez Sobieszczańskiego, ówcze­
snego cenzora.
„Wacław Szymanowski zaciągnął mnie do Kroniki '), której redakto­
rem był Antoni Ostrowski, a jednym z najpoważniejszych spółpracowników
Juljan Bartoszewicz. Pisywałem recenzje w rubryce „Nasz stół redakcyj­
ny", kroniki zagraniczne, mianowicie paryskie, sprawozdania z procesów,
tak żywo zajmujących wtedy, jak sprawy o testament Świdzińskiego, Brzo­
stowskiego i in.
„Byłem przy narodzinach Tygodnika lllustrowanego, pisywałem ekono­
micznej treści artykuły: o lichwie, o żebractwie; w Ruchu muzycznym dawa­
łem recenzje teatralne i jako przedstawiciel tego pisma należałem do sędziów
konkursu pod przewodnictwem hr. Skarbka, kiedy to nagroda przyznana
została za komedję „Konkurent i mąż" J. Korzeniowskiemu, który sam ją
czytał jako sędzia, zamilczawszy o tern, że był jej autorem.
„W Gazecie Warszawskiej dałem szereg artykułów o więzieniach, skut­
kiem czego wezwany byłem do wzięcia udziału w komitecie do rewizji
więzień i aresztów z polecenia Jego Cesarskiej Wysokości Wielkiego Księcia
Konstantego Mikołajewicza, pod prezydencją nominalną hr. Kellera, a rze-
*) Szymanowskiemu pomagałem w niektórych jego pracach, mianowicie w kore­
spondencjach; tłómaczyłem też niektóre dramata włoskie, w jakich występowała Ristori
a mianowicie: „Medeę" i „Pia dei Tolomei".
110
757874546.033.png 757874546.034.png 757874546.035.png 757874546.036.png 757874546.037.png 757874546.038.png 757874546.039.png 757874546.040.png 757874546.041.png 757874546.042.png 757874546.043.png 757874546.044.png 757874546.045.png 757874546.046.png 757874546.047.png 757874546.048.png 757874546.049.png 757874546.050.png
KSIĄŻKA
JUBILEUSZOWA.
czywistą prezesa dyrekcji szczegółowej towarzystwa kredytowego Ziemskie­
go Kretkowskiego utworzonym ').
„Przyjmowałem też czynny udział w posiedzeniach komitetu chole­
rycznego pod prezydencją jenerała Witkowskiego, dalej w urządzeniu za­
bawy na korzyść mieszkańców Warszawy klęską powodzi dotkniętych, jak
również na pogorzelców Siedlec, do której to zabawy dałem inicjatywę;
w komitecie zabawy na pogorzelców prezydował także jenerał Witkowski.
„Ta pewna wprawa w dziennikarstwie ośmieliła mnie do zajęcia tymcza­
sowego redaktorskiego fotelu
). Nie oznaczyłem bynajmniej wysokości
wynagrodzenia, oświadczyłem wyraźnie, iż pragnąłbym, aby Kucz skut­
kiem objęcia przezemnie redakcji żadnego nie poniósł uszczerbku. Istotnie,
całkowita pensja, jaką Kucz pobierał, wypłacana była jego żonie i pozosta­
wiono jej zajmowane przez nią w domu Zabłockiej mieszkanie.
2
Mnie prze­
znaczono 50 rs. miesięcznie.
z Redakcja mieściła się w oiicynie, w dwu pokoikach na lewo od wej­
ścia, gdzie tali że stary Maciej Brochnocki miał swój stolik i kaszty zecer­
skie. W pierwszym pokoju przy oknie stał stolik i ów fotel redaktorski,
który po poczciwym Kuczu zająłem. Tu przyjmowaliśmy wszystkich inte­
resantów i tu, zwykle od 10-ej a czasem 11-ej do 2-ej, t. j. do czasu wyjścia
Kurjera siedziałem, drobniejsze wiadomostki podawałem, robiłem kore­
ktę i t. d. Częścią administracyjną zajmował się Józef Łyszkiewicz, pod kon­
trolą AVysiekierskiego. Ofiary dla biednych przyjmowała, zapisywała i od­
syłała do pomieszczenia Aniela Bogusławska. Janczewski dawał „politykę",
Stanisław Bogusławski pisywał szarady, i wesołe koncepta, np. listy W.
Kruka do Bonusia (Bonusiem był Vidal), w których wzajemnie narzekali na
swoje magnifiki. Vidal umieszczał wspomnienia o dawnych czasach i zwy­
czajach, czerpane często z Maciejowskiego lub Wójcickiego.
„Byli i przygodni współpracownicy, między nimi tacy, jak F. S. Dmo­
chowski, Adam Grąbczewski, któremu wiele ciekawych artykułów technicz­
nych zawdzięczałem. Kucz przysyłał także od czasu do czasu artykuły, ale
te nie zawsze umieszczane być mogły.
) Komitet ten składali: prezes sądu kryminalnego Wieczorkowski, referendarz
stanu Roman Bierzyński, wiceprezes towarzystwa Dobroczynności Aleksander Preis,
dr. Helbicli, Maternicki, intendent więzienia karnego, i adjntant Wielkiogo Księcia Kon­
stantego pułkownik Amasow, mój kolega uniwersytecki.
1
Zwiedzaliśmy wszelkiego ro­
dzaju areszty.
W arosztach tych po większej części panował wielki nieporządek.
Po
kazdem obejrzeniu spisywałem oddzielny protokół.
Kretkowski miał z nich opracować
raport o stanie aresztów.
!) Razem z Dmochowskim wydawałem pismo Świat, ale i to, jak wszyskie przed­
siębiorstwa Dmochowskiego, upadło.
111
757874546.052.png 757874546.053.png 757874546.054.png 757874546.055.png 757874546.056.png 757874546.057.png 757874546.058.png 757874546.059.png 757874546.060.png 757874546.061.png 757874546.063.png 757874546.064.png 757874546.065.png 757874546.066.png 757874546.067.png 757874546.068.png 757874546.069.png 757874546.070.png 757874546.071.png 757874546.072.png 757874546.074.png 757874546.075.png 757874546.076.png 757874546.077.png
Jyur/cr 'Warszawski.
„Mieliśmy także i urzędowego współpracownika w osobie Krajewskie­
go, naczelnika kancelarji zarządu oberpolicmajstra, ustanowiona bowiem
została kontrola policyjna wszelkich doniesień o nabożeństwach, o zgonach,
oraz ogłoszeń prywatnych, za które osobna opłata na rzecz policji pobierana
była. Krajewski wykonywał tę kontrolę, ajako współpracownik za wyna­
grodzeniem dostarczał nam wiadomości o wypadkach.
„Z pomocą w rachunkach Łyszkiewiczowi przychodził Netto, obecnie
kasjer dyrekcji głównej Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego.
„Dyspozytorem drukarni był Czerniejewski,
zecerami: Pilatowski,
Czerwiński, Niemiera, Kwiatkowski, Holtstein.
Oprócz Brochnockiego
preserem był Berent.
Nad chłopcami i rozdawnictwem Kurjera stał Antoni
Gniazdowski.
„Drukarnia mieściła się na dole po prawej strome od wejścia w jednej
obszernej izbie, za którą był pokoik dyspozytora.
„Wstąpienie moje do redakcji było przychylnie przyjęte przez prasę
i przez publiczność. Z literatami i artystami byłem oddawna w stosunkach,
spotykając się z nimi w redakcjach, na częstycli zebraniach u U ugra, wy­
dawcy Tygodnika IUustrowanego, i w gospodzie literacko-artystycznej. Na do­
wód uznania i życzliwości artystów wybrany byłem do komitetu Towarzy­
stwa Zachęty sztuk pięknych, a Resursa Obywatelska zaszczyciła mnie go­
dnością członka honorowego. Obowiązki moje, referenta w radzie stanu,
dużo mnie zostawiały czasu; mogłem je łatwo poświęcić Kurjerowi.
„Zwierzchnikiem prasy i redaktorem Dziennika Warszawskiego był
wówczas R. Pawliwszczew Kurjera cenzurował Funkenstein.
„Hr. Berg sprowadził wyborną trupę włoską, sam bowiem był wielkim
zwolennikiem włoskiej muzyki. Impresarjem był Merelli. Trudno mi wyli­
czyć wszystkich śpiewaków, którzy przez kilka zim z rzędu śpiewali. Trebelli
była ulubienicą publiczności, jak również Ciampi (basso buffo). Obok opery
włoskiej była bardzo dobra trupa francuska z Brukselli. Wyborni byli
I. Marc i Condheil, pierwszy kochanek, Brindeau z Komedji Francuskiej.
„Jako redaktor Kurjera musiałem bywać na balach i w teatrze i pisać
0 tem sprawozdania. Jenerał Hanke, prezes dyrekcji teatrów, z którym
zawsze łączyły mnie stosunki, ułatwił mi to zadanie, dając wolny wstęp do
teatrów. Na żądanie Haukego przetłómaczyłem dramat Dumasa Les idłes
de M-e Aubray, ale, chociaż mi za to zapłacono, Chęciński wziął dla sceny
') Tajny radca Pawliszczow, szwagier Puszkina, byl profesorom języka ruskiogo
1 historji ruskiej na kursach dodatkowych, następnie prokuratorom ogólnogo zebrania
Rządzącego Senatu, wreszcie, po otrzymaniu omerytury, urzędnikiem do szczególnych po-
ruczeń przy glówno-dowodzącym armją.
757874546.078.png 757874546.079.png 757874546.080.png 757874546.081.png 757874546.082.png 757874546.083.png 757874546.085.png 757874546.086.png 757874546.087.png 757874546.088.png 757874546.089.png 757874546.090.png 757874546.091.png 757874546.092.png 757874546.093.png 757874546.094.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin