02kwkj_narodziny.pdf

(610 KB) Pobierz
CZĘŚĆ
I.
Wydawcy
Redaktorzy
Współpracownicy.
1. Narodziny „Kurjera".
Już to w ogóle prasa publiczna, nietylko u nas, lecz i w Europie całej,
nie odznaczała się w owej epoce ani wyglądem imponującym, ani też treścią
bogatą.
I nic dziw! boć ta prasa, którą teraz nazwano trafnie szóstem wiel-
kiem mocarstwem, nie ma dalekiej za sobą przeszłości — i dopiero w końcu
18-go wieku we Francji, a w ogóle w pierwszej połowie bieżącego stulecia,
poczęła rozszerzać swoje zaciśnione ramy i programy.
Było to zresztą rzeczą naturalną, choćby ze względu, iż w owym cza­
sie, nietylko u nas, lecz i w najbardziej ucywilizowanych krajach, nie było
jeszcze ułatwionych komunikacyj, za pomocą których dziś rozsyłamy szybko
i stosunkowo tanio, setki tysięcy egzemplarzy gazet i pism wszelakich.
Wówczas żaden wydawca nie mógł liczyć na znaczną liczbę abonen­
tów, szczególniej też na prowincji, która, w odleglejszych zwłaszcza dystan­
sach, nie miała żadnych, wprost ją łączących z głównem ogniskiem życia,
dróg i stosunków.
Dlatego też wydawcami, rzadkich zresztą, ówcześnie pism oficjalnych,
były zazwyczaj rządy, które za pomocą takich monitorów swoich publiko­
wały i rozsyłały rozmaite wiadomości i przepisy z dziedziny administracji
3
757875766.113.png 757875766.124.png 757875766.135.png 757875766.146.png 757875766.001.png 757875766.012.png 757875766.023.png 757875766.034.png 757875766.045.png 757875766.056.png 757875766.067.png 757875766.070.png 757875766.071.png 757875766.072.png 757875766.073.png 757875766.074.png 757875766.075.png 757875766.076.png 757875766.077.png 757875766.078.png 757875766.079.png 757875766.080.png
"Kur/er Warszawski.
lub jurysdykcji, dopełniając je tylko rubryką, w której podawano niekiedy
ważniejsze, ogólnej polityki dotyczące, fakta.
Podczas wielkiej epoki wojen „Napoleońskich", na początku bieżącego
wieku działalność w tym kierunku rozwinęła się znacznie. Ciekawość
wszystkich narodów, interesowanych silnie w wielkich tych wojen wypad­
kach, domagała się wiadomości częstych i wyczerpujących — chociaż na
wiadomości takie w owych, przed-telegraficznych czasach trzeba było cze­
kać dość długo — przewozili je bowiem zwykle od dworów lub gabinetów
umyślnie wysyłani tak zwani „kurjerzy", pędzący drogami pocztowemi, na
zmienianych, co stacja, wierzchowcach.
Po dobroczynnym dla ludów spragnionych pokoju, a dla nas tak pa­
miętnym roku 1815-ym, gdy ucichł huk dział i szczęk oręża i gdy na kon­
tynencie całym zapanowała cisza, zmniejszyła się i u nas także liczba cieka­
wych polityków domowych... a w ślad za tem również i poczytność gazet
politycznych.
Natomiast jednak rozbudziło się w ogóle społeczeństwa zamiłowanie
do literatury pięknej. Szczególniej też poezja, dla której u nas zwykle mło­
dzież i kobiety żywiły kult gorący, poczęła zajmować coraz szersze społe­
czeństwa koła.
Możnaby mniemać, że duch tej Muzy, wcielony wtedy właśnie w utwory
wielkich poetów zachodniej Europy: Schillera i Goethego, Byrona i Moora,
Wiktora Hugo i... Lamartine'a, powiał i nad krajem. Plejada gwiazd talen­
tów, z tak zwanej „Wileńskiej szkoły", ze słońcem Mickiewiczem na czele,
już wynurzyć się miała na horyzoncie naszym, a słowicza, tęskna pieśń
„Rusałek" Zaleskiego Bogdana i spiżowy dźwięk arfy autora „Zamku Ka­
niowskiego", już drgały w powietrzu stepów.
Snać delikatna, lecz przenikliwa woń tych kwiatów natchnienia już po­
częła napełniać atmosferę, zwiastując ich rozkwit rychły. W oczekiwaniu
na nie, zaspakajano się przedświtem rodzącego się Romautyzmu w rzewnych
poezjach Brodzińskiego lub też śpiewano sentymentalnie serdeczny romans
Filona, Karpińskiego, z którego pięknych, choć później bezczelnie ośmiesza­
nych strofek o malinach w koszyku, plecionce różowej i o jaworze, zrodziła się
jednak mickiewiczowska „Świtezianka"... także z koszykiem malin, z kwieci­
stym wiankiem i z zastąpionym przez modrzew—jaworem...
Szyby w drobnych okienkach szlacheckich dworów i zaścianków
drżały wówczas ciągle od dźwięku klawikortów i brzdąkania gitar, przy
których akompaniamencie tęskniące za obrączką ślubną dziewice śpiewały
te romanse dawne.
Dla tych dworów i dworków, zawierających rdzeń społeczeństwa w so­
bie, literatura poważna, dzieła naukowe i gazety polityczne były rzeczą nie-
757875766.081.png 757875766.082.png 757875766.083.png 757875766.084.png 757875766.085.png 757875766.086.png 757875766.087.png 757875766.088.png 757875766.089.png 757875766.090.png 757875766.091.png 757875766.092.png 757875766.093.png 757875766.094.png 757875766.095.png 757875766.096.png 757875766.097.png 757875766.098.png 757875766.099.png 757875766.100.png 757875766.101.png 757875766.102.png 757875766.103.png 757875766.104.png 757875766.105.png 757875766.106.png 757875766.107.png
KSIĄŻKA
JUBILEUSZOWA.
potrzebną zgoła. Zastępowały je kalendarze lub takie, wielce poczytne wów­
czas, a licho tlómaczone utwory, jak: „Historja o Meluzynie", „Rinaldo Rinal-
dini", „Kartuz" lub „Zbójca w Wenecji czyli okropny Abellino".
Lecz, jeżeli owiana zapachem kwiatów, aromatem zbóż, sianożęci
a upojona tchnieniem poezji, prowincja ówczesna nie łaknęła żadnej umy­
słowej karmi; jeżeli dziejami powszedniegojycia Warszawy nie zajmowano
się tam zgoła, chyba w okazalszych już, szlachty karmazynowej rezyden­
cjach — natomiast ludność samej Warszawy, aczkolwiek cztery razy niż dziś
mniejsza, uczuwała dotkliwie brak tąkiego^skorowidza i sprawozdawcy*
któryby wskazywał jej zawczasu — spodziewane ważniejsze lub mniej
ważne: zdarzenia, fakta, obchody, czy artystyczne widowiska, i zarazem
opisywał te, które się już spełniły.
Prócz tego, coraz liczniejsi wszelkiego rodzaju kupcy i przedsiębiorcy
przemysłowi potrzebowali coraz pilniej popularnego organu, w którymby
swoim towarem lub produkcją pochwalić się i zalecić je ogółowi publiczno­
ści mogli.
Wreszcie też, i najpoważniejsze nawet instytucje, jak np. ówczesny
uniwersytet Aleksandryjski, Towarz. Przyjaciół Nauk, Liceum i Gimnazja,
za nimi zaś „Teatr" wraz z całą korporacji naukowych, literackich i arty­
stycznych rzeszą—wszystko to potrzebowało i świadomości szybkiej o dzia­
łaniach wzajemnych, i sprawozdań z faktów ważniejszych, jakie się już
spełniły w intelektualnym świecie miejscowym i zagranicznym.
Nakoniec i _ miłosierdzie, chrześciańskie, czy w ogóle ludzkie, które
w Warszawie z dawien dawna mieszka i do dziś dnia w niej gości, pragnęło,
by mu ktoś pośredniczył w odszukaniu ubóstwa, kalectwa i nędzy; te zaś
wzdychały gorąco za tern, aby o ich egzystencji miłosierdziu onemu ktoś
wiadomość dawał.
W obec takiej ogólnej potrzeby, i wobec świadomości o istnieniu za gra­
nicą pism pośredniczących w zaspokajaniu tylu rozmaitych żądań, założenie
Kurjera Warszawskiego było już kwestją czasu tylko.
Myśl pierwsza utworzenia w Warszawie pisma codziennego w małym
f
formacie, któreby notowało skrzętnie, zarówno ważniejsze, jak drobne zda­
rzenia, wypadki i w ogóle wszelkie objawy życia miejskiego, bądź na szer­
szej, publicznej drodze, bądź w handlowych, artystycznych i społecznych
stosunkach,, kiełkowała już na lat kilka przed powstaniem tego organu.
Zrodziła się ona niebawem po roku 1815, gdy Warszawa poczęła
wzrastać zarówno w ludność, jak w dobrobyt ogólny.
Już w roku 1818-ym nosili się z tą myślą, najpierw: Franciszek Salezy
Dmochowski i Ordynicc, lecz wynikłe pomiędzy niemi jakieś osobiste nie­
snaski przeszkodziły urzeczywistnieniu wspólnie powziętego zamiaru.
Nie-
757875766.108.png 757875766.109.png 757875766.110.png 757875766.111.png 757875766.112.png 757875766.114.png 757875766.115.png 757875766.116.png 757875766.117.png 757875766.118.png 757875766.119.png 757875766.120.png 757875766.121.png 757875766.122.png 757875766.123.png 757875766.125.png 757875766.126.png 757875766.127.png 757875766.128.png 757875766.129.png 757875766.130.png 757875766.131.png 757875766.132.png 757875766.133.png 757875766.134.png 757875766.136.png 757875766.137.png 757875766.138.png 757875766.139.png 757875766.140.png 757875766.141.png 757875766.142.png 757875766.143.png
Kur/er 'Warszawski,
snaski to ujawniły się nawet w znanym podówczas powszechnie wierszowa­
nym epigramacie, który Dmochowskiemu przypisywano, choć autorem jego
był Zaleski:
„Stojąc w ordynku, z Ordynata łaski,
Ordyniec śmiało patrzy w ogród saski" —
lub według poprawniejszego tekstu (Kłosy JV» 1041, Tom XL):
„Odyniec i Ordyniec z Ordynata laski
Ordynkiem osadzeni, patrzą \\ r Ogród Saski" —
na który Ordyniec miał odpowiedzieć:
„Ton koncept plaski, wcalo nic parnaski
Wydmuchnął pan Dmochowski, rocenzont warszawski".
Równocześnie prawie, lub też później cokolwiek, zamiar wydawania
Kurjera powziął był znany krasomówca, profesor uniwersytetu Ludwik
Osiński; organowi wszakże miejskiemu, który chciał wzorować na wychodzą­
cym w Dreźnie Stadt-Anzeigerze, zamierzał dać tytuł, nie Kurjera, lecz Gońca.
Ażeby założyć właściwy organ miejski i prowadzić go umiejętnie, po­
trzeba było, nie literata z talentem, ani też poważnego publicysty — żaden
z nich bowiem nie znalazłby na dwóch króciuchnych szpaltach tej drobnej
ćwiarteczki dostatecznego do popisu pola. Tam trzeba było obytego z ru­
chem miejskim, doświadczonego i popularnego wśród mas całycli człowie­
ka, któryby wiedział o tem, że założone przezeń pismo ma być podobne do
Rossini'owskicgo Figara, gotowego na usługi wszystkich i nie narażającego
się nikomu.
Redaktor i wydawca takiego organu powinien był stać się „przyjacie­
lem miasta", wyrozumiałym, łagodnym i zadowolonym z wszystkiego.
W przeciwnym razie nie mógłby liczyć na żadne poparcie ze strony ówcze­
snego społeczeństwa, które, jako potrzebujące przebaczać wzajem sobie
wiele, nie mogło lubić ani pożądać złośliwego wśród siebie „Zoila".
Rozumie się, że nakład takiego pisemka nie wymagał wiele: parę izde­
bek ciasnych, drukareńka podręczna, dwócli zecerów, pewien zapas czcio­
nek; kilku, gotowycli do znoszenia nowin, pomocników, pełniących eon amore
ten obowiązek bezpłatny; wreszcie, ryz kilkadziesiąt szorstkiego, bibulastego
papieru — oto i wszystko, czego potrzebował założyciel tego Kurjera, który
dziś wymaga kosztownych machin parowych, systemu rotacyjnego, zatrudnia
setki ludzi i wychodzi w formacie czterdzieści razy większym!
757875766.144.png 757875766.145.png 757875766.147.png 757875766.148.png 757875766.149.png 757875766.150.png 757875766.151.png 757875766.152.png 757875766.153.png 757875766.154.png 757875766.155.png 757875766.156.png 757875766.002.png 757875766.003.png 757875766.004.png 757875766.005.png 757875766.006.png 757875766.007.png 757875766.008.png 757875766.009.png 757875766.010.png 757875766.011.png 757875766.013.png 757875766.014.png 757875766.015.png 757875766.016.png 757875766.017.png 757875766.018.png 757875766.019.png 757875766.020.png
KSIĄŻKA
JUBILEUSZOWA.
Jak skromne zresztą cele miał przed sobą ów organ nowy, przekony­
wa o tem jego prospekt, poniżej w części II-ej książki, w całości przy­
toczony.
„Każda znaczniejsza stolica w Europie ma pismo perjodyczne, jej do­
godności i zabawie poświęcone. Warszawa takiego pisma nie miała dotąd;
lecz teraz, gdy ludność jej coraz wzrasta, gdy gmachy w niej się mnożą
i t. d., potrzeba takiego pisma uczuwać się daje. Pismo wykładające (sic)
najmniejsze szczegóły, oswaja z nią każdego, tak, iż przybywający do niej,
łatwo się z nią obeznać może. W tym zamiarze wychodzić będzie od dnia
1 stycznia 1821 roku nowe pismo perjodyczne p. t. „Kurjer Warszawski".
Zaraz w pierwszym numerze nowozałożonego Kurjera czytamy rodzaj
artykułu wstępnego, w którym autor, a właściwie, jakby to dziś powie­
dziano, „Redakcja" tego organu, pragnie sprawić przyjemność mieszkańcom
Warszawy, chwaląc ich gród hojnie; powiada bowiem:
„Nie masz podobno miasta w Europie, któreby w ostatniej połowie
zeszłego wieku więcej odmian od Warszawy doznało..."
I dalej, „odmiany" te przytoczywszy, ciągnie redakcja rzecz swoją:
„...Burze, które całą Europą wstrząsnęły, nie pomijały Warszawy, lecz
to ognisko wyniesione zostało znowu na dostojność stolicy Królestwa ręką
wspaniałomyślnego Monarchy (Cesarza Aleksandra I-go), prawodawcy ziemi
naszej; rośnie teraz w zamożność i wielkość pod tarczą błogiego pokoju
i pod dzielną opieką rządową.
„Założenie uniwersytetu, ustanowienie wolnego jarmarku, coraz liczniej
kupców do Warszawy ściągającego, wzniesienie tylu publicznych gmachów,
któreby nie powstydziły większych nawet stolic Europy, rozszerzenie ulic,
wzorowe oświetlenie miasta, przerobienie pierwszych ogrodów — będą nie­
zatartym pomnikiem pieczołowitości Króla i rządu krajowego, uwieńczonej
najpomyślniejszym dla Warszawy skutkiem. Dobroczynne zapewnienie
wieczystego funduszu dla chcących murować wzrost Warszawy ustala, a lu­
dność stolicy, w przeciągu kilku lat o dwadzieścia przeszło tysięcy wzrosła,
dobry jej postęp rokują."
Ten często w rozterce z gramatyką napisany artykuł zakończa autor
już wprost, jakby tylko uzupełnieniem wydanego poprzednio prospektu,
powiada bowiem:
„Celem Kurjera (prócz wielu innych rzeczy), jest, aby był przewodni­
kiem po Warszawie; z tego powodu jeden, a czasem dwa numera w tygo­
dniu — jeśli innych ciekawych wiadomości zbraknie — poświęcone zo­
staną opisowi stanu Warszawy pod względem jej handlu, przemysłu i... za­
bawy. Numera: Niedzielne i Czwartkowe zawierać będą najwięcej wiado­
mości zagranicznych".
7
757875766.021.png 757875766.022.png 757875766.024.png 757875766.025.png 757875766.026.png 757875766.027.png 757875766.028.png 757875766.029.png 757875766.030.png 757875766.031.png 757875766.032.png 757875766.033.png 757875766.035.png 757875766.036.png 757875766.037.png 757875766.038.png 757875766.039.png 757875766.040.png 757875766.041.png 757875766.042.png 757875766.043.png 757875766.044.png 757875766.046.png 757875766.047.png 757875766.048.png 757875766.049.png 757875766.050.png 757875766.051.png 757875766.052.png 757875766.053.png 757875766.054.png 757875766.055.png 757875766.057.png 757875766.058.png 757875766.059.png 757875766.060.png 757875766.061.png 757875766.062.png 757875766.063.png 757875766.064.png 757875766.065.png 757875766.066.png 757875766.068.png 757875766.069.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin