Czy ceremonie zwracajace sie ku ziemi sa wylaczna wlasnoscia Indian - Artykul.pdf

(114 KB) Pobierz
Microsoft Word - Stephen Buhner
Stephen Buhner
Czy ceremonie zwracające się ku ziemi są wyłączną
własnością Indian?
(Do Earth-Based Ceremonies Belong to Natives Only?)
Nasze religie należą do nas. Mamy bardzo silne powody, aby pewne rzeczy utrzymać jako naszą prywatna własność,
czy rozumiecie je, czy nie. Mamy także wszelkie ludzkie prawa odmówić wam udziału w nich, czy wam się to podoba,
czy nie. Jeżeli nie respektujesz naszych praw własności, to jesteś po prostu złodziejem. I wierz mi, kiedy mówię, że
jesteśmy gotowi potraktować cię jako kogoś takiego. --- Russel Means
Najpierw oni przyszli zabrać nam nasz kraj i wodę, potem nasze ryby i zwierzynę. Potem zachciało im się naszych
bogactw mineralnych, i aby je dostać, próbowali odebrać nam naszą władze nad sobą. Teraz oni chcą jeszcze naszej
religii. I oto ni stąd ni zowąd, mamy mnóstwo pozbawionych skrupułów idiotów, którzy kręcą się w kółko, mówiąc, że
są "szamanami". [ medicine people ]. --- Janet McCloud
Biali ludzie w tym kraju są tak oderwani od własnego życia i tak wygłodniali jakiegokolwiek prawdziwego życia, że
będą się chwytać źdźbła trawy, aby się uratować. Ale społeczeństwo "high tech" dało im posmakować szybkich
namiastek [ the "quick-fix" ]. Oni chcą, aby ich duchowość została spreparowana w taki sposób, aby zapewnić im
natychmiastowy wgląd, im bardziej sensacyjny i cudaczny, tym lepiej.--- Vine Deliria, Jr.
Biali ludzie nie mają prawdziwego wyczucia tych ceremonii, oni tylko je imitują.--- George Tinker
[Jeżeli biali wyznawcy New Age'u nie zaprzestaną wykorzystywać indiańskiej duchowości], staną się przez to w końcu
naszymi wrogami. I naprawdę uwierz mi, kiedy mówię, że jesteśmy gotowi potraktować ich właśnie jako wrogów.---
Ward Churchill
Powyższe wypowiedzi są zaledwie małą próbką pewnego rodzaju ekskluzywistycznej
propagandy uprawianej w ostatnich latach przez niektórych indiańskich pisarzy i
aktywistów, odmawiających Białym prawa do udziału w tubylczych ceremoniach. Ponieważ
najwyraźniej celem takich wypowiedzi jest wywarcie presji na Białych, aby zrezygnowali z
praktykowania wszelkich indiańskich ceremonii, a nawet innych szamańskich tradycji
zwracających się ku ziemi, uważam, że jest sprawą najwyższej wagi przeciwstawić się
rasistowskim iluzjom, jakie zawarte są w tych poglądach.
Niektórych czytelników - Tubylców 1 i nie-Tubylców - może razić to, że takie wypowiedzi
nazywam rasistowskimi, zwłaszcza w świetle brutalnych potworności, kulturowego
ludobójstwa i rasowych przesądów, jakie Rdzenni Amerykanie wycierpieli z rak Białych w
ciągu ostatnich pięciu wieków. Jednakże wyobraźmy sobie kogoś, kto w ogólnokrajowej
telewizji wypowiada zdanie George'a Tinkera, tyle że w nieco zmienionej formie, tak iż
brzmiałoby: "Czarni nie mają prawdziwego wyczucia chrześcijańskich ceremonii, oni je
tylko imitują." Taka wypowiedź zostałaby natychmiast napiętnowana - i słusznie - jako
rasistowska. Miliony Amerykanów z pełnym przekonaniem zaprotestowałyby, gdyby jakiś
biały polityk głoszący wyższość swojej rasy próbował zabronić Czarnym nabożeństw w
chrześcijańskich kościołach, twierdząc przy tym (jak robił to Means) iż: "Nasze religie należą
do nas. Mamy wszelkie ludzkie prawa odmówić wam udziału w nich, czy wam się to podoba,
czy nie."
W ostatnich latach Biali zostali wykluczeni z udziału w licznych indiańskich ceremoniach -
jedynie z powodu swojej rasy. Niektórzy duchowi przywódcy Indian, którzy chętnie
przyjmowali nie-Tubylców w swoich ceremoniach, zostali poddani presji, by ograniczyli
swoje ceremonie wyłącznie do Indian o dostatecznie czystej krwi. Charla Hermann
zaobserwowała w 1993 roku: "Teraz musimy usprawiedliwiać się z naszego przekonania, że
26374537.001.png
mamy prawo do udziału w Cannunpa [ceremonii świętej fajki], w Poszukiwaniach Wizji, a
nawet w Tańcu Słońca. W tym roku stwierdziliśmy, że w coraz większej liczbie miejsc
wymaga się od wszystkich uczestników, aby wykazali się indiańskim pochodzeniem, jeśli
chcą się poddać rygorom tych ceremonii."
Kiedy zaś przez szacunek dla poglądów i uczuć Indian, Biali zaczęli tworzyć alternatywne
ceremonie zwracające się ku ziemi, byli oskarżani o to, że kradną, kopiują, lub że arbitralnie
przeinaczają obrzędy Tubylców. Próby odrodzenia europejskich poszukiwań wizji i
ceremonii łaźni spotykały się często z lekceważeniem i szyderstwami. Najwyraźniej
niektórzy ekskluzywiści uważają, że nie ma sensu, by Biali brali udział w jakichkolwiek
duchowych praktykach zwracających się ku ziemi.
Niektóre zarzuty wobec Białych zostały sformułowane w języku niezbywalnych praw,
jednak jeżeli im się bliżej przyjrzeć, wiele z tych wypowiedzi ujawnia rasistowskie nuty.
Przykładem niech będzie zdanie, jakie wypowiada Vine Deloria, Jr. Otóż chociaż w ogólności
zgadzam się z jego punktem widzenia, to jednak muszę zaprotestować, gdy ulega on tanim
stereotypom, jak na przykład w pierwszym rozdziale jego książki "Red Earth White Lies"
("Czerwona ziemia, białe kłamstwa"), gdzie narzeka on na "masy młodych Białych
włóczących się po Zachodzie, przekonanych, że są Nosicielami Fajki ludu Sioux Oglala,
wysłanych w świętą misję ochrony 'Matki Ziemi'"
Również muszę zaprotestować, kiedy wypowiada się on lekceważąco o praktykach Białych,
na przykład w przedmowie do książki Lee Irwin'a " The Dream Seekers: Native American
Visionary Traditions of the Great Plains " ("Poszukiwacze Snów: tradycje wizyjne Indian
Wielkich Równin"), gdzie stwierdza: "Ta książka jest dla poważnego czytelnika i powinno się
ją czytać z najwyższą starannością i szacunkiem. To nie jest podręcznik dla głupców ani coś,
co by się dało wykorzystać w New Age'u... Tak więc, kiedy Irwin opisuje powody dla których
ludzie poddają się okropnym doświadczeniom poszukiwania wizji, i wspomina o szukaniu
"mocy", on NIE mówi o kółkach New Age, gdzie tuzin zamożnych ludzi przez dwie godziny
dowiaduje się, że świat jest okrągły i że oni mogą mieć 'panterę mocy' na każde zawołanie."
Niewątpliwie niektórzy Biali bywają naiwni, powierzchowni i egoistyczni, i bez wątpienia
również tacy ludzie byli zamieszani w tubylcze formy religijnej ekspresji. We każdej epoce,
we wszystkich kulturach i religiach były i są jednostki, którzy religię traktują
powierzchownie, a życie - nieodpowiedzialnie. Byli jednak i są także inni ludzie - w tym
również nawróceni z obcych kultur - którzy osiągali głębokie zrozumienie owych religii i
nawiązywali głęboką więź z sacrum.
W tych dehumanizujących stereotypach najbardziej martwi mnie to, że podsycają one
uprzedzenia rasowe. Kiedy Tinker idzie do ogólnokrajowej telewizji i stwierdza, że Biali nie
mają prawdziwego wyczucia indiańskich ceremonii, i gdy Deloria gani "głupców" którzy
biorą udział w "kółkach New Age", to w istocie obaj umacniają rasistowski pogląd, iż Biali są
z urodzenia niezdolni do tego, aby rozumieć i na serio praktykować indiańskie ceremonie
religijne.
Gdyby ci krytycy byli skorzy raczej nauczać Białych, aniżeli ich wykluczać, byłbym bardziej
skłonny wziąć pod uwagę ich poglądy. Jednakże wielu ekskluzywistów występuje nawet
przeciwko innym Tubylcom, tym, którzy uczą Białych indiańskich praktyk religijnych.
Twierdzą oni, że religie Indian powinny być tylko dla Indian, i nauczanie Białych nie
wchodzi w grę.
Kiedy zaczyna się całe grupy ludzi uważać za coś gorszego z racji ich koloru skóry lub
pochodzenia etnicznego, zwykle niedaleko już stąd do przemocy. Faktycznie, Russel Means i
inni grożą Białym (nawet tym, którzy odnaleźli wielki sens w indiańskich obrzędach), aby
zaprzestali wszelkich kontaktów z rdzennymi religijnymi tradycjami Północnej Ameryki,
gdyż inaczej narażą się na konsekwencje. Ward Churchill - jeden z tych, którzy najgłośniej
krytykują mieszanie się Białych w tubylcze praktyki religijne - wzywał zarówno Białych, jak
i Indian, aby "zamknąć spotkania ruchu [New Age], spalić szałasy potu, a święte przedmioty,
które zostały zbezczeszczone, skonfiskować i zwrócić właścicielom."
Czy tubylcze ceremonie zostały skradzione?
Jednym z oskarżeń, jakie się podnosi przeciwko Białym jest to, że oni "skradli" religijne
ceremonie Tubylców. Ale jeżeli pewne ceremonie - co jest oczywiste - były ogólnie dostępne,
a inne rytuały są tak uniwersalne, że nikt nie może zgłaszać do nich praw własności, to gdzie
jest złodziej?
Manitoquat - członek starszyzny szczepowej i duchowy przywódca grupy Assonet narodu
Wampanoag - przedstawia taką perspektywę: "Z mojej strony, ja mogę powiedzieć, że mojej
religii nikt nie ukradł. Ty możesz przyjść i skopiować moje zwyczaje [ my ways ], możesz
nauczyć się moich pieśni i opowieści, ale ty nie ukradniesz niczego, bo ja moją religie nadal
mam. Mógłbyś nawet zabrać moich świętych pomocników, takich jak tytoń, słodka trawa lub
fajka, ale moja religia nie zależy od tych rzeczy. Co możesz zrobić z moimi zwyczajami [ my
ways ], to to, że stałyby się twoją religią - bo jest pewne, że to nie byłaby moją - i ja nadal
jestem gotów, idąc za naukami naszych starców, darzyć szacunkiem twoją religię,
niezależnie jak ją uzyskałeś, o ile tylko jest ona dla ciebie prawdziwa."
Pomimo takiej otwartości ze strony wielu tubylczych przywódców religijnych, niektórzy
aktywiści twierdzą, iż indiańska ceremonia religijna stanowi w swej istocie kulturową
własność, która należy do tego plemienia, które ją zapoczątkowało. Mogą oni mieć słuszność
w przypadku pewnych tajemnych ceremonii, które są unikalne i znane wyłącznie jednemu
plemieniu, ale udział Białych w tych ceremoniach jest rzadkością i nie stanowi problemu.
Można by nawet wysunąć argument, że plemienni przywódcy duchowi mogą mieć określone
prawa własności do tych kulturowo specyficznych form obrzędów - takich jak hanblecheya u
Lakotów - ale jeżeli tak, to wtedy ekksluzywiści powinni respektować poglądy tych właśnie
duchowych przywódców.
Historyczne przekazy pokazują, że wielu duchowych przywódców Lakotów było
szczęśliwych mogąc podzielić się swymi tradycjami z każdym, kto chciał ich szczerze słuchać
- niezależnie od jego rasy czy kultury. Frank Fools Crow 2 , dawny ceremonialny wódz
plemienia Teton Sioux i powszechnie szanowany duchowy senior, wierzył, że sprawa
najwyższej wagi jest dzielenie się świętą fajką ze wszystkimi ludźmi. Fools Crow stale
powtarzał, że fajka jest "kluczem do tego, aby świat dzisiaj przeżył". W swojej autobiografii
Fools Crow napisał, że gotów jest pracować z każdym, kto do niego przyjdzie, nawet wysłać
go na poszukiwanie wizji.
Ed McGaa, który ćwiczył pod okiem Fools Crow i który został jednym z indiańskich mistrzów
nauczających nie-Indian, tak napisał, odpierając zarzut, iż dzieli się naukami z Białymi: "We
wszystkich mowach dawnych indiańskich wodzów, jakie czytałem, każdy z naszych
przywódców wyrażał pragnienie, aby najeźdźcy zmienili swoje nastawienie i zwyczaje [ to
change their ways ], a wielu ostrzegało przed poważnymi konsekwencjami, jeżeli tak się nie
stanie. My będziemy musieli stanąć twarzą w twarz z owymi wodzami w świecie duchowym,
26374537.002.png
a oni zapytają, co uczyniliśmy, by zmienić i wyedukować dominującą kulturę, tak aby zeszła
z drogi niszczenia Ziemi?"
Tubylczy duchowi przywódcy w innych plemionach także nauczali, że ich rdzenne praktyki
mogą i powinny być przekazywane wszystkim ludziom, że barwa skóry nie ma nic
wspólnego z tym, co mieści się w sercu, i że czyjeś stosunki ze Stwórcą są prywatną sprawą
pomiędzy nim a Stwórcą. White Shield, wódz ludu Arikara, powiedział: "Barwa skóry nie ma
znaczenia. Co jest dobre i sprawiedliwe dla jednego, jest dobre i sprawiedliwe dla innych, a
Wielki Duch uczynił wszystkich ludzi braćmi. Ja mam czerwoną skórę, lecz mój dziadek był
białym człowiekiem. Jakie to ma znaczenie? Przecież to nie kolor skóry czyni mnie dobrym
albo złym."
Chociaż wielu indiańskich przywódców duchowych nauczało, że Stwórca nie dostrzega
kolorów, niektórzy spośród tubylczych działaczy ogłaszają, iż mają prawo własności do
wszystkich religijnych ceremonii zwracających się ku Ziemi. Na przykład Means stwierdził
tak: "Odkąd to 'poty' [łaźnia potów, sweat-logde ] nie są indiańską ceremonią? To nie jest coś
'opartego na' jakiejś indiańskiej ceremonii, to JEST indiańska ceremonia. Tak samo jest
indiańską ceremonią poszukiwanie wizji [ vision quest ], fajka, ... szałwia i tak dalej."
Święta fajka dana jest wszystkim ludziom
Means ma rację co do jednego: święta fajka znana jest wyłącznie ludom Ameryki Północnej.
Jednakże wielu szacownych indiańskich szamanów [ medicine people ] i mistrzów ceremonii
stwierdzało, iż świętą fajką Indianie powinni dzielić się z innymi, jako że jednym z celów tej
ceremonii jest łączyć ludzi, jak również łączyć ludzi i nie-ludzi.
Według wielkiego świętego człowieka ludu Oglala Lakota, Nicholasa Black Elk, kiedy ktoś
pali fajkę, jest to tak, jakby wypełniał akt połączenia całego stworzenia, akt uleczenia
wszelkiego rozdziału pomiędzy ludźmi i pomiędzy rzeczami a ludźmi. Powtarzał to, co
powiedziała Kobieta Od Cielęcia Bizona 3 : "Wszyscy ludzie, i wszystkie rzeczy we
wszechświecie, łączą się z tobą, gdy palisz fajkę - wszystkie ślą swoje głosy ku Wakan-Tanka,
Wielkiemu Duchowi. Kiedy się modlisz przy pomocy tej fajki, modlisz się w intencji
wszystkich i wraz ze wszystkimi."
Wielu Tubylców przeczuwało, iż Kobieta Od Cielęcia Bizona przyniosła świętą fajkę dla całej
ludzkości. W niektórych wersjach tej legendy wspomina się, że Kobieta Od Cielęcia Bizona
powiedziała ludziom: "Przynoszę wam tę fajkę dla wszystkich zwykłych ludzi." Niektórzy
Tubylcy utrzymują, że owi "zwykli ludzie" oznaczają tylko Lakotów, w ostateczności zaś -
wszystkich Indian; ale inni Tubylcy sądzą inaczej. Lucy Looks Twice, córka Black Elk'a,
powiada: "My przyjęliśmy tę fajkę od Wielkiego Ducha za pośrednictwem świętej pani, która
przyniosła ją, by ją dać wszystkim ludziom."
Arvol Looking Horse, który jest aktualnym dzierżycielem oryginalnej świętej fajki Lakotów,
jak również niektórzy inni spośród starszyzny Oglala najwyraźniej nie mają żadnych
zastrzeżeń co do tego, aby ludzie o odmiennym kolorze skóry brali udział w kulcie z użyciem
świętej fajki. Ojciec Paul Steinmetz, ksiądz-jezuita, który żył i pracował wśród Oglalów w
rezerwacie Pine Ridge w latach 1961-81, tak opowiada o swoim pierwszym spotkaniu ze
świętą fajką:
"W październiku 1976 poprosiłem, aby wolno mi było modlić się w obecności Fajki Cielęcia.
[Arvol] Looking Horse przeprowadził dla mnie ceremonię łaźni potów i późną nocą
26374537.003.png
otworzył mały domek, gdzie przechowywana jest fajka. Powiedział mi, że to jest pierwszy
raz, kiedy ksiądz lub pastor przychodzi z taką prośbą, i że on czuje się zaszczycony. Latem
1977 w pierwszy dzień Tańca Słońca, zawiniątko zostało wyniesione na zewnątrz na
ceremonię publiczną. Sidney Keith, dostojnik plemienia, bronił mojej obecności w tamtym
miejscu przed pewną kobietą Lakota, która się temu sprzeciwiała. Powiedział mianowicie,
że Fajka Cielęcia jest dostępna dla każdego niezależnie od jego rasy, i tak właśnie będzie w
tym przypadku."
Steinmetz w końcu dostał tę fajkę, aby używać jej podczas katolickich nabożeństw. Iron
Rope, szanowany szaman [ medicine man ] z osady Slim Butte, powiedział wówczas: "Jestem
szczęśliwy, że Ojciec zainteresował się Fajką. Może Ojciec używać fajki podczas mszy. ...
Chciałbym, ażeby Ojciec używał fajki, kiedy modli się podczas mszy." Steinmetz powiada, iż
duchowy przywódca Oglalów, Pete Catches wyraził to samo uczucie "broniąc moich modlitw
z Fajką na tej zasadzie, iż ja, jako kapłan, byłem odpowiednikiem 'świętego człowieka' w
tradycyjnym rozumieniu Indian Lakota. Kiedy w roku 1974 zabrał mnie na pewną górę na
dwudniowy post z Fajką, powiedział mi, że niektórzy pewnie mieliby mu to za złe, ale dla
niego był to jeden z największych zaszczytów w jego życiu."
Poglądy wyrażone przez Fools Crow, Black Elk'a i wielu innych duchowych przywódców
Indian wyraźnie przeciwstawiają się stanowisku Meansa: "Nasze religie należą do nas. ...
Mamy także wszelkie ludzkie prawa odmówić wam udziału w nich, czy wam się to podoba,
czy nie."
Jest ironią, gdy indiańscy ekskluzywiści świadomie ignorują nauki własnej duchowej
starszyzny. Jednakże muszę zaprotestować, kiedy ogłaszają, jakoby większość
podstawowych i uniwersalnych duchowych rytuałów - takich jak łaźnie potów, rytualne
okadzanie oraz wyprawy po wizje są wyłączną własnością Indian, i kiedy wzywają do
nękania Białych stosujących te rytuały.
Uniwersalna praktyka łaźni potów
Zastosowanie łaźni potów dla celów duchowych i uzdrowicielskich jest niezwykle starym i
nieomal uniwersalnym ogólnoludzkim obyczajem. Manitoquat poczynił następujące
spostrzeżenia odnośnie szałasu potów: "Starsi z mojego plemienia wiele lat temu ... pouczyli
mnie, ażebym objaśniał nasze obyczaje każdemu nie-Indianinowi, który byłby nimi
zainteresowany. Od tamtego czasu opowiadałem o tym obyczaju [ of this way ] w wielu
miejscach na całym świecie, i stwierdziłem, że użycie pary dla uzdrawiania jest czymś
bardzo powszechnym i bardzo starożytnym na tej planecie. Niegdyś wszystkie zastosowania
uzdrawiającej pary miały charakter duchowy, ale te obyczaje [ ways ] zostały utracone przez
ludzi, kiedy ci nawracali się na inne religie. I dlatego ja jestem przekonany, że pot [czyli
łaźnia potu] jest dla wszystkich ludzi, nie tylko dla mojego narodu."
Jakkolwiek chrześcijańskie władze kościelne w Europie skutecznie ukróciły tradycyjne
ceremonie praktykowane w łaźniach potu, są dowody, że łaźnie takie były kiedyś
rozpowszechnione w wielu kulturach Europy. Irowie i Szkoci stosowali kąpiele połączone z
poceniem się w ogrzewanych kamiennych izbach. Saamowie [Lapończycy] na północy
Europy urządzali pocenie się w szałasach podobnych do tipi.
Mikkel Aaland w swej książce " Sweat " [pot, sauna] zauważa, iż łaźnie potów albo szałasy
potów odkryto w niemalże wszystkich krajach na Ziemi. Występowały we wszelkich
kształtach i formach: okrągłe, kwadratowe, małe, ozdobne, proste, ale ich zastosowanie było
Zgłoś jeśli naruszono regulamin