Opowieści 42 - Wymarzony przyjaciel - Margit Sandemo.pdf
(
511 KB
)
Pobierz
25216313 UNPDF
MARGIT SANDEMO
WYMARZONY PRZYJACIEL
Tytuł oryginału: „Drømmen om en venn”
PRZEDMOWA
T
ę
krótk
ą
opowie
ść
napisałam dawno, w roku 1963, mo
Ŝ
e 1964, zanim jeszcze
odwa
Ŝ
yłam si
ę
my
ś
le
ć
o wysyłaniu czegokolwiek do wydawcy. W owych czasach nie
wypadało pisa
ć
niczego z gatunku science - fiction, dlatego zrobiłam to dla siebie, z samej po-
trzeby pisania.
Nigdy o niej nie zapomniałam, cho
ć
s
ą
dziłam,
Ŝ
e albo ju
Ŝ
dawno gdzie
ś
przepadła,
albo zostały z niej jakie
ś
fragmenty. A
Ŝ
wreszcie, w roku 1995, przeprowadzali
ś
my si
ę
.
Wtedy j
ą
znalazłam, po prostu jakby spadła z nieba na sam wierzch skrzyni pełnej
maszynopisów. Pi
ęć
minut wcze
ś
niej na pewno jej tam nie było! Maszynopis był kompletny,
jedyne, co pozostało mi do zrobienia, to drobne zmiany redakcyjne i uwspółcze
ś
nienie tekstu.
Opowie
ść
przemówi by
ć
mo
Ŝ
e najbardziej do młodzie
Ŝ
y i tych, którzy zachowali
młodzie
ń
czy umysł i marzenia. Przyjmijcie j
ą
łaskawie jako moj
ą
pierwsz
ą
, naiwn
ą
prób
ę
pisarsk
ą
!
Margit Sandemo
ROZDZIAŁ I
Dzie
ń
, w którym Lindis dowiedziała si
ę
prawdy, oznaczał dla niej koniec
ś
wiata.
Ju
Ŝ
sam ranek był fatalny.
Nocna kłótnia rodziców, której nie starali si
ę
ukry
ć
, nie dała jej długo zasn
ąć
. Rano
Lindis była niewyspana i poirytowana. Rzuciła jak
ąś
k
ąś
liw
ą
uwag
ę
w stron
ę
swej
przem
ą
drzałej młodszej siostry, co natychmiast sprowokowało rodziców do wzi
ę
cia małej w
obron
ę
.
Lindis nie mogła si
ę
powstrzyma
ć
od zło
ś
liwego komentarza:
- Dziwne,
Ŝ
e potrzebujecie wspólnego wroga, aby działa
ć
razem...
Ojciec przytrzymał j
ą
mocno za rami
ę
.
- Nie b
ą
d
ź
bezczelna! Chodzisz do szkoły
ś
redniej, dostajesz od nas ubrania i jedzenie.
Nie masz powodu nas o nic oskar
Ŝ
a
ć
!
- Nie rozumiem, co to ma wspólnego z cał
ą
spraw
ą
- mrukn
ę
ła nieco ciszej. -
Dlaczego nigdy nie krzyczycie na Karin? Ona mo
Ŝ
e robi
ć
, co jej si
ę
tylko spodoba!
Ojciec nie
ś
wiadomie przybrał łagodniejszy wyraz twarzy.
- Przecie
Ŝ
wiesz,
Ŝ
e Karin...
- Wiem,
Ŝ
e Karin ci
ęŜ
ko chorowała jako dziecko. Było mi jej wtedy
Ŝ
al, musiałam
mie
ć
na ni
ą
wzgl
ą
d i by
ć
grzeczn
ą
dziewczynk
ą
. Ale teraz, u diabła, jest...
- Nie przeklina si
ę
w moim domu - rzuciła matka swym najchłodniejszym tonem. Była
eleganck
ą
dam
ą
w tak zwanym kwiecie wieku, powa
Ŝ
an
ą
przez wszystkich i mocno
przywi
ą
zan
ą
do konwenansów. - Czy ja musz
ę
zawsze si
ę
za ciebie wstydzi
ć
, Lindis? Jeste
ś
najbardziej niewdzi
ę
cznym stworzeniem, jakie kiedykolwiek spotkałam. Po tym wszystkim,
co dla ciebie zrobiłam!
Lindis nie chciała po raz kolejny wysłuchiwa
ć
znanego tekstu. Złapała teczk
ę
i
wybiegła z domu. K
ą
tem oka dostrzegła jeszcze triumfalny u
ś
mieszek siostry.
Ich troje. Trzymali si
ę
razem, wspieraj
ą
c nawzajem, a j
ą
odsuwaj
ą
c na dystans.
Siedemnastoletnia Lindis przechodziła wła
ś
nie okres buntu i nie zawsze wła
ś
ciwie
oceniała rzeczywisto
ść
. Chciała czu
ć
si
ę
odrzucona i niezrozumiana, chciała cierpie
ć
! Był to
kolejny etap jej rozwoju, o tym jednak nie wiedziała.
Karin miała dopiero dwana
ś
cie lat i nie dosi
ę
gło jej jeszcze charakterystyczne dla
nastolatków gwałtowne pragnienie samodzielno
ś
ci. Dokuczała Lindis po dziecinnemu, pewna
rodzicielskiego wsparcia, cz
ę
sto wykorzystuj
ą
c dawn
ą
chorob
ę
. Była ju
Ŝ
zdrowa i silna, ale
trzymała to w tajemnicy.
Wspaniale było czu
ć
si
ę
uprzywilejowan
ą
w stosunku do starszej siostry, wspaniale
móc si
ę
wykr
ę
ca
ć
od nieprzyjemnych prac domowych, mówi
ą
c cichutko: „Ale ja przecie
Ŝ
nie
dam rady...” Lindis przejrzała jej fortele, dlatego tym bardziej cieszyło Karin, gdy starsza
siostra obrywała bur
ę
.
Przepełniona buntem Lindis czekała na szkolny autobus. Nie zjadła
ś
niadania, jak
zwykle od czasu tej fatalnej lekcji wuefu. Nadepn
ę
ła wtedy na nog
ę
Inger - Lise, która
krzykn
ę
ła:
„Uwa
Ŝ
aj, gdzie leziesz, ty wielka, tłusta, niezdarna krowo!”
Dla Lindis był to prawdziwy szok. Zawsze uwa
Ŝ
ała,
Ŝ
e ona jest normalnie zbudowana,
a Inger - Lise jest niedo
Ŝ
ywion
ą
szczap
ą
. Jednak zło
ś
liwe słowa zapadły jej gł
ę
boko w serce i
zupełnie si
ę
załamała. Nie miała ju
Ŝ
odwagi je
ść
. Porównuj
ą
c si
ę
z najszczuplejszymi
dziewczynami o drobnych ko
ś
ciach, czuła si
ę
przy nich jak stodoła.
Nie miała racji. Doskonale mie
ś
ciła si
ę
w granicach normy, je
ś
li chodzi o wag
ę
. Była
zdrow
ą
, zgrabn
ą
dziewczyn
ą
o
Ŝ
ywym usposobieniu. Teraz jednak znajdowała si
ę
na drodze
ku przepa
ś
ci. Oczywi
ś
cie, słyszała o anoreksji, ale s
ą
dziła,
Ŝ
e jej to nie dotyczy. Uwa
Ŝ
ała,
Ŝ
e
w pełni si
ę
kontroluje i
Ŝ
e musi tylko schudn
ąć
par
ę
kilo. Jeszcze tylko par
ę
. Fakt,
Ŝ
e ju
Ŝ
dawno zeszła poni
Ŝ
ej wymarzonej wagi, przeoczyła.
W domu zauwa
Ŝ
ano czasem,
Ŝ
e Lindis rezygnuje z obiadu i
Ŝ
e jada bardzo mało,
jednak fakt ten przesłaniały rodzicom ich własne zmartwienia. Wystarczało,
Ŝ
e rzucili
czasem: „No, jedz wreszcie!”, albo: „Bo
Ŝ
e jedyny, dziewczyna niedługo sko
ń
czy osiemna
ś
cie
lat, najwy
Ŝ
szy czas,
Ŝ
eby sama dbała o siebie! Przecie
Ŝ
gorzej jest z Karin, która znów nie
mo
Ŝ
e wyj
ść
z przezi
ę
bienia. Przy jej słabych płucach i niskiej odporno
ś
ci... Biedulka, chyba
si
ę
znów nie rozchoruje?”
Drog
ą
nadeszły kole
Ŝ
anki z klasy Lindis, rozmawiaj
ą
c o czym
ś
, co Anne Sofie
trzymała w r
ę
ce.
- Co to jest? - spytała Lindis.
- Dostałam to! - promieniała Anne Sofie. - To zdj
ę
cie mojego ukochanego. Och, nie
mog
ę
, jaki on jest pi
ę
kny! Nie wiem, co mi napisał, ale to musi znaczy
ć
,
Ŝ
e mnie kocha!
Bezgranicznie!
Było to zdj
ę
cie angielskiego muzyka rockowego na tle grupy. Marit, chluba klasy,
poprosiła o podanie jej zdj
ę
cia tego ubranego w skóry i metal półboga.
- Napisane jest: „Best wishes”. Najlepsze
Ŝ
yczenia.
- Zawsze musisz wszystko popsu
ć
- mrukn
ę
ła Anne Sofie lekko za
Ŝ
enowana.
Nie nale
Ŝ
ała do najlepszych, je
ś
li chodzi o j
ę
zyki obce, jako
ś
jednak udało si
ę
jej
skleci
ć
list do swego idola. Kirsten, przyjaciółka Anne Sofie, te
Ŝ
nie nale
Ŝ
ała do geniuszy,
poniewa
Ŝ
jednak była sko
ń
czon
ą
pi
ę
kno
ś
ci
ą
, nie miała
Ŝ
adnych kompleksów.
- I tak masz szcz
ęś
cie - westchn
ę
ła Solveig, patrz
ą
c na Anne Sofie.
Solveig była mała i szara jak mysz. Trzymała si
ę
tych kole
Ŝ
anek, którym to akurat nie
przeszkadzało.
Liderka grupy jeszcze si
ę
nie wypowiedziała. Miała na imi
ę
Tone i posiadała autorytet
wynikaj
ą
cy z urody, sprawnego umysłu, porz
ą
dnego domu i wielu wielbicieli oraz
wielbicielek. Podbudowywały go te
Ŝ
wypowiadane przez ni
ą
s
ą
dy. Z wydaniem aktualnego
zaczekała, a
Ŝ
wszystkie obróc
ą
si
ę
w jej kierunku.
- Kochanie si
ę
w idolach jest nieszkodliwe i nieco dziecinne - orzekła. - Wykazuje
tylko,
Ŝ
e ma si
ę
małe szanse w kr
ę
gu znajomych.
Rado
ść
Anne Sofie wyra
ź
nie min
ę
ła. Nadjechał autobus, dziewczyna wsun
ę
ła z
westchnieniem zdj
ę
cie do ksi
ąŜ
ki od matematyki.
Dlaczego ludzie s
ą
dla siebie tak okropni? pomy
ś
lała Lindis, wsiadaj
ą
c do autobusu.
Cho
ć
w zasadzie ja te
Ŝ
taka jestem w domu...
Musz
ę
by
ć
troch
ę
milsza, postanowiła.
Nagle dotarło do niej,
Ŝ
e takie postanowienie podejmowała ju
Ŝ
wiele razy w ci
ą
gu
tego roku. Bez specjalnego rezultatu...
Ojciec był wicedyrektorem w jej szkole. To nie była korzystna sytuacja dla niej jako
uczennicy. Mo
Ŝ
e wła
ś
nie to sprawiło,
Ŝ
e odsun
ę
ła si
ę
od ojca, nawet nie
ś
wiadomie?
Gdyby tylko mogła z kim
ś
szczerze porozmawia
ć
! Z prawdziwym przyjacielem. Z
dziewczynami było dobrze tylko pozornie.
ś
adnej z nich nie odwa
Ŝ
yłaby si
ę
zwierzy
ć
.
W
ą
tpiła, czy interesuje je to samo, co j
ą
, poza tym wszystkie miały spokojne domy.
Bo ona nie miała, to było pewne. Wina w du
Ŝ
ej mierze le
Ŝ
ała po jej stronie, ale tak
trudno jest by
ć
mił
ą
i grzeczn
ą
, kiedy dusza wyra
Ŝ
a sprzeciw! To minie, mawiała mama. To
tylko dojrzewanie.
Sk
ą
d ona to wiedziała? Przecie
Ŝ
nie mogła zajrze
ć
do wn
ę
trza Lindis!
Lisbeth Lund, u
ś
miechni
ę
ta, niewysoka nauczycielka angielskiego, pewnie by j
ą
zrozumiała. Z ni
ą
na pewno by si
ę
dobrze rozmawiało, cho
ć
to nie to samo, co przyjaciel
chłopak...
Tego jednak nie było jej jeszcze dane zazna
ć
. Durzyła si
ę
w kilku, lecz zachowywała
si
ę
zbyt niezr
ę
cznie, aby który
ś
odwa
Ŝ
ył si
ę
do niej zbli
Ŝ
y
ć
.
Plik z chomika:
MonikaBk
Inne pliki z tego folderu:
Opowieści 44 - Przeznaczenie - Margit Sandemo.pdf
(1335 KB)
Opowieści 42 - Wymarzony przyjaciel - Margit Sandemo.pdf
(511 KB)
Opowieści 41 - W mroku nocy - Margit Sandemo.pdf
(699 KB)
Opowieści 40 - Złoty ptak - Margit Sandemo.pdf
(601 KB)
Opowieści 39 - Nierozwikłana zagadka - Margit Sandemo.pdf
(466 KB)
Inne foldery tego chomika:
Erotyczne
Historia Kościoła Katolickiego
Lew Tołstoj - Wojna i Pokój
Margrit Sandemo - Saga o Czarnoksiężniku
Margrit Sandemo - Saga o Królestwie Światła
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin