Konspekt zbiórki gromady zuchowej o „Naszych zwierzętach”1. Powitanie się zuchów i drużynowej. Sprawdzenie naszej mini listy obecności.2. Opowiedzenie krótkiej bajeczki o kotach. Jest to formą gawędy."Kraina kotów" Była raz sobie kraina, w której żyły i rządziły koty. Małe kotki wykluwały się tam z jajek, ptaki rosły na drzewach jak liście i były w różnych kolorach i smakach jak cukierki, a motyle wyfruwały z kapusty - i z kwiatów, naturalnie. Koty hodowały na grządkach myszy, które były warzywami i zamiast ogonków miały korzenie, i rzecz jasna nie poruszały się tak jak myszy, które my znamy. W wodzie pływały ryby, które same wyskakiwały na brzeg, gdy były już ugotowane i odfiletowane - żeby żaden kot nie musiał moczyć sobie łap ani tym bardziej omijać ości podczas jedzenia.Każdy kot rodził się tam całkiem czarny, a dopiero z czasem bielał - jeżeli na to zasłużył dobrymi uczynkami lub, jeszcze lepiej, bohaterskimi czynami.Żył tam pewien kot imieniem Fisiek, który był czarny i miał białe łapy. Jak można się domyślać, nie był bardzo zły, ale też nie całkiem dobry, chociaż się bardzo starał. Codziennie podlewał mamie myszy na grządkach, a ptaki zbierał z drzew dopiero, gdy dojrzały, i delikatnie układał w koszyku. Miał też przyjaciółkę Misię, mieszkającą w sąsiedztwie, której nigdy, ale to przenigdy nie ciągnął za ogon ani tym bardziej nie przezywał od głupich Azorów. Obiecywał natomiast, że się z nią ożeni, gdy dorośnie i będzie już całkiem biały. Niestety, chociaż rósł jak na drożdżach, nie bielał ani trochę, podczas gdy z Misi robiła się coraz większa blondynka. Aż któregoś dnia usłyszał, że w okolicy rozpanoszył się straszliwy smok imieniem Bury. Miał ogon pozakręcany we wszystkie strony, pełno kudłów na całym ciele i okropny, głośny i chrapliwy głos. Nie był, jak mówiono, zbyt wielki, lecz za to nieobliczalny. Myszy wyciągał za uszy z ziemi i gonił je po wszystkich grządkach, a ptaki straszył, aż odlatywały do ciepłych - a może zimnych krajów. Przygotowanego dla kotów mleka nie wypijał, ale rozlewał na wszystkie strony. Zjadał nawet ryby, i to w takich ilościach, że wkrótce zaczęło brakować. Nie było na niego żadnego sposobu.Ale nie dla Fiśka, który w imię miłości postanowił smoka zwyciężyć. Zapakował sobie na drogę parę kotletów, które zostały z obiadu, naostrzył pazury, namaścił wąsy waleriana i ruszył w drogę.Szedł, szedł, aż zobaczył dziwnego stwora, który biegał na wszystkie strony, machał ogonem i hałasował. Fisiek miał ogromną ochotę wskoczyć ze strachu na drzewo, ale zaparł się nogami i na Burego syknął. Bury się zdziwił. Podszedł do Fiśka, ale ten syknął jeszcze raz, pokazując wnętrze paszczy z wszystkimi zębami. Na trzeci raz - myślał gorączkowo - wystawię pazury! Ale do tego na szczęście nie doszło, bo Bury się cofnął. Po jego minie było widać, że się zastanawiał, co robić dalej.- Bury, do nogi! - rozległo się nagle niewiadomo skąd.Potwór rozejrzał się niepewnie, jakby nie wiedząc, czy ma wrócić, czy zostać w sympatycznej Krainie, gdzie było tyle dobrych rzeczy do jedzenia i zabawy. Może nawet udałoby mu się zaprzyjaźnić z tym dziwnym czarnym stworzeniem z białymi łapami. W końcu postanowił wrócić tylko na chwilę, żeby wszystko to wołającemu wytłumaczyć. Tak też zrobił, ale na nic to się nie zdało. Mógł sobie wołać "hau, hau", ile dusza zapragnie, a i tak nikt go nie zrozumiał. A że nie miał mapy, nie mógł już potem znaleźć do Krainy drogi.I tak Fiśkowi udało się przepędzić strasznego smoka imieniem Bury. Dziwnym jednak trafem nie stał się od tego ani trochę biały.A wkrótce się okazało, że również Misia nie była blondynką, tylko taką udawała, co rano tarzając się w mące. I że do końca życia miała pozostać czarna jak wnętrze komina. Z początku Fisiek myślał, czy się na nią nie obrazić i nie pójść, dokąd oczy poniosą. Ale po pierwsze, dopiero, co z takiej wyprawy wrócił, a po drugie, chyba naprawdę był w Misi zakochany. A zresztą czy to ważne, jakiego ktoś jest koloru? Bohaterskie czyny nie zdarzają się, na co dzień i nie każdemu. On sam był wciąż czarny z białymi łapami, chociaż się bardzo starał, i nic nie wskazywałoby miało się to kiedykolwiek zmienić. Tak, więc, postanowił, pobiorą się, z Misią choćby nie wiem, co. I na pewno niektóre ich dzieci będą białe, inne czarne, a inne - kto wie? - białe z czarnymi łapami.3. Pląs „Papużka” śpiewanie piosenki „Zając poziomka”4. Zabawa w „zwierzyniec”. Każdy zuch jest jakimś zwierzęciem (naśladuje go) i szuka drugiego zucha, który jest również tym samym zwierzęciem. Potem zuchy muszą znaleźć się według kategorii mówionych przez drużynowego np. zwierzęta domowe i leśne.5. Opowieści o swoich domowych zwierzakach. Każdy zuch może powiedzieć cos o swoim pupilku, a jeśli go nie posiada opowiada o swoim wymarzonym zwierzęciu.6. Zadanie dla szóstek. Każda szóstka układa krótką piosenkę o „zwierzaku” (jedna zwrotka i refren) następnie ją prezentuje. Wybieramy najciekawszą piosenkę i próbujemy zaśpiewać ja wspólnie.7. Przygotowanie do następnej zbiórki, którą będzie wycieczka do schroniska, czyli sprawy organizacyjne.8. Krótki pląs zakończeniowy „Niedźwiadek”9. Obrzędowe zakończenie zbiórki, czyli krąg.
autor: Kasia Krymkowska
zuch_harcerz