Williams Cathy - Włoski biznesmen.pdf

(395 KB) Pobierz
208166180 UNPDF
CATHY WILLIAMS
W³oski biznesmen
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Co to jest!
Miało to być chyba pytanie,ale zabrzmiało jak
rozkaz. Przez ostatnie kilka dni regularnie padały
takie impertynenckie ,,pytania’’. Rocco Losi szaro-
gęsił się w przedsiębiorstwie budowlanym ojca,nie
zamierzając tu nikomu popuścić.
Richard Newton zerknął ostro˙nie ku pozycji
w wydruku,wskazywanej przez długi,śniady palec.
– To jest jedno z naszych subsydiów – wes-
tchnął,pochylając się naprzód,a potem odsuwając
w poczuciu bezradności w głąb fotela.
– Ach tak,jedno z subsydiów. No a gdzie jest
jakieś uzasadnienie dla owego subsydium? – Rocco
uniósł głowę,nie spuszczając oczu z jasnowłosego
mę˙czyzny,który zdawał się kurczyć pod jego
wzrokiem.
Atmosfera w gabinecie była cię˙ka. Nowy szef
kręcił młynka palcami. Z jego punktu widzenia całe
dotychczasowe zarządzanie firmą było kiepskie.
Dziwił się,˙e przy obecnym stanie rzeczy przedsię-
biorstwo w ogóle nie splajtowało. W zarządzie
4
CATHY WILLIAMS
w większości zasiadali jacyś staromodni,zabawni
faceci,tacy jak ten tutaj,naprzeciwko. A jeszcze
Richard Newton,szef finasowy,wydawał się z nich
najenergiczniejszy. Niemniej Rocco ze swojej włas-
nej korporacji wyrzuciłby go w pięć sekund. Nie
było u niego miejsca dla figurantów.
No tak. Postąpiłby w ten sposób w Nowym Jorku,
gdzie mieszkał i pracował od dziesięciu lat,tu
jednak,w hrabstwie Szekspira,˙ycie toczyło się
jakby wcią˙ na innych prawach...
Rocco uło˙ył płasko dłonie na biurku ojca i przy-
stąpił do dalszej indagacji.
– Panie Newton,zechce mnie pan uwa˙nie po-
słuchać? Siedzę teraz naprzeciwko pana nie dlatego,
˙e sprawia mi to przyjemność. Gdyby mi pozo-
stawiono wybór,w ogóle nie opuszczałbym moich
biur na Manhattanie. Sytuacja zmusiła mnie jednak
do przyjazdu. A skoro ju˙ tu jestem,nie zamierzam
udawać jedynie szefa. Czy wyra˙am się jasno?
– Pochylił się ku Newtonowi. – Proszę mi natych-
miast dostarczyć danych w kwestii subsydiów.
Szef finansowy poderwał się i prawie wybiegł
z gabinetu. Po paru minutach był ju˙ z powrotem,
niosąc pod pachą gruby segregator.
Rocco niespiesznie zaczął kartkować plik do-
kumentów.
– No tak – odezwał się. – No tak. Ciekawe,
jak wy tu w ogóle godzicie proceder subsydiowania
z modelem przedsiębiorstwa,którego celem są zy-
WŁOSKI BIZNESMEN
5
ski? – Wyprostował się i zaczął bębnić palcami
w biurko.
Newton poruszył się nerwowo.
– Otó˙... No có˙... Przedsiębiorstwo pańskiego
ojca przynosi jednak zyski... Jest w istocie jedną
z najbardziej szanowanych firm w okolicy,jak pan
zapewne wie. A poniewa˙ ruch w bran˙y jest wcią˙
o˙ywiony,stan naszych finansów nie budził dotąd
obaw...
Rocco słuchał z opuszczonymi powiekami. To,
co słyszał,było jego zdaniem gadaniem nie na
temat. Znów zabębnił palcami w blat biurka.
– ...Co zaś tyczy się samej zasady zysku...
– ciągnął dalej Newton. – No có˙,panie Losi,
pan jest prawdopodobnie przyzwyczajony do bar-
dziej agresywnego stylu zarządzania. Natomiast
my...
– Niech pan tyle nie teoretyzuje – przerwał
Rocco. – Chcę tylko wiedzieć,co to w ogóle za
pomysły z tą dobroczynnością?
– Oczywiście,oczywiście – zgodził się księ-
gowy. – A więc ta konkretna subwencja – wska-
zał pozycję w arkuszu kalkulacyjnym – była pew-
nym aktem dobrej woli ze strony przedsiębior-
stwa,o ile wolno tak powiedzieć. Sprawę kon-
kretnie pilotuje Amy Hogan. Pański ojciec był,to
znaczy jest zwolennikiem działań pro publico bo-
no . Amy Hogan...
Rocco poruszył się niecierpliwie.
6
CATHY WILLIAMS
– Hogan? Nic mi to nazwisko nie mówi. A zda-
wało mi się,˙e poznałem ju˙ wszystkie wa˙niejsze
osoby w firmie?
– To dlatego,˙e ona nie pracuje w tym budynku
– pospieszył z wyjaśnieniem Newton. – Ma osobne
biuro w Birmingham,gdzie prowadzi to,co jej
zlecamy.
– Jakie stanowisko zajmuje?
– Jest... Hm,nale˙y do kierownictwa spółki.
– To dziwne. Wczoraj miałem spotkanie zdaje
się z wszystkimi kierownikami firmy?
– No tak. Miał pan. Ale ona nie mogła wczoraj
przybyć.
– Nie-mogła-przybyć... – Rocco powtórzył te
słowa ze złowró˙bną słodyczą. – Bo zapewne cho-
ruje albo coś w tym guście,tak?
Przez kilka sekund Richard Newton powa˙nie się
zastanawiał nad tym,czy nie potwierdzić wersji
z chorobą.
Uznał,˙e lepiej powiedzieć prawdę.
– Nie,nie choruje. Była po prostu bardzo zajęta.
– Była. Po prostu. Bardzo. Zajęta. – Rocco nie
posiadał się ze zdumienia.
Od lat nie zdarzyła mu się podobna niesubordy-
nacja ze strony podwładnego. Wczoraj wyraźnie
przecie˙ polecił stawić się całemu kierownictwu.
A pani Hogan...
– Amy naprawdę bywa strasznie zajęta – Ri-
chard starał się wytłumaczyć kole˙ankę. – Prowadzi
Zgłoś jeśli naruszono regulamin