Bajka o tym jak dzięcioł wiewiórce dom uratował
Martwi się wiewiórka,nocy nie przespałao swej ciepłej dziuplicałą noc myślała.Dziuplę ma na dębie,dąb jest bardzo starygubią mu się liście,łamią się konary.Gdzie będę mieszkała !przerażona woła,trzeba szybko będzieposzukać dzięcioła.Dzięcioł dziob naostrzył,chore drzewo zbadał,ze spróchniałej koryrobaki wyjadał.Od świtu do nocysolidnie pracował,cieszy się wiewiórka,dom jej uratował.Czym mam Ci zapłacić ?dzięcioła się pyta,- daj mi dwa orzeszkii będziemy kwita.Wiewiórka dzięciołamocno uściskała,z wdzięczności aż cztery orzeszki mu dała.
„ Kłopoty wiewiórki Basi” Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, w pięknym starym lesie mieszkała wiewiórka Basia. Basia miała piękne rude futerko, pędzelki na uszach, wspaniałą rudą kitę i figlarne czarne oczka. Wszystkie zwierzęta w lesie bardzo ją lubiły, bo Basia była wesołym trzpiotem. Uwielbiała wesołe zabawy, psikusy i żarty. Latem, kiedy słoneczko pięknie grzało, nasza Basia beztrosko hasała po lesie, bawiła się z innymi wiewiórkami w berka. Organizowała zawody w najszybszym wspinaniu na drzewa i na najdłuższy skok z gałęzi. Aż pewnego dnia do lasu przybyła piękna pani w kolorowej sukni i jarzębinowych koralach na szyi. Liście złotem malowała, grzyby na mchu sadzała... Coraz więcej liści na ziemię spadało, coś mokrego z nieba kapało, coś strasznie wiało i dmuchało, gałęzie drzew targało... Nasza Basia nie traciła humorku, futerko jej zgęstniało i przed chłodem ochraniało. Jeszcze udawało się jej znaleźć gdzieniegdzie ususzonego grzybka, czasem żołędzia lub orzeszka. Tylko przyjaciółki wiewiórki jakoś dziwnie się zmieniły. Basia wołał je do zabawy, ale one ciągle były czymś zajęte: a to nowej dziupli szukały, a to mościły w niej posłanie, wciąż tylko biegały, biegały – żołędzie orzeszki, szyszki zbierały... i wciąż Basi powtarzały:
"Teraz nie czas na zabawy, trzeba zabrać się do pracy... Na zimowe ciężkie czasy, Trzeba zbierać już zapasy..." Ale nasza figlarka tylko oczkiem mrugnęła, puszystą kitką machnęła i odpowiadała: "Do zimy zdążymy!" Niestrudzenie zachęcała przyjaciółki do zabawy, stawała za drzewem liczyła do dziesięciu i wołała – "Szukam!"; ale nikt się nie chował... Albo podbiegała do koleżanki wiewiórki, klepała ją w łapkę i wołała:" Berek!" – ale nikt nie gonił... Wiewiórki tylko kręciły łepkami i powtarzały: "Oj, Basiu, Basiu, to się źle skończy..." A Basia myślała: co się stało z tym zwierzętami? wszyscy tacy zabiegani, wciąż się spieszą, też mi przyjaciele...
thorba