Michał Głowiński, Powieść i autorytety
Przyzwyczailiśmy się myśleć o powieści — Lukacs tę ideę spopularyzował — jako o mieszczańskiej epopei. Cóż to jednakże za epopeja? Kto jest jej bohaterem? Niefortunny producent esencji na porost włosów, pani doktorowa znudzona życiem prowincjonalnym, kupiec galanteryjny ubiegający się o względy panny z arystokratycznego domu, a więc postacie z pewnością bardziej na miarę krawca niż Achillesa, Eneasza czy Rolanda. Postacie, które nie znają nawet płaszcza i szpady z popularnych romansów awanturniczych, postacie także w potocznym znaczeniu nieheroiczne, żyjące w zwykłym świecie. Ich poczynania, myśli, projekty podlegają nieustannym ocenom, są to jednak oceny inne od tych, jakich by oczekiwał czytelnik epopei. Można — jak się zdaje — powiedzieć, że powieść jest mieszczańskim traktatem moralnym. Traktatem, w którym wiadomo, co jest dobre, a co złe, co godne, a co niegodne, co należy do królestwa cnoty, a co do ciemnej dziedziny występku. W tym zakresie nie ma w powieści XIX wieku niejasności i punktów spornych, także i w tej materii jej świat jest całkowicie wymierny ani twórca, ani czytelnik nie miał kłopotu z tym, które z postaci oznaczyć znakiem minusowym, a które plusowym. Powieściowe traktaty moralne są dziełem idealnego porozumienia.
Uwagi te dotyczą — wbrew pozorom — nie budujących powia-stek dla ludu czy książek dla dobrze ułożonych panienek. Dotyczą arcydzieł powieściowych ubiegłego wieku. Wówczas moralistyka stanowiła zasadniczy element poetyki gatunku, tak samo istotny jak choćby fabuła. Była jednym z tych czynników, który z powieści klasycznej czynił zjawisko jednorodne, który przerzucał mosty pomiędzy Balzakiem a Tołstojem, pomiędzy pisarzami wiktoriańskiej Anglii a polskimi realistami. Sztuka powieści była bowiem nie tylko sztuką opowiadania o dziejach fikcyjnych postaci, była także sztuką
220 Powieść i autorytety
ich oceniania, tak jakby żyły realnie, tak jakby moralna wartość ich postępowania miała rzeczywiste znaczenie dla losów świata. Rzeczywistość przedstawiona powieści zawdzięczała swój kształt nie tylko estetyce mimetycznej, zawdzięczała go także — i to w nie mniejszym stopniu — trosce o formowanie zespołu wzorców osobowych. „«Pisarz musi mieć stanowcze przekonania moralne i polityczne, musi się uważać za wychowawcę ludzkości; gdyż na to, aby wątpić, ludzie nie potrzebują nauczycieli», powiedział Bonald. Wcześnie przyjąłem za prawidło te wielkie słowa, które obowiązują tak samo pisarza monarchistycznego, jak i demokratycznego"1. Wyznania te nie pozostawiają żadnych niejasności co do intencji Balzaka. Nie był on jednak —jak wiadomo — pisarzem dydaktycznym w potocznym sensie tego słowa. Owe „stanowcze przekonania" nasycały wszystkie warstwy powieści, nie musiały się wyrażać ani w bezpośrednich rozważaniach na tematy ogólne, ani w bezpośrednich ocenach. Znajdować się mogły w sferze potencjalnej powieści.
Jest znanym faktem, że spotyka się dużo więcej bezpośrednich ocen i rozważań w prozie XVIII wieku, a więc w epoce, w której powieść nie osiągnęła jeszcze tego stopnia krystalizacji, jaki stał się jej udziałem w stuleciu następnym. Jednakże właśnie proza dziewiętnastowieczna stanowi dopiero w pełni formę moralistyczną. Forma moralistyczną jest bowiem sprawą owej sfery potencjalnej, jako ukształtowany sposób mówienia odwołuje się ona do powszechnej świadomości społecznej, do mniemań ogólnie obowiązujących. Nie znaczy to, oczywiście, że giną w niej wszelkie bezpośrednie oceny moralne, przeciwnie, jest ich dużo — kunszt powieści polegał także na dawkowaniu oceniających przymiotników. Najistotniejsze jest jednak to, że każde opowiedziane zdarzenie, każda przedstawiana postać zawsze może podlegać ocenie i że ocena ta nie będzie dowolna, że ani twórca, ani odbiorca nie mają wątpliwości, z jakiej perspektywy j ej dokonywać2. Sfera potencjalnej moralistyki w powieści XIX wieku sprowadza się do tego, że narracja, odwołując się do istniejącego intersubiektywnie kompleksu mniemań i norm, nieustannie aktywizuje świadomość moralną czytelnika: pisarz z za-
1 Balzac, Przedmowa do „Komedii ludzkiej", [w:] Ludwik Lambert, przełożyłT Żeleński-Boy, Warszawa 1924, s. XLIV.
2 Zdawali sobie z tego sprawę już niektórzy krytycy XIX wieku, np. W. Besantw eseju The Art of Fiction (1884). M. Blanchot uważa tak rozumianą perspektywęza podstawowy element powieści, ważniejszy od takich jej składników, jak fabuła,bohater itp. (Autour du roman, „L'Arche" 1945, nr 9, s. 109).
Powieść i autorytety
221
dziwiającą współcześnie pewnością zakłada istnienie tej świadomości, traktuje ją jako rzecz z góry daną i oczywistą. Zakłada, bo jest świadom, że ona powszechnie obowiązuje, że jest ustabilizowana i nie podlega żadnym wahaniom. Powieść XIX wieku działa w systemie określonym przez moralność mieszczańską, jest to fakt podstawowy dla jej zrozumienia, Chodzi przy tym nie o konkretną moralność, tak jak ją mieszczaństwo praktykowało w życiu społecznym i prywatnym, chodzi o jej idealizację; powieść odwołuje się do mieszczańskich wyobrażeń moralnych, do — by tak powiedzieć — moralności oficjalnej, która każdej chwili może zostać zwerbalizowana. Apeluje więc do oficjalnie aprobowanego zespołu wartości, które z perspektywy XIX wieku wydawały się powszechne i niezmienne, niezależnie od ich praktycznego realizowania. Więcej: powieść stanowi nie rezultat ani nie środek popularyzacji, ale istotny współczynnik tej moralności, jest elementem jej systemu. Możliwe to było w obrębie kultury, nie budującej barier pomiędzy tzw. życiem a literaturą, która stanowić miała jego naśladowanie. „Wartość literacka — pisze David Daiches — nie była szczególnym, odrębnym rodzajem wartości: z zasady stosuje się ten sam sąd do literatury i do życia, i sąd ten był wspólny czytelnikowi i pisarzowi; był to założony z góry sąd o całej cywilizacji"3.
Istnienie owej sfery potencjalnej wymagało od samej formy wypowiedzi nie tylko odwołania się do ustabilizowanego zespołu wartości, wymagało także stabilności. Stabilność ta wyrażała się nie w konwencjonalności fabuł, które były maksymalnie zróżnicowane (tym właśnie powieść różniła się od wcześniejszych gatunków literackich, które z reguły korzystały z repertuaru fabuł tradycyjnych: mitologicznych, baśniowych, historycznych itp.)4, ale w sposobie ich traktowania. Fabuła bowiem a priori wyposażona była w zespół określonych sensów, jakikolwiek szczegół się w niej pojawił, nie miał prawa być znaczeniowo obojętny. Dziewiętnastowieczni teoretycy i pisarze eksponowali w powieści jej wartości mimetyczne, ale sama mimesis była już z góry interpretacją i komentarzem, była ukierunkowana. A więc i ona składała się na systemowy charakter powieści: struktura danego dzieła, będącego realizacją obowiązujących zasad gatunku, wyposażała w znaczenia — przede wszystkim
3 D. Daiches, The Nouel and the Modern World, Chicago 1948 (I wyd. 1939),s. 3—4.
4 Pokazał to I. Watt w książce The Rise of the Novel (Studies in Defoe, Richard-son and Fielding), Berkeley and Los Angeles 1957.
222 Powieść i autorytet}
znaczenia moralne — każdy jego składnik. Owe znaczenia zagarniały wszystko, najmniejsze detale kreowanego świata: kolor nieba, meble, nieważne z pozoru gesty itp. (to przeciw tym znaczeniom właśnie buntuje się Robbe-Grillet i inni teoretycy „nouueau roman"). Wydaje się, że powieść XIX wieku była wyposażona w owe ustabilizowane, od razu zrozumiałe dla czytelnika znaczenia w stopniu wyższym niż jakikolwiek inny gatunek literacki czasów nowożytnych. Jak wszelkie sensy głęboko zakotwiczone nie musiały być one wyjaśniane, należały do owej sfery potencjalnej, zrozumiałej dla autorów i czytelników dzięki wspólnej kulturze, w jakiej żyli. To one decydowały o charakterze programowej mimesis tej literatury. Dlatego też jej realizm, u którego podstaw znajdowało się przeświadczenie, że powieść prawdę mówi o współczesnym sobie świecie, można nazwać — za Lionelem Trillingiem5 — realizmem moralistycz-nym (moral realism), realizmem, który z pewnością więcej niż o świecie XIX wieku mówi o mieszczańskim ujęciu tego świata, jest bardziej dokumentem świadomości niż zwierciadłem, w którym się rzeczywistość odbija (sama idea powieści jako zwierciadła jest zresztą charakterystycznym tej świadomości wyrazem)6.
Moralistyka wymaga podmiotu, który miałby predyspozycje do jej uprawiania, nie może być anonimowa. W powieści w tej materii dzieje się z pozoru dość dziwnie. Moralistyka bowiem w zasadzie nie jest domeną tych utworów, w których opowiadający jest określoną postacią, relacjonującą w pierwszej osobie swoje własne przypadki lub zdarzenia, jakich miała być świadkiem. Taki narrator, by być moralistą, musi mieć jakieś specjalne po temu dane, szczególnie przez pisarza eksponowane. W XIX wieku nieosobowy, pozornie anonimowy narrator (zobaczymy, że w ówczesnej kulturze literackiej narrator anonimowy był w istocie niemożliwy) jest moralistą z natury, należy to do jego sytuacji, jest jednym z podstawowych jej wyznaczników. Sprzyja temu fakt, że stanowi on konstrukcję wewnętrznie sprzeczną: dla dziewiętnastowiecznego czytelnika po-
5 L Trillmg, Manners, Morals and the Novel [w] The Liberal Imaginatwn,New York 1957 (I wyd 1950), s 213—214 Por także przenikliwy esej R Ellisona,Society, Moi ahty and the Nouel w książce zbiorowej The Liuing Nouel a Sympo-sium, ed G Hicks, New York 1957, s 58—91
6 Por rozważania J Cassou na ten temat w Situations de l'art modernę, Paris1950, s 43—59 >< ,.t ^ .., , . .• ,> , ,
Ponieść i autorytet} ...
polonistka34